- W empik go
Sekowanie w garniturach - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2016
Ebook
19,01 zł
Audiobook
24,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Sekowanie w garniturach - ebook
Karolina długo szukała pracy. Kiedy odezwała się do niej międzynarodowa korporacja, nie mogła uwierzyć swojemu szczęściu. Mimo obaw przeszła kolejne etapy rekrutacji. Szczęście zdawało się jej sprzyjać. Co prawda nie wszystko było idealne – szefowa faworyzowała mężczyzn, a najbliższy współpracownik, Piotr, zasypywał ją prezentami i robił niedwuznaczne propozycje. Postanowiła przymknąć na to oko i przetrwać. Nie wiedziała, że to dopiero początek koszmaru...
„Sekowanie w garniturach” to oparta na faktach opowieść o kobiecie, która w tzw. „dobrej firmie” spotyka się z dyskryminacją, mobbingiem, a nawet molestowaniem seksualnym. Mimo świadomości, że ma nikłe szanse, decyduje się na walkę o poszanowanie swojego prawa do godności i nietykalności osobistej.
„Sekowanie w garniturach” to oparta na faktach opowieść o kobiecie, która w tzw. „dobrej firmie” spotyka się z dyskryminacją, mobbingiem, a nawet molestowaniem seksualnym. Mimo świadomości, że ma nikłe szanse, decyduje się na walkę o poszanowanie swojego prawa do godności i nietykalności osobistej.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8083-047-9 |
Rozmiar pliku: | 946 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zamiast wstępu
Sekowanie, molestowanie, znęcanie się. Matko, znowu! Dlaczego oni ciągle muszą poruszać takie trudne tematy?! Ostatnio to temat na topie, wygląda na to, że chyba nie ma już innych spraw! A co mnie to może obchodzić?! Czy mnie to dotyczy? Czy nie można po pracy poczytać o zwyczajnych, banalnych sprawach? – Zdenerwowany Piotr cisnął na bok aktualną gazetę. „Chyba przestanę kupować ten chłam, nie potrzebuję więcej makulatury”.
W tej samej chwili przypomnienie w telefonie charakterystycznym sygnałem dało mu znać, że ma zadzwonić do Karoliny. Szybko wykręcił jej numer i z niecierpliwością czekał.
– Halo, skarbie, to ja – powiedział słodkim głosem. – No, to o której się dzisiaj spotykamy?
Usłyszana odpowiedź wywołała furię.
– Jak to znowu nie możesz?! – głośność jego wypowiedzi wzrastała. – Wiesz co, mam cię dosyć. Nie jesteś jakąś tam znowu wielką pięknością, żebym miał się ciebie ciągle prosić. Jesteś zwykłą, przeciętną suką, jakich mogę mieć i mam na pęczki, rozumiesz? Rozumiesz?! Chciałem z tobą po dobroci – kwiaty, komplementy, prośby, czego to ja nie robiłem. Ale ty wolisz wojnę. Będziesz ją więc miała. Teraz ci pokażę, co znaczy zacząć z Piotrem. – Rozłączył się i rzucił telefon na kanapę. Nerwowo podszedł do wiszącego przy szafce lustra i spojrzał na swoje odbicie. Już po chwili był opanowany i uśmiechał się z przekąsem.
– Jaki z ciebie przystojniak. Tobie nawet złość nie szkodzi – powiedział do siebie, przeczesując włosy. Potem poprawił krawat i wciąż uśmiechnięty powoli i pewnie podszedł do okna.
Daję jej dwa, góra trzy dni, myślał, patrząc na pochłaniane przez półmrok miasto nieobecnym, rozmarzonym wzrokiem. Zwykle wymiękają już nazajutrz, ale to chyba nieco twardsza sztuka. No, ale nie taka, żeby jej nie złamać.
– Kochanie, co się stało? – Do pokoju ostrożnie zajrzała piękna, zadbana kobieta.
Piotr z bardzo zadowolonego stał się nagle bardzo zaskoczony i zdenerwowany (jak przez tę lafiryndę mógł się tak zapomnieć?!). Musiał jednak szybko stłumić w sobie uczucia.
– A nic, nic, żabciu. To Kuba coś znowu wymyśla, projekt już prawie gotowy, a jemu zmian się zachciało. Ale jutro mu je wyperswaduję, spokojnie. Zdenerwowałem się, bo musielibyśmy zaczynać właściwie od nowa. Ale już mi przeszło. – Piotr namiętnie pocałował żonę. – Spokojnie, mój ty aniele, twój mężuś jak zawsze ma wszystko pod kontrolą.
– No, to dobrze, kotku, bo już się zmartwiłam. To idę zrobić nam kolację. – Anna odwzajemniła pocałunek, po czym wyszła z pokoju tak szybko, jak się zjawiła.
Piotr zacisnął zęby i pięści. Jeszcze raz wziął w rękę gazetę i otworzył stronę na artykule o molestowaniu.
Jakieś bzdury. Pewnie panienka wszystko zmyśliła, żeby wyłudzić odszkodowanie. Albo najpierw prowokowała, a potem się wycofała, jak ta dziwka Karolina. Takie to powinni rozbierać do naga i obwozić po mieście. No, ale dla niej będę miał coś lepszego…Rozdział I Pierwsze poważne starcie
Karolina leżała na wznak na łóżku i nie mogła ruszyć żadną częścią ciała. Ból przypominający porażenie prądem przeszywał ją od samych koniuszków palców u stóp po czubek głowy. Przed oczami jej wirowało, a jednak nie było to zwyczajne kręcenie się w głowie. Przypominało to raczej efekt wywołany ustawieniem projektora wewnątrz głowy, tuż za gałkami ocznymi, wyświetlaniem na nim obrazów z ogromną prędkością i spotęgowany migotaniem.
Chyba dostałam padaczki, pomyślała. To już koniec. Wszystko, po prostu wszystko legło w gruzach. Wczoraj ten palant Piotrek zaczął mi grozić, a znając go, to wszystko spełni. Dlaczego mnie to spotyka? Co ja mam zrobić? Jak teraz wezmę zwolnienie, to nie mam nawet co myśleć o powrocie do pracy.
Tysiące negatywnych myśli i czarnych scenariuszy stawało w szranki o pierwsze miejsce, co rusz ustępując nowej, czasem jeszcze gorszej wizji. Karolina miała wrażenie, że zaraz zwariuje.
Muszę się uspokoić, muszę się uspokoić, z wielkim trudem zaczęła brać coraz wolniejsze i regularniejsze oddechy. Między sceny, jakie przewijały się przed jej oczyma, wciskała łąkę, las albo plażę w blasku słońca (zgodnie z jedną z technik relaksacyjnych). Przychodziło to jej z trudem, minęło jakieś pół godziny, zanim udało się jej odczuć pierwsze efekty – oddech stał się odpowiednio głęboki, ból zaczął ustępować, a tętno z ponad 110 zeszło na 80 uderzeń na minutę.
– Mamo, dlaczego jeszcze leżysz, nie idziesz dzisiaj do pracy? – do pokoju wszedł zatroskany trzynastoletni syn Karoliny, Mateusz. – Jest prawie 7.30, a ty nie masz do pracy tak blisko jak ja do szkoły.
– Już wstaję, synku. Zaspałam trochę. – Karolina najusilniej, jak mogła, starała się, żeby jej uśmiech wyglądał jak uśmiech. Nie mogła dać nic po sobie poznać, nie chciała, żeby Mateusz znowu się martwił. – Wszystko jest ok, idź spokojnie do szkoły, synku.
Wstała najszybciej, jak mogła, żeby nie zauważył, że przychodzi jej to z trudem, i pocałowała go w czoło.
– Masz tutaj trzy złote, nie zdążę ci zrobić kanapki. Kup sobie coś, tylko proszę, coś to nie znaczy chipsy.
– Dobrze, mamo, oczywiście, że nie kupię chipsów. Nigdy ich nie kupuję. – Mateusz puścił mamie oczko i zaczął się ubierać.
– Och, ty. Co ja bym bez ciebie zrobiła, moje ty podstępne słońce?
– Chyba niewiele, mamo, bo nie można żyć bez słońca, nawet podstępnego – powiedział z uśmiechem Mateusz i zaczął wkładać kurtkę.
– No pewnie, że tak!
Po ponad półtorej godziny Karolina zjawiła się w pracy. Przez całą drogę myślała, co powie kierowniczce, uzasadniając kolejne spóźnienie, i wydawało jej się, że opanowała to do perfekcji. Gdy jednak natknęła się na nią w samym wejściu (cóż za „szczęśliwy zbieg okoliczności”), w jej głowie pojawiła się dziura wielkości gejzera Waimangu i w takim tempie, w jakim wydobywa się z niego gorąca woda, wszystkie myśli ulotniły się z mózgu Karoliny.
– Ty to masz tupet, dziewczyno – kierowniczka nawet nie kryła niezadowolenia – prawie godzinne spóźnienie? Nasza firma i tak jest bardzo liberalna, możemy przecież przychodzić do 9:00. Ale ty nawet tego nie potrafisz uszanować. Dwa tygodnie temu też coś było, tylko co, niech sobie przypomnę. Migrena, miesiączka czy ciąża? – Monika tryumfowała. Uwielbiała poniżać pracowników przy każdej niemal okazji. Stosowała przy tym różne metody: od zwykłej złośliwości do publicznego wyśmiewania się. I co ciekawe, były na to narażone tylko przedstawicielki płci żeńskiej, płeć męska mogła czuć się całkiem bezpiecznie. Nawet przy ponadgodzinnym spóźnieniu.
– Monika, eee… przepraszam bardzo, wiesz, mam … – „bardzo ciężki okres w życiu” – chciała powiedzieć Karolina, ale Monika jej nie pozwoliła.
– Mało mnie obchodzi, co masz. Za to wiem, czego nie masz. Nie masz już premii w tym miesiącu. Zabieraj się do pracy. – Ostatnie słowa właściwie już wykrzyczała, po czym, z całych sił waląc obcasami o podłogę, poszła do swojego gabinetu.
Karolina zacisnęła pięści, a łzy napłynęły jej do oczu. Czuła jednocześnie złość, bezradność i rozpacz w najbardziej nieprzyjemnej kombinacji. Chciało jej się wyć i wrzeszczeć. Ból głowy, przyśpieszony oddech i bicie serca zaczęły powracać, a w końcu wilgoć nagromadzona w jej gałkach ocznych znalazła swoje ścieżki na policzkach. Zbierało jej się na szloch i znowu miała wrażenie, że zaraz postrada zmysły, ale siłą przetłumaczyła sobie, że musi przestać. Wytarła pośpiesznie twarz chusteczką, sprawdziła w lusterku, czy wszystko w porządku z makijażem, i dziarsko poszła do swojego pokoju. Nie chciała dawać jeszcze większej satysfakcji ani Monice, ani innym „przyjemnym” osobom w tej firmie. One tylko czekały, aby znaleźć u kogoś jakąś słabość, rozpaplać o niej naokoło, a potem mieć się z czego śmiać przy poobiedniej kawie. Co to, to nie. Nie pozwoli na to. Nie mogła także uniknąć spotkania z Piotrem. Pracowała z nim w jednym teamie, nad tym samym projektem i w jednym pokoju. Kto jak kto, ale on jest ostatnią osobą, która powinna wiedzieć, że Karolina ma trudny dzień.
Powoli otworzyła drzwi do pokoju. W środku, odwróceni przodem do okna, siedzieli Piotr i trzeci członek zespołu – Kuba. Pozostali użytkownicy pomieszczenia, a było ich jeszcze czterech (było to obszerne przejściowe pomieszczenie, z systemem współdzielonych biurek. Oprócz Karoliny, Piotra i Kuby był to więc jeszcze pokój Pawła, Norberta, Jacka i Wojtka), widocznie wyszli na kawę. Ich wesołe rozmowy nagle ucichły, odwrócili się i spojrzeli na Karolinę. O ile spojrzenie Kuby ukazywało rozbawienie, to spojrzenie Piotra po prostu zabijało.
– Witajcie, przepraszam za spóźnienie – Karolina udawała, że wszystko jest w porządku.
– Nie ma sprawy, zdarza się – z uśmiechem powiedział Kuba.
– Nie powinnaś czasem powiedzieć tego Monice a nie nam? – z udawaną troską w głosie zapytał Piotr. W jego spojrzeniu widać było satysfakcję.
„Jeśli chcesz wiedzieć, to już jej powiedziałam, obleśny, zboczony ciołku” – Karolina miała te słowa na końcu języka, ale z zaskakującym dla siebie spokojem powiedziała tylko: – Masz rację.
Nie czuła się zobowiązana tłumaczyć się komuś takiemu jak on.
Przez pierwsze pół dnia Piotr zręcznie udawał (jak się później okazało), zachowywał się, jakby wczorajszej rozmowy w ogóle nie było. Co prawda, rzadko mieli okazję wymienić jakieś zdania, ale nawet jeśli, Karolina nie wyczuwała nie tylko żadnej złości, ale nawet cienia pretensji w jego głosie.
Chyba nie zapomniał?, myślała.
Wszystko zmieniło się po przerwie obiadowej. Jak z niej wróciła, na firmowym komunikatorze już czekała na nią wiadomość.
– Możemy pogadać? Proszę! Pilne! (po tym wystąpił szereg ikonek obrazujących kwiatki) – napisał Piotr.
Zastanowiła się chwilę, po czym odpisała.
– Ale o co chodzi? Nie jesteś już zły?
– A za co? Na Ciebie? Coś Ty!
– O czym chcesz pogadać?
– O tym, o czym powinniśmy już dawno, o naszych relacjach. Musimy je naprawić.
– Zgadza się, nie są prawidłowe. W końcu to zrozumiałeś?
– Nie są prawidłowe, ale żeby coś się poprawiło, to obie strony muszą tego chcieć.
Ty imbecylu, pomyślała Karolina. Nagabujesz mnie, odkąd zaczęliśmy razem pracować, a teraz mówisz, że obie strony muszą chcieć to poprawić? W jaką grę ty grasz? Ok, pójdziemy pogadać, powiem ci w końcu, co naprawdę o tobie myślę. I nie obchodzi mnie, że poskarżysz się Monice, jak to masz w zwyczaju.
– Niech będzie, to gdzie mielibyśmy pogadać? – napisała.
– Możemy iść na kawę do tej kawiarni w centrum handlowym naprzeciwko. Zajmie to nam tyle samo czasu, co wypicie w stołówce, a przynajmniej nikt nie będzie nas słyszał.
– Ok. Teraz?
– Tak, teraz.
Karolina miała przeczucie, że nie robi dobrze, ale zagłuszyła je, tłumacząc sobie, że przecież nie może się stać nic złego. Wstała od biurka i zaczęła się kierować w stronę drugiej, wewnętrznej klatki schodowej. Lubiła nią chodzić, bo była rzadko uczęszczana, a poza tym to zawsze trochę więcej ruchu (na głównej klatce można było tylko zjechać windą). Dosłownie po chwili pojawił się za nią Piotr.
– Widzę, że chodzimy tymi samymi drogami – powiedział z uśmiechem.
Nonszalanckim ruchem otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją przodem. Karolinie wydawało się, że czuje na sobie rozbierający ją wzrok, ale odpędziła od siebie te myśli, tłumacząc, że Piotr na pewno przemyślał swój stosunek do niej i chce ją przeprosić. Przecież swoim zachowaniem nigdy nie dała mu przepustki poza tę oczywistą granicę. A on ma przecież wspaniałą, piękną żonę, małe dziecko. Wiele razy przychodzili do niego do pracy, a Piotr był wtedy taki dumny. Uspokojona, początkowo nie pomyślała o niczym złym, gdy byli na półpiętrze, a on złapał ją za rękę.
– Poczekaj chwilę – wyszeptał dziwnie podekscytowanym głosem. Jednak to też nie zwróciło uwagi Karoliny.
– Co się stało? – zapytała, nie wyjmując swojej ręki z jego.
– Wiesz, myślałem wiele. Wiem, że moje zachowanie nie jest właściwe… Wiem i bardzo przepraszam.
– No, w końcu. To naprawdę wiele nam ułatwi, jeśli zmienisz podejście. – Karolina myślała, że to najlepszy dzień w jej życiu od bardzo już długiego czasu.
– Ale co mam zrobić, skoro ty na mnie tak działasz – sapiąc, nagle wycedził przez zęby. Lekkie trzymanie dłoni Karoliny zamieniło się w silny uścisk. Drugą ręką Piotr rozpiął rozporek spodni i wyjął przyrodzenie (nie miał nic pod spodniami). Położył dłoń Karoliny na swoim członku. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że ta nie miała szans zareagować.
– Zobacz! Poczuj, co ze mną robisz! – krzyknął.
Kiedy Karolina, chcąc nie chcąc, wyczuła ogromny wzwód Piotra, niemal odskoczyła. Niemal, ponieważ chyba to przewidział i ręką, którą dopiero co rozpinał spodnie, popchnął ją na ścianę. Przycisnął ją do niej całym ciałem i na siłę zaczął wtykać język w jej usta. Karolina nie mogła zmienić pozycji dłoni, która wciąż była na penisie Piotra.
– Ciągnij go, ciągnij. Nie mów, że tego nie chcesz – wciąż sapiąc, mamrotał między próbami dostania się do jej języka.
– Przestań, proszę! – próbowała krzyknąć, jednak nachalny ozór oprawcy jej to uniemożliwiał. Zaczęła się wyrywać, jednak na niewiele się to zdało. Piotr był z natury silny, a teraz potęgował to przypływ adrenaliny. Karolina usiłowała się oswobodzić dobrą minutę, ale spowodowało to tylko jeszcze większy jego napór.
– Zrób mi laskę, kur..., otwórz usta.
W końcu, nie widząc innego wyjścia, Karolina uchyliła wargi i wpuściła do ust język Piotra. Odczekała moment i po chwili ugryzła go ze wszystkich sił.
– Ty dziwko!!! – Piotr, momentalnie wycofując się z ust Karoliny i zwalniając ucisk, wrzasnął z bólu. Karolina błyskawicznie wyrwała się z jego objęć i wbiegła na schody.
– Chyba odgryzłaś mi język – seplenił, ale mimo to nie przestawał krzyczeć. – Wracaj tutaj, podła suko, i dokończ to, co zaczęłaś. Wracaj, bo jeśli nie, to jesteś skończona w firmie!!! Skończona, rozumiesz? Już ja znajdę sposób, żeby cię udupić. Tym razem nie będzie już zmiłuj się. Wracaj!!!
Była w takim szoku, że skacząc po dwa stopnie, w minutę znalazła się z powrotem na piętrze firmy. Gdzieś w głębi wiedziała, że słowa Piotra mogą być prawdą, ale pomyślała, że ktoś na pewno słyszał jego krzyki i w razie czego znajdzie świadka, który je potwierdzi.
Sekowanie, molestowanie, znęcanie się. Matko, znowu! Dlaczego oni ciągle muszą poruszać takie trudne tematy?! Ostatnio to temat na topie, wygląda na to, że chyba nie ma już innych spraw! A co mnie to może obchodzić?! Czy mnie to dotyczy? Czy nie można po pracy poczytać o zwyczajnych, banalnych sprawach? – Zdenerwowany Piotr cisnął na bok aktualną gazetę. „Chyba przestanę kupować ten chłam, nie potrzebuję więcej makulatury”.
W tej samej chwili przypomnienie w telefonie charakterystycznym sygnałem dało mu znać, że ma zadzwonić do Karoliny. Szybko wykręcił jej numer i z niecierpliwością czekał.
– Halo, skarbie, to ja – powiedział słodkim głosem. – No, to o której się dzisiaj spotykamy?
Usłyszana odpowiedź wywołała furię.
– Jak to znowu nie możesz?! – głośność jego wypowiedzi wzrastała. – Wiesz co, mam cię dosyć. Nie jesteś jakąś tam znowu wielką pięknością, żebym miał się ciebie ciągle prosić. Jesteś zwykłą, przeciętną suką, jakich mogę mieć i mam na pęczki, rozumiesz? Rozumiesz?! Chciałem z tobą po dobroci – kwiaty, komplementy, prośby, czego to ja nie robiłem. Ale ty wolisz wojnę. Będziesz ją więc miała. Teraz ci pokażę, co znaczy zacząć z Piotrem. – Rozłączył się i rzucił telefon na kanapę. Nerwowo podszedł do wiszącego przy szafce lustra i spojrzał na swoje odbicie. Już po chwili był opanowany i uśmiechał się z przekąsem.
– Jaki z ciebie przystojniak. Tobie nawet złość nie szkodzi – powiedział do siebie, przeczesując włosy. Potem poprawił krawat i wciąż uśmiechnięty powoli i pewnie podszedł do okna.
Daję jej dwa, góra trzy dni, myślał, patrząc na pochłaniane przez półmrok miasto nieobecnym, rozmarzonym wzrokiem. Zwykle wymiękają już nazajutrz, ale to chyba nieco twardsza sztuka. No, ale nie taka, żeby jej nie złamać.
– Kochanie, co się stało? – Do pokoju ostrożnie zajrzała piękna, zadbana kobieta.
Piotr z bardzo zadowolonego stał się nagle bardzo zaskoczony i zdenerwowany (jak przez tę lafiryndę mógł się tak zapomnieć?!). Musiał jednak szybko stłumić w sobie uczucia.
– A nic, nic, żabciu. To Kuba coś znowu wymyśla, projekt już prawie gotowy, a jemu zmian się zachciało. Ale jutro mu je wyperswaduję, spokojnie. Zdenerwowałem się, bo musielibyśmy zaczynać właściwie od nowa. Ale już mi przeszło. – Piotr namiętnie pocałował żonę. – Spokojnie, mój ty aniele, twój mężuś jak zawsze ma wszystko pod kontrolą.
– No, to dobrze, kotku, bo już się zmartwiłam. To idę zrobić nam kolację. – Anna odwzajemniła pocałunek, po czym wyszła z pokoju tak szybko, jak się zjawiła.
Piotr zacisnął zęby i pięści. Jeszcze raz wziął w rękę gazetę i otworzył stronę na artykule o molestowaniu.
Jakieś bzdury. Pewnie panienka wszystko zmyśliła, żeby wyłudzić odszkodowanie. Albo najpierw prowokowała, a potem się wycofała, jak ta dziwka Karolina. Takie to powinni rozbierać do naga i obwozić po mieście. No, ale dla niej będę miał coś lepszego…Rozdział I Pierwsze poważne starcie
Karolina leżała na wznak na łóżku i nie mogła ruszyć żadną częścią ciała. Ból przypominający porażenie prądem przeszywał ją od samych koniuszków palców u stóp po czubek głowy. Przed oczami jej wirowało, a jednak nie było to zwyczajne kręcenie się w głowie. Przypominało to raczej efekt wywołany ustawieniem projektora wewnątrz głowy, tuż za gałkami ocznymi, wyświetlaniem na nim obrazów z ogromną prędkością i spotęgowany migotaniem.
Chyba dostałam padaczki, pomyślała. To już koniec. Wszystko, po prostu wszystko legło w gruzach. Wczoraj ten palant Piotrek zaczął mi grozić, a znając go, to wszystko spełni. Dlaczego mnie to spotyka? Co ja mam zrobić? Jak teraz wezmę zwolnienie, to nie mam nawet co myśleć o powrocie do pracy.
Tysiące negatywnych myśli i czarnych scenariuszy stawało w szranki o pierwsze miejsce, co rusz ustępując nowej, czasem jeszcze gorszej wizji. Karolina miała wrażenie, że zaraz zwariuje.
Muszę się uspokoić, muszę się uspokoić, z wielkim trudem zaczęła brać coraz wolniejsze i regularniejsze oddechy. Między sceny, jakie przewijały się przed jej oczyma, wciskała łąkę, las albo plażę w blasku słońca (zgodnie z jedną z technik relaksacyjnych). Przychodziło to jej z trudem, minęło jakieś pół godziny, zanim udało się jej odczuć pierwsze efekty – oddech stał się odpowiednio głęboki, ból zaczął ustępować, a tętno z ponad 110 zeszło na 80 uderzeń na minutę.
– Mamo, dlaczego jeszcze leżysz, nie idziesz dzisiaj do pracy? – do pokoju wszedł zatroskany trzynastoletni syn Karoliny, Mateusz. – Jest prawie 7.30, a ty nie masz do pracy tak blisko jak ja do szkoły.
– Już wstaję, synku. Zaspałam trochę. – Karolina najusilniej, jak mogła, starała się, żeby jej uśmiech wyglądał jak uśmiech. Nie mogła dać nic po sobie poznać, nie chciała, żeby Mateusz znowu się martwił. – Wszystko jest ok, idź spokojnie do szkoły, synku.
Wstała najszybciej, jak mogła, żeby nie zauważył, że przychodzi jej to z trudem, i pocałowała go w czoło.
– Masz tutaj trzy złote, nie zdążę ci zrobić kanapki. Kup sobie coś, tylko proszę, coś to nie znaczy chipsy.
– Dobrze, mamo, oczywiście, że nie kupię chipsów. Nigdy ich nie kupuję. – Mateusz puścił mamie oczko i zaczął się ubierać.
– Och, ty. Co ja bym bez ciebie zrobiła, moje ty podstępne słońce?
– Chyba niewiele, mamo, bo nie można żyć bez słońca, nawet podstępnego – powiedział z uśmiechem Mateusz i zaczął wkładać kurtkę.
– No pewnie, że tak!
Po ponad półtorej godziny Karolina zjawiła się w pracy. Przez całą drogę myślała, co powie kierowniczce, uzasadniając kolejne spóźnienie, i wydawało jej się, że opanowała to do perfekcji. Gdy jednak natknęła się na nią w samym wejściu (cóż za „szczęśliwy zbieg okoliczności”), w jej głowie pojawiła się dziura wielkości gejzera Waimangu i w takim tempie, w jakim wydobywa się z niego gorąca woda, wszystkie myśli ulotniły się z mózgu Karoliny.
– Ty to masz tupet, dziewczyno – kierowniczka nawet nie kryła niezadowolenia – prawie godzinne spóźnienie? Nasza firma i tak jest bardzo liberalna, możemy przecież przychodzić do 9:00. Ale ty nawet tego nie potrafisz uszanować. Dwa tygodnie temu też coś było, tylko co, niech sobie przypomnę. Migrena, miesiączka czy ciąża? – Monika tryumfowała. Uwielbiała poniżać pracowników przy każdej niemal okazji. Stosowała przy tym różne metody: od zwykłej złośliwości do publicznego wyśmiewania się. I co ciekawe, były na to narażone tylko przedstawicielki płci żeńskiej, płeć męska mogła czuć się całkiem bezpiecznie. Nawet przy ponadgodzinnym spóźnieniu.
– Monika, eee… przepraszam bardzo, wiesz, mam … – „bardzo ciężki okres w życiu” – chciała powiedzieć Karolina, ale Monika jej nie pozwoliła.
– Mało mnie obchodzi, co masz. Za to wiem, czego nie masz. Nie masz już premii w tym miesiącu. Zabieraj się do pracy. – Ostatnie słowa właściwie już wykrzyczała, po czym, z całych sił waląc obcasami o podłogę, poszła do swojego gabinetu.
Karolina zacisnęła pięści, a łzy napłynęły jej do oczu. Czuła jednocześnie złość, bezradność i rozpacz w najbardziej nieprzyjemnej kombinacji. Chciało jej się wyć i wrzeszczeć. Ból głowy, przyśpieszony oddech i bicie serca zaczęły powracać, a w końcu wilgoć nagromadzona w jej gałkach ocznych znalazła swoje ścieżki na policzkach. Zbierało jej się na szloch i znowu miała wrażenie, że zaraz postrada zmysły, ale siłą przetłumaczyła sobie, że musi przestać. Wytarła pośpiesznie twarz chusteczką, sprawdziła w lusterku, czy wszystko w porządku z makijażem, i dziarsko poszła do swojego pokoju. Nie chciała dawać jeszcze większej satysfakcji ani Monice, ani innym „przyjemnym” osobom w tej firmie. One tylko czekały, aby znaleźć u kogoś jakąś słabość, rozpaplać o niej naokoło, a potem mieć się z czego śmiać przy poobiedniej kawie. Co to, to nie. Nie pozwoli na to. Nie mogła także uniknąć spotkania z Piotrem. Pracowała z nim w jednym teamie, nad tym samym projektem i w jednym pokoju. Kto jak kto, ale on jest ostatnią osobą, która powinna wiedzieć, że Karolina ma trudny dzień.
Powoli otworzyła drzwi do pokoju. W środku, odwróceni przodem do okna, siedzieli Piotr i trzeci członek zespołu – Kuba. Pozostali użytkownicy pomieszczenia, a było ich jeszcze czterech (było to obszerne przejściowe pomieszczenie, z systemem współdzielonych biurek. Oprócz Karoliny, Piotra i Kuby był to więc jeszcze pokój Pawła, Norberta, Jacka i Wojtka), widocznie wyszli na kawę. Ich wesołe rozmowy nagle ucichły, odwrócili się i spojrzeli na Karolinę. O ile spojrzenie Kuby ukazywało rozbawienie, to spojrzenie Piotra po prostu zabijało.
– Witajcie, przepraszam za spóźnienie – Karolina udawała, że wszystko jest w porządku.
– Nie ma sprawy, zdarza się – z uśmiechem powiedział Kuba.
– Nie powinnaś czasem powiedzieć tego Monice a nie nam? – z udawaną troską w głosie zapytał Piotr. W jego spojrzeniu widać było satysfakcję.
„Jeśli chcesz wiedzieć, to już jej powiedziałam, obleśny, zboczony ciołku” – Karolina miała te słowa na końcu języka, ale z zaskakującym dla siebie spokojem powiedziała tylko: – Masz rację.
Nie czuła się zobowiązana tłumaczyć się komuś takiemu jak on.
Przez pierwsze pół dnia Piotr zręcznie udawał (jak się później okazało), zachowywał się, jakby wczorajszej rozmowy w ogóle nie było. Co prawda, rzadko mieli okazję wymienić jakieś zdania, ale nawet jeśli, Karolina nie wyczuwała nie tylko żadnej złości, ale nawet cienia pretensji w jego głosie.
Chyba nie zapomniał?, myślała.
Wszystko zmieniło się po przerwie obiadowej. Jak z niej wróciła, na firmowym komunikatorze już czekała na nią wiadomość.
– Możemy pogadać? Proszę! Pilne! (po tym wystąpił szereg ikonek obrazujących kwiatki) – napisał Piotr.
Zastanowiła się chwilę, po czym odpisała.
– Ale o co chodzi? Nie jesteś już zły?
– A za co? Na Ciebie? Coś Ty!
– O czym chcesz pogadać?
– O tym, o czym powinniśmy już dawno, o naszych relacjach. Musimy je naprawić.
– Zgadza się, nie są prawidłowe. W końcu to zrozumiałeś?
– Nie są prawidłowe, ale żeby coś się poprawiło, to obie strony muszą tego chcieć.
Ty imbecylu, pomyślała Karolina. Nagabujesz mnie, odkąd zaczęliśmy razem pracować, a teraz mówisz, że obie strony muszą chcieć to poprawić? W jaką grę ty grasz? Ok, pójdziemy pogadać, powiem ci w końcu, co naprawdę o tobie myślę. I nie obchodzi mnie, że poskarżysz się Monice, jak to masz w zwyczaju.
– Niech będzie, to gdzie mielibyśmy pogadać? – napisała.
– Możemy iść na kawę do tej kawiarni w centrum handlowym naprzeciwko. Zajmie to nam tyle samo czasu, co wypicie w stołówce, a przynajmniej nikt nie będzie nas słyszał.
– Ok. Teraz?
– Tak, teraz.
Karolina miała przeczucie, że nie robi dobrze, ale zagłuszyła je, tłumacząc sobie, że przecież nie może się stać nic złego. Wstała od biurka i zaczęła się kierować w stronę drugiej, wewnętrznej klatki schodowej. Lubiła nią chodzić, bo była rzadko uczęszczana, a poza tym to zawsze trochę więcej ruchu (na głównej klatce można było tylko zjechać windą). Dosłownie po chwili pojawił się za nią Piotr.
– Widzę, że chodzimy tymi samymi drogami – powiedział z uśmiechem.
Nonszalanckim ruchem otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją przodem. Karolinie wydawało się, że czuje na sobie rozbierający ją wzrok, ale odpędziła od siebie te myśli, tłumacząc, że Piotr na pewno przemyślał swój stosunek do niej i chce ją przeprosić. Przecież swoim zachowaniem nigdy nie dała mu przepustki poza tę oczywistą granicę. A on ma przecież wspaniałą, piękną żonę, małe dziecko. Wiele razy przychodzili do niego do pracy, a Piotr był wtedy taki dumny. Uspokojona, początkowo nie pomyślała o niczym złym, gdy byli na półpiętrze, a on złapał ją za rękę.
– Poczekaj chwilę – wyszeptał dziwnie podekscytowanym głosem. Jednak to też nie zwróciło uwagi Karoliny.
– Co się stało? – zapytała, nie wyjmując swojej ręki z jego.
– Wiesz, myślałem wiele. Wiem, że moje zachowanie nie jest właściwe… Wiem i bardzo przepraszam.
– No, w końcu. To naprawdę wiele nam ułatwi, jeśli zmienisz podejście. – Karolina myślała, że to najlepszy dzień w jej życiu od bardzo już długiego czasu.
– Ale co mam zrobić, skoro ty na mnie tak działasz – sapiąc, nagle wycedził przez zęby. Lekkie trzymanie dłoni Karoliny zamieniło się w silny uścisk. Drugą ręką Piotr rozpiął rozporek spodni i wyjął przyrodzenie (nie miał nic pod spodniami). Położył dłoń Karoliny na swoim członku. Wszystko działo się tak błyskawicznie, że ta nie miała szans zareagować.
– Zobacz! Poczuj, co ze mną robisz! – krzyknął.
Kiedy Karolina, chcąc nie chcąc, wyczuła ogromny wzwód Piotra, niemal odskoczyła. Niemal, ponieważ chyba to przewidział i ręką, którą dopiero co rozpinał spodnie, popchnął ją na ścianę. Przycisnął ją do niej całym ciałem i na siłę zaczął wtykać język w jej usta. Karolina nie mogła zmienić pozycji dłoni, która wciąż była na penisie Piotra.
– Ciągnij go, ciągnij. Nie mów, że tego nie chcesz – wciąż sapiąc, mamrotał między próbami dostania się do jej języka.
– Przestań, proszę! – próbowała krzyknąć, jednak nachalny ozór oprawcy jej to uniemożliwiał. Zaczęła się wyrywać, jednak na niewiele się to zdało. Piotr był z natury silny, a teraz potęgował to przypływ adrenaliny. Karolina usiłowała się oswobodzić dobrą minutę, ale spowodowało to tylko jeszcze większy jego napór.
– Zrób mi laskę, kur..., otwórz usta.
W końcu, nie widząc innego wyjścia, Karolina uchyliła wargi i wpuściła do ust język Piotra. Odczekała moment i po chwili ugryzła go ze wszystkich sił.
– Ty dziwko!!! – Piotr, momentalnie wycofując się z ust Karoliny i zwalniając ucisk, wrzasnął z bólu. Karolina błyskawicznie wyrwała się z jego objęć i wbiegła na schody.
– Chyba odgryzłaś mi język – seplenił, ale mimo to nie przestawał krzyczeć. – Wracaj tutaj, podła suko, i dokończ to, co zaczęłaś. Wracaj, bo jeśli nie, to jesteś skończona w firmie!!! Skończona, rozumiesz? Już ja znajdę sposób, żeby cię udupić. Tym razem nie będzie już zmiłuj się. Wracaj!!!
Była w takim szoku, że skacząc po dwa stopnie, w minutę znalazła się z powrotem na piętrze firmy. Gdzieś w głębi wiedziała, że słowa Piotra mogą być prawdą, ale pomyślała, że ktoś na pewno słyszał jego krzyki i w razie czego znajdzie świadka, który je potwierdzi.
więcej..