- promocja
- W empik go
Rzuć go dla mnie - ebook
Rzuć go dla mnie - ebook
Jest młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela. Jego przyjaciółką. I chce, aby zerwała ze swoim chłopakiem... dla niego
Penelope to niezwykle utalentowana łyżwiarka, której karierę przerwał wypadek. I choć na lodzie nie miała sobie równych, to w życiu uczuciowym zaliczała same dołki i potknięcia. Ma za sobą długą historię nieudanych romansów i za każdym razem, gdy związek dobiega końca, zwraca się do swojego wieloletniego przyjaciela Haydena o wskazówki, jak poradzić sobie z romantycznymi katastrofami, których doświadcza.
Hayden zawsze wspierał Penelope. Nawet podjął się bycia jej doradcą w sprawach sercowych. Ma w tym doświadczenie, ponieważ nie dość, że stworzył popularną aplikację randkową, to wiedzie bardzo bogate i barwne życie uczuciowo-towarzyskie. Dodatkowo, Hayden ma też stuprocentową pewność, że jest zakochany w Penelope. Dotarł do punktu, z którego nie ma już odwrotu, więc musi wykonać swój ruch i wziąć to, czego pragnął od tak dawna. Chce, żeby przyjaciółka rzuciła dla niego swojego najnowszego ukochanego...
Ta historia jest naprawdę SPICY. Sugerowany wiek: 18+
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8371-408-0 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Hej!
Droga Niesamowita Czytelniczko,
bardzo dziękuję za wybranie książki _Rzuć go dla mnie_!
Nie mogę się doczekać, aż zakochasz się w Haydenie i Penelope.
Jeśli chcesz jako pierwsza dowiedzieć się o nadchodzących wydaniach, wyprzedażach i innych specjalnych rzeczach, które oferuję tylko moim czytelniczkom, koniecznie zapisz się na ekskluzywną listę F.L.Y. (F.L.Y. = Cholera, kocham Cię. Niezależnie od tego, czy uwielbiasz tę historię, czy jej nienawidzisz, nadal Cię kocham za danie jej szansy!)
Z pozdrowieniami
_Whitney G._PROLOG
SIEDEMDZIESIĄT DWIE GODZINY PO ZERWANIU
Hayden
Kiedy spotkamy się ponownie pod koniec tej powieści, będziesz mi winna ogromne przeprosiny.
Tak, ty.
Osoba pochłaniająca te słowa.
Widzę, jak przedwcześnie mnie osądzasz – zastanawiasz się, dlaczego moja twarz jest poobijana i posiniaczona lub dlaczego leżę na szarym skórzanym fotelu w swoim apartamencie.
Wstydzisz się, że powiedziałaś znajomym, jaki jestem „zabójczo seksowny” lub „piekielnie przystojny”. Jak dzięki mnie zrobiło ci się mokro w majtkach, gdy zobaczyłaś mnie na okładce magazynu „Esquire” lub „GQ”.
Po pierwsze, nie ma za co. Wiem, że twój chłopak/mąż od zawsze nie dawał ci oszałamiającego, porażającego zmysły seksu, więc uznaj moje umiejętności za nasz mały, brudny sekret.
Po drugie, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w tym momencie w niczym nie przypominam „Zarozumiałego Króla Nowego Jorku” lub „Nieposkromionego Playboya Manhattanu”. Nie ma potrzeby mi o tym przypominać.
I tak, wiem też, że zalewam krwią marmurową podłogę…
Chcę ci powiedzieć, co się stało, ale teraz ledwie mogę ruszać szczęką, a ty i tak nigdy mi nie uwierzysz.
Powiem ci coś jeszcze.
Wszystko, czego nauczyłem się przez ostatnie siedemdziesiąt dwie godziny, można podsumować jednym zdaniem: jedyną różnicą między druzgocącym zerwaniem a wypadkiem samochodowym jest fakt, że w przeciwieństwie do tego pierwszego drugie z chęcią przeżyłbym więcej niż raz.
Połamane kości, pęknięcia, wstrząśnienie mózgu i skaleczenia? To wszystko jakoś zniosę.
Czas rekonwalescencji po takich urazach trwa od sześciu tygodni do sześciu miesięcy, a gdy lekarze przepiszą mi mieszankę środków przeciwbólowych i zalecą intensywne sesje fizjoterapeutyczne, mogę wrócić do swojego życia tak, jakby do wypadku nigdy nie doszło. Ale złamane serce po rozstaniu? Na to nie ma tabletek, fizjoterapii ani szansy na rekonwalescencję. A każdy, kto twierdzi, że „czas leczy wszystkie rany”, nigdy nie kochał i nie stracił swojej najlepszej przyjaciółki.
– Jesteś złamanym kutasem! – Po raz kolejny tego ranka głos mojej najlepszej przyjaciółki Penelope rozbrzmiewa w głośnikach zamontowanych w penthousie.
Próbowałem podejść i je włączyć, ale to na nic. Nie czuję nóg.
– Żałuję tego, że się z tobą przespałam i uwierzyłam, że jesteś kimś więcej niż zarozumiałym, aroganckim draniem, którym zawsze byłeś – mówi. – Gwarantuję, że już nigdy, przenigdy się do ciebie nie odezwę.
Piiip!
– Nienawidzę cię, Haydenie Hunter – zaczyna nową wiadomość. – Nienawidzę. Cię. Mam nadzieję, że kutas ci odpadnie i stracisz wszystkie pieniądze z konta bankowego. Tylko na tym zawsze ci zależało.
Piiip!
– Pominęłam ostatnią rzecz, dupku… – Jej głos załamuje się, a moje serce pęka. – Dla przypomnienia, to ty wiele lat temu zacząłeś naszą zimną wojnę. I to zawsze była twoja wina… Jako że jestem twoją byłą najlepszą przyjaciółką, pozwól mi nazwać nasze rozstanie tak, jak nazwalibyśmy każde inne.
Milknie na kilka sekund, pociągając nosem.
– Oficjalnie jesteś „Tym, który nigdy nie powinien się wydarzyć”. Lepiej by było, gdybyś ciągle pomagał mi w zdobywaniu innych facetów, niż mnie przekonał do przekroczenia granicy. Nie byłeś też zbyt dobry w łóżku. Lepszy seks uprawiałam z moimi eks.
Piiip!
Nie ma sensu reagować na ostatnie zdanie, bo oboje wiemy, że to kłamstwo.
I to kiepskie.
Mimo że wybrzmiewające w jej głosie cierpienie boli jak diabli, od kilku dni ze sobą nie rozmawialiśmy i jakaś część mnie cieszy się, że zadzwoniła.
Chociaż bardzo chcę opowiedzieć jej swoją wersję historii o tym, dlaczego nasze rozstanie nie jest moją winą, Penelope może mieć rację co do tego, że przekroczyliśmy granicę.
Może gdybym powiedział: „Śmiało, umawiaj się z nim dalej. On jest o wiele lepszym mężczyzną ode mnie” – chociaż nie był – to nadal pomagałbym jej zdobywać innych facetów. Może gdybym nigdy nie nalegał, że nasza relacja jest warta ryzyka, pozostalibyśmy najlepszymi przyjaciółmi i na tym poprzestali.
Z drugiej strony jeszcze nigdy nie byliśmy z Penelope tak blisko.
Co więcej, kiedy ją poznałem, przez kilka pierwszych lat nawet nie była moją „przyjaciółką”.
Była tylko piątym kołem u wozu, kobietą, która na zawsze miała pozostać niedostępna.
Była młodszą siostrą mojej (drugiej) najlepszej przyjaciółki…ZERWANIE NR 1
TO, KTÓRE ZEPSUŁO WALENTYNKI
Penelope
Wtedy
Mój brat zamierza mnie zabić…
Porwie mnie w chwili, gdy wyjdę z tego akademika, zawiezie mnie na opuszczone złomowisko i udusi za stosem zjechanych opon. Być może zasługuję na to, bo go okłamałam. On prawdopodobnie nawet nie mrugnie okiem, gdy zostanie skazany na więzienie.
Pewnie tam się odnajdzie.
Mogę się założyć, że jutrzejsze nagłówki będą brzmieć: „Międzynarodowa championka łyżwiarstwa figurowego znaleziona martwa. Podejrzewana przyczyna śmierci – uduszenie. Starszy brat przyznaje: »Mówiłem jej, że ma się skupić na łyżwiarstwie, nie na randkach«”.
Niech to szlag!
– Skarbie? Hej, skarbie? – Mój chłopak Michael popycha mnie na ścianę windy, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. – Skarbie, przerażasz mnie. O czym myślisz?
– O byciu zamordowaną. – Patrzę mu w oczy. – Czy zauważyłeś, że po opuszczeniu areny ktoś nas śledził? Czy ten facet wyglądał jak Hulk i prowadził zieloną hondę?
– Eeee… wow. I nie. – Szarpie za medal wiszący na mojej szyi. – Od kilku miesięcy nie miałaś dla mnie czasu, w końcu zdobyłaś kolejny medal, tak jak tego chciałaś, a teraz myślisz o tym, że ktoś miałby cię zabić?
Ty też byś o tym myślał, gdybyś znał mojego brata.
– Przepraszam, jestem po prostu… – Głowię się, żeby wymyślić jakieś kłamstwo. – Dzisiejsze zawody były o wiele trudniejsze, niż się spodziewałam.
– W tej chwili powinnaś myśleć tylko o tym, że twój kochający chłopak, czyli ja, w końcu zamoczy te dwadzieścia trzy centymetry, jak już zaciągnie cię do łóżka.
Gapię się na niego oszołomiona.
Setki razy wyobrażałam sobie utratę dziewictwa i w żadnej z moich wizji nie pojawiał się tekst o „zamoczeniu dwudziestu trzech centymetrów”.
Poza tym już wcześniej wyczułam przez spodnie jego erekcję i na pewno tyle nie miał.
Góra dziesięć.
– Skarbie, skup się. – Napiera na mnie ustami z taką siłą, że zupełnie gubię wątek. Kiedy pozbawia mnie tchu, splata nasze palce i wyciąga mnie z windy w stronę swojego pokoju.
Całując mnie w policzek, otwiera drzwi i wchodzimy do środka.
W drodze do łóżka uderza mnie zapach starej pizzy, piwa i sojowych świeczek z waniliową nutą.
– Tak cholernie za tobą tęskniłem. – Wsuwa rękę pod moją sukienkę, żeby dobrać mi się do majtek.
Nagle się odsuwa, jakby wyczuł moje wahanie.
– Narąbmy się, żebyś się trochę wyluzowała – proponuje. – Mam truskawki, bitą śmietanę i szampana dobrej jakości, które kupiłem specjalnie dla ciebie.
– W sumie to muszę gdzieś zadzwonić.
– Do kogo?
– Do Travisa.
– Twojego brata? – Unosi jedną brew.
– Tak. – Kiwam głową. – Wydzwaniał do mnie dzisiaj chyba z dziesięć razy, więc powinnam dać mu znać, że wszystko w porządku.
– Twój brat jest teraz tysiące kilometrów stąd. – Potrząsa głową. – I o ile się nie mylę, zostawił cię samą w Seattle.
Trafna uwaga.
Przyciąga mnie bliżej i przesuwa palcami po moich włosach, znowu mnie całując. Kiedy pomiędzy pocałunkami szepcze moje imię, zakładam mu ramiona na szyję. Z całej siły próbuję skupić się na tej chwili. Na nim.
– Zdejmij buty – mówi, więc pozbywam się szpilek.
Bez słowa kładzie mnie na materacu i wyznacza pocałunkami ścieżkę wzdłuż mojej szyi.
Kiedy zanurzam palce w jego włosach, rozlega się głośne pukanie do drzwi.
– Idę! – warczy. – Zapomniałem zawiesić na klamce skarpetkę, żeby mój współlokator dzisiaj nie wracał. Zaczekaj.
Podchodzi do drzwi i wygląda przez judasza.
– Ja pierdolę.
Łomot się powtarza, tym razem głośniejszy. Mój chłopak robi krok w tył.
Przez chwilę wydaje mi się, że moja przedwczesna śmierć właśnie nadeszła. Rozglądam się, szukając drogi ucieczki, ale oba okna są zagracone wieżami z puszek po piwie, a poza tym nie mogę zaryzykować kontuzji przy upadku z trzeciego piętra.
Rozważam zgłoszenie się na ochotniczkę do roli pierwszej ofiary morderstwa, ale włącza mi się logiczne myślenie, które wypycha obawy.
Podróż zajęłaby Travisowi siedemnaście godzin. Mógłby, co prawda, przylecieć, ale nie zmarnowałby pieniędzy na bilet na ostatnią chwilę
Poza tym w takiej sytuacji zadzwoniłby do mnie wcześniej jakieś milion razy, żeby mnie uprzedzić.
– Kto to? – pytam.
– Ciii. – Michael przyciska palec do ust, a potem patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby rozważał skok z okna albo zaszycie się pod łóżkiem.
Niespodziewanie podbiega do mnie i łapie mnie za nogi niczym w scenie z _Mission impossible_. Przerzuca mnie sobie przez ramię i zanosi do garderoby, gdzie rzuca na stertę pachnących stęchlizną ubrań.
– Zostań tu i bądź cicho, okej? – szepcze. – Kocham cię mocno. – Zatrzaskuje drzwi, by po chwili je otworzyć. – Masz swoje buty.
Nieomal mnie nimi uderza.
Co tu się wyprawia? Podnoszę się, a Michael barykaduje drzwi koszem na brudy.
Przez cienkie szparki obserwuję jego przedstawienie.
W pierwszym akcie poprawia poduszki, układając je według kolorów. W drugim zdejmuje spodnie i wkłada dresy, jednocześnie nucąc pod nosem refren znanej popowej piosenki. I przy tym fałszuje.
W trakcie antraktu ignoruje moje wypowiadane szeptem prośby o odpowiedź. Układa włosy na żel, bierze kilka łyków płynu do dezynfekcji ust i wypluwa go do zlewu. W ramach wielkiego finału przeszukuje zawartość górnej szuflady, znajduje wodę kolońską i pryska się nią nieco zbyt obficie.
– Dasz radę, Michael. Dasz radę. – Bierze kilka głębokich wdechów, podchodzi do drzwi i w końcu je otwiera.
– Cześć, skarbie – wita się.
Skarbie.
– Hej, przystojniaku. – Brunetka, wyglądająca na znacznie starszą ode mnie, owija ręce wokół jego szyi. Piersi w rozmiarze D wylewają się z głębokiego dekoltu ciasnej, różowej kiecki, a jej makijaż wygląda na nieskazitelny. – Wiem, że mieliśmy świętować walentynki dopiero jutro, ale nie mogłam tyle wytrzymać.
Michael ściska ją w talii w taki sam sposób, jak robił to ze mną, całuje ją z języczkiem w taki sam sposób, jak mnie zaledwie kilka minut temu. Nawet szepcze słowo w słowo:
– Tak cholernie za tobą tęskniłem.
Co to ma znaczyć?
Przez chwilę zastanawiam się, czy wyglądałam na taką głupią i rozanieloną jak ta brunetka. Na taką zakochaną i naiwną.
Kiedy Michael przerywa pocałunek, wzdycha ciężko.
– Muszę powiedzieć ci coś ważnego, Kylie.
– Tak? – Dziewczyna zdejmuje buty. – O co chodzi?
Jestem zdradliwą świnią i spotykałem się z licealistką. Czekam, aż wypowie te słowa i wypuści mnie z szafy, żebyśmy mogli pozachwycać się jego kłamstwami.
– Wiem, że przez ostatnie miesiące na zmianę zrywaliśmy i schodziliśmy się – zaczyna, łapiąc ją w tali, żeby móc spojrzeć jej głęboko w oczy – ale chcę ci powiedzieć, że tym razem chcę być z tobą na dobre i bardzo się postarałem, żeby nasze walentynki były wyjątkowe… Mam truskawki, bitą śmietanę i butelkę dobrego szampana, który wybrałem specjalnie dla ciebie.
Nie no, serio. Co to ma w ogóle…
– O rany, naprawdę? – Dziewczyna wskazuje na czerwoną torebkę leżącą w nogach jego łóżka. Moją torebkę marki Coach. – Czy to dla mnie?
– Tak, to prezent. – Odkłada torebkę na podłogę. – Później się nią pobawisz. Teraz mnie pocałuj.
Muszę uszczypnąć się kilka razy, aby się upewnić, że wcale nie wyobraziłam sobie tej sceny. Że wszechświat nie postanowił zmienić mojego zwyczajnego dnia w film o pokręconej fabule.
Ból w mojej ręce jest rzeczywisty. Im uważniej przyglądam się zachowaniu Michaela – im częściej słyszę, jak do niej szepcze te same słowa, które mówił do mnie – tym wyraźniejsze stają się ostatnie miesiące naszego związku. Dzwonił do mnie tylko w nocy, w ciągu dnia nie chciał zabierać mnie na randki, bo twierdził, że pragnie zachować mnie tylko dla siebie. Wolał zjawiać się na moich treningach na lodowisku, niż zapraszać mnie do siebie.
I chociaż pojawiał się na moich zawodach, w trakcie ceremonii nigdy nie robił sobie ze mną zdjęć. Czekał, aż dołączę do niego na parkingu, i zawsze zostawiał samochód w ostatnim rzędzie.
Ty idiotko.
Kończę odtwarzać w głowie wszystkie wspomnienia, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że on nigdy nie traktował mnie poważnie, a brunetka zaczyna jęczeć, gdy on składa mokre pocałunki na jej dekolcie.
– O Boże, Michael – woła.
Walić to.
Kopnięciem otwieram drzwi szafy.
– Serio, Michael? Zamierzałeś pozwolić, żebym gniła tutaj całą noc?
Zdrajca ogląda się przez ramię i reaguje zdziwionym okrzykiem.
– Eee… a ty to kto? – Brunetka zasłania piersi poduszką. – I dlaczego przyglądasz nam się z szafy?
– O wow – dodaje Michael głosem zupełnie pozbawionym wyrazu. – Ale przypał. To dziewczyna mojego współlokatora. Cóż, była dziewczyna. Chyba chciała zrobić mu niespodziankę czy coś.
Spoglądam na niego z opadniętą koparą.
– To ty, prawda? – Posyła mi błagalne spojrzenie.
– To już przesada. – Biorę swoją torebkę. – A to jest mój Coach, tak przy okazji. – W drodze do wyjścia rzucam brunetce spojrzenie. – Spotykam się z nim od stycznia, a dzisiaj niemal oddałam mu dziewictwo. Ciebie też zdradzał.
Nie czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Zatrzaskuję drzwi i pędem pokonuję schody.
Gdy wybiegam na zewnątrz, wilgotny wiatr Seattle uderza mnie w twarz. To mi przypomina, że zostawiłam płaszcz w pokoju Michaela.
Nie mam ochoty tam wracać, więc otaczam się ciasno ramionami i ruszam w stronę głównego wejścia do budynku.
Po dotarciu do holu wyciągam telefon i otwieram aplikację Ubera. Najbliższy kierowca znajduje się godzinę drogi stąd i konieczna jest opłata za duży dystans.
Z jękiem zamykam aplikację i scrolluję kontakty. Zatrzymuję się na tacie i mamie. Gdyby wciąż żyli, z radością słuchałabym ich kazania pt. „Jesteśmy tobą rozczarowani” i zapewnień o czekającej mnie karze przez całą drogę do domu. Co więcej, sama zaproponowałabym, żeby uziemili mnie do końca roku.
Odpycham od siebie te myśli i dalej przeglądam listę kontaktów – omijam nazwiska moich trenerów, konkurentek i sąsiadów. Dobrze znam tych wszystkich ludzi, ale nie na tyle, by prosić ich o przysługę w środku nocy.
Gdy docieram na sam koniec listy, zauważam ostatni kontakt: UCH. ZAROZUMIAŁY GNOJEK, czyli Hayden Hunter, najlepszy przyjaciel mojego brata.
Na sam widok jego nazwiska przewracam oczami.
Jeśli istniałaby nagroda w kategorii „Facet, który uważa się za dar dla kobiet od Boga”, Hayden zdobywałby statuetkę co roku. Co więcej, każda babka, która zawiesiła na nim spojrzenie, z radością oddałaby na niego swój głos i zapewniła go, że ma wszelkie prawo tak się czuć.
Dzięki zachwycającym niebieskim oczom, cudownym ciemnobrązowym włosom i wyraźnie zarysowanej szczęce, która idealnie nadawałaby się na okładkę magazynu, jest bez wątpienia jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich kiedykolwiek widziałam. Nie ściemniam. Kiedy jednak otwiera te kształtne usta, żeby się odezwać, jego atrakcyjność szlag trafia.
Jest skończoną męską dziwką, ma zły wpływ na mojego brata i zawsze będę żałować dnia, gdy zjawił się w naszym życiu. Dnia, gdy stał się dla Travisa najbliższą osobą, a ja poczułam się jak piąte koło u wozu.
W tej chwili powinien mieć przynajmniej dziesięć chorób wenerycznych. Nie, dwadzieścia.
Klikam na jego kontakt i odczytuję ostatnie wiadomości, które pozostawiłam bez odpowiedzi.
UCH. ZAROZUMIAŁY GNOJEK: Podrzuciłem wcześniej paczkę do twojego domu. To od Travisa. Może w końcu wysłał ci to, czego ci potrzeba – odrobinę wdzięczności. Przy okazji, nie musisz mi dziękować za moją bezinteresowną pomoc.
UCH. ZAROZUMIAŁY GNOJEK: Twój brat prosi, żebyś zadzwoniła do niego po wieczornym treningu. Twierdzi, że powinnaś iść do łóżka przed dwudziestą trzecią, bo z samego rana masz spotkanie z dziennikarzami z „Time” i „Skate World”.
UCH. ZAROZUMIAŁY GNOJEK: Widzę, że odczytujesz moje wiadomości, Penelope. Czy możesz chociaż odpowiedzieć?
Nigdy wcześniej nie odpowiedziałam na żadną z jego wiadomości i nie zamierzam teraz zaczynać.
Ponownie otwieram aplikację Ubera i postanawiam zaczekać tyle, ile trzeba.
Wolałabym zamarznąć na śmierć, niż użerać się z Haydenem…ZERWANIE NR 1,5
TO, KTÓRE ZEPSUŁO WALENTYNKI
Hayden
Wtedy
TRAVIS: Hej. Domyślam się, że jesteś teraz w miejscu, gdzie ktoś ci obciąga, ale czy możesz zdać mi raport na temat Penelope? Minęło PIĘĆ dni.
TRAVIS: Dostarczyłeś czek jej trenerowi? Te trzy patyki jeszcze nie zniknęły z mojego konta.
TRAVIS: Co jest? Odpisz, Hayden. Ja tylko chcę sprawdzić, co z moją siostrą. Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby zapewnić jej opiekę.
Jeśli tak bardzo ci na niej zależy, to wróć do domu…
Zaciskam szczęki, odczytując ostatnie słowa od Travisa.
Minęło zaledwie pół roku, odkąd postanowił zamienić zimne ulewy Seattle na upał Las Vegas, ale z każdą jego roszczeniową wiadomością mam wrażenie, że to raczej dekada. Dzień po łączonym pogrzebie jego rodziców zostawił na moim stoliku artykuł o tytule „UFC zamierza rozszerzyć zakres dyscyplin sportowych”, a także listę zatytułowaną: „Rzeczy, z którymi musisz pomóc Penelope (Crown) pod moją nieobecność”.
Bez jakichkolwiek emocji oznajmił:
– Teraz skupiam całą swoją energię na Penelope. Spróbuję swoich sił w walkach MMA i będę wysyłać do domu tyle pieniędzy, ile tylko się da. A ty wciąż będziesz mógł pracować nad swoją aplikacją randkową i pomagać jej z dystansu, prawda?
Nie poczekał na odpowiedź.
Wziął swoją torbę sportową, pojechał do domu przekazać wieści siostrze i od tamtego czasu go nie widziałem.
Pod jego nieobecność dałem się wkręcić w pełen niezdrowych rywalizacji świat łyżwiarstwa figurowego i stwierdziłem, że wolałbym nie wiedzieć, iż taki sport istnieje. Wolałbym wrócić do tego okresu, gdy nie musiałem wstawać skoro świt, aby zawozić Penelope na niekończące się treningi i ją stamtąd przywozić, gdy nie rozumiałem takich wyrażeń jak „triple toe loop” i „double axel”, kiedy zawody łyżwiarstwa oglądałem jedynie w telewizji podczas olimpiady.
Mam już tego po dziurki w nosie.
Staczam się z łóżka ostrożnie, żeby nie obudzić leżącej obok mnie kobiety. Nasza wspólna noc, a także jej imię już dawno wyleciały mi z głowy, ale nie jestem facetem, który dałby jej to do zrozumienia.
Biorę do ręki pisak, zdejmuję zatyczkę i na serwetce po burgerze bazgrolę: „Dzięki za miło spędzony czas, dobrze się bawiłem”, a potem zostawiam ją na szafce nocnej i obchodzę materac, żeby zebrać swoje ubrania.
Po założeniu koszulki szybko odnajduję kluczyki i wkładam buty. Rozglądam się jeszcze raz, by się upewnić, że niczego nie zostawiłem, po czym wychodzę na zewnątrz i wsiadam do samochodu.
Przemierzam miasto z zawrotną prędkością i zatrzymuję się na podjeździe przed domem Travisa, aby „się upewnić, że Penelope nic się nie stało”.
Lampy na werandzie płoną jasno, ale w pokoju dziewczyny nie dostrzegam mrugania telewizora jak zazwyczaj.
Zaniepokojony wyciągam telefon i wystukuję wiadomość do niej.
JA: Hej. Czy możesz zapalić światła na górze albo włączyć telewizor, abym dostał znak, że żyjesz? Twój brat chce się upewnić, że masz się dobrze.
Wiadomość zostaje oznaczona jako odczytana, ale nie dostaję odpowiedzi.
Typowe.
JA: Hej, Travis. Pen jest bezpieczna w domu. Właśnie sprawdziłem. Mówi, że zadzwoni do ciebie jutro.
TRAVIS: Dzięki, stary. Doceniam to.
TRAVIS: A co u ciebie? Jak ci idzie z tą aplikacją randkową?
Wiem, że tak naprawdę ma gdzieś moją pracę, więc daruję sobie odpowiedzi na jego pytania.
Wyciszam naszą konwersację i wyjeżdżam z osiedla, żeby wrócić do domu, bo czeka mnie zarwana noc. Pogłaśniam muzykę i w tym momencie na desce rozdzielczej pojawia się informacja o połączeniu od Penelope.
Odrzucam ją.
Dzwoni znowu.
A ja znowu ignoruję próbę nawiązania kontaktu.
Kiedy wyjeżdżam na autostradę, dzwoni do mnie po raz trzeci.
– Czego, Penelope? – odpowiadam. – Już powiedziałem twojemu bratu, że jesteś w domu. Nie ma za co.
– Nie… Nie jestem w domu. – Słyszę, jak dzwonią jej zęby.
Wiem, że powinienem zapytać o jej miejsce pobytu, ale jadę dalej, pozwalając, by cisza wybrzmiała między nami.
– Jesteś tam, Hayden? – pyta.
– Czekam, aż raczysz mi wyjaśnić, dlaczego dzwonisz do mnie o trzeciej nad ranem.
– Potrzebuję podwózki do domu. Możesz po mnie przyjechać?
– Że co proszę? – Zjeżdżam na pas awaryjny. – Zostałaś na lodowisku, żeby poćwiczyć?
– Pijana para ukradła mi ubera, a najbliższy jest dwie godziny stąd. – Unika odpowiedzi na moje pytanie. – Oddam ci pieniądze za paliwo, bo jestem dość daleko od domu. Proszę.
– Gdzie cię wywiało, do cholery?
– Jestem w akademiku Avis w Central University.
Co? Chyba się przesłyszałem.
– To męski akademik.
– Jestem tego świadoma.
– Więc co tam robisz w środku nocy?
– Uczyłam się. Z chłopakiem.
– Jasne.
Zawracam. Chcę jej powiedzieć, żeby się nie rozłączała do mojego przyjazdu, ale przecież nie jestem jej niczego winien. Nigdy w życiu za nic mi nie podziękowała.
– Przyjedziesz po mnie? – pyta.
– Niestety, tak. Będę za pół godziny.
Rozłączam się i jadę z prędkością dwudziestu pięciu kilometrów na godzinę mniej, niż jest to dozwolone.
Niech sobie czeka.
Kiedy podjeżdżam pod akademik Avis, zauważam Penelope, która kłóci się z ochroniarzem przez okno w holu. Policzki ma czerwone jak burak i kręci głową na boki, jakby odmawiała wyjścia.
Ma na sobie srebrne szpilki i cienką czerwoną sukienkę, która nie pozostawia wiele wyobraźni, co nasuwa wniosek, że zjawiła się tutaj w celu bez wątpienia innym niż „nauka”.
Kilkukrotnie naciskam klakson, przerywając jej utarczkę z ochroniarzem.
Przed wyjściem wyjmuje mu coś z kieszeni, a mężczyzna pokazuje jej środkowy palec.
Gdzie ona ma płaszcz?
Z rozmachem otwiera drzwi od strony pasażera, a ja podkręcam ogrzewanie.
Gdy zapina pas, zauważam łzy spływające strumieniami po jej policzkach.
– „Nauka” powinna być przyjemnością, a nie doprowadzać cię do płaczu. – Wyjeżdżam na ulicę. – Twój chłopak był aż tak kiepski w łóżku?
– Wiesz co? – Otwiera oczy. – Czy możesz wysadzić mnie przy autostradzie? Chyba poczekam na kolejnego ubera.
– Za późno. – Blokuję wszystkie drzwi. – Nie żeby mnie to obchodziło, ale proszę, powiedz, że chociaż użyłaś kondoma.
– Niczego nie użyłam, okej? – Posyła mi mordercze spojrzenie. – Bo do niczego nie doszło.
– Twoja sukienka mówi coś innego.
– Moja sukienka jest kostiumem, który wcześniej miałam na lodowisku, ale proszę bardzo, możesz nawet zrobić mi zdjęcie. Na pewno korci cię, żeby wysłać je Travisowi i mu naskarżyć.
– O niczym twojemu bratu nie powiem. – Zerkam w jej stronę. – Twoje życie erotyczne to nie jego sprawa. Moja też nie.
– To chyba najmądrzejsza rzecz, jaką kiedykolwiek mi powiedziałeś.
– Nie, najmądrzejsza była propozycja kupienia ci gumek. Chcesz, żebym się zatrzymał i ci je załatwił?
– Czy ty jesteś jakiś przygłupi? Przecież mówiłam, że do niczego nie doszło. A to dlatego, że mój tak zwany chłopak zrujnował walentynki, bo odwiedziła go jego prawdziwa dziewczyna z uczelni – wyjaśnia pospiesznie. – Zdradzał mnie przez cały ten czas, a ja nie mogę uwierzyć, że byłam taka naiwna i uwierzyłam, że student będzie wierny licealistce. Że w ogóle będzie godny mojego pierwszego razu.
Tak, zdecydowanie powinnaś to wiedzieć.
– Chcesz, żebym udzielił twojemu chłopakowi rady na przyszłość? – proponuję.
– Ha! Jednak spasuję. – Potrząsa głową. – Wątpię, by potrzebował twojej rady w jakiejkolwiek kwestii. Ale jeśli kiedyś będę chciała wiedzieć, jak być dupkiem lub męską dziwką, to do ciebie zadzwonię.
– Zostaw wiadomość głosową. – Włączam muzykę, ucinając dalszą rozmowę.
Tym razem jadę dwadzieścia pięć kilometrów powyżej limitu i nie zatrzymuję się na czerwonym świetle.
Im szybciej ją odwiozę, tym lepiej.
Kiedy dwadzieścia minut później po raz drugi parkuję pod jej domem, rozważam, czy powinienem wysiąść i otworzyć jej drzwi. Ale potem zerkam w jej stronę i widzę, że znowu zmienia nazwę, pod jaką widnieje mój numer w jej telefonie. Już nie jestem pod kontaktem „Uch. Zarozumiały gnojek”. Teraz jestem „Odpychającym dupkiem (więcej do niego nie dzwoń)”.
W każdym razie to znaczna poprawa, bo miałem już ksywki „Kutafon Hayden (nienawidzę go)”, a w zeszłym tygodniu „Na pewno ma syfilis”, ale poprawa nie była tak znacząca, bym silił się na dżentelmeńskie zachowanie.
– W porządku – oznajmiam. – No to wypad z mojego auta. Przyjadę po ciebie w sobotę, żeby zabrać cię na trening, chyba że do tego czasu znajdziesz sobie nowego kumpla do wspólnej nauki. Polecam najpierw się upewnić, że nie ma dziewczyny.
– To był cios poniżej pasa – odpowiada. – Nawet jak na ciebie.
– Stać mnie na o wiele gorsze komentarze, uwierz mi. – Wskazuję na drzwi. – Przez ostatnie pół roku tylko jedno z nas próbowało zachować względną uprzejmość i… spoiler: to nie byłaś ty. Podwójny spoiler: po dzisiejszej nocy to nie będę również ja.
– Nie ma powodu do uprzejmości, skoro to głównie przez ciebie Travis postanowił zostawić mnie tu samą – wypomina. – Nigdy nie rozumiałam, dlaczego w ogóle posłuchał jakiejkolwiek rady od osoby, której osobiste motto brzmi: kumple ważniejsi niż dupy!
– Nigdy nie użyłem takich słów. – Nachylam się i otwieram drzwi, skoro jej się nigdzie nie spieszy. – Kilka razy mogłem rzucić tekstem w stylu: „Daj mi wejść do swojej dupy”, ale to nie twój problem. I powtórzę się, to jest ten moment, w którym powinnaś wynieść się z mojego samochodu.
– Z miłą chęcią. – Wychodzi. – Muszę szybko wziąć prysznic, w razie gdybym podczas drogi złapała od ciebie jakąś chorobę weneryczną.
– Wiesz co? – Mam już tego dosyć. – Właśnie dlatego twój chłopak cię zdradził. Zmęczył się twoim pierdoleniem w sypialni, bo pewnie wypytywałaś go o choroby za każdym razem, gdy chociaż odetchnął w twoją stronę. Idę o zakład, że chciał się spotykać z kimś, kto wie, do której dziury ma wejść jego fiut, z dziewczyną, która nie wygląda jak dwunastoletni chłopiec.
Szczęka opada jej do ziemi.
– Daj znać, czy przy następnej wizycie w Walmarcie mam ci kupić podręcznik do podstaw seksu. Jeśli chcesz, nawet podkreślę najważniejsze części ciała.
– Wal się, Hayden. – Zatrzaskuje drzwi z całej siły.
Opuszczam okno, bo dopada mnie nagła potrzeba, by mieć ostatnie słowo.
– Nie musisz mi dziękować za podwózkę, Penelope.
– Wręcz przeciwnie, dziękuję. – Posyła mi piorunujące spojrzenie. – Nigdy więcej nie poproszę cię o kolejną.
– Dla mnie spoko. Ja nigdy więcej nie odbiorę od ciebie telefonu.
– A przy okazji postaraj się posprzątać w samochodzie. Capi tu niezaspokojoną cipą.
– A ty skąd wiesz? Nawet nie wiesz, gdzie masz swoją. – Nieznacznie podnoszę szybę, gotowy odjechać i zostawić ją w oparach spalin, ale ona znowu otwiera usta.
– Mam nadzieję, że twoja aplikacja randkowa będzie niewypałem i stracisz wszystkie pieniądze, które w nią zainwestowałeś. – Patrzy mi prosto w oczy. – Nawet nie wiem, dlaczego ktoś taki jak ty podjął się stworzenia apki, skoro związek w twoim wyobrażeniu to pieprzenie się z każdą napotkaną kobietą. Ale może dlatego od dwóch lat nigdzie nie zaszedłeś. Może jednak trzeba było zostać na tych studiach. Nie każdy może być jak Mark Zuckerberg. A już na pewno nie ty.
Mierzymy się wzrokiem przez kilka sekund.
Postanawiam dłużej nie kontynuować tej sprzeczki i wycofuję się z podjazdu. Zadzwonię do Travisa z samego rana i oznajmię mu, że nasz układ dobiegł końca.
Ta „pomoc” już dawno wykroczyła poza obowiązki najlepszego przyjaciela, a ja mam tego wszystkiego po dziurki w nosie.
Nie zamierzam więcej użerać się z Penelope.
Godzinę później przechadzam się po alejce ze słodyczami w całodobowym sklepie, uzbrojony w napoje energetyczne i skittlesy, które mają mi pomóc przetrwać cały weekend w pracy nad moją aplikacją randkową. W przeciwieństwie do opinii Penelope przez ostatnie dwa lata poczyniłem postępy. Po prostu idzie mi wolno.
Inwestorzy są nią zainteresowani, ale wszyscy powtarzają mi to samo: „nie ma w tym serca”, „wróć, gdy odkryjesz, czego brakuje” albo „coś by się tu przydało, ale ja nie jestem do końca pewien co”.
W drodze do kasy biorę pudełko pączków, a kiedy wyciągam portfel, mój telefon wibruje, oznajmiając nadejście nowej wiadomości.
Penelope.
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: Wiesz, tak dla jasności, wcale nie żałuję tego, co powiedziałam ci wcześniej.
JA: Ja też nie żałuję tego, co ci powiedziałem.
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: I dobrze… Czy mogę do ciebie na chwilę zadzwonić?
JA: Po co?
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: Po tę poradę w sprawie zerwania, którą wcześniej mi proponowałeś. Chcę ją usłyszeć.
JA: Już nie mam ochoty ci jej udzielić. Zadzwoń do brata i jego o to zapytaj. Na pewno chciałby wiedzieć, że w ogóle miałaś chłopaka.
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: *emotikon ze środkowym palcem*, *emotikon rzygający*, *gif possij mi*. Sorry, że w ogóle próbowałam cię o coś prosić. Poczekam, aż któraś z moich przyjaciółek się obudzi.
JA: Jeśli masz „przyjaciółki”, to czemu żadnej z nich nie poprosiłaś, żeby cię dzisiaj odebrała?
Nie odpowiada i chociaż jestem gotowy uciąć naszą komunikację na zawsze, nie mogę przestać myśleć o tym, że nie zadzwoniła do kogoś innego. Że przez kilka ostatnich miesięcy nigdy nie poprosiła mnie, żebym zawiózł ją do czyjegoś domu, do kina lub do jakiegokolwiek innego miejsca niezwiązanego z łyżwami.
Przez dwunastogodzinne treningi i zajęcia z indywidualnym tokiem nauczania chodzi do szkoły tylko kilka razy w tygodniu, żeby napisać testy i oddać prace domowe.
Coś mi umyka.
Kiedy docieram do samochodu, otwieram schowek i grzebię w papierach, żeby znaleźć listę od Travisa, mającą tytuł: „Rzeczy, z którymi musisz pomóc Penelope (Crown) pod moją nieobecność”.
Z tyłu widnieje punkt trzynasty, który wcześniej przeoczyłem. Teraz wyróżnia się bardziej niż kiedykolwiek:
13. Pomóż jej znaleźć przyjaciół.
Przed wypadkiem nasza matka była jej najlepszą przyjaciółką, trenerką i wszystkim, więc… wiem, że będzie ciężko, ale czy mógłbyś przedstawić ją KOBIETOM ze swojego zespołu od aplikacji?
Ona nie ma ani jednej przyjaciółki.
Wbrew sobie postanawiam jej odpisać.
JA: Dam ci 2 minuty. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz miała chwilę.
Mój telefon od razu wibruje.
– Moja porada jest prosta – odpowiadam, natychmiast przechodząc do rzeczy. – Jeśli facetowi by na tobie zależało, szczególnie studentowi, nie zaprosiłby cię na walentynki do swojego pokoju. Ani na żadną inną wyjątkową okazję. Postarałby się bardziej.
– Chcesz powiedzieć, że chciałby wpaść do mnie?
– Nie, wolałby… – Zawieszam głos i następne słowa dobieram ostrożnie. – Jesteś dziewicą, prawda?
– Hm… w teorii. Kilku moich byłych chłopaków robiło mi dobrze tam na dole, a poza tym sama…
– Nie chcę o tym więcej słuchać – wchodzę jej w słowo. – Nigdy. Jesteś dziewicą i na tym poprzestańmy. W porządku?
– Okej.
– W każdym razie, gdyby ten konkretny facet naprawdę cię pragnął, zadbałby o to, żeby twój pierwszy raz był bardziej wyjątkowy. Czy najpierw zabrał cię do dobrej restauracji?
– Pojechaliśmy do Burger Kinga.
– Może zarezerwował stolik na śniadanie jutro rano?
– Powiedział, że zabierze mnie do Starbucksa. – Jej głos cichnie. – Ale miał szampana i truskawki na dziś wieczór.
– Pewnie kupił je w jednym z domów studenckich w walentynkowej promocji – stwierdzam. – Sprzedają to tanio, bo jeden z założycieli jest właścicielem destylarni w mieście. A przynajmniej tak to wyglądało, jak ja tam studiowałem.
– Och.
– Tak. Och. – Uruchamiam silnik. – Po prostu następnemu facetowi nie wierz we wszystko, dobra? W twoim życiu wiele się dzieje i nie możesz ufać żadnemu chłopakowi stąd.
– Mówisz o takich jak ty?
– Tak, właśnie o takich – przyznaję. – Posłuchaj kogoś, kto opanował tę grę i nie ma zamiaru z niej zrezygnować.
– Wow. – Z jej ust wyrywa się cichy śmiech. – Wielkie dzięki, Hayden.
– Nie ma za co. To na razie. – Rozłączam się i już mam zamiar wyłączyć telefon, ale ona znowu do mnie dzwoni.
– Posłuchaj – zaczynam. – Nie mam dla ciebie więcej rad.
– Dzwonię, bo ja mam radę dla ciebie – oznajmia. – Potrzebujesz lepszej nazwy i strony głównej do swojej aplikacji randkowej. Między innymi to ci umyka.
– Co?
– Mówię o twojej aplikacji – wyjaśnia głośniej. – Musisz wymyślić dla niej inną nazwę i stworzyć bardziej elegancką stronę startową. A przynajmniej tak słyszałam od mojej fizjoterapeutki, która z niej korzysta.
Cisza.
– Jesteś tam? – upewnia się.
– Tak. – Odchrząkuję. – Uważasz, że „Płonę dla ciebie” nie pasuje?
– Nie, chyba że chcesz reklamować „napalanie się” na seks. – W jej głosie wyczuwam lekki uśmiech. – Ale ty masz w tym sporo doświadczenia, prawda?
– Jutro blokuję twój numer.
– A skoro już mowa o innych rzeczach, które nie pasują – kontynuuje. – Ta funkcja „oceń swoich najlepszych kandydatów” jest do bani. Och, tak samo jak ta „mała czarna książeczka”, w której ludzie mogą chwalić się swoimi podbojami. To ohydna opcja i na jej widok dosłownie mnie mdli.
– Twoja terapeutka sporo wie na temat mojej aplikacji.
– Życzę ci w życiu jak najgorzej.
– Rozumiem. – Uśmiecham się. – Za kilka minut będę w twojej części miasta. Masz coś przeciwko, jeśli do ciebie wpadnę, żeby poznać lepiej opinię twojej „fizjoterapeutki”?
– Tak się składa, że mam – stwierdza. – Ale jeśli zależy ci na mojej pomocy, w zamian za poradę powinieneś przywieźć mi bajgla i kawę. Musisz również wiedzieć, że zawsze będę tobą gardzić i moja oferta jest jednorazowa.
– Wierz mi, już o tym wiem – prycham. – To ostatni raz, gdy poświęcam tyle wolnego czasu na rozmowę z tobą.
– To przywieziesz mi tego bajgla czy nie?
– Zastanowię się nad tym.
Kończę połączenie i chwilę się waham, a potem wystukuję wiadomość.
JA: Chcesz bajgla z cynamonem, czosnkiem czy z serkiem?
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: Z serkiem i cynamonem.
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: Przy okazji… Skoro to ostatni raz, gdy będziemy ze sobą rozmawiać *emotikon zamyślony*… czy kiedy skończę ci pomagać, mogę uzyskać poradę w innej kwestii związanej z zerwaniem?
Ignoruję jej esemesa.
Nie potrzebuję w życiu więcej Penelope. Gdy tylko udzieli mi wskazówek w kwestii mojej aplikacji, będę obstawał przy tym, byśmy wrócili do ignorowania siebie nawzajem.
Potem zamierzam zadzwonić do Travisa i zakończyć ten układ.
Sprawdzam najbliższy sklep z bajglami, a ona wysyła mi kolejną wiadomość.
WKURZAJĄCA SIOSTRZYCZKA TRAVISA: Ten facet, z którym dzisiaj byłam, właśnie napisał i mnie przeprosił. Powiedział, że chce się spotkać i mi to wynagrodzić. Oczywiście się nie zgodzę, ale czy mogłabym się z nim wciąż przyjaźnić? Chociażby po to, żeby dalej przychodził na moje zawody?
Wyjeżdżam na ulicę i dzwonię do niej.
– Tak? – odpowiada.
– Wykluczone. Nigdy więcej się z nim nie kontaktuj – mówię. – Ale przeczytaj mi, co dokładnie ci napisał.
– Teraz?
– Tak, teraz.
Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem i nigdy bym w to nie uwierzył, ale w tym momencie po raz pierwszy na bieżąco udzielałem jej rady na temat zerwania. Była to pierwsza noc naszej bliskości. I chociaż bardzo chciałem się temu oprzeć, ta relacja z Penelope miała się w końcu stać najlepszą przyjaźnią w moim życiu…
Ha.
Dobre sobie.
Kiedy przyjeżdżam do jej domu, udzielam jej porady, przyjmuję jej uwagi na temat aplikacji, a potem z łatwością wracam do naszej stałej rutyny: w trakcie drogi na treningi oboje milczymy, a ona odczytuje moje wiadomości, ale na nie nie odpowiada.
Kiedy od czasu do czasu się odzywam, robię to po to, żeby pogratulować jej kolejnej wygranej, bo niezmiennie od każdego sędziego dostaje najwyższe noty.
Jedyna różnica jest taka, że między nami nie ma już pełnego nienawiści napięcia. No, poza tym, że teraz w jej telefonie jestem zapisany jako „Tylko Hayden”.