- W empik go
Senne mrzonki - ebook
Senne mrzonki - ebook
Fragment opowieści: "Zlustrowałam swoją teczkę i zdziwiłam się troszeczkę. Chyba zanik mam pamięci, i coś we łbie mi się kręci. Choć nie byłam wcale święta — takich rzeczy nie pamiętam. Ponoć byłam „szyszką” w UB, knułam spiski, kraju zgubę, umaczałam palce FOZZ-ie. BA! Siedziałam nawet w kozie. Mam w Szwajcarii swoje konto, meble czyszczę pastą „PRONTO”. W mafii byłam — gdzieś w Pruszkowie, mam hektary w Pacanowie, na hektarach swoją daczę, seksualną … też inaczej"
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-201-7 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nasze życie ma oblicza,
Jedno dobre, drugie złe.
Idź słoneczną stroną życia,
Nie błądź w mroku i we mgle.
Niech optymizm cię polubi,
Uwierz, że na ziemi raj.
Jeśli życie zacznie ranić,
To mu zaraz odpór daj.
Nasze życie ma oblicza,
Czasem gorycz, sensu brak.
Popuść wodze wyobraźni,
To słonecznej strony znak.
Niech fantazja z chmurek spłynie
Na skrzydełkach, tak jak ptak,
Ubarwiając twoje życie,
Barwy jasnej strony znak.Będzie lepiej
Cały tydzień mam pechowy.
Złych wydarzeń seria cała,
Kieszeń moja całkiem pusta,
A ja w LOTTO nie wygrałam.
Obiad chciałam ugotować —
Brakło gazu, głód, niestety!
A od rana planowałam
Grochóweczkę i kotlety.
Kiedy chciałam prać firany,
Brakło nagle wody w kranie,
Wszystko także szło nieskładnie,
Gdy się wzięłam za sprzątanie!
Ale się tym nie przejmuję,
Myślę sobie, że to bzdety,
Dzielnie zniosę tę złą passę,
Bo odporne są kobiety!Przereklamowana
Zlustrowałam swoją teczkę
I zdziwiłam się troszeczkę.
Chyba zanik mam pamięci
I coś we łbie mi się kręci.
Choć nie byłam wcale święta,
Takich rzeczy nie pamiętam.
Ponoć byłam „szyszką” w UB,
Knułam spiski — kraju zgubę.
Unurzałam łapy w FOZZ -ie,
Ba! Siedziałam nawet w „kozie”!
Mam w Szwajcarii swoje konto,
Meble czyszczę pastą „Pronto”,
W mafii byłam — gdzieś w Pruszkowie,
Mam hektary w Pacanowie,
Na hektarach wielką daczę,
Seksualna… też inaczej…
Tu skończyłam zgłębiać wiedzę,
Jak mam siedzieć, to posiedzę.
Dopisałam tłustym drukiem:
„Hej, agencie! Mam cię w d…e!”
Barwna moja osobowość,
Bo problemy ma ktoś z głową.Silniejsza płeć
Siedli sobie przy kielichu
Trzej kompani — pożal Boże —
Jurek, Marcin oraz Zbychu —
Każdy w dobrym już humorze.
Jak tu duszno, ja się pocę!
Otwórz okno — jęczy Zbychu,
Każdy bredzi i bełkoce —
Jak to chłopy po kielichu.
Marcin mocno gani żonę:
Moja stara jest szalona!
Moje życie zagrożone,
To hetera rozbezstwiona!
Jakie noce przez nią mam,
Kiedy wracam już na bani,
Śpię w stodole wtedy sam,
A poza tym — słowem rani!
Jurek również głos zabiera:
Co tu, chłopy, będę kryć,
Moja stara to cholera,
Jak tu dalej z taką żyć?
Denerwują się okropnie,
Wszyscy głośno się buntują —
Niech te baby gdzieś gęś kopnie,
Niech nas w d..ę pocałują.
Długo jeszcze tak krzyczeli,
Więc na „myjkę” ich zwinęli.
Jutro, nie da się zaprzeczyć,
Będą kumple kaca leczyć.
Zaś rachunek za „noclegi”
Pewnie mocno zawyżony
Za wybryki i zabiegi
Znów zapłacą biedne żony.Wyznanie
Ja już bez ciebie nie mogę żyć,
Gdy stoisz obok, leci mi ślinka,
Czuję na ustach twój ostry smaczek,
Choć przeciw tobie moja rodzinka.
Ty mnie rozumiesz, zasnąć pomagasz,
Ty trosk ujmujesz, nawet rozgrzeszysz
Ciąglę cię pragnę, apetyt wzmagasz,
Gdy jestem w dołku, zawsze pocieszysz.
Pragnę cię co dzień zaraz od rana,
Tobie się szczerze wyżalić mogę,
Bo ty mi humor dobry przywracasz,
Przez ciebie zszedłem na taką drogę.
Ale nie wszystko jest z tobą „cacy”
Właśnie przez ciebie mam także kłopot,
Przez ciebie chodzę jak obszarpaniec,
Przez ciebie co dzień pcham tyłek w błoto.
Więc jeśli starczy mi siły jeszcze,
Muszę się, wódko, rozprawić z tobą,
By nie ugrzęznąć na samym dnie,
By stać się znowu wolną osobą.Spadek
Już spotkała się rodzina,
Już majątek podzielony,
No, bo stary Wojciech — chyba?
Właśnie „odszedł” od swej żony.
Zmarł chłopina, wielka szkoda,
No, bo żona jeszcze młoda.
Ale co tam, wielkie rzeczy,
Chyba żonę zabezpieczył.
I nie zazna wdowa biedy,
Choć z rodziną się podzieli,
Jej przypadnie większość schedy,
Wszyscy będą sporo mieli.
Włosy dęba im stanęły,
Gdy testament otworzyli,
No, bo wszystko diabli wzięli,
Wszyscy wielki szok przeżyli.
No, bo stary Wojciech — chyba?
Wszystko przepił, wszystko wydał.
Hipoteką obciążona
Nawet jego młoda żona.Powrót z urlopu
Dzisiaj powrócił Darek z Sopotu,
Nie wie, jak wybrnąć z fury kłopotów:
Na prezent czeka żona, teściowa,
Czekają dzieci, nawet bratowa.
A kasa Darka się „rozpłynęła”
To przez tę rudą, która „przylgnęła”.
Wręczył swej żonie bursztyn — z plastiku,
Teściowej wodę słoną — z Bałtyku,
Dzieciom muszelki, po widokówce,
Wszyscy dostali też po parówce.
Bratowej podał trochę morszczynu
I buteleczkę dziwnego płynu.
W dowód wdzięczności tonął w objęciach,
Ściskali szwagra, męża, ojca i zięcia.
Odetchnął z ulgą — fajna rodzina,
A wczasy długo będzie wspominał.Wiedzą sąsiedzi
U sąsiadów dzisiaj „burza” —
Spięcia, wrzaski, gromy, huki…
Przyjechały na wieś dzieci
I kochane dziadków wnuki.
O co „biega”? Co się stało?
Sprawa wnet się wysypała,
Chcieli dostać trochę kasy,
No, a babcia nic nie miała.
Więc zaczęli kombinować,
Co by można jeszcze sprzedać,
Co przyniesie trochę kasy,
By się w mieście biedzie nie dać.
Ale nic już nie znaleźli,
Co by miało wartość sporą.
Może babcia ma na trumnę?
Jeśli znajdą, to zabiorą.
Wszystko to usłyszał dziadek
I odzyskał wnet kondycję,
Laską sprawił manto wszystkim
I chciał dzwonić na policję.
Szybko dzieci się zwinęły —
Spoko, dziadku! Babciu — „Nara!”,
Ale jeśli będziesz mogła,
Trochę kasy się postaraj.Nim kur zapieje
Ogarek nocy się dopala,
Za oknem świta, chyba dnieje,
A on nurkuje na dnie butelki,
By się znieczulić, nim kur zapieje.
Promile łechcą mózgu zwoje,
Czuje beztroskę, luz w swym ciele,
Jeszcze toaścik jeden tylko,
A znów nadzieją mu powieje.
Jest już porządnie znieczulony,
Niemoc ogarnia całe ciało,
Diablik mu prawi komplementy,
Że jest facetem, jakich mało.
Otwiera oczy, ciężkie jakieś,
Język mu kołkiem w gębie staje,
Ręce się trzęsą, szuka klina!
„K…a! Nic w życiu mi się nie udaje.”
Ogarek nocy się dopala,
W butelce na dnie też niewiele,
Czy to wystarczy, by się znieczulić,
Zanim w kurniku kur zapieje?Odstawka
Twoja skóra — jak aksamit,
Temperament — jak dynamit,
Twoja kibić — talia osy,
Same loki — twoje włosy.
Twoje oczy — jak węgielki,
Twoje zęby — jak perełki,
Jak maliny — twoje usta,
Ale… w środku jesteś pusta.
Twoja dusza — nie masz wcale!
Do niczego twe morale.
Serce zimne jak z kamienia,
A facetów co dzień zmieniasz.
Twoja szorstkość — papier ścierny,
Czarakterek podły, zmienny,
Twoja chciwość nie zna granic,
Oj! Kobieto! Umiesz ranić!
Choć uroda piękna rzecz,
Idź do diabła! Żegnaj! Precz!
Chcę kobiety, nie piękności,
Która kłamie, zdradza, złości.
Może w końcu coś zrozumiesz?
Może i ty kochać umiesz?
Charakterek może zmienisz?
Wady swoje wnet wyplenisz?
Znając ciebie, lekcja na nic,
Bo ty nie znasz żadnych granic,
Bo ty wolisz się nie trudzić,
Wolisz z innym się obudzić.Co na co
Gdy masz problem, pokpij sprawę,
Polub kumpli i zabawę,
Na kłopoty dobra wódka,
Na sumienie skobel, kłódka,
Papierosy na gruźlicę,
Ondulacja na wszawicę.
Brak pieniędzy? Zrób debecik
I nie przejmuj się o dzieci.
Górnolotne aspiracje
Wydeleguj na wakacje,
Niech nie stoją na przeszkodzie
Przyjemnościom i wygodzie.
Gdy chcesz dowieść swojej racji,
Nie unikaj prowokacji…
Dość już chyba tej ironii!
Ale gdzie nam do Japonii.
A Irlandia też daleka
Trzeba czekać, ciągle czekać.Nadzieja prysła
Załatwić miałam w pewnym urzędzie
Maleńką sprawę, lecz byłam w błędzie.
Że to formalność, krótka wizyta.
Weszłam pod „czwórkę” i śmiało pytam.
Ale pojęłam: „Nadzieje złudne!”
No i oblały mnie „poty siódme”.
Urzędnik zadał pierwsze pytanie:
Czy napisała pani podanie?
Usiadłam, piszę: „Uprzejmie proszę…”
Potem skarbową opłatę wnoszę.
Na tym nie koniec panie, panowie!
Urzędnik pyta, czy mu odpowiem
Na kilka pytań, czy będę szczera,
Jeśli już cenny czas mu zabieram.
Następnie dziwną ankietę wręcza
I pytaniami jak kat zadręcza:
Adres poproszę, jaka dzielnica,
Na peryferiach. — Poczta, ulica?
Jaka parafia, czy mam różaniec,
Czy lubię koty, pies ma kaganiec?
Czy słucham radia — z Torunia stacja,
Jak przebiegała moja lustracja,
Darmowy fragment