Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Samotny we dwoje - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Samotny we dwoje - ebook

Intrygująca, pikantna i wciągająca lektura!

Książka, która pokazuje, jak wiele jest w stanie poświęcić człowiek, aby nie poddać się rutynie i być szczęśliwy sam ze sobą.

To odważny portret wrażliwego mężczyzny XXI wieku.

On - dobrze sytuowany, obracający się w wielkim świecie, mężczyzna po przejściach. Ona - dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która poszukuje mężczyzny, aby ją wsparł finansowo. Poznają się w dość niecodziennych okolicznościach - na portalu erotycznym. Dwoje ludzi z różnych światów i w różnym wieku próbuje zbudować związek oparty na wzajemnym zrozumieniu, szczerości i zaufaniu. On motywuje ją do podjęcia studiów, ona daje mu chęć do życia. Podróżują po Europie: Rothenburg, Gdańsk, Neuschwanstein, Toruń, Budapeszt, Wenecja. Dzielą wspólne zainteresowania dobrym winem i kuchnią, muzyką i kinem, a także dobrym seksem.
Czy to wystarczy, aby zbudować trwały związek? Czy dwa razy młodsza kobieta jest odpowiednią partnerką dla wrażliwego mężczyzny? Czy starszy mężczyzna sprosta oczekiwaniom młodszej partnerki?

Oto niecodzienny pamiętnik zdarzeń i rozmów prowadzonych na komunikatorze.

Wszystkie historie są prawdziwe.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-960997-9-2
Rozmiar pliku: 733 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROFIL NA WWW.ERODATE.PL

Imię: Georg

Wykształcenie: wyższe

Status związku: –

Wsparcie: udzielę

Orientacja: hetero

Wiek: 52 lata

Wzrost: 1,73 m

Typ sylwetki: atletyczna

Waga: 76 kg

Palenie: nigdy

Alkohol: czasami

Języki: polski, angielski, niemiecki, francuski, rosyjski

Na moim profilu załączyłem zdjęcie, na którym stoję w samych kąpielówkach na słonecznej plaży na Mauritiusie. Na tej fotce mam uciętą twarz tak, że widać tylko podbródek z trzydniowym siwym zarostem. To zdjęcie dostało mnóstwo lajków, bo – jak sądzę – niewielu mężczyzn ma lepszą sylwetkę od mojej, zwłaszcza wśród moich rówieśników.

Szukam niepalących kobiet w wieku od osiemnastu do trzydziestu lat w promieniu stu pięćdziesięciu kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. W tym celu skorzystałem z portalu Erodate.pl. Bardzo szybko zauważyłem, że co najmniej dziewięćdziesiąt procent profili jest tam całkiem zmyślonych, a ich użytkownicy nie podają prawdziwych informacji o sobie. Załączają zdjęcia sprzed dziesięciu lat lub sprzed dwudziestu kilo. Większość kobiet oszukuje, podając swój wiek, o dziwo, nawet te, które mają dwadzieścia lat. Zastanawia mnie dlaczego?

Im są starsze, tym bardziej oszukują. Dlatego zmieniłem kryteria wyszukiwania, ograniczając wiek wybieranych kontaktów z trzydziestu sześciu do maksymalnie trzydziestu lat. Te „trzydziestosześcioletnie” kobiety czasami były starsze ode mnie. Bardzo szybko stwierdziłem, że starsze profile nie mają najmniejszego sensu. Z reguły są to albo prostytutki, które mnie nie interesują, albo tzw. martwe profile. Kobiety nie płacą, więc żaden profil nie jest wykasowywany.

Koncentruję się już tylko na nowych użytkownikach. Oczywiście patrzę przede wszystkim na wygląd, a cóż innego można zrobić? Opisy są bardzo krótkie, jeżeli w ogóle są. Na stronie jest tyle kłamstw, że kiedyś, aby poznać kobiety choć trochę, wynająłem duży apartament w hotelu i w ciągu jednego wieczoru umówiłem się na siedem spotkań w rytmie cogodzinnym, prawie jak gdybym przyjmował kogoś do pracy. Niewiarygodne, kto tam czasami przychodzi. Najbardziej dziwne było chyba spotkanie z atrakcyjną kobietą około trzydziestu lat, która próbowała nawrócić mnie do Boga. Znam Biblię naprawdę dobrze i tacy ludzie mają ze mną kłopot. Gdy zauważyła, że nic nie osiągnie, zaprosiła mnie do łóżka. Że co, kurwa? Podziękowałem i się pożegnałem.

Najciekawsze spotkanie, z rzekomo dwudziestotrzyletnią kobietą, zaczęło się od pukania w drzwi pokoju hotelowego. Ledwo przycisnąłem klamkę, gdy brutalnie wepchnięto mnie do środka tak, że upadłem na podłogę. Do pomieszczenia wbiegły dwa „nosorożce”, początek czterdziestu, koniec osiemdziesięciu. Pierwsza liczba to szacowany wiek, druga szacunkowa waga. Jedno z „nosorożców” przycisnęło kolanem moją głowę do podłogi, a drugie próbowało dostać się do mojego portfela. Na szczęście, jestem wysportowany i udało mi się uwolnić.

Wąski korytarz apartamentu hotelowego był ciasno zablokowany przez sto sześćdziesiąt kilo żywej wagi, drzwi otwierają się do wewnątrz, więc nie miałem najmniejszych szans na ucieczkę. Pobiegłem do rogu pokoju i zabarykadowałem się za biurkiem, które postawiłem w poprzek. Najpierw próbowałem zadzwonić do recepcji hotelowej, gdy przewodząca samica brutalnie wyrwała kabel telefonu ze ściany. Udało mi się wybrać numer sto dwanaście na komórce, ale było to absolutnie niemożliwe, aby równocześnie telefonować i bronić się jedną ręką przeciwko czterem innym. Stwierdziłem, że nie ma najmniejszego sensu, zwłaszcza że po drugiej stronie nie było słychać końca rozmowy, padało jedno kretyńskie pytanie po drugim.

Nigdy w życiu nie uderzyłem kobiety i nie mam takiego zamiaru, jeszcze do tego nie doszedłem. Oparłem się plecami o róg pokoju i obiema nogami odepchnąłem biurko od siebie. Obydwa nosorożce upadły. Pobiegłem do drzwi, otworzyłem je, samica przewodząca, która biegła za mną, chciała się na mnie rzucić, ale zrobiłem unik, tak, że upadając uderzyła głową w już otwarte drzwi. Zatrzasnąłem drzwi za sobą i pobiegłem wzdłuż korytarza w poszukiwaniu schodów. Po schodach najprawdopodobniej nikt by mnie nie dogonił, stado nosorożców już na pewno nie. Na końcu korytarza jednak nie znalazłem schodów i ruszyłem z powrotem.

„Nosorożce” stały znowu w korytarzu i go blokowały. Udało mi się przebić, ale jeden z „nosorożców” złapał mnie za marynarkę. Udało mi się pokonać około trzydziestu metrów i dotrzeć do wind oraz nacisnąć guzik. Nie chciałem ryzykować ani tracić czasu na poszukiwania schodów po drugiej stronie korytarza, bo gdyby ich nie było tam, byłbym w pułapce.

Rozmowa telefoniczna nadal trwała, teraz nareszcie udało mi się przekonać idiotkę po drugiej stronie, żeby wezwała policję. To mi dodało nadziei. W tym czasie byłem w uścisku obydwu „nosorożców”. Przyjechała winda, wewnątrz stał, patrząc po mundurze, copilot włoskiej linii lotniczej. Poprosiłem o pomoc. Zignorował to, drzwi windy zaczęły się znowu zamykać.

Dziękuję ślicznie, panie włoski copilocie, za tę odwagę cywilną, pomyślałem.

Ostatkiem sił udało mi się zablokować drzwi windy, oba „nosorożce” wisiały na mnie. Odważny pan pilot nie miał innej możliwości i musiał zadzwonić po swojego szefa. Gdy ten przyszedł, poprosiłem go, aby wezwał ochronę hotelową. Ochrona odeskortowała „nosorożce” do recepcji, a mnie poprosiła o pozostanie w pokoju i poczekanie na policję.

Po stosunkowo krótkich wyjaśnieniach policjanci odeskortowali mnie do auta i życzyli udanej podróży.

W przeciągu jednego roku byłem tylko z trzema kobietami w łóżku. Wszystkie poznałem przez Erodate.pl. Jak już powiedziałem, jestem bardzo wybredny, mimo to opłaciłem każdą panią, która przyszła na spotkanie, i która chociaż częściowo wyglądała tak jak na zdjęciach. Stracone pieniądze bolały mnie mniej niż bezużytecznie zmarnowany czas podczas niezliczonych spotkań. Jeżeli kończyłem spotkanie i odmawiałem dalszych, robiłem to najdelikatniej, jak umiałem. Na twarzy nielicznych kobiet, zwłaszcza tych młodziutkich, widać było ulgę, że dostały pieniądze bez żadnych „świadczeń”, ale większość była rozczarowana.

Gdy miałem czas i ochotę, wchodziłem na portal – z reguły raz w tygodniu. Wtedy też odpowiadałem na otrzymane wiadomości. Przeciętnie przez tydzień pisałem do dwudziestu kobiet. Później, gdy zacząłem oznaczać moje wiadomości priorytetem i kobietom zacząłem wysyłać kredyty, otrzymywałem średnio około cztery do pięciu odpowiedzi. Bez tych dwóch dodatków bardzo często nie było żadnej odpowiedzi. Jak się później dowiedziałem, kobiety są wręcz oblegane i zasypywane wiadomościami. Pięćset wiadomości dziennie nie jest wyjątkiem.

Moja pierwsza wiadomość wygląda zawsze tak samo:

„Jestem kulturalnym, wykształconym, wysportowanym inżynierem z wieloma zainteresowaniami. Latanie, żeglowanie, nurkowanie, jazdę konno, na motorze i na nartach zaliczam do moich zainteresowań. Na pewno nie jestem nudny i na pewno nie szukam szybkiego seksu, a już na pewno nie w aucie. Mimo wieku jestem pewnie bardziej wysportowany niż większość twoich rówieśników. Szukam relacji GFE lub FWB1 dla regularnych spotkań, najlepiej raz na tydzień. Oferuję tysiąc złotych za spotkanie, co najmniej dwugodzinne. Bardzo chętnie zaproszę na kolację, ale to może też być tylko sam numerek. Jeżeli skończy się na kolacji, zapłacę pięćset złotych, jeżeli spędzisz ze mną co najmniej piętnaście minut. Kredyty wysyłam tylko po to, aby podkreślić, że to nie jest bajka”.

Czasami zmieniam detale w zależności od tego, jakie hobby albo zainteresowania wymieniła kobieta, do której piszę. Jeżeli wymieniła, że lubi wino, piszę o winie i tak dalej. Moje wiadomości oznaczam priorytetem, co jest związane z kosztami, tak, że moja wiadomość pojawia się na samej górze w wiadomościach danej kobiety.

Dodatkowo dokładam również płatne sto kredytów, którymi można opłacać usługi portalu randkowego, gdyż zdaję sobie sprawę, że dziewięćdziesiąt procent użytkowników takiej strony jest oszustami, a w ten sposób za kilkanaście złotych mogę się tanio wyróżnić. Do każdej wiadomości załączam zawsze te same sześć zdjęć:

– przy biurku, w koszuli i krawacie,

– na moim koniu,

– pod wodą w Oceanie Indyjskim, gdy dotykam wielkiego żółwia,

– na moim motocyklu BMW K1300S,

– w kokpicie przy sterach samolotu odrzutowego,

– na katamaranie z jednym kadłubem w powietrzu.

Tak, te wszystkie zdjęcia są prawdziwe. Tak, większość z nich pokazuje moją twarz. Tak, są bardzo aktualne. Żadne z nich nie jest starsze niż osiemnaście miesięcy. Mój wiek jest podany zgodnie z prawdą, w przeciwieństwie do chyba wszystkich innych profili na tej stronie. Moje zainteresowania też są zgodne z prawdą. Posiadam samolot i szybowiec, dwa konie, motocykl i kilka samochodów, między innymi trzy zabytkowe mercedesy.

Często mnie pytano, jak mi się udało do tego dojść, a startowałem od zera. Sądzę, że z kilku powodów. Po pierwsze nienawidzę dwóch czynności, które są kochane chyba przez większość pozostałych ludzi: oglądanie telewizji i uczestniczenie w przyjęciach i imprezach. To pierwsze, to trzy godziny dziennie według statystyki, czyli około tysiąca godzin rocznie. Mniej więcej tyle zajmuje mi odrestaurowanie zabytkowego samochodu. Na imprezie w sobotę traci się prawie trzy pełne dni życia. Zwłaszcza kobiety przygotowują się bardzo długo, fryzjer, paznokcie, suknia i tak dalej. Zabawa trwa z reguły aż do wczesnego ranka i niedziela, a często też i poniedziałek, są zużywane na to, aby wylizać rany alkoholowego resetu. W ciągu tych trzech dni mogę bez najmniejszego problemu zrobić motocyklem lub kabrioletem wycieczkę przez Pragę i Wiedeń do Budapesztu i z powrotem, albo po prostu zarabiać pieniądze. Ewentualnie mógłbym wziąć też mój samolot, polecieć do Werony, pójść na jakąś ładną kolację, a po niej rozkoszować się pod gołym niebem przedstawieniem opery „Carmen” w tym samym Koloseum, w którym dwa tysiące lat temu umierali gladiatorzy. Podczas imprezy lub wesela najpóźniej po dwóch godzinach i tak stracę jakikolwiek kontakt z resztą zgrai. Wtedy wszyscy już „wyprzedzili” mnie o co najmniej promil. Przy ryczącej głośnej muzyce, której z reguły nienawidzę, nawet nie ma co myśleć o jakiejkolwiek rozmowie.

Nie jestem chyba najgorszym tancerzem na świecie, ale tak naprawdę robię to tylko i wyłącznie dla mojej aktualnej partnerki. Nie czerpię z tego zbytniej radości. Jedynie wolne tańce mi się podobają, de facto przenosi się tylko swój ciężar z lewej na prawą stronę i jest to bardziej przytulanie niż taniec.

Trzecim powodem, czemu dość często odnoszę sukcesy, jest prawdopodobnie to, że nie jestem całkiem głupi. Mam tytuł doktora w budowie maszyn oraz magistra inżyniera elektrotechniki z uczelni w Aachen. Ten drugi uzyskałem w rekordowym tempie, w czasie krótszym od wymaganego. Pracę magisterską oddałem tuż przed moimi urodzinami, miałem wtedy jeszcze dwadzieścia jeden lat. Oczywiście pomaga mi też, że kocham to, co robię. Nawet w wolnych chwilach często myślę o technicznych rozwiązaniach.

Większość moich pomysłów powstało w wolnym czasie, za kierownicą samochodu lub przy drążku szybowca i zostało uwieńczonych ponad trzydziestoma patentami. Oczywiście konieczne są też szczęście i inteligencja, aby w porę chwycić nadarzającą się okazję. Chyba nie podejmowałem samych błędnych decyzji w moim życiu. To co prawda, do chuja, że jeszcze nikt mi nic nie podarował, ale tym bardziej jestem dumny z tego, co osiągnąłem.

Dwa lata temu, przede wszystkim dla mojej drugiej żony, przeprowadziłem się do Polski. Kilka lat wcześniej kupiliśmy w Tarnkowej ruiny wielkiego domu. Początkowo planowaliśmy używać posiadłości jako domu na wakacje. Później podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić się tutaj na stałe. To jeszcze co prawda w Polsce, ale tuż przy czeskiej granicy. Olbrzymi dom, stodoła i naprawdę już tylko resztki ruin trzeciego budynku, w którym najprawdopodobniej trzymano bydło. Do posiadłości należy też hektar ziemi ze starym sadem i dwie olbrzymie lipy dokładnie przed domem.

Na pewno byłoby taniej zburzyć dom i postawić nowy, ale chcieliśmy koniecznie zachować jego charakter. W stodole zrobiłem moje biuro i dołożyłem wszelkich starań, aby z zewnątrz jej wygląd się nie zmienił.

Pod koniec wojny w tym domu stacjonowała jednostka niemieckiej SS, która się broniła aż do końca. Na fasadzie stodoły widać ślady kilku serii z karabinu maszynowego, które się zachowały dla potomków. W równych odstępach odpryśnięty tynk, a pod nim uszkodzone cegły bardzo jasno świadczą o tych zdarzeniach.

Dom ma też bardzo śmieszną historię. Moja córka wykopała ją w starych książkach kościelnych. Nauczyciel wioski opisał tam w bardzo ostrych słowach po niemiecku swoje niezadowolenie z tego, że jego dom rok w rok jest zalewany przez powódź, i że on, kurwa mać, się wyprowadzi, jeżeli nie udostępni mu się innego lokum. Najwyraźniej mieszkańcy wioski się zrzucili i w jej najwyższym punkcie, naprzeciw cmentarza wybudowano szkołę z mieszkaniem dla nauczyciela. To było w roku 1789. W tym domu żyjemy dzisiaj.

Niestety uprzedni właściciele nie pielęgnowali domu. Dach jest nieszczelny i mimo że być może stało się to jakieś dziesięć lat temu, to jednak wystarczyło, aby cała jego konstrukcja i oryginalne przepiękne schody zmurszały, mury też zostały poważnie uszkodzone.

Przeprowadzka, dom i firmy, które założyłem w Polsce i w Rosji, w przeciągu ostatnich lat pochłonęły lwią część mojego czasu. Nawet po trzech latach przeprowadzka nadal nie jest zakończona, wciąż brak wielu dokumentów – nie doceniłem nawału formalności.

Ogrom pracy jest jednym z głównych powodów rozpadu mojego małżeństwa. 30 grudnia 2019, po ponad siedmiu latach, bezpowrotnie (chyba) się rozpadło i dlatego wylądowałem na Erodate.pl. Uważam za bardzo ważne, że podczas tych siedmiu lat nigdy nie zdradziłem mojej żony, nawet nie flirtowałem z żadną inną kobietą.

Więc czemu wylądowałem na Erodate.pl?

Naprawdę nie lubię imprez i dyskotek, i wręcz nienawidzę klubów, ale co roku wyprawiam urodziny mojej żony i Sylwestra, który równocześnie jest moim przyjęciem urodzinowym. Moja żona kocha zabawy i chętnie z nich korzysta, ale od czasu, gdy wzięliśmy ślub, robi to o wiele, wiele rzadziej niż kiedyś.

Na swoje pięćdziesiąte urodziny zaprosiłem przyjaciół z całego świata i jeżeli mówię z całego świata, to mam na myśli naprawdę cały świat. Praktycznie każdy kontynent miał przedstawicieli poza pingwinami z Antarktydy. Poprosiłem gości, aby na tę okazję wybrali typowe dla swojego państwa stroje, i prawie wszyscy się tego trzymali. Były rosyjski generał przyszedł jako żołnierz gwardii carskiej. Ukrainka przebrała się za chłopkę. Francuzka była gwiazdą Variété. Mój kolega z Tajwanu wpadł w typowo azjatyckim stroju. Wielu gości z Europy przyszło w starych strojach charakterystycznych dla ich regionów. To było naprawdę piękne przyjęcie i wszyscy doskonale się bawili, chociaż niewielu gości posługiwało się językiem innym niż swój własny. Ponieważ nie miałem najmniejszej ochoty angażowania dziesięciu tłumaczy, usadziłem gości przy stole według własnego systemu.

Nie sortowałem ich według państwa ani według języka czy według wieku, tylko według ilości alkoholu, który normalnie spożywają. Pomysł okazał się bardzo dobry, a miejsce wokół byłego rosyjskiego generała, amerykańskiego komandosa, polskiego dyrektora, tajwańskiego inżyniera i Francuza było epicentrum tej zabawy. Już po godzinie rozmawiali ze sobą jak najlepsi przyjaciele. Przypuszczam, że rozumieli się lepiej niż ja ich.

Bardzo lubię, gdy takie zabawy mają coś wyjątkowego i mimo że większość z moich gości z początku pobłażliwie i z niedowierzaniem patrzyła na mój pomysł ze strojami, to do dziś wszyscy mile wspominają tamte urodziny.

Podczas bardzo trudnych lat przeprowadzki nasz związek bardzo ucierpiał i zdaję sobie sprawę, że jestem chujem, gdy jestem zmęczony, a podczas tego okresu byłem permanentnie zmęczony. Z powodu wyrzutów sumienia, ale też dlatego gdyż kochałem moją żonę, przez cały rok 2019 starałem się ratować małżeństwo. Polecieliśmy wiosną nurkować na Malediwy, wyprawiłem w lipcu urodziny mojej żony. Był DJ, dwie śliczne kelnerki, kucharz i doskonała pogoda. Zabawa miała miejsce u nas na podwórcu pod gołym niebem. Przyszło około sześćdziesięciu gości.

Prawie pół roku wcześniej kupiłem traktor z roku 1953 na prezent dla mojej żony, żeby mogła wygładzać nim piasek na padoku dla koni. Ona lubi starocie, pewnie dlatego jest ze mną. Zajęło mi pół roku odrestaurowanie traktora, ale teraz wygląda lepiej, niż gdy był nowy. Polakierowałem go dwukolorowo. W kolorze kości słoniowej są koła i dolne części błotników oraz maski, w ciemnoniebieskim metaliku jest górna część. Płynna, lakierowana, kontrastowa linia w stylu lat pięćdziesiątych dzieli od siebie obszary obu kolorów. Traktor jest przepiękny, tym bardziej gdy był ozdobiony jako prezent urodzinowy. Sądzę, że w promieniu pięćdziesięciu kilometrów wszyscy oprócz mojej żony już wiedzieli o przygotowywanym prezencie.

Razem ze znajomym, który zbiera stare traktory, w jakieś dwie godziny po rozpoczęciu zabawy wjechaliśmy triumfalnie czterema starymi traktorami na podwórzec naszej posiadłości. Przekazałem traktor mojej żonie, wszyscy śpiewali Sto lat. Przygotowałem więcej. Napisałem dla niej piosenkę i zaangażowałem męski chór. To wszystko oczywiście z przymrużeniem oka, tak naprawdę nikt z nas nie potrafi dobrze śpiewać. Do tego skomponowałem i zagrałem jeszcze własną melodię hard rock z solo na gitarze, przy czym traktor był perkusistą i podawał takt. Naprawdę dołożyłem wszelkich starań. Wieczór był bardzo udany i większość gości była zachwycona. Smutno było tylko zobaczyć jakieś zazdrosne twarze, gdy wjeżdżały traktory. Niestety to nie pomogło naszemu małżeństwu zbytnio.

Jeszcze przed ślubem obiecałem mojej żonie, że jeżeli kiedykolwiek nasze małżeństwo będzie zagrożone, ona się o tym dowie pierwsza. Tak długo, dopóki to nie nastąpi, nie musi się obawiać o moją wierność. Dotrzymałem słowa przez siedem lat i gdy na początku października 2019 po prawie roku największych starań, stwierdziłem, że już długo tego nie wytrzymam, poinformowałem żonę, że nasz związek wisi na włosku. Powiedziałem jej, że obydwoje musimy się bardziej postarać. Nie robiłem jej wyrzutów, bo to naprawdę bardzo dobra kobieta, ale najwyraźniej nie pasujemy do siebie i nawet w dobrych latach było nam bardzo trudno pogodzić nasze często skrajnie różniące się poglądy i zainteresowania.

Zepsuło się wszystko chyba bezpowrotnie dwa miesiące później na moich urodzinach 30 grudnia 2019. Moja żona nie przygotowała dla mnie nic, nic mi nie podarowała. Prezent de facto nie ma większego znaczenia, bo sam mogę sobie wszystko kupić, ale chodzi o zaangażowanie partnera i że chce sprawić drugiemu radości. Nic.

W tym dniu naprawdę we mnie coś pękło bezpowrotnie, mimo że nawet nie mieliśmy sprzeczki. Było mi po prostu strasznie przykro. Wiem, że w tym dniu dramatycznie się zmieniłem. Całe moje dotychczasowe życie było podporządkowane temu, co jest najlepsze dla moich najbliższych. Do tego dnia.

1 GFE (Girl Friend Experience) lub FWB (Friends with benefits) opisują relacje związane z uprawianiem seksu, tak jak w normalnym związku, ale bez „wyłączności” i bez romantycznych uczuć między partnerami.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJICZEMU NAPISAŁEM TĘ KSIĄŻKĘ?

W szkole pisanie było moją piętą achillesową. Obojętnie, w jakim języku. Z gramatyką czy ortografią nie miałem nigdy problemu, ale wszystkie nauczycielki języków – niemieckiego, polskiego, angielskiego, rosyjskiego, francuskiego – ubolewały nad moim stylem. Już jako dziecko kochałem czytanie książek, ale to, czego wymagały ode mnie nauczycielki, uważałem zawsze za lanie wody. Interesowało mnie tylko, aby możliwie precyzyjnie przelać własne myśli na papier. Zarówno podczas studiów inżynieryjnych, jaki i w trakcie pisania pracy doktorskiej i w setkach publikacji na łamach czasopism i książek o technicznej treści mój styl okazał się bardzo pomocny, mimo że u nauczycielek nie spotkał się z dobrymi ocenami. W mojej książce zdecydowałem się na formę pamiętnika, gdyż mój styl – zawsze odrzucany przez nauczycielki – najłatwiej było ukryć.

Co roku próbuję czegoś nowego, aby starzejący się mózg zmusić do ciągłej pracy i adaptacji do nowych zadań. Jazda konno, kurs snajperski, wejście na szczyt w pograniczu Mongolii/Kazachstanu/Chin/Syberii, nurkowanie we wrakach na otwartym morzu, wycieczki w bezludzie koła polarnego czy afrykańskiego buszu, budowa samolotu. To tylko niektóre przykłady. Lubię się zmuszać, aby wyjść ze strefy komfortu i cieszę się najbardziej, jeżeli udało mi się zachować zimną krew podczas nie zawsze łatwych sytuacji, podczas gdy inni wpadali w panikę.

Od dawna noszę się też z zamiarem napisania książki. „Szkielet” thrillera mam zapisany na komputerze chyba z piętnaście lat. Ale najwyraźniej za mało mnie fascynuje ta idea, aby przedłożyć jej pisanie nad wiele innych moich zainteresowań.

Zdarzenia ostatnich dwóch lat bardzo mną wstrząsnęły i prawdopodobnie fakt, że w „roku COVID-a” nie mogłem się spotkać z żadnym z moich przyjaciół, jest chyba najważniejszym powodem, dla którego napisałem książkę. Musiałem komuś opowiedzieć o moich przeżyciach, uczuciach i odczuciach. Tym razem „słuchaczem” jest mój pamiętnik i być może ten czy ów czytelnik, który przeczyta całość. Opowieść bazuje wyłącznie na moich przeżyciach lub opowieściach innych osób, których wysłuchałem osobiście. Wszystkie przeżycia bohatera przedstawiłem bardzo dokładnie i zgodnie z faktami, mimo iż zdaję sobie sprawę, że wśród czytelników znajdą się wątpiący, tak jak niektórzy z recenzentów czy redaktorów. Oczywiście zmieniłem niektóre nazwy miejscowości czy imiona.

Bohater książki posiada cechy autora, bardzo się starałem o możliwie dokładny opis i mam nadzieję, że nie przedstawiłem go zbyt pozytywnie, zbyt ładnie czy jednostronnie.

Miałem bardzo ciekawe życie i zawsze się starałem, aby nie przeciekało mi między palcami. Wydaje mi się, że przeżyłem wiele ciekawych sytuacji, o których opowiadanie raczej nie znudzi słuchacza. Dla mnie, jako czytelnika, w książkach jest najważniejsze, aby nie były nudne i aby nie trzeba było się zmuszać do czytania. Książkę, która po przeczytaniu około jednej trzeciej nie zdążyła mnie zainteresować, po prostu odkładam. Ważne jest również zrozumienie postępowania bohaterów oraz ich widzenia świata. Idealna lektura to taka, która dodatkowo pobudza mnie także do zastanowienia się nad własnym postępowaniem albo zachęca do wypróbowania czegoś nowego. I to niekoniecznie musi być tak drastyczne doświadczenie, jak udana produkcja nitrogliceryny w piwnicy rodziców, którą w wieku 13 lat wprowadziłem w życie po przeczytaniu powieści Jules Verne’a. Wdzięczny jestem za to, że moja córka nigdy nie miała takich pomysłów.

Niestety piszę z rożnych względów pod nazwiskiem mojego pradziadka, którego poznałem osobiście. Nie jestem szczęśliwy z tego faktu, ale mam powody, które mają do czynienia z moimi bliskimi, a nie ze mną. Ponieważ jest to moja pierwsza wycieczka w beletrystykę od czasów mojej matury, oczywiście obawiam się, że otworzyłem ponownie puszkę Pandory i że czytelnicy rozszarpią mnie, jak kilkadziesiąt lat temu moje nauczycielki. Ale cóż mężczyzna w moim wieku ma do stracenia? Poza samooceną chyba nic. Poza tym jestem zdania, że to nie wstyd stanąć do walki i dostać po ryju. Wstydem jest uciec z podkulonym ogonem przed walką.

Dr Anton Lihs
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: