Sennik polski. Literatura, wyobraźnia i pamięć - ebook
Sennik polski. Literatura, wyobraźnia i pamięć - ebook
Tematem książki są literackie sny polskich pisarzy, od romantyzmu do dziś. Autor nie tworzy jednak reprezentatywnego przeglądu utworów onirycznych, lecz skupia się wyłącznie na problemie tożsamości śniącego podmiotu. Nie zajmuje się ani tak zwaną poetyką oniryczną, ani topiką snu czy jego funkcjami w utworach literackich. Przedmiotem jego analiz są jedynie takie zapisy snów, które dadzą się potraktować jako świadectwa stanu tożsamości śniącego. Bada pod tym kątem literackie sny Słowackiego, Mickiewicza, Wyspiańskiego, Leśmiana, Schulza, Dąbrowskiej, Baczyńskiego, skamandrytów, Gombrowicza, Różewicza, Miłosza, Konwickiego, Tokarczuk oraz licznych twórców literatury najnowszej. Jeden rozdział poświęca także snom w teatrze Tadeusza Kantora. W rozdziale ostatnim pisze o terapeutycznym działaniu snów osób starszych, pensjonariuszy domów spokojnej starości w Polsce.
Kategoria: | Polonistyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-276-1 |
Rozmiar pliku: | 829 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O czym śnią Polacy? Czy mają kolorowe sny? Czy (i jakie) prześladują ich koszmary? To niesłychane, ale – o ile mi wiadomo – nikt dotychczas nie przeprowadził w tym zakresie choćby wstępnych badań. Nikt nie zadał sobie trudu, by zapytać Polaków o ich marzenia senne. Socjologowie zalewają nas wynikami najbardziej wymyślnych sondaży. Informują skrupulatnie, co sądzimy o perspektywach ocieplenia klimatu, o wiarygodności tej bądź innej partii czy o atrakcyjności łysiejących mężczyzn. Badają korelacje między poziomem wykształcenia i upodobaniami kulinarnymi. A rzetelnej obserwacji snów podjąć się nikt nie chce.
Czyż nie byłoby dobrze wiedzieć, co śni się Polakom? Tym ze wsi i tym z miasta, bogatym i biednym, młodym i starym, samotnym i wielodzietnym, wierzącym i niewierzącym. Z takiej wiedzy wynikać by mogły pożytki wprost nieocenione. Należałoby bowiem na serio zainteresować się fenomenem kolektywnej wyobraźni Polaków, a najlepszym źródłem jej poznania wydaje się właśnie powszechny rejestr snów. Jakże często w rozmaitych dyskusjach szafujemy pojęciami „polskiego charakteru narodowego” czy „polskiej mitologii”. Cóż one jednak znaczą? Najczęściej wiążą się z kilkoma stereotypami, balansującymi wokół sentymentalnych bądź martyrologicznych pejzaży. Z jednej strony: „my lubim sielanki”, z drugiej: „krew się polała grudniowym świtem”. Z jednej strony bociany, z drugiej – cwałująca husaria. Szlacheckie dworki i zbombardowane miasta. Życiodajne lipy i rdzewiejące krzyże. I jeszcze wszechobecne cmentarze, nekropolie, katakumby, sarkofagi, trumny, urny i łzawice. Ot, i cała narodowa mitologia. Wystarczy przejrzeć fotosy z kilku filmów Wajdy.
Można podejrzewać, że nasza zbiorowa wyobraźnia jest jednak nieco bogatsza. Żeby się o tym przekonać, warto by dotrzeć do snów Kowalskiej i Nowaka. Mimo dobrego samopoczucia kulturoznawców, antropologów, różnego rodzaju specjalistów od polskiej duszy, duchowe życie Polaków pozostaje sferą rozpoznaną bardzo słabo.
Być może nie najmniej istotną tego przyczyną jest – powszechny w Polsce – stan permanentnego niewyspania… Od roku 1989, kiedy to złapaliśmy wreszcie wiatr w skrzydła, pozostajemy w nieustannym biegu, w pogoni za straconym cywilizacyjnie czasem. Nie sprzyja to, rzecz jasna, trosce o wypoczynek. Śpimy krótko i nerwowo, coraz częściej zarywamy noce i walczymy z sennością wszelkimi możliwymi używkami. A gdy organizm w końcu odmówi posłuszeństwa, zapadamy się w otchłań kamiennego letargu, w którym z reguły nic nam się nie śni. Po czym wyrywa nas z niego dynamiczna melodia budzika w nieodłącznej komórce. Cierpimy więc nie tylko na brak snu, ale i na chroniczny niedobór marzeń sennych. A, jak wiadomo, dla życia duchowego oznaczać to może katastrofę. Na domiar złego pozbawieni jesteśmy naturalnych procesów zasypiania i budzenia się, kiedy to związek z rzeczywistością stopniowo się rozluźnia i można się delektować powolnym przechodzeniem do innej formy istnienia lub gdy powraca się, równie powoli, do stanu zwanego jawą. To właśnie te procesy – czego postaram się dowieść – odgrywają ważną rolę w kształtowaniu się tożsamości, to one mają niemały wpływ na to, czy wiemy, kim jesteśmy.
Nonszalancja Polaków wobec snu, szczególnie widoczna ostatnio, w czasach wzorowanego na kulturze zachodniej wyścigu szczurów, ma jednak swoje głębsze, historyczne korzenie. Generalny ton polskiej kulturze od dawna nadawał imperatyw heroicznego czynu, dokonywanego na jawie, w pełnej mobilizacji świadomych władz umysłu. Na dowód takiego stanu rzeczy dałoby się ułożyć pokaźną antologię literackich wypisów – od romantyzmu do dziś. „Albowiem starsi między Wami nie są ci, którzy najspokojniej na starszeństwie zasypiają i z urzędu swego bogacą się. Ale ci, którzy najwięcej troszczą się i najmniej śpią” – pouczał wieszcz w Księgach pielgrzymstwa polskiego¹.
będęż spokojnie drzemał, aż Niemcy napadną
I sennego związawszy, w ręce katowskie oddadzą?
– czytaliśmy od dziecka w Konradzie Wallenrodzie².
Obfitująca w nieszczęścia Historia wymagała od nas nieprzerwanego niemal stanu czuwania. „Do broni! Do broni! / Pókiż będziecie spać w podłej niewoli?!” – wzywała Nike Napoleonidów w Nocy listopadowej³. Mocnym snem cieszyć się mogli pozbawieni sumienia konformiści lub, w najlepszym wypadku, bezmyślni maminsynkowie: „Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce”⁴.
Prawdziwi Polacy nie spali, spiskując albo cierpiąc męczarnie. W dobrym tonie była bezsenność, bladość, podkrążone oczy i wczesna śmierć – najlepiej z ręki wroga albo ostatecznie na suchoty. Rumiane, gładkie lica wyspanych lekkoduchów budziły zazwyczaj obrzydzenie. Od spokojnego „snu sprawiedliwych” zawsze wyżej ceniliśmy „długie nocne rodaków rozmowy”.
Z tych właśnie powodów nigdy nie rozwinęła się na dobre nocna strona polskiej kultury. Mimo zafascynowania polskich romantyków nocą, „imaginacją” i zwłaszcza marzeniem sennym, mimo późniejszych kontynuacji tychże zainteresowań (szczególnie w dobie modernizmu) – nie byliśmy w stanie naprawdę docenić korzyści, które niesie dobrowolne i bezinteresowne zanurzenie się w świecie onirycznej wyobraźni. Noc kojarzy się Polakom nieodmiennie z czasem złowrogim i ponurym, z okresem, który trzeba za wszelką cenę czymś wypełnić, jakoś przeczekać, zakrzyczeć pijackimi dysputami lub rozpaczliwą zabawą do białego rana. Nie bez przyczyny utarły się w naszym języku takie wyrażenia jak „noc paskiewiczowska” czy „noc stanu wojennego”. Czarowny i magiczny „sen nocy letniej” wydaje się naszej mentalności całkowicie obcy. (Czarowna noc Mrożka wcale nie jest, jak wiadomo, czarowna). Zamiast metafizycznej „podróży do kresu nocy” inicjujemy co najwyżej sentymentalne podróże na Kresy. Nie ulega wszak wątpliwości, że stosunek Polaków do marzeń sennych nacechowany jest lekceważącym pobłażaniem. Od wszelkiej refleksji nad przekazem płynącym ze snu zdecydowanie bliższe jest nam przysłowie: „sen mara, Bóg wiara”. W obliczu narodowych nieszczęść opanowaliśmy do perfekcji sztukę samookłamywania się, tworzenia legend i budujących mitów. Po co mielibyśmy zawracać sobie głowę snami? A nuż wyjawią nam coś przykrego. Pojmował to Stanisław Jerzy Lec, gdy przestrzegał: „Nie opowiadajcie swoich snów. A może przyjdą do władzy freudyści!”⁵.
Wszystko to musiało, rzecz jasna, zemścić się na naszej kondycji. Uporczywe odcinanie się od nocnej aktywności duszy musiało doprowadzić do stanu, w którym tożsamość Polaków jawi się jako powierzchowna i niepewna. Nie mieliśmy bowiem okazji (ani ochoty) „przespać się” z naszymi problemami.
Nie mieliśmy tym bardziej – i nie mamy – ochoty zająć się snami naukowo. Interdyscyplinarna dziedzina wiedzy zwana dream studies (studia nad marzeniem sennym) od lat rozwija się prężnie na świecie, głównie w Stanach Zjednoczonych, lecz także w wielu krajach Europy Zachodniej (najważniejsze ośrodki mieszczą się w Niemczech, w Szwajcarii, w Finlandii i we Włoszech). Wśród wielorakich odgałęzień tych badań (psychologicznych, neurologicznych, antropologicznych, kulturoznawczych, socjologicznych, estetycznych i wielu innych) nie brakuje rzetelnych studiów nad treścią snów wielkich populacji ludzkich. Trzeba by tu wspomnieć przede wszystkim o książkach Kelly'ego Bulkeleya, zwłaszcza o American Dreamers ze znaczącym podtytułem „Co sny mówią nam o politycznej psychologii konserwatystów, liberałów i wszystkich innych”⁶. Ale projekt szeroko zakrojonych badań nad treścią marzeń sennych powstał już w połowie XX wieku za sprawą Calvina Halla i Roberta Van de Castle’a. Opracowany przez nich ostatecznie w 1966 roku system kodowania snów⁷ stosowany jest do dzisiaj przez dziesiątki badaczy⁸, wśród których prym wiedzie G. William Domhoff⁹. W tym samym roku ukazała się fascynująca książka Charlotte Beradt o snach Niemców po dojściu Hitlera do władzy, w latach 1933–1939¹⁰. Wyłania się z tych snów przerażająca wizja zniewolonego umysłu. Jaka szkoda, że podobnych badań nikt nigdy nie zainicjował w Polsce!
Problematyka marzeń sennych była natomiast, i jest, podejmowana w polskim literaturoznawstwie. W okresie międzywojennym niemałą popularnością cieszyła się u nas, jak wiadomo, psychoanaliza, i na jej gruncie powstawały prace inspirowane Freudowską teorią snów¹¹. Po wojnie zainteresowanie psychoanalizą poważnie osłabło, a widocznie odradzać się zaczęło dopiero po roku 1989. Co jakiś czas powracało jednak zainteresowanie snami, choć niekoniecznie w psychoanalitycznym ujęciu. Istnieją zatem dość liczne prace poświęcone zarówno literackim snom w ogólności, jak i tematyce onirycznej w twórczości konkretnych pisarzy. Wymienić chciałbym tu przede wszystkim studia Jana Błońskiego¹², Miłosławy Bukowskiej-Schielmann¹³, Danuty Danek¹⁴, Michała Głowińskiego¹⁵, Jerzego Jarzębskiego¹⁶, Zbigniewa Majchrowskiego¹⁷, Aleksandry Okopień-Sławińskiej¹⁸, Marii Podrazy-Kwiatkowskiej¹⁹, Cezarego Rowińskiego²⁰ i Aliny Witkowskiej²¹.
Na palcach jednej ręki wyliczyć można poświęcone oniryzmowi monografie. Należy do nich z pewnością Noc romantyczna Haliny Krukowskiej z 1985 roku²². Sny romantyków bodaj najwnikliwiej zanalizowała Maria Piasecka w książce Mistrzowie snu z roku 1992²³. Osiem lat później zredagowaliśmy wspólnie ze Zbigniewem Majchrowskim tom zbiorowy poświęcony snom Mickiewicza²⁴. Ostatnio, w latach 2011–2012, ukazały się dwa tomy monumentalnego zbioru Noc. Symbol – Temat – Metafora pod kuratelą Jarosława Ławskiego²⁵.
Na szczególną uwagę zasługuje wydany w 1999 roku tom Oniryczne tematy i konwencje w literaturze polskiej XX wieku, zawierający wiele ciekawych, nowocześnie pomyślanych interpretacji, z ważnym i inspirującym rozdziałem wstępnym Anny Sobolewskiej²⁶. Ukazanie się tego tomu na przełomie stuleci chciałbym uznać za forpocztę „zwrotu onirycznego” dokonującego się w naszym literaturoznawstwie…
Żeby naprawdę zrozumieć polską kulturę, zarówno tę minioną, jak i najnowszą, trzeba by z całą powagą zainteresować się snami Polaków. Trzeba by z mozołem odtworzyć „sennik polski” – „sennik” rozumiany nie jako „książka zawierająca wyjaśnienia motywów sennych, niekiedy ułożone w porządku alfabetycznym (według śnionych przedmiotów), zmierzające przede wszystkim do ustalenia prognoz na przyszłość”²⁷, lecz jako zbiór marzeń sennych, na wzór zbioru mitów czy legend, oraz jako dziennik snów, czy raczej zbiór takich dzienników, prowadzonych przez różne osoby. Byłby to projekt dla dużej grupy badaczy – dla antropologów, kulturoznawców, psychologów, socjologów, historyków literatury. Projekt, o jakim nie śniło się dotychczas polskim filozofom.
W mojej książce wyznaczam sobie cele nieporównanie skromniejsze. Zamierzam zająć się jedynie snami w polskiej literaturze, i to w bardzo ograniczonym zakresie. Nie przedstawię wizji duchowego życia Polaków. Nie opiszę ich marzeń sennych. Nie stworzę nawet całościowej panoramy onirycznych zjawisk literackich. Przyjrzę się jedynie twórczości kilkunastu polskich pisarzy, szukając miejsc przecięcia snu, jawy i literatury, śledząc przenikanie się pamięci i wyobraźni. Wybiorę tylko tych twórców, których literackie sny wyraziście obrazują proces wyłaniania się bądź rozpadania tożsamości śniącego. Bo właśnie kwestia tożsamości wydaje mi się w zjawisku śnienia najistotniejsza.
Jako fenomen zakorzeniony tyleż w pamięci, co w wyobraźni, marzenie senne sytuuje śniącego poza jakimkolwiek stałym, dającym się jasno zdefiniować porządkiem ontologicznym. Podmiot marzenia sennego nie „znajduje się” ani wewnątrz, ani na zewnątrz swojego snu. Nie jest on bytem ani w pełni realnym, ani w pełni fantazmatycznym. Z tego powodu sen wyjątkowo dobrze odzwierciedlać może meandryczność ludzkiej tożsamości, która przecież – w świetle ustaleń myśli humanistycznej ostatnich dziesięcioleci – jawi się jako dotknięta permanentnym kryzysem.
Nie zamierzam zatem zajmować się ani tak zwaną poetyką oniryczną (którą rozpoznać można w nieograniczonej ilości dzieł wszystkich epok, rodzajów i gatunków)²⁸, ani topiką snu czy (co z tym związane) jego funkcjami w utworach literackich. Nie będę śledził wpływu rzeczywistych snów pisarzy na ich twórczość ani rozstrzygał, które elementy tej twórczości mają źródła w marzeniach sennych. Przedmiotem moich analiz staną się jedynie takie zapisy snów, które dadzą się potraktować jako świadectwa stanu tożsamości śniącego, przy czym ów „śniący” może być refleksem zarówno „realnego” autora, jak i „wykreowanej” przezeń postaci.
Badawczym spojrzeniem obejmę okres niemal dwóch stuleci, od romantyzmu do dziś. Epoka romantyzmu wydaje się tu cezurą oczywistą, gdyż to właśnie wtedy w centrum zainteresowania znalazła się ludzka psychika, a zwłaszcza – waloryzowane zazwyczaj dodatnio – odmienne stany świadomości. Wtedy też tożsamość – indywidualna i zbiorowa – stała się zagadnieniem o szczególnej wadze. Poza tym w pierwszej połowie XIX wieku ukształtował się nowoczesny paradygmat polskiej kultury, którego żywotność w takiej czy innej formie odczuwana jest do dziś i bez znajomości którego nie sposób śledzić perypetii polskiego życia intelektualno-duchowego.
W żadnym wypadku nie roszczę sobie pretensji do tego, by moja książka stała się reprezentatywnym przeglądem twórczości polskich „onirystów”. Byłoby to zadanie chyba niewykonalne ze względu na ogrom materiału. W przeglądzie takim musiałyby się znaleźć rozdziały poświęcone niemal wszystkim romantykom emigracyjnym i krajowym, wielu pozytywistom (zwłaszcza Prusowi oraz pozytywistycznym publicystom-myślicielom, Ochorowiczowi i Chmielowskiemu²⁹), młodopolskim „snom o potędze”, Snom Marii Dunin z Pałuby Irzykowskiego, poetyckim i dramatycznym wizjom Micińskiego, eksperymentom Przybyszewskiego, prowokacjom Witkiewicza, zabawom surrealistów, Dwóm teatrom Szaniawskiego, a także prozie Odojewskiego, Myśliwskiego, Żakiewicza, poezji Czechowicza, Białoszewskiego, Trznadla – oraz wielu, wielu innym pisarzom i utworom. Zamiast więc tworzyć przegląd, z konieczności powierzchowny, albo – co gorsza – uzurpować sobie prawo do wyznaczania czegoś w rodzaju „kanonu” polskich snów literackich³⁰, wolę skupić się na garstce dzieł i autorów wybranych wedle konkretnego, tożsamościowego klucza. Z pewnością tak określony wybór nadal budzić może poczucie niedosytu, jako że przecież dużo znalazłoby się – nieopisanych przeze mnie – literackich snów, które odzwierciedlają proces kształtowania się tożsamości. Mnie jednak sny, które wybrałem, wydają się w tym względzie najciekawsze.
Analizom literackich snów poświęcona będzie zasadnicza część książki. Poprzedzę je rozważaniami o problemie tożsamości, pamięci i wyobraźni w marzeniach sennych, a także o relacjach między snem „samym w sobie” a snem w literaturze. Dwa rozdziały traktować będą o „ojcach założycielach” dzisiejszych dream studies, Freudzie i Jungu – o ich wyobrażeniach i koncepcjach tożsamości śniącego podmiotu. W dwóch ostatnich rozdziałach zamieszczę studia niezwiązane z literaturą, a mogące się przyczynić, śmiem twierdzić, do poszerzenia w przyszłości prac nad „sennikiem polskim” o inne obszary. W pierwszym z tych studiów zajmę się „Teatrem snów” Tadeusza Kantora, wychodząc z założenia, że „sennik polski” powinien koniecznie objąć także inne dziedziny sztuki, przede wszystkim teatr i film. W studium drugim – i w książce ostatnim – przedstawię wyniki moich badań nad snami pensjonariuszy polskich domów spokojnej starości, mając nadzieję, że będzie to wyzwanie dla innych badaczy (antropologów kultury, socjologów, psychologów) do poważnego zajęcia się snami różnych grup społecznych w Polsce.
Przedstawione tu analizy zjawisk sennych oscylować będą głównie wokół problemów tożsamości w wymiarze indywidualnym – tożsamości śniącego podmiotu. Na ile zaś wynikną z tego wnioski na temat tożsamości kolektywnej – narodowej, historycznej, społecznej, pokoleniowej – to już Czytelnik będzie musiał rozstrzygnąć sam.