Sekstaśmy - ebook
Sekstaśmy - ebook
Sekstaśmy – książka i słuchowisko w jednym – to poruszająca, podszyta błyskotliwym humorem opowieść o współczesności. W zdigitalizowanym, a jednak na wskroś biologicznym, świecie, bohaterami Katarzyny Fetlińskiej rządzi ciało – świadome własnej powłoki, choć często nieświadomie zmieniające się pod wpływem nowych technologii. Barwny, śpiewny język, którym posługuje się autorka, pobudza wszystkie zmysły odbiorcy, ułatwiając mu utożsamianie się z przekazem utworów.
Spis treści
High definition.
Kraksa
awkwardfamilyphotos.com
Kiełbie we łbie
Stadion oszalał
Grobing
Szkoła uczuć
Ostre cięcie
Wesołe miasteczko
2girls1cup
Kuchenne rewolucje
Terra Incognita
Koleje losu
Sylwester z Polsatem
Survival
Back to the future
Z pamiętnika Ireny Dworakowskiej
Los Milionos
Kółko różańcowe
Faszyn from Raszyn
Grzybobranie
Last minute
Słuchaczowi i czytelnikowi (Katarzyna Fetlińska)
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65358-30-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
High definition
Kraksa
awkwardfamilyphotos.com
Kiełbie we łbie
Stadion oszalał
Grobing
Szkoła uczuć
Ostre cięcie
Wesołe miasteczko
2girls1cup
Kuchenne rewolucje
Terra Incognita
Koleje losu
Sylwester z Polsatem
Survival
Back to the future
Z pamiętnika Ireny Dworakowskiej
Los Milionos
Kółko różańcowe
Faszyn from Raszyn
Grzybobranie
Last minute
Słuchaczowi i czytelnikowiHigh definition
Jesteś piękna. Jak przypadkowe spotkanie na stole
sekcyjnym starego Singera i ścięgien obszytych
żeberkowym ściegiem. Mon
ami: dawniej haftowani śniegiem (ludzcy do szpiku)
dłubaliśmy w zębach, poszukując fikcji, zaś teraz musimy
wieść się w powieść i żywot
niepoczciwy. Dolejmy oliwy do ognia: bóg nie chce, aby
kto złym był, więc zróbmy sobie dobrze. Dobierzmy do
tchawicy i znajdźmy
na językach, pieszcząc się przez zaśnieżone szyby
ekranów. Następnie zaśnijmy – bez fonii, bez wizji
na przyszłość. Kocham cię
i chcę przy tobie umrzeć. Mam mnóstwo marzeń,
omamów, jak przypadkowe spotkanie na stole sekcyjnym,
wnętrze we wnętrze, ciebie
i starej Unitry. Kineskopowe spazmy, napięcie,
rozbłyski i kablami okręcone najgęsiejsze szyjki.
Bądź przy mnie, proszę; a wetknę
ci tak głęboko, że włosy zaczną iskrzyć. Jesteśmy
dla siebie stworzeni. Jesteśmy złudzeni. Od dawna
monochromatyczni, zamknięci
za szybą. Pragnę, by wypełnił cię ciekły kryształ.
Lazuryt. Ametysty. Nasz sen musi się ziścić –
zamiast obrzmiałych sutków
niech stanie się światło. Niech staną się przyciski,
poczujmy napięcie, rozkosz oraz nagły przypływ
elektryczny. Niech spali się
Belweder. Stworzymy własne Kroniki Wypadków
Miłosnych – przypadkowe kobiety nagle przebite
kolumną kierownicy i wytrysk
benzyny na plac pokryty makadamem. Kochanie –
musimy zaakceptować, że nie znajdziemy fikcji
w zębach ni w żadnej nocnej
transmisji. Ona jest wszystkim. Jedyne, co zostało,
to plany, tęsknoty i radosne wizgi spadających samo-
lotów. Ofiary, poślizgi,
telefon drżący w pochwie. No, odbierz mnie, a potem
pogrzebmy razem w ropie i w głowach, szukając
resztek. Rzeczywistych.Kraksa
Marioli
Siedzą zaszkleni, oddzielni. On dzierży skrzyni
biegów wyślizgane berło, ona – dama z fretką
przyciśniętą do piersi. Kiwają się głowy rzędu
małych piesków, lazurowym wybrzeżem
nadmorska sosenka, dyndające drzewko
z nutą kadzidła i mirry. Odbija się słońce,
póki z ulgą nie stwierdzimy, że jednak nie byli
całkiem obcy – na jej udzie powoli zasycha
lepki odcisk ręki. Łudząc drżeniem palców,
trwają w przedłużeniu – jej pleców tapicerka,
stóp szlachetne drewno, papieros jak wydech,
konie mechaniczne w piersi. W trzewiach świece,
sprzęgło. Karesy w karoserii. Bezimiennie się
pieszczą, opatrzeni tabliczką: trzy litery, numer.
Co po nich zostało? Licznik kilometrów i kropla
oleju jak łza zapomniana w betonie, dystrybutor
benzyny, zgnieciona butelka i kamienie spod
kół pryskające śmiercią. Nic nie znaczą,
ze strachem zerkając w domniemane lusterko,
za nimi wzbiera śpiew syren, pochyla się drzewo.awkwardfamilyphotos.com
Alicji
Otworzyć, aby spotkać cię znowu zamarłą
ze srebrnym lisem na ramieniu. Przed domem
wyliniałym od słońca wciąż ta sama
sterczysz jak palec serdeczna; w śniegu
bądź w życie (artystycznie dusząc kocię) –
pokłosie pokoleń podagry, sznurów i alergii.
Nad tortem, przy zdmuchniętej świeczce,
wśród stęknięć i smarków wmawiam sobie, że
to koniec – nie powtórzymy się więcej. Kolejny
raz wyciągam cię z folii. W wannie, z pianą
we włosach tłuczesz ramionami, urządzając próbę
tego, co dziesięć lat później zacznie się
haustem i skurczem. No i wszyscy przeszli –
ciotki, sympatyczni sąsiedzi z niespodzianką
w piwnicy, pieski śpiące w mule śródpolnej
studzienki. Mamy tylko przeszłość i resztki
pamięci między papierem a okiem. Odbitki
rozsypane od śmierci do śmierci wywołanej
pod powieką. Nad rodzinnym ogniskiem pieczesz
kiełbasę, w tle umorusane dzieci, słońce
kopnięte pod stół i ślepa pewność, że nic w tym
nie ma trudnego, by życie i miłość uwiecznić.