- nowość
-
W empik go
Sen Jednorożca - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Sen Jednorożca - ebook
„Sen Jednorożca” to zbiór opowiadań, które czerpią inspirację z codziennych sytuacji i rozmów zasłyszanych w tramwaju, autobusie, parku czy innych miejscach publicznych. Autor, wnikliwy obserwator ludzkich zachowań, przedstawia różne oblicza miłości, ukazując jej wielowymiarowość oraz złożoność. Opowiadania zawarte w książce poruszają tematy o kontrowersyjnym i erotycznym zabarwieniu, często odsłaniając hipokryzję oraz słabości ludzkiej natury. Może to też Twoja historia. Książka dla osób 18+
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8414-251-6 |
Rozmiar pliku: | 2,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moja krótka historia
Mam na imię Voxword. Byłem aniołem odpowiedzialnym za tworzenie boskich słów. Moja moc była niezmierzona, każda wypowiedziana przeze mnie litera miała moc kreowania rzeczywistości, kształtowania losów i przemiany serc. Byłem częścią Bożego planu, tworząc harmonijne melodie, które przenikały przez wszechświat, niosąc miłość i nadzieję. Jednakże, moja pycha a także pragnienie posiadania większej władzy doprowadziły mnie na skraj upadku. Zbuntowany przeciwko harmonii, którą miałem tworzyć, złamałem prawo boskiego porządku. Przyłączyłem się do buntu Aniołów. Wtedy przyszła kara. Zostałem strącony na Ziemię, pozbawiony moich skrzydeł i mocy, skazany na wieczne błądzenie wśród ludzi, których miałem chronić jak również inspirować. Po wygnaniu z Nieba, pożałowałem swoich czynów i zwróciłem się do Ojca Boga. Zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem, odrzucając harmonię oraz miłość, które były częścią mojego istnienia. Czułem niewyobrażalny ciężar winy, a moje serce było przepełnione żalem. Modliłem się o przebaczenie, prosząc o szansę na odkupienie. Choć odpowiedź nie przyszła od razu, w głębi duszy wiedziałem, że moja pokuta musi być szczera i pełna oddania. Bóg zlitował się i nie zepchnął mnie do Otchłani. Rozkazał, abym pozostał wśród ludzi oraz używał mocy słowa dla ich dobra. Miałem być ich przewodnikiem, dzieląc się mądrością i pomagając im odnaleźć sens w chaosie życia. Zrozumiałem, że muszę w pełni zaakceptować swoją nową rolę, choć było to trudne. Żyjąc w średniowieczu, zostałem spalony na stosie przez Świętą Inkwizycję. Moje ciało zginęło w płomieniach, ale moja dusza nadal żyła, skazana na pokutę w przedsionku Nieba, gdzie żal i tęsknota są katami dusz. Odrodziłem się po siedmiu dniach oczyszczenia w Czyśćcu przybierając postać mnicha. Moje nowe życie miało być pełne pokory i oddania, a ja miałem służyć ludzkości w ciszy oraz skupieniu. Każdego dnia modliłem się i medytowałem, starając się zrozumieć głębsze sensy życia a także odnaleźć wewnętrzny spokój. Przez lata, praktykując duchowe odosobnienie, nauczyłem się, że prawdziwe zrozumienie i harmonia nie pochodzą z zewnętrznych mocy, ale z wnętrza serca. To, co kiedyś było moją siłą, teraz stało się moją misją: używać słów dla dobra innych. Jako kaznodzieja czy egzorcysta wspierałem wierzących w ich drodze do Boga. W każdym spotkaniu z potrzebującymi starałem się być przewodnikiem, który wskazywał im światło w najciemniejszych chwilach ich życia. Przyszło mi stawić czoło księciu ciemności. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe zadanie, ale moja misja zawsze była pełna trudnych wyzwań. Jego moc była ogromna, a jego wpływ na ludzkie dusze głęboki. Musiałem się zmierzyć z tą potęgą, aby chronić tych, którzy szukali światła w ciemności. W tej walce każdy gest i każde słowo miały ogromne znaczenie. Użyłem najpotężniejszych słów egzorcyzmu, jakie zdołałem stworzyć. Słowa te miały moc przebicia przez mrok i wypędzenia najgłębiej zakorzenionych demonów. Każde z nich było jak błyskawica, która rozświetlała ciemność, niosąc ze sobą nadzieję oraz oczyszczenie. W trakcie tej duchowej walki czułem, jak moje dawne moce powracają na chwilę, przypominając mi o czasach, gdy byłem aniołem Voxwordem. Pan ciemności był podstępny do tego stopnia, że pozbawił mnie ludzkiego życia. Jego atak był szybki i bezlitosny, a ja nie miałem szans na obronę. Moje ciało upadło, a dusza została uwięziona w ciemności, skazana na wieczną tułaczkę. Ponownie odrodziłem się, wyrwany z mroku przez Archanioła Michała. Ten niebiański wojownik przemówił do mnie z mocą oraz determinacją, przypominając mi o mojej dawnej misji i obowiązkach względem ludzkości. Jego światło przeniknęło przez ciemność, rozdzierając ją na strzępy dając mi nowe życie. Michał przekazał mi nową misję — miałem być przewodnikiem dusz, które szukają przebaczenia i zrozumienia. Pod postacią wędrownego barda byłem świadkiem chrztu Litwy, który był wydarzeniem na miarę przełomu wieków. Widziałem, jak książę Mendog przyjmuje sakrament, a z nim cały naród wchodzi w nową epokę. Śpiewałem pieśni o nadziei oraz odrodzeniu, przekazując ludziom słowa, które miały na zawsze zmienić ich życie. To był moment pełen magii i duchowego przebudzenia, który na zawsze pozostanie w pamięci jako jeden z najważniejszych etapów mojej pokuty. Po wielu latach wędrówki zasnąłem snem śmiertelnym w jednej z Ojcowskich jaskiń. Tym razem odrodziłem się jako pasterz owiec. Moje życie stało się proste i spokojne, pełne codziennych zadań i rytuałów związanych z opieką nad stadami. Każdy dzień spędzałem na pastwiskach, obserwując naturę, ucząc się jej rytmów oraz mądrości. W ciszy i spokoju tych chwil odkrywałem nowe aspekty samego siebie, znajdując wewnętrzne ukojenie w otoczeniu przyrody. Wiedziałem, że to nowe życie było częścią mojego odkupienia, a każda owca, którą chroniłem, była symbolem mojej misji przewodzenia duszom ku światłu. Jako stary gazda stałem się doradcą proboszcza. Moje doświadczenie życiowe a także głęboka wiedza duchowa sprawiły, że byłem cenionym towarzyszem w jego codziennych obowiązkach. Wspólnie dbaliśmy o potrzeby duchowe naszej wspólnoty, moje rady często okazywały się nieocenione w trudnych chwilach. Prowadziłem różne inicjatywy, organizowałem spotkania modlitewne i pomagałem w rozwiązywaniu problemów wiernych. Śmierć przyszła znienacka, nie pozostawiając mi czasu na przygotowanie się do tego, co miało nadejść. Moje życie, pełne wyrzeczeń i poświęceń dla dobra innych, zakończyło się nagle, w dodatku brutalnie. Czułem, jak moja dusza oddziela się od ciała, unosząc się w przestrzeni pomiędzy światami. Byłem zagubiony i przerażony, nie wiedząc, co mnie teraz czeka. Zostałem wprowadzony przed oblicze Ojca Boga, Który zapytał:
— Czy zrozumiałeś już, Voxword, istotę swojej misji? Czy pojąłeś, dlaczego zostałeś strącony na Ziemię i jakie lekcje miałeś się nauczyć wśród ludzi?
Stałem pokornie przed Najwyższym, czując, jak każde Jego słowo przenika głęboko w moją duszę. Wiedziałem, że to nie był czas na wymówki ani na ukrywanie prawdy. Zebrałem całą odwagę, jaką miałem po czym odpowiedziałem:
— Tak Ojcze. Zrozumiałem, że moją pychą i pragnieniem władzy zdradziłem harmonię i miłość, które powinny być fundamentem mojego istnienia. Przyjąłem teraz, że moje miejsce jest wśród ludzi, aby służyć im oraz prowadzić ich ku światłu słowem a także mądrością.
Bóg spoglądał na mnie z nieopisanym spokojem i łagodnością, która przenikała wszelkie wątpliwości w moim sercu.
— Twoje odkupienie — rzekł. — jest aktem nieustannego poświęcenia i miłości. Musisz pamiętać, że każde twoje słowo czy gest mają moc kształtowania rzeczywistości. Wykorzystaj tę moc dobrze, Voxword. Twoja misja nie skończyła się, ale dopiero się zaczyna. Wiele jeszcze przed tobą wyzwań, ale i wiele okazji, by naprawić błędy przeszłości.
Przysiągłem sobie w tym momencie, że nigdy więcej nie zboczę ze ścieżki, którą mi wyznaczył Najwyższy. Odtąd każde moje działanie miało być świadectwem miłości i zrozumienia, którymi Bóg obdarzył mnie w swojej nieskończonej mądrości. Gdy opuściłem oblicze Ojca Boga, czułem się odrodzony oraz pełen nadziei. Wiedziałem, że na mojej drodze czeka jeszcze wiele prób, ale czułem się gotowy, by im stawić czoła. Moje życie miało teraz jasny cel — być światłem dla tych, którzy zagubili się w ciemnościach, przewodnikiem dla dusz poszukujących przebaczenia i zrozumienia. Ta chwila była punktem zwrotnym w mojej egzystencji, przypomnieniem, że nawet w najciemniejszych momentach istnieje szansa na odkupienie oraz nowy początek. Właśnie to miałem przekazać ludziom — nadzieję, która nigdy nie gaśnie i miłość, która przezwycięża wszelkie przeszkody.
Zszedłem na Ziemię pod postacią młodego wikarego w wiejskiej parafii. Przyjęcie tej roli miało dla mnie ogromne znaczenie, gdyż pozwoliło mi być blisko ludzi, których codzienne życie wypełnione było prostymi radościami a także trudami. W małej wiosce, otoczonej polami i lasami, mogłem na nowo odkrywać piękno Bożego stworzenia, ucząc się od skromnych ludzi pokory czy też oddania.
Każdego dnia spędzałem czas na modlitwie i rozmowach z parafianami, starając się zrozumieć ich troski oraz radości. Byłem dla nich przewodnikiem duchowym, wspierając ich w trudnych chwilach i pomagając odnaleźć ścieżkę ku światłu. Wspólne msze, święta czy obrzędy pozwalały mi zbliżyć się do nich, a każda homilia była okazją do dzielenia się mądrością i nadzieją. Przez te lata w parafii nauczyłem się, że prawdziwa siła leży w prostocie serca oraz oddaniu służbie innym. Każda modlitwa, każde słowo miało moc uzdrawiania dusz i przynoszenia ukojenia w trudnych chwilach. Zmarłem po ciężkiej chorobie, która przez wiele miesięcy pochłaniała moje siły. Każdy dzień był walką z bólem i cierpieniem, a moja dusza stopniowo oddzielała się od ziemskich trosk. Czułem, jak moje ciało gaśnie, a najbliżsi otaczają mnie troską oraz miłością, starając się ulżyć w ostatnich chwilach. W moim sercu panował spokój. Wiedziałem, że moje życie, choć pełne wyrzeczeń i prób, miało głęboki sens oraz cel. Byłem gotowy na to, co nadejdzie, czekając na spotkanie z Ojcem Bogiem.
Tym razem na spotkanie w niebie wyszła mi sama Matka Chrystusa. Jej oblicze promieniowało niewysłowioną miłością oraz łagodnością. Maryja podeszła, a Jej obecność wypełniła mnie niespotykanym pokojem. Jej słowa były jak muzyka, która koiła moje zmęczone serce. Podeszła i rzekła:
— Voxword, twoje cierpienia nie były daremne. Twoja pokuta i oddanie dotarły do wielu dusz, które dzięki tobie odnalazły światło.
Jej spojrzenie przeniknęło w głąb mojej duszy, przynosząc ulgę oraz zrozumienie. Wiedziałem, że teraz, pod jej przewodnictwem, moja misja nabierze nowego znaczenia. Maryja przypomniała mi, że miłość i miłosierdzie są najpotężniejszymi narzędziami, jakimi mogę się posługiwać w mojej wędrówce przez życie wśród istot słabych dzieląc ich słabości.
Przyszła Druga Wojna Światowa. Przyjąłem rolę kapelana Strzelców Podhalańskich, niosąc duchowe wsparcie żołnierzom walczącym na trudnym froncie. Było to wyzwanie, które wymagało ode mnie wielkiej odwagi i niezłomnej wiary. Każdego dnia widziałem ból oraz cierpienie, ale także niezłomność ducha i braterstwo między żołnierzami. Modlitwa stała się naszą codzienną pociechą, a moje słowa miały moc podnosić na duchu tych, którzy stawiali czoła śmierci. Wiedziałem, że moja obecność była ważna, by nieść nadzieję i wiarę w zwycięstwo, nawet w najcięższych chwilach. Nasze wspólne nabożeństwa były momentami wytchnienia oraz umocnienia w wierze, które dawały siłę do dalszej walki. W trudnych warunkach frontu doceniałem wartość każdej chwili ciszy, każdej wspólnie odmówionej modlitwy, która przynosiła ukojenie a nawet nadzieję.
Podczas mojej służby jako kapelan Strzelców Podhalańskich, stałem się świadkiem najokrutniejszych czynów, jakie człowiek potrafi wyrządzić drugiemu człowiekowi. Byłem świadkiem, jak hitlerowcy palili całe wioski za pomoc Żydom. Takie momenty testowały granice mojej wiary i nadziei, lecz także umacniały moje przekonanie co do wartości miłosierdzia oraz współczucia. W obliczu przerażającej brutalności, moje modlitwy i słowa pocieszenia stały się promykiem światła dla tych, którzy znaleźli się w najciemniejszych chwilach. Mimo ogromu cierpienia a także zniszczenia, wciąż wierzyłem w siłę dobra i możliwość odkupienia, nawet w obliczu najgorszej tragedii. Każdego dnia starałem się być wsparciem dla tych, którzy stracili wszystko, pomagając im znaleźć wewnętrzną moc do przetrwania i nadzieję na lepsze jutro. Kilka miesięcy przed końcem wojny na plebanię wdarło się Gestapo. Pod osłoną nocy przeszukiwali każdy kąt, szukając ukrywających się partyzantów i Żydów. Strach oraz napięcie w powietrzu były niemal namacalne. Wiedziałem, że moje życie wisi na włosku, ale modliłem się o siłę i odwagę, aby pomóc tym, którzy byli w potrzasku. Dzięki Bożej łasce udało mi się ukryć kilka cennych istnień, ryzykując wszystko, co miałem. W chwilach największego niebezpieczeństwa, czułem obecność Maryi, która przypominała mi, że dobro zawsze znajdzie sposób, aby zatriumfować nad złem. Ostatecznie nie udało mi się przeżyć do końca wojny. Zginąłem, broniąc ukrywających się ludzi przed żołnierzami Gestapo. Moje ostatnie chwile na ziemi były pełne bólu, ale także nadziei, że moje poświęcenie pozwoli innym przetrwać. Gdy moja dusza unosiła się ku niebu, czułem, że spełniłem swoje przeznaczenie. Śmierć w moim przypadku to zawsze jest nowy początek. Z każdym odejściem zostawiałem za sobą doczesne troski czy zmartwienia, by w nowym wcieleniu podjąć nowe wyzwania i misje. Moja dusza wciąż wędrowała, niosąc ze sobą nauki oraz doświadczenia z poprzednich żyć. Każda reinkarnacja była szansą na niesienie światła oraz uzdrawianie ludzkich serc.
Reinkarnacja anioła na Ziemi jest cudownym przykładem boskiej miłości, która przenika każde istnienie oraz przynosi nadzieję w najciemniejszych chwilach. Jest to manifestacja nieskończonej łaski a także miłosierdzia, która ukazuje, że każde życie, każde poświęcenie ma swój głęboki sens i cel. Anioł, odradzając się w ludzkiej postaci, niesie ze sobą nie tylko pamięć minionych żyć, ale i zrozumienie, które pozwala mu być przewodnikiem oraz uzdrowicielem dla zagubionych dusz. Jego obecność na Ziemi przypomina, że boska miłość jest wieczna i nie zna granic, a każde odkupienie spełnia się dzięki wierze oraz oddaniu. W każdym nowym wcieleniu anioł stara się wypełniać swoją misję, by promieniować światłem czy nadzieją, które są nieodłącznymi atrybutami boskiej miłości. Większość dusz ludzkich nie posiada daru reinkarnacji. Ich wędrówka kończy się w momencie śmierci, kiedy to stają przed obliczem Boga, aby rozliczyć się ze swojego życia. Każda dusza jest oceniana pod kątem swoich uczynków oraz intencji, a następnie scalana z Wszechduchem Stwórcy. Tylko nieliczne dusze, wybrane przez Boga, mają możliwość powrotu na Ziemię w nowym wcieleniu, by kontynuować swoją misję. To wyjątkowy przywilej, ale i ogromna odpowiedzialność, wymagająca wielkiej siły ducha oraz niezłomnej wiary.
Po mojej śmierci jako kapelana Strzelców Podhalańskich, narodziłem się ponownie w czasach komunistycznych. Będąc adwokatem Żołnierzy AK a także członków Solidarności naraziłem się wielu komunistycznym dygnitarzom. Było to niebezpieczne zadanie, wymagające nie tylko odwagi, ale i niezłomnej wiary w sprawiedliwość. Wielokrotnie stawałem w obronie niewinnych, którzy padli ofiarą politycznych prześladowań. Moje zaangażowanie w obronę prześladowanych nie uszło uwadze władz PRL, które postanowiły wydać na mnie wyrok śmierci. Życie stało się nieustanną walką o przetrwanie i ochronę moich bliskich. Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa obserwowali każdy mój krok, a ja musiałem być coraz bardziej ostrożny, aby uniknąć aresztowania. Pomimo ciągłego zagrożenia, nie zaprzestałem swojej działalności, wiedząc, że moja walka o sprawiedliwość oraz wolność jest warta każdego poświęcenia. Agenci UB zrobili na mnie zasadzkę, gdy zmierzałem do jednej z tajnych kryjówek ruchu oporu. Przechodząc przez ciemne zaułki miasta, nagle usłyszałem szybkie kroki za swoimi plecami. Serce zabiło mi mocniej, a adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach. Wiedziałem, że muszę działać szybko i zdecydowanie. W mgnieniu oka wskoczyłem do bocznej uliczki, starając się zniknąć z pola widzenia prześladowców. Moje doświadczenie jako adwokat czy kapelan w czasie wojny nauczyło mnie, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych, ale teraz stawka była wyższa niż kiedykolwiek wcześniej. Znalazłem chwilowe schronienie w starej opuszczonej kamienicy. Słyszałem, jak agenci przeszukują okolicę, a ich głosy były coraz bliżej. Modliłem się w duchu o siłę i odwagę, aby przetrwać tę próbę. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie chodzi tylko o moje życie, ale również o bezpieczeństwo tych, których broniłem oraz wspierałem. Udało mi się wymknąć z oblężenia, ale wiedziałem, że muszę być jeszcze bardziej ostrożny i dyskretny w mojej działalności.
Kolejnego dnia, idąc do pracy, usłyszałem strzał i poczułem ból pod lewą łopatką. Upadłem na ziemię, a świat wokół mnie zaczął się rozmywać. Mimo bólu czułem wewnętrzny spokój, wiedząc, że spełniłem swoją misję. Byłem gotowy na kolejne wyzwanie, które przyniesie los. Czułem, jak życie uchodzi ze mnie, ale nie bałem się, bo wiedziałem, że każdy koniec jest nowym początkiem. W ostatnich chwilach mojego życia na ziemi modliłem się o siłę dla tych, których zostawiam, wierząc, że moje poświęcenie przyczyni się do ich dobra.
Przyszedłem na świat dwa dni później, stając się przewodnikiem duchowym. Obecnie znany jestem jako Angel Voxword i prowadzę gabinet zdrowia emocjonalnego „Dotyk Anioła”. Moim celem jest pomoc ludziom w odnalezieniu harmonii w ich życiu i przywracaniu wewnętrznego spokoju. Każdego dnia spotykam się z osobami, które pragną uzdrowić swoje dusze, odkryć swoje prawdziwe „ja” i pokonać swoje wewnętrzne demony. W moim gabinecie staram się używać mojej wiedzy oraz przez wieki zdobytego doświadczenia, aby prowadzić ich ku lepszemu zrozumieniu samych siebie oraz świata, który ich otacza. Do mojego gabinetu przychodzą różne osoby. Najczęściej to młodzi i zranieni na sercu ludzie. Każdy z nich nosi w sobie historię pełną bólu oraz rozpaczy, każda dusza szuka ukojenia a przede wszystkim zrozumienia. Wspierając ich w ich podróży, staram się być niczym latarnia morska, wskazując im drogę przez burzliwe wody życia. O poradę pytają wszyscy, niezależnie od stanu, zawodu czy wieku. Pragnę Wam przedstawić kilka a nawet kilkanaście historii.Dziewczyna mojego chłopaka
Pewnego chmurnego popołudnia przyszedł do gabinetu dwudziestoletni brunet o zielonych oczach. Usiadł na sofie na wprost mnie, jego oczy pełne były niepokoju i zagubienia. Przez chwilę milczeliśmy, pozwalając by cisza wypełniła przestrzeń między nami. W końcu zaczął mówić, a jego głos drżał od emocji, które tłumił w sobie od dawna. Opowiedział mi historię swojej relacji z trzydziestoletnim biseksualnym mężczyzną, który był dla niego nie tylko partnerem, ale także źródłem wielkiej radości oraz bólu. Słuchałem uważnie, starając się zrozumieć złożoność jego uczuć i znaleźć sposób, aby mu pomóc. Brunet, który miał na imię Miłosz zaczął opowiadać historię swojej miłości.
Ich spotkanie miało miejsce pewnego letniego wieczoru, kiedy owiał ich powiew świeżej nadziei oraz nieoczekiwanych uczuć. Każde spojrzenie, każdy gest między nimi budowały most porozumienia, który łączył ich dwa światy. To uczucie, które ich połączyło, było jak iskra na suchym polu — intensywne, nieprzewidywalne oraz wszechogarniające. Młody brunet, pełen pasji jak i marzeń, znalazł w starszym partnerze nie tylko miłość, ale także mentora, który pokazywał mu, jak żyć pełnią życia, jak czerpać radość z każdego dnia. Trzydziestolatek, z kolei, odnajdywał w młodzieńczej energii a także niewinności swego wybranka dawno zapomniane uczucia oraz pragnienia. Relacja ta była jednak skomplikowana i pełna wyzwań, które wynikały nie tylko z różnicy wieku, ale i z różnorodności ich doświadczeń życiowych, oraz faktu, że mężczyzna miał dziewczynę, która była mocno zazdrosna.
Miłosz na ostatniej randce z partnerem, siedząc na sofie w mieszkaniu kochanka, zebrał w sobie odwagę i zapytał:
— Krystian, czy kiedyś będzie nasza kolej, aby być razem w pełni, bez ukrywania się?
Partner spojrzał na niego a w jego oczach malowały się mieszane uczucia. Miłość, ale też ból, związany z koniecznością życia w sekrecie. Po chwili odpowiedział mu:
— Miłosz, nie jest to takie proste. Życie, które prowadzę, jest pełne zobowiązań i skomplikowanych relacji. Kocham Cię i pragnę być z Tobą, ale musimy zrozumieć, że nasze uczucia nie mogą zranić innych osób. Dziewczyna, z którą jestem, również ma swoje uczucia i nie zasługuje na to, by cierpieć.
Chłopak słuchał w milczeniu, czując ciężar słów swojego partnera. Wiedział, że uczucia, które dzielili, były prawdziwa, ale również zdawał sobie sprawę z trudności, które przed nimi stoją.
— Czy to znaczy, że nigdy nie będziemy mogli być razem naprawdę? — zapytał, starając się ukryć smutek w swoim głosie.
Krystian wziął głęboki oddech i spojrzał mu prosto w oczy.
— Nie wiem co przyniesie przyszłość, Miłosz. Ale wiem jedno: musimy być cierpliwi i silni. Jeśli nasza miłość jest naprawdę tak silna, jak czujemy, znajdziemy sposób, aby pokonać wszystkie przeszkody. Tymczasem musimy być ostrożni i nie ranić tych, którzy są wokół nas.
Miłosz skinął głową, chociaż w jego sercu wciąż tlił się żal a także niepewność. Wiedział, że czeka ich trudna droga, ale postanowił zaufać słowom Krystiana oraz wierzyć, że miłość przetrwa wszystkie próby.
Miłosz, poruszony słowami partnera, cicho zaszlochał. Trzydziestolatek objął chłopaka ramionami, przyciągnął do siebie i szepnął:
— Zawsze będę Cię kochał, bez względu na wszystko.
Krystian zamknął oczy, czując ciepło oraz bezpieczeństwo w objęciach Miłosza. Chwilę później zaczął delikatnie całować go po szyi, jakby chciał zatrzymać czas i uchronić tę chwilę przed wszelkimi trudnościami, które mogłyby nadejść. Jego usta namiętnie całowały uszy Miłosza, który wydawał ciche dźwięki podniecenia. Wszystkie zmysły chłopaka były wyostrzone, a ciało reagowało na każdy dotyk Krystiana. Miłość, którą dzielili, była teraz bardziej namacalna niż kiedykolwiek wcześniej. W tej chwili świat zewnętrzny przestał istnieć, a oni trwali razem w pełnej harmonii. Krystian złączył swe usta z ustami Miłosza, a ich języki delikatnie muskały się, w tańcu pełnym czułości i pasji. Ich pocałunki były ciche, ale pełne emocji, jakby każdy dotyk wyrażał słowa, których nie byli w stanie wypowiedzieć. Czas zdawał się zatrzymać, gdy ich serca biły w jednym rytmie, a połączenie dusz stawało się coraz silniejsze. W tamtej chwili, mimo wszystkich przeciwności, czuli, że ich miłość jest niezniszczalna.
Miłosz poczuł, jak jego oddech przyspiesza, a serce zaczęło bić mocniej. Krystian delikatnie odsunął się, patrząc na niego z troską i głęboką miłością.
— Miłosz, wszystko będzie dobrze. — powiedział, głaszcząc go po włosach. — Nasza miłość nas poprowadzi.
Chłopak zdjął koszulkę odsłaniając tors i sterczące sutki. Trzydziestolatek delikatnie zaczął je pieścić a Miłosz wydawał głośniejsze dźwięki podniecenia. Krystian zdjął koszulę odsłaniając swoją muskulaturę nie przerywając pieszczot. W pewnym momencie zapytał:
— Chcesz się ze mną kochać?
— Tak. — wyszeptał brunet.
Krystian pocałował Miłosza namiętnie, a ich ciała zaczęły poruszać się razem w harmonijnym rytmie, gdy oddawali się miłości. Zdjęli z siebie dolne części garderoby, a ich ciała złączyły się w jedności. Każdy dotyk, każdy ruch był pełen miłości oraz pasji, jakby chcieli wyrazić wszystkie swoje uczucia w tej jednej chwili. Ciepło ich ciał a także intensywność emocji sprawiały, że czuli się kompletnie połączeni na każdym poziomie — fizycznym i emocjonalnym. Ich serca biły w jednym rytmie, a miłość, którą dzielili, była bardziej namacalna, potężniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Miłosz spojrzał w dół i zobaczył, że członek kochanka był duży i mocno nabrzmiały. Pochylił się i wziął do ust. Był to jego pierwszy raz. Choć odczuwał pewne obawy, to jednak miłość a także zaufanie, które miał do Krystiana, pomagały mu przezwyciężyć wszelkie lęki. Każdy dotyk, każdy ruch był dla niego nowym doświadczeniem, które wzmacniało ich więź. Krystian prowadził go delikatnie, z czułością, dbając o to, aby Miłosz czuł się komfortowo i bezpiecznie. Wspólnie odkrywali nowe tajemnice swojego ciała, zanurzając się głębiej w morzu namiętnej miłości. Miłosz czuł, jak ich połączenie stawało się coraz silniejsze, a serce biło mu z radości, że może dzielić tę intymną chwilę z osobą, którą kochał najbardziej na świecie. Trzydziestolatek delikatnie wsunął członek między pośladki kochanka, który jęczał z bólu i podniecenia. Po ich ciałach spływał pot, a oddechy przyspieszały. Każde ich zetknięcie niosło ze sobą nowe fale przyjemności oraz dzikiego wyuzdania. Krystian dbał o to, żeby każdy ruch sprawiał Miłoszowi przyjemność, a ich połączenie było pełne czułości i rozkoszy. Byli razem, jedność ich ciał oraz dusz była niezachwiana. Świat na zewnątrz mógł się rozpadać — oni mieli siebie. Trzydziestolatek krzyknął, brunet poczuł jak jego wnętrze wypełnia się ciepłem. W tym samym momencie z penisa Miłosza wytrysnęło nasienie lądując na liściach monstery, która stała nieopodal sofy. Zmęczeni, ale zadowoleni oraz pełni miłości opadli na sofę. Nie spostrzegli, gdy do mieszkania weszła dziewczyna Krystiana. Kobieta stała z kijem baseballowym w ręku, patrząc na nich z mieszanką złości i niedowierzania. Jej oczy płonęły gniewem, a ręce drżały z emocji. Krystian natychmiast się podniósł, zasłaniając Miłosza swoim ciałem, jakby chciał go ochronić przed nadchodzącą burzą.
— Co tu się dzieje?! — wykrzyknęła, podnosząc kij w geście groźby. — Jak mogłeś mnie zdradzić?!
Krystian próbował znaleźć słowa usprawiedliwienia, ale jego głos zamarł w gardle. Miłosz, mimo strachu, zdołał wstać i stanąć obok swojego kochanka, gotów stawić czoła konsekwencjom ich miłości.
— Przepraszam… — zaczął Krystian, próbując złagodzić sytuację. — To nie miało tak wyjść…
Kobieta opuściła kij, ale jej twarz wciąż była pełna bólu i rozczarowania.
— Jak mogłeś? — powtórzyła cicho, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Miłosz chciał coś powiedzieć, ale wiedział, że to nie jest dobry moment. Zacisnął usta, patrząc na Krystiana, który w końcu zebrał się na odwagę.
— Przepraszam, naprawdę przepraszam. — powiedział Krystian, sięgając po jej rękę, ale kobieta cofnęła się, nie chcąc jego dotyku. — Nasza miłość… to nie jest coś, co mogłem kontrolować.
Kobieta odwróciła się, próbując opanować swoje emocje.
— W takim razie odejdźcie. — powiedziała cicho, z trudem powstrzymując łzy. — Zabierz swoje rzeczy i odejdź!
Krystian spojrzał na Miłosza, a następnie na kobietę, która była kiedyś jego całym światem. Wiedział, że nie ma powrotu, że ich miłość musi teraz znaleźć inną drogę. Po chwili milczenia skinął głową, zgarnął swoje rzeczy, z sercem ciężkim od żalu, opuścił mieszkanie razem z Miłoszem. Wydawało się, że to koniec historii, ale tak naprawdę to był dopiero początek tragedii.
Zdradzona i osamotniona kobieta postanowiła, że nie pozwoli im tak łatwo odejść. W jej sercu zaczęła kiełkować nienawiść, która z każdym dniem rosła w siłę. Wiedziała, że musi ukarać Miłosza za to, co się stało, za to, że zabrał jej Krystiana. Wiedziała, gdzie Miłosz pracuje i z kim się spotyka. Rozpoczęła skomplikowany plan zemsty, który miał na celu zniszczenie wszystkiego, co było dla niego ważne. Pierwszym krokiem było zdobycie poufnych informacji na temat jego firmy. Zaczęła go intensywnie a nawet obsesyjnie śledzić, podsłuchiwać rozmowy oraz zbierać dowody, które mogłyby zrujnować chłopakowi karierę. Kiedy zebrała wystarczającą ilość materiałów, anonimowo przesłała je do jego przełożonych oraz rozesłała do mediów. Skandal wybuchł natychmiast, a Miłosz znalazł się w centrum medialnej burzy. Został zawieszony w pracy, tracąc przy tym reputację a także dobre imię. Jednak to nie wystarczało kobiecie. Czuła, że musi pójść dalej, iż musi zadać Miłoszowi prawdziwy ból. Odkryła, że Miłosz ma niepełnosprawną siostrę, którą bardzo kocha. Postanowiła wykorzystać tę informację, aby uderzyć w jeszcze bardziej bolesny punkt.
W nocy, kiedy Miłosz wracał do domu po jednym z tych trudnych dni, zastał mieszkanie siostry w stanie chaosu. Drzwi były wyważone, a wnętrze splądrowane. Jego serce zamarło, gdy zobaczył kartkę leżącą na stole: „To dopiero początek. Zapłacisz za wszystko.” Niepełnosprawna dziewczyna trafiła w krytycznym stanie do szpitala. Mściwa kobieta dotrzymała słowa. Z pomocą dwóch znajomych kiboli uprowadziła Miłosza i zawiozła do pustostanów na obrzeżach miasta. Tam, w ciemnym, wilgotnym, zimnym pomieszczeniu, zaczęła się prawdziwa gehenna chłopaka. Kibole, bez krzty litości, przystąpili do egzekwowania brutalnej zemsty. Miłosz, mocno związany i z zaklejonymi ustami, czuł każdy cios, który przeszywał jego ciało. Ból fizyczny mieszał się z psychicznym, gdy myślał o swoim kochanku oraz o tym, do czego jeszcze może posunąć się zraniona kobieta. Tymczasem ona, z satysfakcją obserwując rozwijające się wydarzenia, czuła, że odzyskuje kontrolę nad swoim życiem. Wiedziała, że jej działania są moralnie wątpliwe, ale ból i zdrada, których doświadczyła, usprawiedliwiały dla niej każde okrucieństwo. Gdy oprawcy przestali okładać dwudziestolatka, kobieta włożyła gumowe rękawiczki a następnie wzięła z zakurzonego stolika nóż. Powoli zbliżała się do Miłosza, a jej twarz była maską determinacji i zimnej furii. Każdy krok, który stawiała, był niczym tchnienie ostateczności. Kibole stali obok, gotowi na każde jej polecenie.
— Myślałeś, że to koniec? — zapytała, a jej głos drżał z emocji. Miłosz ledwo mógł otworzyć oczy, krew spływała mu po twarzy, a ból przeszywał całe ciało. Nie miał siły ani woli, by odpowiedzieć.
Kobieta pochyliła się nad nim i podniosła nóż, zbliżając go do jego policzka. Ostrze było zimne, a jego dotyk przyprawiał o dreszcze.
— Teraz poczujesz, co znaczy prawdziwy ból. — wyszeptała, a jej oczy błyszczały szaleństwem. — Rozbierzcie go!!! — rozkazała współoprawcom, a jej głos był pełen lodowatej determinacji. Kibole bez wahania przystąpili do zadania, zrywając z Miłosza jego ubrania. Chłopak czuł upokorzenie oraz bezsilność, drżąc pod ich brutalnymi rękoma. Każdy szarpnięcie było dla niego jak wyrok, który zbliżał go do nieznanego, przerażającego końca.
Mężczyźni trzymali mocno Miłosza, nie pozwalając mu na najmniejszy ruch. Czuł, jak zimne powietrze drażni jego skórę po zdjęciu ubrań, a upokorzenie mieszało się z rozpaczą.
— Może teraz zrozumiesz, co ja przeżyłam! — powiedziała kobieta, przyglądając mu się z zaciśniętymi ustami. W jej oczach młodzieniec dostrzegł cień człowieczeństwa, które jednak zgasło pod wpływem gniewu i żalu.
Nóż w jej ręku błysnął w słabym świetle, a jego ostrze powoli przesuwało się wzdłuż jego skóry, zostawiając za sobą cienkie linie krwi. Każde przecięcie, każde ukłucie było jak kara za grzechy, które, jak sądziła, popełnił. Dźwięk kroków odbijał się echem po opuszczonym budynku, a chłód nocy wypełniał przestrzeń, w której rozgrywał się dramat. Miłosz czuł, że jego ciało i dusza są na granicy wytrzymałości. Z każdą chwilą myśli chłopaka zbliżały się do Krystiana, próbując znaleźć w nich choć odrobinę ukojenia. Każdy oddech był dla niego walką o przetrwanie, a każdy ból przypominał mu o miłości, która jego i Krystiana połączyła oraz zniszczyła jednocześnie.
Wściekłość kobiety osiągnęła punkt kulminacyjny, a żal oraz furia, które gromadziła przez te wszystkie dni, znalazły swoje ujście. Jednym pociągnięciem noża odcięła jądra kochankowi swojego chłopaka. Krew tryskała na prawo i lewo, a przerażający krzyk Miłosza wypełnił mroczne pomieszczenie. Kobieta patrzyła na swoje dzieło z mieszaniną triumfu a także odrazy. Wiedziała, że nie ma już odwrotu, że przekroczyła granicę, zza której nie było powrotu. Zrozumiała, że jej zemsta była kompletna, ale zamiast satysfakcji poczuła pustkę. Patrząc na krwawiącego Miłosza, zdała sobie sprawę, iż nawet najbardziej brutalne działania nie przywrócą jej tego, co straciła. W ułamku sekundy uświadomiła sobie, że nic jej nie pozostało, tylko iść za ciosem. Zamachnęła się po raz ostatni, a jej serce było ciężkie od mieszanki gniewu i rozpaczy. Ostrze noża błysnęło w słabym świetle, zanim wbiło się głęboko w serce Miłosza, zadając ostateczny, śmiertelny cios.
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że rozmawiam z duszą Miłosza. Jego obecność była niemal namacalna. Cała ta historia, którą przeżył, wydawała się teraz jeszcze bardziej tragiczna oraz przejmująca. Jego głos, cichy i pełen smutku, opowiadał mi o wszystkim, co przeszedł, o niesprawiedliwości, której doświadczył, oraz nadziei, która zgasła w jego sercu. Rozumiałem, że jego dusza nie zaznała spokoju, a cierpienie przeniknęło do wieczności. Byłem świadomy nie tylko końca tej historii, ale także jej bolesnej kontynuacji w zaświatach. Często, gdy ludzie opowiadają mi swoje historie nie oszczędzają mi szczegółów a moja wyobraźnia wariuje. Ale to są skutki utraty anielskiego jasnowidzenia. Nic mi nie pozostało ja pomóc tej biednej duszy. Zabrałem Miłosza do kaplicy za moim domem. Był to niewielki, okrągły budynek z prostokątnym portykiem nad wejściem. Kaplica stała na małej wyspie. Prowadził do niej biały drewniany mostek wsparty na betonowych kolumnach. Weszliśmy do świątyni. W powietrzu unosił się dym kadzidła. Kinkiety oraz żyrandol zapaliły się jednocześnie. Czujniki ruchu w końcu zadziałały prawidłowo. Na trzystopniowym podeście stał hebanowy ołtarz. W centrum ołtarza, nad gotyckim Tabernakulum, w złotej wnęce umieszczona była duża figura przedstawiająca Ojca Boga zasiadającego na królewskim tronie. Ojciec Bóg odziany w monarsze szaty, z tiarą na głowie, insygniami królewskimi w dłoniach wspartych na podłokietnikach tronu patrzył na nas swymi szmaragdowymi oczami pełnymi miłości. Na wysokości piersi Ojca Boga unosił się Gołąb symbolizujący Ducha Świętego. Na kolanach Przedwiecznego, na Księdze z siedmioma pieczęciami leżał Baranek symbol Syna Bożego. We wnęce po prawej stronie umieszczona była figura Maryi, która jedną dłonią wskazywała na Ojca Boga a w drugiej trzymała lilię i różaniec. Po lewej stronie ołtarza była wnęka z postacią Archanioła Michała wspartego na mieczu, którego ostrze wbijało się w łeb węża z dziewięcioma językami. Podeszliśmy do ołtarza, zapaliłem świece oraz dorzuciłem kadzidła do trybularza, który stał na wprost Tabernakulum.
— Tu moja misja się kończy Miłoszu. — uśmiechnąłem się i chciałem chłopaka poklepać po ramieniu, ale się wstrzymałem.
— Jak to? — zdziwił się.
— Nie ukrywajmy, ale ty nie żyjesz. Moja moc nie sięga do krainy umarłych i nie umiem cię wskrzesić, jeśli o to chodzi.
— To co teraz?
— Ojcze Boże! — zawołałem wznosząc ręce ku niebu. — Przybądź po stworzenie Twoje.
Dym z kadzidła zgęstniał wypełniając szarością kaplicę tak że jasność oświetlenia została przyćmiona. Kiedy próbowałem dotrzeć do wyjścia nagle wszystko wróciło do normy, ale duszy Miłosza już nie było. Powróciłem szczęśliwy do gabinetu. Zrobiłem w dzienniku stosowną notatkę i poszedłem z psem na spacer.I ślubuję ci…
Dziś byłem umówiony na dziesiątą z pewnym małżeństwem, które przeżywało trudny okres w swoim związku. Spotkaliśmy się w moim gabinecie. Byli pełni niepokoju jak i również nadziei, że wspólnymi siłami uda się przezwyciężyć trudności i odbudować wzajemne zaufanie. Przywitałem ich serdecznie, gdy zaczęliśmy rozmowę. Była pełna emocji, łez, ale również chwil wzruszającego zrozumienia. Starając się zachować spokój i empatię, słuchałem ich opowieści, próbując zrozumieć źródło problemów oraz znaleźć sposób, aby obudzić w nich na nowo miłość, szacunek.
Kobieta powiedziała, iż są małżeństwem od dwunastu lat. Wspomniała, że kiedyś ich związek był pełen radości i harmonii, ale z czasem zaczęły pojawiać się trudności, które oddalały małżonków od siebie. Jej głos był przepełniony bólem, tęsknotą za dawnymi, lepszymi czasami. Z kolei mąż opowiadał o swoich zmaganiach z codziennymi stresami oraz brakiem komunikacji, co tylko pogłębiało ich kryzys.
Słuchając tej pary, poczułem głęboką empatię. Postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby im pomóc. Wierzyłem, że ich miłość, choć przygasła, wciąż tliła się gdzieś głęboko i mogła zostać ożywiona. Podzieliłem się z nimi swoimi refleksjami oraz zaproponowałem kilka praktycznych kroków, które mogłyby pomóc im w odbudowie wzajemnego zaufania a także bliskości. W trakcie rozmowy małżonkowie zgodnie oświadczyli, że tworzą otwarty związek. Było to zaskakujące, ale jednocześnie pokazało, że starają się znaleźć sposób na utrzymanie bliskości, komunikacji, pomimo trudności. Oboje wyrazili chęć do pracy nad swoim związkiem.
— Na czym polega wasz otwarty związek? — zapytałem, starając się zrozumieć ich perspektywę.
Kobieta spojrzała na męża, a następnie delikatnie się uśmiechnęła.
— Chodzi o to, że oboje postanowiliśmy dać sobie więcej swobody oraz przestrzeni, aby rozwijać się na różnych płaszczyznach, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Nasz otwarty związek polega na wzajemnym zaufaniu oraz szczerości. Umożliwia nam eksplorowanie innych relacji, ale jednocześnie utrzymujemy naszą więź małżeńską jako najważniejszą. — wyjaśniła z głosem pełnym spokoju.
— To była trudna decyzja, ale doszliśmy do wniosku, że to może nam pomóc lepiej zrozumieć siebie nawzajem, dopełnić nasze potrzeby. Chcemy, aby nasz związek opierał się na autentycznym zrozumieniu i akceptacji, a nie na przymusowych zobowiązaniach. — dodał mąż.
Słysząc te słowa, poczułem, że ich podejście jest pełne odwagi, otwartości na zmiany, ale nie zdawali sobie sprawy z tego, iż jest to także błędne koło. Zdawało się, że oboje są zdeterminowani, aby przezwyciężyć kryzys, znaleźć nową ścieżkę do bliskości. Przypomniałem sobie słowa, które często powtarzałem innym parom: miłość jest dynamiczna i wymaga elastyczności oraz gotowości do adaptacji, jednak małżeństwo to wspólna i jednokierunkowa droga, gdzie nie może być miejsca na osoby trzecie.
— Rozumiem waszą decyzję. Ważne jest, aby w związku każdy czuł się spełniony, rozumiany czy zaspokojony seksualnie. — powiedziałem z uznaniem. — Wiecie, małżeństwo to coś więcej niż cielesne zaspokojenie pożądania. — kontynuowałem. — To przede wszystkim głęboka więź emocjonalna, wzajemne wsparcie, wspólne budowanie życia oraz rodziny. Wasza decyzja o otwartym związku jak widać była bardzo ryzykowna. Nie jestem tu od tego, by was krytykować, ale by pomóc wam znaleźć drogę do odbudowy waszej relacji. Ważne jest, abyście oboje czuli się komfortowo, mieli przestrzeń do wyrażenia swoich uczuć oraz potrzeb. — uzupełniłem swoją wypowiedź, starając się dodać im otuchy.
— Jaka jest pańska rada? — zapytała kobieta.
— Przede wszystkim, — zacząłem. — proszę nie mówić mi per pan, bo Pan jest tylko jeden. — uśmiechnąłem się. — Chciałbym wiedzieć jak często zmieniacie partnerów, partnerki? — zapytałem, starając się jeszcze lepiej zrozumieć dynamikę ich związku.
Kobieta zamyśliła się chwilę, a następnie odpowiedziała:
— To nie jest coś, co robi się z dnia na dzień. Zwykle spotykamy się z innymi osobami wtedy, gdy oboje czujemy, że jest to odpowiedni moment i mamy na to ochotę. Częstotliwość zmienia się w zależności od naszych potrzeb oraz sytuacji życiowych. Ważne jest dla nas, aby zawsze być ze sobą uczciwymi, otwartymi na eksploracje nowych doznań.
Mąż dodał:
— Staramy się, aby każda relacja była budowana na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Nie chodzi tylko o fizyczność, ale także o rozwój emocjonalny a także poznawanie nowych perspektyw. Zawsze jednak priorytetem jest nasza więź małżeńska.
— Ciekawi mnie, czy w trakcie, gdy jedna strona oddaje się miłości, to druga obserwuje czy też uczestniczy w tym wydarzeniu? — zapytałem z delikatną nutą zainteresowania.
Kobieta spojrzała na mnie, a następnie na swojego męża. Po krótkiej chwili milczenia odpowiedziała:
— Nie, to nie działa w ten sposób. Szanujemy swoją prywatność i granice. Kiedy jedno z nas jest zaangażowane w inną relację, drugie pozostaje z dala, dając przestrzeń oraz czas. To kwestia zaufania i wzajemnego szacunku.
Mąż przytaknął, dodając:
— To prawda. Każda relacja poza naszą małżeńską jest indywidualna i nie wchodzimy sobie w drogę. Dla nas najważniejsze jest, aby nasze relacje były zdrowe a także pełne zrozumienia. Nasze małżeństwo zawsze pozostaje podstawą, na której budujemy wspólne życie.
— Czy próbowaliście być takim tradycyjnym, książkowym małżeństwem? — zapytałem, z ciekawością wpatrując się w ich twarze.
Kobieta zawstydziła się, spojrzała pytająco na swojego męża. On wzruszył ramionami, jakby szukając właściwych słów.
— Na początku naszego związku, jak wiele innych par, próbowaliśmy pójść tradycyjną drogą. — odpowiedziała kobieta. — Jednak po kilku latach zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy szczęśliwi ani zadowoleni. Czuliśmy, że brakuje nam czegoś ważnego, że nasze potrzeby oraz pragnienia są tłumione.
Mąż dodał:
— W pewnym momencie zrozumieliśmy, że musimy być autentyczni wobec siebie i nie bać się eksperymentować. To była długa oraz trudna droga, ale ostatecznie odkryliśmy, że otwarty związek daje nam szczęście i spełnienie, których wcześniej nie mieliśmy. To była decyzja, którą podjęliśmy razem, z pełnym zaufaniem oraz miłością.
Kobieta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i powiedziała spokojnie:
— To nie chodzi o to, że mój mąż czegoś nie ma. Wręcz przeciwnie, jest wspaniałym partnerem a przede wszystkim prawdziwym przyjacielem. Otwarty związek pozwala nam jednak odkrywać różne aspekty naszej osobowości czy pragnień, które mogą być trudne do spełnienia w jednym związku. Każda relacja, którą nawiązuję, wnosi coś nowego do naszego życia, ale to nie umniejsza wartości małżeństwa. Mój mąż jest dla mnie niezmiernie ważny, ale cenię również możliwość poznawania innych ludzi, dzielenia się z nimi różnymi doświadczeniami.
Jej mąż przytaknął z aprobatą, dodając:
— To prawda. Każda osoba, którą spotykamy w naszym życiu, wnosi coś unikalnego i ekscytującego. Nasz związek jest silny, ponieważ opiera się na szczerości, zaufaniu oraz wzajemnym wsparciu. Cieszymy się, że możemy być sobą i jednocześnie dzielić się naszym życiem z innymi.
— To w takim razie co stanowi problem, że wasze idealne małżeństwo się sypie? — zapytałem, starając się ukryć ton ironii.
Kobieta zmarszczyła brwi, a jej mąż westchnął głęboko.
— Nie powiedziałbym, że nasze małżeństwo się sypie. — odpowiedział spokojnie mężczyzna. — Każdy związek przechodzi przez trudne chwile, ale to nie oznacza, że jest skazany na niepowodzenie. Klucz do sukcesu leży w umiejętności komunikacji czy adaptacji do zmian.
— To w takim razie czegoś tu nie rozumiem. — zerknąłem badawczo na małżonków.
— Przechodzimy przez różne fazy i wyzwania, ale najważniejsze jest, że jesteśmy w tym razem. — powiedziała. — Czasami pojawiają się trudności, ale staramy się je rozwiązywać, rozmawiać oraz wspierać nawzajem. Żadne małżeństwo nie jest idealne, ale nasze staramy się budować na miłości, zaufaniu a także kompromisach.
— Wyczuwam, że dzieci państwo nie macie? — spojrzałem ponownie badawczo na parę małżonków.
— Faktycznie, nie mamy dzieci. To była świadoma decyzja, którą podjęliśmy razem. Choć nie oznacza to, że nie rozważamy tego w przyszłości. W tej chwili chcemy skupić się na sobie i na naszych pasjach. Może kiedyś zdecydujemy się na powiększenie rodziny, ale teraz czujemy się spełnieni takim życiem, jakie prowadzimy. — stwierdziła z dumą kobieta.
Jej mąż dodał:
— Dzieci to ogromna odpowiedzialność. Chcielibyśmy być pewni, że jesteśmy na to gotowi pod względem emocjonalnym, finansowym oraz czasowym. Na razie cieszymy się naszą swobodą i możliwością eksploracji różnych ścieżek życia.
— Rozczaruję państwo. — rzekłem stanowczo. — Związki czy małżeństwa otwarte nie istnieją! Po prostu nie ma takiego tworu. Albo jest się w związku albo tworzy się parodię małżeństwa. Związek małżeński to dwie równoprawne osoby tworzące wplotę domu i ciał.
— To bardzo kategoryczne stwierdzenie. — odpowiedziała kobieta, starając się zachować spokój. — Myślę, że każda relacja jest inna i to, co działa dla jednej pary, niekoniecznie musi działać dla innej. Ważne jest, aby partnerzy czuli się szczęśliwi oraz spełnieni w swoim związku.
— Zgadzam się z żoną. — dodał mąż. — Nasz związek opiera się na zasadach, które sami ustanowiliśmy i które nam odpowiadają. Każdy powinien mieć prawo do wyboru, jak żyje, jak buduje swoje relacje.
— Moi drodzy, — zacząłem. — okłamujecie mnie i oszukujecie siebie. — zaskoczenie malowało się na ich twarzach, ale nie przerywali mi. — Ludzie często wmawiają sobie, że są szczęśliwi w swoich wyborach, nawet jeśli podświadomie czują inaczej. To naturalne, że chcemy wierzyć w to, co mówimy, ale czasem warto zastanowić się, czy nasze decyzje naprawdę przynoszą nam spełnienie.
Małżonkowie wymienili spojrzenia pełne niepewności.
— Ja się z tym nie zgadzam! — zakomunikowała butnie kobieta.
— Może pani się oszukiwać nadal, ale wasze małżeństwo w tej formie to fikcja. — powiedziałem dosadnie. — Ja tu widzę inny problem, którego państwo nie akceptujecie.
— Chyba niepotrzebnie tu przyszliśmy. — rzekł mężczyzna, wstając z miejsca. Jego żona z trudem ukrywała łzy, chwyciła go za rękę.
— Dobrze, powiem prawdę. — wydukała klientka. — Ja i mój mąż jesteśmy biseksualni.
Na chwilę zapadła cisza. Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, a następnie w moją stronę z odrobiną wyzwania w oczach.
— Czy to jest powód, dla którego wybraliście taki model związku? — spytałem, starając się zrozumieć ich perspektywę.
— Tak. — odpowiedziała kobieta. — Oboje czujemy się swobodniej, mając możliwość eksploracji naszych uczuć i pragnień. To nie jest kwestia oszukiwania ani siebie, ani innych. To jest nasza prawda.
— Rozumiem. — skinąłem głową, starając się okazać zrozumienie. — Ale musicie być świadomi, że taka decyzja wymaga jeszcze większej komunikacji i zaufania między wami. To ciągły kompromis.
— Jesteśmy tego świadomi. — odrzekł mężczyzna. — I właśnie dlatego przyszliśmy tutaj, aby porozmawiać o naszych obawach, upewnić się, że idziemy w dobrym kierunku.
— Każdy człowiek ma swoje prawdy. — rzekłem. — Nie lubię być okłamywany, ale widzę, że nie chodzi tu o kłamstwo, tylko o waszą potrzebę autentyczności.
— Dokładnie tak. — odpowiedziała kobieta, ściskając mocniej rękę swojego męża. — Chcemy być szczęśliwi i uczciwi wobec siebie.
— Powiem szczerze, że w waszej sytuacji uczciwość małżeńska to trochę nielogiczny stan. — dodałem, patrząc na nich oboje z powagą. — Bez ciągłych kompromisów nie utrzymacie solidnej podstawy dla waszej relacji. Nie oszukujmy się, że jesteście małżeństwem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Śmiem twierdzić, iż bardziej niż miłość prowadzi was zaspokajanie potrzeb seksualnych. Ten wasz związek jest tylko bezpieczną formą kamuflażu przed oceną ze świata. Zostaje wam pielęgnowanie komunikacji między wami oraz próba stworzenia faktycznej rodziny.
— Zdajemy sobie z tego sprawę. — odpowiedziała żona. — Dlatego chcemy nauczyć się otwarcie rozmawiać o naszych uczuciach oraz pragnieniach, bez obawy przed oceną.
— To bardzo ważne. — zgodziłem się — Pamiętajcie, że kluczem do sukcesu jest nie tylko szczerość, ale też wzajemne wsparcie i zrozumienie.
— Dziękujemy za te słowa. — rzekł mężczyzna, gładząc dłoń żony. — Czujemy, że teraz mamy lepsze narzędzia do pracy nad naszym związkiem.
— Nie miejcie mi za złe mojego stanowiska. — dodałem z delikatnym uśmiechem. — Moim zadaniem jest pomóc wam zrozumieć siebie nawzajem żebyście przepracowali pewne sprawy, które stanowią punkty zapalne. — odniosłem wrażenie, iż mój tok myślenia był nieco inny niż ich, lecz musiałem powiedzieć to co uznałem za ważne.
— Nie, w porządku. — odpowiedziała kobieta. — Jesteśmy wdzięczni za twoją otwartość.
— To naprawdę dużo dla nas znaczy. — dodał mężczyzna. — Chcemy, aby nasz związek był silny i trwały, a twoje rady są dla nas bezcenne.
— Kiedy ostatni raz zbliżył się pan do swojej żony? — zapytałem, starając się, aby moje pytanie zabrzmiało z troską oraz delikatnością.
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, a następnie spuścił wzrok, jakby szukał w sobie odpowiedzi.
— To było… chyba dwa miesiące temu. — odpowiedział w końcu, jego głos był cichy, niemalże szeptem.
— Rozumiem. — odparłem. — Bliskość fizyczna jest istotnym elementem związku, ale równie ważna jest bliskość emocjonalna. Czy próbowaliście rozmawiać o tym, co was powstrzymuje przed sobą?
Kobieta ścisnęła mocniej dłoń męża, jakby chciała dodać mu otuchy.
— Próbowaliśmy, ale zawsze kończyło się to kłótnią. — powiedziała z wyraźnym smutkiem. — Chcielibyśmy wiedzieć, jak to zmienić.
— A pani, ile miała w ciągu tych dwóch miesięcy partnerów, partnerek?
Kobieta spojrzała w dal, a następnie odpowiedziała z pewnym wahaniem:
— Nie liczyłam, ale chyba dwóch mężczyzn i cztery partnerki.
Spojrzałem na nich z powagą, wiedząc, że następne pytanie może być trudne, ale konieczne do zrozumienia ich sytuacji.
— Czy są państwo uzależnieni od zbliżeń intymnych? — zapytałem spokojnie, ale z wyczuwalnym zaangażowaniem.
Mężczyzna i kobieta wymienili niepewne spojrzenia, a następnie kobieta odpowiedziała:
— Nie jesteśmy pewni. Czujemy, że nasze życie intymne jest chaotyczne, ale nie mieliśmy wcześniej okazji, by to naprawdę przeanalizować.
Mam na imię Voxword. Byłem aniołem odpowiedzialnym za tworzenie boskich słów. Moja moc była niezmierzona, każda wypowiedziana przeze mnie litera miała moc kreowania rzeczywistości, kształtowania losów i przemiany serc. Byłem częścią Bożego planu, tworząc harmonijne melodie, które przenikały przez wszechświat, niosąc miłość i nadzieję. Jednakże, moja pycha a także pragnienie posiadania większej władzy doprowadziły mnie na skraj upadku. Zbuntowany przeciwko harmonii, którą miałem tworzyć, złamałem prawo boskiego porządku. Przyłączyłem się do buntu Aniołów. Wtedy przyszła kara. Zostałem strącony na Ziemię, pozbawiony moich skrzydeł i mocy, skazany na wieczne błądzenie wśród ludzi, których miałem chronić jak również inspirować. Po wygnaniu z Nieba, pożałowałem swoich czynów i zwróciłem się do Ojca Boga. Zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem, odrzucając harmonię oraz miłość, które były częścią mojego istnienia. Czułem niewyobrażalny ciężar winy, a moje serce było przepełnione żalem. Modliłem się o przebaczenie, prosząc o szansę na odkupienie. Choć odpowiedź nie przyszła od razu, w głębi duszy wiedziałem, że moja pokuta musi być szczera i pełna oddania. Bóg zlitował się i nie zepchnął mnie do Otchłani. Rozkazał, abym pozostał wśród ludzi oraz używał mocy słowa dla ich dobra. Miałem być ich przewodnikiem, dzieląc się mądrością i pomagając im odnaleźć sens w chaosie życia. Zrozumiałem, że muszę w pełni zaakceptować swoją nową rolę, choć było to trudne. Żyjąc w średniowieczu, zostałem spalony na stosie przez Świętą Inkwizycję. Moje ciało zginęło w płomieniach, ale moja dusza nadal żyła, skazana na pokutę w przedsionku Nieba, gdzie żal i tęsknota są katami dusz. Odrodziłem się po siedmiu dniach oczyszczenia w Czyśćcu przybierając postać mnicha. Moje nowe życie miało być pełne pokory i oddania, a ja miałem służyć ludzkości w ciszy oraz skupieniu. Każdego dnia modliłem się i medytowałem, starając się zrozumieć głębsze sensy życia a także odnaleźć wewnętrzny spokój. Przez lata, praktykując duchowe odosobnienie, nauczyłem się, że prawdziwe zrozumienie i harmonia nie pochodzą z zewnętrznych mocy, ale z wnętrza serca. To, co kiedyś było moją siłą, teraz stało się moją misją: używać słów dla dobra innych. Jako kaznodzieja czy egzorcysta wspierałem wierzących w ich drodze do Boga. W każdym spotkaniu z potrzebującymi starałem się być przewodnikiem, który wskazywał im światło w najciemniejszych chwilach ich życia. Przyszło mi stawić czoło księciu ciemności. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe zadanie, ale moja misja zawsze była pełna trudnych wyzwań. Jego moc była ogromna, a jego wpływ na ludzkie dusze głęboki. Musiałem się zmierzyć z tą potęgą, aby chronić tych, którzy szukali światła w ciemności. W tej walce każdy gest i każde słowo miały ogromne znaczenie. Użyłem najpotężniejszych słów egzorcyzmu, jakie zdołałem stworzyć. Słowa te miały moc przebicia przez mrok i wypędzenia najgłębiej zakorzenionych demonów. Każde z nich było jak błyskawica, która rozświetlała ciemność, niosąc ze sobą nadzieję oraz oczyszczenie. W trakcie tej duchowej walki czułem, jak moje dawne moce powracają na chwilę, przypominając mi o czasach, gdy byłem aniołem Voxwordem. Pan ciemności był podstępny do tego stopnia, że pozbawił mnie ludzkiego życia. Jego atak był szybki i bezlitosny, a ja nie miałem szans na obronę. Moje ciało upadło, a dusza została uwięziona w ciemności, skazana na wieczną tułaczkę. Ponownie odrodziłem się, wyrwany z mroku przez Archanioła Michała. Ten niebiański wojownik przemówił do mnie z mocą oraz determinacją, przypominając mi o mojej dawnej misji i obowiązkach względem ludzkości. Jego światło przeniknęło przez ciemność, rozdzierając ją na strzępy dając mi nowe życie. Michał przekazał mi nową misję — miałem być przewodnikiem dusz, które szukają przebaczenia i zrozumienia. Pod postacią wędrownego barda byłem świadkiem chrztu Litwy, który był wydarzeniem na miarę przełomu wieków. Widziałem, jak książę Mendog przyjmuje sakrament, a z nim cały naród wchodzi w nową epokę. Śpiewałem pieśni o nadziei oraz odrodzeniu, przekazując ludziom słowa, które miały na zawsze zmienić ich życie. To był moment pełen magii i duchowego przebudzenia, który na zawsze pozostanie w pamięci jako jeden z najważniejszych etapów mojej pokuty. Po wielu latach wędrówki zasnąłem snem śmiertelnym w jednej z Ojcowskich jaskiń. Tym razem odrodziłem się jako pasterz owiec. Moje życie stało się proste i spokojne, pełne codziennych zadań i rytuałów związanych z opieką nad stadami. Każdy dzień spędzałem na pastwiskach, obserwując naturę, ucząc się jej rytmów oraz mądrości. W ciszy i spokoju tych chwil odkrywałem nowe aspekty samego siebie, znajdując wewnętrzne ukojenie w otoczeniu przyrody. Wiedziałem, że to nowe życie było częścią mojego odkupienia, a każda owca, którą chroniłem, była symbolem mojej misji przewodzenia duszom ku światłu. Jako stary gazda stałem się doradcą proboszcza. Moje doświadczenie życiowe a także głęboka wiedza duchowa sprawiły, że byłem cenionym towarzyszem w jego codziennych obowiązkach. Wspólnie dbaliśmy o potrzeby duchowe naszej wspólnoty, moje rady często okazywały się nieocenione w trudnych chwilach. Prowadziłem różne inicjatywy, organizowałem spotkania modlitewne i pomagałem w rozwiązywaniu problemów wiernych. Śmierć przyszła znienacka, nie pozostawiając mi czasu na przygotowanie się do tego, co miało nadejść. Moje życie, pełne wyrzeczeń i poświęceń dla dobra innych, zakończyło się nagle, w dodatku brutalnie. Czułem, jak moja dusza oddziela się od ciała, unosząc się w przestrzeni pomiędzy światami. Byłem zagubiony i przerażony, nie wiedząc, co mnie teraz czeka. Zostałem wprowadzony przed oblicze Ojca Boga, Który zapytał:
— Czy zrozumiałeś już, Voxword, istotę swojej misji? Czy pojąłeś, dlaczego zostałeś strącony na Ziemię i jakie lekcje miałeś się nauczyć wśród ludzi?
Stałem pokornie przed Najwyższym, czując, jak każde Jego słowo przenika głęboko w moją duszę. Wiedziałem, że to nie był czas na wymówki ani na ukrywanie prawdy. Zebrałem całą odwagę, jaką miałem po czym odpowiedziałem:
— Tak Ojcze. Zrozumiałem, że moją pychą i pragnieniem władzy zdradziłem harmonię i miłość, które powinny być fundamentem mojego istnienia. Przyjąłem teraz, że moje miejsce jest wśród ludzi, aby służyć im oraz prowadzić ich ku światłu słowem a także mądrością.
Bóg spoglądał na mnie z nieopisanym spokojem i łagodnością, która przenikała wszelkie wątpliwości w moim sercu.
— Twoje odkupienie — rzekł. — jest aktem nieustannego poświęcenia i miłości. Musisz pamiętać, że każde twoje słowo czy gest mają moc kształtowania rzeczywistości. Wykorzystaj tę moc dobrze, Voxword. Twoja misja nie skończyła się, ale dopiero się zaczyna. Wiele jeszcze przed tobą wyzwań, ale i wiele okazji, by naprawić błędy przeszłości.
Przysiągłem sobie w tym momencie, że nigdy więcej nie zboczę ze ścieżki, którą mi wyznaczył Najwyższy. Odtąd każde moje działanie miało być świadectwem miłości i zrozumienia, którymi Bóg obdarzył mnie w swojej nieskończonej mądrości. Gdy opuściłem oblicze Ojca Boga, czułem się odrodzony oraz pełen nadziei. Wiedziałem, że na mojej drodze czeka jeszcze wiele prób, ale czułem się gotowy, by im stawić czoła. Moje życie miało teraz jasny cel — być światłem dla tych, którzy zagubili się w ciemnościach, przewodnikiem dla dusz poszukujących przebaczenia i zrozumienia. Ta chwila była punktem zwrotnym w mojej egzystencji, przypomnieniem, że nawet w najciemniejszych momentach istnieje szansa na odkupienie oraz nowy początek. Właśnie to miałem przekazać ludziom — nadzieję, która nigdy nie gaśnie i miłość, która przezwycięża wszelkie przeszkody.
Zszedłem na Ziemię pod postacią młodego wikarego w wiejskiej parafii. Przyjęcie tej roli miało dla mnie ogromne znaczenie, gdyż pozwoliło mi być blisko ludzi, których codzienne życie wypełnione było prostymi radościami a także trudami. W małej wiosce, otoczonej polami i lasami, mogłem na nowo odkrywać piękno Bożego stworzenia, ucząc się od skromnych ludzi pokory czy też oddania.
Każdego dnia spędzałem czas na modlitwie i rozmowach z parafianami, starając się zrozumieć ich troski oraz radości. Byłem dla nich przewodnikiem duchowym, wspierając ich w trudnych chwilach i pomagając odnaleźć ścieżkę ku światłu. Wspólne msze, święta czy obrzędy pozwalały mi zbliżyć się do nich, a każda homilia była okazją do dzielenia się mądrością i nadzieją. Przez te lata w parafii nauczyłem się, że prawdziwa siła leży w prostocie serca oraz oddaniu służbie innym. Każda modlitwa, każde słowo miało moc uzdrawiania dusz i przynoszenia ukojenia w trudnych chwilach. Zmarłem po ciężkiej chorobie, która przez wiele miesięcy pochłaniała moje siły. Każdy dzień był walką z bólem i cierpieniem, a moja dusza stopniowo oddzielała się od ziemskich trosk. Czułem, jak moje ciało gaśnie, a najbliżsi otaczają mnie troską oraz miłością, starając się ulżyć w ostatnich chwilach. W moim sercu panował spokój. Wiedziałem, że moje życie, choć pełne wyrzeczeń i prób, miało głęboki sens oraz cel. Byłem gotowy na to, co nadejdzie, czekając na spotkanie z Ojcem Bogiem.
Tym razem na spotkanie w niebie wyszła mi sama Matka Chrystusa. Jej oblicze promieniowało niewysłowioną miłością oraz łagodnością. Maryja podeszła, a Jej obecność wypełniła mnie niespotykanym pokojem. Jej słowa były jak muzyka, która koiła moje zmęczone serce. Podeszła i rzekła:
— Voxword, twoje cierpienia nie były daremne. Twoja pokuta i oddanie dotarły do wielu dusz, które dzięki tobie odnalazły światło.
Jej spojrzenie przeniknęło w głąb mojej duszy, przynosząc ulgę oraz zrozumienie. Wiedziałem, że teraz, pod jej przewodnictwem, moja misja nabierze nowego znaczenia. Maryja przypomniała mi, że miłość i miłosierdzie są najpotężniejszymi narzędziami, jakimi mogę się posługiwać w mojej wędrówce przez życie wśród istot słabych dzieląc ich słabości.
Przyszła Druga Wojna Światowa. Przyjąłem rolę kapelana Strzelców Podhalańskich, niosąc duchowe wsparcie żołnierzom walczącym na trudnym froncie. Było to wyzwanie, które wymagało ode mnie wielkiej odwagi i niezłomnej wiary. Każdego dnia widziałem ból oraz cierpienie, ale także niezłomność ducha i braterstwo między żołnierzami. Modlitwa stała się naszą codzienną pociechą, a moje słowa miały moc podnosić na duchu tych, którzy stawiali czoła śmierci. Wiedziałem, że moja obecność była ważna, by nieść nadzieję i wiarę w zwycięstwo, nawet w najcięższych chwilach. Nasze wspólne nabożeństwa były momentami wytchnienia oraz umocnienia w wierze, które dawały siłę do dalszej walki. W trudnych warunkach frontu doceniałem wartość każdej chwili ciszy, każdej wspólnie odmówionej modlitwy, która przynosiła ukojenie a nawet nadzieję.
Podczas mojej służby jako kapelan Strzelców Podhalańskich, stałem się świadkiem najokrutniejszych czynów, jakie człowiek potrafi wyrządzić drugiemu człowiekowi. Byłem świadkiem, jak hitlerowcy palili całe wioski za pomoc Żydom. Takie momenty testowały granice mojej wiary i nadziei, lecz także umacniały moje przekonanie co do wartości miłosierdzia oraz współczucia. W obliczu przerażającej brutalności, moje modlitwy i słowa pocieszenia stały się promykiem światła dla tych, którzy znaleźli się w najciemniejszych chwilach. Mimo ogromu cierpienia a także zniszczenia, wciąż wierzyłem w siłę dobra i możliwość odkupienia, nawet w obliczu najgorszej tragedii. Każdego dnia starałem się być wsparciem dla tych, którzy stracili wszystko, pomagając im znaleźć wewnętrzną moc do przetrwania i nadzieję na lepsze jutro. Kilka miesięcy przed końcem wojny na plebanię wdarło się Gestapo. Pod osłoną nocy przeszukiwali każdy kąt, szukając ukrywających się partyzantów i Żydów. Strach oraz napięcie w powietrzu były niemal namacalne. Wiedziałem, że moje życie wisi na włosku, ale modliłem się o siłę i odwagę, aby pomóc tym, którzy byli w potrzasku. Dzięki Bożej łasce udało mi się ukryć kilka cennych istnień, ryzykując wszystko, co miałem. W chwilach największego niebezpieczeństwa, czułem obecność Maryi, która przypominała mi, że dobro zawsze znajdzie sposób, aby zatriumfować nad złem. Ostatecznie nie udało mi się przeżyć do końca wojny. Zginąłem, broniąc ukrywających się ludzi przed żołnierzami Gestapo. Moje ostatnie chwile na ziemi były pełne bólu, ale także nadziei, że moje poświęcenie pozwoli innym przetrwać. Gdy moja dusza unosiła się ku niebu, czułem, że spełniłem swoje przeznaczenie. Śmierć w moim przypadku to zawsze jest nowy początek. Z każdym odejściem zostawiałem za sobą doczesne troski czy zmartwienia, by w nowym wcieleniu podjąć nowe wyzwania i misje. Moja dusza wciąż wędrowała, niosąc ze sobą nauki oraz doświadczenia z poprzednich żyć. Każda reinkarnacja była szansą na niesienie światła oraz uzdrawianie ludzkich serc.
Reinkarnacja anioła na Ziemi jest cudownym przykładem boskiej miłości, która przenika każde istnienie oraz przynosi nadzieję w najciemniejszych chwilach. Jest to manifestacja nieskończonej łaski a także miłosierdzia, która ukazuje, że każde życie, każde poświęcenie ma swój głęboki sens i cel. Anioł, odradzając się w ludzkiej postaci, niesie ze sobą nie tylko pamięć minionych żyć, ale i zrozumienie, które pozwala mu być przewodnikiem oraz uzdrowicielem dla zagubionych dusz. Jego obecność na Ziemi przypomina, że boska miłość jest wieczna i nie zna granic, a każde odkupienie spełnia się dzięki wierze oraz oddaniu. W każdym nowym wcieleniu anioł stara się wypełniać swoją misję, by promieniować światłem czy nadzieją, które są nieodłącznymi atrybutami boskiej miłości. Większość dusz ludzkich nie posiada daru reinkarnacji. Ich wędrówka kończy się w momencie śmierci, kiedy to stają przed obliczem Boga, aby rozliczyć się ze swojego życia. Każda dusza jest oceniana pod kątem swoich uczynków oraz intencji, a następnie scalana z Wszechduchem Stwórcy. Tylko nieliczne dusze, wybrane przez Boga, mają możliwość powrotu na Ziemię w nowym wcieleniu, by kontynuować swoją misję. To wyjątkowy przywilej, ale i ogromna odpowiedzialność, wymagająca wielkiej siły ducha oraz niezłomnej wiary.
Po mojej śmierci jako kapelana Strzelców Podhalańskich, narodziłem się ponownie w czasach komunistycznych. Będąc adwokatem Żołnierzy AK a także członków Solidarności naraziłem się wielu komunistycznym dygnitarzom. Było to niebezpieczne zadanie, wymagające nie tylko odwagi, ale i niezłomnej wiary w sprawiedliwość. Wielokrotnie stawałem w obronie niewinnych, którzy padli ofiarą politycznych prześladowań. Moje zaangażowanie w obronę prześladowanych nie uszło uwadze władz PRL, które postanowiły wydać na mnie wyrok śmierci. Życie stało się nieustanną walką o przetrwanie i ochronę moich bliskich. Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa obserwowali każdy mój krok, a ja musiałem być coraz bardziej ostrożny, aby uniknąć aresztowania. Pomimo ciągłego zagrożenia, nie zaprzestałem swojej działalności, wiedząc, że moja walka o sprawiedliwość oraz wolność jest warta każdego poświęcenia. Agenci UB zrobili na mnie zasadzkę, gdy zmierzałem do jednej z tajnych kryjówek ruchu oporu. Przechodząc przez ciemne zaułki miasta, nagle usłyszałem szybkie kroki za swoimi plecami. Serce zabiło mi mocniej, a adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach. Wiedziałem, że muszę działać szybko i zdecydowanie. W mgnieniu oka wskoczyłem do bocznej uliczki, starając się zniknąć z pola widzenia prześladowców. Moje doświadczenie jako adwokat czy kapelan w czasie wojny nauczyło mnie, jak radzić sobie w sytuacjach kryzysowych, ale teraz stawka była wyższa niż kiedykolwiek wcześniej. Znalazłem chwilowe schronienie w starej opuszczonej kamienicy. Słyszałem, jak agenci przeszukują okolicę, a ich głosy były coraz bliżej. Modliłem się w duchu o siłę i odwagę, aby przetrwać tę próbę. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie chodzi tylko o moje życie, ale również o bezpieczeństwo tych, których broniłem oraz wspierałem. Udało mi się wymknąć z oblężenia, ale wiedziałem, że muszę być jeszcze bardziej ostrożny i dyskretny w mojej działalności.
Kolejnego dnia, idąc do pracy, usłyszałem strzał i poczułem ból pod lewą łopatką. Upadłem na ziemię, a świat wokół mnie zaczął się rozmywać. Mimo bólu czułem wewnętrzny spokój, wiedząc, że spełniłem swoją misję. Byłem gotowy na kolejne wyzwanie, które przyniesie los. Czułem, jak życie uchodzi ze mnie, ale nie bałem się, bo wiedziałem, że każdy koniec jest nowym początkiem. W ostatnich chwilach mojego życia na ziemi modliłem się o siłę dla tych, których zostawiam, wierząc, że moje poświęcenie przyczyni się do ich dobra.
Przyszedłem na świat dwa dni później, stając się przewodnikiem duchowym. Obecnie znany jestem jako Angel Voxword i prowadzę gabinet zdrowia emocjonalnego „Dotyk Anioła”. Moim celem jest pomoc ludziom w odnalezieniu harmonii w ich życiu i przywracaniu wewnętrznego spokoju. Każdego dnia spotykam się z osobami, które pragną uzdrowić swoje dusze, odkryć swoje prawdziwe „ja” i pokonać swoje wewnętrzne demony. W moim gabinecie staram się używać mojej wiedzy oraz przez wieki zdobytego doświadczenia, aby prowadzić ich ku lepszemu zrozumieniu samych siebie oraz świata, który ich otacza. Do mojego gabinetu przychodzą różne osoby. Najczęściej to młodzi i zranieni na sercu ludzie. Każdy z nich nosi w sobie historię pełną bólu oraz rozpaczy, każda dusza szuka ukojenia a przede wszystkim zrozumienia. Wspierając ich w ich podróży, staram się być niczym latarnia morska, wskazując im drogę przez burzliwe wody życia. O poradę pytają wszyscy, niezależnie od stanu, zawodu czy wieku. Pragnę Wam przedstawić kilka a nawet kilkanaście historii.Dziewczyna mojego chłopaka
Pewnego chmurnego popołudnia przyszedł do gabinetu dwudziestoletni brunet o zielonych oczach. Usiadł na sofie na wprost mnie, jego oczy pełne były niepokoju i zagubienia. Przez chwilę milczeliśmy, pozwalając by cisza wypełniła przestrzeń między nami. W końcu zaczął mówić, a jego głos drżał od emocji, które tłumił w sobie od dawna. Opowiedział mi historię swojej relacji z trzydziestoletnim biseksualnym mężczyzną, który był dla niego nie tylko partnerem, ale także źródłem wielkiej radości oraz bólu. Słuchałem uważnie, starając się zrozumieć złożoność jego uczuć i znaleźć sposób, aby mu pomóc. Brunet, który miał na imię Miłosz zaczął opowiadać historię swojej miłości.
Ich spotkanie miało miejsce pewnego letniego wieczoru, kiedy owiał ich powiew świeżej nadziei oraz nieoczekiwanych uczuć. Każde spojrzenie, każdy gest między nimi budowały most porozumienia, który łączył ich dwa światy. To uczucie, które ich połączyło, było jak iskra na suchym polu — intensywne, nieprzewidywalne oraz wszechogarniające. Młody brunet, pełen pasji jak i marzeń, znalazł w starszym partnerze nie tylko miłość, ale także mentora, który pokazywał mu, jak żyć pełnią życia, jak czerpać radość z każdego dnia. Trzydziestolatek, z kolei, odnajdywał w młodzieńczej energii a także niewinności swego wybranka dawno zapomniane uczucia oraz pragnienia. Relacja ta była jednak skomplikowana i pełna wyzwań, które wynikały nie tylko z różnicy wieku, ale i z różnorodności ich doświadczeń życiowych, oraz faktu, że mężczyzna miał dziewczynę, która była mocno zazdrosna.
Miłosz na ostatniej randce z partnerem, siedząc na sofie w mieszkaniu kochanka, zebrał w sobie odwagę i zapytał:
— Krystian, czy kiedyś będzie nasza kolej, aby być razem w pełni, bez ukrywania się?
Partner spojrzał na niego a w jego oczach malowały się mieszane uczucia. Miłość, ale też ból, związany z koniecznością życia w sekrecie. Po chwili odpowiedział mu:
— Miłosz, nie jest to takie proste. Życie, które prowadzę, jest pełne zobowiązań i skomplikowanych relacji. Kocham Cię i pragnę być z Tobą, ale musimy zrozumieć, że nasze uczucia nie mogą zranić innych osób. Dziewczyna, z którą jestem, również ma swoje uczucia i nie zasługuje na to, by cierpieć.
Chłopak słuchał w milczeniu, czując ciężar słów swojego partnera. Wiedział, że uczucia, które dzielili, były prawdziwa, ale również zdawał sobie sprawę z trudności, które przed nimi stoją.
— Czy to znaczy, że nigdy nie będziemy mogli być razem naprawdę? — zapytał, starając się ukryć smutek w swoim głosie.
Krystian wziął głęboki oddech i spojrzał mu prosto w oczy.
— Nie wiem co przyniesie przyszłość, Miłosz. Ale wiem jedno: musimy być cierpliwi i silni. Jeśli nasza miłość jest naprawdę tak silna, jak czujemy, znajdziemy sposób, aby pokonać wszystkie przeszkody. Tymczasem musimy być ostrożni i nie ranić tych, którzy są wokół nas.
Miłosz skinął głową, chociaż w jego sercu wciąż tlił się żal a także niepewność. Wiedział, że czeka ich trudna droga, ale postanowił zaufać słowom Krystiana oraz wierzyć, że miłość przetrwa wszystkie próby.
Miłosz, poruszony słowami partnera, cicho zaszlochał. Trzydziestolatek objął chłopaka ramionami, przyciągnął do siebie i szepnął:
— Zawsze będę Cię kochał, bez względu na wszystko.
Krystian zamknął oczy, czując ciepło oraz bezpieczeństwo w objęciach Miłosza. Chwilę później zaczął delikatnie całować go po szyi, jakby chciał zatrzymać czas i uchronić tę chwilę przed wszelkimi trudnościami, które mogłyby nadejść. Jego usta namiętnie całowały uszy Miłosza, który wydawał ciche dźwięki podniecenia. Wszystkie zmysły chłopaka były wyostrzone, a ciało reagowało na każdy dotyk Krystiana. Miłość, którą dzielili, była teraz bardziej namacalna niż kiedykolwiek wcześniej. W tej chwili świat zewnętrzny przestał istnieć, a oni trwali razem w pełnej harmonii. Krystian złączył swe usta z ustami Miłosza, a ich języki delikatnie muskały się, w tańcu pełnym czułości i pasji. Ich pocałunki były ciche, ale pełne emocji, jakby każdy dotyk wyrażał słowa, których nie byli w stanie wypowiedzieć. Czas zdawał się zatrzymać, gdy ich serca biły w jednym rytmie, a połączenie dusz stawało się coraz silniejsze. W tamtej chwili, mimo wszystkich przeciwności, czuli, że ich miłość jest niezniszczalna.
Miłosz poczuł, jak jego oddech przyspiesza, a serce zaczęło bić mocniej. Krystian delikatnie odsunął się, patrząc na niego z troską i głęboką miłością.
— Miłosz, wszystko będzie dobrze. — powiedział, głaszcząc go po włosach. — Nasza miłość nas poprowadzi.
Chłopak zdjął koszulkę odsłaniając tors i sterczące sutki. Trzydziestolatek delikatnie zaczął je pieścić a Miłosz wydawał głośniejsze dźwięki podniecenia. Krystian zdjął koszulę odsłaniając swoją muskulaturę nie przerywając pieszczot. W pewnym momencie zapytał:
— Chcesz się ze mną kochać?
— Tak. — wyszeptał brunet.
Krystian pocałował Miłosza namiętnie, a ich ciała zaczęły poruszać się razem w harmonijnym rytmie, gdy oddawali się miłości. Zdjęli z siebie dolne części garderoby, a ich ciała złączyły się w jedności. Każdy dotyk, każdy ruch był pełen miłości oraz pasji, jakby chcieli wyrazić wszystkie swoje uczucia w tej jednej chwili. Ciepło ich ciał a także intensywność emocji sprawiały, że czuli się kompletnie połączeni na każdym poziomie — fizycznym i emocjonalnym. Ich serca biły w jednym rytmie, a miłość, którą dzielili, była bardziej namacalna, potężniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Miłosz spojrzał w dół i zobaczył, że członek kochanka był duży i mocno nabrzmiały. Pochylił się i wziął do ust. Był to jego pierwszy raz. Choć odczuwał pewne obawy, to jednak miłość a także zaufanie, które miał do Krystiana, pomagały mu przezwyciężyć wszelkie lęki. Każdy dotyk, każdy ruch był dla niego nowym doświadczeniem, które wzmacniało ich więź. Krystian prowadził go delikatnie, z czułością, dbając o to, aby Miłosz czuł się komfortowo i bezpiecznie. Wspólnie odkrywali nowe tajemnice swojego ciała, zanurzając się głębiej w morzu namiętnej miłości. Miłosz czuł, jak ich połączenie stawało się coraz silniejsze, a serce biło mu z radości, że może dzielić tę intymną chwilę z osobą, którą kochał najbardziej na świecie. Trzydziestolatek delikatnie wsunął członek między pośladki kochanka, który jęczał z bólu i podniecenia. Po ich ciałach spływał pot, a oddechy przyspieszały. Każde ich zetknięcie niosło ze sobą nowe fale przyjemności oraz dzikiego wyuzdania. Krystian dbał o to, żeby każdy ruch sprawiał Miłoszowi przyjemność, a ich połączenie było pełne czułości i rozkoszy. Byli razem, jedność ich ciał oraz dusz była niezachwiana. Świat na zewnątrz mógł się rozpadać — oni mieli siebie. Trzydziestolatek krzyknął, brunet poczuł jak jego wnętrze wypełnia się ciepłem. W tym samym momencie z penisa Miłosza wytrysnęło nasienie lądując na liściach monstery, która stała nieopodal sofy. Zmęczeni, ale zadowoleni oraz pełni miłości opadli na sofę. Nie spostrzegli, gdy do mieszkania weszła dziewczyna Krystiana. Kobieta stała z kijem baseballowym w ręku, patrząc na nich z mieszanką złości i niedowierzania. Jej oczy płonęły gniewem, a ręce drżały z emocji. Krystian natychmiast się podniósł, zasłaniając Miłosza swoim ciałem, jakby chciał go ochronić przed nadchodzącą burzą.
— Co tu się dzieje?! — wykrzyknęła, podnosząc kij w geście groźby. — Jak mogłeś mnie zdradzić?!
Krystian próbował znaleźć słowa usprawiedliwienia, ale jego głos zamarł w gardle. Miłosz, mimo strachu, zdołał wstać i stanąć obok swojego kochanka, gotów stawić czoła konsekwencjom ich miłości.
— Przepraszam… — zaczął Krystian, próbując złagodzić sytuację. — To nie miało tak wyjść…
Kobieta opuściła kij, ale jej twarz wciąż była pełna bólu i rozczarowania.
— Jak mogłeś? — powtórzyła cicho, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Miłosz chciał coś powiedzieć, ale wiedział, że to nie jest dobry moment. Zacisnął usta, patrząc na Krystiana, który w końcu zebrał się na odwagę.
— Przepraszam, naprawdę przepraszam. — powiedział Krystian, sięgając po jej rękę, ale kobieta cofnęła się, nie chcąc jego dotyku. — Nasza miłość… to nie jest coś, co mogłem kontrolować.
Kobieta odwróciła się, próbując opanować swoje emocje.
— W takim razie odejdźcie. — powiedziała cicho, z trudem powstrzymując łzy. — Zabierz swoje rzeczy i odejdź!
Krystian spojrzał na Miłosza, a następnie na kobietę, która była kiedyś jego całym światem. Wiedział, że nie ma powrotu, że ich miłość musi teraz znaleźć inną drogę. Po chwili milczenia skinął głową, zgarnął swoje rzeczy, z sercem ciężkim od żalu, opuścił mieszkanie razem z Miłoszem. Wydawało się, że to koniec historii, ale tak naprawdę to był dopiero początek tragedii.
Zdradzona i osamotniona kobieta postanowiła, że nie pozwoli im tak łatwo odejść. W jej sercu zaczęła kiełkować nienawiść, która z każdym dniem rosła w siłę. Wiedziała, że musi ukarać Miłosza za to, co się stało, za to, że zabrał jej Krystiana. Wiedziała, gdzie Miłosz pracuje i z kim się spotyka. Rozpoczęła skomplikowany plan zemsty, który miał na celu zniszczenie wszystkiego, co było dla niego ważne. Pierwszym krokiem było zdobycie poufnych informacji na temat jego firmy. Zaczęła go intensywnie a nawet obsesyjnie śledzić, podsłuchiwać rozmowy oraz zbierać dowody, które mogłyby zrujnować chłopakowi karierę. Kiedy zebrała wystarczającą ilość materiałów, anonimowo przesłała je do jego przełożonych oraz rozesłała do mediów. Skandal wybuchł natychmiast, a Miłosz znalazł się w centrum medialnej burzy. Został zawieszony w pracy, tracąc przy tym reputację a także dobre imię. Jednak to nie wystarczało kobiecie. Czuła, że musi pójść dalej, iż musi zadać Miłoszowi prawdziwy ból. Odkryła, że Miłosz ma niepełnosprawną siostrę, którą bardzo kocha. Postanowiła wykorzystać tę informację, aby uderzyć w jeszcze bardziej bolesny punkt.
W nocy, kiedy Miłosz wracał do domu po jednym z tych trudnych dni, zastał mieszkanie siostry w stanie chaosu. Drzwi były wyważone, a wnętrze splądrowane. Jego serce zamarło, gdy zobaczył kartkę leżącą na stole: „To dopiero początek. Zapłacisz za wszystko.” Niepełnosprawna dziewczyna trafiła w krytycznym stanie do szpitala. Mściwa kobieta dotrzymała słowa. Z pomocą dwóch znajomych kiboli uprowadziła Miłosza i zawiozła do pustostanów na obrzeżach miasta. Tam, w ciemnym, wilgotnym, zimnym pomieszczeniu, zaczęła się prawdziwa gehenna chłopaka. Kibole, bez krzty litości, przystąpili do egzekwowania brutalnej zemsty. Miłosz, mocno związany i z zaklejonymi ustami, czuł każdy cios, który przeszywał jego ciało. Ból fizyczny mieszał się z psychicznym, gdy myślał o swoim kochanku oraz o tym, do czego jeszcze może posunąć się zraniona kobieta. Tymczasem ona, z satysfakcją obserwując rozwijające się wydarzenia, czuła, że odzyskuje kontrolę nad swoim życiem. Wiedziała, że jej działania są moralnie wątpliwe, ale ból i zdrada, których doświadczyła, usprawiedliwiały dla niej każde okrucieństwo. Gdy oprawcy przestali okładać dwudziestolatka, kobieta włożyła gumowe rękawiczki a następnie wzięła z zakurzonego stolika nóż. Powoli zbliżała się do Miłosza, a jej twarz była maską determinacji i zimnej furii. Każdy krok, który stawiała, był niczym tchnienie ostateczności. Kibole stali obok, gotowi na każde jej polecenie.
— Myślałeś, że to koniec? — zapytała, a jej głos drżał z emocji. Miłosz ledwo mógł otworzyć oczy, krew spływała mu po twarzy, a ból przeszywał całe ciało. Nie miał siły ani woli, by odpowiedzieć.
Kobieta pochyliła się nad nim i podniosła nóż, zbliżając go do jego policzka. Ostrze było zimne, a jego dotyk przyprawiał o dreszcze.
— Teraz poczujesz, co znaczy prawdziwy ból. — wyszeptała, a jej oczy błyszczały szaleństwem. — Rozbierzcie go!!! — rozkazała współoprawcom, a jej głos był pełen lodowatej determinacji. Kibole bez wahania przystąpili do zadania, zrywając z Miłosza jego ubrania. Chłopak czuł upokorzenie oraz bezsilność, drżąc pod ich brutalnymi rękoma. Każdy szarpnięcie było dla niego jak wyrok, który zbliżał go do nieznanego, przerażającego końca.
Mężczyźni trzymali mocno Miłosza, nie pozwalając mu na najmniejszy ruch. Czuł, jak zimne powietrze drażni jego skórę po zdjęciu ubrań, a upokorzenie mieszało się z rozpaczą.
— Może teraz zrozumiesz, co ja przeżyłam! — powiedziała kobieta, przyglądając mu się z zaciśniętymi ustami. W jej oczach młodzieniec dostrzegł cień człowieczeństwa, które jednak zgasło pod wpływem gniewu i żalu.
Nóż w jej ręku błysnął w słabym świetle, a jego ostrze powoli przesuwało się wzdłuż jego skóry, zostawiając za sobą cienkie linie krwi. Każde przecięcie, każde ukłucie było jak kara za grzechy, które, jak sądziła, popełnił. Dźwięk kroków odbijał się echem po opuszczonym budynku, a chłód nocy wypełniał przestrzeń, w której rozgrywał się dramat. Miłosz czuł, że jego ciało i dusza są na granicy wytrzymałości. Z każdą chwilą myśli chłopaka zbliżały się do Krystiana, próbując znaleźć w nich choć odrobinę ukojenia. Każdy oddech był dla niego walką o przetrwanie, a każdy ból przypominał mu o miłości, która jego i Krystiana połączyła oraz zniszczyła jednocześnie.
Wściekłość kobiety osiągnęła punkt kulminacyjny, a żal oraz furia, które gromadziła przez te wszystkie dni, znalazły swoje ujście. Jednym pociągnięciem noża odcięła jądra kochankowi swojego chłopaka. Krew tryskała na prawo i lewo, a przerażający krzyk Miłosza wypełnił mroczne pomieszczenie. Kobieta patrzyła na swoje dzieło z mieszaniną triumfu a także odrazy. Wiedziała, że nie ma już odwrotu, że przekroczyła granicę, zza której nie było powrotu. Zrozumiała, że jej zemsta była kompletna, ale zamiast satysfakcji poczuła pustkę. Patrząc na krwawiącego Miłosza, zdała sobie sprawę, iż nawet najbardziej brutalne działania nie przywrócą jej tego, co straciła. W ułamku sekundy uświadomiła sobie, że nic jej nie pozostało, tylko iść za ciosem. Zamachnęła się po raz ostatni, a jej serce było ciężkie od mieszanki gniewu i rozpaczy. Ostrze noża błysnęło w słabym świetle, zanim wbiło się głęboko w serce Miłosza, zadając ostateczny, śmiertelny cios.
W tym momencie zdałem sobie sprawę, że rozmawiam z duszą Miłosza. Jego obecność była niemal namacalna. Cała ta historia, którą przeżył, wydawała się teraz jeszcze bardziej tragiczna oraz przejmująca. Jego głos, cichy i pełen smutku, opowiadał mi o wszystkim, co przeszedł, o niesprawiedliwości, której doświadczył, oraz nadziei, która zgasła w jego sercu. Rozumiałem, że jego dusza nie zaznała spokoju, a cierpienie przeniknęło do wieczności. Byłem świadomy nie tylko końca tej historii, ale także jej bolesnej kontynuacji w zaświatach. Często, gdy ludzie opowiadają mi swoje historie nie oszczędzają mi szczegółów a moja wyobraźnia wariuje. Ale to są skutki utraty anielskiego jasnowidzenia. Nic mi nie pozostało ja pomóc tej biednej duszy. Zabrałem Miłosza do kaplicy za moim domem. Był to niewielki, okrągły budynek z prostokątnym portykiem nad wejściem. Kaplica stała na małej wyspie. Prowadził do niej biały drewniany mostek wsparty na betonowych kolumnach. Weszliśmy do świątyni. W powietrzu unosił się dym kadzidła. Kinkiety oraz żyrandol zapaliły się jednocześnie. Czujniki ruchu w końcu zadziałały prawidłowo. Na trzystopniowym podeście stał hebanowy ołtarz. W centrum ołtarza, nad gotyckim Tabernakulum, w złotej wnęce umieszczona była duża figura przedstawiająca Ojca Boga zasiadającego na królewskim tronie. Ojciec Bóg odziany w monarsze szaty, z tiarą na głowie, insygniami królewskimi w dłoniach wspartych na podłokietnikach tronu patrzył na nas swymi szmaragdowymi oczami pełnymi miłości. Na wysokości piersi Ojca Boga unosił się Gołąb symbolizujący Ducha Świętego. Na kolanach Przedwiecznego, na Księdze z siedmioma pieczęciami leżał Baranek symbol Syna Bożego. We wnęce po prawej stronie umieszczona była figura Maryi, która jedną dłonią wskazywała na Ojca Boga a w drugiej trzymała lilię i różaniec. Po lewej stronie ołtarza była wnęka z postacią Archanioła Michała wspartego na mieczu, którego ostrze wbijało się w łeb węża z dziewięcioma językami. Podeszliśmy do ołtarza, zapaliłem świece oraz dorzuciłem kadzidła do trybularza, który stał na wprost Tabernakulum.
— Tu moja misja się kończy Miłoszu. — uśmiechnąłem się i chciałem chłopaka poklepać po ramieniu, ale się wstrzymałem.
— Jak to? — zdziwił się.
— Nie ukrywajmy, ale ty nie żyjesz. Moja moc nie sięga do krainy umarłych i nie umiem cię wskrzesić, jeśli o to chodzi.
— To co teraz?
— Ojcze Boże! — zawołałem wznosząc ręce ku niebu. — Przybądź po stworzenie Twoje.
Dym z kadzidła zgęstniał wypełniając szarością kaplicę tak że jasność oświetlenia została przyćmiona. Kiedy próbowałem dotrzeć do wyjścia nagle wszystko wróciło do normy, ale duszy Miłosza już nie było. Powróciłem szczęśliwy do gabinetu. Zrobiłem w dzienniku stosowną notatkę i poszedłem z psem na spacer.I ślubuję ci…
Dziś byłem umówiony na dziesiątą z pewnym małżeństwem, które przeżywało trudny okres w swoim związku. Spotkaliśmy się w moim gabinecie. Byli pełni niepokoju jak i również nadziei, że wspólnymi siłami uda się przezwyciężyć trudności i odbudować wzajemne zaufanie. Przywitałem ich serdecznie, gdy zaczęliśmy rozmowę. Była pełna emocji, łez, ale również chwil wzruszającego zrozumienia. Starając się zachować spokój i empatię, słuchałem ich opowieści, próbując zrozumieć źródło problemów oraz znaleźć sposób, aby obudzić w nich na nowo miłość, szacunek.
Kobieta powiedziała, iż są małżeństwem od dwunastu lat. Wspomniała, że kiedyś ich związek był pełen radości i harmonii, ale z czasem zaczęły pojawiać się trudności, które oddalały małżonków od siebie. Jej głos był przepełniony bólem, tęsknotą za dawnymi, lepszymi czasami. Z kolei mąż opowiadał o swoich zmaganiach z codziennymi stresami oraz brakiem komunikacji, co tylko pogłębiało ich kryzys.
Słuchając tej pary, poczułem głęboką empatię. Postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby im pomóc. Wierzyłem, że ich miłość, choć przygasła, wciąż tliła się gdzieś głęboko i mogła zostać ożywiona. Podzieliłem się z nimi swoimi refleksjami oraz zaproponowałem kilka praktycznych kroków, które mogłyby pomóc im w odbudowie wzajemnego zaufania a także bliskości. W trakcie rozmowy małżonkowie zgodnie oświadczyli, że tworzą otwarty związek. Było to zaskakujące, ale jednocześnie pokazało, że starają się znaleźć sposób na utrzymanie bliskości, komunikacji, pomimo trudności. Oboje wyrazili chęć do pracy nad swoim związkiem.
— Na czym polega wasz otwarty związek? — zapytałem, starając się zrozumieć ich perspektywę.
Kobieta spojrzała na męża, a następnie delikatnie się uśmiechnęła.
— Chodzi o to, że oboje postanowiliśmy dać sobie więcej swobody oraz przestrzeni, aby rozwijać się na różnych płaszczyznach, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Nasz otwarty związek polega na wzajemnym zaufaniu oraz szczerości. Umożliwia nam eksplorowanie innych relacji, ale jednocześnie utrzymujemy naszą więź małżeńską jako najważniejszą. — wyjaśniła z głosem pełnym spokoju.
— To była trudna decyzja, ale doszliśmy do wniosku, że to może nam pomóc lepiej zrozumieć siebie nawzajem, dopełnić nasze potrzeby. Chcemy, aby nasz związek opierał się na autentycznym zrozumieniu i akceptacji, a nie na przymusowych zobowiązaniach. — dodał mąż.
Słysząc te słowa, poczułem, że ich podejście jest pełne odwagi, otwartości na zmiany, ale nie zdawali sobie sprawy z tego, iż jest to także błędne koło. Zdawało się, że oboje są zdeterminowani, aby przezwyciężyć kryzys, znaleźć nową ścieżkę do bliskości. Przypomniałem sobie słowa, które często powtarzałem innym parom: miłość jest dynamiczna i wymaga elastyczności oraz gotowości do adaptacji, jednak małżeństwo to wspólna i jednokierunkowa droga, gdzie nie może być miejsca na osoby trzecie.
— Rozumiem waszą decyzję. Ważne jest, aby w związku każdy czuł się spełniony, rozumiany czy zaspokojony seksualnie. — powiedziałem z uznaniem. — Wiecie, małżeństwo to coś więcej niż cielesne zaspokojenie pożądania. — kontynuowałem. — To przede wszystkim głęboka więź emocjonalna, wzajemne wsparcie, wspólne budowanie życia oraz rodziny. Wasza decyzja o otwartym związku jak widać była bardzo ryzykowna. Nie jestem tu od tego, by was krytykować, ale by pomóc wam znaleźć drogę do odbudowy waszej relacji. Ważne jest, abyście oboje czuli się komfortowo, mieli przestrzeń do wyrażenia swoich uczuć oraz potrzeb. — uzupełniłem swoją wypowiedź, starając się dodać im otuchy.
— Jaka jest pańska rada? — zapytała kobieta.
— Przede wszystkim, — zacząłem. — proszę nie mówić mi per pan, bo Pan jest tylko jeden. — uśmiechnąłem się. — Chciałbym wiedzieć jak często zmieniacie partnerów, partnerki? — zapytałem, starając się jeszcze lepiej zrozumieć dynamikę ich związku.
Kobieta zamyśliła się chwilę, a następnie odpowiedziała:
— To nie jest coś, co robi się z dnia na dzień. Zwykle spotykamy się z innymi osobami wtedy, gdy oboje czujemy, że jest to odpowiedni moment i mamy na to ochotę. Częstotliwość zmienia się w zależności od naszych potrzeb oraz sytuacji życiowych. Ważne jest dla nas, aby zawsze być ze sobą uczciwymi, otwartymi na eksploracje nowych doznań.
Mąż dodał:
— Staramy się, aby każda relacja była budowana na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Nie chodzi tylko o fizyczność, ale także o rozwój emocjonalny a także poznawanie nowych perspektyw. Zawsze jednak priorytetem jest nasza więź małżeńska.
— Ciekawi mnie, czy w trakcie, gdy jedna strona oddaje się miłości, to druga obserwuje czy też uczestniczy w tym wydarzeniu? — zapytałem z delikatną nutą zainteresowania.
Kobieta spojrzała na mnie, a następnie na swojego męża. Po krótkiej chwili milczenia odpowiedziała:
— Nie, to nie działa w ten sposób. Szanujemy swoją prywatność i granice. Kiedy jedno z nas jest zaangażowane w inną relację, drugie pozostaje z dala, dając przestrzeń oraz czas. To kwestia zaufania i wzajemnego szacunku.
Mąż przytaknął, dodając:
— To prawda. Każda relacja poza naszą małżeńską jest indywidualna i nie wchodzimy sobie w drogę. Dla nas najważniejsze jest, aby nasze relacje były zdrowe a także pełne zrozumienia. Nasze małżeństwo zawsze pozostaje podstawą, na której budujemy wspólne życie.
— Czy próbowaliście być takim tradycyjnym, książkowym małżeństwem? — zapytałem, z ciekawością wpatrując się w ich twarze.
Kobieta zawstydziła się, spojrzała pytająco na swojego męża. On wzruszył ramionami, jakby szukając właściwych słów.
— Na początku naszego związku, jak wiele innych par, próbowaliśmy pójść tradycyjną drogą. — odpowiedziała kobieta. — Jednak po kilku latach zdaliśmy sobie sprawę, że nie jesteśmy szczęśliwi ani zadowoleni. Czuliśmy, że brakuje nam czegoś ważnego, że nasze potrzeby oraz pragnienia są tłumione.
Mąż dodał:
— W pewnym momencie zrozumieliśmy, że musimy być autentyczni wobec siebie i nie bać się eksperymentować. To była długa oraz trudna droga, ale ostatecznie odkryliśmy, że otwarty związek daje nam szczęście i spełnienie, których wcześniej nie mieliśmy. To była decyzja, którą podjęliśmy razem, z pełnym zaufaniem oraz miłością.
Kobieta spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i powiedziała spokojnie:
— To nie chodzi o to, że mój mąż czegoś nie ma. Wręcz przeciwnie, jest wspaniałym partnerem a przede wszystkim prawdziwym przyjacielem. Otwarty związek pozwala nam jednak odkrywać różne aspekty naszej osobowości czy pragnień, które mogą być trudne do spełnienia w jednym związku. Każda relacja, którą nawiązuję, wnosi coś nowego do naszego życia, ale to nie umniejsza wartości małżeństwa. Mój mąż jest dla mnie niezmiernie ważny, ale cenię również możliwość poznawania innych ludzi, dzielenia się z nimi różnymi doświadczeniami.
Jej mąż przytaknął z aprobatą, dodając:
— To prawda. Każda osoba, którą spotykamy w naszym życiu, wnosi coś unikalnego i ekscytującego. Nasz związek jest silny, ponieważ opiera się na szczerości, zaufaniu oraz wzajemnym wsparciu. Cieszymy się, że możemy być sobą i jednocześnie dzielić się naszym życiem z innymi.
— To w takim razie co stanowi problem, że wasze idealne małżeństwo się sypie? — zapytałem, starając się ukryć ton ironii.
Kobieta zmarszczyła brwi, a jej mąż westchnął głęboko.
— Nie powiedziałbym, że nasze małżeństwo się sypie. — odpowiedział spokojnie mężczyzna. — Każdy związek przechodzi przez trudne chwile, ale to nie oznacza, że jest skazany na niepowodzenie. Klucz do sukcesu leży w umiejętności komunikacji czy adaptacji do zmian.
— To w takim razie czegoś tu nie rozumiem. — zerknąłem badawczo na małżonków.
— Przechodzimy przez różne fazy i wyzwania, ale najważniejsze jest, że jesteśmy w tym razem. — powiedziała. — Czasami pojawiają się trudności, ale staramy się je rozwiązywać, rozmawiać oraz wspierać nawzajem. Żadne małżeństwo nie jest idealne, ale nasze staramy się budować na miłości, zaufaniu a także kompromisach.
— Wyczuwam, że dzieci państwo nie macie? — spojrzałem ponownie badawczo na parę małżonków.
— Faktycznie, nie mamy dzieci. To była świadoma decyzja, którą podjęliśmy razem. Choć nie oznacza to, że nie rozważamy tego w przyszłości. W tej chwili chcemy skupić się na sobie i na naszych pasjach. Może kiedyś zdecydujemy się na powiększenie rodziny, ale teraz czujemy się spełnieni takim życiem, jakie prowadzimy. — stwierdziła z dumą kobieta.
Jej mąż dodał:
— Dzieci to ogromna odpowiedzialność. Chcielibyśmy być pewni, że jesteśmy na to gotowi pod względem emocjonalnym, finansowym oraz czasowym. Na razie cieszymy się naszą swobodą i możliwością eksploracji różnych ścieżek życia.
— Rozczaruję państwo. — rzekłem stanowczo. — Związki czy małżeństwa otwarte nie istnieją! Po prostu nie ma takiego tworu. Albo jest się w związku albo tworzy się parodię małżeństwa. Związek małżeński to dwie równoprawne osoby tworzące wplotę domu i ciał.
— To bardzo kategoryczne stwierdzenie. — odpowiedziała kobieta, starając się zachować spokój. — Myślę, że każda relacja jest inna i to, co działa dla jednej pary, niekoniecznie musi działać dla innej. Ważne jest, aby partnerzy czuli się szczęśliwi oraz spełnieni w swoim związku.
— Zgadzam się z żoną. — dodał mąż. — Nasz związek opiera się na zasadach, które sami ustanowiliśmy i które nam odpowiadają. Każdy powinien mieć prawo do wyboru, jak żyje, jak buduje swoje relacje.
— Moi drodzy, — zacząłem. — okłamujecie mnie i oszukujecie siebie. — zaskoczenie malowało się na ich twarzach, ale nie przerywali mi. — Ludzie często wmawiają sobie, że są szczęśliwi w swoich wyborach, nawet jeśli podświadomie czują inaczej. To naturalne, że chcemy wierzyć w to, co mówimy, ale czasem warto zastanowić się, czy nasze decyzje naprawdę przynoszą nam spełnienie.
Małżonkowie wymienili spojrzenia pełne niepewności.
— Ja się z tym nie zgadzam! — zakomunikowała butnie kobieta.
— Może pani się oszukiwać nadal, ale wasze małżeństwo w tej formie to fikcja. — powiedziałem dosadnie. — Ja tu widzę inny problem, którego państwo nie akceptujecie.
— Chyba niepotrzebnie tu przyszliśmy. — rzekł mężczyzna, wstając z miejsca. Jego żona z trudem ukrywała łzy, chwyciła go za rękę.
— Dobrze, powiem prawdę. — wydukała klientka. — Ja i mój mąż jesteśmy biseksualni.
Na chwilę zapadła cisza. Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, a następnie w moją stronę z odrobiną wyzwania w oczach.
— Czy to jest powód, dla którego wybraliście taki model związku? — spytałem, starając się zrozumieć ich perspektywę.
— Tak. — odpowiedziała kobieta. — Oboje czujemy się swobodniej, mając możliwość eksploracji naszych uczuć i pragnień. To nie jest kwestia oszukiwania ani siebie, ani innych. To jest nasza prawda.
— Rozumiem. — skinąłem głową, starając się okazać zrozumienie. — Ale musicie być świadomi, że taka decyzja wymaga jeszcze większej komunikacji i zaufania między wami. To ciągły kompromis.
— Jesteśmy tego świadomi. — odrzekł mężczyzna. — I właśnie dlatego przyszliśmy tutaj, aby porozmawiać o naszych obawach, upewnić się, że idziemy w dobrym kierunku.
— Każdy człowiek ma swoje prawdy. — rzekłem. — Nie lubię być okłamywany, ale widzę, że nie chodzi tu o kłamstwo, tylko o waszą potrzebę autentyczności.
— Dokładnie tak. — odpowiedziała kobieta, ściskając mocniej rękę swojego męża. — Chcemy być szczęśliwi i uczciwi wobec siebie.
— Powiem szczerze, że w waszej sytuacji uczciwość małżeńska to trochę nielogiczny stan. — dodałem, patrząc na nich oboje z powagą. — Bez ciągłych kompromisów nie utrzymacie solidnej podstawy dla waszej relacji. Nie oszukujmy się, że jesteście małżeństwem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Śmiem twierdzić, iż bardziej niż miłość prowadzi was zaspokajanie potrzeb seksualnych. Ten wasz związek jest tylko bezpieczną formą kamuflażu przed oceną ze świata. Zostaje wam pielęgnowanie komunikacji między wami oraz próba stworzenia faktycznej rodziny.
— Zdajemy sobie z tego sprawę. — odpowiedziała żona. — Dlatego chcemy nauczyć się otwarcie rozmawiać o naszych uczuciach oraz pragnieniach, bez obawy przed oceną.
— To bardzo ważne. — zgodziłem się — Pamiętajcie, że kluczem do sukcesu jest nie tylko szczerość, ale też wzajemne wsparcie i zrozumienie.
— Dziękujemy za te słowa. — rzekł mężczyzna, gładząc dłoń żony. — Czujemy, że teraz mamy lepsze narzędzia do pracy nad naszym związkiem.
— Nie miejcie mi za złe mojego stanowiska. — dodałem z delikatnym uśmiechem. — Moim zadaniem jest pomóc wam zrozumieć siebie nawzajem żebyście przepracowali pewne sprawy, które stanowią punkty zapalne. — odniosłem wrażenie, iż mój tok myślenia był nieco inny niż ich, lecz musiałem powiedzieć to co uznałem za ważne.
— Nie, w porządku. — odpowiedziała kobieta. — Jesteśmy wdzięczni za twoją otwartość.
— To naprawdę dużo dla nas znaczy. — dodał mężczyzna. — Chcemy, aby nasz związek był silny i trwały, a twoje rady są dla nas bezcenne.
— Kiedy ostatni raz zbliżył się pan do swojej żony? — zapytałem, starając się, aby moje pytanie zabrzmiało z troską oraz delikatnością.
Mężczyzna spojrzał na swoją żonę, a następnie spuścił wzrok, jakby szukał w sobie odpowiedzi.
— To było… chyba dwa miesiące temu. — odpowiedział w końcu, jego głos był cichy, niemalże szeptem.
— Rozumiem. — odparłem. — Bliskość fizyczna jest istotnym elementem związku, ale równie ważna jest bliskość emocjonalna. Czy próbowaliście rozmawiać o tym, co was powstrzymuje przed sobą?
Kobieta ścisnęła mocniej dłoń męża, jakby chciała dodać mu otuchy.
— Próbowaliśmy, ale zawsze kończyło się to kłótnią. — powiedziała z wyraźnym smutkiem. — Chcielibyśmy wiedzieć, jak to zmienić.
— A pani, ile miała w ciągu tych dwóch miesięcy partnerów, partnerek?
Kobieta spojrzała w dal, a następnie odpowiedziała z pewnym wahaniem:
— Nie liczyłam, ale chyba dwóch mężczyzn i cztery partnerki.
Spojrzałem na nich z powagą, wiedząc, że następne pytanie może być trudne, ale konieczne do zrozumienia ich sytuacji.
— Czy są państwo uzależnieni od zbliżeń intymnych? — zapytałem spokojnie, ale z wyczuwalnym zaangażowaniem.
Mężczyzna i kobieta wymienili niepewne spojrzenia, a następnie kobieta odpowiedziała:
— Nie jesteśmy pewni. Czujemy, że nasze życie intymne jest chaotyczne, ale nie mieliśmy wcześniej okazji, by to naprawdę przeanalizować.
więcej..
BESTSELLERY
- EBOOK40,99 zł
- 40,99 zł
- EBOOK
20,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK31,90 zł
- EBOOK25,90 zł