Sekret debiutantki - ebook
Sekret debiutantki - ebook
Minette Rideau podczas pobytu we Francji zakochała się i pozwoliła uwieść szpiegowi, Paulowi Moreau. Mimo burzliwego rozstania, udało jej się zachować romans w tajemnicy. Teraz, staraniami siostry i jej angielskiego męża ma zostać wprowadzona do londyńskiego towarzystwa. Tuż przed pierwszym balem okazuje się, że Moreau wrócił do Anglii i zamierza ją szantażować. Aby uchronić rodzinę przed skandalem, Minette musi odebrać mu medalion ze swoją podobizną - jedyny dowód romansu. Prosi o pomoc przyjaciela, sir Fredericka, księcia Falconwood...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2879-4 |
Rozmiar pliku: | 835 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Okropny smród dławił w gardle. Minette Rideau jedną ręką unosiła wysoko spódnicę, a drugą zaciskała na ramieniu Granby’ego, koncentrując się na wciąganiu w płuca jak najmniejszej ilości powietrza i ostrożnym stawianiu kroków na śliskim bruku. Bridge Alley, jedna z wielu wąskich uliczek cieszącej się złą sławą dzielnicy St. Giles, prowadziła do owianej złą sławą jaskini hazardu w Londynie. Tej jedynej należącej do księcia Falconwood. Minette poważnie naraziła na szwank reputację, żeby się z nim spotkać.
Światło latarni osłoniętej nawoskowanym papierem nadawało złowieszczy wygląd starym kamienicom czynszowym, stłoczonym po obu stronach uliczki. Z mrocznych bram i zakamarków dobiegały głosy rozwścieczonych ludzi. Wrzaski i przekleństwa mieszały się z muzyką dobiegającą z gospody usytuowanej na rogu, a także z płaczem dziecka i kobiecym kaszlem.
To otoczenie diametralnie różniło się od eleganckiej, wytwornej Mayfair, zamieszkanej przez wyższe sfery, ale Minette zdarzało się widywać gorsze rzeczy.
Granby zawahał się przed niskimi drewnianymi drzwiami z żelaznymi okuciami i ćwiekami. Latarnia nad wejściem nadawała oleisty połysk cieczy płynącej rynsztokiem, który biegł środkiem ulicy.
– To tutaj? – zapytała Minette. – To „Fools’ Paradise”?
– Tak – wychrypiał Granby, jakby miał chore gardło.
Minette musiała zmobilizować całą siłę perswazji, aby szlachetnie urodzony porucznik Laurence Granby zgodził się eskortować ją do tego mocno podejrzanego przybytku. Teraz oglądał się przez ramię z miną człowieka, który odzyskał instynkt samozachowawczy i zaczął się obawiać o własne życie. W pełni zrozumiał, że jeśli ich eskapada wyjdzie na jaw, to będzie miał masę kłopotów.
Odchrząknął i powiedział:
– Z pewnością nie chcesz, pani, abym cię tam wprowadził. – W myślach błagał, aby się wycofała.
Minette poczuła ucisk w klatce piersiowej – doznanie przykre, choć dobrze jej znane. Tak objawiało się poczucie winy. Właśnie ono kryło się za eskapadą do najgorszej dzielnicy Londynu. Już w chwili, gdy ten pomysł przyszedł jej do głowy, zdawała sobie sprawę, że eskortujący ją młodzieniec nie zasługuje na to, by zostać postawionym w tak niezręcznej sytuacji. Granby to miły młody człowiek. Otwarty, uczciwy i zdecydowanie zbyt podatny na kobiecą manipulację. Jednak mimo wyrzutów sumienia Minette nie zdołała wymyślić nic lepszego.
Co gorsza, mogło się okazać, że to wszystko na nic. Mężczyzna, którego przyszła prosić o pomoc, od lat starannie jej unikał. Mógł ją po prostu wyrzucić za drzwi i powiedzieć o wszystkim Gabe’owi, mężowi jej siostry.
Wówczas musiałaby znaleźć inny sposób uniknięcia katastrofy, którą ściągnęła na siebie własnym postępowaniem. Co prawda, wtedy była bardzo młoda, niedoświadczona i bardzo lekkomyślna, a także zakochana, ale to niczego nie zmieniało.
– Chyba nie cofnie pan danego słowa? – Starała się, by w jej głosie zabrzmiało maksymalne rozczarowanie brakiem odwagi porucznika.
Granby się wyprostował.
– Oczywiście, że nie. Jednak…
– Courage, mon ami, odwagi, przyjacielu. Niech pan zapuka. Będzie très amusant, n’est-ce-pas, bardzo zabawnie, prawda? Poza tym nikt się nie dowie – zapewniła porucznika i obdarzyła go olśniewającym uśmiechem.
Zgodnie z przewidywaniem, oczarowany Granby zastukał w drzwi główką laski.
Podniosła się klapka kwadratowego wizjera. Przez sekundę przez otwór padało światło, ale szybko zostało zastąpione ludzkim okiem. Mężczyźni i ich upodobanie do dramatyzowania! – pomyślała Minette.
– A, to pan, sir – rozległ się ze środka burkliwy głos.
Klapka wizjera opadła i otworzyły się drzwi. Wzrok portiera przesunął się po Minette bez większego zainteresowania. Tutaj, w przeciwieństwie do przyzwoitych klubów dla dżentelmenów, nie obowiązywał zakaz wstępu dla kobiet. Zresztą ich obecność, oprócz wyjątkowo ostrej gry, stanowiła jedną z atrakcji tej spelunki.
Granby opiekuńczym gestem wziął Minette pod rękę i słabo oświetlonym długim korytarzem poprowadził ją do kurtyny z czerwonego aksamitu, zasłaniającej szerokie drzwi. Młody chłopak w liberii odsłonił kotarę i wpuścił ich do niskiej sali dla stałych bywalców. W powietrzu unosił się gęsty dym cygar. Minette, z trudem powstrzymując kaszel, przesuwała wzrokiem po twarzach mężczyzn w rozmaitym wieku i z różnych klas społecznych, całkowicie pochłoniętych grą w faraona, basset, kości, żeby wymienić tylko niektóre z gier hazardowych. Na stolikach pokrytych zielonym suknem leżały sterty suwerenów i kawałki papieru. W napiętej atmosferze unosił się zapach zarówno triumfu, jak i rozpaczy.
Ani śladu poszukiwanego przez nią mężczyzny, nieuchwytnego księcia Falconwood, dla przyjaciół Freddy’ego. Niestety, ona się do nich nie zaliczała.
Masywny trzydziestolatek w stroju kamerdynera, ale o zadziwiająco zadziornym wyglądzie ruszył w ich stronę.
– Witam, poruczniku Granby. Na co ma pan dzisiaj ochotę? – zapytał i ze zdziwieniem zerknął na Minette, która pomyślała, że to musi być maître d’hotel.
– Vingt-et-un, dwadzieścia jeden, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, Barker – odpowiedział Granby, tak jak wcześniej umówił się z Minette.
Kamerdyner zaprowadził ich do stolika i pstryknął palcami na kelnera, żeby przyjął od nich zamówienie. Minette nie przestawała przebiegać wzrokiem sali w poszukiwaniu mężczyzny, dla którego tu przyszła. Po godzinie, kiedy Granby przegrał już do niej znaczną sumę, a po księciu Falconwood nie było ani śladu, zaczęła tracić nadzieję. Była głęboko rozczarowana i poirytowana, bo miała pewność, że po wielu dniach daremnych prób zastania księcia w jego apartamencie, tutaj wreszcie go spotka.
– Dlaczego to mnie nie dziwi? – usłyszała nagle znajomy niski głos i poczuła skurcz w żołądku.
Ten mężczyzna zawsze tak na nią działał, choć starała się to ignorować. Powoli odłożyła karty na zielone sukno i podniosła wzrok. Napotkała parę ciemnoniebieskich, otoczonych szarą obwódką oczu w pociągłej urodziwej twarzy. Pomyślała, że Falconwood zmienił się od czasu ich ostatniego spotkania. Wydawał się bardziej wyniosły, zdystansowany i daleki, a także jeszcze bardziej fascynujący. Nadal był smukły, choć szerszy w barach, które teraz bardziej pasowały do imponującego wzrostu ponad sześciu stóp. Właśnie robił z niego użytek, górując nad nią ze złowieszczą siłą ogromnej przewagi fizycznej.
Minette nie była zaskoczona gniewem wyzierającym z oczu Falconwooda. Przecież wdarła się do jego męskiego sanktuarium.
– Dobry wieczór, Wasza Wysokość – odezwała się chłodno. Nagle głęboko wycięty dekolt sukni wydał jej się znacznie bardziej wyzywający, niż kiedy wychodziła z domu. Nom d’un nom, nie da mu tej satysfakcji, nie pokaże po sobie zakłopotania. Uniosła głowę i powiedziała: – Quelle surprise, co za niespodzianka.
Falconwood zwrócił zimne spojrzenie urażonego arystokraty na porucznika.
– Sługa uniżony, Wasza Wysokość. – Zaczerwieniony Granby wstał i złożył ukłon.
– To raczej nie jest miejsce stosowne dla damy, poruczniku – zauważył lodowatym tonem książę. Ciemna brew powędrowała w górę.
Granby szarpnął fular. Na jego czole zalśniły kropelki potu.
– To był zakład – wychrypiał. – Pani chciała zobaczyć jaskinię hazardu. Honor nakazywał… Sam pan wie co.
– A pan, naturalnie, nie należy do mężczyzn, którzy mogą się oprzeć woli damy. – Spojrzenie księcia przeniosło się na stół, na karty i gwinee leżące po stronie Minette. – Widzę, że pańskiej towarzyszce dopisuje dzisiaj piekielne szczęście.
– A nie moje umiejętności, Wasza Wysokość? – zapytała ze słodkim uśmiechem Minette.
– W takim razie to świeżo zdobyte umiejętności.
Miała nadzieję, że choć minęły już dwa lata, Freddy nie zapomniał ani jej, ani ich spotkania przy grze w karty. Wówczas znaleźli się na pokładzie tego samego statku, a ona wychodziła ze skóry, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Choć wykorzystywała wszystkie znane sobie kobiece sztuczki, on traktował ją jak uprzykrzonego dzieciaka. „Bachor”, tak ją nazwał podczas ostatniej wizyty bodaj w Meak, a może w innej rezydencji jej szwagra, markiza Mooreshead.
– To nie fair, sir – powiedziała zalotnie, jakby próbowała z nim flirtować. – Uczyłam się od najlepszych.
Kąciki ust mu drgnęły, a w oczach pojawiły się wesołe iskierki, co sprawiło, że twarz stała się mniej surowa, a jednocześnie jeszcze bardziej urodziwa. Mimowolnie serce Minette przyspieszyło rytm, jakby tęskniła za dawnym uśmiechem księcia – łobuzerskim i kpiącym. Akurat! Chyba że tęskniła jak za uwierającym kamykiem w bucie.
Stojący za nimi Barker chrząknął z lekkim zniecierpliwieniem.
Wyraz rozbawienia znikł z twarzy księcia równie szybko, jak się na niej pojawił. Spojrzenie, które na powrót stało się zimne, zwrócił na porucznika, po czym oznajmił nieznoszącym sprzeciwu tonem:
– Proponuję, żebyście przenieśli się do prywatnego saloniku, gdzie będzie można kontynuować rozpoczętą grę.
Z pewnością Minette nie przepadała za wydawaniem jej poleceń ani za traktowaniem z góry, jakby Freddy był jej starszym bratem, a ona uprzykrzoną smarkulą. Zupełnie jakby miał prawo decydować o jej poczynaniach. Zjeżyła się wewnętrznie, ale natychmiast zdławiła rosnącą irytację. W końcu taką właśnie reakcję chciała wywołać. Książę miał zostać zachęcony do chronienia jej przed skutkami własnej głupoty, choć w żadnym wypadku nie powinien poznać rozmiaru popełnionego przez nią błędu.
Twarzy Granby’ego odzwierciedliła ulgę, którą najwyraźniej poczuł.
– Dziękuję za uprzejmość, Wasza Wysokość. A może…- rzucił Minette błagalne spojrzenie – opuścimy to miejsce?
– O, nie! – oświadczyła, wstając z krzesła. – Musimy przyjąć uprzejmą propozycję jego wysokości.
Granby wyraźnie zmarkotniał.
– Proszę za mną.
Falconwood skłonił się z kpiącą miną i poprowadził ich do drzwi umieszczonych w przeciwległej ścianie sali. Kiedy Minette mijała go w progu, pochylił się do jej ucha i szepnął:
– Ciekawe, co Gabe pomyśli o tej niemądrej eskapadzie?
– Nie uważałam Waszej Książęcej Wysokości za skarżypytę – odparła, rzucając mu spojrzenie spod rzęs.
Granby zachłysnął się powietrzem, a Falconwood popatrzył na nią spode łba, na co Minette odpowiedziała olśniewającym uśmiechem i przemknęła obok niego jak powiew wiatru. Ryzyko opłaciło się; skupiła na sobie całą jego uwagę.
Przed nią najtrudniejsza część planu.
Idąc za wyraźnie zakłopotanym porucznikiem i krnąbrną panną Rideau, Freddy powściągnął gniew, który bez wątpienia nie miał nic wspólnego z pożądaniem, jakie odczuwał do tej oszałamiająco pięknej Francuzki o aksamitnych brązowych oczach nakrapianych złotymi iskierkami i cudownie kremowej skórze, tego wieczoru aż nazbyt odsłoniętej przez odważny dekolt i wystawionej na łakome męskie spojrzenia. W końcu był pełnokrwistym mężczyzną, a ona śliczną młodą kobietą.
Był na nią zły za okazany tą eskapadą brak względów dla uczuć jego przyjaciół, Gabe’a Mooresheada i jego żony Nicky. Jak ta idiotka mogła przyjść do takiego miejsca jak to? Niewątpliwie, to ona wpadła na pomysł, żeby odwiedzić zupełnie nieodpowiedni dla damy lokal. Na szczęście Barker, jego maître d’hotel, potrafił rozpoznać osoby z wyższych sfer i poinformował go, że przyszła młoda kobieta, która nie powinna się tu znaleźć.
Minette nie była pierwszą damą, która przestąpiła te progi, ale zazwyczaj pojawiły się starsze zamężne kobiety, szukające odrobiny emocji po spełnieniu obowiązków małżeńskich. Dopóki zachowywały dyskrecję, nikomu to nie przeszkadzało. Natomiast nigdy progów tej jaskini hazardu nie przekraczały młodziutkie debiutantki, takie jak panna Rideau. Freddy wcale sobie tego nie życzył.
Na szczęście dla panny Rideau, żaden gość jej nie rozpoznał. Gdyby do tego doszło, to nikt, nawet Gabe, nie zdołałby ocalić jej reputacji. Lekkomyślna, nierozważna i samowolna Minette to jeden wielki kłopot. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Doszedł do takiego wniosku, gdy tylko dwa lata temu spostrzegł ją na pokładzie statku. Najwyraźniej tyle miała pojęcia o świecie i jego pułapkach, co nowo narodzone dziecię. Freddy odczuwał pokusę, by nauczyć rozumu tego poruczniczynę o twarzy dziecka. Jak Granby, jak ktokolwiek mógł pozwolić, by kobieta tak łatwo nim manipulowała?
Szli po dywanie wyściełającym podłogę korytarza, którego ściany zdobiły nieobyczajne obrazki, zdradzające, do jakich celów służyły pokoje na zapleczu. Niektórzy klienci „Fools’ Paradise” woleli zażywać rozrywki z dala od ludzkich oczu, na przykład znani politycy, obawiający się, że ostry hazard mógł wywołać zgorszenie publiczne. Wśród bywalców klubu byli też tacy, którzy preferowali inne, bardziej cielesne rozrywki oferowane przez chętne urodziwe kobiety. Zauważył, iż Minette starała się nie rozglądać, ale bez wątpienia zauważyła te obrazki.
Otworzył drzwi salki przeznaczonej dla dżentelmenów, którzy byli gotowi podjąć maksymalne ryzyko i grać aż do całkowitej własnej ruiny. Jedyną ozdobę tego wykładanego ciemną boazerią pokoju bez okien stanowił marmurowy kominek. Kiedy weszli do środka, Freddy zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku. Spostrzegł, że Granby drgnął, i uniósł dłoń w uspokajającym geście.
– To dlatego, by nam nie przeszkadzano – wyjaśnił.
Porucznik z ulgą kiwnął głową.
Freddy utkwił w nim mrożące krew w żyłach spojrzenie.
– Czy pan ma po kolei w głowie, poruczniku? Jak pan mógł przyprowadzić szlachetnie urodzoną pannę do takiej spelunki?
– Pardonnez-moi, przepraszam – odezwała się Minette lodowatym tonem – ale to nie twoja sprawa, co ja robię.
– Mylisz się – odparł Freddy. – Granby, naprawdę jest pan tak głupi? Nie zdawał pan sobie sprawy, że w każdej chwili mógł pojawić się tu któryś ze znajomych i rozpoznać pannę Rideau?
Nieszczęsny młodzieniec przestępował z nogi na nogę i dopiero po dłuższej chwili wyjaśnił:
– Przegrałem zakład. To dług honorowy.
Freddy oparł się plecami o framugę i skrzyżował ramiona na piersi.
– Proszę mi opowiedzieć o tym zakładzie.
– Śniadanie al fresco u lady Cargyle w ogrodzie – rzucił w pośpiechu porucznik.
Freddy czekał na dalszy ciąg. O ile dobrze pamiętał, ten młody człowiek trochę się jąkał, co nauczył się pokrywać takim słownym staccato.
– Krykiet – wychrypiał nieszczęsny porucznik. – Założyliśmy się, że piłka przeleci przez trzy pętle za jednym uderzeniem kija. – Zaczerwienił się. – Uznałem, że to niewykonalne.
– Zrobiła to?
– Przez ostatnią przepchnęła ją kopniakiem. – Granby popatrzył na Minette z lekkim uśmiechem. – To fair. Reguły nie mówią o kopnięciach.
Minette buntowniczo uniosła podbródek.
Freddy z najwyższym trudem powstrzymał wybuch śmiechu. A to czarownica! Bystra i zawsze stawiająca na swoim uczciwą drogą albo oszustwem, jak twierdził udręczony Gabe. Szkoda, że nie chciała… Uciął tę myśl, zanim w pełni ukształtowała się w głowie. Nie był zainteresowany przyzwoitymi młodymi damami, a gdyby nawet odstąpił od tej zasady, to zdałoby się to na nic, ponieważ Minette od początku nie ukrywała, że on wzbudza jej niechęć. Inteligentna dziewczyna.
Teraz patrzyła na niego w ten swój charakterystyczny sposób, jakby prowokowała go, by ją skrytykował. W tej sytuacji skupił całą uwagę na Granbym.
– Dlaczego, u licha, zgodził się pan na tak idiotyczny zakład?
Minette zjeżyła się, brązowe oczy rzucały złote skry.
Święci pańscy, w gniewie nie była po prostu piękną dziewczyną, ale istną boginią wojny! – uznał Freddy. Gabe naprawdę powinien trzymać ją krótko, bo inaczej skompromituje się, zanim zdąży korzystnie wyjść za mąż. Na myśl o tym, że Minette zostanie czyjąś żoną, poczuł ukłucie w sercu, mimo że dawno temu skutecznie stłumił uczucia. Nie, to tylko zwykły odruch, pomyślał. Nie obchodziło go i nadal nie obchodzi, co wyczynia ta dziewczyna, dopóki jej postępowanie nie zagraża jego przyjaźni z Gabe’em, markizem Mooreshead. Należy on do nielicznej grupki ludzi, których on wysoko ceni.
Ponownie skoncentrował uwagę na młodym półgłówku, z którego Minette uczyniła swoją eskortę. Młodzieniec najwyraźniej marzył o tym, żeby ziemia rozstąpiła się pod jego stopami.
– Nie znałem stawki zakładu – kontynuował wyjaśnienia. – Była zapisana na kartce trzymanej przez sędziego.
– Wyobrażam sobie, co pan napisał na swojej.
Porucznik jeszcze bardziej się zaczerwienił. Niemożność ukrycia zakłopotania to problem blondynów o jasnej cerze, pomyślał Freddy z ponurą satysfakcją.
– Nic strasznego. Przysięgam.
– Ma pan szczęście, że nie zamierzam złożyć pułkownikowi raportu o pańskim niestosownym zachowaniu.
W oczach porucznika błysnęła niechęć. Bez wątpienia uważał, że jego prześladowca robi z igły widły. Freddy wytrzymał jego wzrok, a kiedy młodzieniec opuścił ramiona w wyrazie rezygnacji, wiedział, że wygrał.
– Tak jest, sir.
– Może pan iść. Jako przyjaciel rodziny odwiozę pannę Rideau do domu.
Granby spojrzał pytająco na Minette i w tym momencie przez jej twarz przemknął wyraz triumfu, co z zaskoczeniem zauważył Freddy. To kompletnie bez sensu, uznał i stwierdził, że musiał się pomylić. Prawdopodobnie jej mina wyrażała rozczarowanie oraz irytację z faktu, że będzie skazana na jego asystę. Wiedziała doskonale, że on nie jest podatny na jej bezsensowne pomysły.
Skinieniem głowy dała porucznikowi znak, że się zgadza.
Freddy poczuł ulgę, że nie protestowała i nie robiła zamieszania. Należałoby poinformować Gabe’a o jej wybryku, jednak nie zamierzał tego robić, o ile Minette wykaże się rozsądkiem. Nie chciał niepotrzebnie denerwować Nicky, o której mówiono, że jest delikatnego zdrowia. Ograniczy się do udzielenia reprymendy pannie Rideau. Otworzył szeroko drzwi.
– Poruczniku? Ani słowa nikomu o tym wieczorze – powiedział cicho, ale z naciskiem. – Czy to jasne?
Młodzieniec zasalutował.
– Nie śniłoby mi się nawet… – wymamrotał. – Jak mamę kocham – dodał i znikł.
Freddy zamknął za nim drzwi i zwrócił się twarzą ku prawdziwej winowajczyni. Popatrzył na jej niewinną minkę i puściły mu nerwy. Z przerażeniem pomyślał, co by się stało, gdyby wybrała inny klub, aby zaspokoić chęć przeżycia przygody.
– Co ty wyprawiasz, do diabła?! Chcesz wydać się za tego chłopaka czy tylko złamać mu karierę?
Cofnęła się i pobladła, ale szybko wróciła jej pewność siebie.
– Chciałam tylko zobaczyć jaskinię hazardu od środka.
Spojrzała mu w oczy buntowniczo, podobnie jak podczas ich pierwszego spotkania. Wówczas Freddy’ego uderzyło jej kruche piękno i cień czający się w głębi cudownych sarnich oczu. Tak jak wtedy poczuł chęć osłonięcia jej przed okrucieństwami tego świata, świadom, że podczas rewolucji we Francji ta szlachetnie urodzona dziewczyna widziała znacznie więcej, niż powinna.
Gestem wskazał jej, by usiadła. Posłuchała, a on podszedł do bocznego stolika, na którym ustawiono karafkę z brandy i dwa kieliszki. Jak zwykle w obecności pięknej kobiety miał dojmujące poczucie, że porusza się niezgrabnie. Zaniósł do stołu dwa kieliszki, starając się nie wylać po drodze ich zawartości, a jednocześnie nie pokazać, ile wysiłku go to kosztowało. Przez lata udało mu się wypracować to, co innym mężczyznom przychodziło w naturalny sposób. Choć przywykł już do lekkiego utykania na lewą nogę i nie odbierał tego jako przeszkody, to jednak ułomność wymagała od niego większej uwagi podczas niektórych najprostszych czynności życiowych.
Minette popatrzyła ze zdumieniem na postawiony przed nią kieliszek.
– Przekonasz się, że to najlepszy koniak – powiedział Freddy.
– Pewnie szmuglowany – zauważyła.
Wzruszył ramionami i usiadł naprzeciwko Minette.
– Naturalnie. Jak inaczej zdobyć francuską brandy?
Upiła łyk i z aprobatą kiwnęła głową.
– Znakomity.
– Cieszę się, że ci smakuje.
Spojrzała na twarz Freddy’ego, jakby podejrzewała go o sarkazm. Tymczasem on starannie ukrył to, co naprawdę czuł. Gniew, że dla kaprysu wystawiła na szwank reputację i że nie wybrała innego klubu dla zrealizowania chęci przeżycia przygody. Zaraz, zreflektował się, chyba jednak dobrze, że przyszła do „Fools’ Paradise”, bo tutaj przynajmniej była bezpieczna. W myśli przebiegł nazwiska wszystkich gości obecnych tego wieczoru, zastanawiając się, który z nich mógłby rozpuścić plotki. Nikt nie przyszedł mu do głowy.
– Jak sądzisz, co powie Gabe albo twoja siostra? – zapytał.
Najwyraźniej trafił celnie. Choć dobrze starała się ukryć swoją reakcję, to skręcanie troczków sakiewki zdradziło jej zdenerwowanie.
– Czy Gabe wie, że jesteś właścicielem jaskini rozpusty? – odparła pytaniem.
Ciało Freddy’ego ożyło na samą myśl o rozpuście z dziewczyną, która od czasu ich ostatniego spotkania zmieniła się w piękną, pociągającą młodą kobietę, do której nie miał prawa się zbliżyć. Oczywiście Minette chodziło o hazard, a nie o inne szaleństwa, jakie miały miejsce pod tym dachem. Zastanowiło go inne użyte przez nią słowo.
– Dlaczego sądzisz, że to moja własność?
– Nie jestem idiotką. Ten bokser przebrany za maître d’hotel poszedł po ciebie i stanął krok za tobą, jakbyś ty tutaj rządził. Dziwne zajęcie jak na księcia – dodała i przechyliła głowę na bok.
Freddy odziedziczył tytuł ponad rok temu, w sześć czy siedem miesięcy po tym, jak zainwestował w „Fools’ Paradise”. Nadal miał nieprzyjemne poczucie, że to była ostatnia deska do trumny ojca. Do ataku apopleksji i w rezultacie śmierci ojca doprowadziła rodzinna tragedia i jej konsekwencje. Pociągnął spory łyk brandy ze swojego kieliszka.
– Po co tu przyszłaś, Minette? Chyba nie sądzisz, że uwierzyłem w tę historyjkę o zakładzie.
Wiedział z doświadczenia, że inteligentne kobiety nie czyniły niczego bez ważnego powodu. A nie żywił najmniejszych wątpliwości co do bystrości umysłu Minette. Obserwował, jak zastanawia się nad odpowiedzią; pomiędzy jej prostymi brwiami pojawiła się zmarszczka. Prawdopodobnie rozważała, czy może mu ufać. Oczywiście nie zasługiwał na zaufanie, ale nie zamierzał jej o tym informować.
– Albo powiesz mi teraz, albo potem Gabe’owi – odezwał się. – Wybieraj.
Opuściła wzrok i zaczęła powoli rozciągać skręcone sznureczki sakiewki. Zwlekała. Najwidoczniej nie pokładała w nim zaufania. Poczuł zadziwiająco bolesne rozczarowanie. Wstał i podszedł do sznura dzwonka.
– Zaczekaj! – zawołała pośpiesznie. – Muszę kogoś zlokalizować. Pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc.
Przyszła do niego po pomoc! Freddy przeżył kolejne zaskoczenie, tym razem miłe. Szybko jednak zreflektował się, że kobieta dbająca o reputację nie powinna przyjmować pomocy od takiego mężczyzny jak on. Wrócił do stołu i popatrzył na nią z góry.
– Kogo?
– Obiecaj, że to nie dotrze do Gabe’a ani do Nicky. – Na ślicznej twarzy Minette malowała się determinacja.
– Nie dotrze werbalnie, na piśmie czy na oba sposoby? – zakpił, żeby nie łudziła się, iż on pozwoli zrobić z siebie głupka, jak to uczynił ten biedak Granby.
Spiorunowała go wzrokiem.
– Nie dotrze do nich żadnymi kanałami, przez działania twoje bądź innych osób.
O mało nie parsknął śmiechem, co przywitał z mieszanymi uczuciami.
– Byłabyś dobrym prawnikiem – stwierdził całkiem poważnie.
– Kobiety nie mogą uprawiać zawodu prawnika. W ogóle nie mogą być nikim użytecznym.
– Och, mogą być nadzwyczaj użyteczne, i to na wiele sposobów, możesz mi wierzyć. – Postarał się, żeby lubieżne myśli znalazły odbicie w jego oczach i głosie.
Minette, nieporuszona jego aluzją, uniosła rękę w pogardliwym geście.
– Mężczyźni!
Ani śladu rumieńca. Czy to jej zuchwałość tak bardzo go pociągała, podczas gdy na widok innych debiutantek czmychał gdzie pieprz rośnie?
– Zblazowana z ciebie osóbka – powiedział.
Spojrzenie pełne bólu, które mu rzuciła, odebrało mu ochotę do kpin. Nie powinien się z nią przekomarzać. Nie byli na tak przyjacielskiej stopie.
– Wybacz, ale przychodząc tutaj, sama naraziłaś się na męskie żarciki.
– Dziękuję za troskę, ale doskonale potrafię o siebie zadbać.
– Naprawdę?
Podniósł Minette z krzesła, po czym ujął w palce jej podbródek, by spojrzeć w chmurne ciemne oczy, które nasuwały mu skojarzenie z jesiennymi drzewami smaganymi wiatrem. Drugą ręką przycisnął ją mocno do siebie, a rozkoszne kobiece krągłości podziałały na niego niczym afrodyzjak. Wycisnął na jej ustach mocny pocałunek, żeby ukarać ją za to, jak na niego działa. Odepchnij mnie, kochanie, poprosił w myśli. Serce waliło mu jak młotem, krew dudniła w uszach.
Ku niekłamanej satysfakcji Freddy’ego, w pierwszej chwili Minette zesztywniała, ale kiedy już zbierał siły, by ją puścić, nagle się ożywiła i oddała mu pocałunek z namiętnością, która wypaliłaby piętno w jego duszy, gdyby ją miał. Wszystkie myśli wyleciały mu z głowy, pozostały tylko cielesne doznania: dotyk miękkiego ciała, smak koniaku na jedwabistym języku i oszałamiający zapach jaśminu i letnich nocy. Słodki, kuszący, ale nie dla niego. Freddy cofnął się, zanim do końca się zapomniał.
Na policzkach Minette wykwitły dwie czerwone plamy. Była zażenowana i zawstydzona.
– Teraz pojmujesz, że jesteś bezbronna? – zapytał schrypniętym głosem Freddy, aż nazbyt świadom pulsującego w nim pożądania i nierównego oddechu. – Żadna kobieta nie ma dość siły, żeby uniemożliwić zdeterminowanemu mężczyźnie sięgnięcie po to, na co ma ochotę. Strój, jaki masz na sobie, mówi każdemu mężczyźnie, że jesteś chętna i można cię wziąć.
Szeroko otworzyła oczy, jakby zranił jej uczucia. To dobrze, pomyślał. Może zapamięta tę nauczkę. On swojej z pewnością nie zapomni i konsekwentnie będzie zachowywał dystans.
– Obiecaj mi, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz, a odwiozę cię do domu.
Wyciągnął do niej rękę, ale Minette odskoczyła.
– Jeśli obiecasz, że nie powiesz Gabe’owi o dzisiejszym wieczorze, to ja nie powiadomię go, że nastawałeś na moją cześć.
Nie pokazał po sobie, że jej słowa zabolały go mocniej, niż gdyby wymierzyła mu policzek. Cóż, nie myliła się, z tym że zrobił to celowo.
– Szantaż? To niegodziwe. Jak sądzisz, co uczyni Gabe? Wyzwie mnie na pojedynek? Raczej będzie nalegał, żebyśmy się pobrali.
Nie potrafił odgadnąć znaczenia dziwnego wyrazu, który na moment zagościł na jej twarzy.
– Nie, dziękuję. – Minette przecząco pokręciła głową.
– Podzielam twoje zdanie. – Nawet nie starał się ukryć goryczy w głosie. Nie zamierzał się żenić i z całą pewnością ta mała oszustka nie skłoni go do zmiany nastawienia do instytucji małżeństwa.
– Nie musiałabym tutaj przychodzić, gdybyś odpowiadał na moje listy.
Listy, które powinienem odesłać nieotwarte, zamiast chować je do szuflady biurka, pomyślał Freddy.
– Młoda dama nie powinna żądać, aby dżentelmen na nią czekał. To nie jest w dobrym tonie.
– A ty akurat jesteś w dobrym tonie – palnęła. – Celowo mnie unikałeś!
To prawda – unikał jej jak stryczka. Była stanowczo zbyt atrakcyjna. Połączenie piękna z inteligencją to niebezpieczna mieszanina.
– Cóż, teraz jestem. – Nadał głosowi chłodne brzmienie, co nie było łatwe, bo jego ciało wciąż przepełniało pożądanie. – Powiedz, kogo chcesz znaleźć, a potem odwiozę cię do domu.
– Bez wątpienia słyszałeś, że Moreau jest znowu w Anglii. – Aksamitne brązowe oczy rzuciły mu wyzywające spojrzenie.
Moreau, szpieg wysłany do Anglii przez Josepha Fouché, francuskiego polityka i ministra policji, o mało nie zrealizował planu zamachu na króla Jerzego. Wykorzystał Minette, żeby nakłonić do pomocy jej siostrę Nicky, obecnie żonę Gabe’a. W końcu jednak Nicky i Gabe zdołali go przechytrzyć. Po spektakularnej porażce Moreau został za karę przeniesiony do Madrytu, gdzie miał pomagać bratu Napoleona w zdobyciu tronu Hiszpanii. Niewątpliwie obecnie wrócił do łask i ponownie skierowano go do jedynego kraju, który stał na drodze Napoleona do zdobycia władzy nad całą Europą, do Wielkiej Brytanii.
– Nie powiedziałaś mi nic, o czym bym nie wiedział – odparł Freddy. – Zresztą to nie twoja sprawa.
– Nie moja? – Oczy jej pociemniały. – A jeśli będzie mścił się na Nicky za to, że go oszukała?
Ogarnął go podziw. Minette ze swoją świetlistą skórą i delikatnymi kośćmi wyglądała na kruchą istotę, ale w jej żyłach płynęła krew walecznej walkirii.
– Znajdziemy go i rozprawimy się z nim.
– Tak jak poprzednio? W przeciwieństwie do mnie nawet nie wiesz, jak on wygląda. Jeśli mi nie pomożesz, to sama go poszukam.
Włosy zjeżyły mu się na głowie. Francuz miał sieć informatorów w całej Anglii. Wystarczy cień podejrzenia, że mógłby zostać odkryty, a nie zawaha się zabić.
– Co słyszałaś? – zapytał spokojnie, nie dając po sobie poznać, że jej gniew i brawura wstrząsnęły nim do głębi.
– Powiem, jeśli pozwolisz mi pomóc w jego ujęciu.
– Nie bądź śmieszna.
Dumnie zadarła podbródek.
– Widziała go pewna osoba, którą znam. Pomyślałam, że chciałbyś o tym wiedzieć. Jeśli nie pozwolisz mi włączyć się w poszukiwania, to zwrócę się o pomoc do tej osoby.
Zamarł. Moreau był bardzo niebezpieczny. Jeśli nie miał innego wyjścia, to był gotów posunąć się do morderstwa.
– Dlaczego zainteresowałaś się nim znowu?
Przez twarz Minette przemknął cień.
– Moreau próbował mnie wykorzystać, żeby skrzywdzić Nicky. Muszę przekonać się osobiście, że on nie stanowi już zagrożenia.
Freddy ocenił, że Minette była z nim szczera, ale wyjawiła tylko część prawdy. Zbyt długo pracował dla organizacji o nazwie Sceptre, by tego nie rozpoznać. Będzie musiał odkryć, co przed nim ukryła.
– Zaufaj mi, dobrze wykonam swoją robotę i dam ci znać, kiedy zostanie ujęty – powiedział i dodał: – Odwiozę cię do domu.
Zawahała się, więc rzucił jej spojrzenie, które zmieniłoby Granby’ego w słup soli, jednak na Minette nie zrobiło wrażenia. Odpowiedziała mu podobnym spojrzeniem.
– Od początku traktowałeś mnie jak dziecko – stwierdziła.
Owszem, przyznał w duchu, ale tylko dlatego, by nie zorientowała się, że bardzo mu się podoba. Tyle że nie musiała o tym wiedzieć.
– Mój powóz czeka na tyłach domu.
– Czy mógłbyś podrzucić mnie na dziedziniec przy stajniach? – rzuciła lekko. – Zostawiłam otwartą furtkę, bo wymknęłam się niepostrzeżenie, bez niczyjej wiedzy.
Tym sposobem wciągała go głębiej w swoją intrygę, uznał Freddy i zmełł w ustach przekleństwo.