Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Samotne pasmo tęczy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lipca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Samotne pasmo tęczy - ebook

To książka o potężnym ciosie życiowym, na który złożyły się uderzenia losu następujące jedno za drugim. Nie ma już nic i nic nie jest możliwe, nawet cud. Śmiertelna dawka leków i decyzja młodej dziewczyny, studentki, zdają się mieć przewagę nad planami i decyzją Boga względem niej. W strasznych, lecz romantycznych tajemniczych ruinach bardzo starej nieczynnej budowli rozgrywa się dramat Eliasza. Czy bohaterka wyjdzie ze swojej „Groty Eliasza”, jakie przejdzie procesy, czy cud będzie możliwy?

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8155-867-9
Rozmiar pliku: 5,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

BIAŁA TĘCZA, TĘCZA WE MGLE — ZJAWISKO OPTYCZNE I METEOROLOGICZNE, POWSTAJĄCE W ANALOGICZNY SPOSÓB JAK KLASYCZNA WIELOBARWNA TĘCZA, ALE NA KROPLACH MGŁY /WIKIPEDIA/ (NA GÓRNYM ZEWNĘTRZNYM ŁUKU BIAŁEJ TĘCZY WIDOCZNE JEDYNIE CIENKIE CZERWONE PASMO. KSIĘŻYCOWA TĘCZA — POWSTAJE DZIĘKI ŚWIATŁU ODBIJANEMU PRZEZ ŚWIATŁO KSIĘŻYCA.)

ŻADNA MODLITWA NIE IDZIE NIGDY NA MARNE. CZASAMI TYLKO WYDAJE NAM SIĘ, ŻE TAK JEST, BO PAN BÓG PRZEKRACZA NASZE OCZEKIWANIA, A MY TAK JESTEŚMY SKONCENTROWANI NA TYCH OCZEKIWANIACH, ŻE NIE ZAUWAŻYLIŚMY, JAK PAN BÓG ZADZIAŁAŁ W NASZYM ŻYCIU. BO ZADZIAŁAŁ INACZEJ. CÓŻ, MOGĘ TYLKO POWTÓRZYĆ, PAN BÓG NIE JEST ZŁOTĄ RYBKĄ.

/INTERNAUTA/

„IM WIĘKSZA NĘDZA, TYM WIĘKSZE MA PRAWO DO MIŁOSIERDZIA MOJEGO”

/DZIENNICZEK SIOSTRY FAUSTYNY/

„CZŁOWIEK UCIEKA TAK DALEKO, DOKĄD SIĘGA JEGO STRACH, A ŻYJE TAK DŁUGO, NA ILE WYSTARCZA MU ODWAGI”

/CYTAT Z FILMU/

„POGODZIĆ SIĘ ZE STRATĄ MOŻNA (LUB NIE) TYLKO WTEDY, KIEDY JEST ONA NIEODWRACALNA, ALE KIEDY ISTNIEJE JAKAKOLWIEK SZANSA NA POWRÓT DO TEGO CO BYŁO, CZŁOWIEK CHCE CAŁYM SOBĄ TO ODZYSKAĆ”

/CYTAT Z FILMU/

„KIEDY CZŁOWIEKA OGARNIA PANIKA, JEST JAKBY NIEOBECNY. MÓZG BLOKUJE WSZELKIE DZIAŁANIE. ZNIKA GROZA I PRZERAŻENIE. POZOSTAJE TYLKO DZIWNA NIEMOC, BEZSILNE PODDANIE SIĘ WYDARZENIOM. UCZUCIA I EMOCJE ZNIKAJĄ, CZŁOWIEK WPADA W OTCHŁAŃ, GDZIE WSZYSTKO DZIEJE SIĘ POZA NIM.”

/P. COELHO/

„12 TEDY RZEKŁ BÓG: TO JEST ZNAK PRZYMIERZA, KTÓRY JA DAWAM MIĘDZY MNĄ I MIĘDZY WAMI, I MIĘDZY KAŻDĄ DUSZĄ ŻYWIĄCĄ, KTÓRA JEST Z WAMI, W RODZAJE WIECZNE.

13 ŁUK MÓJ POŁOŻYŁEM NA OBŁOKU, KTÓRY BĘDZIE NA ZNAK PRZYMIERZA MIĘDZY MNĄ, I MIĘDZY ZIEMIĄ.

14 I STANIE SIĘ, GDY WZBUDZĘ CIEMNY OBŁOK NAD ZIEMIĄ, A UKAŻE SIĘ ŁUK NA OBŁOKU:

15 ŻE WSPOMNĘ NA PRZYMIERZE MOJE, KTÓRE JEST MIĘDZY MNĄ I MIĘDZY WAMI, I MIĘDZY KAŻDĄ DUSZĄ ŻYWIĄCĄ W KAŻDEM CIELE; I NIE BĘDĄ WIĘCEJ WODY NA POTOP, KU WYTRACENIU WSZELKIEGO CIAŁA.”

/BIBLIA/Od autorki

WSZYSTKO, CO CHCIAŁAM O TEJ MOJEJ TRZYNASTEJ JUŻ I CHYBA RACZEJ OSTATNIEJ — PRZYNAJMNIEJ NA DŁUŻSZY CZAS — KSIĄŻCE POWIEDZIEĆ, UMIEŚCIŁAM NA TYLNEJ OKŁADCE KSIĄŻKI, DLATEGO POWTÓRZĘ TO RÓWNIEŻ NA WSTĘPIE W ZBLIŻONEJ WERSJI I DODAM DO TEGO COŚ JESZCZE.

Warunkiem powstania tęczy jest słońce, zaś w powstaniu białej tęczy bierze udział księżyc i mgła. Z siedmiobarwnej tęczy składają się eteryczne, duchowe powłoki naszego ciała subtelnego. Kiedy jest w nas słońce, radość, szczęście, równowaga emocjonalna, ten nasz duchowy płaszcz jest piękny, żywy, kolorowy, gra w nas prawdziwa gama niezafałszowanych dźwięków. Kiedy w naszym życiu pada deszcz łez, biją pioruny, a niszczycielski grad rujnuje nasze „zasiewy, plony życiowe”, na które tak ciężko pracowaliśmy nieraz przez lata, chowamy się przed światem, przed Bogiem, przed samym sobą pod nieprzemakalnym przezroczysto-białym „płaszczem”. Jesteśmy niewidoczni, jesteśmy w stanie FOG BOW — białej tęczy, często nie pozwalamy sobie pomóc, tracimy wiarę. Biała tęcza nazywa się z angielskiego zjawiskiem fog bow, gdyż jest utkana na bazie mgły i nocnego światła. Posiada ona pewną cechę… Widoczny jest w niej tylko cienki zewnętrzny sznureczek czerwonego pasma, niczym wiązanie w płaszczu przeciwdeszczowym lub czerwony promień, który może nas jeszcze uratować, sprawić, że jesteśmy widoczni w mroku, otworzyć nas na pomoc. Czym jest ów promień…?

TO KSIĄŻKA O POTĘŻNYM CIOSIE ŻYCIOWYM, NA KTÓRY ZŁOŻYŁY SIĘ UDERZENIA LOSU NASTĘPUJĄCE JEDNO ZA DRUGIM. NIE MA JUŻ NIC I NIC NIE JEST MOŻLIWE, NAWET CUD. ŚMIERTELNA DAWKA LEKÓW I DECYZJA MŁODEJ DZIEWCZYNY, STUDENTKI, ZDAJĄ SIĘ MIEĆ PRZEWAGĘ NAD PLANAMI I DECYZJĄ BOGA WZGLĘDEM NIEJ. W STRASZNYCH, LECZ ROMANTYCZNYCH TAJEMNICZYCH RUINACH BARDZO STAREJ NIECZYNNEJ BUDOWLI ROZGRYWA SIĘ DRAMAT ELIASZA. CZY BOHATERKA WYJDZIE ZE SWOJEJ „GROTY ELIASZA”, JAKIE PRZEJDZIE PROCESY, CZY CUD BĘDZIE MOŻLIWY? KSIĘŻYCOWY DZIADEK, BIAŁA TĘCZA, RÓŻOWY ŚNIEG, TAJEMNICZY CZERWONY SZNUREK, WIELKIE ZNAKI W STANIE JAWY I SNU, WRESZCIE ZLANIE SIĘ W CAŁOŚĆ POSTACI Z JAPOŃSKIEJ KSIĘŻYCOWEJ BAŚNI Z NASZYMI BOHATERAMI, TAJEMNICE Z PRZESZŁOŚCI, TECZKA SAMOBÓJCÓW, TAJEMNICZE ZDJĘCIE, POSZUKIWANIA DZIWNEGO OGRODU NA UKRYTEJ ULICY, ANTYCZNA KŁÓDKA, ZARDZEWIAŁY ZEGAR BEZ WSKAZÓWEK, WRESZCIE OGRÓD, WIELKIE SPOTKANIA I TRANSFORMACJA, GDYŻ ŻYCIE BEZ NIEJ NIE JEST ŻYCIEM.

DLA JASNOŚCI DOPOWIEM TYLKO, ŻE NIE MA JUŻ „SNU IN EXCELSIS” — DAWNO ZAKOŃCZONA I WYDANA KSIĄŻKA, ALE TREŚĆ TEJ KSIĘGI STANOWIĄCEJ MOJĄ DUCHOWĄ AUTOBIOGRAFIĘ TOCZY SIĘ NADAL. KIEDYŚ MUSIAŁAM ZAKOŃCZYĆ JĄ I ZROBIŁAM TO DAWNO TEMU, ZAŚ WSZELKIE MOJE DALSZE PRZEŻYCIA W „STANACH WYŻSZYCH” I NIE TYLKO WKŁADAM W LOSY BOHATERÓW KOLEJNYCH KSIĄŻEK I UCZYNIŁAM TO RÓWNIEŻ W TEJ KSIĄŻCE. OCZYWIŚCIE LOSY TESSI NIE SĄ I NIGDY NIE BYŁY MOIMI LOSAMI, JEDYNIE MOJE WŁASNE DOŚWIADCZENIA DUCHOWE PRZELAŁAM WŁAŚNIE NA NIĄ. LOSY BOHATERÓW SĄ FIKCJĄ LITERACKĄ, NATOMIAST PRZESŁANIE DUCHOWE NAJPRAWDZIWSZE I NAJMOCNIEJSZE POD SŁOŃCEM. INSPIRACJĄ DO NAPISANIA TEJ KSIĄŻKI STAŁO SIĘ CICHE, NIEZAUWAŻALNE DLA KOGOŚ PATRZĄCEGO NA ŻYCIE POWIERZCHOWNIE WYDARZENIE Z AUTOBUSU NR. 12 W MOIM RODZINNYM MIEŚCIE TORUNIU, TAKŻE CIEKAWA TAJEMNICZA DZIELNICA NA RUDAKU, KRYJĄCA OBIEKTY HISTORYCZNE, PRZEJMUJĄCO PRZEMAWIAJĄCE DO WYOBRAŹNI I DUCHA. TAK WIĘC DZIESIĄTEGO PAŹDZIERNIKA 2018 ROKU SPÓŹNIŁAM SIĘ NA AUTOBUS 12, KTÓRYM JEŻDŻĘ NAJWYŻEJ DWA RAZY W ROKU DO PRZYCHODNI SPECJALISTYCZNEJ, MUSIAŁAM ZACZEKAĆ NA KOLEJNY, ALE GDYBY NIE TO, NIGDY NIE UJRZAŁABYM MŁODZIUTKIEGO CHŁOPAKA Z DŁUŻSZYMI ZWIĄZANYMI Z TYŁU WŁOSAMI, CHŁOPAKA O TWARZY JEZUSA. NIE ZAUWAŻYŁABYM TEŻ ZEGARA BEZ WSKAZÓWEK, ZARDZEWIAŁEGO ZEGARA Z UMARŁYM CZASEM, ORAZ HISTORYCZNEGO SCHRONU, DZIAŁAJĄCEGO PODOBNIE JAK TEN ZEGAR-WIDMO NA WYOBRAŹNIĘ. KSIĄŻKĘ MIAŁAM W TEJ JEDNEJ JEDYNEJ CHWILI PRAWIE CAŁĄ W GŁOWIE! ZAWSZE TAK PISZĘ. OWSZEM, CHCIAŁAM NAPISAĆ JESZCZE TĄ JEDNĄ, OSTATNIĄ KSIĄŻKĘ, WIEDZIAŁAM ŚWIETNIE O JAKICH WARTOŚCIACH MA ONA BYĆ, ALE POTRZEBOWAŁAM AKCJI, BOHATERÓW I ONI SIĘ POJAWILI. PISZĘ ONI, NIE ON, PONIEWAŻ BOHATER BYŁ JESZCZE JEDEN, A WŁAŚCIWIE BOHATERKA… OTÓŻ UMÓWIŁAM SIĘ TUŻ PRZED ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA Z MOJĄ KOLEŻANKĄ GOSIĄ I WRACAŁAM WIECZOREM PO ODWIEDZINACH DO DOMU. BYŁO CIEMNO, SPÓŹNIŁAM SIĘ NA AUTOBUS, JAK WTEDY. MUSIAŁAM ODCZEKAĆ DWADZIEŚCIA MINUT NA KOLEJNY, ALE WARTO BYŁO, I TO JAK! CZEKAJĄC NA PRZYSTANKU POPROSIŁAM MOJĄ NIEZAWODNĄ ŚW. RITĘ O POMOC W PEWNEJ SPRAWIE NIE DOTYCZĄCEJ MNIE, TYLKO KOGOŚ. AUTOBUS NADJECHAŁ. W POMOC RITY WIERZYŁAM BEZGRANICZNIE, ALE NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ, ŻE… SPOTKAM JĄ PONIEKĄD JUŻ W AUTOBUSIE! AUTOBUS BYŁ KOMPLETNIE PUSTY, TYLKO JA I ...SIOSTRA ZAKONNA W CZARNYM HABICIE, JAK ŚW. RITA. SIOSTRA WSTAŁA PO JAKIMŚ CZASIE I ZMIERZAŁA DO WYJŚCIA Z AUTOBUSU. CHWYCIŁA DŁONIĄ ODZIANĄ W CZARNĄ RĘKAWICZKĘ ZA PIONOWY UCHWYT I...MOIM OCZOM UKAZAŁ SIĘ WIZERUNEK WYHAFTOWANEJ NA RĘKAWICZCE CZERWONEJ RÓŻY Z ZIELONYM LISTKIEM — SYMBOL ŚW. RITY, ORAZ MAŁY NAPIS: ŚWIĘTA RITO NAUCZ NAS KOCHAĆ! NO CÓŻ… TA ŚWIĘTA ODPOWIADA W SPOSÓB NIEWYOBRAŻALNY, CZĘSTO NATYCHMIASTOWY, DAŁA TĄ SCENKĄ ZNAK, ŻE PRZYJĘŁA MOJE ZGŁOSZENIE O POMOC DLA OSOBY, O KTÓRĄ PROSIŁAM, A JEDNOCZEŚNIE OTRZYMAŁAM KOLEJNĄ SCENKĘ DO KSIĄŻKI! JEŚLI CHODZI O MOJE DOŚWIADCZENIA DUCHOWE NA FALACH SUBTELNYCH, ORAZ NA TYCH ZWYKŁYCH FALACH JAWY, TO BARDZO ZNÓW POSZŁY DO PRZODU. KAŻDE Z NAJBARDZIEJ NIEWIARYGODNYCH DOŚWIADCZEŃ DUCHOWYCH TESSI JEST MOIM OSOBISTYM DOŚWIADCZENIEM POWSTAŁYM JUŻ PO NAPISANIU MOJEJ AUTOBIOGRAFII I WSZYSTKICH INNYCH KSIĄŻEK. JEDYNYM „BŁĘDEM” POSTRZEGANIA Z MOJEJ STRONY POZOSTAJE FAKT, ŻE SZŁAM PRZEZ ŻYCIE I PISANIE Z PRZEKONANIEM, IŻ WIĘKSZOŚĆ LUDZI PRZEŻYWA STANY I DOŚWIADCZENIA PRZYNAJMNIEJ W JAKIMŚ STOPNIU PODOBNE MOIM, NIESTETY, WIĘKSZOŚĆ ICH NIE PRZEŻYWA, SĄ TACY, KTÓRZY NAWET NIE WIERZĄ MI, SAMI ŻYJĄ „POWIERZCHOWNIE, ZEWNĘTRZNIE” I NAWET NIE CHCĄ TEGO ZMIENIAĆ, A JA NIE CHCĘ ICH OCENIAĆ. JA SZANUJĘ ICH W ICH FIZYCZNYM PRZEŻYWANIU ŻYCIA, ZAŚ ONI MNIE W MOIM DUCHOWYM NIESTETY, NIE ZAWSZE. PISZĘ WIĘC DLA TYCH, KTÓRZY SĄ CIEKAWI, OTWARCI I CHCĄ COŚ ZMIENIĆ, OTWORZYĆ SIĘ NA GŁĘBIĘ DUCHA I WSPÓŁPRACĘ Z NIEBEM. CÓŻ...NIE DZIWIĘ SIĘ TYM PIERWSZYM, JA Z KOLEI NIE MOGĘ POJĄĆ, ŻE MOŻNA NIE MIEĆ PODOBNYCH PRZEŻYĆ, ALE MUSZĘ SIĘ Z TYM POGODZIĆ I DODAĆ SWEJ OCENIE INNYCH LUDZI ODROBINĘ POKORY WIĘCEJ. CHCIAŁABYM JESZCZE PODZIĘKOWAĆ W TEJ KSIĄŻCE WSZYSTKIM, KTÓRZY BARDZIEJ LUB MNIEJ ŚWIADOMIE PRZYCZYNILI SIĘ DO JEJ POWSTANIA, A WIĘC MIĘDZY INNYMI KOLEŻANCE GOSI ZA NASZĄ NIEZAPOMNIANĄ WYPRAWĘ Z APARATEM FOTOGRAFICZNYM NA TORUŃSKI RUDAK DO TAJEMNICZEJ DZIELNICY Z ZEGAREM BEZ CZASU I SCHRONEM-HANGAREM, ZA ZDJĘCIA, ZA OBECNOŚĆ. TAKŻE NA MOJE PODZIĘKOWANIA BARDZO ZASŁUGUJE MIŁY I UPRZEJMY PAN MICHAŁ KADLEC, AUTOR NIEZWYKŁEGO BLOGA „PO TORUNIU”, KTÓRY UŻYCZYŁ MI KILKU SWOICH FOTOGRAFII Z WNĘTRZA SCHRONU-HANGARU WSCHODNIEGO I FOTOGRAFII MURU, ORAZ UDZIELIŁ KILKU CENNYCH WSKAZÓWEK DOT. ZDJĘĆ. POLECAM WSZYSTKIM GORĄCO TEN WSPANIAŁY BLOG PANA MICHAŁA, JAKO JEGO AUTOR CHARAKTERYZUJE SIĘ PAN MICHAŁ UMIEJĘTNOŚCIĄ BARDZO TRAFNEGO WYBORU NIEZWYKLE CIEKAWYCH MIEJSC, OBIEKTÓW WARTYCH UTRWALENIA I PRZEDSTAWIENIA LUDZIOM. http://potoruniu.blogspot.com/p/info.html

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY POMOGLI MI WSZELKĄ INFORMACJĄ, CZY PO PROSTU ZE MNĄ BYLI I SĄ W TYM CODZIENNYM ŻYCIU, WSZYSTKIM, Z KTÓRYMI PROWADZIŁAM PRZEZ LATA BARDZO TWÓRCZE DLA MNIE DYSKUSJE, ROZMOWY, WSZYSTKIM KTÓRZY CZYTAJĄ LUB DOPIERO PRZECZYTAJĄ MOJE KSIĄŻKI. DZIĘKUJĘ Z GÓRY PANU DARKOWI I WSZYSTKIM POWIĄZANYM LUDZIOM, KTÓRZY PRZYCZYNIĄ SIĘ DO POWSTANIA PŁYTY Z UTWOREM MUZYCZNYM Z MOIM WŁASNYM TEKSTEM, CZYLI PÓŹNIEJSZY ZAŁĄCZNIK DO KSIĄŻKI.

CIERPIENIE, PRÓBA I WYTRZYMAŁOŚĆ TESSI BYŁY WYLICZONE ODMIERZONE, ODWAŻONE, PRZEKALKULOWANE Z DOKŁADNOŚCIĄ CO DO JEDNEGO ATOMU PRZEZ BOGA, BO ON NIGDY NIE NAŁOŻY NA NIKOGO WIĘCEJ, NIŻ TEN KTOŚ JEST W STANIE ZNIEŚĆ. JAKI BÓG ZAJMUJE SIĘ Z ZEWNĄTRZ, Z ODDALI, KWADRYLIONAMI ISTNIEŃ LUDZKICH I NIE TYLKO LUDZKICH NA PRZESTRZENI CZASU? ALBO BÓG ZMYŚLONY, ALBO BÓG POJMOWANY PRYMITYWNIE, ALBO… BÓG, KTÓRY JEST W NAS, W SWOICH STWORZENIACH I W CAŁYM SWOIM STWORZENIU OD WEWNĄTRZ I JEDNOCZEŚNIE TAKŻE ODGÓRNIE STERUJĄC WSZYSTKIM! I OD TEGO MOMENTU WSZYSTKO POWINNO BYĆ DLA KAŻDEGO JASNE! BÓG JEST MATEMATYKIEM, CHEMIKIEM, FIZYKIEM, BIOLOGIEM, LEKARZEM, PSYCHOLOGIEM, ASTRONOMEM, KREŚLARZEM, SCENOGRAFEM, FILMOWCEM, POETĄ, MALARZEM, PO PROSTU GENIUSZEM I ARTYSTĄ! TO DLATEGO MASZ „POLICZONY KAŻDY WŁOS NA GŁOWIE”, BO BÓG JEST TAKŻE W TOBIE OD WEWNĄTRZ! W KAŻDEJ TWOJEJ TKANCE, W KAŻDYM ATOMIE! BĘDZIE WIELU TAKICH, KTÓRZY ODRZUCĄ MOJĄ TWÓRCZOŚĆ Z POWODU...JEZUSA CHRYSTUSA. JEŚLI KTOŚ MNIE Z JEGO POWODU WYŚMIEJE, TO JA BĘDĘ Z TEGO POWODU DUMNA, NIC PONAD TO NIE MAM DO POWIEDZENIA, POZOSTAŁYM ŻYCZĘ MIŁEJ, OWOCNEJ LEKTURY. „JESTEŚ BEZCZELNA, ALBO… ŚWIĘTA”. OTO SŁOWA, KTÓRE USŁYSZAŁAM OD KOGOŚ, KTO DOWIEDZIAŁ SIĘ O MOICH PRZEŻYCIACH DUCHOWYCH, WIEDZY, DOŚWIADCZENIU, POSTRZEGANIU, POJMOWANIU. MOJA ODPOWIEDŹ: NIE DODAŁAM ANI JEDNEGO SŁOWA DO TEGO, CO FAKTYCZNIE PRZEŻYWAM I O TYM WIE BÓG, KIEDYŚ SIĘ Z TEGO ROZLICZĘ, WIĘC JESTEM SPOKOJNA, ZAŚ DO ŚWIĘTOŚCI MI DALEKO, MAM WIELE WAD, NIEDOSKONAŁOŚCI CHARAKTERU, Z WIELOMA PROBLEMAMI SOBIE NIE RADZĘ. I NIE PISZĘ TEGO „POD PUBLICZKĘ”, ABY KRYTYKĄ WŁASNEJ OSOBY ZASKARBIĆ SOBIE CZYJEŚ WZGLĘDY. NA SZCZĘŚCIE WIELU WOKÓŁ TAKICH, KTÓRZY ŚWIETNIE WIEDZĄ O CZYM PISZĘ OPISUJĄC MOJE PRZEŻYCIA, DOŚWIADCZENIA. Z TAKIMI WŁAŚNIE DZIELĘ SIĘ TYM WSZYSTKIM, GDYŻ SAMI DOŚWIADCZAJĄ W TAKIEJ CZY NIECO INNEJ FORMIE PODOBNYCH STANÓW, A PRZYNAJMNIEJ WIEDZĄ, O CO CHODZI, ZAŚ WSZYSTKIM POZOSTAŁYM PRZEDSTAWIAM I PROPONUJĘ TO WSZYSTKO OD PODSTAW, WIERZĄC, ŻE KOMUŚ BĘDĘ POMOCNA, A PRZEZ TO SPEŁNIĘ SWOJĄ ŻYCIOWĄ MISJĘ I NIECH TAK SIĘ STANIE. ODEBRAŁAM I ODBIERAM JUŻ PIERWSZE PODZIĘKOWANIA, NIEKTÓRE BARDZO WZRUSZAJACE, PYTANIA, PROŚBY, DOTYCZĄCE MOJEJ TWÓRCZOŚCI I NIECH ONA WSZYSTKIM OTWORZY, PRZYBLIŻY TO, CZEGO NIE DAŁY IM BYĆ MOŻE INNE ŹRÓDŁA. DODAM JESZCZE, ŻE KSIĄŻKA NIE MA NA CELU TYLKO PRZEDSTAWIENIA NIEZWYKŁYCH PRZEŻYĆ DUCHOWYCH. OPISUJE PRZEDE WSZYSTKIM TRAGICZNE LOSY BOHATERKI, PRZEMIENIANE PRZEZ BOGA, KTÓREGO ONA NAJPIERW OBRAŻA, ODRZUCA, POTEM PRZEPRASZA I BŁAGA O POMOC.

BĘDĄ TACY, KTÓRZY ODRZUCĄ MOJĄ TWÓRCZOŚĆ, POGARDZĄ NIĄ, CELOWO ZADEMONSTRUJĄ ODRZUCENIE POPRZEZ NIE PRZECZYTANIE Z POWODU MOICH DARÓW, JAKIE OTRZYMAŁAM OD BOGA JUŻ NA ŻYCIOWYM STARCIE, A KTÓRE ONI PODDAJĄ W WĄTPLIWOŚĆ Z CZYSTEJ ZAWIŚCI. WIEM TEŻ, ŻE NIEKTÓRZY ODRZUCAJĄCY MOJĄ TWÓRCZOŚĆ, ODRZUCAJĄ JĄ TYLKO Z TEGO POWODU, ŻE TO WŁAŚNIE JA, A NIE KTOŚ INNY PRZEZ NICH POWAŻANY, JESTEM TĄ OBDAROWANĄ DUCHOWYMI DARAMI AUTORKĄ I ZIGNORUJĄ MNIE NAWET, JEŚLI KSIĄŻKI ZOSTAŁY IM PRZEZE MNIE PODAROWANE. JA ZAWSZE WTEDY MYŚLĘ O TYCH, KTÓRZY MNIE DOCENILI I SAMI PRZEZ TO COŚ ZYSKALI, JA ZAŚ ZAWSZE MOGĘ OD NICH DOWIEDZIEĆ SIĘ CIEKAWYCH RZECZY W SPRAWACH, W KTÓRYCH TO ONI SĄ TYMI „WYBRANYMI”. WSZYSTKIM TAKIM OSOBOM JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ, ZAŚ TYM PIERWSZYM ODPOWIEM MIMO WSZYSTKO, A MOŻE ZWŁASZCZA PO CHRZEŚCIJAŃSKU: NIECH WAM WSZYSTKIM BÓG BŁOGOSŁAWI I PRZYTOCZĘ COŚ Z EWANGELII ŚW. ŁUKASZA.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA

Jezus zeszedł z dwunastoma Apostołami na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu.

A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:

«Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.

Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.

Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.

BŁOGOSŁAWIENI BĘDZIECIE, GDY LUDZIE WAS ZNIENAWIDZĄ I GDY WAS WYŁĄCZĄ SPOŚRÓD SIEBIE, GDY ZELŻĄ WAS I Z POWODU SYNA CZŁOWIECZEGO PODADZĄ W POGARDĘ WASZE IMIĘ JAKO NIECNE: CIESZCIE SIĘ I RADUJCIE W OWYM DNIU, BO WIELKA JEST WASZA NAGRODA W NIEBIE. TAK SAMO BOWIEM PRZODKOWIE ICH CZYNILI PROROKOM.

Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.

Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.

Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.

BIADA WAM, GDY WSZYSCY LUDZIE CHWALIĆ WAS BĘDĄ. TAK SAMO BOWIEM OJCOWIE ICH CZYNILI FAŁSZYWYM PROROKOM»./AUTORKA/Ekstremalny stres

„KIEDY CZŁOWIEKA OGARNIA PANIKA, JEST JAKBY NIEOBECNY. MÓZG BLOKUJE WSZELKIE DZIAŁANIE. ZNIKA GROZA I PRZERAŻENIE. POZOSTAJE TYLKO DZIWNA NIEMOC, BEZSILNE PODDANIE SIĘ WYDARZENIOM. UCZUCIA I EMOCJE ZNIKAJĄ, CZŁOWIEK WPADA W OTCHŁAŃ, GDZIE WSZYSTKO DZIEJE SIĘ POZA NIM. "/P. COELHO/

„A potem odzianemu w purpurę Jezusowi żołnierze włożyli na głowę koronę cierniową. Upleciona z miejscowych krzewów o kolcach długich na kilka centymetrów została mocno, ze złością, wciśnięta na Jego skronie. Teraz rozpoczęło się kolejne bicie i poszturchiwanie, które dosięgało głowy, a więc ostre kolce wbijały się jeszcze głębiej. Do czego można porównać ból przeszywający dobrze unerwioną skórę głowy? Przypomina rażenie prądem? Fizjolodzy wyliczają, że to miejsce, które jest również dobrze ukrwione, na jednym centymetrze kwadratowym posiada aż 140 punktów wrażliwych na ból. Pamiętajmy, że Jezus był już bardzo wycieńczony. Nie jadł przez wiele godzin, a przede wszystkim był spragniony — nie pił w upale przy postępującym odwodnieniu organizmu i upływie krwi. MIAŁ ZA SOBĄ CIĘŻKĄ, BEZSENNĄ NOC W OGRODZIE OLIWNYM.

Opuszczony i zdradzony, staczający duchową walkę z samym sobą, targany niepokojem modlił się i płakał. Bał się śmierci. Z relacji świadków dowiadujemy się o krwawym pocie, jaki właśnie wtedy pojawił się na Jego ciele. Pisze o nim ewangelista Łukasz, który sam był lekarzem. Czym jest ów tajemniczy pot o tak niezwykłym zabarwieniu? Może go wywołać ból fizyczny BĄDŹ LĘK PSYCHICZNY przekraczający wytrzymałość człowieka. Wtedy pękają drobne naczynka krwionośne znajdujące się w skórze. Tak było w przypadku Jezusa, którego obezwładnił stres.

— Gdy wspominamy śmierć Chrystusa i ogarniamy szczegóły Jego męki, samo narzuca się przekonanie, że intensywność dolegliwości fizycznych była bliska ekstremum — mówi dr Szczepan Cofta. — Że ZASADNICZO TRUDNO WYOBRAZIĆ SOBIE WIĘKSZĄ UDRĘKĘ W JAKIEJKOLWIEK Z LUDZKICH SYTUACJI ZDROWOTNYCH. DLA MNIE OSOBIŚCIE TO EKSTREMUM MĘKI JEST JEDNYM Z WAŻNYCH DOWODÓW BLISKOŚCI, JAKĄ SYN BOŻY MÓGŁ OFIAROWAĆ CZŁOWIEKOWI. ZANURZYŁ SIĘ W NAJGORSZEJ WYOBRAŻALNEJ SYTUACJI CIERPIENIA. W TAKIEJ SYTUACJI NAWET W NAJWIĘKSZEJ OPRESJI ŻADEN CIERPIĄCY CZŁOWIEK NIE POWINIEN SIĘ CZUĆ NIEZROZUMIANY, OPUSZCZONY.

_/Materiały Serwisu Chrześcijańskiego, Witryny Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych, Przewodnika Katolickiego, How did Jesus die? Christian Answers.Net/_

_Danuta Pawlicka_

_Głos Wielkopolski_

Strażnik magicznych kłódek

Starszy człowiek w odzieniu kloszarda, w wersji jednak raczej czystej i jeśli nie pachnącej, to przynajmniej nie śmierdzącej i to z całą pewnością, często widywany był w mieście przy miejscowym małym mostku. Był jakby typem wiecznego włóczęgi — filozofa. Balustrada mostku uginała się pod ciężarem …kłódek, przynajmniej tak to wyglądało z powodu ich nadmiaru, a pomyśleć tylko, że zaczęło się od jednej, tej pierwszej… Kłódkom groziła ewakuacja do haniebnego jak na całą sprawę miejsca, do miejsca ich „kaźni’, na złomowisko. Strażnik kłódek nie mógł przecież na to pozwolić, aby ta pierwsza kłódka, ta najważniejsza, zginęła tragicznie na złomowisku, gdzie sam dostarczał i sprzedawał znaleziony złom. Złom to złom, zaś takie kłódki, to była dla niego świętość! Był świadkiem od samego dosłownie początku, jak zakochane pary zawieszały na mostku swój metalowy dowód miłości, zamykały go kluczykiem i kluczyk wrzucały do płytkiej dość wody w strudze… Miasto posiadało wprawdzie inny, wielki most o znaczeniu krajowym, europejskim i piękną rzekę Wisłę, jednak pary wybrały akurat to miejsce. Czuł się opiekunem tych kłódek, ich właścicieli i ich uczuć. Para, która przyszła tu kiedyś jako pierwsza, miała ze sobą bardzo charakterystyczną kłódkę. Nie była to kłódka nowa, mała, lekka, taka wprost ze sklepu, na dodatek imiona miała nieco niezdarnie wydrapane gwoździem na swej powierzchni. Ta kłódka rozpoczęła historię wszystkich następnych na tym mostku. Była ogromna, bardzo ciężka, pochodziła z osiemnastego lub dziewiętnastego wieku, miała na sobie wzór jaszczurki i trzy kluczyki. Kłódki zakochanych, te ze specjalnego sklepu, z pięknym laserowym grawerem mają pewnie jeden kluczyk, ta wielka, antyczna miała trzy. Jakby mówiła nie o dwóch osobach, czyli jednej parze, ale o trzech osobach, a więc może o jednej parze i trzeciej osobie? Kiedy klucze od tej historycznej, tajemniczej nieco pierwszej kłódki utonęły w strudze, starszy człowiek zrobił rzecz co najmniej dziwną. Natychmiast po odejściu młodej pary wyłowił je ze strugi, zdążył cudem i schował je w przepastnej kieszeni swego płaszcza...Nie potrafił odpowiedzieć samemu sobie, dlaczego tak postąpił, być może nawet siebie samego o to nie zapytał. Czuł, że coś lub KTOŚ nim kierował. Klucze nosił w kieszeni lat kilka. Kiedy kłódkom na poważnie zagroziło złomowisko, starszy człowiek przy oświetleniu jedynie księżyca w pełni stanął na mostku, wydobył z namaszczeniem klucze z głębi kieszeni i powolnym, dostojnym ruchem włożył jeden z nich w antyczną kłódkę. Po chwili charakterystyczny dźwięk oznajmił, że oto kłódka została otwarta. Starszy człowiek tkwił tak przez chwilę w bezruchu, po czym zdjął ciężką kłódkę z balustrady mostku i cięższy o wagę uratowanego przedmiotu przepadł w ciemnościach… Teraz miał i kłódkę i klucze. Teraz był w posiadaniu całości czegoś, co dopiero w momencie wybranym przez los, bardziej pewnie przez Boga wreszcie przemówi i odkryje swoją historię w wyższym, ważnym celu...Starszy człowiek oczywiście nie miał o tym pojęcia, kłódką zaopiekował się bardziej z powodu jakiegoś niejasnego przeczucia, lub sentymentu do niej, była przecież pierwszą na tym mostku, a on wprawdzie z oddali, ale jednak widział parę, która ją zakładała i która wrzuciła klucze do strugi. Podświadomie raczej czuł, że on musi być jej strażnikiem, zaś przy okazji także strażnikiem wszystkich kolejnych, jednak już bez takiego przywiązania do nich. Kolejne były kłódkami zwyczajnymi, nowymi, wprost ze sklepu, z pięknym grawerem imion par. Ta pierwsza przebiła wszystkie następne pod każdym względem, zdawała się przyglądać wszystkim kolejnym, jakby trochę z góry, nisko oceniając ich znaczenie. No bo czy świeżo wyprodukowana automatycznie, maszynowo, hurtowo, kłódka z laserowym grawerem mogła mieć duże znaczenie? Może i miała, jednak ta antyczna, wykonana przed wiekiem lub dwoma przez kowala, zahartowana w ogniu, pamiętająca sękate spracowane dłonie autora swego żywota była wśród nich królową! Taką kłódkę mogła zawiesić tylko para wyjątkowa, świadoma lub nie swej wyjątkowości… swego przeznaczenia napisanego przez Boga…

Jak uderzenie pioruna…

Po czasie…

Trzydziestego grudnia świat żył już właściwie tylko atmosferą nadchodzącego szybkimi krokami Sylwestra. Ruch w hipermarketach, odłożone na ostatnią chwilę pospieszne wizyty w sklepach z elegancką odzieżą, prawdziwy nalot na salony fryzjerskie i kosmetyczne, wielkie zamówienia w cukierniach… Dzień to był dziwny w swej kolorystyce, bowiem kolor nieba stał się różowo-żółty, słońce zaś przygaszone, niczym w stanie zaćmienia. Kolor nieba rzutował na wygląd śniegu, który przybrał podobny odcień zarówno na zasadzie odbitego światła, jak i za przyczyną opadających z nieba cząsteczek pustynnego piasku… Tak… Daleka Sahara wysłała tu do Europy, do Polski drogą powietrzną swoich posłańców — kwadryliony ziaren piasku, jakby zaproszenie dla kogoś, kto ma wybrać się na prywatną „pustynię” swego życia, podobnie do biblijnego Eliasza… Wyprawa Eliasza kończy się wielkim wyjściem z groty osamotnienia, w której dokonała się jego transformacja. Czy osoba, po którą pustynia wysłała piaskowych posłańców też zakończy swoją wyprawę wielkim wyjściem z groty? Czy może zastygnie w niej w obezwładniającym bólu, strachu, w obłędzie, niemym krzyku, ekstremalnym stresie co zabija?

Trzydziesty pierwszy grudnia…

Czarna, ogromna źrenica kosmosu drażniona i oślepiana była teraz, w tą jedyną noc w roku rytmicznymi i tęczowymi błyskami fajerwerków, a potężne tony uroczystego poloneza zdawały się wprawiać w wirujący taniec Dom Człowieka — planetę o nazwie Ziemia. Tańczyła wokół własnej osi i tańczyła na sali balowej Wszechświata po ściśle wyznaczonym torze, każdym kolejnym krokiem tanecznym zadając pytanie ludzkości i każdemu pojedynczemu ludzkiemu istnieniu...Co osiągnąłeś przez kolejny rok? Co zrozumiałeś? Jaką lekcję przerobiłeś i jakie z niej wyciągnąłeś wnioski? Kogo skrzywdziłeś? Komu wybaczyłeś? Co podarowałeś innym z siebie? Co wniosłeś do księgi życia ludzkości? To zjawisko wyglądało pewnie z kosmosu, z oddali, niczym jakiś mechanizm powtarzający swoje czynności cyklicznie i bez końca, zawsze w tym samym momencie tzw. ziemskiego roku...Na salach balowych, na prywatkach i pod chmurką bawili się nieświadomi głębszego sensu tych wydarzeń ludzie młodsi i starsi, ci szczęśliwi i ci udający szczęśliwych, ci kochający się i ci skłóceni, ci spełnieni i frajerzy...Gdzieś tam w ciemnych zakamarkach mieszkań siedzieli smętnie trzeźwi i mniej trzeźwi samotnicy, świętujący gorycz swej kolejnej życiowej porażki… Jedni w tym momencie z głośnym krzykiem narodzin witali Ziemię, inni z krzykiem lub bardzo cicho ją żegnali… Po ulicach biegały wystraszone fajerwerkami bezdomne psy i koty, usiłując skryć się w bezpiecznej piwnicy i szukające w tym celu choćby małego uchylonego okienka piwnicznego.

Daleko od centrum miasta i z dala od pięknych osiedli, w opustoszałej dzielnicy składającej się z niekończącej się starej linii kolejowej i przerażających, choć romantycznie pięknych w pewnym sensie pustostanów pozostałych po dawnych obiektach wysokiej rangi, dzielnicy straszącej swym wyglądem z powodu wyludnienia niczym scena z filmu grozy, w ciasnej piwniczce, za to przy ciepłej jakimś cudem rurze przebiegającej tędy, ktoś skrył się jeszcze na długo przed zapadnięciem zmroku… Ktoś siedział teraz skamieniały nie z zimna, lecz z zupełnie innego powodu. Istota ludzka przerażona i oszalała do stopnia, w którym następuje już tylko proces zastygnięcia i nieświadomego trwania w nicości. Istota ludzka, niczym dzikie przerażone zwierzątko schwytane w pułapkę, w pozycji skulonej reagowała na każdy odgłos, a nawet na dotyk powietrza niczym na narzędzia tortur...Najmniejszy ledwie docierający blask raził oczy jakby sztyletami, odłamkami szkła, a lekki powiew docierający chwilami przez nieszczelne okienko piwniczne smagał biczami ciało wyczulone do tego stopnia, że bicze powiewu odczuwalne były jakby na gołej skórze, chociaż postać odziana była jak przystało na tą porę roku, na dodatek niezbyt mroźną, a przez piwnicę biegła jakby jakimś cudem, wspomniana przed chwilą jakaś ciepła rura o nieznanym przeznaczeniu. Oszalały wzrok biegał po otoczeniu, oczekując ciosu w najmniej spodziewanej chwili i najmniej spodziewanej strony. Istota ludzka bała się oczywiście ewentualnych zbirów, o takich w podobnych miejscach nietrudno, ale bała się głównie zupełnie czegoś innego… Świtu, który każe jej dalej żyć. Tylko JAK?! A świt był brutalny i nadszedł. Nic nie robił sobie z człowieka, który zastygł w bólu i przerażeniu tak wielkim, że postać mogła uchodzić za martwą. Kiedy oszalały wzrok istoty potwierdził przybycie świtu jaśniejszym odcieniem siwej piwnicznej ściany, ktoś poczuł się zawiedziony… Gdzieś tam w głębi siebie właściciel tych oczu liczył na to, że ze światem jakimś cudem coś się stanie i poranku nie będzie. Ale on był...Był i tkwił sztyletem wbitym w serce i w każdą część ciała i duszy. A w srebrnym sztylecie odbijać się zdawały znienawidzone odbłyski porannego słońca, które znów dostawały się do oczu i raziły bólem… bólem istnienia. Na siwej ścianie piwnicy coś poruszyło się w sposób realny, namacalny… Oszalały wzrok istoty ludzkiej skakał po ścianie za drgającym lekko zjawiskiem. Zjawisko było sztuczną maluteńką tęczą, jaka powstała z odbitych w stłuczonym lekko okienku piwniczki promieni słońca. Boże! Panie!...to niemożliwe! Znalazłeś mnie i wyciągasz do mnie dłoń?! Znalazłeś mnie nawet tu?! Boże, to niemożliwe! Dajesz mi jak zawsze znak naszego przymierza?! Znalazłeś sposób by mi go dać?! Przecież opuściłeś mnie jakąś dobę temu na zawsze! Dotąd często dawałeś mi znaki tęczą, wczoraj jednak wszystko się skończyło, cała nasza przygoda Panie! Zgrabiałe, sztywne dłonie drżącym ruchem ścigały pulsującą tęczę na ścianie piwniczki. Chwile, w których dotykały jej, były jak dotknięcie ręki Boga…

Cóż jednak możesz zrobić dla mnie Panie TERAZ?! Już nie da się zrobić nic, ani po ludzku, ani po bosku! Już nie… Teraz istota ludzka, obdarowana od urodzenia wielkim darem od Boga, darem postrzegania pozazmysłowego przypomniała sobie wizję, jaką miała przed przebudzeniem pod przymkniętymi jeszcze powiekami, ale już wiedziała, że nie śpi. Najpierw widziała przezroczysta kopułę, która jakby zniżyła się z astronomicznego nieba i osiadła na ziemi. Z niej w wersji również przezroczystej lecz świetnie rozpoznawalnej przemawiał na placu kościelnym sam Jezus Chrystus. Oskarżał ludzkość o nie zastosowanie się do Jego nauk, do niszczenia dzieła Jego Zbawienia, był bardzo zdesperowany. Ukazywały się po kolei wszystkie biblijne plagi, po czym czarne parasolki ludzi nagle wszystkie były zepsute, a symbolizowały pewnie ochronę z Nieba… Potem na czarnym tle pojawiły się jakby utkane z białej mgły dłonie Jezusa Miłosiernego, które poruszały się i przyzywały ją gestami, wyciągały się do niej. Po chwili dla rozpoznania uwidocznił się jeden, prawy strumień wytryskujący z Jego Serca, który choć w naturze czerwony, w wizji był w kolorze białej mgły, jak wszystko w tym widzeniu. Znała nasza biedna istota ten widok świetnie i szybko mentalnie podała Mu swoją dłoń. Po chwili widziała swoją dłoń, wyglądającą jak Jego, w postaci białej mgiełki. Jej dłoń była w Jego dłoni… Potem istota ludzka ujrzała zegar ścienny, też w postaci utkanej z mgiełki. Jego wskazówki chodziły, wskazywały kolejne godziny. Nie były to zwyczajne wskazówki. Każda ze wskazówek miała na swej końcówce miniaturową, palącą się świeczkę. Póki świeczki się palą, jej czas żyje. Czas zawahał się na godzinie dziewiątej, świeczka zatrzepotała płomykiem, ale nie zgasła, poszła na godzinę jedenastą w przyspieszonym tempie, potem dalej… Więc jednak...Jednak mnie nie opuścisz Panie?! Ale ja nie jestem w stanie się ruszyć, a co dopiero wyjść stąd i żyć! Przedłużenie, uzupełnienie mojego ciała i duszy, jakim są wszyscy, wszystko, co dla mnie miało znaczenie już nie istnieje…

Kilkanaście godzin wcześniej, 31 grudnia rano, akademiki.

Studenci pakowali w pośpiechu swoje niewielkie bagaże i każdy zmierzał po chwili w bliższy lub dalszy zakątek kraju do domu...Na Sylwestra i Nowy Rok. Inni zostawali na miejscu i w akademiku niebawem rozpoczną się przygotowania do wielkiej imprezy. Tego poranka ktoś otrzymał kilka wiadomości jednocześnie, prawie jednocześnie. To Tereska, znana popularnie jako Tessi lub Tessa, ładna, ale niezbyt rzucająca się w oczy poprzez swą skromność, dziewczyna o jasnych włosach, prostych i dość długich, najczęściej spinanych w koczek, dziewczyna o zielonych dużych oczach, dziewczyna z pobliskiej wioski, studiująca na trzecim roku… Odważyła się na poranną próbę ciążową i kiedy wskaźnik na testerze niezaprzeczalnie potwierdził jej podejrzenia, nastąpiło uderzenie niczym młotem w głowę, a świat wirował wokół niej złowrogimi cząsteczkami rzeczywistości, która wyglądała teraz niczym wykrzywiona w lustrze w domu śmiechu, w lunaparku. Wszechświat drwił z niej śmiechem miniaturowych złośliwych klaunów, którymi napełniona była przestrzeń… Pierwsze uderzenie losu miała wczoraj...Jej narzeczony brutalnie oświadczył, że on już wybrał i odchodzi do Zośki. Zrozumiał nagle i wspaniałomyślnie i nieodwołalnie, że to jednak z nią chce iść przez życie, bo ona stanowi dobrą i mocną podstawę, zaś delikatna i wrażliwa Tessi wymagała opieki, dobrego słowa, wsparcia. Współcześni i nie tylko współcześni, młodzi i nie tylko młodzi NIEKTÓRZY TYLKO OCZYWIŚCIE mężczyźni szukali i szukają wsparcia w kobiecie, zawieszenia się na niej i tym co posiada i potrafi, a powinno być odwrotnie, a tak szczerze, to pewnie pół na pół, lub nawet bez znaczenia kto, ile, jak i kiedy, ale tylko w przypadku działań podjętych SERCEM i tylko sercem. Gdzie czasy, kiedy ambicją i honorem mężczyzny była troska o kobietę?! Jednak chodzi o troskę i opiekę w sensie zdrowym, czyli nie pociągającym za sobą uległości kobiety wobec mężczyzny, czy też jej rezygnacji z własnych ambicji. Nawiasem mówiąc, taka troska powinna zawsze być wzajemna. Tessi nie powiedziała chłopakowi, narzeczonemu o podejrzeniu ciąży, jeszcze wtedy tylko o podejrzeniu...Przepłakała noc, po czym spakowała się świtem i potem zrobiła ten nieszczęsny test. Kiedy znała już wynik testu, nagle rozległ się dźwięk komórki, brzmiący tak dziwnie, jakby miał osobowość i uprzedzał swym tonem o czymś złym… Tessi po chwili osunęła się po ścianie na podłogę...To dzwoniła koleżanka z jej rodzinnej wioski, że jedyna rodzina Tereski, jedyna podpora życiowa, starsza siostra Basia, zginęła tragicznie wraz z mężem. Tessi została całkowicie sama. Bez środków do życia, bez rodziny, bez domu, bez przyszłości. Bez celu, sensu, bez nadziei i szansy na cokolwiek. Poza tym nie była nic warta, skoro zostawił ją ukochany… Tak przynajmniej o sobie myślała. Jej delikatne ciało zdawało się unicestwiać z chwili na chwilę, odsłaniając bezbronną psychikę i wystawiając ją na śmierć poprzez tortury. Kolejna wiadomość zastała Tereskę już na podłodze. Mówiła ona o tym, że nie udało jej się jednak zaliczyć wczoraj poprawki z kolokwium, wynik dotarł do niej przed chwilą. Zbyt rozmyślała i dręczyła się swoim chłopakiem, który dziwnie ostatnio się zmienił. Rozmyślała o nim, zamiast poświęcić teraz czas głównie nauce… Mieszkał w sąsiednim akademiku i studiował na innym kierunku. Byli ze sobą półtora roku i planowali ślub. Tessi nie powie mu o dziecku, zabierze wszystkie swoje tragedie i swoją samotność tam, gdzie nie ma już smutku, bólu, łez cierpienia, złości, żalu, samotności, podstępu, chorób, śmierci, rozstań… Odejdzie i będzie szczęśliwa wraz ze swoim nienarodzonym dzieckiem, które obecnie mogło mieć jakieś trzy tygodnie, jeśli istniało, a test stwierdzał, że tak. Spotka TAM rodziców, dziadków, siostrę i jej męża i będzie szczęśliwa, a nieprzyjaznej planecie Ziemi pokiwa z oddali! Jeszcze tylko pozbiera wszelkie możliwe tabletki: uspokajające, przeciwbólowe, nasenne. Pozbiera te, które ma i jeszcze skombinuje coś ekstra od koleżanki, która leczy się od roku na depresję po rozstaniu ze swoim chłopakiem i mieszka w pokoju na końcu korytarza. Ma na imię Ania i nawet ją zapraszała na babskie łzawe pogaduchy na noc. Tessi dokupi coś jeszcze w aptece i będzie w sam raz. Tak też zrobiła, a koleżanka Anna, która czuła się zdecydowanie lepiej, wielkodusznie w przypływie euforii i współczucia w sprawie Tessi, o której nie miała pojęcia co do jej istoty, jedynie tak ogólnie, bez wiedzy o tym najgorszym, podarowała jej prawie całe dwa pudełka zapisanych przez psychiatrę antydepresantów i… ważną jeszcze w tym dniu receptę na taki sam zestaw w celu wyjścia z „przejściowego dołka” i w celu wyleczenia okresowej bezsenności i drażliwości! Tessi z udawaną wesołością ucałowała koleżankę ciesząc się z poprawy jej stanu i po złożeniu życzeń na Nowy Rok jej, oraz kilku innym koleżankom i kolegom, oraz po zapewnieniu, że po Sylwestrze wróci w dobrym nastroju, wyszła z całkiem niezłą miną z akademika...Nikt niczego o niej nie wiedział… Poinformowała wszystkich, że jedzie do siostry i szwagra na wieś, do rodzinnego domu. Nikt nie miał pojęcia, jak na ten moment wygląda cała prawda o jej życiu...Nikt niczego nie podejrzewał, nie przeczuwał. Młodzi ludzie podekscytowani nadchodzącym szybkimi krokami sylwestrowym szaleństwem zajęci byli głównie sobą i własnymi planami. Ostatni raz widzieli Tessi, kiedy w swojej futerkowej kurtce, z plecakiem i ciemnymi dużymi okularami na twarzy oraz komórką w dłoniach przekraczała próg akademika.

Tessi objechała autobusami MZK miasto, kupiła rzeczy, które mogą jeszcze jej się przydać na ostatnie chwile, do czasu pożegnania ze światem, zachowała dziwnie idealny spokój i opanowanie, wreszcie wsiadła do autobusu jadącego za most, przez rzekę, do dziwnej dzielnicy. Uciekł jej niby przypadkiem poprzedni, właściwy autobus i odczekała na kolejny. Nie ma jednak przypadków, zawsze jest tylko cel, którego jeszcze nie rozumiemy...Autobus nie uciekł bez sensu. Przeznaczony jej był ten kolejny...dopiero ten…

Zegar z umarłym czasem, albo zetknięcie tysiącleci…

Tessi początkowo nerwowo bawiła się komórką, teraz jednak siedziała z twarzą przyklejoną do szyby autobusu i prawie niewidzącym wzrokiem oraz skamieniałym sercem i umysłem obserwowała bez zainteresowania mijane widoki i ludzi. Autobus wjechał w dziwną dzielnicę… Pustka, groza, tory kolejowe, brak zabudowań...Nagle po prawej stronie zabudowania się pojawiły, jednak groźny to był widok. Pustostany po starych nieczynnych obiektach z czerwonej cegły, w których hulał wiatr. I jeszcze budynek z zardzewiałym nieczynnym zegarem bez wskazówek! Czas stał tu w miejscu i ona tego potrzebowała! Potrzebowała samotności, izolacji, pustki i ciszy doskonałej i czasu, który stoi w miejscu! Kiedy świat będzie za parę godzin szalał, kiedy najważniejszym przedmiotem stanie się wszędzie jakiś wielki przystrojony balonami i serpentyną zegar, ona będzie miała swój zegar! Zegar zardzewiały, bez wskazówek, bez czasu...Jej zegar zakpi z czasu i świata tak, jak czas i świat zakpiły z niej! Kiedy tak myślała, dostrzegła w prawie pustym autobusie postać człowieka w wieku zbliżonym do jej, a może jednak nieco młodszym? Tego nie wiedziała i nie było to ważne. Skamieniała swoim i tak już spiętym do ostatnich granic ciałem jeszcze bardziej… Oto do wyjścia z autobusu w tym akurat miejscu kierowała się postać młodzieńca w stu procentach odpowiadająca ziemskiemu rysopisowi Jezusa Chrystusa, z całym Jego wyrazem twarzy jednocześnie. To była taka Jego wersja delikatna z włosami ciemny blond. Postać odziana była po dzisiejszemu, przed chwilą wyjęła słuchawki komórki z uszu, nałożyła czarną zimową czapkę na związane z tyłu dość długie włosy...Ale ta twarz i jej rysy, cały jej wyraz, włosy, oczy, sylwetka, wszystko! Kiedy chłopak stał już u drzwi, przyjrzała mu się uważnie, a on ją zauważył, to wiedziała. Siedziała tuż obok, bardzo, bardzo blisko wyjścia. Odwrócił teraz głowę na bok, w drugą stronę, coś gdzieś tam zauważył pewnie i pochłonięty widokiem teraz na nią przez moment nie patrzył, a ona przyjrzała mu się dokładnie i w jednej chwili wyobraziła sobie namacalnie całą sobą, że to postać ziemskiego Jezusa Chrystusa we własnej osobie, który powrócił podejrzeć z Ziemi współczesny świat — chociaż i tak go ogląda naszymi oczami w nas samych -, a ona ma niepowtarzalną szansę trwać realnie u Jego stóp i wpatrując się w Jego twarz żebrać pomocy! Szybko zrealizowała swe pragnienie, a chłopak jakby coś poczuł. Przelotnie spojrzał na nią, jakby zabrała z jego wnętrza dla siebie COŚ! Wyraźnie to poczuł! Jakby wyszła z niego cząstka mocy, jego własnej mocy! I wysiadł… Teraz szedł na tle zardzewiałego zegara i przez szybę spojrzał jej w oczy wzrokiem okradzionego z czegoś, czego nie rozumiał, co czuł namacalnie i czego NIE ŻAŁOWAŁ NIEZNAJOMEJ DZIEWCZYNIE! Mimo wszystko nie żałował! On poczuł coś dziwnego, czuł się niczym dawca narządu, dawca krwi dla umierającej istoty ludzkiej...Kiedy szedł na tle zardzewiałego zegara bez wskazówek i spojrzał jej wtedy ostatni raz w oczy przez szybę autobusu, ona odczuła to tak, że stanął, albo cofnął się czas o dwa tysiące lat wstecz i ON sam, we własnej OSOBIE patrzy jej w oczy… Ona wysiądzie przystanek dalej, dla niepoznaki… Potem wróci te parę kroków do zegara bez wskazówek, to nie będzie trudne, kolejne przystanki w tej dzielnicy były dziwnie krótkie. TAK TEŻ ZROBIŁA, UWALNIAJĄC SIĘ W DRZWIACH AUTOBUSU OD ZABŁĄKANEJ DŁUGIEJ, GRUBEJ, CZERWONEJ NICI, BĘDĄCEJ JAK WIOTKI BEZWŁADNY PROMIEŃ POZBAWIONY W TYM MOMENCIE BLASKU, KTÓRY DZIWNIE PRZYCZEPIŁ SIĘ DO NIEJ NICZYM MAGNES. CZYŻBY NIĆ BYŁA Z JEGO ODZIENIA?! SZYBKIM RUCHEM ZERWAŁA JĄ I WŁOŻYŁA DO KIESZENI, NIE WIEDZĄC DLACZEGO TO ZROBIŁA. CHŁOPAK MIAŁ POD KURTKĄ COŚ CZERWONEGO! Oczywiście zginął jej z oczu i nigdzie nie było widać jego sylwetki, nawet z oddali. Wkraczała teraz w nieprzyjazne, lecz dla niej najlepsze z możliwych otoczenie, w stare, puste ruiny. Przyjrzała się teraz zegarowi jeszcze raz, z bliska. Tak...to był strzał w dziesiątkę! Wybór genialny wręcz!

Księżycowy Dziadek, czyli nić przeznaczenia

Pod oszronionym drzewem siedziała dziwna, lecz ciekawa postać. Tessi pomyślała, że to typowy bezdomny i podała mu dwuzłotówkę na chleb, czy może bułkę i wodę mineralną. Jednak „bezdomny” przyglądał jej się jakoś niezwykle, wręcz śrubującym wzrokiem wpatrywał się w jej oczy. Oczy Tessi były wielkie, zielone, przepastnie głębokie, bardzo smutne...Czy to była jedyna przyczyna, że tak się w nie wpatrywał ten człowiek? Czy rzeczywiście przyczyna tkwiła w samym podziwie dla jej oczu? Tessi nie zwróciła uwagi na ważny szczegół...Na te właśnie oczy, które tak intensywnie wpatrywały się w jej własne oczy z głębin zarośniętej, pociemniałej twarzy starszego mężczyzny...Nie zwróciła uwagi, JAKIE są te oczy...Starzec wyciągnął do niej dłoń i przywołał ją bez słów. Cofnęła się i podeszła po raz drugi. Za swoją dwuzłotówkę dostała prezent od starca, od bezdomnego! TO BYŁ CZERWONY SZNURECZEK Z ZAWIESZONYM MAŁYM SREBRNYM KSIĘŻYCEM ORAZ MEDALIKIEM ZE ŚW. KRZYSZTOFEM, A CAŁOŚĆ STANOWIŁA BRANSOLETKĘ. Nie śmiała nie wziąć, ładnie podziękowała, dorzuciła mu jeszcze pięciozłotówkę i wsunąwszy odruchowo dziwną ozdobę na lewy nadgarstek, poszła nieco dalej. Życie jest podróżą, św. Krzysztof jest patronem podróży, ale ona swoją podróż właśnie kończy. Oczy starca wyglądały jak oczy jasnowidza, tyle sobie uświadomiła, jednak niczego więcej w nich na ten moment się nie doszukiwała. NA NIEBIE TKWIŁA WCIĄŻ KSIĘŻYCOWA BIAŁA TĘCZA, Z WIDOCZNYM TYLKO JEDNYM, JEDYNYM PASMEM NA ZEWNĘTRZNYM ŁUKU… I TO BYŁO PASMO CZERWONE. TO NORMALNE W ZJAWISKU FOG BOW.TO jakby kolejny znak, jeszcze ta dziwna czerwona nić z drzwi autobusu i teraz znów czerwona nić… Tu o coś może chodzić, ale ona nie miała już czasu na dochodzenie. Ona już zakończyła kombinacje w swoim trudnym życiu i nie dała szansy pokombinować Bogu...Postanowiła odejść. Starzec miał przy sobie zniszczoną torbę oraz zniszczoną starą książkę w sztywnych okładkach z dziwnymi znakami, tytułu nie widziała dokładnie, dałaby jednak głowę, że jeden wyraz w tytule miał coś wspólnego z księżycem, albo tylko jej się wydawało? Starzec odprowadził ją wzrokiem, po czym powrócił do swoich rozmyślań.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: