Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sędzia od Świętego Jerzego - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sędzia od Świętego Jerzego - ebook

Premier Słabosilny i pretendent do jego stanowiska, Leon Garolis, postanowili zmierzyć się w organizowanych corocznie Sportowych Igrzyskach Partii i Organizacji Politycznych. Traf chciał, że do kraju po dłuższej emigracji wrócił zawodowy sędzia sportowy Orlando – człowiek o orientacji politycznej odmiennej od poglądów większości obywateli kraju. Wśród niespokojnych wydarzeń został on zmuszony do objęcia stanowiska głównego sędziego igrzysk, jedynej osoby bezstronnie oceniającej wydarzenia na wielkim stadionie. Sędzia okazał się ponadto człowiekiem z charakterem...

Intrygująca satyra, która w jaskrawy sposób punktuje wszystkie przywary i bolączki polityków oraz życia politycznego kraju. Zabawna i ironiczna, ale przede wszystkim bardzo prawdziwa. Być może, gdyby politycy rozwiązywali swoje porachunki na arenie sportowej, w końcu również do tego środowiska wkradłyby się zasady fair play.

Michael Tequila jest poetą i pisarzem polsko-australijskim z dorobkiem literackim w postaci kilku tomików wierszy i powieści publikowanych głównie w formie e-booków. Z wykształcenia jest doktorem nauk ekonomicznych. Ma za sobą zróżnicowaną karierę zawodową, między innymi na stanowiskach attaché i radcy handlowego polskiej ambasady w Kolumbii, kierownika planowania strategicznego w banku australijskim, nauczyciela akademickiego znanej instytucji edukacyjnej MBA oraz kilku uczelni w Polsce, zawodowego tłumacza polsko-angielskiego w Australii. Zwiedził prawie wszystkie kraje europejskie, mieszkał w Kolumbii, Grecji i Australii, obecnie mieszka w Polsce. Prowadzi cieszący się dużym zainteresowaniem blog na stronie autorskiej www.MichaelTequila.com. Uprawia jogging, pływanie i jazdę na rowerze. Interesuje się psychologią i polityką, ceni sobie literaturę południowoamerykańską.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-567-9
Rozmiar pliku: 987 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Sędzia Orlando nie tak wyobrażał sobie zakończenie dnia. Leżał w łóżku i leczył obrażenia, ale bardziej niż ciało cierpiała jego dusza. Był przygnębiony bandyckim napadem, a przecież dopiero kilka dni wcześniej po wielu latach nieobecności wrócił do kraju wypoczęty i szczęśliwy. Nie mieszał się do polityki, a już był poszkodowany.

Popatrzył na półkę nad głową, gdzie leżał nowiutki iPad, który podarowała mu siostra na przywitanie. Prawdziwe cacko w skórzanej granatowej oprawie. Nie potrafiłby żyć bez niego. iPad był dla niego wszystkim: prasą codzienną, telewizorem, telefonem, urzędem pocztowym i bankiem, nade wszystko zaś skarbnicą wiedzy o czym tylko dusza zamarzy. Jednak teraz nawet on go nie cieszył. Sędzia ponuro wpatrywał się w sufit i rozpamiętywał wydarzenia poprzedniego dnia. Wciąż powracała ta sama uparta myśl: wojna podjazdowa między głównymi partiami politycznymi przypominała Dominikanę – prowadziła donikąd. Został wciągnięty do gry, w której nienormalność graniczyła z paranoją.

Kiedy tak rozmyślał, do pokoju weszła siostra. Byli dobrym i rozumiejącym się rodzeństwem, choć niekiedy drażniło go jej wylewne współczucie. Siostra była starsza od niego, opiekowała się nim, kiedy był dzieckiem, i wczesne uczucia macierzyńskie pozostawiły w niej ślad łagodzony wątpliwą świadomością, że brat nie jest już dzieckiem. I tym razem zareagowała w dawnym stylu:

– Biedaku, zawsze byłeś taki sprawny i pełen energii, a teraz leżysz w łóżku i cierpisz z powodu tych łajdaków.

Orlando nie pozwolił jej mówić dalej. Wyleczyła go swoim współczuciem. Zareagował jak koń pobudzony niespodziewanie ostrogą:

– Mylisz się, Mario. Nie pozwolę, aby ktokolwiek zmuszał mnie do leżenia w łóżku. Dziś wieczorem przyjdzie lekarz, ale jutro bezwzględnie wstaję. – Ta perspektywa sprawiła, że od razu poczuł się lepiej. Był nawet wdzięczny siostrze za jej współczucie.

*

Stali pod wielkim wiązem, najbardziej rozłożystym drzewem w parku i okolicy. Górowało ono nad innymi swoją ogromną i prawie idealnie poziomą koroną. Posadzono je niegdyś do góry korzeniami, a niezwykła zdolność adaptacji biologicznej spowodowała, że korzenie rozwinęły się w gałęzie i pokryły liśćmi.

Inicjatorem spotkania był przyjaciel Sędziego. To on zebrał dawnych kolegów szkolnych, aby spotkać się z Orlandem po jego niespodziewanym powrocie do kraju. W cieniu wiązu zastali sześć ławek ustawionych w dwa trójkąty.

– Zajmiemy te trzy ławki – Sędzia brodą wskazał wybrany trójkąt.

Siedli tak, jak za czasów szkolnych: na krawędzi ławek ze stopami umieszczonymi na siedziskach. Poczuli się jak w amfiteatrze lub cyrku. Była to prawdziwa frajda. Po kilkunastu minutach luźnej wymiany zdań rozmowa zeszła na temat sytuacji w kraju.

– Co sądzisz o tym, co tutaj zastałeś, Sędzio? Jak ci się podoba? – zapytał jeden z mężczyzn Od początków szkoły zebrani mężczyźni nazywali Orlanda Sędzią.

Sędzia miał swoje przemyślenia i obserwacje, którymi chciał się podzielić z kolegami. Tak się rozgadał, że nawet nie zauważył, kiedy przy pozostałych ławkach zatrzymało się trzech mężczyzn i kobieta. Zastanawiali się nad czymś, potem usiedli i rozpoczęli rozmowę między sobą. Ich twarze pozostawały w półcieniu. Kiedy Sędzia skończył, przyglądał im się przez dłuższą chwilę. Wiatr, poruszając gałęziami wiązu, rozgrywał światłem i cieniem prawdziwy spektakl teatralny. Twarze mężczyzn i ich towarzyszki pokrywały migające cienie, paski i plamy, które nadawały im wygląd Irokezów w barwach wojennych, niebezpiecznych i okrutnych. Sędzia poczuł ciarki na plecach.

Po kilku minutach najwyższy i najchudszy z mężczyzn zbliżył się do grupki Sędziego, mówiąc:

– Przepraszam panów. Nie podsłuchiwaliśmy, ale mimo woli słyszeliśmy fragmenty panów rozmowy, która nie ukrywam, bardzo nas zaciekawiła. Czy możemy się przyłączyć? Też interesujemy się polityką.

Przyjaciele popatrzyli po sobie niezdecydowani. W końcu któryś mruknął niezachęcająco:

– Jak chcecie… Ale właściwie to już kończymy dyskusję.

Nie zniechęciło to przybyłych. Podeszli bliżej i przedstawili się:

– Jestem Chudy – pierwszy przedstawił się mężczyzna o figurze, która mimo woli narzucała się jako oczywisty pseudonim.

Orlando przyglądał się gościom. Oni również dyskretnie go taksowali, kiedy nie patrzył w ich kierunku. Czuł ich wzrok na sobie. Byli młodzi, mniej więcej w tym samym wieku, około dwudziestu kilku lat, z wyjątkiem kobiety, która mogła mieć trzydzieści pięć lat.

Dyskusja w nowym gronie nabrała rumieńców dopiero wtedy, kiedy zeszła na temat rządu i opozycji. Młodzi ludzie okazali się zaangażowani politycznie. Zapalczywie krytykowali rząd i dopatrywali się pozytywnych cech jedynie u największej partii opozycyjnej. Usiłowali przekonać gospodarzy do swoich poglądów. Zrobiło się gorąco i wydawało się, że kłótnia jest nieunikniona. Dziwna to była dyskusja: starsza generacja przeciw młodszej generacji. Do awantury jednak nie doszło. Grupa Chudego zapewne zmęczyła się przekonywaniem, że racja jest po ich stronie, i zaczęli się żegnać.

– Robi się już późno. Pewnie i tak nie przekonamy was do naszych racji. My idziemy własną drogą – podsumował Chudy i nieoczekiwanie zwrócił się do Sędziego: – W polityce nie stoi pan po stronie sprawiedliwości. To błąd, którego może pan pożałować – dodał miękkim głosem, który Sędziemu wydał się łagodny tylko z pozoru. Doszedł do wniosku, że facet jest toksyczny.

Chudy dał dyskretny sygnał swojemu towarzystwu, że czas iść.

Aha, to on tutaj rządzi, z zainteresowaniem zaobserwował Sędzia i głośno dodał:

– Nie zależy nam na przekonywaniu was do czegokolwiek. Macie wyjątkowo radykalne poglądy. Nie wszystkim przypadają one do gustu.

Chudy nic nie odpowiedział, tylko obdarzył go długim, uważnym spojrzeniem. Nie było w nim uśmiechu, jedynie chłód zimnych oczu i milczenie.

Patrzy, jakby chciał mnie zapamiętać. Albo powiedzieć: nie bądź taki mądry, jeszcze się okaże, kto ma rację. Sędzia nie miał wątpliwości, co do trafności swojej obserwacji. Czuł to przez skórę.

*

Robiło się już ciemno, kiedy przyjaciele zdecydowali się rozejść. Orlando udał się w kierunku najbliższego przystanku autobusowego. Nie miał jeszcze samochodu. Nie zdążył nawet zajrzeć do Internetu ani zadzwonić do któregoś z dystrybutorów samochodów. Kolega zaproponował, że go podwiezie, ale odmówił. Chciał się jeszcze przespacerować. Przechodził obok stawu parkowego, w którym w ciągu dnia dzieci karmiły wielkie, leniwe karpie, gdy nagle otoczyli go ludzie w kapturach. Nie widział twarzy, lecz od razu ich rozpoznał. Poczuł gęsią skórkę na ciele i mrowienie pleców, a w ustach zrobiło mu się sucho. Czuł, że to spotkanie może się źle skończyć.

Chudy nie owijał słów w bawełnę. Natychmiast przystąpił do konfrontacji, na którą już wcześniej miał chęć:

– Ty sukinsynu! Nie będę ci ponownie tłumaczyć, co znaczy prawdziwy patriotyzm, boś baran. I tak nic nie zrozumiesz! – nienawiść mieszała się w nim z wulgarnością.

Orlando rozpaczliwie zastanawiał się, jak wybrnąć z niepewnej, idiotycznie niebezpiecznej sytuacji. Uznał, że nie ma szans na pokojowe rozwiązanie, tłumaczenie czy rozmowę. Rzucił się do ucieczki, był w dobrej kondycji, wierzył, że ma szansę. Jeden z mężczyzn podstawił mu nogę i uciekający zarył twarzą w ziemię. Nie poczuł nawet bólu. Wtedy zaczęli go kopać, a kobieta dopingowała ich okrzykami:

– Dołóżcie mu! Nie żałujcie butów!

Sędzia zaczął wołać o pomoc, co jeszcze bardziej rozwścieczyło napastników.

– Ty gnido! – krzyczał Chudy. – Nie bądź taki mądry. Tu nikt cię nie usłyszy, a nawet jeśli, to ze strachu i tak nie przyjdzie.

– O co wam chodzi? – zapytał. Miał nadzieję, że może uda mu się coś wynegocjować.

– O ciebie, kretynie! Myślisz, że jak umiesz ładnie mówić, to wszystko? Trzeba jeszcze mieć rację. Przez takich jak ty mamy teraz rząd złodziei, oszustów i zdrajców! Śmierdzisz liberałem na odległość. Wytłumaczymy ci twoją głupotę. Przestaniesz głosić swoje poglądy, ty dewiancie polityczny! Wybijemy ci je ze łba!

Kopniaki wymierzano systematycznie i precyzyjnie, aby zadać jak najwięcej bólu. Wyglądało to jak ćwiczenie opanowane do perfekcji przez regularne powtarzanie. Orlando skulił się i zakrył twarz rękami. Leżąc na brzuchu, czuł na ustach oraz języku zapach i szorstkość wilgotnej ziemi, a także ból, strach i nienawiść. Nie rozumiał, dlaczego go napadnięto ani dlaczego jego poglądy polityczne wywołały taką reakcję. Jemu nie przeszkadzało, że dyskutanci, którzy okazali się zwykłymi bandytami, mają inne poglądy. Pod wpływem mocniejszego kopnięcia poczuł palący ból w szyi. Zaczął się modlić, aby ktoś nadszedł drogą nad stawem. Nie było jednak nikogo. Wydawało mu się, że traci przytomność. Przestał się ruszać i cokolwiek odczuwać. Wtedy przywódca bandy dał swoim ludziom znak zakończenia. Głos Chudego dochodził do niego z daleka:

– Teraz już wiesz, gnido, co to znaczy mieszać się w politykę. Zapamiętaj dobrze tę lekcję, bo następna będzie bardziej bolesna. To samo cię spotka, jeśli doniesiesz na nas policji. Nic się tu nie wydarzyło. Wbij to sobie do łba – wysyczał.

*

Orlando podniósł się powoli z ziemi. Odczuwał ból w każdej cząstce ciała, szczególnie szyi i nogach. Powoli doszedł na brzeg stawu i przejrzał się w ciemniejącej wodzie. Zobaczył tylko niewyraźne odbicie twarzy. Dotknął jej w kilku miejscach.

– To chyba krew, pot i ziemia – doszedł do wniosku. – Nieźle mnie urządzili. Wszystko mnie boli, ale chyba nie mam nic złamanego. Sukinsyny! Pieprzeni fachowcy od bicia za poglądy!

Obmył się i ruszył w drogę do domu. Na szczęście zapadł już zmierzch i jego wygląd nie rzucał się zbytnio w oczy. Z trudem się poruszał. W pewnym momencie zaniemógł, zbierało mu się na wymioty. Poprosił o pomoc przechodzącą parę małżeńską w średnim wieku, a potem samotnego mężczyznę. Żadne z nich nie wyraziło takiej chęci. Zaniepokojeni rozglądali się niepewnie wokół. Zrozumiał. Bali się.

Po przejściu kilku przecznic zauważył, że jest śledzony.

Aha, pewnie chcą sprawdzić, czy nie idę na posterunek policji, pomyślał. Taki głupi to nie jestem. Ominął posterunek i dopiero gdy był pewien, że nikt go już nie śledzi, wrócił. Uznał, że jego stan i wygląd będą najlepszymi dowodami w zeznaniach. Nie puszczę tym wszarzom płazem pobicia! Był zdecydowany dochodzić sprawiedliwości.

*

Przesłuchujący go policjant miał rangę sierżanta. Najpierw zanotował dane osobowe, zapisał odpowiedzi, a następnie przystąpił do szczegółowego przesłuchania. Opis okoliczności i przebiegu zajścia nie nastręczał trudności, chodziło o oczywiste fakty.

– Czy są świadkowie zdarzenia?

– Nie. Chyba nie… Obawiam się, że nikt tego nie widział. Wołałem o pomoc, kiedy myślałem, że już mnie wykończą, ale ten cały Chudy ostrzegł, że nawet gdyby ktoś słyszał, to i tak nic nie zrobi. Być może ktoś widział, ale się nie ujawnił. Ja nikogo nie widziałem.

– To niedobrze… Oczywiście będziemy musieli sprawdzić, czy ktoś nie znajdował się przypadkiem w pobliżu, ale szanse odnalezienia takiej osoby są prawdopodobnie niewielkie. Szkoda. Nawet gdybyśmy ich ujęli, to musimy im jeszcze udowodnić napad i pobicie. Zapewne się wyprą. Pańskim oskarżeniom przeciwstawią własne zeznania, twierdząc, że w czasie kiedy pana pobito, oni byli gdzie indziej. Niewykluczone, że zatarli już ślady. Wzajemnie będą sobie zapewniać alibi. Tak to najczęściej wygląda. Czy wszedł pan w kontakt cielesny z którymś z napastników?

Sędzia spojrzał pytająco. Widząc to, policjant zaczął tłumaczyć:

– Na przykład, gdyby broniąc się zadrapał pan któregoś z nich, moglibyśmy mieć do zbadania próbkę materiału DNA. To dobry materiał dowodowy w sądzie.

Sędzia zastanowił się i przecząco pokręcił głową.

– Miałem kontakt tylko z ich butami. Przykre, ale prawdziwe. To wszystko. – Rozejrzał się po małym pokoju przesłuchań, szarym i trochę zagraconym. Widok nie poprawił jego samopoczucia.

– Wygląda to na sprawę raczej przegraną. Brak świadków!

Sędzia opuścił głowę w geście rezygnacji.

– Brak świadków… – powtórzył i apatycznie spojrzał na policjanta, który w milczeniu podsunął mu zeznanie do podpisania. Sędzia, nie czytając, podpisał. – Czy ktoś mógłby mnie odwieźć do domu? To niedaleko stąd. Nie czuję się zbyt dobrze.

– Najpierw zawieziemy pana na pogotowie. Powinien pana obejrzeć lekarz. Musi zbadać obrażenia i ustalić, czy nic nie zagraża pańskiemu zdrowiu.

– Nie pojadę na pogotowie. Nie ma potrzeby. Nie ma mowy! – zdecydowany głos poszkodowanego nie budził wątpliwości, że nie uda się dobrowolnie na badania. – Jutro rano pojadę do szpitala. To niedaleko ode mnie. W mojej sytuacji nic się nie zmieni, obrażenia pozostaną takie, jakie są. Umyję się tylko.

Sierżant zastanawiał się nad czymś. Popatrzył uważnie na klienta, który odczytał jego spojrzenie na swój sposób, zastrzegając się:

– Jeśli mieliby sprawdzać, czy jestem pijany, to wolałbym, aby pan to zrobił teraz. Na pewno możecie to wykonać.

Policjant pomedytował chwilę, zadzwonił gdzieś, a następnie odszedł, nic nie mówiąc. Po chwili wrócił z alkomatem. Pomiar nie wykazał śladów alkoholu we krwi.

– Odwiozę pana do domu – zdecydował. – O tej porze już kończę służbę.

Przez kilkanaście minut wspólnej jazdy mężczyźni zajęci byli rozmową.

– Czy śledztwo przeciw tym draniom zostanie szybko podjęte? – dopytywał się Orlando.

– To nie takie proste, choć sprawa wydaje się oczywista. Najpierw mój szef zapozna się z pańskim zeznaniem i wynikami badań lekarskich, a potem ustali, kto i kiedy się tym zajmie. Rzecz w tym, że jest pan koleją ofiarą bandyckiego napadu, którego motywy są niejasne. Ponadto mamy mnóstwo pracy. Nie nadążamy.

– Jak to „niejasne”? Niejasne motywy? Co to znaczy?

– Pobicie drugiego człowieka ze względu na inne poglądy polityczne to rzadkie wydarzenie. Oczywiście, jeśli ludzie są trzeźwi. To nie są zwykli chuligani, jak agresywni kibole na stadionie. Ci, którzy pana pobili, zachowywali się prawie jak bojówkarze organizacji faszystowskiej. Chyba nie uznają demokratycznie wybranej władzy, a z pewnością nie tolerują odmiennych poglądów – sierżant rzeczowo wyłuszczał argumenty, nie odrywając wzroku od drogi.

– Czy dużo macie takich spraw?

– W sumie nie tak dużo, ale ostatnio coraz więcej.

– Czyli nie jestem pierwszym ani zapewne ostatnim, któremu się to przydarzyło.

– Na to wygląda – sierżant pokiwał głową.

– To dlaczego nikt o tym nie pisze ani nie mówi?

– Piszą i mówią, ale ci którzy to robią, idą na pierwszy ogień. Przepraszam, źle to określiłem. Mam na myśli, że oni pierwsi dostają pogróżki, ktoś podpala im samochody, były także pobicia. I to poważniejsze, niż pańskie. Media stały się wstrzemięźliwe i ostrożne. Dziennikarze i reporterzy też odczuwają strach, żądają ochrony osobistej. A gdzie są na to środki i ochroniarze? Nie ma też prawa, które dokładnie definiowałoby, kiedy ludziom należy się ochrona z urzędu.

– Ale kto to robi? Kim są ci napastnicy?

– To trudne pytanie. Ci ludzie są bardzo ostrożni. Wydają się być dobrze przeszkoleni lub starannie wyselekcjonowani. Być może należą do jakiejś organizacji. Milczą, nawet jeśli udowodnimy komuś aktywny udział w rozboju. Łączą w sobie dwie cechy: agresję i poglądy polityczne. Nie podobają im się ludzie, którzy mówią dobrze o aktualnej władzy: premierze, rządzie, prezydencie. Najbardziej nie odpowiada im rząd. Uważają, że jest niekompetentny i skorumpowany, że dba tylko o siebie i najbogatszych.

– Ma pan rację. Przypomniałem sobie słowa chudego palanta.

Policjant spojrzał pytająco na Sędziego.

– Niech pan się nie dziwi – zareagował wyjaśnieniem. – Używam słowa „palant”, ponieważ ten cały Chudy sam mnie tak nazwał. Bardzo mi się to nie podobało. To on właśnie powiedział: „Ten twój premier Słabosilny to prawdziwy sukinsyn. Nic nie robi dla kraju. Złodziej, kłamca i oszust”.

W samochodzie zapadło milczenie. Sierżant myślał o tym, że atmosfera społeczna jest faktycznie bardzo napięta i z dnia na dzień się pogarsza. Ludzie stawali się coraz bardziej ostrożni w wyrażaniu poglądów politycznych, mówieniu, jaka partia jest im najbliższa lub kogo będą popierać w wyborach. W tej ostrożności było coś brudnego i dwuznacznego jak gęsta, lepka mgła, która pojawia się znikąd i nie wiadomo, co w sobie kryje.

– To nie może potrwać długo. Ktoś musi zaprowadzić porządek. – Policjant czekał na zmiany podobnie jak i inni ludzie. Nie wiadomo było tylko kto, kiedy i jak miałby to zrobić.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: