- W empik go
Sen o chlebie - ebook
Sen o chlebie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 153 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Tumany kurzu, podrywane przez suchy wiatr letni spod kopyt końskich i obręczy kół, siekły jej oczy, wgryzały się w nozdrza, wargi i gardło. Słońce przypalało ramiona. Pot oblewał plecy. Toteż pożądliwie witała każdy cień drzewa. Nie zważając na upał kryła twarz pod chustkę narzuconą na głowę, żeby uniknąć wzroku męskiego. Na każdym wzgórzu przystawała szukając swojej mieściny – celu podróży.
Lecz pagórki rozchodziły się w przestwór, niziny ciągnęły wszerz w dalekość przyćmioną od mgieł, a znajomych kształtów budowli nie było widać. Po każdym z takich przeświadczeń ciężkie westchnienie wydzierało się z jej spieczonych warg, a oczy bezsenne od długiego szeregu nocy zakrwawiały się na nowo. Gdy droga szła pod górę, osłabione nogi gięły się zaplatając jedna na drugą, a tętna tłukły w kości głowy jak młotki dwustronne. Skoro zaś poziom szczęśliwie zniżał się ku nowym rozłogom, samotnica w cwał biegła.
Wracała z powiatowego miasta od krewnych męża, którzy przytulili byli jej córeczkę. Przed dwoma tygodniami dano znać, że dziecko jest bardzo słabe. Udało się dostać przepustkę i przybyć w porę. Stanęła na miejscu w sam czas, żeby zobaczyć, jak umiera… Zmarło.
Przynajmniej na jej rękach. Pochowała. Teraz powraca do chłopca, starszego od nieboszczki, który prawie bez opieki, na łasce ludzkiej w domu pozostał.
W domu… Miasto od czasu wielkiej bitwy leżało w ruinie, a "dom" – było to schronisko w zgruchotanych murach, kąt między ścianami bez dachu. Nakryła go przy pomocy życzliwych sąsiadów wystawą z opalonych krokwi i pościąganych zewsząd desek, gliną oblepiła piecowisko i gotowała, co się gdzie dało uzganiać. Mąż jej, zabrany przez nieprzyjaciela, od szeregu miesięcy przepadł bez śladu i wieści. Przywykła już była do nędzy, głodowania, do poniewierki, trwogi, krzywd, zniewag, potrąceń – do wszystkiego. Lecz przydarzyło się oto coś, czego nie mogła w samej sobie pokonać. Było ponad nią, jako wszechmocna władza, wciąż żywe, wciąż nowe, jakby coraz bardziej nienasycone w swym okrucieństwie, odradzające się i napastliwe coraz zajadlej – bez początku i bez końca. A taka przy tym zwyczajna rzecz, taki widok codzienny, tak pospolite nici