- W empik go
Sekret Trevora. Akceptacja - ebook
Sekret Trevora. Akceptacja - ebook
Millie i Trevor po latach odkryli swoją miłość na nowo. Zaczęli budować związek, a w piątkowe wieczory spotykali się w klubie Piacere, gdzie trwała seksedukacji Millie. W pewnym momencie mężczyzna znika. Nie odpowiada na wiadomości, nie oddzwania. Kobieta doskonale wie, dlaczego jej partner uciekł, ale nie pozwoli mu tak łatwo zrezygnować.
Odnajduje go w końcu w londyńskim klubie Palisir, który Trevor założył jako pierwszy, i ma dla niego niespodziankę…
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8034-182-0 |
Rozmiar pliku: | 926 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
MILLIE
Gdy tylko przekroczyłam próg ekskluzywnego klubu, poczułam wibrujące rytmy ciężkiej i głośnej muzyki. Nie miałam żadnych wątpliwości, że trafiłam do miejsca, które należało do Jamesa i Trevora. Wnętrze ociekało luksusem i miało w sobie coś dziwnie znajomego, co w pewien sposób działało na mnie krzepiąco, jakbym znalazła się w domu. Wzdychając, przeczesałam dłonią rozczochrane włosy. Miałam za sobą ciężki dzień, którego końca nie było widać. Moja misja, że tak to nazwę, dopiero teraz zaczęła się na poważnie. Czułam, że czeka mnie długa noc.
Pociągnęłam za sobą małą walizkę i podeszłam do recepcji, która znajdowała się po mojej prawej. Wiedziałam, że za recepcją będzie garderoba, bo układ pomieszczeń w klubie był prawie identyczny z tym, który znałam z Los Angeles i wnętrze tak samo mi się podobało. Jakiś czas temu Trevor i James postanowili, że otworzą kluby w największych metropoliach świata. Każda z filii ma zaspokajać potrzeby członków VIP na tym samym poziomie, bez względu na lokalizację.
– Dzień dobry, mogę zobaczyć pani kartę członkowską?
Mężczyzna stojący za biurkiem recepcji miał na sobie tylko dżinsy, więc mogłam dokładnie obejrzeć jego kolorowy tatuaż, który zaczynał się gdzieś poniżej pasa i wędrował po silnie umięśnionej klatce w górę, aż do jego lewej piersi.
– Nazywam się Millie Fanning. Przepraszam, ale nie mam karty. Przyszłam się spotkać z moim chłopakiem. – Czułam, że głos mi się łamie, a ze zmartwienia straciłam całą pewność siebie. No dalej, Millie, pierś do przodu, Trevor był i zawsze będzie twój.
– Przykro mi, złotko, ale wpuszczamy tylko członków klubu. – Recepcjonista spojrzał na mnie wyrozumiale.
– James miał dać znać, że się pojawię. Sprawdź, proszę, czy nie ma jakiejś notatki. Przyleciałam kawał drogi z Los Angeles, żeby zobaczyć się z Trevorem Sullyvanem, którego nie widziałam od kilku tygodni. – Coraz bardziej wątpiłam w słuszność swojej decyzji o przyjeździe tutaj. Byłam wykończona, bo w samolocie nie zmrużyłam oka. Duch walki, którego poczułam w domu, stopniowo mnie opuszczał, a w jego miejsce wkradało się poczucie osamotnienia i przemęczenia.
– Mówisz o Trevorze, który jest właścicielem klubu?
– Tak. Jest tutaj? – szepnęłam, nie mając nadziei na to, że dostanę jakąkolwiek dobrą wiadomość. Zarzuciłam sobie torebkę na ramię i już miałam się skierować do wyjścia, kiedy mężczyzna jeszcze raz dokładnie mi się przyjrzał.
Miałam na sobie podróżne ciuchy – czarne legginsy do jogi, różową, zapinaną na zamek bluzę z kapturem i zwykłe trampki. A do tego moje spięte w kucyk włosy były strasznie rozczochrane.
– Przyjechałam prosto z lotniska. Między mną a Trevorem doszło do okropnego nieporozumienia i muszę to jakoś wyjaśnić – powiedziałam błagalnym tonem.
– Spytam kolegę. Dopiero zaczynam zmianę i jeszcze nie zdążył mi przekazać ważniejszych informacji. Zostaw bagaże tutaj i chodź za mną. – Recepcjonista ruszył w kierunku sali, z której dolatywała nas głośna muzyka.
Pomieszczenie, do którego weszliśmy, było podobne do głównej sali w klubie Piacere. Pełne przepychu wnętrze wyposażono w welurowe i pluszowe meble w całej gamie czerwieni, od łagodnych róży po głębokie burgundy. Najwięcej miejsca zajmowały przestrzeń do tańczenia i bar, który znajdował się z boku. W pierwszej chwili można było pomyśleć, że weszło się do zwykłego klubu tanecznego. Ale ja wiedziałam, że jest inaczej. Klubowicze rozproszyli się po sali. Niektórzy z nich tańczyli, inni po prostu rozmawiali. Jedno było pewne: każdy z gości rozpoczął swoje łowy. Napięcie seksualne, które wyczuwałam w tym miejscu, dawno przestało mnie onieśmielać. Bardzo się zmieniłam w ciągu ostatniego miesiąca.
Mój nowy znajomy wskazał mi krzesło przy barze.
– Podać ci coś do picia, złotko?
Nie miałam ochoty na alkohol, a już na pewno nie chciałam się upić, ale czułam, że trochę procentów dobrze mi zrobi, jeśli mam zrealizować swój plan. Nie mogłam ufać swojemu zmęczonemu ciału ani umysłowi, dlatego byłam gotowa przyjąć każdą formę wsparcia.
– Tak. Gin z tonikiem będzie super. Jak masz na imię? – Założyłam, że Trevor jest w klubie. Gdyby było inaczej, recepcjonista pewnie by mnie spławił.
– Charles. Coś mi mówi, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Mów mi Charlie, jak inni znajomi. – Przystojny flirciarz, puścił do mnie oko.
– Nie ruszaj się stąd. Zaraz wrócę z twoim drinkiem.
Zostałam sama przy barze. Sprawdziłam, czy mama i Lisa dostały wiadomości, które wysłałam do nich z taksówki, żeby wiedziały, że wylądowałam bezpiecznie na brytyjskiej ziemi. W Los Angeles było wczesne popołudnie, więc Lisa powinna jeszcze być w przedszkolu, a mama stała na straży naszej firmy. Od kiedy ruszyłyśmy z biznesem, w ogóle nie miałam czasu dla siebie. Razem z Lisą latem jeździłyśmy na wakacje z moimi rodzicami, ale nigdy nie wyjeżdżałam sama. W Londynie byłam po raz pierwszy, ale nie miałam pewności, czy zobaczę coś oprócz klubu, pokoju hotelowego, który miałam zarezerwowany na jedną noc, i lotniska następnego dnia rano, po tym jak zostanę porzucona przez mężczyznę, który skradł mi serce.
Kręciłam się na krześle i nogą stukałam do rytmu _Kiss and Make Up_ Dua Lipy. Wczuwałam się w atmosferę klubu. Podobało mi się to, że można tu zachować anonimowość, zostać widzem albo czynnym uczestnikiem, na co tylko miało się ochotę.
– Chodź ze mną do pokoju do zadań specjalnych. – Charlie przerwał moje mało dyskretne obserwowanie osób na sali.
Dopiłam drinka i wstałam z krzesła.
– Dostałem wskazówki od Jamesa. Nie mogę powiedzieć Trevorowi, że tu jesteś, ale mam cię do niego zaprowadzić. Dodał, że to jakaś sprzeczka kochanków i że Trevorowi trzeba przetrzepać tyłeczek. – Charlie się zaśmiał.
– To już mamy za sobą. – Uśmiechnęłam się do recepcjonisty, który bezwiednie pomógł mi się rozluźnić. – Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Mogę ci jedynie podziękować, nawet jeśli to się skończy porażką, i zrobię to teraz, jakbyśmy się już później nie zobaczyli.
– Byłby idiotą, pozwalając ci odejść, złotko. – Charlie otworzył przed nami ciężkie drzwi, które prowadziły do długiego korytarza.