Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sędzia Di i parawan z laki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 października 2021
Ebook
19,99 zł
Audiobook
24,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sędzia Di i parawan z laki - ebook

Sędzia Di przybywa do okręgu Wei-ping. Żona tamtejszego sędziego pokoju została zgwałcona i zasztyletowana. Mąż ofiary nie potrafi już sprawować swoich obowiązków, nie umie także zmierzyć się z poszukiwaniem mordercy. Zadanie odnalezienia zbrodniarza musi zatem wykonać sędzia Di.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-268-7118-0
Rozmiar pliku: 293 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSOBY

Należy wyjaśnić, że w języku chińskim nazwisko – tutaj wypisane drukowanymi literami – poprzedza imię osoby.

-

_Główni bohaterowie_
-

DI Jen-djieh. Sędzia pokoju w okręgu Peng-lai. W niniejszej powieści przebywa przez kilka dni w Wei-ping, innym okręgu prowincji Shantung
-

CHIAO Tai. Jeden z przybocznych sędziego Di, towarzyszący mu w czasie podróży

-

_Osoby związane ze „Sprawą parawanu z laki”_
-

TENG Kan. Sędzia pokoju okręgu Wei-ping
-

Pani TENG z domu WOO. Jego żona, zwana Srebrnym Lotosem
-

PAN Yoo-te. Jego doradca

-

_Osoby związane ze „Sprawą łatwowiernego kupca”_
-

KO Chih-yuan. Zamożny kupiec handlujący jedwabiami
-

Pani KO z domu HSIEH. Jego żona
-

PIEN Hoong. Wróżbita

-

_Osoby związane ze „Sprawą sfałszowanego konta”_
-

LENG Chien. Bankier
-

LENG Te. Jego młodszy brat, malarz
-

KUN-SHAN. Złodziej

-

_Inni_
-

„Kapral” (LIU Woo). Szef podziemia w Wei-ping
-

„Student” (HSIA Liang). Młody chuligan
-

Goździk. ProstytutkaROZDZIAŁ PIERWSZY

Stal w drzwiach swojej biblioteki, kompletnie zdezorientowany. Widział nieostro, nie miał odwagi, by podejść do biurka. Zamknął oczy i oparłszy się plecami o framugę drzwi, powoli podniósł ręce i przycisnął dłonie do skroni. Nieznośny ból głowy zmienił się w dokuczliwe pulsowanie. Dzwonienie w uszach ustało. Z podwórza w głębi rezydencji dotarły do niego dobrze znane odgłosy służby podejmującej po sjeście zwykłe zajęcia domowe. Wkrótce nadejdzie zarządca z popołudniową herbatą.

Opanował się z trudem. Doznał ulgi, stwierdziwszy, że widzi lepiej. Uniósł dłonie i dokładnie je obejrzał. Nie zauważył żadnych śladów krwi. Przesunął wzrok na wielkie masywne biurko z akacjowego drewna. W jego wypolerowanym blacie odbijał się zielony nefrytowy wazon z kwiatami. Kwiaty przywiędły; przemknęło mu przez myśl, że żona powinna zastąpić je nowym bukietem. Zawsze osobiście wybierała kwiaty w ogrodzie. Nagle poczuł pustkę w żołądku. Rozpaczliwie ruszył przez pokój i udało mu się dobrnąć do biurka. Obszedł je, ciężko dysząc i opierając się na gładkiej krawędzi blatu. Wreszcie opadł na fotel.

Zacisnął dłonie na poręczach i zamknął oczy, oczekując nowego ataku zawrotów głowy. Gdy atak minął, odważył się unieść powieki. Ujrzał wysoki parawan z laki, ustawiony przy przeciwległej ścianie. Szybko odwrócił oczy, ale parawan zdawał się wędrować wraz z jego wzrokiem. Poczuł, że jego wysokim szczupłym ciałem wstrząsa dreszcz. Odruchowo otulił się obszernym szlafrokiem. Czy to już koniec, czy traci zmysły? Na czoło wystąpiły mu kropelki potu. Pomyślał, że zwymiotuje. Zwiesił głowę i starając się pozbierać myśli, utkwił nieruchomy wzrok w dokumencie, który jego doradca położył na biurku.

Kątem oka zobaczył, że wchodzi zarządca z tacą. Chciał odpowiedzieć na jego służalcze powitanie, ale opuchnięty język stanął mu kołkiem w ustach. Gdy starszy mężczyzna, statecznie przyodziany w długą szarą szatę i czarną czapeczkę z szacunkiem wręczył mu filiżankę herbaty, odebrał ją drżącą ręką i upił łyczek. Jeśli wypije więcej, poczuje się lepiej. Dlaczego ten zramolały głupiec nie wychodzi? Na co czeka? Już miał wypowiedzieć gniewną uwagę, gdy spostrzegł leżącą na tacy dużą kopertę.

– Ten list, panie sędzio – powiedział stary zarządca – przyniósł z sobą przybysz, pan Shen.

Wpatrywał się w kopertę, nie ufając, że ma dość siły, by unieść drżącą rękę i ująć list. Na kopercie widniał adres, wypisany wyraźnym urzędowym pismem: „Do Teng Kana, sędziego pokoju okręgu Wei-ping. Prywatne”. W lewym dolnym rogu widniała wielka czerwona pieczęć prefektury.

– Ponieważ nosi adnotację „prywatne” – powiedział zarządca, wyraźnie artykułując słowa – pomyślałem, że lepiej zrobię, przynosząc list bezpośrednio do pana sędziego.

Sędzia pokoju wziął kopertę i automatycznie sięgnął po bambusowy nóż do papieru. Jako jeden z setek okręgowych sędziów pokoju, był zaledwie niewielkim trybikiem w kolosalnej maszynerii potężnego Cesarstwa Tang. I chociaż w swoim okręgu Wei-ping piastował najwyższy urząd państwowy, byl tylko jednym z kilkunastu sędziów okręgowych, podlegających prefektowi Pien-foo. Zarządca miał rację, gościa wyposażonego w prywatny list od prefekta należało przyjąć natychmiast. Dzięki Bogu powróciła mu jasność myśli!

Otworzył kopertę. Zawierała arkusik urzędowego papieru, na którym skreślono zaledwie kilka linijek:

Poufne. Osobie legitymującej się tym listem, Di Jen- -djiehowi, sędziemu pokoju okręgu Peng-lai, który odbył konferencję w prefekturze i powraca na swe stanowisko, przyznano tydzień urlopu, który ma spędzić w Wei-ping całkowicie incognito. Wyżej wymienionemu Di należy udzielić wszelkiej możliwej pomocy.

Prefekt

Sędzia pokoju Teng złożył list. Jego kolega z Peng-lai nie mógł przybyć w mniej odpowiedniej chwili. I dlaczego pojawia się incognito? Czyżby zanosiło się na jakieś kłopoty? Prefekt słynął ze swych niekonwencjonalnych metod, równie dobrze mógł przysłać owego Di, by przeprowadził tu jakieś sekretne dochodzenie. Czy powinien go spławić, wymawiając się chorobą? Nie, w ten sposób ściągnąłby na siebie podejrzenia domowników, ponieważ rankiem wyglądał na zupełnie zdrowego. Szybko przełknął resztę herbaty.

Poczuł się lepiej. Miał nadzieję, że jego glos brzmi prawie normalnie, gdy się zwrócił do zarządcy:

– Nalej mi jeszcze jedną filiżankę herbaty i podaj mój oficjalny strój.

Starzec pomógł swemu panu przywdziać długą szatę z brązowego brokatu i podał mu kwadratowe nakrycie głowy z czarnej gazy. Sędzia obwiązał się w pasie szarfą.

– Możesz teraz wprowadzić pana Shena – polecił. – Przyjmę go tutaj, w mojej bibliotece.

Natychmiast po wyjściu zarządcy sędzia Teng podszedł do szerokiej hebanowej ławy przeznaczonej do przyjmowania gości. Była umieszczona pod boczną ścianą, na której wisiał zwój papieru z malowidłem przedstawiającym pejzaż. Przysiadł na jej lewym narożniku i upewnił się, że widać stamtąd jedynie połowę parawanu z laki. Wrócił za biurko. Dzięki Bogu znów poruszał się pewnie. Ale czy wróciła mu jasność umysłu? Gdy stał zatopiony w myślach, otworzyły się drzwi i wrócił zarządca. Podał swemu panu czerwoną wizytówkę, na której widniały dwa duże znaki, składające się na nazwisko i imię gościa: Shen Mo. W dolnym lewym rogu dopisano drobniejszym pismem „komiwojażer”.

Do biblioteki wszedł wysoki barczysty mężczyzna o powiewającej czarnej brodzie oraz długich bokobrodach. Pokłonił się, składając dłonie ukryte w szerokich rękawach wyblakłej niebieskiej szaty. Jego bardzo znoszony czarny czepiec nie nosił żadnych insygniów wskazujących na zajmowaną przezeń pozycję społeczną. Sędzia Teng odpowiedział na ukłon i wypowiedział kilka słów powitania. Następnie wskazał gościowi miejsce na ławie, na lewo od stolika do herbaty. Sam usiadł po przeciwnej stronie i gestem nieznoszącym sprzeciwu skinął na ociągającego się w drzwiach zarządcę, by pozostawił ich samych.

Gdy zarządca zamknął za sobą drzwi, brodaty mężczyzna szybko zmierzył swego gospodarza przenikliwym wzrokiem. Przemówił głębokim głosem o miłym brzmieniu:

– Od dawna nosiłem się z zamiarem, by panu złożyć wizytę, Teng. Już w czasach gdy piastowałem urząd w stolicy, nie szczędzono tam panu uznania, wychwalano pana jako jednego z naszych wielkich poetów. A także, ma się rozumieć, jako wyjątkowo zdolnego sędziego.

Sędzia Teng skłonił głowę.

– Jest pan nazbyt uprzejmy, Di – rzekł. – Od czasu do czasu skrobnę kilka linijek, ot, żeby wypełnić czymś wolne chwile. Nie śmiałem nawet marzyć, że mój bardzo zapracowany kolega po fachu, słynący z gorliwego ścigania przestępców oraz szeroko znany jako znawca literatury, łaskawie raczy rzucić okiem na moje kiepściutkie wierszyki. – Zamilkł. Zawroty głowy powróciły. Kurtuazyjna wymiana zdań przychodziła mu z trudem. Zawahał się, a następnie dodał: – Jego Ekscelencja pan prefekt napisał, że przybył pan tutaj całkowicie incognito. Czy to oznacza, że pańska wizyta ma związek z jakimś dochodzeniem? Proszę mi wybaczyć moją obcesowość, ale...

– Ależ nie! – odparł sędzia Di z przepraszającym uśmiechem. – Nie wiedziałem, że list polecający od prefekta został tak lapidarnie sformułowany. Mam nadzieję, że nie przysporzył panu niepotrzebnych zmartwień! Chodzi o to, że moje obowiązki w Peng-lai znajduję dość męczącymi – bez wątpienia wynika to z braku doświadczenia. Jak pan wie, w Peng-lai po raz pierwszy objąłem stanowisko sędziego pokoju. Toteż gdy wezwano mnie do prefektury na konferencję dotyczącą ochrony wybrzeża, pomyślałem, że dobrze będzie zrobić sobie krótkie wakacje. Mój okręg oddzielony jest morzem od Półwyspu Koreańskiego i nasi koreańscy wasale są obecnie dość spokojni. Prefekt dbał o to, bym miał co robić od rana do wieczora. Był również obecny pewien wysoko postawiony oficjał ze stolicy... cóż, sam pan wie, jak to bywa, gdy się jest na zawołanie tych ważnych osobistości! Konferencja trwała cztery dni, a po powrocie do Peng-lai niechybnie znajdę tam mnóstwo zaległości do odrobienia. Dlatego złożyłem podanie o krótki urlop, który chcę spędzić jako turysta tutaj, w pańskim okręgu, słynącym z licznych pamiątek historycznych oraz z pięknych widoków, tak znakomicie opisanych w pańskich utworach poetyckich. Oto jedyny powód, dla którego chcę tu pozostać incognito, podając się za komiwojażera Shen Mo.

– Rozumiem – rzekł jego gospodarz, skinąwszy głową. „Na urlopie, a jakże! – pomyślał z goryczą. – Skoro prefekt tak to ujął w swoim liście, mógłbym gościa spławić po jakichś dwóch dniach”. – To doprawdy wielka ulga – ciągnął na głos – móc przez pewien czas obywać się bez całej tej pompy oraz okoliczności związanych z naszym zawodem i poruszać się swobodnie jak zwykły obywatel! Ale co z osobami z pańskiej świty?

– Prawdę rzekłszy – odparł sędzia Di – zabrałem z sobą w tę podróż tylko jednego z moich przybocznych, zdolnego jegomościa o nazwisku Chiao Tai.

– Czy takie sytuacje nie zachęcają pańskiego podwładnego do hm... nadmiernej zażyłości? – zapytał z powątpiewaniem Teng.

– Muszę się panu przyznać, że nigdy mi to nie przyszło do głowy! – odparł sędzia z uśmiechem pełnym rozbawienia. – Czy mógłby mi pan zarekomendować jakieś niewielkie, ale czyste schronienie, gdzie moglibyśmy się zatrzymać? I jakie tu macie najbardziej godne obejrzenia zabytki?

Teng upił łyk herbaty.

– Jestem niepocieszony, że pańska chęć pozostania anonimowym pozbawia mnie przyjemności przyjmowania pana w moim domu w charakterze szacownego gościa. Jednakże, skoro pan nalega, polecę panu zajazd „Pod Lecącym Żurawiem”, który cieszy się doskonałą opinią, a co więcej, usytuowany jest w pobliżu tutejszego trybunału. Co zaś się tyczy wartych obejrzenia obiektów, przedstawię pana memu doradcy i sekretarzowi Pan Yoo-te. Urodził się i wychował w tym mieście i zna je jak własną kieszeń. Pozwoli pan, że zaprowadzę pana do niego. Jego biuro mieści się w głębi za kancelarią.

Sędzia pokoju Teng wstał. Podążając za jego przykładem, sędzia Di spostrzegł, że jego gospodarz zachwiał się na nogach. Odzyskał równowagę, chwytając się oburącz oparcia ławy.

– Coś panu dolega? – zapytał zaniepokojony sędzia Di.

– Ach, nic. To tylko lekkie zawroty głowy! – odrzekł Teng z bladym uśmiechem. – Jestem odrobinę przepracowany. – Obdarzył cierpkim spojrzeniem zarządcę, który właśnie wszedł do biblioteki. Ów pokłonił się nisko swemu panu i rzekł ściszonym głosem:

– Przepraszam, że się panu naprzykrzam, panie sędzio, lecz pokojówka właśnie mi doniosła, że nasza pani jeszcze się nie pojawiła po sjeście, a drzwi do jej sypialni wciąż są zamknięte na klucz.

– Ach, tak, zapomniałem cię poinformować – odparł sędzia pokoju Teng. – Po południowym posiłku pani otrzymała od swej starszej siostry pilne wezwanie, by odwiedziła ją w jej domu na wsi. Powiadom o tym służbę. – A gdy zarządca się wahał, Teng zapytał poirytowany: – Na cóż jeszcze czekasz? Nie widzisz, że jestem zajęty?

– Muszę jeszcze zakomunikować – wymamrotał zakłopotany starzec – że ktoś stłukł wielką wazę przed drzwiami sypialni. Ja...

– Później! – krótko uciął sędzia pokoju Teng. Po czym powiódł sędziego Di ku drzwiom.

Prowadząc go poprzez ogród oddzielający rezydencję sędziego pokoju od trybunału, Teng rzekł nagle:

– Żywię szczerą nadzieję, że podczas swego pobytu nie pozbawi mnie pan przyjemności rozmowy z panem, Di. Proszę mnie odwiedzać, gdy tylko pan zechce. Ciąży mi pewien drażniący problem, który chciałbym z panem przedyskutować. Tędy, w lewo, proszę.

Przecięli przestronny główny dziedziniec trybunału. Gdy znaleźli się w budynku, Teng wprowadził sędziego do niewielkiego, lecz bardzo schludnego gabinetu. Szczupły mężczyzna siedzący za biurkiem, na którym piętrzyły się urzędowe dokumenty, poderwał się na widok zwierzchnika. Skinął na służącą, która usiłowała ukryć się w kącie, a potem, utykając, wystąpiła naprzód i głęboko się pokłoniła. Sędzia pokoju Teng przemówił wyważonym tonem:

– Oto pan Shen... hm, komiwojażer, który przedłożył mi list polecający od prefekta. Pragnie zatrzymać się tutaj na kilka dni, aby zwiedzić zabytki w naszym okręgu. Poda mu pan wszelkie informacje, jakich będzie potrzebował. – A potem dodał, zwracając się do sędziego Di: – Proszę mi teraz wybaczyć, ale muszę się przygotować do popołudniowej sesji w sądzie. – Skłonił się i wyszedł.

Doradca Pan zaprosił sędziego, by usiadł na wielkim krześle po przeciwnej stronie biurka, i zadał mu kilka uprzejmych pytań. Lecz zdawał się zdenerwowany i czymś zaprzątnięty. Ponieważ sędzia pokoju Teng również potraktował go raczej zdawkowo, sędzia Di domyślił się, że w sądzie toczy się jakaś szczególnie trudna sprawa. Wszakże gdy zapytał o to doradcę, Pan odparł pospiesznie:

– Och, nie. Rozpatrujemy w sądzie wyłącznie rutynowe sprawy. Na szczęście nasz okręg jest raczej spokojny!

– Pytam – wyjaśnił sędzia Di – ponieważ podczas rozmowy sędzia pokoju wspomniał o jakimś drażniącym problemie, z którym ma do czynienia.

Pan zmarszczył siwe brwi.

– O niczym mi nie wiadomo – odparł. Pojawiła się ta sama służąca. – Przyjdź później! – zgromił ją Pan i służka szybko się wycofała. Zaś doradca ciągnął ze skruszoną miną: – Te głupie dziewuchy! Zdaje się, że któraś z nich stłukła wielką antyczną wazę, która stała w prywatnej rezydencji pana Tenga. Mój zwierzchnik cenił ją bardzo wysoko, bo to pamiątka rodzinna. Żadna ze służących nie chce się przyznać, że ją stłukła, więc zarządca poprosił mnie, bym je wypytał i wskazał winowajczynię.

– Czy tutejszy sędzia pokoju nie ma oprócz pana żadnych innych pomocników? – zapytał sędzia Di. – Zazwyczaj sędzia miewa trzech lub czterech osobistych przybocznych i zabiera ich ze sobą na każde nowe stanowisko.

– Tak, istotnie. Ale mój przełożony nie postępuje w myśl tej zasady. Jest człowiekiem z natury nieśmiałym i raczej sztywnym, jeśli mogę się tak wyrazić. Tylko ja należę do stałego personelu w tutejszym trybunale. – Zmarszczył brwi, a potem mówił dalej: – Sędzia z pewnością jest niepocieszony z powodu straty tej wazy! Kiedy tu wszedł przed chwilą, nie wyglądał zbyt dobrze.

– Czy dolega mu jakaś chroniczna choroba? – zapytał sędzia Di. – Ja także zauważyłem, że jest bardzo blady.

– Och, nie – odparł doradca. – Nigdy się nie uskarża na stan zdrowia, a ostatnio był wyjątkowo radośnie usposobiony. Jakiś miesiąc temu poślizgnął się na dziedzińcu i skręcił sobie nogę w kostce. Ale w pełni odzyskał zdrowie. Przypuszczam, że doskwierają mu letnie upały. A teraz popatrzmy, jakie miejsca są warte obejrzenia. Mamy tu...

Zajął się dokładnym opisem zabytków Wei-ping. Sędzia Di uznał, że doradca jest kulturalnym człowiekiem, oczytanym i dobrze zorientowanym w miejscowej historii. Gdy w końcu wstał i wyjaśnił, że musi już iść, gdyż towarzysz podróży czeka na niego w herbaciarni na rogu za terenem trybunału, uczynił to z niekłamanym żalem.

– W takim razie – odparł Pan Yoo-te – wyprowadzę pana usytuowanym w głębi wyjściem bezpieczeństwa. Dzięki temu nie będzie pan musiał nakładać drogi, by dotrzeć do frontowej bramy trybunału.

Powiódł sędziego Di z powrotem do rezydencji sędziego Tenga. Pomimo wrodzonego zniekształcenia stopy poruszał się z łatwością. Przeszli przez długi ciemny korytarz, który zdawał się biec dookoła domu. Otwierając małe żelazne drzwi na końcu korytarza, Pan rzekł z uśmiechem:

– Te drzwi w pewnej mierze stanowią jeszcze jeden zabytek naszego miasta! Zostały wybudowane jako sekretne wejście przeszło siedemdziesiąt lat temu, gdy miała tu miejsce zbrojna rebelia. W owych czasach, jak pan wie, gubernatorem był słynny...

Sędzia Di przerwał, wylewnie mu dziękując. Wyszedł na cichą uliczkę i ruszył we wskazanym przez Pana kierunku.

Na najbliższym rogu znalazł herbaciarnię, w której zostawił Chiao Taia. Choć sjesta dopiero co się skończyła, otwarty taras już był zatłoczony. Większość miejsc zajmowali dobrze ubrani ludzie, leniwie popijający herbatę i pogryzający suszone pestki melona. Sędzia Di podszedł do stolika, przy którym siedział krzepki mężczyzna odziany w prostą brązową szatę i czarną okrągłą czapeczkę. Był zatopiony w lekturze. Gdy sędzia Di odsunął krzesło naprzeciw niego, mężczyzna zerwał się ze swego miejsca. Choć sędzia Di był wysoki, Chiao Tai przewyższał go wzrostem o prawie cal. Miał gruby kark, mocne ramiona i wąską talię zawodowego boksera. Jego pozbawiona brody, dość przystojna twarz pojaśniała, gdy rzekł:

– Wrócił pan szybciej, niż się spodziewałem, panie sędzio!

– Daruj sobie ten tytuł – przestrzegł go sędzia. – Pamiętaj, że jesteśmy tu incognito! – Zdjął z krzesła zawiniątko z ubraniami i odłożył je na podłogę. Usiadł, klasnął w dłonie i zamówił u kelnera nowy dzban z herbatą.

Niezwykle chudy kościsty człowiek, który samotnie siedział zapadnięty w krześle przy narożnym stoliku nieopodal nich, nagle uniósł wzrok. Miał wynędzniałą, odpychająco brzydką twarz. Przez jego prawy policzek od kącika pustego oczodołu biegła długa cienka blizna. Zniekształcone wargi nadawały twarzy wyraz nieustającej wzgardy. Przycisnął do policzka długą pajęczą dłoń, usiłując opanować nerwowy tik. Następnie oparł na blacie stołu kościste łokcie. Pochylając się do przodu, starał się podsłuchać, co mówią sędzia i jego towarzysz. Lecz gwar rozmów prowadzonych przy sąsiednich stolikach zagłuszał ich głosy. Rozczarowany skupił się na uważnym obserwowaniu pary mężczyzn swym jedynym, złowrogo błyskającym okiem.

Chiao Tai rozejrzał się wkoło. Spostrzegłszy paskudnego mężczyznę, szybko odwrócił wzrok i rzekł półgłosem do sędziego:

– Widzi pan tego człowieka, który siedzi samotnie przy narożnym stoliku za mną? Wygląda jak jakiś obmierzły owad, który właśnie przeszedł wylinkę!

Sędzia spojrzał we wskazanym kierunku i odparł:

– Zaiste, nie sprawia zbyt ujmującego wrażenia. A teraz, powiedz mi, co czytasz.

– To przewodnik po Wei-ping, który pożyczyłem od tutejszego kelnera. Miał pan świetny pomysł, by zatrzymać się w podróży właśnie tutaj! – Przesunąwszy otwartą książkę w stronę sędziego, mówił dalej: – Proszę spojrzeć, piszą, że w znajdującej się tutaj Świątyni Boga Wojny jest zespół posągów naturalnej wielkości, przedstawiających naszych dwunastu słynnych generałów, wyrzeźbionych w dawnych czasach przez wielkiego rzeźbiarza. Jest również wspaniałe cieplicowe źródło, które...

– Doradca sędziego pokoju właśnie mi o tym opowiedział! – przerwał mu sędzia z uśmiechem. – Nieźle się napracujemy, oglądając wszystkie miejscowe atrakcje. – Sędzia napił się herbaty i dodał: – Mój tutejszy kolega, Teng, sprawił mi zawód. Wyobrażałem sobie, że skoro jest takim słynnym poetą, okaże się jowialnym jegomościem i błyskotliwym _causeurem._ Tymczasem wywarł na mnie wrażenie starego sztywniaka i raczej służbisty. Wydał mi się schorowany i zaniepokojony.

– Cóż, nic dziwnego – odparł Chiao Tai. – Przecież wspominał mi pan, że nieszczęśnik ma tylko jedną żonę. To raczej niespotykane u człowieka o jego pozycji!

– Nie powinno cię to dziwić – rzekł sędzia Di tonem pełnym wyrzutu. – Sędzia pokoju Teng i jego małżonka stanowią wyjątkowo kochającą się parę. Choć są małżeństwem od ośmiu lat i nie mają dzieci, Teng nigdy nie pojął następnych żon ani nie wziął sobie konkubin. W literackich kręgach stołecznych nadano im przydomek Wiecznych Kochanków – nie bez zawiści, jak sądzę. Jego żona, Srebrny Lotos, również słynie z poetyckiego talentu i owe wspólne zainteresowania mocno ich z sobą związały.

– Może i jest dobrą poetką – zauważył Chiao Tai – ale i tak uważam, że jej mąż powinien dodać ze dwie lub trzy miłe dziewczyny do wyposażenia swojej sypialni, po prostu, by czerpać z nich natchnienie, że ujmę to w ten sposób.

Sędzia Di go nie słuchał. Całą jego uwagę pochłonęła rozmowa prowadzona przy sąsiednim stoliku. Tłuścioch o podwójnym podbródku mówił:

– Nadal utrzymuję, że nasz sędzia pokoju popełnił błąd podczas dzisiejszej porannej sesji. Dlaczego nie zechciał zarejestrować samobójstwa starego Ko?

– Przecież wiesz – odparł siedzący naprzeciw niego chudy mężczyzna o lisiej twarzy – że nie znaleziono zwłok! Nie ma ciała, nie ma świadectwa zgonu! Oto w jaki sposób rozumują oficjałowie!

– Nic dziwnego, że nie ma ciała! – gniewnie powiedział tłuścioch. – Wskoczył do rzeki, no nie? A prąd jest niezwykle wartki. Nie zapominaj o znacznym spadku terenu, górzysta część miasta jest położona dość wysoko. Nie mam nic przeciwko naszemu sędziemu pokoju. Jest jednym z najlepszych, których tu mieliśmy w ciągu ostatnich lat. Mówię tylko, że będąc urzędasem, który punktualnie otrzymuje comiesięczne wynagrodzenie, nie wie nic o finansowych kłopotach ludzi interesu. Nie zdaje sobie sprawy, że dopóki samobójstwo nie zostanie wpisane do rejestru, bankier starego Ko nie może zamknąć jego przedsiębiorstwa. A że Ko miał wiele zaległych spraw, taka zwłoka oznacza duże straty dla jego rodziny.

Rozmówca tłuściocha poważnie skinął głową. Następnie zapytał:

– Domyślasz się, jaki mógł być powód samobójstwa Ko? Bo przecież nie zabił się z powodu kłopotów finansowych, mam nadzieję.

– Jasne, że nie! – szybko odparł tłuścioch. – Jego firma to solidny interes. Rzekłbym, że w naszej okolicy to największe przedsiębiorstwo zajmujące się handlem jedwabiami. Jednakże Ko miał ostatnio kłopoty zdrowotne. To one są wszystkiemu winne. Pamiętasz zeszłoroczne samobójstwo handlarza herbatą, Wanga, który wciąż się uskarżał na ból głowy?

Sędzia Di stracił zainteresowanie. Nalał sobie następną filiżankę herbaty. Chiao Tai, który również przysłuchiwał się tej rozmowie, wyszeptał:

– Niech pan pamięta, że jest tu na urlopie, panie sędzio! A poza tym, wszystkie te ciała, które być może unoszą się w wodach tutejszej rzeki, stanowią wyłączną własność pańskiego kolegi, Tenga!

– Masz całkowitą słuszność, Chiao Tai! Czy w tym przewodniku podają adresy miejscowych jubilerów? Muszę kupić jakieś świecidełka dla moich żon, by im przywieźć pamiątki z podróży.

– Lista jest długa jak moje ramię! – odparł Chiao Tai. Szybko przekartkował książkę i wskazał sędziemu odpowiednią stronicę. Sędzia Di skinął głową i rzekł:

– Świetnie. Będę miał z czego wybrać. – Wstał i przywołał kelnera. – Chodźmy, mam adres dobrej gospody. To niedaleko stąd.

Paskudny mężczyzna przy stoliku w rogu odczekał, aż zapłacą i wyjdą na ulicę. Wtedy pospiesznie się podniósł i przeszedł do stolika, który zajmowali. Od niechcenia sięgnął po przewodnik i spojrzał na stronę, na której był otwarty. Jego jedyne oko zabłysło. Odrzucił książkę na stół i szybko opuścił herbaciarnię. Zobaczył sędziego Di i Chiao Taia, którzy przystanęli nieopodal, najwyraźniej prosząc ulicznego sprzedawcę, by wskazał im drogę.ROZDZIAŁ DRUGI

Zajazd „Pod Lecącym Żurawiem” mieścił się przy ruchliwej ulicy, wznoszącej się po zboczu jednego z licznych wzgórz, na których usytuowane było miasto. Bezpretensjonalna, wąska brama znajdowała się tuż obok krzykliwej witryny dużej winiarni.

Jednakże w owym skromnym budynku mieścił się przestronny hol. Tłusty właściciel zasiadający za imponującym kontuarem przyjrzał się badawczo dwóm wchodzącym mężczyznom. Pchnął w ich stronę opasłą księgę i zażądał, by wpisali w niej swoje nazwiska, imiona, zawód, wiek oraz miejsce zamieszkania.

– Obawiacie się bandytów? – zapytał zdziwiony sędzia Di, maczając w tuszu pędzelek. Zazwyczaj do księgi gości wpisywało się tylko nazwisko i zawód przybyłego.

– Nic z tych rzeczy! – gniewnie odparł właściciel. A potem, podsuwając księgę Chiao Taiowi, dodał z ważną miną: – Mój zajazd cieszy się doskonałą opinią, mogę sobie pozwolić na to, by wybierać gości.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: