Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Sansara - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
2 kwietnia 2025
Produkt chwilowo niedostępny

Sansara - ebook

W kolejnej powieści bez fikcji francuski pisarz Patrick Deville zabiera czytelników w podróż do Indii. Znalazł się w tym najbardziej zaludnionym kraju na świecie w szczególnym momencie, w roku 2019, którego koniec zmusił świat i jego mieszkańców do nagłego zatrzymania. Okazało się, że stan wyjątkowy jest okolicznością nader sprzyjającą snuciu rozważań o sansarze, wielkim kole reinkarnacji.

W opowieści Deville’a śledzimy kolejne wcielenia Indii od powstania kolonii brytyjskiej w XIX wieku, przez okres wyzwolenia, po współczesność. Odtwarzając barwne biografie Mohandasa Gandhiego i Panduranga Khankhoje, autor przemierza kolejne miasta, poszukuje śladów działalności swoich bohaterów, które przetrwały do dziś. Dwa równoległe żywoty, choć tak różne, przecinają się na kartach historii, tworząc obraz nieustannej wędrówki – sansary – odbywającej się już za życia.

Młody londyński prawnik Gandhi w czarnym surducie i cylindrze stał się niestrudzonym piechurem w białej szacie, a później przywódcą duchowym i politycznym, który zyskał międzynarodowy rozgłos. Khankhoje, indyjski działacz niepodległościowy, podróżował po całym świecie, od Japonii po Kalifornię, walczył na Bliskim Wschodzie podczas I wojny światowej. Następnie został zesłany do Meksyku, gdzie zbliżył się do Diego Rivery i Fridy Kahlo. Po powrocie do Indii w okresie wielkiej epidemii dżumy stał się sławnym naukowcem prowadzącym badania w dziedzinie agronomii, podobnie jak Aleksander Yersin, którego Deville uczynił głównym bohaterem powieści „Dżuma & Cholera”.

W tym barwnym historycznym fresku kolonialna przeszłość Indii miesza się z ich teraźniejszością, a postaci z kart historii prowadzą dialog ze świadkami współczesności, jak w wielkim kole życia, które przerwać może tylko osiągniecie nirwany.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7392-991-3
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

w Ke­rali

Naj­pierw na plaży po­ja­wił się ptak, a po nim ja.

Była to biało-szara cza­pla, bar­dzo wy­soka, żół­to­noga. Nad­le­ciała od strony la­guny, wzdłuż lasu, aby uroz­ma­icić so­bie co­dzienny ja­dło­spis skła­da­jący się głów­nie z żab i za­jąć się przez chwilę wy­dzio­by­wa­niem sło­nej drob­nicy w po­staci kra­bów i małży. Po­ru­szała się wolno, lekko po­chy­lona. Gdyby no­siła na dzio­bie parę okrą­głych oku­la­rów, wy­glą­da­łaby jak sta­rzec od­ro­dzony w ciele ptaka, za­to­piony w my­ślach, z rę­koma za ple­cami. A może po pro­stu zgu­biła te oku­lary i te­raz szu­kała ich w pia­sku.

Sie­dząc na ni­skim murku z pa­pie­ro­sem w ustach, mia­łem wra­że­nie, że cza­pla kie­ruje się ja­kimś nie­ja­snym prze­czu­ciem.

Nie mo­gła jed­nak dys­po­no­wać wie­dzą, jaką po­sia­dał prze­la­tu­jący nad tą wy­marłą plażą sa­te­lita, lo­ka­li­zu­jący nas tuż nad oce­anem, na Odayam Be­ach, le­żą­cej na 8 stop­niu sze­ro­ko­ści geo­gra­ficz­nej pół­noc­nej i 76 stop­niu dłu­go­ści geo­gra­ficz­nej wschod­niej, czyli na Wy­brzeżu Ma­la­bar­skim, które cią­gnie się przez po­nad ty­siąc ki­lo­me­trów w li­nii pro­stej od Bom­baju, dzi­siej­szego Mum­baju, po dawne Tri­van­drum, obec­nie Thi­ru­wa­nan­tha­pu­ram.

Sa­te­lita re­je­stro­wał ucieczkę ma­leń­kiego kraba spod dzioba cza­pli, od­no­to­wy­wał, że była go­dzina 11.15 czasu lo­kal­nego, a tem­pe­ra­tura wy­no­siła 32 stop­nie Cel­sju­sza, w tej sa­mej se­kun­dzie wi­dział pod sobą kulę wpra­wioną w ruch ob­ro­towy i obie­gowy, mi­liony jed­no­cze­snych zda­rzeń na po­wierzchni globu, znik­nię­cie ma­łego kraba w prze­łyku cza­pli, za­bój­stwa i po­ca­łunki mi­ło­sne, wy­bu­chy śmie­chu i pła­czu, na­ro­dziny i po­grzeby, a może i wę­drówkę dusz po kole san­sary.

Pły­ną­łem wprost na za­mglony wał i za­ła­mu­jącą się nad nim falę, przed którą prze­strze­gał mnie mi­ster Bla­shios, star­łem się z nią, a od­rzu­cony w tył kilka razy, nie da­wa­łem za wy­graną. Za eks­plo­du­ją­cym na biało wa­łem ta­fla zie­lo­nego jak ja­deit oce­anu była już spo­kojna. Mo­głem wresz­cie przejść na żabkę i te­raz mia­łem przed sobą już tylko ho­ry­zont. Przy­po­mniały mi się dwa zda­nia z dzien­nika Franza Kafki, je­dyne, ja­kie za­pi­sał pod datą 2 sierp­nia 1914 roku: „Niemcy wy­po­wie­działy wojnę Ro­sji. – Po po­łu­dniu szkoła pły­wa­nia”. Dzi­siej­sza Ro­sja na­pa­dła do­piero co na Ukra­inę. Dzi­siej­sze Niemcy za­po­wie­działy sank­cje wo­bec Ro­sji. Męż­czyźni wy­ma­chi­wali mie­czem przy dźwięku trąb, ru­szali do ataku na ko­niach i sło­niach, wy­my­ślali ka­mienne kule ar­mat­nie, a po­tem gło­wice ją­drowe. My­śla­łem o trzech woj­nach In­du­sów z An­gli­kami. O tej dru­giej, w któ­rej brał udział Pan­du­rang Khan­khoje. Prze­te­sto­wany przez falę pod­czas po­wrotu, wy­pluty na brzeg, usia­dłem na murku, aby za­cze­kać, aż wy­schnę i będę mógł do­łą­czyć do mi­ster Bla­shiosa.

Na­je­dzona cza­pla znik­nęła.

Mi­ster Bla­shios cze­kał na mnie na ta­ra­sie po­bli­skiej knajpy, roz­siadł­szy się jak król pod mar­kizą, raz po raz zer­ka­jąc ką­tem oka na swój sa­mo­chód. Obaj mie­li­śmy ochotę na rybę. Mi­ster Bla­shios był lekko otyły, no­sił siwe wąsy, mó­wił w ję­zyku ma­la­ja­lam i ta­mil­skim. Kiedy oma­wia­li­śmy trasę na naj­bliż­szych kilka dni, po­ro­zu­mie­wa­li­śmy się po an­giel­sku. Bla­shios był od dawna kie­rowcą, za­czy­nał w epoce pra­sta­rych am­bas­sa­do­rów bez wspo­ma­ga­nia, jak mó­wił, a te­raz z pre­cy­zją ze­gar­mi­strza ob­słu­gi­wał po­jazd marki To­yota In­nova, za­chwa­la­jąc mi wszel­kie jego za­lety. Czas mi­jał nam po­woli. W mil­cze­niu od­dzie­la­li­śmy pal­cami białe mięso od ości, pi­li­śmy her­batę i po­grą­żeni w po­po­łu­dnio­wym le­targu ob­ser­wo­wa­li­śmy grę słońca na gli­nia­nym murku w ko­lo­rze ochry, omia­ta­nym szma­rag­do­wymi li­śćmi. Na nie­bie po­ły­ski­wał me­ta­liczny punkt.

Prze­la­tu­jący nad nami sa­te­lita do­strzegł za­pewne, jak po chwili ru­szamy w drogę w kie­runku Thi­ru­wa­nan­tha­pu­ram, gdzie na­za­jutrz cze­kało mnie spo­tka­nie z ma­ha­rani daw­nego kró­le­stwa Tra­wan­kor.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij