Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sekcja M. Tom 4. Z deszczu pod rynnę - ebook

Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
13 października 2022
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sekcja M. Tom 4. Z deszczu pod rynnę - ebook

Niektórzy ludzie zasługują na karę, inni zasługują jedynie na śmierć.

 

Nora Feller poznała mroczną prawdę na temat Sekcji M i postanowiła odejść. Rozpoczyna nowe życie i podejmuje pracę w wydziale zabójstw Komisariatu Policji w Halmstad.

Gdy w willi znajdującej się w eleganckiej dzielnicy Frösakull eksploduje bomba, Nora jedzie na miejsce. Zaczyna odkrywać szokujący proceder bestialskiego traktowania i wykorzystywania kobiet. Jednocześnie odnosi wrażenie, że ktoś ją obserwuje i śledzi. Czy zdołała się uwolnić od Sekcji M?

„Z deszczu pod rynnę” to czwarta część serii kryminałów szwedzkiej pisarki Christiny Larsson. Jej książki sprzedały się w blisko półmilionowym nakładzie i ukazały w Hiszpanii, Portugalii czy Finlandii.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8034-075-5
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 1

Rok 2020

Char­lotte Vic­to­rin za­mknęła grubą na pra­wie dzie­sięć cen­ty­me­trów teczkę z do­ku­men­tami i roz­sia­dła się wy­god­nie w fo­telu. Na jej twa­rzy po­ja­wił się uśmiech za­do­wo­le­nia. Już wie­działa, kto bę­dzie ko­lej­nym ce­lem: męż­czy­zna, który w pełni na to za­słu­żył. Fakt, że mieszka w Halm­stad, gdzie w miej­sco­wym wy­dziale za­bójstw pra­cuje Nora Fel­ler, na­leży uznać za do­dat­kowy plus. Czyżby so­bie wy­obra­żała, że tym spo­so­bem im się wy­mknie? Char­lotte się ro­ze­śmiała. Je­śli tak, bar­dzo się my­liła.

Wy­jęła z teczki płytę CD, wło­żyła ją do od­twa­rza­cza i wci­snęła play. Na­dal uży­wała tej prze­sta­rza­łej tech­no­lo­gii, ale ko­rzy­sta­nie z niej nie po­zo­sta­wiało żad­nych śla­dów ani na kom­pu­te­rze, ani w in­ter­ne­cie.

Z po­czątku na ekra­nie uka­zał się za­ma­zany ob­raz z szu­mem w tle. Po kilku se­kun­dach po­ja­wiła się na nim po­stać ciem­no­skó­rej ko­biety, praw­do­po­dob­nie afry­kań­skiego po­cho­dze­nia. Oczy miała prze­wią­zane opa­ską i sie­działa na brzegu łóżka. Na no­gach miała czarne, się­ga­jące ud, la­kie­ro­wane buty, na szyi szal, ubrana była w sek­sowną bie­li­znę sty­li­zo­waną na służ­bowy ubiór ste­war­des. Palce na prze­ście­ra­dle za­ci­skała tak mocno, że po­bie­lały jej knyk­cie. Co chwilę za­gry­zała wargę i co­raz szyb­ciej od­dy­chała. Char­lotte nie miała wąt­pli­wo­ści: ko­bieta cze­goś się bała.

Na­gle w ka­drze po­ja­wił się około sześć­dzie­się­cio­letni męż­czy­zna. Miał sporą nad­wagę, na sto­pach zro­lo­wane skar­petki i wy­glą­dał tak, jakby ni­gdy nie upra­wiał żad­nego sportu. Poza tym był cał­kiem nagi. Czło­nek zwi­sał mu luźno. Char­lotte po­czuła, jak ogar­nia ją obrzy­dze­nie. Blade ciało męż­czy­zny na­su­wało jej na myśl ro­snące cia­sto.

Męż­czy­zna ujął ko­bietę za brodę. Jej ciało gwał­tow­nie się na­prę­żyło.

– Ssij – wy­ce­dził, a gdy ko­bieta nie za­re­ago­wała, zła­pał ją za włosy i przy­ci­snął pod­brzu­sze do jej ust. – Ssij go, suko – po­wtó­rzył.

Ko­bieta otwo­rzyła usta i za­częła szu­kać dło­nią jego członka, a gdy go zna­la­zła, ob­jęła go ustami. Męż­czy­zna po­ru­szał nim naj­pierw po­woli, a po­tem co­raz szyb­ciej. Przez cały czas ję­czał, a jed­no­cze­śnie mocno trzy­mał ko­bietę rę­kami za głowę i pil­no­wał, żeby ro­biła to w tem­pie, które naj­bar­dziej mu od­po­wia­dało. Po pew­nym cza­sie zwol­nił uchwyt, chwy­cił ko­bietę za ra­miona i wy­co­fał się z jej ust. Ko­bieta, która mo­gła wa­żyć nie wię­cej niż pięć­dzie­siąt ki­lo­gra­mów, za­krztu­siła się i zwy­mio­to­wała. Męż­czy­zna wy­mie­rzył jej mocny cios w twarz i zmu­sił ją, żeby po­ło­żyła się na łóżku. Le­żała więc nie­ru­chomo z rę­kami wy­cią­gnię­tymi wzdłuż ciała. Spod opa­ski na oczach wy­do­stała się po­je­dyn­cza łza i spły­nęła po po­liczku. Męż­czy­zna usiadł ko­bie­cie na twa­rzy i przy­ci­snął od­byt­nicę do jej ust i nosa. Ko­bieta szar­pała się i ko­pała, ale nie mo­gła po­ru­szyć rę­kami, bo męż­czy­zna przy­ci­skał je no­gami do łóżka. Na na­gra­niu wy­raź­nie było wi­dać, że ko­bieta nie może od­dy­chać. Męż­czy­zna od­su­nął się tro­chę do tyłu, a wtedy ko­bieta za­czerp­nęła gwał­tow­nie po­wie­trza i znowu pró­bo­wała się oswo­bo­dzić. Nie­stety, ręce cały czas miała przy­ci­śnięte jego ko­la­nami. W pew­nym mo­men­cie chwy­cił w dłoń swoje ge­ni­ta­lia i wło­żył jej do ust.

– Nie ru­szaj się, kurwo! – krzyk­nął. Ko­bieta zro­biła po­słusz­nie, co ka­zał, le­żała cał­kiem nie­ru­chomo. Męż­czy­zna od­chy­lił się, żeby wi­dzieć jej twarz. Ude­rzył ją w szczękę, a po­tem za­czął ją kle­pać po po­licz­kach. Naj­pierw słabo, po­tem co­raz moc­niej, ale ko­bieta już się nie ru­szała.

Char­lotte wy­łą­czyła na­gra­nie. Wię­cej nie mu­siała oglą­dać. Ten czło­wiek nie za­słu­gi­wał na to, żeby da­lej żyć. Ta­kich jak on jest wię­cej. Ża­den z nich nie za­słu­guje na ży­cie.ROZ­DZIAŁ 2

Trójca. Tak sie­bie okre­ślali. Trzej męż­czyźni po­sia­da­jący wła­dzę, pie­nią­dze i do­stęp do in­for­ma­cji. On, In­ge­mar Wal­lin, był sę­dzią i pre­ze­sem Sądu Naj­wyż­szego, Hans Bjur­man – wła­ści­cie­lem glo­bal­nego kon­cernu sta­lo­wego, a Jo­han Tho­rén – sze­fem wy­działu praw­nego Ko­mendy Głów­nej Po­li­cji. Po­zy­cja, jaką zaj­mo­wali w spo­łe­czeń­stwie, gwa­ran­to­wała, że nikt nie bę­dzie kwe­stio­no­wał ich de­cy­zji ani dzia­łań, dzięki czemu bez pro­blemu wpro­wa­dzą do ist­nie­ją­cego sys­temu praw­nego sys­tem rów­no­le­gły – tyle że ukryty. To on wpadł na ten po­mysł i za­pro­po­no­wał go dwóm po­zo­sta­łym. Zro­bił to pół żar­tem, pół se­rio, ale obaj od razu się zgo­dzili. Każdy z nich wi­dział na co dzień, że spo­łe­czeń­stwo nie jest w sta­nie wziąć na sie­bie od­po­wie­dzial­no­ści. Sprawcy prze­stępstw uni­kali kar dzięki ła­pów­kom, lu­kom praw­nym, z braku pie­nię­dzy na pro­wa­dze­nie szcze­gó­ło­wych do­cho­dzeń przez wła­dze i po­li­cję albo z po­wodu błęd­nych de­cy­zji po­dej­mo­wa­nych przez nie­do­świad­czo­nych śled­czych. Na pla­no­wa­nie i przy­go­to­wa­nie dzia­łal­no­ści po­świę­cili kilka lat, a kiedy byli go­towi, po­wo­łali do ży­cia Sek­cję M – mo­bilną jed­nostkę śled­czą zło­żoną ze sta­ran­nie wy­se­lek­cjo­no­wa­nych fa­chow­ców. Nikt się na­wet nie do­my­ślał, że każdy z nich peł­nił po­dwójną funk­cję.

Z cza­sem sek­cja za­częła od­no­sić suk­cesy. Mieli stu­pro­cen­tową wy­kry­wal­ność. Nie­stety, po pew­nym cza­sie ich dzia­łal­ność jakby wy­mknęła się Trójcy z rąk, co do­pro­wa­dziło do tego, że mu­sieli pod­jąć de­cy­zję o roz­wią­za­niu sek­cji i za­koń­cze­niu jej dzia­łal­no­ści. Je­den z nich, Tho­rén, sta­nął na czele jed­no­oso­bo­wej ko­mi­sji śled­czej, która do­szła do wnio­sku, że dzia­łal­ność Sek­cji M ge­ne­ruje zbyt wy­so­kie koszty, a ekipy pro­wa­dzące bie­żące śledz­twa w zu­peł­no­ści so­bie ra­dzą. Wnio­sek na­su­wał się sam: Sek­cję M na­leży roz­wią­zać. Pod­ję­cie de­cy­zji za­brało im kilka ty­go­dni.

Wal­lin stał przed wej­ściem do kom­pleksu zwa­nego Ro­sen­bad, w któ­rym mie­ściła się sie­dziba szwedz­kiego rządu. Wznie­siony w se­ce­syj­nym stylu bu­dy­nek z bia­łego i ja­sno­czer­wo­nego pia­skowca wy­glą­dał jak póź­no­go­tycki we­necki pa­łac sto­jący nad wodą. Mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści za­pro­sił go na roz­mowę w spra­wie Sek­cji M. We­zwał go jako pre­zesa Sądu Naj­wyż­szego, eks­perta w dzie­dzi­nie prawa.

Kie­rowca tak­sówki je­chał jak idiota. Po­my­lił trasę, utknął w miej­scu, w któ­rym pro­wa­dzone były ro­boty dro­gowe, i mu­siał nad­ło­żyć drogi. Wal­lin się spóź­nił, czego bar­dzo nie lu­bił. Przez to tak się zde­ner­wo­wał, że do­stał mdło­ści i od­czu­wał kłu­cie w piersi. Nie był przy­zwy­cza­jony do ta­kich wra­żeń. Kiedy w końcu prze­szedł przez kon­trolę bez­pie­czeń­stwa, za­pro­wa­dzono go do sali, w któ­rej przy owal­nym stole cze­kały we­zwane na to spo­tka­nie osoby. Mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści sie­dział na eks­po­no­wa­nym miej­scu. Po jed­nej stro­nie sie­działa se­kre­tarka, po dru­giej szef Cen­tral­nego Urzędu Śled­czego. Wal­lin po­pa­trzył na po­zo­stałe osoby, żeby spraw­dzić, kto przy­szedł. Obecni byli: jego przy­ja­ciel z Trójcy, Jo­han Tho­rén, szef ko­mi­sji we­wnętrz­nej Ko­mendy Głów­nej Po­li­cji i szef po­li­cji na re­gion za­chod­niej Szwe­cji. Były też trzy inne osoby, któ­rych nie znał. Do­my­ślił się jed­nak z na­pi­sów wid­nie­ją­cych na sto­ją­cych przed nimi ta­blicz­kach, że byli po­li­ty­kami i wcho­dzili w skład rady do­rad­czo-kon­tro­l­nej przy mi­ni­strze, która miała wgląd w dzia­łal­ność po­li­cji.

– Wi­tam – za­czął mi­ni­ster, wska­zu­jąc Wal­li­nowi ostat­nie pu­ste krze­sło, ja­kie po­zo­stało przy stole. Wal­lin po­dzię­ko­wał, przy­wi­tał się ski­nie­niem głowy z po­zo­sta­łym oso­bami i po­pa­trzył im w oczy. Twa­rze mieli po­ważne, w po­koju pa­no­wała na­pięta at­mos­fera. Mi­ni­ster chrząk­nął i kon­ty­nu­ował z po­ważną miną: – Wi­tam ser­decz­nie. We­zwa­łem pań­stwa na to spo­tka­nie, po­nie­waż po­sia­da­cie roz­le­głą wie­dzę o na­szym sys­te­mie spra­wie­dli­wo­ści. Mam na my­śli za­równo kręgi praw­ni­cze, jak i te, które nie dzia­łają w sze­roko po­ję­tym sys­te­mie spra­wie­dli­wo­ści. – Przed sło­wem „praw­ni­cze” mi­ni­ster zer­k­nął na Wal­lina, a po­tem prze­niósł wzrok na przed­sta­wi­cieli po­li­cji. Zer­k­nął do no­ta­tek, chrząk­nął i kon­ty­nu­ował: – Utwo­rzona przed trzema laty Sek­cja M była pod wie­loma wzglę­dami jed­nostką uni­kalną. Pod­jęty przez nas eks­pe­ry­ment po­wiódł się o wiele le­piej, niż mo­gli­śmy się spo­dzie­wać. Mo­del i struk­tura ta­kich dzia­ła­ją­cych punk­towo jed­no­stek roz­po­wszech­niła się na cały świat, a Szwe­cja stała się dla wielu kra­jów pań­stwem wzor­co­wym. Sta­ty­styka wy­kry­wal­no­ści prze­stępstw przez tę sek­cję wy­nosi pra­wie sto pro­cent. Jest więc sku­teczna, ale za to kosz­towna. Z dru­giej strony na­le­ża­łoby za­dać so­bie py­ta­nie, czy spra­wie­dli­wość po­winna mieć cenę.

Mi­ni­ster zro­bił sztuczną prze­rwę, żeby jego słowa za­pa­dły ze­bra­nym w pa­mięć.

– Jako mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści uwa­żam, że nie. Dla­tego by­łem, oględ­nie rzecz uj­mu­jąc, zdu­miony, gdy do­tarła do mnie wia­do­mość, że po krót­kim i szyb­kim zba­da­niu sprawy wy­stą­piono z wnio­skiem o roz­wią­za­nie sek­cji.

Mi­ni­ster ob­rzu­cił py­ta­ją­cym wzro­kiem Tho­réna, który po­pra­wił oku­lary w zło­tych opraw­kach. Na jego twa­rzy ma­lo­wało się na­pię­cie. Te­raz! – za­ape­lo­wał do niego w my­ślach Wal­lin. To ta chwila. Nie ustę­puj.

– Sek­cja M była czymś w ro­dzaju eks­pe­ry­mentu – za­czął Tho­rén, wsta­jąc z krze­sła. – Mo­bilną ekipą śled­czą z sze­ro­kimi kom­pe­ten­cjami i upraw­nie­niami. To prawda, że wszyst­kie śledz­twa, do któ­rych zo­stali we­zwani, do­pro­wa­dzili do końca, a na do­da­tek zro­bili to w miarę szybko. W ob­li­czu ta­kich osią­gnięć ła­two jest się dać po­rwać en­tu­zja­zmowi, ale, jak to zwy­kle bywa, wszystko ma swoje wady i za­lety. Każde pro­wa­dzone przez sek­cję śledz­two kosz­tuje prze­cięt­nie trzy­dzie­ści pięć mi­lio­nów ko­ron. Sprawy, które im przy­dzie­lano, ogra­ni­czały się do roz­wią­zy­wa­nia za­ga­dek śmierci osób, które zo­stały za­mor­do­wane z pre­me­dy­ta­cją, ale bez udziału zor­ga­ni­zo­wa­nych grup prze­stęp­czych. Z ana­lizy ra­portu wy­nika, że Sek­cja M rze­czy­wi­ście od­nio­sła wiele suk­ce­sów, ale po­winna zo­stać roz­wią­zana ze wzglę­dów fi­nan­so­wych. A po­nie­waż nie pro­wa­dzi ak­tu­al­nie żad­nego śledz­twa, stało się to w try­bie na­tych­mia­sto­wym.

Po tych sło­wach Tho­rén usiadł na krze­śle, jakby chciał dać do zro­zu­mie­nia, że nie ma nic wię­cej do po­wie­dze­nia.

Zwięźle, ja­sno i wy­raź­nie, po­chwa­lił go w my­ślach Wal­lin. De­cy­zja o roz­wią­za­niu sek­cji była słuszna, a ze­brane ar­gu­menty brzmiały roz­sąd­nie i lo­gicz­nie. Cię­żar, jaki le­żał mu na piersi, tro­chę ze­lżał, ale Wal­lin wie­dział, że to jesz­cze nie ko­niec.

Mi­ni­ster uśmiech­nął się po­wścią­gli­wie.

– Ko­mi­sja we­wnętrzna jest prze­ciw­nego zda­nia, po­dob­nie jak człon­ko­wie Rady Do­rad­czej przy Ko­men­dzie Głów­nej Po­li­cji. Sek­cja M nie tylko wy­ko­nała wy­jąt­kowo efek­tywną pracę, ale także przy­spo­rzyła Szwe­cji sławy, o czym nie wolno nam za­po­mi­nać. Kon­tak­to­wali się ze mną w tej spra­wie mi­ni­stro­wie spra­wie­dli­wo­ści in­nych państw. Byli zdzi­wieni de­cy­zją o na­głym roz­wią­za­niu sek­cji i za­koń­cze­niu jej dzia­łal­no­ści. Ani ja, ani żadna z obec­nych tu osób nie po­tra­fi­li­śmy udzie­lić wia­ry­god­nych i sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cych wy­ja­śnień, dla­czego tak się stało.

Szef Cen­tral­nego Urzędu Śled­czego dał znak, że też chciałby coś po­wie­dzieć. Mi­ni­ster udzie­lił mu głosu.

– Uwa­żam, że był to sku­teczny, acz kosz­towny po­mysł. Po­ka­za­li­śmy jako po­li­cja, co mo­gli­by­śmy osią­gnąć, ile zbrodni wy­kryć, gdy­by­śmy dys­po­no­wali nie­ogra­ni­czo­nymi fun­du­szami na dzia­łal­ność. Nie­stety, rze­czy­wi­stość jest cał­kiem inna, więc je­śli na­sze pań­stwo nie może prze­zna­czyć na dzia­łal­ność sek­cji więk­szych środ­ków, nie ma sensu, żeby ją da­lej utrzy­my­wać. Uwa­żam więc, że de­cy­zja o jej roz­wią­za­niu była słuszna.

Mi­ni­ster zmarsz­czył czoło, jakby się nad czymś za­sta­na­wiał. Wal­lin, który już wcze­śniej się z nim spo­ty­kał, wie­dział, że to tylko gra. Mi­ni­ster za­cho­wy­wał się tak tylko wtedy, gdy już wcze­śniej coś po­sta­no­wił, ale uda­wał, że wsłu­chuje się w opi­nię swo­ich eks­per­tów, ko­rzy­sta z ich wie­dzy i do­świad­cze­nia i do­piero po­tem po­dej­muje osta­teczną de­cy­zję. Znowu po­czuł kłu­cie w piersi. Z tru­dem się opa­no­wał, żeby nie spoj­rzeć Tho­rénowi w oczy.

Mi­ni­ster znowu chrząk­nął. Po­chy­lił się lekko do przodu, oparł łok­cie o stół i ze­tknął koń­cówki pal­ców obu dłoni.

– Rząd uważa, że w spra­wie Sek­cji M i jej dal­szego funk­cjo­no­wa­nia na­leży po­dą­żać drogą po­śred­nią. Sek­cja M po­siada bar­dzo pre­cy­zyj­nie usta­lony za­kres swo­ich kom­pe­ten­cji. By­łoby fa­tal­nie, gdy­by­śmy nie chcieli tego wy­ko­rzy­stać. Sek­cja nie zo­sta­nie więc roz­wią­zana, ale od tej pory bę­dzie funk­cjo­no­wać jako or­gan do­rad­czy. Z jej wie­dzy i do­świad­cze­nia będą mo­gły ko­rzy­stać or­gana po­li­cji w ca­łym kraju, kon­sul­tu­jąc się z jej człon­kami, a w ra­zie po­trzeby pro­sząc ich o wspar­cie przy roz­wią­zy­wa­niu skom­pli­ko­wa­nych śledztw.

Mi­ni­ster ro­zej­rzał się po ze­bra­nych zim­nym, twar­dym wzro­kiem, który mó­wił, że nie ma za­miaru słu­chać żad­nych kontr­ar­gu­men­tów, bo de­cy­zja za­pa­dła.

Niech to szlag! – jęk­nął w my­ślach Wal­lin. Jesz­cze przed chwilą był pe­wien, że jest po spra­wie i sek­cja zo­sta­nie roz­wią­zana. Te­raz Char­lotte bę­dzie trium­fo­wać. Na szczę­ście Nora jest poza jej za­się­giem. Mona opo­wia­dała mu, że Nora do­brze się czuje w swo­jej no­wej pracy w Halm­stad. O de­cy­zji mi­ni­stra bę­dzie mu­siał po­in­for­mo­wać Bjur­mana. Kłu­cie w piersi sta­wało się co­raz sil­niej­sze, z tru­dem od­dy­chał.

Jed­nak bar­dziej nie­po­ko­iła go nie­unik­niona roz­mowa z Char­lotte. Broń, którą stwo­rzył i którą dys­po­no­wał, po­now­nie zwró­ciła się prze­ciwko niemu i ca­łej Trójcy. Mógł się tylko po­cie­szać fak­tem, że Char­lotte nie wie o ich ist­nie­niu i le­piej, by w przy­szło­ści też się ni­czego nie do­wie­działa.

Mi­ni­ster za­koń­czył spo­tka­nie i wy­szedł. Wal­lin ci­cho wes­tchnął. Naj­praw­do­po­dob­niej to tylko kwe­stia czasu, gdy Char­lotte wy­niu­cha, jaką rolę cała ich trójka ode­grała w po­wo­ła­niu do ży­cia i fi­nan­so­wa­niu Sek­cji M.ROZ­DZIAŁ 3

Char­lotte sie­działa przed kom­pu­te­rem z wy­świe­tlo­nym na ekra­nie zdję­ciem pasz­por­to­wym Oskara Le­vina. Za­sta­na­wiała się, jaką śmierć mu za­dać. Na pewno nie po­winna być bez­bo­le­sna, niech kona jak naj­dłu­żej. Może za­sto­so­wać tak zwane pa­le­styń­skie po­wie­sze­nie? Wy­obra­ziła so­bie, jak wiąże mu ręce na ple­cach i za­wie­sza go na haku pod su­fi­tem z wy­krę­co­nymi do tyłu ra­mio­nami. Mo­głaby też po­wie­sić go za członka. Tak, to do­bry po­mysł. Po paru dniach, na sam ko­niec, prze­cię­łaby mu no­żem tęt­nicę szyjną, żeby się wy­krwa­wił na śmierć.

Na­gle gło­śniki kom­pu­tera wy­dały cha­rak­te­ry­styczny dźwięk i ob­raz się zmie­nił. Char­lotte uj­rzała Norę, która sie­działa na ka­na­pie w du­żym po­koju z te­le­fo­nem przy uchu. Po­gło­śniła, żeby le­piej sły­szeć. Ka­merka, którą umie­ściła na su­fi­cie w jej po­koju, świet­nie się spraw­dziła. Ob­raz na ekra­nie był pra­wie kry­sta­licz­nie ja­sny. Gdyby zro­biła zbli­że­nie, mo­głaby zo­ba­czyć wło­ski w jej noz­drzach. Go­rzej było z dźwię­kiem, po­nie­waż za­mon­to­wane w po­koju urzą­dze­nie nie funk­cjo­no­wało naj­le­piej. Ja­kość dźwięku była znacz­nie gor­sza od ja­ko­ści ob­razu.

– Ależ mamo, ja da­lej nie wiem, skąd znasz Wal­lina? Nie po­wie­dzia­łaś mi prawdy.

Char­lotte się uśmiech­nęła. Nora na­prawdę jest idiotką. Gdyby tylko znała tę prawdę… Wal­lin to jej oj­ciec. Cie­kawe, dla­czego matka nie chce jej o tym po­wie­dzieć. Nie sły­szała, co ko­bieta od­po­wie­działa, ale za­uwa­żyła, że Nora nie była za­do­wo­lona z od­po­wie­dzi. Wstała z ka­napy i za­częła cho­dzić po po­koju.

– Twier­dzisz, że to twój zna­jomy z daw­nych cza­sów? Nie ku­puję tego. Chcę po­znać prawdę.

Char­lotte wi­działa po mi­nie Nory, że jest bar­dzo sfru­stro­wana. Uśmiech­nęła się z za­do­wo­le­niem. Ubaw miała po pa­chy.

– W wia­do­mo­ściach mó­wili, że Sek­cja M, która pół roku temu zo­stała roz­wią­zana, wznowi dzia­łal­ność i bę­dzie peł­nić funk­cję do­rad­czą. Czy­ta­łam w in­ter­ne­cie, że za­de­cy­do­wał o tym mi­ni­ster spra­wie­dli­wo­ści przy wspar­ciu mię­dzy in­nymi sę­dziego In­ge­mara Wal­lina, który jest pre­ze­sem Sądu Naj­wyż­szego i uczest­ni­czył w po­dej­mo­wa­niu tej de­cy­zji jako eks­pert. Sek­cja M to na­prawdę dziwni lu­dzie. Co Wal­lin ma z nimi wspól­nego?

Nora po­now­nie usia­dła na brzegu ka­napy. Biły od niej złość i fru­stra­cja.

– No do­brze – po­wie­działa po wy­słu­cha­niu słów swo­jej matki w te­le­fo­nie i w od­po­wie­dzi pod­nio­sła głos: – W ta­kim ra­zie sama go o to za­py­tam. Może od niego do­wiem się prawdy.

Nora wy­ko­nała ruch, jakby chciała się roz­łą­czyć, ale jed­nak się roz­my­śliła. Ra­miona jej opa­dły i cała się sku­liła. Wy­glą­dało to tak, jakby cała złość na­gle z niej wy­pa­ro­wała. Char­lotte za­sta­na­wiała się, co po­wie­działa Mona Fel­ler, i klęła w my­ślach, że nie za­in­sta­lo­wała pod­słu­chu w te­le­fo­nie Nory. Te­raz mo­głaby usły­szeć całą roz­mowę.

– No do­brze, prze­pra­szam. Obie­cuję, że tego nie zro­bię. A je­śli cho­dzi o Sek­cję M, to cała ta sprawa jest po pro­stu nie­nor­malna. Nie wie­rzę w zbieg oko­licz­no­ści. Przez wszyst­kie lata pracy w po­li­cji prze­ko­na­łam się, że coś ta­kiego jak przy­pa­dek albo zbieg oko­licz­no­ści nie ist­nieje.

Nora wsłu­chi­wała się przez dłuż­szy czas w słowa matki, po czym głę­boko wes­tchnęła.

– Wiem, wiem. Nie, nie pra­cuję, więc nie mu­szę się tym przej­mo­wać. Ja tylko nie wiem, z kim po­win­nam o tym po­roz­ma­wiać, i czy w ogóle ktoś bę­dzie miał ochotę mnie wy­słu­chać. Trudno mi tylko za­po­mnieć o pracy w sek­cji. Tam się działy różne rze­czy. Wiem, że po­wta­rzam to na okrą­gło, ale je­stem ab­so­lut­nie pewna, że oni fa­bry­ko­wali do­wody, żeby wy­słać spraw­ców zbrodni do wię­zie­nia. Roz­wią­za­li­śmy wszyst­kie sprawy, ja­kie nam zle­cono. Mie­li­śmy re­we­la­cyjne wy­niki. To wprost ide­alna sy­tu­acja, żeby do­stać wię­cej środ­ków na dzia­łal­ność. Przez cały czas szło nam aż za do­brze, ale uświa­do­mi­łam to so­bie do­piero póź­niej. Wiele się nad tym za­sta­na­wia­łam. W sek­cji by­łam nowa, więc ro­bi­łam po pro­stu to, co mi ka­zano. Wiesz, co ci po­wiem? Ża­den z oskar­żo­nych ni­gdy się nie przy­znał do za­rzu­ca­nych mu czy­nów. Za każ­dym ra­zem twier­dzili, że ktoś chciał ich wro­bić, żeby tra­fili za kraty. Ale na­sze do­wody były za­wsze tak mocne, że nikt tych po­dej­rza­nych nie słu­chał. Człon­ko­wie sek­cji mną ma­ni­pu­lo­wali, ale nie wiem, dla­czego to ro­bili. Przy oka­zji: jak to się stało, że do­sta­łam tę pracę?

Bo je­steś wal­nięta, droga Noro – od­parła w my­ślach Char­lotte i po­krę­ciła głową. Ro­zu­miesz wszyst­kich z wy­jąt­kiem sie­bie. Po­win­naś to wie­dzieć.

– Nie, chcę po pro­stu da­lej żyć i pra­co­wać – stwier­dziła stłu­mio­nym gło­sem Nora i wes­tchnęła. – Mia­łam na­dzieję, że tak się sta­nie, gdy zre­zy­gno­wa­łam z pracy w sek­cji, którą póź­niej roz­wią­zano. Bar­dzo się ucie­szy­łam, gdy zo­sta­łam śled­czą w Halm­stad. Po­czu­łam się tak, jak­bym na­gle zna­la­zła się w bez­piecz­nym oto­cze­niu, w domu. Kiedy jed­nak usły­sza­łam w wia­do­mo­ściach, że sek­cja zo­stała re­ak­ty­wo­wana i w jej kon­tek­ście po­ja­wiło się na­zwi­sko Wal­lin, wszystko się we mnie wy­wró­ciło. Te­raz na­wet nie wiem, czy po­win­nam się bać. Ro­zu­miesz?

Nora wy­słu­chała od­po­wie­dzi i ugry­zła się w wargę.

– Okej, spró­buję so­bie od­pu­ścić i zo­sta­wić to za sobą. Cza­sem nerwy pła­tają nam fi­gla. Prze­pra­szam, mamo. Ko­cham cię. Dzię­kuję, że je­steś. Mu­szę koń­czyć.

Nora roz­łą­czyła się i odło­żyła te­le­fon na sto­lik. Oparła się ple­cami o po­duszki i za­mknęła oczy. Char­lotte ob­ser­wo­wała ją przez długą chwilę, jakby cze­kała, aż Nora za­cznie coś ro­bić. Po­nie­waż jed­nak da­lej tak sie­działa, Char­lotte wy­łą­czyła emi­to­wany przez ka­merkę ob­raz.

– Oby ci się udało – po­wie­działa. – Je­śli na­prawdę są­dzisz, że mo­żesz się mnie po­zbyć, je­steś głup­sza, niż my­śla­łam.ROZ­DZIAŁ 4

Le­dwo Nora we­szła do sie­dziby po­li­cji w Halm­stad przy ulicy Norra Käl­le­ga­tan, ktoś ją spy­tał, czy to prawda, że za­mie­rza wró­cić do Sek­cji M. Od­nio­sła wra­że­nie, że wszy­scy już wie­dzą o re­ak­ty­wa­cji jed­nostki. Dział per­so­na­lny za­dzwo­nił z in­for­ma­cją, że za­ofe­ro­wano jej pracę. Po­do­bną wia­do­mość zna­la­zła w swo­jej skrzynce e-ma­ilo­wej. Na żadne z za­py­tań na­wet nie od­po­wie­działa. Kiedy do­tarła na pię­tro, na któ­rym mie­ścił się wy­dział za­bójstw, we­szła do po­koju i zdjęła kurtkę. W tym mo­men­cie zja­wiła się jej prze­ło­żona, Ka­ta­rina Wil­lius. Sta­nęła w progu i po­wie­działa, że chcia­łaby z nią po­roz­ma­wiać. Od razu prze­szła do rze­czy:

– Bar­dzo do­brze nam się z tobą współ­pra­cuje. Je­steś dla nas cen­nym na­byt­kiem, ko­le­dzy cię lu­bią i na­le­ży­cie wy­wią­zu­jesz się ze swo­ich obo­wiąz­ków. Dzwo­nili do mnie z działu per­so­nal­nego Ko­mendy Głów­nej Po­li­cji. Pró­bo­wali się z tobą skon­tak­to­wać, ale bez po­wo­dze­nia. Cho­dzi o Sek­cję M.

Nora po­czuła gwał­towne kłu­cie w piersi. Wy­star­czyło, że usły­szała na­zwę „Sek­cja M”, i od razu roz­bo­lał ją żo­łą­dek.

– Prze­każ im, że nie je­stem za­in­te­re­so­wana – od­parła. Na szczę­ście głos jej się nie za­ła­mał. Wil­lius po­pa­trzyła na nią i lekko zmarsz­czyła czoło.

– Nie chcesz na­wet spraw­dzić, co ci ofe­rują?

Nora po­krę­ciła głową.

– Nie mu­szę. Nie ma ta­kiej rze­czy, która mo­głaby mnie na­kło­nić do po­wrotu do Sek­cji M. W Halm­stad czuję się bar­dzo do­brze.

– No cóż, je­śli tak uwa­żasz… Po­win­naś się jed­nak przy­go­to­wać na to, że w cen­trali nie będą za­chwy­ceni twoją od­mową.

– Będą mu­sieli się z nią po­go­dzić. Nie zmie­nię de­cy­zji, za żadną cenę. To też mo­żesz im prze­ka­zać.

– Okej – od­parła Wil­lius, pa­trząc na nią ba­daw­czym wzro­kiem. – Prze­każę im twoją od­po­wiedź.

– To do­brze – po­wie­działa Nora. Miała na­dzieję, że roz­mowa do­bie­gła końca, ale Wil­lius na­dal stała przy drzwiach z dło­nią na klamce. – Z czy­sto ego­istycz­nych po­wo­dów nie będę cię do ni­czego na­ma­wiała, ale nie­wiele osób od­rzu­ci­łoby taką pro­po­zy­cję. Wielu po­li­cjan­tom ma­rzy się taka fu­cha, bo dzięki niej można zro­bić ka­rierę.

– To świet­nie – od­parła Nora, uno­sząc wzrok. – W ta­kim ra­zie dział per­so­na­lny bę­dzie mógł uszczę­śli­wić ko­goś in­nego. Chęt­nych nie za­bra­nie.

Wil­lius się uśmiech­nęła i ski­nęła głową.

– W ta­kim ra­zie już wiem, czego chcesz – stwier­dziła. Zer­k­nęła na ze­ga­rek i do­dała: – Za pięć mi­nut od­prawa. Do zo­ba­cze­nia.

Po tych sło­wach wy­szła z po­koju.

Nora z ulgą wy­jęła swój te­le­fon ko­mór­kowy, no­tes oraz dłu­go­pis i po­szła do sali, w któ­rej sie­dzieli po­zo­stali człon­ko­wie ekipy śled­czej. Roz­ma­wiali ze sobą i po­pi­jali kawę z kub­ków. Kiedy sta­nęła w drzwiach, za­pa­dła ci­sza. Trwała tylko kilka se­kund, ale jej wy­dała się nie­skoń­cze­nie długa. Usia­dła na jed­nym z wol­nych krze­seł i cze­kała, aż od­prawa się za­cznie. Pew­nie znowu zo­sta­nie za­sy­pana py­ta­niami o Sek­cję M. Po­dob­nie było na po­czątku, gdy przy­szła tu pół roku temu. Po­nie­waż jed­nak udzie­lała wy­mi­ja­ją­cych od­po­wie­dzi albo szybko zmie­niała te­mat roz­mowy, sy­tu­acja z cza­sem się uspo­ko­iła. Do wszyst­kich w końcu do­tarło, że nie chce opo­wia­dać o swo­jej po­przed­niej pracy.

Głę­boko wes­tchnęła, czuła na so­bie spoj­rze­nia ze­bra­nych osób.

– Moja od­po­wiedź brzmi „nie” – po­wie­działa, cho­ciaż nikt jej o to nie spy­tał. – Nie za­mie­rzam wra­cać do Sek­cji M. To wszystko, co mam na ten te­mat do po­wie­dze­nia.

Spoj­rzała bła­gal­nym wzro­kiem na Wil­lius, która ski­nęła głową.

– Okej, w ta­kim ra­zie wszy­scy już znamy twoje zda­nie w tej spra­wie – ode­zwała się, prze­rzu­ca­jąc le­żące na biurku pa­piery. – Ostat­niej nocy spło­nął ko­lejny sa­mo­chód w An­ders­bergu. Sprawą zaj­mują się An­dreas Berg­man i Da­vid Zoll. Po­ja­wiła się in­for­ma­cja o bia­łym albo ja­snym wo­zie me­blo­wym, który krą­żył po por­cie. Wi­dziano go koło wjazdu na prom kur­su­jący mię­dzy Halm­stad a Grenå. Praw­do­po­dob­nie cho­dzi o pa­ser­stwo albo han­del nar­ko­ty­kami. Nora i Ulf Ale­xan­ders­son zajmą się tą sprawą.

Nora spoj­rzała na Ulfa, który ski­nął jej głową i uniósł kciuk. Lu­biła z nim współ­pra­co­wać, bo był part­ne­rem spo­koj­nym, roz­waż­nym i god­nym za­ufa­nia. Poza tym ni­gdy się nie wy­wyż­szał. Miał trzy­dzie­ści pięć lat i dwójkę dzieci, a zwa­żyw­szy na to, jak mó­wił o swo­jej żo­nie, był szczę­śliwy w mał­żeń­stwie. Nora wie­działa, że za­wsze może na niego li­czyć.

My­ślami wró­ciła na chwilę do swo­jej pracy w Sek­cji M. Te­raz, gdy już tam nie pra­co­wała, nie mo­gła zro­zu­mieć, dla­czego w ogóle sta­rała się tam do­stać. A wła­ści­wie wie­działa. Jej ży­cie wy­glą­dało tak, jakby było po­sta­wione na gło­wie. Śledz­two, przy któ­rym pra­co­wała w Ka­tri­ne­holm, zu­peł­nie się po­sy­pało i pra­wie ze wszyst­kimi się skłó­ciła. Jej fa­cet, Kri­stian, za­czął się za­cho­wy­wać jak zwy­kły gno­jek, a gdy po­sta­no­wiła z nim ze­rwać, nie chciał się z tym po­go­dzić, za­czął ją śle­dzić i nę­kać. Żeby się od niego uwol­nić, mu­siała zmie­nić nu­mer te­le­fonu i wy­pro­wa­dzić się z mia­sta, bo on też był po­li­cjan­tem i pra­co­wał w tej sa­mej ko­men­dzie, co ona.

Im czę­ściej o tym my­ślała, tym bar­dziej utwier­dzała się w prze­ko­na­niu, że od­po­wiedź, ja­kiej udzie­liła swo­jej sze­fo­wej w spra­wie ewen­tu­al­nego po­wrotu do Sek­cji M, była jak naj­bar­dziej słuszna. Przy­się­gła so­bie, że zrobi wszystko, żeby ni­gdy i za żadną cenę nie mieć z tam­tymi ludźmi wię­cej do czy­nie­nia. Bez względu na to, co jej ofe­ro­wano, nie za­mie­rzała przy­jąć tej pro­po­zy­cji. Po­sta­no­wiła też, że je­śli spró­bują prze­nieść ją na siłę, złoży wy­po­wie­dze­nie i odej­dzie z po­li­cji na do­bre. Pracy w Szwe­cji nie bra­kuje. Na samą myśl o tym, że znowu mu­sia­łaby pra­co­wać z Pe­tro­vi­ciem i Char­lotte, prze­cho­dził ją dreszcz i ro­biło jej się nie­do­brze.ROZ­DZIAŁ 5

Char­lotte na­cią­gnęła na głowę ko­mi­niarkę, wło­żyła rę­ka­wiczki, za­brała le­żący na fo­telu pa­sa­żera ple­cak i wy­sia­dła z wozu. Przez ostat­nie dzie­sięć mi­nut sie­działa w ciem­no­ściach z wy­łą­czo­nym si­ni­kiem i zga­szo­nymi świa­tłami, więc była pewna, że nikt jej nie za­uwa­żył. W tym cza­sie nie prze­je­chał obok niej ani je­den sa­mo­chód, nie za­uwa­żyła też prze­chod­niów ani lu­dzi, któ­rzy wy­szli na spa­cer z psem. Mi­nęła dwu­dzie­sta trze­cia, ale w więk­szo­ści sto­ją­cych w wil­lo­wej dziel­nicy do­mów na­dal pa­liło się świa­tło. Wcze­śniej zro­biła rundę po osie­dlu, ale użyła do tego volks­wa­gena caddy, który miał na bocz­nych drzwiach logo Do­mo­wej Opieki Me­dycz­nej. W cza­sie tego ob­jazdu za­trzy­mała się koło la­tarni sto­ją­cej przed willą na­le­żącą do Oskara Le­vina, po­de­szła do niej i ją kop­nęła. La­tar­nia zga­sła. Li­sto­pad to od­po­wiedni mie­siąc, je­śli ktoś chce się po­ru­szać po ta­kiej dziel­nicy nie­zau­wa­żony. Szybko robi się ciemno i lu­dzie wolą sie­dzieć w do­mach niż cho­dzić po uli­cach. Za­letą Sten­hug­ge­riet – ele­ganc­kiej dziel­nicy Halm­stad, w któ­rej miesz­kał Le­vin – było to, że wszyst­kie roz­le­głe po­se­sje, na któ­rych stały duże wille, oto­czone były wy­so­kimi mu­rami.

Char­lotte wstrzy­mała od­dech i za­częła na­słu­chi­wać, ale sły­szała je­dy­nie swój od­dech. Puls jej gwał­tow­nie sko­czył, krew szyb­ciej krą­żyła w ży­łach. Do­piero te­raz czuła, że żyje! Za­bawa się za­częła i Char­lotte wie­działa, że to ona po­dej­muje de­cy­zje. Jest dy­ry­gentką, roz­strzyga o tym, kto za­słu­guje na śmierć, kogo trzeba uka­rać, bo sta­wia się po­nad in­nymi i wy­daje mu się, że dzięki pie­nią­dzom albo po­zy­cji w spo­łe­czeń­stwie może kon­tro­lo­wać sys­tem. To, co pla­no­wała zro­bić, przy­po­mi­nało jej za­bawę w Pana Boga.

Le­vin na­dal prze­by­wał w swo­jej re­stau­ra­cji. Char­lotte ka­zała ob­ser­wo­wać to miej­sce do czasu, aż sama wy­kona za­da­nie. Sku­lona pod­bie­gła do ku­tej bramy pro­wa­dzą­cej do ogrodu Le­vina i ostroż­nie na­ci­snęła klamkę. Bała się, że brama za­skrzypi, ale na szczę­ście za­wiasy były na­oli­wione. Szybko za­mknęła ją za sobą, prze­szła przez ogród i sta­nęła przed drzwiami. Żeby wła­mać się do środka, użyła elek­trycz­nego wy­try­cha. Urzą­dze­nie do uru­cha­mia­nia i blo­ko­wa­nia alarmu znaj­do­wało się w przed­po­koju, po le­wej stro­nie. Wie­działa, że je­śli alarm nie zo­sta­nie wy­łą­czony, uru­chomi się pod dwóch mi­nu­tach od wej­ścia do willi. Wy­ko­nała kilka nie­zbęd­nych czyn­no­ści i sys­tem po­ka­zał, że prze­cho­dzi na za­si­la­nie z ba­te­rii. Ostroż­nie po­lu­zo­wała po­krywę i wstrzyk­nęła do środka kilka kro­pel kleju epok­sy­do­wego, żeby od­ciąć ba­te­rie od sys­temu. Świa­tełko w cen­tralce zga­sło. Char­lotte opu­ściła po­krywę na po­przed­nie miej­sce i kilka razy głę­boko wes­tchnęła, żeby za­pa­no­wać nad ner­wami. Za­letą obo­wią­zu­ją­cej w Szwe­cji za­sady otwar­to­ści jest to, że na każ­dym bu­dynku znaj­duje się sche­mat, który można ze­ska­no­wać i za­pi­sać w pa­mięci te­le­fonu. Wy­jęła z tyl­nej kie­szeni la­tarkę i pod­świe­tla­jąc pod­łogę, po­szła do ga­bi­netu Le­vina. Nie miała zbyt wiele czasu. Je­śli prąd znów po­pły­nie, cen­tralka po­now­nie uru­chomi sys­tem alar­mowy.

Zdjęła ple­cak, wy­jęła z niego lap­topa i uru­cho­miła kom­pu­ter Le­vina. Naj­pierw mu­siała usta­lić jego ad­res IP, żeby na krótki czas prze­jąć upraw­nie­nia ad­mi­ni­stra­tora. Ten głu­pek nie miał na­wet ha­sła za­bez­pie­cza­ją­cego. We­szła w menu, klik­nęła w „Sys­tem” i wy­brała „Zdalne usta­wie­nia”. Po­tem we­szła w „Pa­nel kon­tro­lny”, klik­nęła w „Za­porę sie­ciową” i po­sta­wiła krzy­żyk na kratce ze sło­wem „Wy­łącz”. Otwarła swo­jego lap­topa, we­szła w menu „Start”, wpi­sała nu­mer IP przy­pi­sany do kom­pu­tera Le­vina i na­ci­snęła funk­cję „Po­łącz”. Wszystko dzia­łało jak na­leży, ale jej dud­niło w skro­niach i cała była zlana po­tem. Za­schło jej w gar­dle, ale czuła się tak, jakby wo­kół niej uno­siły się kłęby pary. Od tego mo­mentu albo ona, albo ktoś z Sek­cji M bę­dzie mógł zdal­nie zmie­niać usta­wie­nia w kom­pu­te­rze Le­vina. Uśmiech­nęła się do sie­bie. Już wkrótce po­li­cja do­wie się z hi­sto­rii lo­go­wa­nia, że Le­vin szu­kał w in­ter­ne­cie in­for­ma­cji o tym, jak zbu­do­wać bombę ru­rową.

Kiedy było po wszyst­kim, wło­żyła lap­topa z po­wro­tem do ple­caka, wy­łą­czyła kom­pu­ter Le­vina i po­szła na pię­tro, gdzie znaj­do­wała się sy­pial­nia. We­szła do przy­le­ga­ją­cej do po­koju ła­zienki, otwo­rzyła szafkę i znowu się uśmiech­nęła. Lu­dzie są jed­nak bar­dzo prze­wi­dy­walni. W szafce po le­wej stro­nie zna­la­zła dużą go­larkę, no­żyki, płyn po go­le­niu i szklankę z nie­bie­ską szczo­teczką do zę­bów. Po pra­wej stro­nie stała taka sama szklanka z ró­żową szczo­teczką. Na każ­dej z nich znaj­do­wało się z pew­no­ścią mnó­stwo od­ci­sków pal­ców. Za­do­wo­lona z sie­bie wło­żyła jedną ze szkla­nek do pa­pie­ro­wej to­rebki i scho­wała ją do ple­caka. Wy­szła tą samą drogą, którą przy­szła. Przy sa­mo­cho­dzie kilka razy głę­boko ode­tchnęła, żeby się od­prę­żyć. Ju­tro będą ją tro­chę bo­leć mię­śnie, jak po tre­ningu.

Od­jeż­dża­jąc spod willi, po­my­ślała o Pe­tro­vi­ciu. Kiedy usły­szał, że bę­dzie mu­siał wró­cić do pracy w Sek­cji M, był bar­dzo nie­za­do­wo­lony.

– Po­in­for­mo­wa­łem nasz dział per­so­na­lny, że nie je­stem za­in­te­re­so­wany – pró­bo­wał ar­gu­men­to­wać. – Szu­kam in­nej pracy. Nie chcę wra­cać. Ni­gdy wię­cej. Zro­bi­łem swoje i wy­star­czy. Od­po­ku­to­wa­łem wszyst­kie winy. Po­szu­kaj so­bie in­nego lo­kaja.

Char­lotte po­de­szła do niego, po­ło­żyła mu dłoń na roz­po­rku i ob­jęła go pal­cami. Nie za bar­dzo, ale na tyle mocno, żeby po­czuł. Pe­tro­vić pró­bo­wał się uwol­nić, więc mu to umoż­li­wiła, cho­ciaż czuła, że czło­nek mu ze­sztyw­niał. Uśmiech­nęła się i od­parła:

– Nie chcę ni­kogo in­nego i w dziale per­so­nal­nym do­brze o tym wie­dzą. Nie do­sta­niesz no­wego przy­działu.

– W ta­kim ra­zie zo­stanę ochro­nia­rzem albo siądę na ka­sie w skle­pie.

– Po­wi­nie­neś po­my­śleć o swo­ich dzie­ciach. Pew­nie mają kró­liczka i pie­ska? By­łoby im przy­kro, gdyby zwie­rząt­kom stało się coś złego, prawda?

– Po­ra­dzą so­bie bez zwie­rzą­tek. Ja też. Pro­szę cię, Char­lotte… bła­gam. Po­zwól mi odejść. Za­trud­nij ko­goś, kto bę­dzie chciał tu pra­co­wać.

Char­lotte nie prze­sta­wała się do niego uśmie­chać.

– Jak ty so­bie po­ra­dzisz bez żony i dzieci?

– O czym ty mó­wisz?

Char­lotte wzru­szyła ra­mio­nami.

– Na­prawdę nie ro­zu­miesz? Nie uda­waj głupka. Do­sta­li­śmy no­wej zle­ce­nie w Halm­stad. Wszystko za­pla­no­wa­łam i przy­go­to­wa­łam. Spo­tkamy się w na­szym biu­rze w ko­men­dzie po­li­cji po­ju­trze o dzie­wią­tej rano. Nie spóź­nij się. Si­mon i Alba też przyjdą. Do tego czasu masz za­ła­twić czer­wone audi A5 spor­t­back i kilka in­nych rze­czy. Do­sta­niesz li­stę ze szcze­gó­ło­wym spi­sem.

– A co z Norą i Car­lem?

– Nora pra­cuje w Halm­stad. Jak wiesz, do nas tra­fiła tylko na pe­wien czas. Aston wró­cił do po­li­cji bez­pie­czeń­stwa. Je­śli bę­dzie nam po­trzebny śled­czy i le­karz me­dy­cyny są­do­wej, na pewno ko­goś znaj­dziemy, bo ta­kich fa­chow­ców nie bra­kuje. Na szczę­ście tym nie mu­sisz się mar­twić, sama się tym zajmę. Oboje byli w na­szej sek­cji tylko na po­kaz, żeby oto­cze­nie pa­trzyło na nas przy­chyl­nym wzro­kiem. Le­gi­ty­mi­zo­wali na­szą pracę, cho­ciaż o tym nie wie­dzieli.

– Je­steś pewna? Carl i Nora kwe­stio­no­wali wiele rze­czy, które działy się w na­szych śledz­twach.

Char­lotte wes­tchnęła i roz­ło­żyła ręce.

– Ale te­raz już ich z nami nie ma. Od tej pory bę­dziemy pra­co­wać we­dług na­szego, a wła­ści­wie mo­jego uzna­nia.

Pe­tro­vić ob­rzu­cił ją dłu­gim spoj­rze­niem i ski­nął zre­zy­gno­wany głową, ale Char­lotte zdą­żyła za­uwa­żyć w jego oczach coś, co jej się nie spodo­bało. Było to coś w ro­dzaju ukry­tego sprze­ciwu, har­dej prze­kory. Kie­dyś to z niego wy­cią­gnie.

Prze­jazd sa­mo­cho­dem spod willi Le­vina do cen­trum Halm­stad za­jął jej nie­cały kwa­drans. Za­par­ko­wała, po­de­szła do sa­mo­chodu, z któ­rego Pe­tro­vić ob­ser­wo­wał re­stau­ra­cję Le­vina, i usia­dła na miej­scu pa­sa­żera.

– Co sły­chać? – spy­tała.

– Nic szcze­gól­nego. W ter­mo­sie jest kawa. Wszystko za­ła­twi­łaś?

– Zgod­nie z pla­nem – od­parła. Po­ziom ad­re­na­liny znacz­nie opadł i chciało jej się pić. Sku­si­łaby się na co­kol­wiek, na­wet lu­ro­watą kawę. Na­lała więc so­bie do kubka czar­nego na­poju i wy­piła kilka ły­ków.

– Le­vin jest w lo­kalu z trzema in­nymi oso­bami. Pew­nie sie­dzą w jego _cham­bre sépa­réé_ w piw­nicy i żrą.

– Do­brze by­łoby po­słu­chać, o czym roz­ma­wiają, ale ich ra­do­sne ży­cie i tak się wkrótce skoń­czy.

Char­lotte wy­jęła te­le­fon, od­szu­kała w nim nu­mer Si­mona i za­dzwo­niła. Bauer ode­brał, jesz­cze za­nim wy­brzmiał pierw­szy sy­gnał.

– Wszystko pod kon­trolą – oznaj­mił spo­koj­nym to­nem. – Nie mia­łem pro­blemu z chwi­lo­wym odłą­cze­niem sys­temu. Bomba jest już na miej­scu.

– Świet­nie – po­chwa­liła go Char­lotte. Była na­prawdę za­do­wo­lona. Wszystko po­szło zgod­nie z pla­nem. Od­wró­ciła się do Pe­tro­vi­cia.

– Wra­cam do sie­bie. Kiedy per­so­nel za­mknie lo­kal i pój­dzie do domu, wej­dziesz tam z Si­mo­nem po­szu­kać klu­czy.

Char­lotte wy­sia­dła i po­szła do swo­jego wozu. Za­mie­rzała wró­cić pro­sto do domu i po­ło­żyć się spać, żeby wy­po­cząć przed na­stęp­nym dniem, ale nie mo­gła się po­wstrzy­mać i naj­pierw po­je­chała na Mu­ra­re­ga­tan.

Ulice były nie­mal pu­ste. Silne po­dmu­chy wia­tru spra­wiały, że rzę­si­sty deszcz co­raz moc­niej ude­rzał o szybę sa­mo­chodu. Wy­cie­raczki pra­co­wały mo­no­ton­nie, więc Char­lotte włą­czyła ra­dio, żeby nie sły­szeć ich jed­no­staj­nego ru­chu. Kilka mi­nut póź­niej jej oczom uka­zała się ce­glana ściana wie­lo­ro­dzin­nego domu z lat sie­dem­dzie­sią­tych. Co za pa­skudz­two! Za­trzy­mała sa­mo­chód i wy­łą­czyła sil­nik. W oknie na dru­gim pię­trze pa­liło się świa­tło. Dwu­po­ko­jowe miesz­ka­nie na­le­żało do Nory. Nie­dawno je ku­piła.

Przez pe­wien czas cze­kała z na­dzieją, że ją zo­ba­czy, ale po dwu­dzie­stu mi­nu­tach zre­zy­gno­wała i ru­szyła do Göte­borga. Przez całą drogę po­wrotną my­ślała o Wal­li­nie. Czuła, jak ogar­nia ją co­raz więk­sza ra­dość. Kie­dyś to on wszyst­kim kie­ro­wał, te­raz jego rolę prze­jęła ona. Pró­bo­wał się jej po­zbyć, ale ona ni­gdy mu nie od­pu­ści. Wie, kto po­cią­gał za sznurki, i te­raz to on bę­dzie tań­czył, jak mu za­gra.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: