- W empik go
Say Yes - ebook
Say Yes - ebook
Miało być długo i szczęśliwie. Ale co, jeśli to za mało?
Aubrey swojego czasu złamała wszystkie reguły. James miał być tylko jednym z wielu, kolejnym klientem, z którym nie połączą jej żadne więzi emocjonalne. Zamiast tego zaryzykowała wszystko i wpadła głęboko do jego świata i jego serca. Był wszystkim, czego kiedykolwiek pożądała. Teraz jednak okazuje się, że on chce czegoś więcej.
Pragnie uczynić ją swoją żoną.
Problem w tym, że Aubrey nie wierzy, że małżeństwo mogłoby zbliżyć ich jeszcze bardziej. W końcu James miał już kiedyś żonę i ten związek nie skończył się dobrze. Czy jest sens naprawiać coś, co nie jest zepsute? Jedyne, czego ukochany od niej oczekuje, to aby powiedziała „tak”, ale czy Aubrey kiedykolwiek będzie na to gotowa?
Poznaj zakończenie historii Aubrey i Jamesa znanej z książki „Hush hush”
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-402-3 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nie mogę zasnąć, bo walczę z tym okropnym bólem głowy. Przewracam się na drugi bok i zwijam w kłębek po mojej stronie łóżka. Pada na nie światło spoza uchylonych drzwi, więc przykrywam twarz poduszką, żeby się przed nim zasłonić. Dawniej zawsze pomagało spanie w kompletnych ciemnościach, ale tym razem to nie działa. Głównym powodem bólu jest stres. Ostatnio miałam tak dużo na głowie, że niewiele spałam.
Ziewam i przymykam oczy, czując, że w końcu zapadam w sen. Gdy tak leżę otulona stosem koców, gdzieś w mieszkaniu trzaskają drzwi, wyrywając mnie ze snu. Łapię gwałtownie powietrze i serce podchodzi mi do gardła, a nabiegłe krwią oczy rozszerzają się na ułamek sekundy. Leżę przez chwilę w ciszy, powieki zaczynają mi ciążyć i znów odpływam, ale słyszę, że James krzyczy z drugiego pokoju:
– Powiedz temu małemu gnojkowi, że ma ostatnią szansę, żeby mi się przyznać, albo odpuszczę tę sprawę, a on niech sobie idzie błagać innego adwokata, żeby wziął ją _pro bono_! – Chwila ciszy. – Reece, to była parafraza… Tak… Nie jestem w nastroju. Przypomnij mu, że byłem piątą osobą, z którą gadał i która w końcu się zgodziła. Grozi mu więzienie. Przekaż mu, że jeśli nie przyzna się do wszystkiego, kiedy wrócę, rzucam to. Wystarczą mi dwie minuty z nim, a poznam, czy kłamie.
Przysięgam, że wyczuwam napięcie Jamesa przez ściany. Serce mi podpowiada, żebym do niego poszła, ale ciało nakazuje czekać. Umilkł i słucha Reece’a, a ja słyszę stukot kostek lodu wpadających do kieliszka. Szkło ostro dźwięczy w zetknięciu z marmurowym blatem, trzaska odtykany korek butelki. Z pewnością koniaku.
Znam go jak własną kieszeń. Gdy naleje sobie alkoholu, lekko zakręci kieliszkiem i pociągnie szybki łyk, zanim odpowie Reece’owi.
Zdejmuję poduszkę z twarzy, rozciągam ramiona nad głową i biorę wdech. Moje ciało pragnie snu, ale ja bardziej chcę zobaczyć Jamesa.
– Dzięki, Reece. Pilnuj tego. Za nic nie chcę go zostawiać, ale może przyszła pora, by dostał nauczkę.
Po chwili milczenia James śmieje się wesoło.
– Tak, jest tutaj. Przestań myśleć o niej w ten sposób, skurwysynu – mówi, a ja wiem, że żartuje. – Tak, powiem jej, że ją pozdrawiasz. No dobra, stary, jasne. Widzimy się później. Jeszcze raz dzięki.
Na usta wypływa mi zmęczony uśmiech. Lubię słyszeć, jak się przekomarzają. Gdy już oficjalnie staliśmy się z Jamesem parą, zastanawialiśmy się, czyby nie zaprosić do naszej sypialni innych osób, ale oboje uznaliśmy, że to zły pomysł. Reece próbował nas nakłonić, żebyśmy powtórzyli tę gorącą noc spędzoną we trójkę parę lat temu, ale James i ja zawsze odmawialiśmy. Oboje czujemy się dobrze w naszym związku i nie widzimy potrzeby, żeby kogoś do niego zapraszać.
Mówiąc otwarcie, nie dzielę się nim.
Kroki Jamesa roznoszą się echem, gdy zmierza przez korytarz w stronę naszej sypialni. Wyczuwam jego wkurzoną obecność i widzę pojawiający się cień, zanim otworzy drzwi i wciśnie się przez nie do naszego pokoju.
– Val.
Uwielbiam, kiedy nazywa mnie Val. Zwykle uśmiecham się wtedy chytrze, a krew zaczyna mi wrzeć pożądaniem. Wiem, z czym wiąże się to przezwisko.
Dziś jednak chcę tylko, żeby ktoś albo coś __ wyciągnęło mnie z mojej niedoli. Może sprawdzę, czy Natalie przyniosła mi e-dżointa. James nie włącza światła, bo wie, że głowa boli mnie jak diabli, więc zostawia lekko uchylone drzwi, by móc mnie widzieć.
Zbliża się do mnie zamaszystymi krokami. Staje przy brzegu łóżka i spogląda na mnie przenikliwie, jakby coś kipiało mu pod skórą i pragnęło się wydostać. Zawsze gdy światło jest przygaszone, podkreśla to błękit jego oczu. Odstawia kieliszek na nocny stolik, a potem pochyla się, by wycisnąć pocałunek na moim czole.
Powieki mi się przymykają, uśmiecham się, chociaż on nie może tego zobaczyć. Uwielbiam te jego pocałunki w czoło. Wyciągam ku niemu ręce, zarzucam mu ramiona na szyję i przyciągam go do siebie, zmuszając, by wszedł do łóżka.
Kładzie się przy mnie bez chwili wahania. Leży na boku, więc może przytulić się do mnie na łyżeczkę, ale ja zamiast tego zwijam się w kłębek i muskam nosem jego szyję. Pragnę poczuć, jak się do mnie przytula. Oplata mi kark silnym ramieniem i szybko przyciąga mnie do siebie. Najwyraźniej też mnie potrzebuje.
– Czujesz się trochę lepiej?
– Mmm… – mruczę pod nosem, a potem kiwam głową.
– Na pewno?
– Tak, mam teraz taki tępy ból głowy, ale jest dużo lepiej. Pomaga, że jestem w twoich ramionach.
Wzdycham zaspokojona i wtulam się w jego pierś. Ramiona Jamesa to jedyne lekarstwo, jakiego mi trzeba.
– Wróciłbym do domu wcześniej, gdybym wiedział, że mnie potrzebujesz.
Unoszę podbródek, przyciskam usta do jego warg i czuję, jak jego szpakowata broda łaskocze mnie w skórę. Potrząsam głową i mówię:
– To nie było konieczne. W pracy wszystko dobrze?
James wsuwa mi rękę pod kolano i zarzuca sobie moją nogę na biodro, tak że częściowo na nim leżę. W głębi gardła wzbiera mi lekki pomruk, gdy czuję, jak ogrzewa mnie żar jego ciała. Kładzie dłoń na wypukłości, gdzie łączą się moje udo i biodro, i mocno mnie do siebie przyciąga.
– Byłoby dobrze, gdyby ten mój klient się pozbierał. Ten dzieciak chyba nie rozumie, że grozi mu życie w więzieniu. Myśli, że to jakiś żart i wyobraża sobie, że skoro moja firma go reprezentuje, to wyjdzie z tego bez szwanku. Niestety to tak nie działa.
– Ile ma lat?
– Siedemnaście.
– A to pech – mówię cicho. – Mam nadzieję, że to zrozumie. Czas ucieka, a on może zmarnować życie za kratkami.
James milczy przez chwilę. Wiem, że martwi się tą sytuacją i że to go denerwuje. Adwokatów uczy się, żeby zostawiali emocje za drzwiami, ale oni też są ludźmi i od czasu do czasu jakaś sprawa ich poruszy.
– Tak, mam taką nadzieję. Za nic nie chciałbym, żeby skończył jak kolejny statystyczny nastolatek, a w tym kierunku zmierza.
Nie podoba mi się brak nadziei, jaki dźwięczy w jego słowach. James to dobry człowiek o złotym sercu. Stale wyciąga pomocną dłoń do każdego, kto jej potrzebuje. Martwi mnie, że widzę go tak niespokojnego. Chcę, by się przy mnie odprężył i oderwał myśli od tego wszystkiego.
Głaszczę dłonią jego szeroką pierś. Płonie we mnie ogień, gdy ktoś taki jak James – silny i milczący – tuli mnie, jakbym była jedynym, co się w świecie liczy. Wtulam się w niego i napieram ciałem, dopóki nie leży na plecach. Klękam i siadam okrakiem na jego biodrach. Pochylam się, zawisając nad jego ustami, i celowo wyginam biodra do tyłu, zmysłowo muskając go cipką.
James chwyta mnie, kładąc ręce na moich krągłych biodrach.
– Słyszałam, że kiedy wszedłeś, wołałeś Val – mówię coraz bardziej chrapliwym tonem. Wiem, czego on potrzebuje, i chcę mu to dać. Powinien oderwać umysł od pracy i od tego, nad czym nie ma kontroli. Potrzebuje kogoś, kto przejmie władzę i sprawi, że zapomni własne imię.
Tym kimś jestem ja.
Sięgam po jego czarny krawat i wsuwam środkowy palec w węzeł, żeby go rozsupłać, a potem go ściągam. Szukam dotykiem czarnych guzików koszuli, żeby też ją zdjąć.
James wkłada ręce pod obszerną bluzkę, którą mam na sobie, i przyciska je do mojej skóry, podczas gdy ja rozpinam mu guziki. Gwałtownie napiera na mnie biodrami, co sprawia, że przepływa przeze mnie fala dreszczy. Moje ciało się rozluźnia, a oczy mi się przymykają, tak boski jest dotyk jego rąk na mojej skórze.
– Tak, wołałem – szepcze.
Val. Dwa lata temu, kiedy oficjalnie zaczęliśmy umawiać się na randki, zawarliśmy pewien układ. Kiedy nocą staję się Valentiną, jestem szczera i zdana na jego łaskę. To nie znaczy, że zwykle tak nie bywa, ale w noce Val jest inaczej. My jesteśmy inni. Nie mówię „nie”. Przebieram się w to, co on chce, a on przez całą noc jest nieustępliwy. Daje mi wszystko, co lubię albo czego chciałabym z nim spróbować i do czego się przyznałam. To właśnie szczerość w sprawach seksu od początku przyciągnęła nas do siebie. Szczęśliwe życie seksualne, szczęśliwa żona. Taka jest zasada, prawda? Chociaż nie jestem jego żoną, chodzi mniej więcej o to samo. James jest zachwycony tym, że mnie uszczęśliwia. Co więcej, paraduje przez cały czas z durnym uśmiechem na twarzy.
Z początku martwiłam się, że James pragnie Valentiny, nie Aubrey, ale zapewnił mnie, że nie w tym rzecz. Powiedział, że lubi trochę odmiany, a ja nie mogłam go za to winić. Kto nie lubi? Był ze mną otwarty i szczery. Dzięki temu wszystko jest dla nas ciągle ciekawe i zabawne. Nigdy nie wiem, kiedy ją wezwie – to zawsze niespodzianka – i nigdy tego nie żałuję. Zazwyczaj pragnę następnego razu, jeszcze zanim skończymy.
– Tylko jeśli masz na to ochotę – mówi James.
Z drogi, Aubrey. Nadchodzi Valentina.
– Zawsze mam na ciebie ochotę – mówię, ściszając nastrojowo głos. James uwielbia, kiedy idę z Valentiną na całość.
Sięgam palcami po ostatni guzik. Rozsuwam koszulę, odsłaniając kolorowe tatuaże na jego piersi. Jak na pięćdziesiąt sześć lat jest w lepszej formie niż większość dwudziestolatków. Krzepki, męski i wciąż seksowny jak diabli. James Riviera jest cały mój. Trudno w mroku dojrzeć wzory tatuaży, ale ja znam na pamięć te kolorowe zawijasy tuszu. Sunę dłońmi w górę jego brzucha, wyczuwając każdą wypukłość mięśni, i dalej, na klatę. Sięgam szybko do paska, by go rozpiąć, ale James mnie powstrzymuje, zanim zdążę to zrobić.
Spoglądam mu w oczy. James bez słowa przewraca mnie na plecy. Góruje nade mną, hipnotyzuje mnie stalowym spojrzeniem, jakby chciał mi coś powiedzieć, a ja się w nim zatracam. Pochyla się i czuję jego ciężar. Wplatam palce w jego włosy, upajając się dotykiem nagiej piersi między udami.
– Val może poczekać do weekendu – mówi, a ja zmieszana ściągam brwi. – Pojedziemy na tydzień na Tahiti. Już to zorganizowałem. Poprosiłem twoją asystentkę, żeby zmieniła ci grafik, dopilnowałem też, żeby ktoś się zajął kotami.
Otwieram oczy ze zdumienia, a serce zaczyna szybciej bić od emocji. Zanim zdążę odpowiedzieć, James mówi coś jeszcze, czym tak mnie podbija, że jestem już jego na całą noc.
– A teraz oddaj mi moją Aubrey, żebym wydobył muzykę z jej ciała.ROZDZIAŁ 2
Odkąd dzięki Natalie pogodziliśmy się tamtego dnia w Chelsea, obwozi mnie po świecie, ilekroć mamy taką okazję.
Byliśmy już na każdym kontynencie i spróbowaliśmy tylu przysmaków, ile mogły pomieścić nasze brzuchy. Wiedział, że chcę podróżować i zobaczyć świat, ale też zdawał sobie sprawę, jak ważne jest dla mnie skupienie się na Sanctuary, moim schronisku non profit dla kobiet i dzieci. Chociaż może się to wydawać szalone, jako luksusowa dziewczyna do towarzystwa zarobiłam tyle pieniędzy, że ustawiłam się finansowo do końca życia i odwdzięczam się, pomagając innym w potrzebie. Czuję się z tym dobrze; w pewien sposób dzięki temu jest tak, jakby babcia wciąż żyła.
Opieram podbródek na rękach, leżąc na brzuchu w pokoju w naszym prywatnym bungalowie nad wodą. James robi mi głęboki masaż pleców gorącym olejkiem. Jest jeszcze wczesny ranek i drzwi balkonowe są otwarte na oścież. Słona mgiełka znad morza miesza się cudownie z intensywnym, kwiatowym zapachem plumerii. Wdycham ten dekadencki aromat, wpatrując się w kryształową, turkusową wodę pluskającą pod bezchmurnym niebem. Mogłabym się stąd nie ruszać przez cały dzień.
James długo się nie zastanawia. Kiedy potrzeba nam chwili wolnego, by odetchnąć od wyścigu szczurów, w którym żyjemy, po prostu wstaje i jedzie. Czasami zabiera mnie na niespodziewane wakacje na dwa dni, innym razem na dwa tygodnie. Z początku się tym przejmowałam, bo Sanctuary wymaga mnóstwa mojego czasu. Czułam się źle, ciesząc się przyjemnościami życia, bo przecież widziałam na własne oczy, jakie ludzie mają problemy, żeby stanąć na nogi. Niektóre z pesnjonariuszek nie miały ani grosza, kiedy przyszły do nas pierwszy raz, a teraz pracują na pół etatu. Jestem szczęśliwa, widząc, jak kwitną, ale to wszystko ma swoją cenę.
Sanctuary w ciągu dwóch lat tak się rozwinęło, że otwieram kolejne schronisko po drugiej stronie miasta, tym razem przeznaczone dla samotnych ojców z dziećmi. Możecie nazwać mnie naiwną, ale wcześniej nie wiedziałam, że ten problem dotyczy również mężczyzn. Społeczeństwo zawsze zakłada, że to matki potrzebują pomocy, ale jest równie wielu ojców, którzy wychowują dzieci, nie mając nic.
– O czym myślisz? – pyta James, wciskając mi kciuk w bark, żeby rozmasować napięcie.
Wzdycham i przymykam oczy. Co za niewiarygodne doznania. James robi najlepszy masaż pleców.
– Że jesteś dla mnie taki dobry – mówię marzycielskim tonem.
James leje więcej gorącego olejku, a ja zapadam się głębiej w łóżko, gdy rozsmarowuje mi go dłońmi po plecach.
– Zrobiłbym dla ciebie wszystko – odpowiada, a potem pochyla się, by złożyć pocałunek między moimi łopatkami. – Wiem, że stresujesz się Retreat.
Na wspomnienie drugiego schroniska wargi unoszą mi się w lekkim uśmiechu.
– Jedyne, czego teraz od ciebie chcę, to żebyś skupiła się na nas i na tym, co z tobą robią moje ręce, kiedy rozmasowuję te napięcia. Nic już nie możesz zrobić dla schroniska, kochanie, wszystko jest dopięte i gotowe na otwarcie.
– Wiem – mówię z westchnieniem. – Tylko wydaje mi się, że coś przeoczyłam. A na dodatek w ten sam dzień jest gala.
Kiedy dowiedziałam się, że będę jedną z czterech laureatek Nowojorskich Nagród za Działalność Humanitarną dla Wpływowych Kobiet, poczułam się tak, jakby nerwy szarpała mi chmara trzepoczących motyli. Nie mogłam przestać myśleć o zbliżającej się kolacji i o tym, że zostałam wybrana laureatką tej szczególnej nagrody w mieście liczącym osiem milionów mieszkańców. Stres zwiększał fakt, że tego samego dnia otwieraliśmy Retreat. To będzie chwila, którą na zawsze zapamiętam i odczuję w sercu. Nie chcę, by cokolwiek zepsuło to uczucie.
– To normalne. Zainwestowałaś w to dużo czasu, pieniędzy i energii. To nie jest tylko twoje hobby, ale twoje życie i to, co kochasz. To cię motywuje. Wiem, że chcesz, żeby to przebiegło sprawnie, i tak będzie. Tylko przestań o tym myśleć na pięć minut.
Kiwam głową. Naprawdę tego chcę, ale wciąż czuję niepokój, który rozstraja mi nerwy.
Wciągam powietrze i wypuszczam troski, tak jak powiedział James. Skupiam się na jego dotyku, na tym, jak rozpłaszcza dłonie i rozpościera palce, naciskając na moje ciało, a potem sunie nimi w górę kręgosłupa, aż czuję mrowienie w cipce. Oplata palcami krągłość moich barków. Z rozchylonych ust wyrywa mi się jęk, reaguję, wyginając plecy w górę w erotyczny łuk. Gorącymi palcami drażni z boku moje nagie piersi, aż wiję się na materacu. Sutki mam naprężone i nawet chłodne prześcieradła nie studzą mojego pożądania. James wodzi palcami po moich żebrach i powoli sunie w dół, do bioder. Zaciskam uda, czując między nimi wilgoć. Wnętrze ud ociera się o łechtaczkę i napięcie rośnie. Moje ciało wybucha pragnieniem, gdy James zaciska palce na mojej miednicy i jednocześnie unosi mi biodra. Pochyla się i całuje mnie w lędźwie. Podkurczam palce u nóg, gdy przesuwa usta w górę kręgosłupa, obsypując mi plecy pocałunkami.
Jedyny problem z masażem pleców gorącym olejkiem, który robi mi James, jest taki, że jedyne, czego potem chcę, to seks.
Jego palce znów są na moim karku i tym razem wplatają mi się we włosy. Rozchylam usta z rozkoszy. Uwielbiam, gdy ktoś bawi się tak moimi włosami, i James o tym wie. Obejmuje dłońmi moją głowę i masuje ją, zmysłowo pociągając mnie za kosmyki.
– James – szczerzę zęby i zaczynam się śmiać – wiem, do czego zmierzasz.
– Do czego, kochanie?
Wspieram się na łokciach i oglądam się na niego przez ramię. Rozpieszcza mnie.
Za każdym razem, gdy na niego patrzę, moje serce robi tego głupiego fikołka i tak rośnie, że nie może się pomieścić w żebrach. Jesteśmy niezwykłą parą, on jest ponad trzydzieści lat starszy, ale nie moglibyśmy lepiej do siebie pasować. To już cztery lata, odkąd się poznaliśmy, i przysięgam, ten mężczyzna się nie zestarzał. Wciąż zadaje szyku swoimi szpakowatymi włosami i brodą, ale teraz ma więcej tatuaży i nieco większe mięśnie. Kurze łapki wokół jego oczu też mają ciemniejszy kolor. Wiem, że ludzie zatrzymują na nas dłużej wzrok, kiedy jesteśmy razem w miejscu publicznym, ale mnie to nie obchodzi. Jest mój i z dumą się z tym obnoszę.
– Chodź no tutaj – mówię, kiwając na niego dwoma palcami.
James pochyla się nade mną, wciąż siedząc okrakiem na mojej pupie. Ujmuję go z tyłu za głowę i przyciągam do siebie, żeby poczuć jego usta na swoich. Całuję go raz, a on otwiera usta, pozwalając, bym wsunęła do środka język. Pieszczę nim lekko i zmysłowo jego język i jednocześnie wtulam się w Jamesa, a on odwzajemnia pocałunek dziesięć razy lepiej. A potem zsuwa się ze mnie, i teraz to on leży na plecach, a ja nad nim góruję. Podciągam nogę do góry i opieram ją o wnętrze jego uda, moje kolano leży na jego ciężkiej mosznie. Przysuwam się bliżej, spoglądam w jego błyszczące oczy, a moje pożądanie szybko narasta, kiedy jego masywne udo napiera na moją mokrą cipkę.
James wyczuwa moje podniecenie i naciska jeszcze mocniej.
– Kocham cię – szepcze.
Chwyta mnie za włosy i przygląda mi się, jakbym była ósmym cudem świata.
– Ja kocham cię bardziej – odpowiadam jak zwykle.
Serce bije mi gwałtownie, wypełnia mnie cała gama emocji. Czasami aż mnie przeraża, jak bardzo go kocham. Od czasu do czasu budzę się w środku nocy zlana potem, bo we śnie ogarnęła mnie panika, że nie będę miała dość czasu, żeby go kochać.
– Coś nie tak?
Kręcę głową. Nie chcę mu mówić o tym, co myślę, chociaż jest to coś, nad czym często dumam. Kocham tego mężczyznę nad życie i nie wyobrażam sobie świata bez niego. Świata, w którym nie kocham go tak, jak bym chciała. Tak, jak powinien być kochany.
– Nic. Jestem po prostu szczęśliwa, że przez kilka dni mam faceta, którego kocham, tylko dla siebie. Tylko ty i ja, kochanie.
Milczy przez chwilę. Muska palcami mój policzek, a ja wtulam się w jego rękę.
– Chcę cię o coś zapytać.
Uśmiecham się w jego dłoń.
– Ach tak? Co takiego?
– Co byś powiedziała, gdybym sprzedał moją kamienicę i kupilibyśmy razem dom? Powiedzmy w Bergan Beach?
Unoszę głowę i patrzę na niego, ściągając mocno brwi. Sześć miesięcy po tym, jak się znów zeszliśmy, przeprowadziłam się do Brooklyn Heights, żeby z nim zamieszkać. Spędziliśmy dwa lata osobno i nie chcieliśmy już marnować więcej czasu. Miało to sens tylko dlatego, że i tak odwiedzaliśmy się co noc w swoich domach. Zaproponował, że przeniesie się do mnie, ale wiedziałam, że Brooklyn to dla niego lepsze miejsce, więc spakowałam koty i wprowadziłam się do niego.
Zatrzymałam jednak dom babci. Nie zniosłabym rozstania z nim, ale nie cierpię też patrzeć, jak stoi pusty, więc używam go jako tymczasowego domu dla tych kobiet z mojego schroniska, które starają się stanąć na nogi. Nie płacą czynszu, tylko za media. Muszą od czegoś zacząć. Życie w Nowym Jorku jest wyjątkowo kosztowne – to jedno z najdroższych miejsc na świecie – i chcę dać tym kobietom szansę, na jaką zasługują. Muszą przestrzegać surowych zasad i co miesiąc się meldować, ale wiem, że mojej babci by się to spodobało i dzięki temu czuję się dobrze.
Ściągam mocniej brwi.
– Mogę spytać dlaczego?
– Tamtą kamienicę wybrałem ja, sprowadziłem dekoratora wnętrz i je uatrakcyjniłem. Nie wybieraliśmy niczego razem, a chciałbym mieć coś, co oboje kochamy i co jest tylko nasze. – Wysuwa koniec języka na dolną wargę, jakby się wahał. – Chcę, żebyśmy mieli miejsce, które moglibyśmy nazwać własnym, gdzie moglibyśmy nadal tworzyć piękne chwile. Chcę wszystkiego wspólnie z tobą, Aubrey. Małżeństwa, domu. To związek na całe życie, kochanie, i jestem gotów podjąć z tobą następny krok.