Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Scheda gigantów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 października 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,00

Scheda gigantów - ebook

Słyszycie stąpnięcia? Giganci zmierzają do klifów Moheru, a od ich kroków drży wyspa! Te twarze! Te mięśnie…! Naprzeciw kroczy diaboliczna Badb, wiedźma o śmiertelnym apetycie na wszelkie życie. Światu grozi ostateczna zagłada.

Gotowi na olbrzymią porcję przygody pełnej niebezpieczeństw i nieprzewidywalnej? Na wojnę o przetrwanie ludzkości? Na  morze krwi i romantyczną miłość w szalejącym wokół piekle? Na podróż w Zaświaty? Zapnijcie pasy i w drogę! W ślad za Kubą, który właśnie bukuje bilet do Irlandii. Nie ma pojęcia, że zamiast spokojnej pracy u boku przyjaciół czeka go przyszłość wprost z legend, wymagająca królewskich decyzji oraz heroicznych czynów. Czy okaże się godny przywilejów, które zgotowało mu przeznaczenie?  Wystarczająco odważnym i charyzmatycznym, by poruszyć mieszkańców po obu stronach świata? A może odwaga polega właśnie na tym, by przyznać się do strachu przed odpowiedzialnością? Oj, będziecie mieć niewiarygodne szczęście, kiedy weźmiecie w dłonie tę pasjonującą powieść,  w której – podobnie jak w życiu – można zostać bohaterem pomimo wad, ale już niekoniecznie z przypadku.

Scheda gigantów” to żadna tam bajeczka o skrzatach czy czterolistnej koniczynie! To międzyrasowa wojna okrutna i bezwzględna! Marek Zychla udowadnia, że fantasy wciąż skrywa krainy, o jakich poza koszmarami niewielu kiedykolwiek śniło. Po raz kolejny przybliża nam odległe mity, raz na zawsze demaskując swoje celtyckie fascynacje! Dlatego ja już dziękuję bogini Arduinie, że zdołał przekuć je w tak rewelacyjną powieść, a Wy podziękujecie – jestem tego pewna – całkiem niedługo. Polecam!
Marta Sobiecka

 

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62248-47-6
Rozmiar pliku: 725 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Nawałnica zelektryzowała powietrze, przy okazji sprawdzając wytrzymałość okien. Od grzmotów szybciej biły serca poznaniaków i chociaż adrenalina krążyła im w żyłach, awarie w dostawie prądu zmusiły mieszkańców do szybszego wylądowania w łóżkach. O dziwo zasypiało się łatwo, a sny przybywały gdzieś zza najgęstszych mgieł, wyjątkowo lepkie i głębokie niczym dźwięk dzwonu.

A zaledwie rzut kamieniem na północ od granicy miasta nie spadła nawet kropla deszczu, jakby ktoś okrył niewielki wycinek dąbrowy magicznym kloszem. Jedynie wiatr miał wstęp, chociaż w gęstwinie zwalniał, by powrócić do galopu tuż za zasłoną.

W dodatku pośrodku osłoniętego terenu kręcił się druid, jakby wyjęty z francuskich komiksów. Na szyi ciążyła mu niedomknięta metalowa obręcz, sierp zaś dyndał przy sznurowanym pasie. Długa szata, niegdyś z pewnością biała, dziś skłaniała się ku szarościom. Dla dopełnienia bajkowego obrazu brakowało kotła z wywarem.

Staruszek zachowywał poważną minę. Wokół siebie rozpalił tuzin pochodni, z pozbieranych kamieni zaś zmontował ołtarzyk, do którego przysunął wiklinowy kosz z drzemiącymi w środku dwuletnimi bliźniętami. Ich rodzice klęczeli kilka metrów dalej.

– Co my tu robimy? – matka zagadywała męża, ten jednak zatonął w modlitwach, zatem wsparła słowa szturchnięciem. – Odbiło ci całkiem, żeby nas w taką pogodę po lesie…

– Zamilcz – przerwał jej mężczyzna wyjątkowo w nieswoim stylu, sprawiając w ten sposób, że faktycznie ucichła. – Nie widzisz, co się dzieje? – Wskazał na zapracowanego druida, jakby to mogło posłużyć za odpowiedź. – Myślisz, że my tak dla żartów? Że ta burza spadła na miasto przypadkiem?

– Nie podoba mi się to…

– I słusznie. Też wolałbym spieprzyć jak najdalej stąd. Ktoś jednak musi staremu pomóc. Sam nie wygra wojny ze złem.

– Akceptowałam te chore wymysły – syknęła szeptem – ale to trochę za wiele. Nic nie mówiłam, kiedy po nocach obgadywaliście te swoje WAŻNE sprawy! Dzieciaki przemoczone, a jakieś cholerne pochodnie dymią im nad główkami. Kawałek lasu bez deszczu też mnie nie uspokaja! – Najwidoczniej matce puszczały nerwy, bo z każdym słowem coraz bardziej podnosiła głos. – Jakie zło?! – nie wytrzymała. – Z końcem dwudziestego wieku?!

– Zamilcz, kochanie – poprosił, tym razem łagodniej. – I obserwuj, bo ujrzysz cuda. A o dzieci się nie martw. Druid podsuszył kosz.

– Że co…? – W myślach ujrzała staruszka z suszarką i ta wizja spowodowała, że nie dała rady kontynuować kłótni.

Nie było zresztą na to czasu. Druid wezwał rodziców do siebie i nawet słowem nie skomentował podsłuchanej sprzeczki. Rzucił jedynie coś o rozpoczęciu ceremonii, przeprosił za zwłokę, po czym formułką w języku irlandzkim powitał duchy przodków. W odpowiedzi zamglone postacie otoczyły ołtarz dziesiątkami kręgów. Kobiecie odechciało się zabierać głos, za to jeszcze mocniej zatęskniła za domem. Mrugnęła, a duchy zniknęły szybciej, niż się pokazały. Na jej mężu najwidoczniej nie zrobiło to wielkiego wrażenia, bo znowu pochylił głowę i zatopił się w modlitwie. Za to staruszek nie krył zadowolenia. Aż klasnął z radości, ale szybko się opanował, bo nie przywykł chwalić dnia przed zachodem słońca. Bezzwłocznie wypowiedział pierwszą z przepowiedni, wyjątkowo kiepską i pompatyczną rymowankę, którą układał od tygodni:

– Czystością i bielą arktycznego śniegu

_–_ _uczciwość i honor – darem są okręgów._

Prawością żołnierza, wytrwałością w biegu.

Kamienną stałością czterech elementów.

Kobieta nie skomentowała tych wersów, zbytnio pochłonięta sensem pozlepianych słów, który jakoś jej umykał, chociaż lubiła poezję. Wtedy odrealnienie zaatakowało ze zdwojoną siłą. Poczuła się niczym widz w kinie, chociaż wciąż jeszcze dygotała na wspomnienie otaczających ją duchów, lecz i to zeszło na dalszy plan. Zobojętniała.

W tym czasie staruszek wyciągnął z rękawa kawałek skały i przyłożył go do czółek bliźniąt.

– Niech ten stop żelaza i niklu – przemówił pompatycznie – otworzy wasze umysły na sprawy, które dla pozostałych śmiertelników pozostają zagadką. Niech sprowadzi przychylność północy.

Przepisowo kolejna z przepowiedni powinna paść dopiero po kwadransie odprawiania modłów. Nie wtedy jednak, kiedy każda sekunda przybliża wrogów do sukcesu. Druid ponownie zarymował:

_– Wiatr wieje od wschodu, wiosennie rozgrzewa,_

Ślady zębów czasu swym oddechem zetrze.

_Wy długowiecznością zawstydzicie drzewa,_

Prawdę zaś od kłamstwa oddzieli powietrze.

Po chwili położył z prawej strony płyty ołtarza czerwoną różę.

– Prosimy wschód, czyli wiosnę, o wsparcie.

Sierpem odciął dzieciom po kosmyku włosów, po czym nakarmił nimi sakralny płomień w postaci znicza umieszczonego na spodzie ołtarza:

– Noś odwagę w sercu, siłę ognia w mięśniach!

W tych bliźniaczych dłoniach witalność ukryta.

Wychwalajmy lato modlitwą, co w pieśniach

_z południowych kultur twórczością rozkwita._

Dla pewności postawił jeszcze na kamieniach miskę z wodą. Zaczerpnął ją wcześniej z jednego z meteorytowych kraterów, których w okolicy nie brakowało.

Skierował do rodziców słowa ostatniej z przepowiedni:

– Jesień spłucze deszczem fałszywe miłości.

Łososie mądrości zachwycicie wiedzą.

_W piątym elemencie nie znajdą litości_

najgorliwsi z wrogów, co w kręgi nie wierzą.

Na koniec pokropił dziecięce grzywki wodą. Wreszcie przeszedł do nadawania imion:

– Shanahanie Mac Dara, staniesz się mocniejszym od dębów. – Pokłonił się przed koszem. – Ernine, czerp siły z żelaza.

– Co za bzdury. – Matka wróciła do rzeczywistości. Postanowiła ponarzekać, skoro szopka dobiegła końca, a wizerunek duchów udało jej się wcisnąć w wywołane zmęczeniem urojenia. – Nie wiem, jak żeście zrobili z tymi kręgami i guzik mnie to! Pewnie mi coś dodaliście do obiadu. Nad tym debatowaliście po nocach! Odwieźcie nas jak najszybciej do…

Nie dokończyła. Kobiecy wrzask zdarł chroniącą ich kopułę, jakby była mydlaną bańką:

– Pogalopowałeś z imprezką, starcze!

– Sheen… – jęknął druid, a ojciec przyjął bojową postawę. Jego żona zbaraniała po raz kolejny.

Ciemność wpłynęła między pochodnie wraz z wilgocią i chłodem burzy. Płomienie przygasły, zaczęły się ledwie tlić, by w końcu zostawić po sobie tylko dym. Nie tak odległy Poznań podzielił się światłem swojej łuny, przynajmniej z osiedli, gdzie wciąż dostarczano prąd. Burza strzelała fleszami błyskawic.

Rodzice spojrzeli na siebie, po czym zapomnieli o scysjach. Osłonili pociechy płaszczami, a po chwili i sobą.

– Bliźniaki umrą! – Idealnie kobiece kształty zarysowały się na najbliższym wzniesieniu. – Nie powinieneś mieszać dzieci w nasze rozgrywki!

Druid nie miał czasu na wymianę nieuprzejmości. Niby zrobił swoje, ale najzwyczajniej zgłupiał w obliczu coraz bardziej realnego zagrożenia. Przekazał bliźniętom dary, lecz jaki mogły mieć z nich pożytek, skoro nie zdążą dorosnąć?

– Zrób coś! – krzyknęła do niego matka, czym sprowadziła go na ziemię. – Przepraszam! – dorzuciła. – Wierzę w ciebie!

– Stańcie za mną! – Staruszek nabrał pewności siebie. – Za chwilę zacznie się przedstawienie!

Słowa nie zdążyły wybrzmieć, a zmaterializowały się trzy armie, które zaczęły okrążać miejsce ceremonii. Od południa przygalopowali jeźdźcy o kozich twarzach i błyszczących racicach. Niedługo po nich od północy nadbiegli żołnierze o sinej skórze, z szarymi mieczami w dłoniach. Na flankach niemal od razu zadudniły ostatnie z pułków – bezgłowi wojownicy, którzy uderzali toporami o tarcze z litego drewna. Jechali na koniach, noszących siodła z żelaza, przy czym ich grzywy oraz ogony pokrywał lód. Wreszcie wspomniana Sheen podjechała na tyle blisko, by można się było jej przyjrzeć.

Prezentowała się niesamowicie, w zielonych spodniach i szkarłatnej pelerynie z inkrustowanym srebrnymi nićmi kapturem, spod którego co rusz wysuwały się niesforne, ogniste loki. Jechała na grzbiecie karego rumaka rozmiarów słonia.

– Pouka! – Na widok wierzchowca druidowi puściły nerwy. – Ty sprzedajny goblinie!

W odpowiedzi ogier transmutował w pokraczniejszą postać. Stanął u boku wiedźmy, o pół kroku za nią, by podkreślić, kto dzisiaj dowodzi.

– Nie maluje się kryjówek na czarno, bo od razu rzucają się w oczy! – zadrwił basowo z kloszowych zabezpieczeń.

– Ich wojska to halucynacje! – Starzec nachylił się do małżonków. – Pozbawione życia czary, coś najbliższego telewizji, chociaż w trzech wymiarach. Nie zrobią nikomu krzywdy, bo nie są materialni, tyle powiem. Błagam, nie wierzcie w to, co widzicie! Nie dajcie się zastraszyć, to nie będą mogli was tknąć! Jesteście niewinni! Nie macie się czego bać!

Niestety, zbyt ostro wyglądały miecze, zbyt głośno głowice toporów uderzały o tarcze, zbyt irytująco rżały konie. Te, na domiar złego, ruszyły cwałem, aż zadrżała dąbrowa, a w powietrzu dało się wyczuć kwaśną woń zwierzęcego potu.

– To fatamorgany! – wrzeszczał druid, ale mimo to rodzice poddawali się obrazom.

Staruszek postanowił działać:

– Duchy przodków, pomóżcie! Wiem, że wciąż tu gościcie! Proszę, zanim odejdziecie, ukażcie prawdziwe oblicze armii wroga!

Trzy kręgi zamglonych postaci pojawiły się raz jeszcze, po czym trzy fale światła uderzyły w wojowników. Ci rozpadli się na mech, pył oraz grudki ziemi. Dźwięki umilkły, zapachy zwietrzały, strach zelżał.

Sheen bezzwłocznie zaatakowała burzą, od której uwolniła miasto. Łamała gałęzie huraganowym wiatrem, gradem raniła liście, wzniecała pożary błyskawicami.

– _Dosyć!_ – Bliźnięta uniosły się ponad koszem, a zszokowani rodzice nie mogli się do nich zbliżyć. Przemawiały unisono, kobiecym głosem, chociaż wciąż tkwiły pogrążone we śnie. – _Dokonało się,_ _Sheen. Odpuść. Nie pozwolę ci tknąć tych ludzi, skoro nie są niczemu winni. I nie_ _dostaniesz ich dzieci! Nie odnajdziesz ich, dopóki nie osiągną pełnoletniości, kiedy_ _ujawnią się dary!_

– _Saorbhreathachu, ocal chłopca._ – Ten sam głos zabrzmiał w głowie druida.

Mędrzec bezzwłocznie przemienił się w największego sokoła, jakiego widziała ziemia. Na ten widok matka bliźniąt niemalże straciła przytomność i tylko troska o dzieci nie pozwalała jej do końca omdleć. Uszczypnęła się boleśnie, by wreszcie w pełni zrozumieć, że tu faktycznie toczy się walka ze złem i powinna bezapelacyjnie stanąć po stronie męża.

Ptak, chroniony od zakusów burzy, porwał w szpony wciąż lewitującego chłopca i wzbił się w powietrze. Pozostawił po sobie jedynie metalową obręcz, szaty oraz półksiężyc złota.

– _Zadbajcie o Ernine_ – głos wydał polecenie rodzicom. – _Nie_ _martwcie się o synka. Nasz wspólny przyjaciel zapewni mu dobrobyt oraz_ _bezpieczeństwo. Odejdźcie, kochani_ – dodała, bo za pocieszanie po takiej stracie mógł zabrać się tylko czas. – _Nie będą was ścigać. Ukryjcie córeczkę_ _w samym sercu Irlandii. Proszę, zabierzcie sierp i opłaćcie podróż._

Spojrzeli za odlatującym ptakiem, po czym pobiegli wraz z małą w stronę miasta. Ojciec okrył dziewczynkę kocem i przytulił do siebie.

Dąbrowa zdawała się ich osłaniać, chociaż tonęła w chaosie wywołanym przez rudowłosą piękność.

– Niech las wypędzi intruzów! – głos rozbrzmiał z każdego liścia.

Kamienie, złamane gałęzie, wiklinowy kosz oraz piach poleciały w stronę Sheen z prędkością drapieżnych zwierząt.

– Jeszcze się policzymy, Arduinno! – zamarudziła agresorka, zmuszona do odwrotu.

Uciekła na poturbowanym rumaku, a nad Poznaniem blask księżyca przebił się przez rzedniejące chmury. Koszmary odpływały za mgłę, uspokajały się oddechy śniących.

Trójka uciekinierów dotarła do domu – rodzice od razu zaczęli pakować się na długą podróż. Matka milczała przez wiele kolejnych tygodni, by wreszcie odpowiedzieć na zapewnienia męża, że też go kocha.

Nie kłamała.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: