Seks tak, miłość nie - ebook
Seks tak, miłość nie - ebook
Alex od najmłodszych lat była niepokorna. Alkohol, narkotyki, kłopoty z prawem. Skończyła jednak studia, potem z przyjaciółkami założyła firmę. To dzięki niej poznała senatora Phillipa Edgewooda, z którym spędziła gorący wieczór. Gdy się okazało, że jest w ciąży, Phillip zaproponował jej małżeństwo – oparte na partnerstwie, wspólnej opiece nad dzieckiem, towarzyszeniu mu w przyjęciach. Alex przystała na warunki Phillipa, ale się w nim zakochała. Wtedy uznała, że nie chce seksu bez miłości i postanowiła złamać zasady...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3196-1 |
Rozmiar pliku: | 630 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Alex po raz trzeci zniknęła za greckim posągiem, ciekawość senatora Phillipa Edgewooda sięgnęła szczytu. Owszem, obserwował ją poprzez tłum gości, gdy rozmawiała z przyjacółmi i kolegami z pracy. Ale jak miałby tego nie robić? Alexandra Meer była w tej sali najpiękniejsza.
To była dla niego niespodzianka. Phillip był prawie pewien, że na jego dobroczynnym przyjęciu pokaże się w dżinsach. Co więcej, nie miałby nic przeciwko temu, bo podobała mu się niezależnie od tego, co włożyła. Jednak strój i makijaż odmieniły kobietę, którą spotkał dwa tygodnie temu w biurze Fyra Cosmetics.
Kaszlnięcie senator Galindo sprowadziło Phillipa na ziemię. Ramona Galindo też była senatorem z Teksasu. Mieli z Phillipem wiele wspólnego i często się spotykali, gdy mieszkali w Dallas. Teraz jednak tajemnicze działania Alex utrudniały Phillipowi skupienie się na pani senator. Udawał, że słucha, bo głównym celem tego wieczoru były kontakty z kolegami spoza Waszyngtonu, ale jednocześnie starał się nie tracić z oczu Alex.
Czy potajemnie pozbywała się tartinek, zanim ktoś zauważy, że ich nie zjadła? A może chciała spotkać się z kimś ciekawym w tym ciemnym kącie? Co do pierwszej kwestii, ponieważ było to jego przyjęcie, czułby się w obowiązku poinformować ją, że też nie znosi tartinek. Co do drugiej nie wykluczał, że powinien spełnić jej życzenie.
Mówiąc szczerze, Phillip potrzebował rozrywki. Dzisiaj urodziny miałaby Gina. Gdyby żyła, kończyłaby trzydzieści dwa lata. Można by sądzić, że po dwóch latach Phillip radził już sobie z wdowieństwem. W istocie jednak stale miał z tym problem.
I to przeważyło. Mógł spędzić resztę wieczoru w złym nastroju lub cieszyć się towarzystwem Alex i tym, że, jak zawsze gdy się spotykali, będzie między nimi iskrzyć. Kiedy Phillip zdecydował się pomóc Fyra Cosmetics przy procesie dopuszczenia do obrotu nowego produktu w Agencji Żywności i Leków, nie spodziewał się, że spotka kogoś ciekawego, zwłaszcza że tym kimś miała być wiceprezes do spraw finansowych.
Razem z Alex pracowali podczas późnych lunchów i spotkań w cztery oczy. Ona śmiała się z jego żartów, co sprawiało, że czuł się mężczyzną, a nie politykiem. I przyszła na to przyjęcie, cho
był pewien, że odmówi. Jakich jeszcze wskazówek potrzebował, by stwierdzić, że ich znajomość może stać się czymś więcej?
– Proszę wybaczyć – powiedział do senator Galindo i zręcznie ją ominął.
Poprawiając białe mankiety koszuli wystające spod smokingu, najkrótszą drogą przemierzył olbrzymi salon, aby przyłapać tę najbardziej interesującą na przyjęciu kobietę na… na tym, cokolwiek robi.
Wszedł za posąg, odcinając jej drogę ucieczki. Od razu obezwładnił go jej zapach, lekki, owocowy. A zaraz potem ona sama. Nie pozwolił jednak, by doznanie to trwało długo.
– Podoba mi się to spotkanie. Mam nadzieję, że to nie ja jestem tym nudziarzem, którego unikasz? – zapytał beztrosko.
Oczy Alex rozszerzyły się i szybko nabrały ciepłego wyrazu. Miały fascynujący odcień zieleni z malutką brązową kropką w lewej źrenicy. Bez wątpienia była najbardziej niezwykłą kobietą, jaką dotąd spotkał. To o czymś świadczy, bo stale bywał wśród elit Dallas i Waszyngtonu.
– Oczywiście, że nie. Nie dałbyś rady odebrać tego tytułu burmistrzowi. To znaczy… nie unikam burmistrza. I nie uważam go za nudziarza. Ciebie też nie! I nikogo nie unikam.
Phillipa rozbawiło to, że speszył Alex. Nie było to trudne: zawsze umiała powiedzieć coś śmiesznego. A on potrzebował uśmiechu, zwłaszcza tego wieczoru. Alex zaś była jedyną osobą, która umiała uśmiech ten wywołać. I od długiego czasu pierwszą, na której nie robiły wrażenia jego pozycja i bogactwo.
– Jednak jeżeli chciałaś ukryć się przed kimś, to może być odpowiednie miejsce. Nikt cię tutaj nie znajdzie, jeśli cię przedtem nie obserwował.
Nie było tu tak ciemno, by nie zauważył, że się zaczerwieniła.
– Obserwowałeś mnie?
– Daj spokój. Kiedy kobieta wkłada taką sukienkę, z pewnością nie jest zaskoczona spojrzeniami mężczyzn.
Popatrzyła po sobie i skrzywiła się.
– To tylko sukienka.
Dla Phillipa to, co widział, było jednak jak news na pierwszą stronę gazet. Białą suknię bez ramiączek pokrywały złote lśniące drobinki, które połyskiwały przy każdym ruchu. Dopasowana tkanina podkreślała figurę właścicielki. A przecież Alex była zadziwiająco piękna już przed tą przemianą. Teraz zobaczył w niej kobietę, która mogłaby towarzyszyć mu na eleganckich przyjęciach, na których jako polityk często bywał.
– Nigdy nie widziałem cię w sukience. Byłem w sprawie Fyry trzy, może cztery razy w Agencji Żywności i Leków. Zawsze ubierałaś się zwyczajnie. Cass, Trinity i Harper były w kostiumach, a ty w dżinsach.
Trzy pozostałe współzałożycielki Fyry ubierały się dobrze i drogo. Phillip cenił styl. Gina była zawsze na bieżąco z ofertą ekskluzywnych marek. Nieliczne kobiety, które interesowały go po śmierci żony, też należały do eleganckich. Kłopot w tym, że prędko przestawały go ciekawić.
Alex natomiast zaintrygowała go, gdy tylko jego kuzyn, Gage, przedstawił go założycielkom Fyry.
Phillip nie mógł ignorować skromnej kobiety ubranej w top, z brązowymi włosami zebranymi w koński ogon. Pozbawiona makijażu twarz pani wiceprezes sprawiała na nim szczególne wrażenie podczas zawodowych spotkań. Chciał poznać ją lepiej i zrozumieć, dlaczego nie przestawał o niej myśleć. Co ją różni od kobiet z jego kręgu znajomych? Z kobietami jednak musi postępować bardzo ostrożnie. Po pierwsze, z obawy przed skandalem. Po drugie dlatego, że szukał stałej towarzyszki, ale kryteria wyboru miał surowe. Teraz zamierzał dowiedzieć się, czy spełnia je Alex.
– Masz gości, a ja cię zatrzymuję – powiedziała Alex.
– Jest ich siedemdziesięciu ośmiu, o ile pamiętam. Ty także jesteś moim gościem. Nie mogłem nie zainteresować się, co robisz za tym posągiem.
– Moja sukienka jest niewygodna. Nie układa się, jak trzeba… – powiedziała, patrząc na swoją talię.
Wzrok Phillipa powędrował za jej spojrzeniem.
– Według mnie wszystko jest w porządku.
– Bo właśnie wszystko poprawiłam! – syknęła.
Obraz Alex chowającej się za posąg, by poprawić sukienkę, nieoczekiwanie podziałał na zmysły Phillipa. Ledwo powstrzymał się od pytania, czy Alex nie potrzebuje pomocy w dopasowaniu jeszcze czegoś. Senatorowi Stanów Zjednoczonych nie wolno jednak wypowiedzieć wszystkiego, o czym myśli.
Życie Phillipa nie należało do niego, ale też on sam tego nie chciał. Był Edgewoodem, potomkiem mężów stanu i kolejnym spadkobiercą w jeszcze dłuższej linii nafciarzy z Teksasu, a rodzina liczyła na to, że jako pierwszy jej przedstawiciel będzie ubiegał się o miejsce w Białym Domu.
Potrzebował więc szczerej i skromnej żony. Od XIX w. na prezydenta USA nie wybrano samotnego mężczyzny. Problemem było to, że serce Phillipa wciąż należało do Giny, a spotkał niewiele kobiet, które zgodziłyby się pozostać w jej cieniu.
Był w pułapce. Mógł zawrzeć małżeństwo, w którym jednak przez następne pół wieku czułby się samotny, albo liczyć, że przypadkiem trafi na kobietę, która przyjmie rolę przyjaciółki i kochanki. W jego ofercie nie było jednak miłości, bo tę uważałby za zdradę wobec Giny.
Wiedział, że to nie fair, ale nie wierzył w drugą szansę. Był też przekonany, że jeżeli Alex jest dla niego odpowiednia, zrozumie to. Teraz, mimo że chciał jej tak dużo zaoferować, zaproponował tylko szampana.
– Wyglądam, jakbym musiała się napić? – zapytała.
Phillip roześmiał się.
– Nie, ale myślę, że to wstyd, żebyś stała w kącie z powodu kłopotu z sukienką i nie bawiła się na przyjęciu.
Przewróciła oczami, poprawiając kosmyk włosów.
– Trzeba dużo szampana, żebym umiała się cieszyć taką oficjalną imprezą.
Tak, Alex znów jest sobą.
– Moje przyjęcie nie jest na odpowiednim poziomie?
Na twarzy Alex pojawił się niepokój.
– Ależ nie, to świetne przyjęcie. Twój dom jest wspaniały, goście są wspaniali. To ja nie umiem prowadzić rozmów towarzyskich…
Spojrzała na niego spod rzęs. Takie samo spojrzenie każdej innej kobiety uznałby za kokieterię, za bezczelne zaproszenie, a to pozwoliłoby mu bez żalu odejść. We wzroku Alex widział tylko ujmującą delikatność i niepewność, i coraz bardziej jej pożądał.
– To nie tak. To, co powiedziałaś, było szczere.
– Dobrze, że ktoś tak myśli. Zwykłych ludzi, takich jak ja, raczej nie zaprasza się na przyjęcia. Mamy tendencję do krycia się za posągami i problemy z ubiorem. – Skrzywiła się, ale nawet to było ładne.
– Dlaczego więc przyszłaś, jeśli nie lubisz się stroić?
Najwyraźniej nie jest wielbicielką eleganckich spotkań. Coraz mniej pasowała też do roli stałej towarzyszki życia. Phillip jednak coraz bardziej chciał dać spokój swoim zasadom dotyczącym małżeństwa.
– Wiesz dlaczego.
Stał na tyle blisko Alex, że widział brązową plamkę na jej źrenicy. Było to niemal intymne doznanie.
– Przyszłaś tu dla mnie? To mi pochlebia.
– Nazwij to rzadkim u mnie wybuchem spontaniczności.
Frustrowała go. Dlaczego nie mogą być dwojgiem normalnych ludzi, którzy spotkali się na przyjęciu?
– Lubię spontaniczne kobiety.
Zwłaszcza że prawie nie miał okazji do spontanicznych zachowań. Życie człowieka, który myślał o prezydenturze, wypełniały wystąpienia, sprawdzone znajomości i sesje fotograficzne. Szanse na kontynuację znajomości z Alex były więc zerowe. A jednak nadal stał koło niej i dzielił z nią tę niezręczność, która wynikła ze spontaniczności. Uśmiechnął się szerzej. Nie pamiętał już, kiedy śmiał się bez przymusu.
– Zatańcz ze mną – zaproponował.
Gwałtowanie pokręciła głową, a brązowe kosmyki, które wysunęły się z fryzury, zawirowały.
– Nie mogę tańczyć z tobą przy nich wszystkich.
– Możesz. Twoja sukienka leży świetnie. Skończyłaś osiemnaście lat i nie jesteś zamężna.
To były trzy rzeczy, które mogłyby wywołać skandal, więc zawsze automatycznie je sprawdzał, nim spędził cho
sekundę w kobiecym towarzystwie.
Robił tak po tym, gdy jego wuj utracił nominację do Senatu przez ryzykowne zdjęcie, na którym patrzył na inną kobietę niż żona. Phillip poprzysiągł sobie iść prostą i wąską ścieżką prawdy. Nie tylko chciał dostać się do Białego Domu, chciał zmieniać świat. Nie dopuszczał, by jego gwiazda zgasła przedwcześnie z jakiegokolwiek powodu, a tym bardziej przez kobietę. Z jego uprzywilejowanym życiem wiązała się wielka odpowiedzialność.
– Ta suknia nie ma magicznej mocy, Phillipie. Jestem niezdarna i w rozmowie, i w tańcu.
– Zapominasz, że jesteś kobietą sukcesu. Zarządzasz finansami milionowej firmy. Do licha! Możesz wyjść na parkiet, bo jesteś Alexandrą Meer i nie obchodzi cię, co o tobie pomyślą.
Wziął ją za rękę. Alex zawahała się. Chowała się za posągiem nie bez przyczyny. Teraz miała obawy, że zgubi suknię podczas tańca.
– Chodź już, błagam. Nie mogę cię tu zostawić, ale jeżeli ze mną nie zatańczysz, wyjdzie na to, że jestem nieobecny na moim własnym przyjęciu.
Głos Phillipa przyprawiał ją o dreszcz tak jak wtedy, gdy usłyszała go po raz pierwszy.
Spoglądała na wielki i brzydki posąg, za którym znalazła schronienie. Zwykle nie chodziła na przyjęcia dlatego, że towarzyskie uprzejmości były dla niej tylko gmatwaniną konwenansów, których nie umiała się trzymać. Lubiła zasady, ale sensowne, jak w finansach. Liczby wczoraj były takie jak są dzisiaj. I takie same jak dziś pozostaną jutro. Zasadą numer jeden było też dla Alex to, by nie stać w świetle jupiterów.
Zainteresowanie Phillipem popchnęło ją jednak do działania, a dla niego przyjęcia były naturalnym zajęciem. Zdecydowała się przyjść, by sprawdzić, jak ich relacje ułożą się poza Fyrą. To Cass zmusiła ją do zmiany wyglądu i faktycznie zdecydowała za nią o zakupie sukni. Dla Alex te starania były niemal surrealistyczne i przez to trudne. Ostatecznie jednak, kiedy spojrzała na siebie w lustrze, musiała uznać, że jest nieźle.
Teraz była tu z Phillipem, flirtując i dobrze się bawiąc, a on prosił ją do tańca. Może mogłaby jednak z nim zatańczyć? Tylko raz. Potem wróci do swojej kryjówki, nim ktokolwiek zdąży ją zaczepić. Ktoś, kto w odróżnieniu od Phillipa nie zrozumie jej skłonności do mówienia nie tego, co trzeba i nie wtedy, kiedy należy.
Podjęła decyzję. Było to dla niej trudniejsze niż przejście przez okazałe podwójne drzwi domu Phillipa. Wtedy potrzebowała odwagi, bo wiedziała, że za tymi drzwiami jest on.
Może los pomoże jej złagodzić ból samotności? Alex cierpiała z powodu samotności dlatego, że była za mało towarzyska i w dodatku przekonana, iż romantyczna miłość jest mitem i produktem na sprzedaż. Czasami chodziła na randki, ale to Phillip był pierwszym od długiego czasu mężczyzną, o którym nie była w stanie zapomnieć. Może dzisiaj okaże się, czy znajomość z nim będzie czymś więcej.
Dom Phillipa zrobił na niej niesamowite wrażenie. Była to elitarna rezydencja z holem wielkości biblioteki publicznej, po dwóch stronach którego biegły schody na piętro. Phillip prowadził życie, do którego osoba tak skromna jak Alex nie pasowałaby. Alex pasowała jednak do Phillipa. Mówiło to jej ciało. Czytała to również w jego błękitnych oczach. Wiedziała, że jej pożąda.
– Alex, musimy zatańczyć. Inaczej może się stać coś bardzo złego – szepnął, ściskając jej rękę.
– Co? – zapytała.
Patrzył na jej usta tak, jakby miał zamiar pochylić się i ją pocałować. Podobało jej się to. Może powinni ukryć się jeszcze głębiej i po prostu to zrobić. Przecież podczas tylu długich wspólnych spotkań myślała o jego silnych rękach. Nie kupowała fantazji na temat romantycznej miłości, ale lubiła seks.
O całowaniu się z Phillipem marzyła od chwili, gdy pierwszy raz wszedł do jej firmy. Od tamtej chwili iskrzyło między nimi. I nie chodziło tylko o seks. Równie pociągająca była dla Alex osobowość Phillipa. Umiał mówić, ale też myśleć i słuchać. Miał w końcu trochę szelmowskie poczucie humoru.
– To, że zaraz wszystkim gościom oprócz ciebie pokażę drzwi.
Zalała ją fala gorąca. Phillip umiał sprawić, że w tłumie ludzi czuła się jedyną osobą godną jego uwagi.
To było zaproszenie. I pytanie. Czego Alex spodziewa się po tym wieczorze? I na co liczy on? Czy oboje o ich związku myślą tak samo? W końcu razem pracują, a uczucie często przeszkadza w pracy. Wszystko jest oczywiste, czarne albo białe, dopóki nie utoniesz w emocjach. Alex pamiętała też rozwód rodziców. Był wystarczająco okropny, by przekonać ją, że miłość to najgorsza iluzja, jaką można sobie wyobrazić. Czy mają więc porozmawiać z Phillipem, zanim sprawy zajdą za daleko? Ale przecież nie może teraz wszystkiego zepsuć tylko dlatego, że boi się publicznie zatańczyć.
– Więcej odwagi. Zatańczmy. Proszę tędy, panno Meer.
Zaprowadził ją na parkiet i przyciągnął lekko do siebie. Goście natychmiast zauważyli, że Alex tańczy z senatorem, i zaczęli się im przyglądać. Jedynymi przyjaznymi osobami byli tu jednak jej szefowa Cassandra z narzeczonym, a zarazem kuzynem Phillipa, Gagiem.
– Patrz na mnie. Nie myśl o nich, oni nie istnieją – powiedział Phillip, kładąc dłoń na talii Alex.
Och, gdybyż to było prawdą! Gdyby Phillip rzeczywiście wyprosił gości, do czego w opinii Alex był zdolny, wszyscy wsiadaliby teraz do limuzyn.
Na razie Alex spełniła jego prośbę. Obracali się w takt klasycznej muzyki płynącej z niewidocznych głośników. I wtedy tłum gości oddalił się i zbladł, a ona czuła tylko dotyk rąk Phillipa. Było tak, jak to sobie wyobrażała. No, niezupełnie. W większości jej fantazji oboje byli nadzy.
– Widzisz, już lepiej – powiedział cicho.
Tak, już dobrze. To nie suknia, ale Phillip ma magiczną moc. Alex stawała się kimś innym, gdy była przy nim. Była nagle kimś, kto nie chce zapaść się pod ziemię. Kto nie boi się, że zrobi z siebie pośmiewisko przed wszystkimi. Kimś, kto może być z mężczyzną takim jak Phillip, nawet jeżeli tak wiele ich różni.
Bardzo chciała wykorzystać tę magię. Wiedziała, że może zrobi
to jeszcze tego wieczoru.