- W empik go
Scandals.com - ebook
Scandals.com - ebook
Julia Tate była bardzo skrytą uczennicą. Starała się nie wychylać, stroniła od życia towarzyskiego, skupiając się wyłącznie na nauce. Jednak skrywała bardzo mroczny sekret, który znał Axel Holden – kapitan szkolnej drużyny koszykówki.
Chłopak nie wtrącałby się w jej życie, gdyby nie fakt, że jego rodzice ciągle stawiali ją mu za wzór do naśladowania. Ale Axel wiedział, że Julii bardzo daleko jest do ideału. W końcu sypiała z nauczycielem.
Chłopak nagrał filmik pokazujący zażyłą relację Julii z profesorem i podesłał go dyrektorowi szkoły. Sprawa szybko została uciszona, jednak Axel nadal mógł zamienić życie dziewczyny w jeszcze większe piekło i zamieścić filmik na stronie internetowej scandals.com.
I kiedy osobiście przekazał jej, co zamierza zrobić, był zaskoczony tym, jak dziewczyna na niego działa i że teraz chce od niej czegoś zupełnie innego.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-786-5 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miesiąc do końca semestru
Julia
Szłam długim szkolnym korytarzem, przełykając gorzki posmak prawdy i czując w piersi ciężar, jakby ktoś stanął mi na klatce piersiowej i zaczął po niej skakać w ciężkich glanach. Mama trzymała mnie pod rękę, a tata szedł krok za nami. Dobrze, że trwały lekcje i po drodze nie spotkaliśmy nikogo, chyba spaliłabym się ze wstydu za kurczowe trzymanie się maminej spódnicy. Ubrana byłam w idealnie wyprasowany mundurek, a moje blond włosy upięte w ciasnego koka zdawały się błagać o uwolnienie. Im bliżej byliśmy gabinetu dyrektora, tym mocniej biło moje serce. Prawdopodobnie miałam zobaczyć go po raz ostatni. Pożegnać się na całe życie, zapomnieć o jego istnieniu. Koszmar, który nawiedził mnie dzisiejszej nocy nie zamierzał odpuścić, kotłował się w mojej głowie, przerażając coraz bardziej.
– Pan Hamersson już na państwa czeka – odezwała się sekretarka, jak tylko mama otworzyła drzwi.
Pani Grande obdarzyła mnie krótkim, chłodnym spojrzeniem. Wiedziałam, co sobie o mnie myślała. Nie żeby to było w tej chwili ważne, ale zakłuło mnie to jej spojrzenie, osądzające, jakbym była kimś gorszym, problemem wagi państwowej, wstydliwym sekretem.
Mama skinęła jej głową z surowym wyrazem twarzy, widocznie miała takie same odczucia jak ja. Nie lubiła, kiedy ktoś patrzył się na nas w ten sposób. Tata z kolei przywitał się grzecznie i z lekkim uśmiechem. Był przeciwieństwem mamy, nigdy nie przejmował się opinią innych i zawsze był uprzejmy, niezależnie od sytuacji.
Całą trójką weszliśmy do gabinetu. Od razu rozejrzałam się w poszukiwaniu jedynej osoby, którą chciałam teraz zobaczyć.
Nie było jej.
– Pani Tate, panie Tate, Julia – przywitał się dyrektor i wskazał nam miejsca przed jego biurkiem.
Mama usiadła prosto i założyła nogę na nogę, po czym skrzyżowała ręce na piersi. Przyjęła żelazną postawę. Tata stanął za moim fotelem i położył dłonie na oparciu, dając mi poczucie wsparcia. Rodzice nie zamierzali się poddać, walczyli o mnie i byłam im za to wdzięczna. Usiadłam na wskazanym miejscu, zadarłam głowę do góry i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, aby sprawdzić, czy nie jesteśmy za wcześnie. Nie, to on się spóźniał.
Gdzie jesteś? Dlaczego jeszcze cię nie ma?
– Zacznijmy od tego, że Pan Lions nie pojawi się na naszym spotkaniu – zakomunikował Hamersson, spoglądając na mnie. Domyślił się i rodzice pewnie też.
Czy to aż takie oczywiste, że przyszłam tu tylko dla niego?
Zacisnęłam spocone dłonie w pięści i starałam się nie pokazać po sobie rozczarowania.
– Świetnie, nie chcielibyśmy, aby jeszcze kiedykolwiek zbliżał się do naszej córki – powiedział tata z groźbą w głosie, czym zaskoczył mnie i mamę, która uniosła lekko kąciki ust, dumna ze stanowczości męża.
Zazwyczaj to ona załatwiała wszystkie trudne sprawy w naszej rodzinie. Ojciec zawsze dawał jej wolną rękę i nazywał swoją Xeną – wojowniczą księżniczką.
– To zrozumiałe, dlatego przyjąłem jego wypowiedzenie i rozwiązaliśmy umowę w trybie natychmiastowym. Zobowiązał się również do trzymania się z dala od Julii, więc nie będzie jej więcej niepokoił.
– Jak to? – wyrwało mi się, a wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
– Nie może cię nagabywać, tak będzie lepiej dla wszystkich – powiedziała spokojnie mama. – Co z Julią? – zapytała dyrektora, nie skupiając się dłużej na moich emocjach. Chciała konkretów, nie frazesów. Najbardziej interesował ją mój los w Washington School.
– Jej oceny już są wystarczająco wysokie, by zakończyła ten rok z dobrą średnią, więc proponuję, żeby do końca semestru nie pojawiała się w szkole. Niech sprawa przycichnie, a po przerwie wakacyjnej wróci na zajęcia. Wszystkim nam zależy na zachowaniu sprawy w tajemnicy. Nie chcemy, aby Julii coś się wyrwało przy innych uczniach, niech ochłonie w domu.
Tak byłoby najprościej. Przecież wszystkim chodziło o to, żeby skandal nie ujrzał światła dziennego. Szkole zależało, by nie stracić na renomie, a rodzicom – aby nie spalić się ze wstydu, że ich niespełna siedemnastoletnia córka wdała się w romans z nauczycielem.
– Proponuję też terapię dla ofiar molestowania seksualnego – wtrącił dyrektor.
– Jakiego molestowania?! – warknęłam, wstając energicznie z fotela, bo ewidentnie się zagalopował.
– Córciu, uspokój się – poprosił tata, kładąc rękę na moim ramieniu.
Strąciłam ją i odsunęłam się, żeby spojrzeć na całą trójkę. W jednej chwili przestałam czuć wsparcie rodziców i poczułam się zagrożona. Nawet matka zachowywała się tak, jakbym była ofiarą, a nie sprawcą całego zamieszania. Spodziewałam się innego przebiegu spotkania. Nie tak miało to wyglądać.
– Nikt. Mnie. Nie. Molestował – wyartykułowałam każde słowo przez zaciśnięte zęby.
– Ofiary często wypierają ten fakt. – Dyrektor pochylił się nad biurkiem i podał mamie jakąś wizytówkę. – To dobry fachowiec – zapewnił, kiedy odebrała ją od niego i spojrzała na tekst.
Co tu się, do cholery, wyprawiało? Czy oni mieli zamiar zrobić ze mnie wariatkę?
– Nie jestem ofiarą! – ryknęłam na Hamerssona. – Nie pomyśleliście o tym, że ja i Michael się kochamy?
– Przestań pleść bzdury, skarbie – przerwała mi mama. Wstała z miejsca i znów skrzyżowała ramiona na piersi, po czym zmierzyła mnie wzrokiem. Szukała jakichś oznak choroby psychicznej czy co?
– Uważasz, że nie mogę się zakochać? – zapytałam z żalem.
Rodzice potępiali moją miłość do starszego o piętnaście lat nauczyciela, ale nic nie mogli poradzić na to, że serce zdecydowało samo, w kim się zakochałam. Kiedyś, jako dziecko bardzo lubiłam jednego kolegę, ale on okazał się dupkiem, a kiedy Michael zaczął pracować w naszej szkole szybko odkryłam, że chłopcy w moim wieku mnie po prostu nie interesowali. To nauczyciel literatury zawrócił mi w głowie i to jego widziałam u swojego boku w przyszłości.
– Oczywiście, że możesz się zakochać, ale w chłopcu w swoim wieku, nie w dużo starszym mężczyźnie – odezwał się tata. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo moi rówieśnicy byli niedojrzali.
Chłopcy w moim wieku myślą tylko o jednym – jak zaliczyć najlepszą laskę w szkole, a w przypadku Washington School zawsze chodziło o Corinnę Reese. Wszyscy koledzy na nią lecieli, a ja byłam dla nich niewidzialna. Jedynie Michael dostrzegł we mnie coś więcej. Ciągle powtarzał mi, że mam piękny umysł. Uwielbiał czytać moje eseje i zawsze długo o nich dyskutowaliśmy. Oboje lubiliśmy książki i dobre kino. Na premiery jeździliśmy do miasteczka oddalonego o prawie pięćdziesiąt kilometrów, aby nikt nas nie zobaczył razem. Wiedzieliśmy, że to jeszcze nie czas, aby świat się o nas dowiedział. Mieliśmy dla siebie tylko krótkie chwile, ale jakże piękne.
– Nie rozumiecie, że ja go naprawdę kocham? – Łzy napłynęły do moich oczu, czułam się, jak w potrzasku, widząc, że rodzice nie chcieli mnie słuchać. Grali do jednej bramki z dyrektorem. – Dlaczego musiał odejść? – zapytałam głupio.
Cała trójka popatrzyła na mnie z litością, której nie potrzebowałam. Wiedzieliśmy z Michaelem, że jeśli nasz związek się wyda, poniesiemy dotkliwe konsekwencje, a mimo tego zaryzykowaliśmy. Nie sądziłam jednak, że koniec nastąpi tak szybko. Nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć. Mieliśmy tyle wspólnych planów. Michael obiecywał przenieść się za mną, kiedy wyprowadziłabym się już na studia do Nowego Jorku. Tylko on wiedział, że chcę się dostać na Columbię. Wtedy nasz związek nie byłby nielegalny. Wszystko zawaliło się jak domek z kart. Plany i marzenia prysły jak bańka mydlana.
– Pan Lions nie potwierdził twojej wersji wydarzeń – powiedział lekko zmieszany dyrektor i spojrzał na mamę.
Ta kiwnęła głową, jakby wyraziła zgodę, aby mężczyzna powiedział coś więcej. Czy oni wiedzieli coś, czego nie wiedziałam ja? Rozmawiali za moimi plecami? Jak? Gdzie? Kiedy?
– Twój nauczyciel zaprzeczył, że łączyło was coś więcej niż romans – wychrypiał pan Hamersson, luzując biało-niebieski krawat pod szyją.
– To nieprawda – zaprzeczyłam, kręcąc głową.
– Powiedział, że spodobała mu się twoja dojrzałość, ale byłaś tylko odskocznią od jego problemów małżeńskich – rozwijał zakłopotany.
– Michael nie ma żony. – Oburzyłam się na to podstępne kłamstwo.
– Jego żona nazywa się Leila, mają rocznego synka Jeremy’ego – wyjawił dyrektor.
Kręciłam głową, nie mogąc uwierzyć, w jak okrutne kłamstwa brnął. Po co to robił? Już i tak wieść o zwolnieniu Michaela przybiła mnie mocno. Nie musiał dodatkowo oczerniać go w moich oczach.
– Kochanie, nie chcieliśmy cię ranić, ale skoro nie rozumiesz powagi sytuacji, powinnaś znać całą prawdę. – Tata złapał mnie za rękę i poprowadził z powrotem na moje miejsce.
Usiadłam, czując lekkie zawroty głowy. Wszystko działo się tak szybko. Dyrektor wyjął z szuflady akta osobowe Michaela i podał je mnie. Chwyciłam teczkę trzęsącą dłonią i otworzyłam ją. W środku były wszystkie dane, włącznie z nieznanym mi adresem pod miastem i numerami ubezpieczenia Michaela oraz jego rzekomej rodziny. Na policzku poczułam łzę, wytarłam ją natychmiast i próbowałam powstrzymać następne, ale one nie chciały mnie słuchać.
– Julio, nikt nie chce twojej krzywdy, już wystarczająco dużo przeszłaś, dlatego nie relegowałem cię ze szkoły i zrobię wszystko, abyś czuła się tutaj dobrze. To najlepsze rozwiązanie w całej tej nieprzyjemnej sytuacji. Wrócisz do nas po przerwie letniej i wszystko będzie jak dawniej.
Nie słuchałam już dyrektora i jego bredni o tym, co dla mnie najlepsze. Trzymałam akta Michaela w dłoniach i wpatrywałam się w adres, żeby go zapamiętać. Postanowiłam sama sprawdzić, czy to wszystko było prawdą.
Tata wyjął dokumenty z mojej dłoni i położył na biurku, po czym podał mi rękę.
– Wyjdźmy na zewnątrz – zaproponował.
Opuściliśmy gabinet, a mama jeszcze została. Na pewno miała więcej do powiedzenia, kiedy ja nie mogłam być już świadkiem. Minęliśmy panią Grande, tata pożegnał się z nią uprzejmie i wyszliśmy na korytarz.
Po chwili rozbrzmiał dzwonek i z klas wylała się fala niereformowalnych dzieciaków. Wszyscy ubrani w szkolne mundurki, poza drużyną koszykówki i cheerleaderkami. Ci nosili się po szkole, jak chcieli, i nikt nie zwracał im uwagi. Byli chlubą tej placówki, a ja zbytecznym dodatkiem. Nie pasowałam do tej społeczności, zawsze o tym wiedziałam. Pan Lions był jedynym powodem, dla którego chciało mi się tu przychodzić.
– Julia – zawołała za mną Nancy.
Oboje z tatą zatrzymaliśmy się w połowie korytarza. Przyjaciółka podbiegła do mnie i z uśmiechem przywitała się z moim staruszkiem, a potem spojrzała na mnie. Jej usta zacisnęły się w wąską linię, a oczy przymrużyły. Od razu wyczuła, że coś było nie tak.
– Cześć – powiedziałam ze sztucznym uśmiechem, potwierdzając jej obawy.
– Wybacz, Nancy, spieszymy się, ale może wpadniecie z Colinem dziś do Julii na maraton filmowy? Jest piątek, przyda się wam trochę rozrywki – zaproponował tata.
Pewnie uznał, że potrzebuję towarzystwa rówieśników, ale ja nie miałam dziś ochoty na cokolwiek innego niż płacz w moją różową poduszkę i pogrążanie się w rozpaczy.
– Jasne, przyniesiemy zdrowe przekąski. – Nancy się zaśmiała, przenosząc spojrzenie na mojego tatę.
– Chipsy? – dopytał ze śmiechem.
– No przecież to ziemniak, a ziemniak to warzywo – odparła zadowolona.
Tata lubił moich przyjaciół, a oni lubili jego. Zawsze starał się być wyluzowany i rozumiał potrzeby nastolatków. Wiedział, kiedy nie wchodzić do pokoju, czy też, kiedy się nie odzywać, żeby nie zrobić mi siary.
– Lubię bbq – rzucił przez ramię, kiedy ruszyliśmy do wyjścia.
– Musiałeś? – zapytałam, wychodząc na zewnątrz przez duże frontowe drzwi.
– Przeżywasz trudne chwile, więc uznałem, że przyda ci się towarzystwo przyjaciół, na pewno bardziej niż moje i mamy – powiedział, otwierając drzwi samochodu autopilotem, chociaż byliśmy jeszcze za daleko. Zanim do niego dojdziemy, będzie musiał zrobić to ponownie, bo zaraz drzwi się zablokują.
– Dzięki – powiedziałam, nie do końca wiedząc za co. Przecież powinnam być na niego zła, że spotkanie nie poszło po mojej myśli, lecz nie umiałam się na niego gniewać. Kochał mnie i uważał, że rozdzielenie mnie z miłością mojego życia było dla mnie dobre. Mylił się i popełniał z mamą wielki błąd, trzymając z dyrektorem, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Nie mogłam jednak wściekać się za to, że chciał otoczyć mnie troską i opieką.
***
Rodzice, chcąc zachowywać się jak gdyby nigdy nic, wyszli na kolację, zostawiając mnie w domu z przyjaciółmi. Zanim jednak to zrobili, tata dopytywał, czy wszystko w porządku, upewniając się, że nic mi nie jest i poradzę sobie z całą tą sytuacją. Skłamałam. Nic nie było w porządku. Oni i szkoła pozbyli się Michaela, po cichu, nie pytając mnie o zdanie. Nie uznali naszej relacji za związek pełen miłości, tylko za coś nieczystego i wstydliwego. Nie przekonały ich moje zapewnienia o uczuciach, które żywiłam do nauczyciela, próbowali mi wmówić, że ten jedynie zabawił się moim kosztem. A przecież nawet jeśli Michael powiedział im, że nic poważnego nas nie łączyło, to tylko dlatego, żeby mnie chronić. Nie przewidział jednak, że mi się to nie spodoba. Nie chciałam być traktowana jak ofiara, bo nią nie byłam. Co z tego, że on był starszy, nie zmanipulował mnie i podstępem nie ściągnął mi majtek. Przeżyłam z nim swój pierwszy i jedyny raz jak królowa, i chciałam tego.
– Powiesz w końcu, co się stało? – zapytała Nancy, przesypując chipsy do bambusowej miseczki.
Colin w tym czasie grzebał w zamrażarce w poszukiwaniu lodów pistacjowych.
– Są! – krzyknął tak głośno, aż podskoczyłyśmy. – Co z wami? – zapytał, podchodząc do nas i dostrzegając wiszące w powietrzu tajemnice.
– Szkoła i rodzice dowiedzieli się o Michaelu – wypaliłam i osunęłam się na krześle.
– Kurwa! – przeklęła Nancy, a potem zasłoniła usta dłonią.
– Ostrzegałem cię – stwierdził Colin i podszedł z powrotem do lodówki. Otworzył zamrażalnik i wrzucił pudełko lodów, po czym trzasnął drzwiczkami. Minął wyspę kuchenną i skierował się znów do salonu.
Spojrzałam na Nancy, a ona rozłożyła ręce, dając znak, że nie wie, po co on tam poszedł. Po chwili wrócił z butelką whisky.
– O nie, nie – zaprotestowałam.
– Daj spokój, przyda się nam coś mocniejszego. Wypijemy tylko po jednym, twoi starzy się nie kapną. – Chłopak nie słuchał moich protestów. Uśmiechnął się szeroko i jedną ręką zaczesał swoje długie blond włosy do tyłu.
Już dawno mówiłam mu, żeby związywał je w kucyk; były wystarczającej długości, aby mógł je ujarzmić. Jego rodzicom nie podobała się fryzura syna, ale to był wyraz jego małego buntu, a przynajmniej tak twierdził.
Nancy wyjęła trzy szklanki, każdą wypełniła kruszonym lodem, a Colin rozlał alkohol.
– Dobra, ale ja piję z colą – zgodziłam się, kiedy szklanka stała już przede mną.
Przyjaciółka wyjęła z lodówki zimną colę i dolała nam wszystkim do pełna. Nie byliśmy przyzwyczajeni do mocnego alkoholu, nasze drinki zawsze rozcieńczaliśmy jakimś napojem gazowanym.
Nie przypominaliśmy też innych dzieciaków z naszej szkoły, a raczej ja nie byłam taka jak inni. Colin pragnął się dopasować, Nancy miała gdzieś, co o niej myśleli, a ja… Ja chciałam być niewidzialna. Nie lubiłam zabierać głosu na lekcjach, miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i tylko czekają na mój błąd, aby potem naśmiewać się ze mnie miesiącami. Z dorosłymi szło mi lepiej, ale przy rówieśnikach czułam się tak jak wtedy, gdy miałam osiem lat.
– Jak się dowiedzieli? – zapytał Colin.
– Dyrektor dostał na swoją skrzynkę anonimowy donos z filmikiem. Nie robiliśmy nic złego, całowaliśmy się tylko.
– Całowanie ze starym dziadem uważasz za nic złego? – wypalił Colin, a Nancy szturchnęła go łokciem. – No co? – Spojrzał na nią zdezorientowany.
– W porządku, on i tak nigdy nie pochwalał mojego związku. Najdziwniejsze jest to, że nagranie było sprzed kilku tygodni. Nie wiem, dlaczego jego autor tyle zwlekał – zastanawiałam się głośno.
– Ciesz się, że nie wrzucił tego na scandals.com, dopiero byłoby pozamiatane – zauważył Evans.
Scandals.com to strona stworzona przez jednego z uczniów naszej szkoły kilka lat temu i tylko dla uczniów Washington School. Nikt spoza naszej budy nie miał do niej dostępu, nawet dyro i rodzice nigdy się nie dowiedzieli o jej istnieniu. Wiele bym dała, żeby portal został zamknięty, może wtedy nie czułabym takiej presji i chęci chowania się przed światem.
– A jeśli to zrobi? Przecież ma filmik, może w każdej chwili go upublicznić – spanikowałam. Co zrobię, jeśli znajdę się na ustach wszystkich?
– Spokojnie, z jakiegoś powodu tego nie zrobił i z wysłaniem filmu do Hamerssona też się nie spieszył – uspokajała mnie przyjaciółka, wskakując na wyspę kuchenną.
Gdyby mama to widziała, zabiłaby ją za ten jej zgrabny tyłek na blacie, na którym gosposia Nora przygotowuje śniadania.
– Nurtuje mnie pytanie: dlaczego? – wtrącił Colin i upił swojego drinka, krzywiąc się przy tym mimo sporej ilości dolanej coli.
– Być może nie spodobał mu się romans Julii i pana Lionsa, ale nie chciał tego rozgłaszać, albo to ktoś kto nie ma pojęcia o portalu – odpowiedziała mu Nancy. – Skupmy się lepiej na tym, co powiedzieli dyro i rodzice – zaproponowała.
– Grają do jednej bramki – oświadczyłam ze smutkiem. – Nie tego się po nich spodziewałam, ale w sumie to wszystko działo się tak szybko, że przed spotkaniem nie zdążyłam ich zapytać, co zamierzają. Michael został zmuszony do złożenia wypowiedzenia i ma trzymać się ode mnie z dala, a ja mam już wakacje. Mam nie pojawiać się w szkole do końca semestru.
– Też mogłam znaleźć sobie seksownego profesorka, a potem sama na siebie donieść – rozmarzyła się Nancy.
– Landon, nie pieprz bzdur – oburzył się Colin, zwracając się do niej po nazwisku, na co ona tylko przewróciła swoimi czekoladowymi oczami.
– Najgorsze było to, jak wpierali mi, że on ma żonę i dziecko – pociągnęłam nosem, czując, że zaraz się rozpłaczę.
– Może to prawda? – zapytał Evans. Od początku nie pochwalał mojego związku i ostrzegał, że tak to się skończy. Nie słuchałam go, ale mógł mieć rację, a ja, zagłuszając głos rozsądku, ślepo wierzyłam w miłość dojrzałego mężczyzny.
– Nie wiem, ale się dowiem – odparłam z determinacją w głosie. Musiałam poznać prawdę i udowodnić rodzicom oraz dyrektorowi kłamstwo. Na pewno zaszantażowali go, że zgłoszą sprawę na policję i zmyślili tę bajeczkę, żebym ja też nie szukała z nim kontaktu.
– Co zamierzasz? – Nancy pochyliła się nade mną, jakby chciała, żebym wyjawiła swój plan tylko jej. Domyślała się, że to coś nierozważnego i Colin będzie próbował mnie odwieść od tego pomysłu.
Spięłam się na krótką chwilę w obawie, czy powinnam wyjawić im swój pomysł, ale w końcu to moi przyjaciele, nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic.
– Pojadę do niego. – Z kieszeni dżinsów wyjęłam kartkę z nieznanym mi do dzisiaj adresem Michaela, który zapamiętałam z jego akt i zapisałam zaraz po powrocie ze szkoły, aby mi nie uleciał z pamięci.
– Świetnie, pojedziemy z tobą – odparła Nancy, a Colin zakrztusił się drinkiem.
– Nie ma mowy – zaprotestował. – Nigdzie nie pojedziemy, ty też nie. Zostaw to tak, jak jest, nie drąż – poradził, patrząc na mnie surowym wzrokiem.
– Nie odpuszczę, chcę znać prawdę – zaparłam się.
Wiedziałam, że ja i Michael nie możemy się już dłużej spotykać, przynajmniej dopóki nie wyjadę na studia, ale musiałam znać prawdę. Potrzebowałam z nim porozmawiać i sprawdzić, czy mamy jeszcze szansę, czy nie zrezygnował ze mnie i naszych planów. Chciałam z nim być i pragnęłam, aby on też tego chciał. W końcu jeszcze wczoraj wyznawaliśmy sobie przez telefon miłość, a dziś on milczał.
– Pojedziemy jutro, a ty nas zawieziesz. Julia musi poznać prawdę, nawet jeśli ona okaże się okrutna.
– Przez was albo wyląduję w kryminale, albo u czubków – poddał się, nie mając argumentów.
– Dostałaś szlaban? – zapytała Nancy.
– Nie, przecież jestem ofiarą – chlapnęłam, robiąc głupią minę.
– W takim razie jebać film, jedźmy na plażę – zaproponowała. – I nie przyjmuję odmowy – dodała, patrząc na nas.
– Przecież wiesz, że dziś będzie tam pełno ludzi. – Przewróciłam oczami.
– Wszyscy będą pijani, nikt nie zwróci na nas uwagi, a ty zabawisz się trochę. Proszę, zgódź się. – Przyjaciółka złożyła ręce jak do modlitwy i błagała z miną niewiniątka.
– To nie najgłupszy pomysł – poparł ją Colin. – Przestaniesz rozmyślać o tym starym dziadzie.
Spojrzałam na nich, powątpiewając, ale się zgodziłam. Nie miałam jakichkolwiek szans, by z nimi wygrać.ROZDZIAŁ 2
Julia
Powiadomiłam rodziców o wyjściu, kiedy dotarliśmy już na plażę. Nie protestowali, bo byłam z przyjaciółmi, a oni mi ufali i cieszyli się, że nie płakałam w poduszkę.
Co kilkaset metrów paliły się ogniska, a przy nich balowała kalifornijska młodzież. Podeszliśmy do jednego z nich, zorganizowanego przez uczniów naszej szkoły, przywitaliśmy się z kilkoma normalniejszymi osobami i usiedliśmy na wolnym kocyku. Zdjęłam tenisówki i zanurzyłam stopy w ciepłym piasku. Był późny wieczór, a on dalej trzymał temperaturę. Ktoś podał nam schłodzone piwo, a wokół tłem do muzyki był dźwięk otwieranych puszek. Nie znosiłam piwa, ale przyjęłam je. Zamierzałam udawać, że piję, aby się nie wyróżniać. Nie lubiłam takich spędów, jednak było to lepsze niż siedzenie w domu i udawanie, że interesuje mnie głupia komedia, którą mieliśmy w planach obejrzeć. W towarzystwie popularnych dzieciaków na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Obserwowałam od czasu do czasu ich zabawy i tylko pukałam się w głowę, jak można tak się zachowywać.
Pierwsze skrzypce grali Axel Holden, kapitan szkolnej drużyny koszykówki, i jego dziewczyna, Corinna Reese, kapitanka cheerleaderek. Nie wiedziałam, czy aktualnie byli parą, bo schodzili się i rozchodzili, a ja, pewnie jak większość, już się w tym pogubiłam.
– Spójrzcie na niego. – Nancy wskazała głową Holdena, który stał otoczony wianuszkiem dziewczyn i kumpli z drużyny. Wszyscy włazili mu w tyłek, a laski dałyby się pokroić za odrobinę jego uwagi. Co one w nim widziały?
No dobra, był przystojny, wysoki, miał chyba ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, albo jeszcze więcej, a jego zielone oczy współgrały z opaloną cerą i blond włosami, lecz to tylko wygląd. Rozumiem, że mógł się podobać fizycznie, ale poza śliczną buźką i umięśnioną klatą nie był w stanie zaoferować nic więcej.
– Aż dziw, że on i Colin są spokrewnieni – szepnęła przyjaciółka.
– Słyszałem – wtrącił chłopak siedzący po mojej prawej. – Uwierz, że też się dziwię – westchnął, ale na pewno miał na myśli co innego niż ona.
Relacje Colina z kuzynem nie były najlepsze, a chyba oprócz mnie i Nancy nikt nie wiedział o ich pokrewieństwie. Gwiazdor kosza zachowywał się tak, jakby wstydził się rodziny, nie rozmawiał z kuzynem w szkole i udawał, że go nie widzi. Przypominał sobie o nim tylko wtedy, kiedy chciał się na kimś wyżyć. W dzieciństwie nie był tak popularny i lubiłam go nawet bardziej niż inne dzieciaki, do czasu, aż stał się dupkiem, bo wtedy zapomnieliśmy nawzajem o swoim istnieniu.
Axel
Przyszła z Colinem i Nancy. Ulżyło mi, że nie dostała szlabanu od starych. Nie zależało mi na zamknięciu jej w wieży. Chciałem jedynie pokazać wszystkim jej prawdziwą twarz. Wiedziałem o nich od samego początku, ale kiedy miałem już dowód w ręku, nie potrafiłem go użyć. Sam nie wiem, czemu śledziłem ich schadzki. Może kręciło mnie, że idealna Julia miała swój brudny sekrecik. Początkowo chciałem wrzucić filmik na scandals.com i zrobić z niej pośmiewisko, bo dziewczyna naprawdę działała mi na nerwy, ale to mogło nie przynieść pożądanych efektów. Starzy Colina ciągle się nią chwalili: jaka to ona mądra, inteligentna, że ma wielkie plany, chce studiować prawo. Moi starzy im wtórowali, a potem prawili mi morały, że ja też powinienem mieć już określony plan na życie. Wiedzieli, że go mam, ale nie akceptowali moich marzeń. Oczekiwali, że pójdę w ich ślady i również zostanę prawnikiem.
Przez Tate jeszcze bardziej znienawidziłem prawo. Nigdy nie brałem tego kierunku pod uwagę, a porównywanie mnie do nudnej laski, w dodatku kujonki, przekraczało wszelkie normy. To było tak słabe, że miałem ochotę ją zamordować, a potem zatrudnić własnych starych, żeby udowodnili, ile są warci, wyciągając mnie z paki.
W sumie, gdy tak patrzyłem na kujonkę, teraz wydawała mi się odrobinę mniej nudna. Jej jasne włosy, w końcu rozpuszczone, powiewały na lekkim wietrze, uśmiechała się nieśmiało do przyjaciół i przewracała oczami, gdy Nancy szeptała jej do ucha. Pewnie coś zbereźnego, co mogłoby mi się spodobać. Może źle oceniłem idealną Julię? Bez wątpienia szara mysz miała do zaoferowania więcej, niż pokazywała, w końcu sam Lions dał się na to złapać. Zamierzałem zabawić się jej kosztem, a to, co dla niej zaplanowałem, nie spodoba się nudziarze na pewno. Małymi kroczkami będę ujawniał jej skrywaną puszczalską naturę. Święta Julia przestanie być chodzącym ideałem. Romans z Lionsem może zrobić z niej albo gwiazdę, albo ofiarę. W obu przypadkach to nie ona będzie przegrana, więc muszę się postarać bardziej.
Wszystkie laski w szkole leciały na nauczyciela literatury, na jego zajęciach klasa nigdy nie była pusta. Kleiły się do niego, czytały każdą zadaną lekturę, tylko po to, aby wypaść na mądrzejsze w jego oczach, niestety z marnym skutkiem. Profesorek miał już swoją ulubienicę, która rozkładała przed nim nogi. Kto wie, może w ten sposób zdobywała lepsze stopnie. Kiedy byliśmy dziećmi, nic nie wskazywało na to, że wyrośnie z niej takie ziółko, ale teraz, gdy wspominam czasem moje ósme urodziny, stwierdzam, że może jednak było to do przewidzenia. Po tym, jak wręczyła mi prezent, pocałowała mnie w usta, a obecni przy tym kumple śmiali się ze mnie dość długo. Zabawne, że wtedy mi to przeszkadzało.
– Przynieś mi piwo – poleciłem Corinnie, która kręciła tyłkiem obok mnie.
– Co? – zapytała, jakby nie zrozumiała.
– Przynieś piwo – powtórzyłem, gniotąc pustą puszkę w dłoni.
Spojrzała na mnie spod ciemnych okularów, które nie wiem, po jaką cholerę ciągle nosiła na nosie, skoro był prawie środek nocy.
– No rusz się – ponagliłem i klepnąłem ją w tyłek.
Zapiszczała, zwracając na nas uwagę kilku osób, w tym Julii i jej przyjaciół. Tate zmierzyła mnie wzrokiem, ale szybko odwróciła głowę z niesmakiem. Nie spodobało mi się jej spojrzenie, było pełne pogardy. Ona ciągle uważała się za lepszą od wszystkich. Stroniła od ludzi, sądząc chyba, że nie są godnymi niej rozmówcami, i aż dziw, że zjawiła się na plaży.
– Mógłbyś być trochę milszy – odezwała się moja dziewczyna.
Przyciągnąłem ją do siebie, na co ona znowu zapiszczała teatralnie, położyłem dłoń na jej pośladku i nachyliłem się do ucha.
– Będę dla ciebie milszy w moim samochodzie, na tylnym siedzeniu – szepnąłem, po czym przejechałem językiem po jej uchu. Kurwa, żadnej reakcji, która wznieciłaby we mnie ogień tak jak kiedyś. To już nie to samo.
– Okej, przyniosę ci piwo, ale dotrzymaj słowa. Ty, ja i tylne siedzenie twojego auta. – Uśmiechnęła się kurewsko sztucznie i poszła po browar.
Nie wiedziałem, dlaczego ze sobą byliśmy. Nasz związek był naprawdę dziwny, rozstawaliśmy się kilka razy i schodziliśmy z powrotem, chyba z nudów. W przerwach spotykałem się z innymi laskami, a Corinna cierpliwie czekała, aż do niej przybiegnę jak piesek, choć podejrzewałem, że mogła puszczać się z innymi. Byliśmy najpopularniejszą parą w szkole i chyba to był główny powód, dla którego nie potrafiliśmy odejść od siebie raz na zawsze. Po prostu ładnie razem wyglądaliśmy, lecz to tylko opakowanie, w rzeczywistości różniło nas wszystko, co miało jakiś większy sens.
– Trzymaj, stary. – Podszedł do mnie Owen i podał mi browara. – Twoja laska musi strzelić milion fotek ze swoimi piszczącymi koleżankami – dodał ze śmiechem.
Spojrzałem w kierunku Corinny. Pozowała do zdjęcia na tle ciemnego morza, którego fale sięgały jej bosych stóp. Wyginała się jak profesjonalna modelka, była przy tym seksowna jak cholera, ale nawet ten widok nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Dostałem od niej już wszystko, co chciałem, a nawet więcej. Wiedziałem, czego mogę się po niej spodziewać.
– Przynajmniej nie piszczy mi nad uchem – rzuciłem, otwierając puszkę.
Przyjaciel zaśmiał się, ale nie rozumiał, dlaczego miałem dość swojej dziewczyny. Każdy mi jej zazdrościł i chciałby być na moim miejscu, chociaż na kilka sekund, aby móc tylko jej dotknąć. Mnie to już nie kręciło.
Nagle moją uwagę zwrócił śmiech dochodzący z kocyka po drugiej stronie ogniska. Julia wydawała się bardziej wyluzowana niż w szkole. Machała na przyjaciół, jakby chciała ich przepędzić. Colin i Nancy wstali, następnie ruszyli w stronę grupki ludzi tańczących przy ognisku. Wołali Tate, ale ona pokręciła głową przecząco. Kiedy jej przyjaciół pochłonęła zabawa, wstała z kocyka i z puszką w ręku ruszyła w głąb plaży, z dala od całego zamieszania.
– Daj mi to – zwróciłem się do kumpla, wyrywając mu z rąk nieotwartą puszkę piwa, i ruszyłem za Julią.
– Ej, a ty dokąd? – krzyknął za mną Owen.
– Zaraz wracam – rzuciłem przez ramię.
Szedłem parę metrów za dziewczyną. Dzięki temu, że byliśmy na plaży, a nasze bose stopy zatapiały się w piasku, nie mogła usłyszeć, że się zbliżałem. Podeszła do śmietnika i wrzuciła do niego puszkę. Głośny huk sugerował, że nadal pełną. Czy ona oszukiwała, że pije? Po co? Przeszła kilka metrów i z tylnej kieszeni dżinsów wyciągnęła telefon. Wybrała kontakt i przyłożyła komórkę do ucha, lecz od razu ją odsunęła. Powtórzyła próbę kilkukrotnie. Zrezygnowana usiadła w jednym z koszy ratanowych, których w tej części plaży było sporo. Powędrowałem za nią i bez ostrzeżenia usiadłem obok. Julia szybko się zerwała na równe nogi i chciała zwiać, nawet nie patrząc, kto się do niej dosiadł. Dzięki refleksowi sportowca złapałem ją za dłoń i ścisnąłem mocno.
– Stój – odezwałem się.
Dziewczyna spojrzała na mnie skonsternowana i lekko odetchnęła z ulgą, że to ktoś, kogo zna, a nie jakiś zboczeniec, chociaż jedno nie wykluczało drugiego. Próbowała wyswobodzić się z mojego uścisku, ale ja nie zamierzałem rozluźnić chwytu. Skóra jej dłoni była niezwykle miękka i przyjemna w dotyku.
– Mógłbyś mnie puścić? – zapytała niepewnie.
– Jasne, pod warunkiem, że napijesz się ze mną piwa – zaproponowałem.
– Ja… yyy… nie mogę, już wypiłam – plotła, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– W takim razie potrzymam cię za rękę, aż zmienisz zdanie – powiedziałem rozbawiony.
Jej nie było do śmiechu. Sztywniara nie znała się na żartach.
– W porządku – odpowiedziała, zaskakując mnie. Opadła na miejsce, a wtedy ja zabrałem rękę. Otworzyłem puszkę i podałem jej. Odebrała ją trzęsącą dłonią i zamoczyła lekko usta.
– To nie jest picie piwa – zwróciłem jej uwagę.
Przewróciła oczami i upiła większy łyk, wzdrygając się przy tym. Widziałem, że jej nie smakowało. No trudno, będzie musiała je przełknąć w całości. Położyłem rękę na jej kolanie. Zareagowała szybko i próbowała ją zrzucić, ale bezskutecznie.
– Przecież piję – powiedziała.
Myślała, że o to mi chodziło. No dobra, zagrajmy w tę grę. Moją dłoń, przykrytą jej dłonią, przesunąłem kilka centymetrów wyżej. Spojrzała na mnie spanikowana i wzięła olbrzymi łyk alkoholu.
– Zabierz rękę – poprosiła cichutko. Kurczowo zaciskała palce na moich, próbując powstrzymać mnie przed posunięciem się dalej.
– Nie mogę, trzymasz mnie za nią. – Uśmiechnąłem się, widząc jej zakłopotanie.
Zabrała rękę jak oparzona, a ja posunąłem swoją wyżej. Spojrzała najpierw na nią, a potem na mnie.
– Zabierz ją – wychrypiała, oddychając coraz szybciej.
Nie posłuchałem.
– Pij – poleciłem i znów przesunąłem dłoń w górę. Jeszcze chwila i będę mógł sprawdzić, jak to jest być na miejscu Lionsa.
Julia przechyliła puszkę i wzięła z niej kilka większych łyków. Myślała, że mnie przechytrzy i wypije piwo szybciej, niż się spodziewam. Nic z tego, mała. Graliśmy w grę, a ja wygrywałem, jak zawsze, kiedy nagroda była warta zachodu. Gdy Tate wypiła cały alkohol, moja dłoń znajdowała się już blisko celu.
– Zostaw mnie w spokoju – wysyczała trochę odważniej niż do tej pory.
Przeniosłem dłoń na jej twarz, pogłaskałem zarumieniony policzek i nachyliłem się do zagłębienia jej szyi. Nosem odsunąłem kosmyki włosów i zaciągnąłem się zapachem świeżości. Zaszumiało mi w głowie. Poczułem coś, czego brakowało mi przy Corinnie.
– W przeciwieństwie do ciebie nie lubię, jak mi się rozkazuje – szepnąłem i musnąłem ustami jej szyję w miejscu, gdzie szalała tętnica, jakby chciała się wydostać z jej ciała.
Julia oddychała tak szybko, że wyglądało to na jakiś atak. Odsunąłem się i zmierzyłem ją wzrokiem. Nie chciała, żebym był tak blisko, ale nie odsunęła się ode mnie. Dlaczego?
– Muszę już wracać – powiedziała cicho i stanęła dwa kroki od kosza.
– Idź – powiedziałem, obiecując sobie, że to dopiero początek.
Ruszyła przed siebie, nie odwracając się nawet na moment. Patrzyłem, jak się oddalała, i czułem w ustach słodki smak jej skóry. Dziwne, ale zapragnąłem więcej.