- W empik go
Salomon Święta pieśń miłości - ebook
Salomon Święta pieśń miłości - ebook
E-book dostępny w formacie mobi, epub. nie ma pliku PDF.
"Salomon" Święta pieśń miłości" to kolejna powieść z serii "Skarby Jego miłości"
- Autorka kunsztownie wplata wersy z „Pieśni nad pieśniami” w tę poruszającą powieść o sile miłości.
Skryty w cieniu sławnego ojca, młody król Salomon miota się pomiędzy strachem a brawurą, pragnąc prawdziwej i czystej miłości.
- Ariela pasterka z północnego miasta Szuchem, wiedziała, ze Salomon jest jej przeznaczony, odkąd po raz pierwszy go ujrzała. I wkrótce jej marzenia miały się ziścić. Za sprawa traktatu mającego na celu zjednoczenie królestwa, ariela zostaje zoną Salomona. Ale jak prosta pasterka ma się odnaleźć w królewskim haremie? Czy Salomon odłoży na bok wszystkie inne zobowiązania, żeby oddać się w pełni tylko jednej kobiecie? A może pozwoli, by pałacowe intrygi i codzienna rutyna zawładnęły jego sercem?
„Salomon” to historia o miłości, pasji, wierze, ale też grzechu. Spodziewam się, że czytając, nie będziesz mógł się od niej oderwać. Mesu Andrews tworzy postaci, z których wiele zapewne zachwyci cię swą głębią i które, być może staną ci się bliskie.
- Roseanna M. White, autorka Jewel of Persia i Love Finds You in Annapolis, Maryland
- MESU ANDREWS Zdobywczyni nagód Christy, ECPA.
Inne tytuły serii "Królowie i Prorocy":
- - "Dziedzictwo Izajasza"
- - "Córka Izajasza"
- - "Ogień i lwy"
Seria "Skarby Nilu":
- - "Miriam"
- - "Córka Faraona"
Seria "Skarby Jego miłości"
- "Hiob. Miłość pośród popiołu"
- "Ozeasz, Miłość w peknietym naczyniu"
- "Salomon, Święta pieśń miłości"
- "W cieniu Jezebel"
Żona Potyfara
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788366397491 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_„Salomon”_ to historia o miłości, pasji, wierze, ale też grzechu. Spodziewam się, że czytając, nie będziesz mógł się od niej oderwać. Mesu Andrews tworzy postaci, z których wiele zapewne zachwyci cię swą głębią i które, być może staną ci się bliskie.
Roseanna M. White, autorka _Jewel of Persia_
i _Love Finds You in Annapolis, Maryland_
_„Hiob”_ to powieść, w której Mesu Andrews przywołuje starotestamentową historię Hioba, zwracając uwagę na jego wierność Bogu. Jeśli szukasz historii z ważnym przesłaniem, ale też romantyczną namiętnością, sięgnij po tę książkę.
Carol Kent, mówczyni i autorka
_Between a Rock and a Grace Place_
_,,Hiob”_ to przepiękne świadectwo wierności Hioba i wybawienia Diny. Pasja, z jaką Mesu podchodzi do tworzenia historii w oparciu o Pismo Święte, przebija przez każdą stronę tej powieści. Bogata fabuła i szczegóły zachwyciły mnie jako czytelniczkę, a przy tym zainspirowały do zanurzenia się głębiej w pozornie znane historie Starego Testamentu. Gratuluję Mesu Andrews tego wzruszającego debiutu!.
Melanie Dobson, nagrodzona autorka _The Black Coister_
Książki
Mesu Andrews:
_SKARBY NILU:_
_Miriam_
_Córka Faraona_
_PROROCY I KRÓLOWIE:_
_Córka Izajasza_
_Dziedzictwo Izajasza_
_Ogień i lwy_
_SERIA - SKARBY JEGO MIŁOŚCI:_
_Hiob Miłość pośród popiołów_
_Ozeasz Miłosc w peknietym naczyniu_
_Salomon Święta pieśń miłości_
_W cieniu Jezebel_
_Żona Potyfara_LISTA POSTACI:
Abiatar – arcykapłan za czasów Dawida
Abiszag – panienka z Szumen, która grzała łoże Dawida
Absalom – trzeci syn Dawida z matki Maaki, wszczął bunt, kiedy Salomon był małym chłopcem
Adoniasz – czwarty syn Dawida z matki Chaggity; pod koniec życia Dawida spróbował dokonać zamachu stanu
Adoniram – zarządca zagraniczną siłą roboczą za czasów Salomona
Achiszar – nadzorca pałacu, syn Judy
Ammizabad – syn Benajasza, zginął w bitwie
Amnon – pierworodny Dawida z matki Achinoam; zgwałcił swoją siostrę i został zabity przez brata Absaloma
Anna – siostra Abiszag; służąca Arieli
Ariela – córka Joszafata i Joszeby; oblubienica z Szunem
Bakari – egipski ambasador
Barzillaj – pozostał wierny Dawidowi podczas buntu Absaloma
Batszeba – ima Salomona, żona Dawida
Benajasz – kapitan gwardii Dawida; dowódca armii Salomona
Betuel – abba Cór Jerozolimy, zdrajca królewski
Dalit – służąca Batszeby
Dawid – drugi król Izraela
Dodo – tkacz z Szunem
Edna – swatka z Szunem
Elichoref – skryba Salomona, syn Judy
Eleazar – członek gwardii Dawida, dowodzonej przez Benajasza
Eliszeba – ima Reu, pałacowa kucharka
Ezro – członek gwardii Dawida, dowodzonej przez Benajasza
Hiram – król Tyru (pochodzenia fenickiego)
Igal – środkowy brat Arieli
Joszeba – ima Arieli
Joszafat – abba Arieli; sędzia z Szunem
Joab – dowódca armii Dawida
Joszim – zarządca jerozolimskiej posiadłości Joszafata
Kemuel – najstarszy brat Arieli
Machlon – przybrany abba Reu
Mara – prostytutka z Szunem, przeniosła swój interes do Jerozolimy
Miriam – ima Cór Jerozolimy
Naama – amonicka żona Salomona; ima koronowanego księcia
Nachum – jednooki strażnik w pałacu
Natan (książę) – brat Salomona; syn Dawida i Batszeby
Natan (prorok) – prorok, zachował lojalność względem Salomona podczas buntu Adoniasza
Oliab – stróż w Jerozolimie
Paltiel – główny starszy w Szunem po Joszafacie
Psusennes – następca faraona po ojcu Sechmet
Roboam – pierworodny Salomona, syn Naamy
Reu – pałacowy goniec; adiutant Joszafata
Rut – dobra staruszka z Szunem
Sara – wdowa z Szunem
Sechmet – córka faraona, żona Salomona
Szera – młodsza z bliźniaczych Cór Jerozolimy
Szimei (ze świątyni) – winiarz w świątyni Baal Hamona
Szimei (syn Gery) – przeklęty przez Dawida podczas buntu Absaloma
Szifra – starsza z bliźniaczych Cór Jerozolimy
Siamon – faraon, ojciec Sechmet
Salomon – syn Dawida i Batszeby
Zadok – arcykapłan w świątyni Salomona1
1 KRN 12, 24; 33
_Oto liczba dowódców uzbrojonych na wojnę (...). Z synów Issachara, odznaczających się głębokim zrozumieniem czasów i znajomością tego, co ma czynić Izrael._
Ariela skradała się na palcach w kierunku śpiących braci. Puste bukłaki na wino walały się po podłodze. Będą tak pewnie chrapać, aż do świtu. Odkąd dorośli na tyle, by wypasać owce, przynosili nieustanny wstyd abbie1 Joszafatowi i plemieniu Issachara.
Kemuel obrócił się na bok. Ariela zamarła jak kamień. Chwilę później sięgnęła po żelazną zasuwkę i uchyliła toporne, ciosane z cedru drzwi. Skórzane zawiasy zaskrzypiały. Ariela wstrzymała oddech. Zerknęła powoli przez ramię, odetchnęła z ulgą na widok unoszących się i opadających spokojnie piersi braci.
Patrzyła na nich przez chwilę. Gdyby tylko pozwolili siebie kochać. Ale nawet miłość rodziców odrzucili. Ariela już w dzieciństwie zrozumiała, że lepiej trzymać się od nich z daleka. Dlatego większość czasu spędzała na uboczu. Łzy przysłoniły jej wzrok.
Próbując dojrzeć coś przez łzy, zobaczyła imę2 Joszebę, która gestem dłoni przywołała ją do siebie.
– Twój abba udał się już na spotkanie starszych przy studni w Szunem – znacząco i z pełnym miłości matczynym uśmiechem poinformowała córkę.
Rodzice wiedzieli, że Ariela chciałaby obserwować zebranie z oddali, ale starsi nie zapraszali na nie kobiet. I choć abba był prawym człowiekiem wiary i modlitwy, tego wieczora postanowił przymknąć na to oko.
Ariela opuściła dziedziniec i wślizgnęła się za rząd dzbanów na wodę. Teraz czuła się jak złodziejka a nie jak córka szanowanego sędziego w Szunen. W milczeniu wyminęła kramy handlarzy i ruszyła ku studni. Tam odbywały się wszystkie miejskie spotkania i stamtąd wychodziła na jaw każda miejska plotka. Przykucając za skrzyniami, Ariela skryła się pod zadaszeniami z koziej skóry, które strzegły pustych stanowisk kupieckich. O tej porze nikt już nie sprzedawał. Tylko psy i robaki kręciły się, żeby pozbierać resztki.
Ariela uśmiechnęła się na myśl o dziecinnych podchodach w Jerozolimie. Miała zaledwie siedem lat, kiedy król Dawid wezwał abbę z północy, prosząc o poradę w sprawach państwa. _Wtedy pierwszy raz zobaczyłam Salomona._ Serce Arieli przyspieszyło na myśl o młodym królu.
Zbliżywszy się do studni Szunem, usłyszała gwar tłumu. Ponad dwustu ludzi, przywódców wszystkich dziesięciu północnych plemion Izraela, zgromadziło się w sercu miasta. Furia, która ich tu zaprowadziła, narastała przez lata, ale to znieważenie szulamickiej służącej przelało przysłowiową czarę goryczy.
Przed dziewięcioma pełniami księżyca do Szunem zawitał Achiszar, dozorca pałacowy. Miał nazbyt wielkie mniemanie o sobie, a osadzone blisko siebie oczy i przerzedzone włosy przypominały Arieli łasicę. Abba zawsze powtarzał, że wygląd nie jest miarą człowieka, ale dosyć szybko przekonała się, że ta oślizgła aparycja zarządcy pasowała do jego charakteru. Celem jego przybycia było odszukanie najpiękniejszej izraelickiej panienki do opieki nad starym królem Dawidem. Zaszczyt ten przypadł w udziale Abiszag, dziewczynie tylko o rok starszej od Arieli, którą natychmiast zabrano do Jerozolimy. Wieści o prawdziwym losie dziewczyny dotarły do Szunem przez kupca, którego siostra służyła w pałacowej kuchni. Abiszag grzała jedynie łoże króla – nigdy nie stała się jego żoną ani nawet nałożnicą.
Pytanie, które mocno doskwierało, teraz wybuchło nieposkromionym ogniem. Jakie życie czekało Abiszag po odrzuceniu przez króla? Żaden mężczyzna nie weźmie jej za żonę, skoro została znieważona w łóżku innego – nawet jeśli pałac przysięgał, że nigdy nie skonsumowała związku z królem. Czy król Salomon zamierzał się jej pozbyć, jak śmiecia, czy objąć opieką, jak żony i nałożnice Dawida?
Podczas, gdy serce Arieli pękało na myśl o dziewczynie, mężczyzn z miasta nękało coś innego. Poczucie hańby spadło na plemię Issachara. Gniew z powodu odrzucenia Abiszag rozprzestrzenił się jak ogień na polach. Najpiękniejsza córka Izraela została poświęcona na ołtarzu kaprysów judejskiego króla. Mężczyźni z Szunem podróżowali od jednego plemienia do drugiego, wzniecając słuszną złość uczciwych i prostych ludzi z Izraela. Pasterzy, rolników, rybaków. A dziś ci pracowici przedstawiciele północy mieli dać upust swojej furii.
Ariela rozejrzała się po tłumie w poszukiwaniu siwej głowy abby, którego odnalazła wreszcie przy krawężniku studni. Jej serce było przepełnione miłością i dumą. Mądry abba przewyższał pozostałych mężczyzn o głowę i stał przed nimi, eksponując doskonale umięśnioną sylwetkę. Reputacja, którą cieszył się jako pasterz, winiarz i starszy, zdobyła mu nie tylko szacunek wszystkich mieszkańców północnego Izraela, ale także przychylność samego króla Dawida. Często zasiadał w królewskiej radzie, za każdym razem reprezentując plemię Issachara – plemię, które słynęło z tego, że doskonale rozumiało położenie Izraela i wiedziało, jakie kroki powinni podjąć rządzący.
Ariela znalazła dogodną kryjówkę pomiędzy osłem przywiązanym do powozu a kupiecką budką niedaleko ostatniego rzędu mężczyzn. Stąd mogła spokojnie obserwować zmianę wyrazu twarzy abby.
– Jak można wykorzystać dziewczynę w królewskim łożu, albo odrzucić ją jako żonę… – zapytał ze złością jeden z przywódców plemion. – Nie przymkniemy oka na zniewagę Abiszag! To hańba dla całego naszego plemienia!
Inny mężczyzna zamachał pięścią.
– Dom Dawida nie będzie nas dłużej prześladował!
– Niech król odpowie przed całym Izraelem za tę obelgę! – krzyknął trzeci.
Ariela rozsiadła się w swojej kryjówce, spodziewając się wybuchów złości, a jej myśli znów powędrowały do pierwszego spotkania z Salomonem. _Jak mogłam, mając zaledwie siedem lat, wiedzieć, że pewnego dnia za niego wyjdę?_ Nigdy wcześniej nie zadała sobie tego pytania. Z jakiegoś powodu zawsze wiedziała, że książę będzie należał do niej.
Ponad dziesięć lat temu król Dawid wezwał abbę do Jerozolimy, prosząc o poradę w sprawie konfliktu między ziemianinem z północy a judejskim kupcem. Bracia Arieli błagali ojca, by mogli pójść razem z nim, a Joszafat wyraził zgodę, tłumacząc żonie, że chciałby zbliżyć się nieco do synów.
Dystans dzielił go w szczególności od starszego z chłopców, Kemuela. Gdy abba karcił syna, jego posępna twarz wykrzywiała się w poczuciu niesprawiedliwości. Kiedy okazywał mu miłosierdzie, Kemuel szydził z domniemanej słabości abby. Igal, młodszy z chłopców, niemal wielbił ziemię, po której stąpał jego brat i zawsze ślepo podążał za jego przykładem.
Kiedy Ariela dowiedziała się, że bracia mają towarzyszyć abbie w podróży do Jerozolimy, zapytała:
– Dlaczego kobiety nie mogą udać się do Jerozolimy razem z mężczyznami?
Joszafat zgodził się w końcu zabrać całą rodzinę.
– Musimy wędrować tak prędko jak to możliwe – powiedział, obrzucając żonę i córkę stanowczym spojrzeniem. – Żadnego zachwycania się pustynnymi zwierzętami albo kwiatami.
Obie przytaknęły ochoczo.
– Dla mężczyzny to tylko dzień podróży wielbłądem, ale nam na ośle droga zajmie trzy dni.
Piątego dnia podróży rodzina Joszafata, przyozdobiona naszyjnikami z pustynnych kwiatów, dotarła do Jerozolimy
Ariela pamiętała długą drogę do Jerozolimy i miasto. Mury obronne z trzech stron otoczone były głębokimi dolinami, a północnej krawędzi Miasta Dawidowego strzegła strzelista forteca na górze Syjon. Gdy rodzina przekroczyła wschodnią bramę, Joszeba uścisnęła dłoń córki. Handlarze pokrzykiwali. Kozy i kurczęta uciekały ulicami przed dziećmi. Żebracy wyciągali dłonie, a muzycy przeciągali palcami po lirach z sześcioma strunami. Ariela dojrzała imponującą fortecę, którą abba nazywał niedostępną. Nie wiedziała, co to oznacza, dopóki nie ujrzała tej wielkiej budowli i okazałe mury wypełnione ziemią i kamieniami. Gapiąc się tak, pozwoliła, by jej wzrok zawędrował ku żołnierzowi na murze przy jednym z gzymsów fortecy. Mężczyzna przewodził ćwiczeniom wojskowym pięciu żołnierzom elegancko odzianych. I wtedy go zobaczyła. Salomona. Wszyscy żołnierze nosili pod skórzanymi napierśnikami purpurowe królewskie tuniki, a na ramieniu Dawidowe insygnia. Salomon jednak wyróżniał się. Z lśniącymi ciemnymi oczami i kruczoczarnymi, jedwabistymi włosami, Salomon nosił się prawdziwie po królewsku. Był najwyższy z braci i miał szerokie ramiona. Ariela uznała, że musi mieć tyle samo lat co Kemuel - dwanaście. Gdy tak rozmyślała, Salomon zrobił sobie przerwę od ćwiczeń i rozejrzał się pośród tłumu, dostrzegając wzrok małej Arieli. Kiedy dziewczynka nie odwróciła głowy, przyjrzał się jej dokładniej i wreszcie skinął z rozbawieniem głową. Ariela odwzajemniła ukłon – jak gdyby na znak zgody. Od tamtej chwili wiedziała, że pewnego dnia Salomon będzie należał do niej.
Ima pociągnęła ją za rękę – dotarli do małej gospody w Jerozolimie. Abba wręczył synom po kawałku rzeźbionej skóry do wymiany na targu, pocałował żonę na pożegnanie i pospieszył do pałacu. Ariela wyślizgnęła się za nim. Wąskie ulice Miasta Dawidowego okazały się pełne kryjówek. Abba zerknął do tyłu, jak gdyby czując jej obecność, lecz zaraz się odwrócił i wznowił marsz.
Udając, że jest córką pewnej kobiety z koszem, Ariela wyminęła strażników przy bramie fortecy i wkroczyła do innego świata, mieszczącego się w odsłoniętej, północnej części miasta. Luksusowy, utrzymany w fenickim stylu pałac Dawida tętnił życiem. Pałac wzniesiony jako podarunek przez kamieniarzy i stolarzy króla Hirama zachwycał elegancją. Ariela patrzyła, jak abba wspina się po kamiennych schodach w górę i znika za wielkimi cedrowymi drzwiami. Musiała porzucić marzenia o prześlizgnięciu się obok pałacowych strażników, wróciła do gospody. Na miejscu ima była zajęta przygotowaniem posiłku, więc poprosiła córkę o pomoc.
Bracia powrócili o zachodzie słońca, podobnie jak abba, a Ariela prawie zdołała utrzymać swoje szpiegostwo w tajemnicy. Prawie.
– Wiem już chyba, dlaczego król Dawid zbudował swój pałac po drugiej stronie fortecy w Syjonie – powiedziała, bezmyślnie przeżuwając ostatni kawałek chleba.
W pokoju zaległa cisza. Wtedy zdała sobie sprawę, że zdradziła swój własny sekret.
Joszeba oparła zaciśnięte w pięści dłonie na biodrach.
– A kiedy to dokładnie widziałaś pałac króla?
Ariela z trudem przełknęła resztę chleba.
– Przepraszam, imo. Chciałam tylko zobaczyć, dokąd poszedł abba.
Joszafat uniósł brew. Ten gest Ariela odebrała zarówno jako naganę, jak i prośbę o wyjaśnienie. Przeniosła wzrok od jednego rodzica na drugiego i zdecydowała, że woli zmierzyć się z ciekawością abby, niż z gniewem imy.
– Północna Jerozolima jest dużo spokojniejsza niż południowe Miasto Dawida. Król, pasterz, potrzebuje ciszy, żeby się wyspać.
Abba przejechał palcami po brodzie, jak miał w zwyczaju, gdy pogrążał się w myślach. Zmarszczone czoło ustąpiło miejsca lekkiemu uśmiechowi.
– Spostrzegawcza jesteś, moja mała owieczko. Sam król powiedział mi dziś: ,,Po północnej stronie fortecy czuję się całkiem bezpiecznie, bo wiem, że wróg musiałby najpierw pokonać dziesięć północnych plemion, żeby się do mnie dostać. Miałbym dużo czasu, żeby uciec do fortecy, zanim wojska dotarłyby do Jerozolimy”.
To wspomnienie podziałało na Arielę jak kubeł zimnej wody – nagle zdała sobie sprawę z krzyków dobiegających zza studni.
– Co, jeśli moja córka będzie następna? – wrzasnął jeden ze starszych nad studnią.
– Lepiej zacznijmy ostrzyć sierpy!
– Juda musi odpowiedzieć za swoją arogancję, a rodzina Dawida zapłacić za swoją dumę.
Słońce schowało się już za zboczami Wzgórz Gilboa, a światło pochodni rzucało złowieszcze cienie na zniekształcone twarze rozwścieczonych mężczyzn. Król Dawid nie przypuszczał, że jego największym wrogiem będą właśnie plemiona Izraela.
Po plecach Arieli przebiegł zimny dreszcz. _Dlaczego mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje?_ Zerknęła przez ramię, rozejrzała się na boki, wytężając słuch, aby usłyszeć, co mówił kolejny starszy. Wydawało się, że tłum nieco ucichł – to znak, że jej abba miał wkrótce przemówić. Joszafat zawsze słuchał z uwagą i przemawiał na samym końcu.
------------------------------------------------------------------------
1 _abba_ – (hebr.) ojciec.
2 _ima_ (z arab.) – mama2
1 KRL 2, 10-11
_Potem Dawid spoczął ze swymi przodkami (...)._
_A czas panowania Dawida nad Izraelem wynosił czterdzieści lat._
Wielki, waleczny król Izraela leżał pogrążony w bólu na materacu ze słomy. Dookoła łoża Dawida stali Lewici, którzy machali kadzielnicami i w imieniu ukochanego króla błagali Boga o miłosierdzie. Aromat kadzideł nie był jednak w stanie stłumić odoru śmierci, który unosił się w wykwintnej królewskiej komnacie.
– Możemy go jakoś rozgrzać? – zapytał Salomon królewskiego lekarza, gdy Dawidem wstrząsnął kolejny dreszcz.
Starzec pochylił głowę.
– Wybacz, mój królu. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy.
Służący przemykali po komnacie i grzebali w żarzącym się ogniu brązowego kominka, próbując znaleźć sobie zajęcie. Salomon widział poczucie beznadziei na ich twarzach. Wiedział, że nic więcej nie da się uczynić. Dzięki szlakom handlowym pomiędzy Egiptem i Tyrem, o które tak zabiegał, wkrótce mieli otrzymać tajemnicze zioła z Dalekiego Wschodu – zbyt późno jednak, by uratować abbę.
Lecznicze zapachy balsamu i mirry mieszały się z odorem stęchłego potu, tworząc aurę, którą Salomon miał zapamiętać na długie lata. Całą noc spędził w komnacie abby, nie chcąc go opuścić, gdy królewski lekarz zapowiedział rychłą śmierć króla. W pierwszych promieniach brzasku spojrzał na piec, w którym paliły się winne latorośle. Aromatyczne i ciepłe garnki wokół łóżka abby miały odpędzać nieustanne dreszcze, które nawiedzały króla. A jak czuł się młody władca? Z lodowatym strachem, który przeszywał jego kręgosłup i potem, który spływał mu po plecach? Krople potu mieszały się na jego policzkach ze łzami. _Nie chcę stracić abby, Panie, ale nie mogę patrzeć, jak cierpi_.
Góra koców na szczycie króla drgnęła. Wielki król Dawid jęknął. Jego męki trwały nadal. I tak dzień po dniu. Salomon odwrócił wzrok, niezdolny przyglądać się torturom ojca. _Najsilniejszy człowiek, jakiego znam, leży u bram śmierci, a jednak nie może przekroczyć ich progu._
Uniósł głowę i z ulgą dostrzegł twarz Benajasza. Jako dowódca królewskiej gwardii, Benajasz chronił Salomona tak samo, jak przez te wszystkie lata Dawida. Salomon uśmiechnął się do wielkiego mężczyzny – ich spojrzenia mówiły więcej niż słowa.
Dowódca był wysoki na niemal pięć łokci; prawie dorównywał wzrostem wielbłądowi. Z powodu szerokiej szyi i ramion jego zwycięskie podboje wydawały się jeszcze bardziej imponujące. Ale same zwycięstwa nie wyrażały pełni jego charakteru. Odważny? Tak. Lojalny? Do bólu. To jednak łzy lśniące na jego rzęsach pocieszały Salomona bardziej niż tysiąc zabitych wrogów. Benajasz był kimś więcej niż żołnierzem. Był jego przyjacielem i sam również cierpiał. Nawet wielki kapitan nie mógł obronić króla Dawida przed okrutnym uściskiem czasu.
Po drugiej stronie królewskiego łoża siedziała Batszeba - ima Salomona. Najpotężniejsza, a zatem najbardziej prześladowana żona monarchy. Całe lata temu Dawid wziął ją do swojego łoża i zaaranżował śmierć jej pierwszego męża. Prorok Natan wiernie przekazał królowi słowa Bożego osądu. Dawid, jak zwykle przyjął Boską karę, a Bóg, jak zwykle, przebaczył walecznemu władcy.
Teraz wierny prorok stał w odległym kącie z twarzą tak nieprzeniknioną, jak zwinięty papirus. Salomon uśmiechnął się, przyglądając się staremu prorokowi. Pobożny człowiek poruszał ustami, ale nie wydawał żadnego dźwięku. O co się modlił, skoro znał już wolę Jehowy?
Po jego lewej stronie stał arcykapłan Zadok, który po cichu, błagał Pana o miłosierdzie. Prorok i arcykapłan wstawiający się za królem. _Żebym nie zapomniał pomówić z Zadokiem o pogrzebie i poleceniu książąt. Książąt…_ Salomon drgnął. Zaledwie kilka dni wcześniej jego brat Adoniasz bezskutecznie spróbował przejąć tron Salomona. Dzięki imie Batszebie i odważnym wysiłkom trzech lojalnych mężczyzn w tej komnacie – Zadoka, Natana i Benajasza – Salomon zdobył błogosławieństwo abby i odzyskał swoje prawo do tronu. Od tamtej pory sojusznicy nie opuścili jego boku.
Abba Dawid był wielkim wojownikiem i przez czterdzieści lat rządził Izraelem, ale większość jego najgorętszych bitew toczyła się właśnie tu, w pałacu. Salomon tak bardzo żałował, że nie ochronił abby przed bólem haniebnego upadku rodziny. Brat, który zgwałcił siostrę. Brat, który zabił drugiego brata. Brat, który próbował wykraść tron abby. Podbijanie Filistynów i Amonitów musiało być błahostką w porównaniu z konfliktami pośród własnych dzieci.
Salomon pogłaskał ojca po czole. Gdy jego synowie ukończyli dwanaście lat, ukochany król-pasterz Izraela mianował każdego z nich doradcą. W przeciągu dziesięciu lat służby u boku abby, Salomon nauczył się jednej rzeczy. Najbardziej zaciekli wrogowie Izraela nie walczyli oszczepami, włóczniami ani mieczami. Walczyli bystrymi umysłami i zatrutymi językami. Jeśli Salomon chciał odbudować Izrael i z narodu przemienić go w królestwo, musiał kierować się przede wszystkim rozumem – najpierw myśleć, a dopiero potem walczyć.
Spojrzenie Salomona zatrzymało się na zapadniętych oczach i policzkach abby. Całe życie słyszał o królu Dawidzie, który przyszedł z pastwiska na pole bitwy, by pokonać olbrzyma mając tylko kamień, procę i niezachwianą wiarę. Abba zjednoczył dwanaście niesfornych plemion i zarządzał nimi jako jednym narodem.
Salomon oparł łokcie o materac i zatopił głowę w dłoniach. Przejechał palcami po kruczych włosach i wyszeptał:
– Och, abbo, jak mam rządzić tym niesfornym ludem bez twojej pomocy?
– Twój abba wierzy, że posiadasz wielką mądrość, mój panie.
Zza koców rozległ się zduszony kobiecy głos. Salomon natychmiast poderwał głowę. Nie chciał, żeby ktokolwiek go usłyszał.
Abba Dawid uśmiechnął się słabo.
– O…Ona ma r… rację, s…synu. – Jego zęby szczękały przy każdym słowie.
Młody król sięgnął, aby opatulić ojca kocem, ale natrafił na delikatną dłoń.
– Ja to zrobię, panie.
Dziewczyna - Abiszag odezwała się raz jeszcze; jej melodyjny głos zabrzmiał pośród cichych modlitw kapłanów. Otoczyła się ciasno kocem, przykrywając królewskie ciało pod sobą. Lśniące czarne włosy zwisały z jej twarzy.
Salomon przyjrzał się wysokiej, szczupłej dziewczynie, która tuliła abbę jak miękką tkaniną. Zdumiał się nad głębią intymności, jaka łączyła umierającego króla z biedną służącą z północy. To była czysta, przejrzysta miłość. Miłość nie cielesna – głęboka bliskość serca, która nie potrzebowała słów.
Salomon zerknął na imę. Nawet niezmordowana miłość Batszeby nie mogła się równać z tą wewnętrzną więzią pomiędzy abbą a Szulamitką. Związek Abiszag i króla narodził się pośród niezliczonych godzin – niezmąconych, cieszących serce, pełnych znaczenia godzin – podczas których słowa były bezużyteczne, a fizyczna intymność zbędna.
Nachylając się bliżej, Salomon pocałował policzek Dawida i wyszeptał:
– Odpoczywaj, abbo. Wybacz, że ci przeszkodziłem. Oszczędzaj siły.
Salomon patrzył, jak Abiszag głaszcze abbę po włosach i znów zadumał się nad losem dziewczyny. _Czy nie należałoby wziąć ją sobie jako nałożnicę po śmierci abby? W końcu nie jest jego konkubiną, ani tym bardziej żoną._
Z ust Dawida wydobył się pełen udrczenia szept:
– Bądź silny! Pokaż, że jesteś mężczyzną.
Salomon spojrzał z zakłopotaniem na Abiszag, rumieniąc się.
– Tak, abbo. Wpoiłeś mi odwagę silnego mężczyzny.
Choć sam Bóg powiedział abbie, że Salomon będzie rządził Izraelem wśród pokoju, to waleczny król nie wyobrażał sobie, jak można rządzić bez miecza w dłoni.
– Nie! – wysapał król, szczękając zębami. – Posłuchaj! Pamiętaj o rozkazach Pana, mój synu – wykorzystaj swoją siłę, żeby Go słuchać i spełniać Jego wolę. Tak jak przykazuje Prawo Mojżesza.
Salomon śledził wzrokiem Abiszag. Gdy leżała tak na piersi abby, po jej twarzy spłynęła pojedyncza łza.
Serce Salomona zmiękło. Abba mógł go karcić do woli – w tych ostatnich chwilach każde jego słowo było na wagę złota.
– Wiesz, że generał Joab zabił dwóch niewinnych ludzi w czasach pokoju. Uczyń z nim, co uważasz, mój synu, ale nie pozwól jego siwej głowie odejść ze spokojem.
Zadrżał gwałtownie, a Abiszag ścisnęła go mocniej. Abba zamknął oczy i zmarszczył z determinacją brwi, by wydusić z siebie następne słowa:
– Okaż życzliwość s…synom Barzillaja, który stał u m…mojego boku, kiedy uciekałem przed zdradą twojego brata Absaloma…
Salomon skinął głową, ale nic nie powiedział.
Dawid również zamilkł, a potem położył drżącą dłoń na szczycie koca przykrywającego plecy Abiszag.
– Pamiętasz, jak twój brat Absalom spróbował pozbawić mnie tronu?
Salomon zmarszczył brwi.
– Pamiętam, że cała nasza rodzina uciekła z Jerozolimy i zbiegła do Machanaim.
Dawid delikatnie poklepał dłoń Abiszag, czekając, aż Salomon skoncentruje swą uwagę na dziewczynie.
– A czy pamiętasz grzech, który twój brat Absalom popełnił przeciwko dziesięciu nałożnicom, jakie pozostały w pałacu?
Salomon poczuł, że z policzków odpływa mu krew. Spojrzał w milczeniu na Abiszag, a później na Dawida.
– Abbo, nigdy nie zhańbiłbym twoich żon albo nałożnic, tak jak zrobił to Absalom. Zadbałem o to, żeby wszystkie twoje kobiety czekał godny los w nowym skrzydle po północnej stronie pałacu.
Żadnej odpowiedzi. Tylko cisza. Salomon dostrzegł strach w oczach Abiszag. Dziewczyna dała się już zwieść królewskim obietnicom – obiecano jej łóżko króla, lecz odmówiono praw żony.
W Salomonie wezbrała determinacja.
– Choć odziedziczę twoje żony i nałożnice, abbo, obiecuję, że będzie to tylko na piśmie. Podążam zwyczajnie za poradą naszych ludzi, którzy chcą, abym naśladował zwyczaje sąsiednich krajów.
Dawid skinął głową, najwyraźniej zadowolony, a Abiszag znów przykryła jego rękę, chowając ją w ciepłym kokonie. Salomon odetchnął ciężko i przygotował się do odejścia, przenosząc sie myślami do kalendarzowych zmian, które musiał wprowadzić na podstawie map astronomów.
Jego nadgarstek pochwyciła jednak zimna, słaba ręka.
– Salomonie!
Serce młodzieńca niemal wyskoczyło z piersi.
– Tak, abbo?
Zamglone oczy Dawida błysnęły.
– Pamiętaj o Szimeiu, synie Gery, który przeklął mnie w dzień, gdy uciekaliśmy przed buntem Absaloma do Machanaim. Przysiągłem przed Panem, że nie uśmiercę go mieczem, ale ty, synu, jesteś mądrym człowiekiem. Będziesz wiedział, co uczynić.
Salomon opadł całym ciężarem na drewniany stołek przy łóżku Dawida.
– Mówisz, abbo, że będę wiedział, co uczynić z generałem Joabem, i rozpoznam, jak poradzić sobie z Szimeiem. Skąd ta pewność, że mam wystarczająco mądrości? Zaledwie kilka dni temu to ty byłeś królem Izraela, a ja jedynie twoim doradcą. Starsi miasta rozstrzygali spory między ludnością, a ty wydawałeś państwowe rozkazy poprzez oficjeli. Dlaczego sądzisz, że nagle będę w stanie zapanować nad twoim królestwem?
Jego pytania zabrzmiały bardziej żałośnie niż Salomon zamierzał, ale – prawdę mówiąc – pragnął je zadać już od tygodni.
Król Dawid uśmiechnął się, szczękając zębami. Wielkie, łagodne oczy Abiszag powędrowały od jednego władcy do drugiego, najwyraźniej w oczekiwaniu na decyzję.
– Czy zdradziłem ci kiedyś, jak brzmi twoje prawdziwe imię, Salomonie?
Z ust Batszeby wydobyło się ciche westchnienie, a świat Salomona zadrżał w posadach.
– Moje prawdziwe imię?
Patrząc, jak ima sięga po drżącą dłoń Dawida, nie mógł opanować łez. Batszebę i abbę zawsze łączyło uczucie głębsze niż Dawida i pozostałe z jego żon.
– Twoja ima i ja nadaliśmy ci imię: Salomon, czyli pokój. Jahwe potwierdził je, gdy wyjawił mi, że odbudujesz Jego świątynię i będziesz rządził Izraelem w czasach pokoju. Ale w nocy, gdy się narodziłeś, prorok Natan otrzymał od Boga inną wiadomość i nazwał cię jeszcze jednym imieniem.
– O czym on mówi, imo? – zapytał Salomon, ale Batszeba wbiła wzrok w męża.
Uwielbienie, wspomnienia, być może nawet żal – wszystko to wyryło się w płytkich zmarszczkach na pięknej twarzy imy.
– Po śmierci naszego pierworodnego szukałam pocieszenia w ramionach twojego abby – powiedziała. – Ty urodziłeś się rok później, jako owoc tego pocieszenia. Nazwaliśmy cię Salomonem, bo chcieliśmy, żeby twoim życiem władał pokój, a nie chaos, który panował w państwie…
– Mój panie – przerwał jej prorok Natan. – Jehowa zapragnął i ogłosił to moimi ustami, żeby rodzice nazwali cię Jedediaszem, co znaczy umiłowany przez Boga.
– Co? Jedediaszem? – Imię to zabrzmiało w uszach Salomona dziwacznie. – Nie rozumiem. Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie słyszałem?
Natan spojrzał na Dawida, a potem na Batszebę.
– Bo choć twoi rodzice od samego początku wiedzieli, że jesteś umiłowany przez Boga, to taki przydomek naraziłby cię na niebezpieczeństwo z rąk innych książąt.
Salomon zapłakał.
– W zeszłym roku – powiedział Dawid – gdy odbyliśmy spotkanie w sprawie budowy świątyni, ogłosiłem przed całym Izraelem cztery rzeczy. Bóg wybrał cię na króla Izraela. Bóg chce, żebyś to ty odbudował Jego świątynię. Twoim rządom będzie towarzyszył pokój. A co najbardziej zdumiewające – Jahwe będzie twoim abbą.
Po policzku króla Dawida spłynęła pojedyncza łza.
– Jesteś Jedediaszem, mój synu. Z miłością Pana idzie mądrość, której potrzebujesz, aby rządzić Jego ludem.
Ciałem króla wstrząsnął gwałtowny atak kaszlu i Salomon sięgnął po gorącą szmatkę. Dawid odepchnął od siebie syna, z trudem wydobywając z siebie kolejne słowa:
– Pamiętaj o tych w Izraelu, którymi musisz się zająć, aby nasz naród mógł żyć w pokoju. Żebyś ty mógł żyć w pokoju.
Łzy przysłoniły Salomonowi oczy, podczas gdy abba Dawid nie ustawał w swych instrukcjach.
– Szalom. Przejmij tron… A potem… Potem odnajdź pokój… Dla siebie… I dla Izraela.
Smukła sylwetka Abiszag owinęła się ciaśniej wokół drżącego króla.
– Żyj w zgodzie ze swoim imieniem, synu. Szalom.
Chciał powiedzieć więcej, ale jego słowa zdusił słaby kaszel i westchnienie umierającego.
Z rogu komnaty wyłonili się Natan i Zadok. Batszeba, świadoma nieuchronnej śmierci męża, nieustannie szlochała.
Salomon pochylił się, by pocałować abbę w policzek, niemal dotykając twarzy Abiszag. Czuł jej oddech na swojej brodzie. Dziewczyna przewróciła się na bok i przytuliła do ręki Dawida, pozostawiając po sobie zapach cynamonu i szafranu.
Wszyscy troje znieruchomieli. Chcieli zapamiętać tę chwilę, doskonale wiedząc, że w ostatecznej walce wielkiego króla, to właśnie śmierć będzie zwycięzcą.
Dawid wziął ostatni oddech i wyszeptał:
– Pokój, Salomonie. Szukaj pokoju, Jedediaszu.
– Tak, abbo. Obiecuję.
Młody władca położył głowę na piersi ojca i usłyszał ostatnie bicie serca wielkiego króla Dawida.3
2 SM 3, 1
_Wojna między domem Saula a domem Dawida przedłużała się._
_Dawid jednak stawał się mocniejszy, natomiast dom Saula był coraz słabszy._
Ariela szukała w tłumie twarzy abby. Uśmiechnęła się do siebie, gdyż abba pozostał wierny swoim zwyczajom. Zawsze milczał dopóty, dopóki nie padł ostatni argument. Ludzie zaczęli się wzajemnie uciszać i wszystkie twarze zwróciły się w stronę Joszafata.
– Ludu Izraela – rozpoczął cicho Joszafat. – Nasze plemiona walczą i kłócą się od wędrówki po pustyni za czasów Mojżesza. Ale to właśnie najnowsza historia Izraela jest najbardziej bolesna. Czy pamiętacie krwawą wojnę, która pochłonęła nasz kraj po śmierci króla Saula?
Rozejrzał się po tłumie i spojrzał na kilku młodszych oficjeli.
– Niektórzy z was są zbyt młodzi, żeby ją pamiętać, ale słuchaliście o niej na kolanach ojców.
Potem, zerknąwszy na starszego oficjela, dopytał:
– Ale ty, Sofarze, ty pamiętasz krwawe dni w Izraelu, prawda?
Starzec skinął głową, lecz opuścił wzrok. Nikt nie chciał mówić o straszliwych czasach przed rządami Dawida.
Joszafat znów skierował wzrok na lud – większość osób zamilkła.
– Plemiona Izraela zawsze zachowywały się jak zbyt liczna rodzina żyjąca w jednym namiocie. Kłócimy się i sprzeczamy, a podejrzliwość i zazdrość podsycają ogień naszego żalu i złości. Bracia, otwórzcie oczy i ujrzyjcie rękę Boga. Plemię Judy dojrzewało i kwitło, podczas gdy plemiona Izraela więdły. Bóg zesłał na Dawida pomyślność, a król, zamiast wykorzystać ją ku swojej chwale, dowiódł wierności, całe życie spędziwszy na poszukiwaniu Jehowy i jednoczeniu Izraela.
Joszafat wyjął pochodnię z dłoni mężczyzny obok, rzucił nią o słup przytrzymujący studnię, przełamując na pół, i krzyknął:
– Jesteśmy świętym narodem wybranym przez Pana, źrenicą w Jego oku! Zachowujmy się jak na nas przystało!
Wszyscy zwrócili się ku Joszafatowi, a cisza, która nastała, była bardziej dotkliwa niż odgłosy nocy. Wydawało się, że nawet szarańcze przerwały swą pieśń, czekając na kolejne słowa starszego.
Ariela patrzyła w zachwycie na ojca, na którego twarzy dostrzegła uśmieszek.
– Starszy Rubena! – zawołał. – Wyspałeś się już?
Gdy zaspany starzec zaczął gasić iskry pochodni, które jarzyły się w jego brodzie, cały tłum wybuchnął śmiechem. Humor abby ukoił napięcie jak wino pragnienie. A jednak Joszafat przekazał to, co chciał powiedzieć – że król Dawid zasługuje na szacunek, bo cieszył się przychylnością Boga. Ariela stłumiła chichot i znów zadumała się nad mądrością abby.
Pogrążona w myślach, nie poczuła na szyi oddechu mężczyzny. Już było za późno. Jej usta przykryła ogromna, szorstka dłoń. Chwyciła ją instynktownie i spróbowała wykręcić, aby uwolnić się od uścisku i zidentyfikować napastnika. Zanim zdołała się jednak wyrwać, kolejna mroczna postać zarzuciła jej na głowę stęchły koc z juty – tak, że nie widziała, dokąd ją zabierają.
Myśli Arieli pędziły jak szalone, panika walczyła w jej głowie z rozsądkiem. Nie odważyła się krzyknąć, bo wiedziała, że gdy ujawni swoją obecność na spotkaniu, przyniesie abbie hańbę. Pierwszy zbójca, cały czas trzymając dłoń na ustach dziewczyny, przerzucił ją sobie przez ramię i przycisnął jej ręce do tułowia. Drugi unieruchomił jej nogi jedną ręką, nieustannie pilnując koca. Głosy starszych ucichły, więc Ariela domyśliła się, że mężczyźni zabierają ją z dala od tłumu.
Pierwszy z napastników potknął się o kamień na ulicy, przez co koc zsunął się nieco z głowy Arieli. Tuż obok nich, zaraz za kramem piekarza, znajdowała się mała chata starej Rut. Strach przeszedł w panikę, kiedy Ariela zdała sobie sprawę, że zmierza ku bramom miasta. Nie mogła pozwolić, żeby ją znieważyli – albo zrobili coś jeszcze gorszego.
_Panie Jehowa,_ modliła się w duchu, _jeśli zaniosą mnie za mury miasta, nie ma już dla mnie nadziei_. Pewna, że abba łatwiej zniesie wstyd niż pogrzeb własnej córki – albo jej honoru – Ariela postanowiła walczyć z mężczyznami, których zamiary były nieznane, ale z pewnością okrutne. Ugryzła dłoń zakrywającą jej usta i zaczęła krzyczeć.
– Au! – rozbrzmiał stłumiony jęk, a zaraz potem Ariela otrzymała cios w policzek.
– Zamknij się, głupia – wyszeptał napastnik, znów zakrywając jej usta ręką.
Dźwięk znajomego głosu pozbawił Arielę tchu.
– Widzisz jak walczy, ta mała lwica Boga. – Zaśmiał się drugi cicho i złowieszczo. – Abba dobrze ją nazwał.
Ariela znieruchomiała. To jej bracia. Nie miała z nimi szans.
– Co się dzieje, mała? Chodzisz na spotkania dla mężczyzn, ale nie umiesz się bić jak mężczyzna.
Ariela spoczywała bezwładnie w ich ramionach, bojąc się odezwać albo poruszyć. Jej posłuszeństwo najwyraźniej roznieciło ich furię, bo Kemuel pociągnął siostrę za nogi, wyrywając ją z uścisku Igala. Ariela mocno uderzyła o ziemię rękami i głową.
Kemuel puścił jej nogi i zdarł koc, patrząc na siostrę z nienawiścią w oczach. Ariela spróbowała poderwać się na nogi, ale Kemuel natychmiast do niej doskoczył.
– O nie.
Jego dłoń zacisnęła jej nadgarstek jak imadło.
– Nie, proszę! – zawołała Ariela ze szlochem. Poczuła przeraźliwy ból ręki.
– Złap ją za drugi nadgarstek! – rozkazał Igal. – Zaciągniemy ją za mury, żeby nikt nie słyszał tych krzyków.
Gdy Ariela spróbowała się wykręcić, bracia ścisnęli ją mocniej, boleśnie ściskając kości w jej nadgarstku. Szarpnęli ją za ręce wyciągnięte nad głową i ciągnęli po ziemi pozostawiając kręty ślad na ciemnej, zakurzonej ulicy w Szunem.
_Dlaczego? Dlaczego mnie nienawidzicie?_ – miała ochotę krzyknąć, ale wiedziała, że to tylko przedłuży tortury i wyśmiewanie. Zawsze byli okrutni, ale ostatnimi czasy ich okrucieństwo zamieniło się w agresję. Sińce i rany zostawiali tylko w takich miejscach, gdzie nie mógł ich dostrzec abba.
– Au! – zawołała, kiedy stary kawałek ceramiki wbił się w jej skórę.
– Mała przypomniała sobie, że ma język w gębie, Igal. Musimy zadbać o to, żeby nie powiedziała abbie.
Joszafat zdawał sobie sprawę z wad synów, ale nie miał pojęcia, jak daleko sięgało ich okrucieństwo. Karcił i uczył swe dzieci jak przystało na dobrego abbę, ale synowie, zamiast przyjąć jego miłość, odcinali się od więzów rodzinnych i winili siostrę za całe zło na świecie.
– Proszę, bracia – załkała. – Nic nie powiem abbie. Proszę, puśćcie mnie. Przestańcie, zanim zrobicie coś, czego będziecie żałować.
Ariela wykręcała się z ich uścisku, próbując przeciągnąć rozdartą szatę tak, żeby oddzielała jej gołe ciało od zaśmieconej ulicy.
Kemuel splunął jej w twarz.
– Żałuję tylko, że się urodziłaś. Przed tobą abba miał dla nas choć trochę miejsca w sercu.
Ariela zrozumiała, że za nienawiścią braci mógł się kryć również ból odrzucenia przez ojca, a przynajmniej poczucie braku zainteresowania ich problemami.
Teraz przynajmniej rozumiała źródło okrucieństwa braci. To, w co wierzyli, było jednak nieprawdą. Abba bardzo ich kochał. Czy ktokolwiek byłby w stanie ich przekonać, że przez wszystkie te lata oszukiwali samych siebie?
Gdy znaleźli się wreszcie poza murami Szunem, bracia ją puścili. Ariela przewróciła się na plecy, doceniając miękkość swojej wełnianej szaty.
Bracia ustawili się kolejno przy jej rękach i nogach.
– Złap ją za nadgarstki, Igalu. Ja wezmę kostki.
Reakcja Arieli była szybka i instynktowna. Jak krab na brzegu Morza Czerwonego, podwinęła ręce i nogi, i spróbowała czmychnąć. Zanim zdołała uciec, mięsiste dłonie Igala znowu znalazły jej nadgarstki, a Kemeul chwycił ją za kostki.
– Zobaczmy, jak wysoko poleci!
Zaczęli nią huśtać, z każdym rytmicznym ruchem unosząc siostrę coraz wyżej. Wreszcie Kemuel zaczął odliczać.
– Raz, dwa i trzyyy!
Ariela wzbiła się w górę, po czym z ogłuszającym trzaskiem uderzyła o twardą glebę. Kącikiem oka ujrzała blask pochodni, a potem powitała słodką ciemność, która miała ocalić ją przed dalszą męką.
Otworzyła oczy powoli, jak gdyby budząc się ze snu, lecz pulsująca głowa przypomniała jej o koszmarze, który przeżyła. Rozejrzała się nerwowo na boki, żeby sprawdzić, czy bracia znikli, a potem wstała na rozchwianych nogach. Krew uderzyła jej do głowy. Świeże rany na prawym boku i nodze paliły jak użądlenia setki os. Szata, rozdarta po drodze, nie chroniła jej przed chłodem nocy.
Ariela powoli odzyskała równowagę. Wewnątrz murów miasta ujrzała pochodnie i tłum zgromadzony przy studni. Księżyc rzucał złowieszczy blask na jej rozdarte odzienie i zakrwawiony płaszcz. Nakrycie głowy pod spodem również było przesiąknięte krwią. Czuła też ciepło spływające po karku. Drgnęła, kiedy odnalazła z tyłu głowy guza z małym nacięciem pośrodku.
_Tym razem nie jest tak źle_, pomyślała, ruszając do bram. Zamierzała wślizgnąć się po cichu do domu i obmyć rany wodą z dzbanka. Miała nadzieję, że ima będzie zbyt zajęta, żeby zauważyć jej powrót. Otarcia od ulicy wydawały się łatwe do oczyszczenia, ale rana na głowie wymagała lepszej opieki. Trzeba było się pospieszyć.
Ariela wróciła z powrotem do miasta, wdzięczna, że jej dom znajdował się tuż pod wysokim murem strzegącym Szunem. Weszła przez południową bramę i udała się w kierunku dziedzińca, gdzie znajdował się ich otoczony płotem ogródek. Tam mogła zająć się ranami i ciągle słyszeć co nieco ze spotkania starszych. Przystanąwszy przed dziedzińcem, usłyszała donośny głos abby, który rozchodził się w rześkim powietrzu nocy.
– Moi północni bracia, zbyt długo już walczyliśmy z naszymi judejskimi braćmi, podejrzewając ich o najgorsze. Zbyt skorzy jesteśmy do oceny, a niechętni do słuchania.
Ariela ruszyła po dzban z wodą. Podniosła starą szmatę i zaczęła obmywać rany na prawej nodze i żebrach, przez cały czas zastanawiając się, jak dyskretnie wślizgnąć się do domu po świeżą szatę i nakrycie głowy.
Wtedy rozległ się tętent kopyt wielbłąda. Ariela wstała tak prędko, jak pozwalała jej na to posiniaczona noga i ruszyła w kierunku bramy miasta. Gdy do niej dotarła, zobaczyła w chmurze piachu wielbłąda i jeźdźcę ze sztandarem króla Dawida.
_Co królewski posłaniec robi sam w Szunem? W nocy, na wielbłądzie?_ Biorąc pod uwagę napięcie, jakie panowało pomiędzy pałacem a Szunem, sama obecność królewskiego przedstawiciela była czymś niezwykłym.
– Ale przyjeżdżać w nocy… Na wielbłądzie, zamiast na koniu… – wyszeptała z osłupieniem sama do siebie.
Posłaniec i jego grzmiąca bestia popędzili do studni i wyhamowali niezręcznie, przewalając przy tym czterech czy pięciu zbyt powolnych oficjeli. Mężczyźni wznieśli okrzyki sprzeciwu, ale wtedy reprezentant króla zawołał:
– Moi panicze! – drżący głos młodzieńca sprawił, że wszyscy ucichli.
– Mów, panie – rzekł Joszafat, stojący na przedzie tłumu.
– Król Dawid nie żyje. – Krzyk młodego mężczyzny przypominał szloch.
Poklepał wielbłąda w bark, a zwierzę przyklękło. Posłaniec zsunął się z bestii i podszedł do zgromadzenia, gdzie czekał na niego Joszafat.
Ogólne zamieszanie znów pozwoliło Arieli znaleźć schronienie za oślim wozem, gdzie skryła się przed atakiem.
W blasku pochodni okazało się, że królewski posłaniec to pulchny młodzieniec, który musiał mieć co najmniej dwadzieścia lat – skoro służył pałacowi - ale wyglądał na dwanaście. Po jego okrągłych policzkach spływały łzy.
– Nasz król nie żyje! – zawołał. – Król Dawid spocznie ze swoimi praojcami i jutro o poranku zostanie pochowany w Mieście Dawida.
Cisza zawisła w powietrzu jak całun – wszyscy mierzyli wagę słów posłańca. Dawid rządził Izraelem przez czterdzieści lat – jego pochówek miał być pierwszym królewskim w Izraelu. Saul, pierwszy władca, został zamordowany w walce przez Filistynów, a jego kości spoczywały w Jabesz–Gilead. _Jak pochować legendę?_ – zastanawiała się Ariela.
_Co teraz?_ – odbijało się echem w chłodnym powiewie ciszy.
_Co teraz?_ – było wypisane na zmarszczonych twarzach starszych.
_Co teraz?_ – mówiły nawet twarze butnych synów Joszafata. Oni również prędko znaleźli się pomiędzy dostojnikami.
Jaki los czekał wybranych ludzi Boga teraz, gdy wybrany przez Niego przywódca zmarł?
_Co teraz?_ Pytanie Arieli dotyczyło bliższej przyszłości. Czy abba dalej zamierzał wyjawić swój plan? Czy jej przyszłość rozstrzygnie się na spotkaniu oficjeli północnego Izraela?