- W empik go
Sabat - ebook
Sabat - ebook
Sabat odbył się w Kaliforni w 2017 r. Policja nie interweniowała, nikt z sąsiadów nie skarżył się, było bardzo spokojnie, nie odnotowano wizyt demonów. O sabacie opowiada świeżo wyświęcona kapłanka Weedow. W programie znalazły się między innymi: wykłady teoretyczne, zajęcia praktyczne, rytuały, Uczta Boskiego Obżarstwa, rozgrywki w śmiercionośną grę Witchumanji, warsztaty dyskretnej uprawy roślin i przeróżne hece, jak to wśród czarownic.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8155-992-8 |
Rozmiar pliku: | 3,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka została napisana w celach rozrywkowych i w żadnym wypadku nie stanowi porady medycznej, psychologicznej ani magicznej. W przypadku jakichkolwiek okoliczności czytelnik przed podjęciem decyzji powinien skonsultować się z lekarzem, psychologiem albo certyfikowaną wróżką bądź czarownicą.
Autor ani wydawca w żadnym wypadku nie namawiają ani nie polecają stosowania opisanych w książce zaklęć mogących prowadzić wprost do stanu permanentnego zadowolenia z siebie i życia, no chyba że coś się nie uda i efekt będzie trochę inny.
Osoby śmiertelnie poważne uprasza się o przekazanie książki komuś niepoważnemu.
Przedmowa
Oto jak powstała ta książka i dlaczego warto ją przeczytać. Kiedyś Tom zaprosił nas na uroczystość odkorkowania butelki starego wina, Mouniera Cognaca z 1904 roku, wartego kupę forsy. Ale był jeden warunek. Mieliśmy się pobawić w jakąś strasznie wyuzdaną grę, przynajmniej tak nam powiedział. Mówił różne rzeczy, że na przykład w tej grze przemienimy się w kogoś innego, w jakieś potwory albo w bogów, ale raczej w miazgę. Tak się wyraził, że zostanie z nas miazga. To miała być jakaś magia z najczarniejszej czeluści. I dlatego trzeba wpierw wypić to stare wino, mówił Tom, bo ma moc i dzięki niemu nastąpi transsubstancjacja. Przypadkiem ukruszył mi się wtedy ząb, ale z powodu śliwek, a nie dlatego, że miałem trudność z wymówieniem słowa transsubstancjacja. Nigdy w życiu! Ja takie słowa codziennie wymawiam przed snem jako zaklęcia ochronne. A oni się śmiali. Ale wymiękli przed tą grą, a ja nie. To miało być coś w rodzaju Jumanji, tak mówił Tom. Ale on zawsze ściemnia. A oni spanikowali. Nie ma co się dziwić, po ostatnich wypadkach w krypcie… Johanna się przeziębiła, tak wiało z czeluści. Ale mniejsza o to. Kolesie nie chcieli pić, jak przyszło co do czego. Jeden że nie pije wina, drugi że prowadzi, trzeci się niby ochlapał i hyc do łazienki, czwarty że cierpkie. Więc piliśmy sami i było nawet niezłe. Więc się później dołączyli. A potem Tom pokazał grę z otchłani. Chodziło o to, że mieliśmy pisać różne rzeczy na karteczkach i je sobie przyklejać na ciało. I to wszystko. No więc przykleiłem sobie kartkę z napisem smutny. Po krótkiej chwili, tyle co ejakulacja, zauważyłem, że faktycznie jestem smutny. Inni też to skumali. Ten co miał karteczkę skakać, naprawdę chciał skakać. To niesamowite! Potem miałem napis idealista i ku prawdziwemu zaskoczeniu nas wszystkich, myślałem w ten właśnie sposób. Nie wiem, skąd się to brało, ale słowa, takie idealistyczne, ach i och, wszystko cudowne i niebiańskie, same przychodziły mi do głowy. Jeden z kolesi nakleił sobie napis idiota, a drugi ekstremista i omal się nie pozabijali. Tom przykleił sobie karteczkę płoche dziewczę. Szkoda, że nie widzieliście, co wyczyniał. Ale to było nic wobec tego, co inni próbowali z nim wyczyniać! Najwyraźniej te etykietki działały nie tylko na właściciela, ale i na otoczenie. To było jak we śnie, kompletna paranoja. Mieliśmy cały karton tych karteczek i sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. To było wesoło, to smutno. Zmienialiśmy cechy, poglądy, płeć, wygląd, wykształcenie, wyznanie tylko przeklejając karteczki. W końcu Tom nakleił sobie etykietkę Bóg i zaczęliśmy go traktować jak Boga. Znosiliśmy ofiary. Osobiście intonowałem pieśni pochwalne ku jego szlachetnemu obliczu.
Ale to nie był koniec. Tom kazał nam przyklejać karteczki, ale ich nie zdejmować, więc byliśmy cali obklejeni papierem, tak że nie było w ogóle widać, kto jest pod spodem. Owszem, widziałem kogoś, ale tylko sam wierzch, a na tym wierzchu kartki z różnymi napisami, na przykład strażak, młody, konserwatysta, blondyn, ojciec, zdolny, psychopata i tak dalej, ale kto był w środku, nijak zgadnąć i nijak to wszystko odczytać. I już nie było tak wesoło, bo musieliśmy jednak wszystkie te teksty mozolnie czytać.
Ale to znowu nie był koniec. Tom kazał nam zdjąć hurtem wszystkie te karteczki. I nagle staliśmy się nadzy, bez żadnych określeń. Patrzyliśmy na siebie jak na jakichś cudaków. Nie mogliśmy z siebie czytać, więc byliśmy jakby tacy sami, w dziwnej jedności, bez napisów określających, kto jaki jest. I tak siedzieliśmy sobie, aż ktoś nakleił sobie karteczkę. Jakaś tam etykietka. I ten gość, co ją sobie nakleił, był już oddzielony od nas. A potem Tom nakleił sobie napis demon, wyjął długi zakrzywiony nóż i oznajmił, że koniec zabawy: że zdejmujemy swoje prawdziwe skóry. Rzecz działa się w krypcie, płonęły świece, więc efekt był murowany. Wszyscy spieprzyli stamtąd w mgnieniu oka.
Na koniec okazało się, że ktoś zwinął korek od wina. Nie wiem na co komu korek, ale Tom bardzo z tego powodu rozpaczał i mówił, że jak ktoś go znajdzie, to niech odda, bo inaczej nigdy nie wyjdziemy z tego stanu. Ale korek chyba się znalazł, bo wariactwo minęło, a gra się skończyła. Chociaż nie do końca, bo jak słyszę, że ktoś mówi, że co to nie on, to myślę sobie wtedy — gościu, popieprzyły ci się etykietki. Sam też nie jestem pewien co do moich. Czasem sobie myślę, że nie wiem, kim naprawdę jestem, bo co sobie pomyślę, to zawsze to jest jakaś nalepka. I niestety te nalepki mają cholernie dobry klej.
Spisałem to wszystko dzień później, a Tom mówi: jaki dobry wstęp do książki. Jakiej książki? — zapytałem, a on powiedział, że jak już jest wstęp, to on napisze do niego książkę. No i to jest ta książka, którą właśnie czytacie.
Frater Ygg, akolita w Kaplicy Misterium
Pieśń rytualna Krętej Ścieżki z bębnami
(można rapować)
Świece kadzidła płoną pochodnie
Ołtarz dary w miseczkach i ognie
Woda ofiarna błogosławienie
Bóstwa wezwane okadzenie
Święte sylaby święte kierunki
Potrawy gotowe gotowe trunki
Uczta ofiarna inwokacje
Rytmiczne śpiewy inkantacje
Kapłan kapłanka ich zaklęcia
Zasłony iluzji do przecięcia
Nóż zakrzywiony się unosi
Echo zwycięstwa się roznosi
Ogień Powietrze Woda i Ziemia
Pełnia księżyca czas uniesienia
Wszystko jest święte czyste i boskie
Bębny rytmiczne tańce beztroskie
Umysł ogarnia trans przeznaczenie
Ciała w ekstazie błogosławienie
Bóg już przybywa przybywa Bogini
Kochanek kochance miłość uczyni
Lewa i prawa strona się łączy
Góry i dołu nic nie rozłączy
Sacrum profanum są zjednoczone
Życie ze śmiercią błogosławione
Energia płynie moc przeistacza
Braci i Siostry do szczęścia przeznacza
Wszystko jest boskie i doskonałe
Życie było w częściach i już jest całe
Rytuał jak życie jesteśmy bóstwami
I zaczynamy władać Mocami
Bębny rytmiczne tańce beztroskie
Wszystko jest święte czyste i boskie
SABAT
Wspomina Weedow
Tego dnia z racji równonocy przypadł sabat, czyli święto solarne, i jednocześnie esbat, bo akurat księżyc był w pełni. Mieliśmy więc podwójną uroczystość, a nawet potrójną, ponieważ Rada Starszych Zakonu zwołała walny zjazd członków i sympatyków DMO. Później dowiedziałam się, że także planety były w jakiejś koniunkcji ustawione w szeregu, a na słońcu błyskały plamy i w ogóle Kosmos szalał w najlepsze.
Byłam właśnie świeżo po pierwszej inicjacji, to znaczy odebrano mi tytuł arcykapłanki i zostałam prostą kapłanką, bo w DMO tak to się odbywa, że najpierw jest się arcy, a potem z roku na rok tytuły się odbiera, aż do całkowitego ogołocenia. Zostałam więc wtajemniczona w pewne tajne aktywności zakonu i mogłam brać udział w posiedzeniach Rady Młodszych. Na moje pytanie o Radę Starszych otrzymałam odpowiedź, że tutaj wszyscy są młodzi.
Kiedy dotarłam z moimi dzieciakami do świątyni, był tam już zgromadzony niezły tłumek sympatyków. Johanna witała gości, wręczając im program dwudniowej imprezy.
zaprasza na
unikalny Sabat-Esbat
Konferencja — warsztaty — spotkania — publiczne rytuały
Walny zjazd członków i sympatyków
Koniunkcja planet — przelot komety Harleya
Program obejmował między innymi:
— wykład inauguracyjny Toma Hexa,
— zwiedzanie kaplicy, krypty i drewutni,
— giełdę przedmiotów rytualnych, ziół, kamieni, metali i różnych akcesoriów magicznych,
— rozgrywki w śmiercionośną grę planszową Witchumanji,
— zawody w wychylaniu rogu jednorożca,
— konkurs na najładniejszego sigila,
— i rozmowy indywidualne kapłanów, Hexa, Ygga i Ma Sacry z chętnymi, którzy chcieliby się poradzić w kwestiach praktyki magicznej bądź we wszelkich innych sprawach życiowych.
Ciekawą propozycją wydawał się warsztat „Zamiana w kruki i przelot” prowadzony przez Toma Hexa. Bardzo się na niego napaliłam, to znaczy na warsztat, nie na Hexa, bo mam sentyment do kruków i pomyślałam, że fajnie byłoby dokonać takiej przemiany, wznieść się w powietrze i zaznać magicznej wolności.
Zainteresowała mnie też „Dyskretna uprawa roślin” fratrów Bombastusa i Uroborosa, na którą postanowiłam się udać choćby nie wiem co. Wieczorem zaś miała się odbyć „Uczta Boskiego Obżarstwa” polegająca na objadaniu się konsekrowanym pożywieniem ofiarowanym bogom i nam samym, a po niej zajęcia nocne z magii seksualnej i seksu bez magii.
Zapowiadało się rewelacyjnie!
Ulotka z programem zawierała też takie oto „Uwagi porządkowe”:
— Noclegi dla przyjezdnych możliwe na ziemi — w kaplicy, ogrodzie i drewutni. W krypcie spać nie można, chyba że ktoś ma ubezpieczenie na życie, wpłaci kaucję 250$ przewidywanych kosztów związanych z wizytą policji, ratowników i koronera, a także wskaże numery telefoniczne osób, które zostaną powiadomione o zgonie. Należy ustalić szczegóły pośmiertnego odprowadzenia duszy.
— Pod żadnym pozorem nie wolno otwierać trumny w krypcie. Grozi to czymś gorszym niż śmierć. Nie wolno wyjmować wbitych kołków, zrywać pieczęci na pamiątkę ani odpowiadać na propozycje sączące się z ciemnych kątów.
— Osoby naruszające porządek i spokój niecnymi wybrykami będą niezwłocznie usuwane poza teren albo, co skuteczniejsze, umieszczone w krypcie obok trumny. Ponadto zostaną od nich pobrane substancje biologiczne w wiadomym celu rytualnym.
Weszliśmy do środka. Trwały jeszcze porządki i przygotowania. W ogóle kręciło się tam mnóstwo ludzi, których nie znałam, ale RIP zaczął mi ich przedstawiać.
W punkcie rejestracji, gdzie rozdawano program i pobierano składkę na żywność rytualną, uczestników cały czas przybywało. Akurat przyszli jacyś nowi ludzie i byłam świadkiem następującej rozmowy naszego drogiego Tommyknockera, który stał na bramce, z niejakim OverLordem.
OverLord: Gościu, a ty ile masz inicjacji?
Tommyknocker: Hm… Jak by ci tutaj odpowiedzieć, żebyś się nie obraził…
OverLord: Sądząc po twoim wyglądzie, najwyżej dwie.
Tommyknocker: Tylko spokój, tylko spokój… Więc twierdzisz, że jesteś arcykapłanem inicjowanym w kilku zakonach magicznych? I że dostąpiłeś oświecenia?
OverLord: Oczywiście, że jestem oświecony! Mam zresztą potwierdzenie uzyskania najwyższego stopnia w tradycji A.-. A.-., czyli tytułu Hipissimusa, co oznacza Najwyższego Hipisa, najbardziej wyzwoloną i wyluzowaną osobę! Nie podlegam już tym wszystkim ograniczającym zasadom, które obowiązują was, o biedni śmiertelnicy! Jestem Bogiem!
Tommyknocker: Człowieku! W historii powszechnej takich co twierdzili podobnie jak ty, było na pęczki, a potem się okazywało, że jedyne do czego doszli, to przerośnięte ego.
OverLord: Ja nie mam przerośniętego ego, ty marna istoto, bo jestem oświecony! JA jestem jednością ze wszystkim, jestem panem i władcą, niepokonanym OverLordem! Zapamiętaj to sobie! W każdej chwili mogę uczynić cuda, o jakich ci się nie śniło! Jestem wszystkim! Dlatego moim magicznym mottem jest mantra „JA, JA, tylko JA”.
Tommyknocker: Twierdzisz, że jesteś wszechmocny i możesz robić, co chcesz?
OverLord: Oczywiście. Skoro wszystko jest iluzją, to nic nie jest prawdą i wszystko jest dozwolone. Jako osoba wyzwolona jestem ponad wszelkim prawem, także karmicznym, wiccańskiej potrójnej odpłaty i tak dalej. Realizuję swoją Wolę. Ona jest jedynym prawem.
Tommyknocker: Z tego co słyszałem, Miłość jest najwyższym Prawem.
OverLord: Miłość? Owszem. Zgadzam się. Seks, zachcianki, chuć i swawole. To jest dopiero życie!
Tommyknocker: Przyznaj się: jeśli, jak twierdzisz, jesteś ponad normami, to pewnie wyczyniasz jakieś plugastwa?
OverLord: A cóż to jest tak zwane “zło”? Mityczna koncepcja. Kwestia wysoce umowna. Ja robię to, co jest moją Wolą.
Tommyknocker: No to posłuchaj uważnie. Moją wolą jest, żebyś się stąd jak szybciej teleportował. Jeśli to do ciebie nie dociera, mogę użyć mocniejszych słów, a nawet ci przyfasolić w twoją nędzną facjatę. Rozumiesz?
OverLord: Jeszcze pożałujesz, ty głupi świrze…
Tommyknocker: Masz jakiś problem?
OverLord: To ty masz problem! Lepiej nie fikaj!
Tommyknocker: Chyba cię wszyscy przytulimy. Szczególnie ten duży brat koło kwiatków lubi robić misia z zagubionymi magami. Zdarzało mu się nawet łamać kości.
OverLord: Co za cyrk! Straciłem tylko czas! Porażka. Nie było mi miło!
Tommyknocker: Pa, pa. Będziemy się za ciebie modlić do świętej Rity, patronki spraw beznadziejnych.
OverLord: Wal się, frajerze!
Tommyknocker: Nawzajem, złamasie!
OverLord: Głupie fiuty…
Najwyraźniej przyciągamy dziwaków — pomyślałam — jak kościoły i biblioteki. Wtedy zmaterializował się przede mną naprawdę dziwny gość wyglądający jakby strzelił w niego piorun. Bez ogródek zaczął nawijać coś niezrozumiałego, że niby świat, w jakim żyjemy, jest sztuczny, oszukany, a konkretnie zrobiony z włóczki. Wydawało mi się, że niedokładnie usłyszałam, ale facet naprawdę mówił właśnie to: wszystko zrobione jest z włóczki.
Ty też jesteś z włóczki? — zapytałam.
Gość odpowiedział, że jak wszystko, to wszystko. Ale część rzeczy składa się z plastiku, albo z papieru, na przykład niebo jak w filmie Truman Show. Jesteśmy zamknięci w sztucznym świecie, ktoś nas obserwuje i kręci film! A prawdziwy świat jest gdzieś daleko…
Ciekawe ilu jeszcze takich proroków spotkam? — pomyślałam.
WłóczkaMan skupił na mnie swój wzrok, wyciągnął rękę, szarpnął za mój rękaw i z okrzykiem triumfu pokazał jakąś nitkę.
Oto dowód! — oświadczył — Jesteś sztuczna!
Potem wyjaśnił, że ludzie są zrobieni z włóczki, bo zrobił ich na drutach osobiście sam Demiurg HoHoOHon. W rzeczywistości wszyscy są martwi! A jeśli się ruszają, to tylko dlatego, że porusza nimi wiatr!
Poczułam, że muszę uciekać. Gdzie są normalni ludzie? Na szczęście Tommyknocker był w pobliżu i zerkał nieustannie, czy aby nic mi nie grozi ze strony namolnego dziwaka.
Uf! Bramkarze są jednak potrzebni!
Czas mijał i szybko się okazało, że Tom Hex gdzieś zniknął, a wszyscy go szukają, bo ma wygłosić wykład inauguracyjny. Potem obiegła nas wieść, że Hex zamknął się w swoim pokoju na poddaszu i nie chce wyjść mimo nalegań Rady Starszych, czyli Młodszych. A jeszcze później pojawiła się plotka, że Hex ma doła i gra w jakąś grę. Ponoć powiedział zbolałym głosem przez dziurkę od klucza, że musi skończyć level i nie wyjdzie, dopóki tego nie zrobi, a i tak nie wiadomo, czy w ogóle wyjdzie, bo przecież gra w Witchumanji! Chociaż niektórzy twierdzili, że zaginął w grach eXistenZ albo transCendenZ (zobacz film Davida Cronenberga eXistenZ z 1999 roku).
Wszyscy byliśmy tym głęboko poruszeni, bo przecież wiadomo, że Witchumanji jest bardzo niebezpieczna i nie należy grać w nią w pojedynkę, bez asekuracji. Takie próby zawsze kończyły się poważnymi ranami, a nawet śmiercią. Brat Ygg przyniósł nawet apteczkę, w której oprócz tradycyjnych środków, takich jak korzeń mandragory, szałwia, kość piszczelowa, suszone żaby i kryształy, dołączono środki niekonwencjonalne: aspirynę, wodę utlenioną i krople żołądkowe. Według Ygga medycyna konwencjonalna to ta odwieczna, a niekonwencjonalna to współczesna farmakoterapia. Siostra Ostra dodała też bandaże, ale takie dziwnie pożółkłe, zmiętolone. Słyszałam potem w kuluarach awanturę o jakąś mumię z piwnicy, ale nie wiem dokładnie, o co chodziło.
Tymczasem pertraktacje z Hexem trwały. Plotek przybywało w tempie wykładniczym, a jedna z nich mówiła, że Hex każe sobie donosić duże ilości sushi, chipsów i czekolady. Niektórzy zastanawiali się, jak taki wybitny mag może się tak skandalicznie zachowywać, to jest wpadać w depresyjną ucieczkę od świata i głupkowato mitrężyć czas. Inni bracia bronili Hexa, twierdząc, że on zawsze wynosi z każdej sytuacji jakieś objawienie, ale mało kto ich słuchał, bo plotki wyssane z palca były ciekawsze.
Skandal wybuchał za skandalem: w pewnej chwili zatelefonowano z restauracji wegetariańskiej, którą prowadził Hex. Kucharz pytał, kiedy wreszcie szanowny szef raczy się pojawić i w ogóle, dlaczego nie było go od tygodnia. Wspominał też o problemach z dostawcami, klientami i kelnerką, która ponoć zaszła w ciążę w czasie pracy. Dodał, że trwają w związku z tym gorączkowe poszukiwania sprawcy. To dało nam wszystkim do myślenia i produkowania następnych plotek. Chłopacy puszczali do siebie oko, jakoby Hex to czy tamto, a dziewczyny robiły różne miny. Całą sprawę zaognił telefon od żony Hexa, czarownicy i kapłanki o dużej mocy, która zapowiedziała swój osobisty przyjazd. Wiadomość ta postawiła wszystkich na nogi. Hex błyskawicznie wyszedł z pokoiku na poddaszu i oznajmił, że właśnie skończył testować grę, która jest świetna i można w nią grać podczas sabatowych wydarzeń towarzyszących, jeśli kogoś nie interesują rytuały.
Wszyscy się ucieszyli, bo wiadomo że jedni przyszli na rytuały, a inni na mitrężenie czasu i dla każdego było zajęcie. Szybko w związku z tym ogarnięto harmider i ogłoszono, że za chwilę rozpocznie się oficjalne otwarcie imprezy. Tak też się stało. Tom Hex i Ma Sacra powitali gości, zaprezentowali pokrótce program i odpowiadali na pytania w kwestiach organizacyjnych. Jednocześnie trwała naprawa spłuczki w sanitariacie, bo jakiś bałwan ją urwał i woda zaczęła zalewać posadzkę w Sali Tronowej. Potem wszyscy usiedli i Hex przeszedł do wykładu inauguracyjnego na temat naszych świętych Ksiąg: OMM, BDSM i PHET, zwanej Księgą Boo.
Libri OMM, BDSM et Liber Phet
Według wyjaśnień Hexa wszystko jest świetlistą pustką. Mimo iż wygląda na realne i konkretne, w rzeczywistości zachowuje się jak ulotny i plastyczny sen. Mówią o tym trzy święte księgi.
Liber BDSM (a także monografia Just decide! magick) jest serią przypowieści o przygodach Wielebnego U (jak się okazało, to awatar samego Toma Hexa). Wielebny wędruje po świecie pomagając osiągnąć szczęście ludziom, duchom i innym istotom, a czyni to nauczając ich BDSM, czyli The Best Divine Simplest Magick, Najlepszej, Boskiej i Najprostszej Magiji. Metoda ta ma kilka odmian. Jedną z nich jest przyjęcie odpowiedniego, ściśle spreparowanego światopoglądu i bardzo konsekwentne interpretowanie zdarzeń przez jego pryzmat. Jako przykład Hex podał postać dzielnego wojaka Szwejka zalecając, żeby od czasu do czasu inwokować szwejkowego ducha i się z nim gruntownie utożsamiać. Ponoć praktyka ta przynosi bardzo spektakularne korzyści zdrowotne dla ciała i psychiki, co Hex osobiście na sobie wypróbował ku irytacji żony, która nazwała go bałwanem i idiotą. Drugą odmianą BDSM jest reinterpretowanie zdarzeń (przeszłych, obecnych i przyszłych) w locie, czyli na bieżąco. Jako przykład Hex zademonstrował tak zwany „bałagan” ukazany na slajdach wyświetlanych przez rzutnik, twierdząc, że ponieważ on sam nie bałagani, musiał zrobić fotografie u znajomych. Nazwisk nie wymienił, jednak patrząc na zdjęcia i rozpoznając przedmioty mogliśmy się domyślić, o kogo chodzi i popatrzeć na brata Ygga z dezaprobatą. Metoda polega na tym — wyjaśniał Hex — żeby nie uznawać już bałaganu za bałagan. Po prostu nie przyklejamy do tych rzeczy w kącie tej samej etykietki co zawsze, tylko inną albo żadną. W ten sposób transformujemy rzeczywistość w świat zgodny z naszymi oczekiwaniami. Wchodząc do pokoju, cokolwiek byśmy nie ujrzeli, mówimy radośnie: jaki tutaj porządek! I rzeczywiście to działa! Sprawdźcie eksperymentalnie!
Słowa te wywołały postępującą lawinę komentarzy, gwizdów i nerwowej polemiki. Hex nie zważając na to mówił dalej: Następny rodzaj BDSM to zdecydowane podjęcie potężnej decyzji dotyczącej już nie tylko samej interpretacji, ale i działania. Jako przykład posłużyło obżarstwo. Postanów (z taką mocą, żeby wtłoczyć to do podświadomości), że więcej się już nie obżerasz — mówił Hex — Nie jesz albo nie pijesz konkretnej rzeczy w ogóle. Tak właśnie postanawiasz i tego się uporczywie trzymasz. Kiedy przychodzi do ciebie z miłą wizytą Demon Obżarstwa, Demon Alkoholu albo jakikolwiek inny z tej łajdackiej bandy, ty trwasz przy swoim postanowieniu, nawet jeśli demony nie będą chciały odejść nigdy.
Słowa te wywołały jeszcze większą lawinę komentarzy, gwizdów i nerwowej polemiki. Hex jednak niezmordowanie kontynuował dalej opowiadając szeroko o metodach treningu silnej woli. Ponoć najzdolniejsi adepci byli w stanie tak wyćwiczyć swoją Wolę, że na przykład mogli sprowadzić deszcz samym podjęciem decyzji, że pada. Oczywiście oznaczało to, że są oni w jakiś magiczny sposób zintegrowani z otoczeniem, tak że ono ich słucha.
Na koniec Hex nakreślił zakres stosowania magii BDSM, który jak się okazało, jest jednak ograniczony, więc w pewnych sytuacjach należy użyć innych magicznych sposobów.
Liber OMM. Twierdzenia zawarte w tej księdze uchodzą za skrajne i bluźniercze. Liber Omm twierdzi, że wszyscy mają rację. Wszystkie poglądy religijne i filozoficzne są jednocześnie prawdziwymi opisami stanu rzeczy, są uzasadnione i się wzajemnie (wbrew pozorom) nie wykluczają, a ich wyznawcy w związku z tym mogą się już wyluzować i pójść zgodnie na kolację do restauracji Hexa.
Jest tak dlatego, że wszystkie poglądy są wymyślone i zależą od geografii, czyli od lokalnego składu gleby, podobnie zresztą jak lokalna kuchnia, teatr czy moda. Z osobna opisują tylko część świata.
Praktyki magiczne z Liber Omm dotyczą przestrzeni i świadomości. Ponieważ Wszechświat to labirynt zbudowany z labiryntów powstających w wyniku obecności świadomego obserwatora, adept bada świat zewnętrzny, a następnie rozszerza na niego swoją wewnętrzną świetlistą obecność, która akceptuje i wchłania wszystko — po to, by spojrzeć na labirynt z góry, wyjść poza wszelkie koncepcje i doświadczyć nagiej świadomości obserwatora, nie ubranej w żadne teoretyczne ciuszki.
O ile Liber BDSM twardo zmienia świat siłą Woli, Liber OMM raczej jak woda wszędzie się wpasowuje, w cały Wszechświat, i przybiera dowolne kształty wchodząc ze zjawiskami w spójność i harmonię.
Trzecia księga natomiast, Liber PHET, rozpoznaje we wszystkim iluzję i wychodząc poza język stawia na integrację z pustką będącą naszą Przyszłą Magiczną Jaźnią.
Liber PHET. DMO mimo iż wyrosło na gruncie magii chaosu, charakteryzującej się testowaniem każdej religii i nieprzywiązywaniem się do żadnej z nich, samo wyraźnie łamie te zasady i lewituje w kierunku taoizmu połączonego z buddyzmem i filozofią wieczystą. Chcąc rozwiązać ten problem — wspomniał Hex — Rada Młodszych Zakonu zakazała wyznawania jakichkolwiek wierzeń przez czas nieokreślony, aż do odwołania. Spowodowało to lawinę psychoz i popadnięcie w permanentne lenistwo, ponieważ adepci przestali wierzyć, że sami istnieją i w związku z tym uwierzyli, że nic nie opłaca im się robić. Chcąc naprostować te błędy myślenia, Hex zakazał im wierzenia w interpretacje, jakie sami wymyślili.