Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Senne podróże - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Senne podróże - ebook

Podróże w czasie i przestrzeni to żywioł, któremu oddają się bohaterowie dwóch opowieści zawartych w „Sennych podróżach”. Prowadząc szemrane interesy, otrzymują propozycję zdobycia skarbu ukrytego przez faraona w jednej z piramid. Nieoczekiwanie dla siebie przenoszą się w czasie, pozostawiając we współczesności żony i dzieci obozujące na pustyni. Przez kilkadziesiąt lat żyją w starożytnym Egipcie, po czym wracają do rodzin. Wraz z nimi przybywa ktoś jeszcze…

Adam Borowiecki - urodzony 15.09.1968 roku w Zawierciu. Mieszkaniec Łazów, obecnie rencista pracujący w firmie ochroniarskiej. Były student Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Łazach oraz Uniwersytetu Jana Matejki w Krakowie, uczestniczył w zajęciach otwartych 1 i 2 roku historii sztuki.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-378-4
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

GDZIE DIABEŁ MÓWI DOBRANOC

W pewnym mieście w Polsce, gdzie diabeł mówi dobranoc, zaczyna się ta opowieść, w której pewien człowiek, śpiąc, śnił o tym, że jest bossem grupy przestępczej latających skowronków, która powstała z jego inicjatywy. W snach, jak to w snach, próżno szukać prawdy i nie wszystko musi być takie jak w życiu, a znane z historii lub geografii miejsca, wydarzenia i bohaterowie mogą się swobodnie przemieszczać w czasie i przestrzeni. Weź więc, Czytelniku, pod uwagę, że to, co będziesz czytać, nie chce naśladować znanej Ci rzeczywistości.

A śniło mu się w ten sposób…

Willę mu wybudowano na uboczu, przestrzeń dookoła niej miał parkową, a niedaleko tory, gdzie zatrzymywały się pociągi z węglem.

Zaczęło się niewinnie. Na początku zrzucał po kawałku, potem coraz więcej. I dobrał sobie kilku ludzi, nazwał całą paczkę skowronkami, bo jej członkowie nie tak dawno wyfrunęli z paki.

Jeden był małolatem i za to siedział w poprawczaku, że do szkoły nie chciał chodzić, potem w domu było nie najlepiej i w alkoholowe towarzystwo się wdał, a w trakcie picia dochodziło do kradzieży, a nawet do gwałtów, więc zaliczył nie tylko poprawczak, ale i długoletnie więzienie.

Drugi, dość wysoki na podbiciu, myślał sobie, że jest człowiekiem, ale i jemu też coś tam nie wyszło w życiu. Miał dziewczynę, z nią kilkoro dzieci, no myślał, że wysoko gdzieś doleci. Ale jak to w takim gronie skowroneczków bywa, bohatera wielkiego zgrywał. I może wszystko byłoby w porządku, gdyby to chłopisko nie piło. Też się chwycił kradzieży i rozbojów, a niekiedy był tak hardy, że pobił dwie osoby. Lecz gdy przyszedł czas rozkoszy, by go do paki wsadzić, popłakiwał, jęczał i przyrzekał, że gdy wyjdzie, już nie będzie w rozbojach się rozkochiwał, kradł i gwałcił, co małe i nieprzytomne, lecz dla niego to radocha w mgnieniu oka.

No i poszedł ten nasz chłopak tam, gdzie od dawna na jakiś dłuższy czas miał się zameldować. Ale gdy wyjdzie, to będzie głupszy niż przed kiciem.

To już dwóch skowronków mamy, a na trzeciego zagwiżdżemy. Bo ten trzeci to jest gość nie do pozazdroszczenia, zabił kogoś, kto przypadkiem gdzieś przechodził. A gdy się policjantom tłumaczył, po co i za co zabił, powiedział im, że nie umie tego faktu wytłumaczyć. A więc policjanci doszli do wniosku, że trzeba gościa umieścić tam, gdzie potrójne kraty, bo w jego głowie jest mózg z waty. I poszedł tam, gdzie słońce nie dochodzi, aby przez następne kilkanaście latek widzieć świat spoza kratek.

No i czwarty, który robił luna party. Tak w ogóle to nie były żadne żarty. Też rozboje i kradzieże. Nawet ktoś słyszał, że siedział za gwałty. Lecz kto by tam o tym pamiętał, gdy wyszedł po piętnastu latach.

Z początku na wolności chodził koło gości, którzy grali w kości. I znudziło mu się życie tak spokojne, i dołączył do skowronków, bo był w formie. Potem kilku dołączyło do nich i powstała grupa śpiewających skowronków.

I zaczęła się ich kariera sportowa. Uciekali, gdy tylko się czegoś bali. A gdy już ze sobą ponad rok przebywali, trochę filmów o Yakuzie się naoglądali, i postanowili, że oni będą tacy sami.

Tylko im się tak zdawało. A więc założyli rodzinę niedużą, lecz im wystarczyła, by z początku w głowach ułożyć sobie głupio. No i zaczęły się sondaże dookoła, ile zdołają w tym stworzonym przez siebie świecie wytrzymać.

Handlowali wszystkim, nawet pietruszką z ogródka, który był na uboczu, przy jednym z domów jednorodzinnych, by było na „kieliszek chleba”. Traf chciał, że kiedyś przypadkiem natknęli się na grupę tych, którzy o mało nie rządzili światem. I od słowa do słowa, otrzymali pierwszą dostawę i tak się zaczęło handlowanie śmiercią białą, tam gdzie diabeł mówi dobranoc.

Tak skowronki przekroczyły barierę, która w normalnym świecie jest nie do przekroczenia, wszyscy dobrze o tym wiecie. Ale świat, jak to świat, każdy życie swoje ma. Jeden pije, drugi bierze, jeszcze inni biorą to do serca sobie, że gdy żyją, to na topie.

I tak upływał im bez uśmiechu i radości, byleby dotrwać do końca dnia następnego. No i nasze skowroneczki zapuściły na stałe korzenie w świecie, w którym nie ma „zmiłuj się, mój Panie”.

Po jakimś czasie przyjechali do nich z drugiego końca Polski świetni fachowcy, którzy zajmują się wybijaniem monet i drukowaniem fałszywych banknotów. Rozmawiając ze skowronków szefem, doszli do porozumienia, że w pół roku wydrukują sto tysięcy fałszywych banknotów. I dostali dwie matryce do drukowania pięćdziesiątek i studolarówek oraz pozostałe przybory do fałszowania pieniędzy, takie jak tusz, drukarki, papier najlepszej jakości i kolorowe farby.

Skowronki po przygotowaniu drukarek i pomieszczeń zabrały się ostro do roboty, bo za takie pieniądze opłaciło im się to. I tak minęło pół roku, a wszystkie banknoty zostały wydrukowane. Po ukończeniu pracy miały je dostarczyć na drugi koniec Polski, tak jak było umówione z pewnymi gośćmi. I dwa dni im zajęło, by dojechać, dostarczyć banknoty i wziąć za to zapłatę, która pokryje im koszty pobytu w hiszpańskim kurorcie.

Kiedy po dostarczeniu fałszywych pieniędzy przyjechali do miejsca swego zamieszkania, szef polecił zakupić bilety na samolot dla wszystkich. Oświadczył im, że lecą do Hiszpanii, by odpocząć od codziennych zajęć.

Nie brali ze sobą bagażu, nie był im potrzebny. Dolecieli do Hiszpanii i dojechali do kurortu, gdzie mieli zarezerwowane pojedyncze apartamenty. Bawili się świetnie, zawiązywali nowe znajomości, a pewnego dnia, kto by się spodziewał, na wydanym przez kurort bankiecie, szef skowronków i pozostali żołnierze zapoznali hiszpańskie kocięta, które się w nich zakochały. Miłość między nimi była nieugięta, kochali się wszędzie, by czasu nie tracić i by nawzajem siebie zauroczyć. By dojść do normalności, którą zapamiętają po przyjeździe do Polski i po powrocie do świata przestępczego. Bo nawet skowronki i hiszpańskie kocięta w klatce ulegną zabawie, by schrupać się czasem.

I po dwóch tygodniach świetnej zabawy hiszpańskie kocięta zaczęły się skarżyć, bo trzeba wyjechać skowronkom do Polski, a tu, w hiszpańskim kurorcie, hiszpańskim kociętom ich wyjazd jest nie na rączkę. Teraz wesela trzeba będzie im szykować i zabrać hiszpańskie kocięta już jako żony do Polski. Wszyscy razem zdecydowali się na ślub i fajną zabawę. Po tygodniu wrócili do Polski, i tylko jeden ze skowronków był niezadowolony, bo miał w Polsce dziewczynę, a z nią dzieci.

I skowronki, i kocięta żyły w Polsce, już po ślubie, spokojnym codziennym życiem. A po pół roku ktoś zapukał do szefa skowronków i zaproponował wycieczkę do Egiptu. Szef zbaraniał, trochę zgłupiał, lecz grzecznie się temu gościowi przysłuchał. A on mówił, że w Egipcie znajduje się sztylet wybijany brylantami, ukryty jest najprawdopodobniej w jednej z trzech piramid, które zbudowano z bloków kamiennych na piasku dla egipskich faraonów.

– A wy, jako skowronki, mówiono nam, umiecie się poruszać w zamkniętych komorach piramid egipskich. Muszę wam powiedzieć, że kto ten sztylet do ręki przejmie, będzie miał władzę i pieniądze. Lecz ta wyprawa jest niebezpieczna. W piramidach zginęło już wielu ludzi, zadziornych gości. Teraz wyjdę i przez tydzień dam się wam zastanowić, czy fortunę, która leży w jednej z piramid, lub poza nią, weźmiecie garściami i w swym życiu będziecie dobrze rządzić, ponieważ zostaliście do tego wybrani. I jeszcze jedno wam powiem w tajemnicy – mówił gość. – Gdy się nie zgodzicie, nie będzie fajnej zabawy, a u waszych czytelników nie zaskarbicie sobie szacunku.

Zatem szef skowronków na drugi dzień zwołał swoich żołnierzy i wyjaśnił im, o co gościowi chodzi. Każdy chwycił się za głowę i nic nie mówiąc, wszyscy razem kazali szefowi podjąć decyzję.

On, nie namyślając się długo, powiedział im:

– Robimy wycieczkę do Egiptu. Jedziemy z rodzinami i nikt nam nie odbierze bogactwa i sławy. Ale przed wyjazdem, moi mili, poczytamy coś o piramidach i pustyni, abyśmy wiedzieli, co nas czeka w danej chwili.

I skowronki ze wszystkich źródeł literackich zaczęły czerpać wiedzę o obszarze pustynnym, pozbawionym bogatej roślinności i zamieszkiwanym przez nieliczne zwierzęta. Wyczytały również, że większość pustyń świata to regiony skaliste, żwirowe lub piaszczyste, o wysokich temperaturach powietrza, oraz że występują na tych obszarach skąpe opady deszczu. Na pustyniach znajdują się oazy, porośnięte bujną roślinnością, występujące w miejscach, gdzie zwierciadło wody podziemnych strumieni znajduje się na głębokości umożliwiającej korzeniom roślin sięgnąć do rezerwuaru wody. Oazy są pustynnymi enklawami roślinnego i zwierzęcego życia. Na tych pustynnych piaskach, w dolinie Nilu, około pięciu tysięcy lat temu powstała cywilizacja starożytnego Egiptu. Przez kolejnych dwadzieścia pięć stuleci Egipcjanie stworzyli jedno z najpotężniejszych imperiów w historii ludzkości. Byli pierwszymi inżynierami, a dzięki ich wiedzy i doświadczeniu budowniczowie wznieśli ogromne świątynie, miasta i piramidy.

Formą przejściową była piramida stopniowa. Cheops, Chefren i Mykerinos wznieśli sobie kolejne piramidy w Gizie, nieopodal Memfisu.

Piramida Cheopsa, największa ze wszystkich, ma sto czterdzieści sześć metrów wysokości, bok podstawy liczy dwieście trzydzieści trzy metry. Na jej budowę zużyto około dwóch milionów trzystu tysięcy bloków kamiennych, każdy o objętości jednego metra sześciennego.

Piramida Chefrena liczy sto trzydzieści osiem metrów wysokości przy długości boków dwieście piętnaście metrów. Z jej kompleksem grobowym wiązał się kolosalny posąg władczy pod postacią sfinksa, wykuty w żywej skale, a liczący pięćdziesiąt siedem metrów długości. Jest to świątynia grobowa o skomplikowanym rozplanowaniu wnętrz, składa się z wielu kolumnowych sal, filarowego dziedzińca oraz całego systemu komór i korytarzy. Do świątyni wiodła rampa korytarzowa o długości pięciuset metrów, zaczynająca się w obrębie dolnej świątyni, więc ludzie z miasta nie mieli nigdy dojścia do świątynnego grobowca, gdzie leżał pogrzebany bóg, będący niegdyś ich władcą.

Ludność egipska była początkowo łowiecko-zbieracka, potem przeszła do uprawy zbóż i hodowli, żyła w niewielkich skupiskach wioskowych. Budowała z mułu i trzciny prymitywne, owalne, a następnie prostokątne chaty.

W Egipcie nastąpił rozwój żeglugi rzecznej, a z czasem przybrzeżnej morskiej, co ułatwiało kontakty wymienno-handlowe. W trakcie budowy piramid bloki kamienne były dostarczane z bardzo daleka właśnie drogą rzeczną i morską.

Skowronki, po pobieżnym zapoznaniu się z budową piramid i z życiem ludności, która niegdyś zamieszkiwała Egipt, zaczęły przygotowania do wyprawy w nieznane im dotąd piramidy, pustynny piasek i oazy, które się na tej wyludnionej pustyni znajdują.

Po tygodniu ponownie przyszedł ten sam osobnik, który zaproponował im wyprawę po sztylet wysadzany trzema brylantami, mający moc władzy, sławy i pieniędzy. Szef, odpowiadając nieznajomemu, zgodził się na wyprawę. Miesiąc później, po załatwieniu wszystkich formalności związanych z wyjazdem do Egiptu, skowronki wyruszyły wraz z rodzinami po spełnienie marzeń.

Gdy przyleciały na miejsce, do Kairu, zatrzymały się w pewnym hotelu o nieznanej im nazwie. Po podróży wypoczywały przez kilka dni, by nabrać sił przed wyprawą do Gizy, gdzie znajdują się piramidy, w których miały poszukiwać sztyletu, tak bardzo ważnego dla całej paczki skowronków.

Ale zanim wyruszyły na poszukiwania, musiały wynająć tragarzy, wielbłądy i przewodnika, który miał poprowadzić ich do piramid i zostać z nimi do końca wyprawy, aż do powrotu do hotelu w Kairze.

Jak zwykle, wszystko było na głowie szefa skowronków. Po zejściu z pokoju hotelowego podszedł do recepcjonisty, by zapytać, gdzie można wynająć tragarzy. Recepcjonista odpowiedział, że tragarze przychodzą do hotelu tylko w niedzielę, aby wypocząć i trochę się zabawić przed kolejną męczącą wyprawą.

Szef skowronków podziękował recepcjoniście za informację i w razie gdyby pojawili się tragarze, poprosił o przekazanie, aby się z nim skontaktowali, bo zależy mu na wynajęciu ich na dłuższą wyprawę.

W niedzielę ktoś zapukał do pokoju hotelowego, który zajmował szef skowronków. Po wejściu barczystego i bardzo wysokiego faceta szef domyślił się, że to jeden z tragarzy-przewodników, i kazał mu usiąść. Więc facet usiadł i rozpoczęła się rozmowa na temat wyprawy do miejsca, gdzie znajdują się piramidy. Jeszcze przed nią człowiek ten przedstawił się jako przewodnik tragarzy.

Po długiej rozmowie na temat wyprawy i pozostania ze skowronkami dotąd, aż nie znajdą sztyletu, facet nie bardzo chciał zgodzić się na to zatrudnienie, ponieważ tutejsze legendy opowiadają o tym, że kto znajdzie sztylet wraz ze skarbami, na tego zostanie rzucona klątwa i nie ujdzie z życiem.

Aby nie było wielkich kłopotów ze znalezieniem sztyletu, trzeba najpierw odnaleźć trzy kamienne tablice z pismem klinowym, złączyć je i odczytać napis, który jest na nich umieszczony, a prowadzi do odnalezienia sztyletu i skarbu. Po jego odszyfrowaniu na czytających zostanie ściągnięta klątwa królów.

Po tej informacji o klątwie szef skowronków zaproponował tragarzowi-przewodnikowi podwójną cenę za trud oraz powiedział, że gdy uznają, że ich życie jest zagrożone, mogą wycofać się z wyprawy. Gdyby jednak znaleźli to, czego szukają, dostaną część skarbu.

Przewodnik krótko się namyślał, a potem zgodził się na wyprawę.

Oprócz tragarzy pozostawało jeszcze załatwić prowiant na dłuższy czas, a także namioty, pod którymi będą mogli złożyć głowy i wypocząć po poszukiwaniach.

Szef tragarzy zobowiązał się to wszystko załatwić, ponieważ wiedział, co należy zabrać na taką wyprawę, aby niczego im nie brakowało w czasie pobytu pod piramidami.

Po tygodniu wszystko było zapięte na ostatni guzik i grupa skowronków mogła wyruszyć z tragarzami na poszukiwanie skarbu.

W piękny poniedziałkowy dzień, z samego rana cała ekipa podążyła z Kairu do Gizy.

Pierwszy etap przebiegł bez żadnych utrudnień, zatrzymali się pomiędzy Gizą a Memfis, aby nie budzić podejrzeń ze strony władz tego kraju i turystów, którzy również zwiedzają piramidy. Rozbili swoje namioty tam, gdzie mieli przez dłuższy czas obozować. Pierwsza noc upłynęła im na słuchaniu opowiadanych przez tragarzy legend, mitów i egipskich doniesień o faraonach i piramidach egipskich. Kiedy kładli się spać, świtało.

Przed podjęciem pierwszej próby odnalezienia sztyletu jednemu ze skowronków przyśniła się legenda, którą opowiadał przewodnik. We śnie odniósł wrażenie, jakby był tam i żył w czasach pradawnych Egipcjan.

Legendę tę opowiadał mu we śnie jeden z wojowników króla Egiptu, a będzie ona miała przeogromne znaczenie dla całej ekipy tejże wyprawy. Brzmiała ona następująco…

Chodziło w niej o ceremonię otwarcia ust po śmierci króla. Oddelegowany do tego człowiek podnosił zabalsamowaną mumię do pionu i metalowym ostrym narzędziem, podobnym do toporka ciesielskiego, zrobionego prawdopodobnie z meteorytu, uderzeniem lub cięciem otwierał usta króla. Człowiek, który wykonywał ten rytuał, miał założoną maskę sokoła. Żelazo było według legendy metalem o naturze mitycznej, kościec Seta składał się z żelaza. Nazywano je „żelazem z niebios”, ponieważ przez długi czas Egipcjanie znali wyłącznie pochodzące z meteorytów żelazo o wysokiej zawartości niklu. Żelaza meteorycznego – z powodu przepisywanego mu boskiego pochodzenia – używano w szczególności do wyrobu amuletów zapewniających ochronę oraz magicznych modeli narzędzi, potrzebnych przy obrzędzie zwanym ceremonią otwarcia ust, który był konieczny, by przygotować mumię zmarłego do życia po śmierci.

Po czterech godzinach snu przewodnik tragarzy zaproponował, aby zwiedzić piramidę Cheopsa, by cała wyprawa wiedziała, jak mniej więcej poruszać się po niej w środku.

– Będzie to nie tylko atrakcją dla waszych żon, ale i wspomnieniem na całe ich życie – powiedział.

Zrobili tak, jak zaproponował im przewodnik – w południe wraz z żonami zwiedzili piramidę, potem wrócili do swego obozowiska. Żony skowronków były tą budowlą zachwycone do tego stopnia, że chciały na poszukiwania iść razem z nimi. Podobała im się w środku, gdzie znajdują się korytarze, ale także z zewnątrz. Piramida została zaprojektowana przez dawnych inżynierów budowlanych, a przez robotników wykonana sposobem schodkowym.

W nocy, po rozpaleniu ogniska, szef skowronków wraz z szefem tragarzy planowali poszukiwania, które miały odbywać się nocą lub wczesnym rankiem. W poszukiwaniach sztyletu, tablic kamiennych oraz skarbu będą brać udział sami mężczyźni, kobiety zajmą się w tym czasie przygotowywaniem posiłków. Pozostaną im do pomocy czterej tragarze.

Pierwsze wejście zaplanowali w czwartym dniu pobytu na pustyni. Przed nocną wyprawą szef tragarzy pokazał wszystkim skowronkom plany piramidy, od której zaczną poszukiwania. Gdy je zobaczyli, uśmiech pokazał się na ich twarzach, spojrzeli jeden na drugiego i mówili, że gdy wejdą do piramidy, to już nigdy z niej nie wyjdą. Przewodnik tragarzy objaśnił plany piramidy. Z ilu korytarzy się składa, jakiej są długości oraz jakie znajdują się tu komory. Wymienił je: są to Komory Króla i Królowej oraz Wielka Galeria, która je łączy ze sobą.

– A teraz słuchajcie uważnie, bo nie będę nikomu z was z osobna powtarzał. Po wejściu do piramidy trzymamy się razem. Kto się zgubi, musi sobie radzić sam, nie będziemy go szukać. Około osiemnastu metrów od wejścia do piramidy rozpoczyna się korytarz biegnący w górę. Jest to trasa o długości czterdziestu metrów i kącie nachylenia większym niż dwadzieścia sześć stopni. Tak jak chodnik opadający w dół, korytarz ten biegnie dokładnie zgodnie z kierunkiem północ–południe, to znaczy południkowo. U jego szczytu znajduje się serce piramidy – Wielka Galeria – ale po przejściu krótkiego poziomego korytarza znajdziemy się w Komorze Królowej. I tu uwaga, wszyscy poszukiwacze skarbów twierdzą, że to tam jest ukryty klucz, który trzeba odnaleźć. Ale my nie damy się tym opowiadaniom zwieść i będziemy szukać, dopóki nie znajdziemy w jakiejś części piramidy tablic kamiennych. A Komora Królowej nie jest zbyt duża, ma tylko pięć metrów i siedemdziesiąt cztery centymetry długości ze wschodu na zachód oraz pięć metrów i dwadzieścia trzy centymetry z północy na południe. Strop w najwyższym miejscu wznosi się na wysokość sześciu metrów i dwudziestu dwóch centymetrów ponad poziom podłogi. W ścianie wschodniej znajduje się nisza bardzo przypominająca mihrab. Jest to nisza modlitewna występująca w wielu meczetach. Tylna część tej niszy została zniszczona przez poszukiwaczy skarbów, którzy bez wątpienia liczyli na znalezienie za nią sekretnej komory. Pierwotnie nisza była prawdopodobnie używana do przechowywania posągu króla. Ją też będziemy musieli przeszukać blok po bloku, bo każdy nacisk, każdy dotyk, może uruchomić system otwarcia lub przesunięcia się bloku. We wnęce tegoż bloku będzie znajdować się tabliczka lub nawet tabliczki. Ściany tam są wykonane z dokładnie dopasowanych, gładkich bloków wapiennych. Komora Królowej, choć nie tak duża i wykonana w sposób mniej staranny niż Komora Króla, nie wygląda na bardziej opuszczoną niż reszta piramidy. Leży ona dokładnie na osi wschód–zachód. Archeolodzy mówią, że musiała mieć istotne znaczenie w całej budowli. A więc musimy bardzo starannie przeszukać piramidę, a to nie będzie takie proste, ponieważ bloków skalnych jest tam bardzo dużo i może nam to zająć wiele dni lub miesięcy, a nawet lat. A na to, moi panowie, są potrzebne środki, które, jak myślę, posiadacie. Bo jeśli nie znajdziemy tablic kamiennych w tej piramidzie, pozostaną nam jeszcze dwie do przeszukania.

Po krótkiej przerwie omówili Wielką Galerię. Przewodnik tragarzy opowiedział im, że część Wielkiej Piramidy od Komory Królowej do poziomu Komory Króla jest pod wieloma względami najbardziej wyszukana i tajemnicza. Biegnie pod tym samym kątem, co wznoszący się korytarz, lecz nie jest to bynajmniej wąski, niski tunel, wręcz przeciwnie – jego wysokość wynosi osiem metrów i pięćdziesiąt trzy centymetry.

– A gdy wejdziemy do wnętrza – kontynuował przewodnik – galeria będzie jeszcze wyższa, bo wznosi się aż do Komory Króla, znajdującej się u samego szczytu. Przypomina ona wielką klatkę schodową, lecz nie ma tam schodów jako takich. Z wyglądu sprawia jednak wrażenie konstrukcji wysoce funkcjonalnej. Została wyłożona doskonale wypolerowanym kamieniem z Tury. Nie ma żadnych stopni, tylko zatarte wyżłobienia dla stóp. I po tych żłobieniach będziemy wchodzić do góry, aby splądrować następne komory. Musimy być przy tym bardzo ostrożni, bo jeśli tylko zjedzie nam noga, może to się dla nas fatalnie skończyć.

Gdy przewodnik tragarzy skończył omawiać budowę komór, które znajdują się w piramidzie, zarządził godzinny odpoczynek. Po nim ruszyli w stronę piramidy. Dotarli na miejsce po jakiejś pół godzinie. Po kolejnym krótkim odpoczynku weszli do piramidy i skierowali się w stronę Wielkiej Galerii, aby tam rozpocząć poszukiwania.

Dotarłszy na miejsce, cała grupa zaczęła szukać w blokach kamiennych jakiejkolwiek szczeliny, ponieważ w niej starożytni Egipcjanie mogli ukryć tabliczkę.

Poszukiwania w Wielkiej Galerii okazały się bardzo trudne i niebezpieczne, ponieważ nie było tam żadnych stopni, tylko wyżłobienia dla stóp. Po jej przeszukaniu, które zajęło im prawie trzydzieści dni, splądrowali dolną Komorę Królowej, gdzie też nic nie znaleźli. Jednak w południowej ścianie dojrzeli ruchomy blok, który był umieszczony z boku sarkofagu. Gdy ostatniej nocy, po ponownym splądrowaniu Komory Królowej, przyszli nad ranem do obozowiska, nie dawał im spokoju ruchomy blok kamienny posadzki. Ponieważ wszyscy jednoznacznie stwierdzili, że odkryli to, czego inne wyprawy do tej pory nie znalazły, uważali, że to jest wejście do niezauważonej przez nikogo komnaty, gdzie znajdują się wszystkie tablice kamienne z informacją o miejscu ukrycia sztyletu i skarbów królów.

Po dwudniowym odpoczynku grupa zdecydowała się na powrót do Komory Królowej i znalezienie jakiegoś sposobu dotarcia do tego podziemnego ukrytego wejścia. Gdy znaleźli się już na miejscu, wszyscy zastanawiali się, jak ruszyć blok skalny. Szukali przy tym jakiegokolwiek przycisku w blokach.

Po dłuższym czasie poszukiwania jakiegokolwiek przedmiotu kamiennego, by otworzyć blok skalny, naraz zrobiło się tak jasno, że wszyscy członkowie wyprawy zostali oślepieni tym jaskrawym dla oczu światłem tak bardzo, że niemal stracili przytomność. Gdy się ocknęli, widzieli przed sobą, w dość odległym od nich miejscu, kamieniołom.

W tym momencie spojrzeli jeden na drugiego i spostrzegli, że przenieśli się w inny wymiar czasu. Rozglądając się dookoła siebie, nie widzieli nic, tylko pustynny piach.

Udali się na południe i po godzinnej wyczerpującej wędrówce doszli do widniejącego na horyzoncie kamieniołomu. Gdy podeszli trochę bliżej, zobaczyli ludzi pracujących na ścianach skalnych, wykuwających w nich przeogromne bloki. A trochę niżej, pod ścianami skał wapiennych, było widać, jak ludzie obrabiają kamień, który był przeznaczony do budowy piramid. Również szlifowali go i polerowali gładkim kamieniem skalnym robotnicy.

Gdy zapadła noc, robotnicy zeszli ze ścian kamieniołomu i udali się w nieznanym im jeszcze kierunku. Wtedy wyprawa zeszła do kamieniołomu w poszukiwaniu wody do picia, aby ugasić pragnienie. Jeden ze skowronków znalazł wodę za skalnym blokiem, który był obrabiany przez robotników. Zawołał wszystkich członków wyprawy, którzy zaspokoili swe pragnienie, ze zmęczenia porozsiadali się dookoła bloku i zasnęli kamiennym snem.

Wczesnym rankiem, kiedy robotnicy króla Cheopsa przygotowali się do pracy, zastali śpiących przybyszów. Zaczęło się wielkie poruszenie, bo do tej pory nie widzieli tak ubranych ludzi i koloru ich skóry oraz u niektórych długich włosów.

Widząc to, nadzorca podszedł w stronę zbiegowiska i po nakazaniu robotnikom, by się odsunęli, też nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Podszedł do jednego ze śpiących przybyszów i lekko trącił go w prawe ramię.

Obudziwszy się, przybysz otworzył oczy i ujrzał przed sobą barczystego faceta, któremu w ręku zwisał bicz ukręcony z rzemienia. Z początku trochę się przestraszył, lecz zachował spokój.

Nadzorca kazał mu wstać, lecz przybysz nie rozumiał, co do niego mówi. Po chwili więc chwycił go za rękę i podniósł.

Pozostali również się zbudzili. Widząc dookoła tłumy, zaniemówili i niejeden z nich pomyślał, że nadszedł ich koniec.

Nadzorca, wraz z grupą swoich ludzi, ustawił ich wszystkich w szeregu i odprowadził do swego władcy. Gdy szli, widzieli tylko jeden plac budowy. Kiedy dotarli na miejsce, gdzie miał swą siedzibę Cheops, stanęli przed ogromną bramą wejściową. Po jej otwarciu na przeogromnym placu królewskim zobaczyli duże posągi, które były wyrzeźbione w kamieniu. Po przejściu placu doszli do schodów i zatrzymali się u wejścia pałacu króla Cheopsa, władcy Egiptu.

Po dłuższym czasie oczekiwania wyszedł do nich sam król ze swą świtą i obstawiony wojownikami. Jeden ze świty króla uniósł rękę, a wtedy nadzorca podprowadził wszystkich przed oblicze faraona.

Przewodnik tragarzy, widząc, co się dzieje, jeszcze w trakcie wchodzenia po schodach po angielsku uprzedził towarzyszy wyprawy, że gdy staną przed obliczem króla, wszyscy mają uklęknąć i opuścić głowy, aby na niego nie patrzeć, bo może to skończyć się śmiercią.

Faraon zapytał, kto jest wodzem tego plemienia, i kazał mu wstać. Podniósł się przewodnik tragarzy. Król nakazał mu podejść bliżej, ponieważ uważał, że przewodzi on ludziom, o których nic do tej pory nie wiedział. Chciał dowiedzieć się, w jakiej części Egiptu mieszkają i czy również członkowie tego plemienia pracują przy budowie piramid.

Po udzieleniu przez przewodnika odpowiedzi król nie był zadowolony, dlatego rozkazał swym strażnikom uwięzić pozostałych członków wyprawy. Przewodnika zabrał ze sobą do swych komnat, by dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co mówił.

Gdy weszli do komnaty królewskiej, przewodnik zobaczył tron, na którym zasiadał król, oraz rzeźby z głową zwierzęcia i tułowiem człowieka. Pilnowały władcy Egiptu i były oznaką siły i mądrości. Król ugościł przybysza, jak przystało na mądrego władcę, po królewsku. Jego poddani wnieśli do komnaty królewskiej jadło i picie.

W trakcie posiłku władca Egiptu rozmawiał z przybyszem. Zapytał, z jakiej części Egiptu pochodzą, i ku własnemu zdziwieniu usłyszał, że nie są z tej części świata i nie z tego okresu, w którym królowi przyszło żyć wraz ze swymi poddanymi.

Król popatrzył na przewodnika jak na szaleńca, który dostał udaru słonecznego i nie wie, co mówi. Lecz po zastanowieniu zapytał, czy ma on dowody na to, że pochodzi z innego wymiaru czasu. Przewodnik powiedział królowi, że została mu zabrana teczka, którą miał na ramieniu, i że to w niej są dowody istnienia nowoczesnej cywilizacji. Władca kazał niezwłocznie przynieść teczkę.

W trakcie oczekiwania bacznie i w milczeniu przyglądał się przybyszowi. Gdy przyniesiono teczkę, podano ją faraonowi, a on przekazał ją przybyszowi. Ten otworzył ją i wyciągnął kompas, długopis, notes, latarkę oraz zegarek kieszonkowy. Król popatrzył na wszystko i zapytał, do czego to służy. Przewodnik dał mu do ręki zegarek, aby mógł go obejrzeć. Król był zdziwiony, widząc na cyferblacie poruszający się sekundnik, a po dłuższym przyjrzeniu się zegarkowi położył go obok siebie i pokazał ręką długopis. Przewodnik delikatnie podniósł długopis wraz z notesem. Otworzył go, zapisał w nim słowo „król” i podał notes władcy. Król spojrzał i nie mógł uwierzyć, że można tak szybko pisać. Jeszcze bardziej niż mechanizm zegarka dziwiło go to, że za pomocą takiego patyka można pisać, i sam zrobił kreskę w notesie przewodnika. Potem wskazał na błyszczącą latarkę. Przewodnik podniósł ją i załączył, a po chwili rozbłysło z niej światło. Król zląkł się, myśląc, że przewodnik to jakiś czarodziej. Ten zaś po wyłączeniu latarki odkręcił jej główkę, w której znajduje się żarówka, i powyciągał z niej elementy, by pokazać je faraonowi.

Po całodziennym objaśnianiu, na czym to wszystko polega i jak działa, gdy już obaj byli zmęczeni, król nakazał swym podwładnym zaprowadzić gościa do gościnnej komnaty, gdzie zostało dla niego przyszykowane posłanie. Ale jeszcze przed pójściem spać zaprowadzono go do basenu kąpielowego, gdzie czekały na niego przepiękne Egipcjanki o ciemnej karnacji i czarnych włosach, by zająć się jego kąpielą.

Po kąpieli zaprowadzono go do jego komnaty i tam zostawiono samego aż do rana.

Gdy Egipcjanki wyszły, przewodnik myślał nad swymi towarzyszami wyprawy, jak mógłby im pomóc, jak sprawić, by faraon zechciał ich wszystkich uwolnić. Myślał tak długo, aż ze zmęczenia zasnął.

Nad ranem, kiedy się zbudził, koło łoża stały te same Egipcjanki co wczoraj. Przewodnik wyprawy, jeszcze nie wierząc w to, co widzi, myślał, że to sen. Kobiety w rękach miały jego ubranie. Zapytał drżącym głosem, czy to już ranek, a one, nic nie mówiąc, odkryły go, chwyciły za ręce i gestem głów kazały mu wstać z posłania. Gdy przewodnik zrozumiał, o co chodzi, nie czekając długo na następne polecenie, szybko wyskoczył z łoża i stanął na równe nogi.

Egipcjanki zaprowadziły przewodnika wyprawy do basenu kąpielowego, gdzie kąpiąc go, jednocześnie nacierały jego ciało wonnymi olejkami. Po kąpieli został ubrany i zaprowadzony do jadalni króla, gdzie już na niego oczekiwał władca Egiptu, wraz ze swą świtą.

Gdy przewodnik wszedł do jadalni, faraon spojrzał na Egipcjanki, a one podprowadziły przewodnika do miejsca, gdzie siedział władca. Przewodnik usiadł obok króla Egiptu, a ten, spoglądając na niego, wstał zza stołu zastawionego jadłem i piciem i przemówił do swej świty tymi słowami:

– Gościmy tu u nas, na naszym dworze królewskim, człowieka, który przybył z odległego miejsca. Nie można znaleźć drogi do tego plemienia, bo nie znamy takich bram, które by można było zrobić i przejść nimi na drugą stronę tego niebywałego świata, o którym mi tak wiele opowiadał. Jego nie można sobie wyobrazić w naszych boskich głowach i w naszym boskim pojmowaniu świata. Zwracam się do wszystkich tu obecnych, aby ten przybysz był szanowany jak bogowie naszego ludu, którzy czuwają nad nami, naszymi zwierzętami, naszymi płodami rolnymi i nad budowlą zleconą nam do zbudowania przez naszych bogów i bogów naszych przodków, których tu, na ziemi, jesteśmy wysłannikami i pośrednikami. Dzisiaj zwołam najwyższą radę królewską, która ustali i nada boski tytuł temu oto wysłannikowi, który został posłany tu na ziemię w celu wypełnienia boskiej misji. A więc nakazuję, aby nie sprzeciwiać się bogom i aby nie spadł na nas boski gniew, nadać tytuł wielkowładcy plemienia zachodniego naszego państwa, które jest przychylne dla wysłanników bogów, a zarazem wspaniałych wojowników naszego królestwa. To, co po skończonej radzie ujrzymy, wszystkich przekona, aby oddawać mu należytą cześć. Poza tym dostanie w posiadanie prowincję zachodnią Behneseh i będzie sprawował nad nią władzę. Sam wybierze sobie doradców, którzy będą mu pomagać w prowadzeniu prowincji.

Wypowiedziawszy te słowa, król zasiadł do posiłku, aby oddać się potem codziennym zajęciom prowadzenia państwa egipskiego.

Po skończonym śniadaniu przewodnik udał się do swej komnaty i czekał na wezwanie rady królewskiej. Gdy dostojnicy dworu królewskiego podejmowali wraz z faraonem decyzję w sprawie przewodnika wyprawy, czy nadać mu tytuł wielkowładcy, w tym samym czasie w szeregu ustawiano towarzyszy wyprawy, aby doprowadzić ich przed oblicze króla.

Po długich rozmowach wszyscy dostojnicy jednomyślnie zgodzili się na nadanie przewodnikowi wyprawy tytułu wielkowładcy, a także pozostałych przywilejów, które nakazał nadać mu faraon, król Egiptu.

Po nieoficjalnej ceremonii nadania tytułu faraon nakazał wielkowładcy pokazać wszystko to, co widział. I wielkowładca pokazał wielkiej radzie Egiptu to, co faraonowi. Jej członkowie byli bardzo zdziwieni wszystkim tym, co ujrzały ich oczy, i trochę przestraszeni, uważali bowiem latarkę za przejaw mocy piekielnych. Lecz po wytłumaczeniu wielkiej radzie, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, faraon zakazał rozpowiadać o tym, co tu ujrzeli, pod groźbą utraty życia.

Gdy rada wyszła, faraon zatrzymał przy sobie wielkowładcę i zaproponował mu gościnę, mówiąc również o posadzie doradcy na swoim dworze. Przewodnik nie miał innego wyjścia, jak zgadzać się na wszystko, co zaproponuje faraon. Ten, po rozmowie i zaakceptowaniu propozycji przez wielkowładcę, powiedział, że jutro zostanie mu oficjalnie oddana władza królestwa zachodniego wraz z przekazaniem jego straży przybocznej i wojowników.

Po wyjściu z komnaty faraona i po wyczerpującej popołudniowej rozmowie z nim przewodnik udał się na spoczynek.

Kiedy nastał świt, za oknami pałacu, na placu królewskim było słychać wojowników, którzy przybyli z prowincji zachodniej, aby powitać nowego pana i władcę całej ludności, która ją zamieszkuje.

Po codziennej toalecie porannej faraon wezwał do swej komnaty wielkowładcę i wraz ze świtą udali się na plac, aby oficjalnie przekazać mu władzę nad prowincją. Po krótkim przemówieniu do swych wojowników wielkowładca udał się wraz z nimi, świtą faraona i z samym faraonem do owej prowincji, aby powitać swych poddanych.

Podróż zajęła im dwa dni. Dotarli na miejsce, gdzie swojego nowego władcy i faraona z niecierpliwością oczekiwali poddani. Kiedy przybyli do osady, tłum Egipcjan powitał ich głośnym skandowaniem na ich cześć, wykrzykując: „Niech żyją bogowie!”. Gdy podjeżdżali do pałacu stojącego przy osadzie, naprzeciw nich wyrósł jak spod ziemi nadworny szaman tejże prowincji, który pod nieobecność zmarłego władcy zarządzał nią aż do chwili obecnej.

Gdy znaleźli się w pałacu, zarządca świty pałacowej oprowadził wielkowładcę i faraona po komnatach. Następnie udali się do komnaty, gdzie były stoły obficie zastawione jadłem i piciem oraz piękne tancerki tejże prowincji.

Po dobrej zabawie do późnej nocy wszyscy udali się na spoczynek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: