Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Serca szpiegów. Szpiedzy i agenci - ebook

Data wydania:
23 kwietnia 2022
Ebook
24,90 zł
Audiobook
36,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Serca szpiegów. Szpiedzy i agenci - ebook

Greta Nielsen jest młodą Szwedką, która po śmierci ojca wyrusza do Berlina do swojego wuja, generała von Strelitza. Jest on dyrektorem departamentu gazowego, opracowującego nowy rodzaj gazu do celów wojskowych. Po drodze ze Szwecji do Berlina następuje zamiana i Gretę zastępuje inna kobieta, agentka wywiadu, której zadaniem jest dowiedzenie się jak najwięcej na temat śmiertelnego gazu. Ponieważ generał von Strelitz nie widział Grety od wielu lat, udaje się go z łatwością nabrać na podmianę osób. Rozpoczyna się gra o wydarcie Niemcom straszliwej tajemnicy. Czy Grecie uda się do końca grać swoją rolę, czy zostanie zdemaskowana? Stawką jest życie agentki... Zapraszamy serdecznie do lata 30. XX w!

Polecamy również ”Szpieg z Falklandów”, ”Tajemnica kanału La Manche” oraz inne powieści serii ”Szpiedzy i agenci”.

Marek Romański, wł. Roman Dąbrowski, (ur. 1906 w Rzeszowie, zm. 20 czerwca 1974 w Buenos Aires) — polski pisarz, publicysta i dziennikarz, autor kilkudziesięciu powieści kryminalnych, wraz z Adamem Nasielskim i Antonim Marczyńskim należał do tzw. wielkiej trójki polskich pisarzy powieści kryminalnych II Rzeczypospolitej. W 1951 wszystkie jego utwory zostały wycofane z polskich bibliotek oraz objęte cenzurą. Książki Romańskiego są wznawiane sukcesywnie dopiero od 2015 w serii Kryminały przedwojennej Warszawy oraz od 2021r. ukazały się jako audiobooki.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-91-8019-151-7
Rozmiar pliku: 770 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I

Na Strandvägen w Sztokholmie, tam, gdzie nadbrzeże poczyna bardziej stromo opadać ku basenowi portowemu będącemu przystanią kutrów i łodzi rybackich, znajduje się ni to knajpa, ni gospoda, której cechą charakterystyczną jest to, że dość często zmienia właściciela, do tego stopnia, iż trudno by było z całą odpowiedzialnością za swe słowa zaręczać w tej chwili, do kogo akurat należy ona obecnie i jakie mniej lub więcej pięknie lub niepięknie brzmiące nazwisko nosi jej teraźniejszy gospodarz.

Stałym jednak lub przygodnym bywalcom owej traktierni na Strandvägen – a bardzo różny element gromadzi się w dwu ciemnych salkach gospody – te częste zmiany właścicieli, czy szyldów są dość obojętne – niewiele ich to obchodzi, czy osobnik rezydujący za kontuarem jest blondynem czy brunetem, opasłym czy chudym, wysokim czy niskim. Do tego czy innego jednakowe mają zaufanie i już na milę wietrzą w nim swego człowieka, z którym, gdy pomyślny wiatr powieje, będzie można zrobić niejeden dobry, chociażby nawet karkołomny, interes. Tak myślą i jak dotąd me pomylili się jeszcze nigdy.

Owego dnia ciemne pokoje gospody, zapełnione stolikami o poszczerbionych marmurowych blatach, były jeszcze mroczniejsze i bardziej ponure niż zazwyczaj. Przyczyną tego było zapewne to, że od rana horyzont zasnuty był przygnębiającą szarzyzną chmur i mgieł wiszących nad portem i padał wiosenny deszcz drobny, a dokuczliwy.

Deszcz ów bił w niewielkie okna traktierni przysłonięte dawno niepranymi, pożółkłymi od tytoniowego dymu, firankami i z cichym szmerem spływał po szybach.

Dochodziła godzina dziesiąta rano i w gospodzie nie było jeszcze nikogo poza znudzonym i niewyspanym bufetowym o fartuchu poplamionym wszelkiego rodzaju tłuszczami i poza pewnym osobnikiem, który przyszedł do knajpy przed kilku minutami i zajął stolik w najciemniejszym kącie sali, pod prostokątnym oleodrukiem przedstawiającym jakąś historyczną scenę z dziejów Szwecji.

Przybyły odziany był w zrudziały płaszcz, stanowczo pamiętający lepsze czasy. Z krezy czarnego miękkiego kapelusza o pomarszczonej wstążce spływały strużki wody. Po wejściu do traktierni nieznajomy powiesił obojętnym ruchem płaszcz i kapelusz na wieszaku, rzucił przelotne spojrzenie na apatycznego bufetowego, po czym skierował się prosto do owego stolika w mrocznym punkcie sali – pod oleodruk, jak gdyby chciał jak najmniej zwrócić na siebie uwagi, mimo że gospoda była pusta.

Znudzony bufetowy o zatłuszczonym fartuchu od niechcenia zanotował sobie w pamięci, że człowiek ten był w gospodzie po raz pierwszy. Być może załatwiał coś w tych ruchliwych stronach i przemoczony do nitki wpadł do lokalu w nadziei, że przeczeka dokuczliwy, siąpiący deszcz melancholijnie dzwoniący o szyby. Kelner spojrzał przez okno na zasnute chmurami, jednolicie szare niebo, nie obiecujące przejaśnienia i zrobił w duchu uwagę, że wczesny gość, jeśliby liczył na rozpogodzenie – będzie musiał czekać bardzo długo. Następnie przewiesił przez ramię serwetkę i poszedł do przybyłego, pytając czym mu może służyć.

Gość był człowiekiem wysokiego wzrostu, w miarę barczystym, o twarzy kwadratowej, upartej i o twardych jak szczecina, krótko przystrzyżonych włosach.

W knajpie unosił się ostry zapach wędzonych ryb i wędlin, błąkała się duszna woń złych cygar i fajkowego tytoniu, jemu jednak nie tylko to nie szkodziło, ale zdawał się oddychać z zadowoleniem ową atmosfera podrzędnego nadbrzeżnego handelku. Zażądał piwa. Grzanego piwa i nic więcej, a gdy bufetowy znikł, by wypełnić polecenie, nieznajomy rozejrzał się raz jeszcze po sali, zatarł ręce, które mu zmarzły, i popadł w bezmyślną zadumę.

Przyszedł za wcześnie i musiał poczekać, toteż czekał cierpliwie.

Po chwili kelner powrócił z grzanym piwem. Postawił je przed gościem i cofnął się za kontuar, skąd począł obserwować nieznajomego. Tamten wiedział doskonale, że spoczywa na nim para zaczerwienionych, badawczych oczu, lecz nie wzruszało go to ani trochę. Popijał swe piwo małymi, częstymi łykami z wyrazem tego zadowolenia na grubo ciosanej twarzy, jakiego doznajemy w ciepłej i suchej izbie, przy szklance ulubionego napitku. Mroczna, pełna duszących wyziewów sala gospody na Strandvägen była w tej chwili dla przybyłego właśnie taką miłą przystanią.

Bufetowy o apatycznym wyrazie twarzy uznał szybko, że we wczesnym gościu nie ma nic ciekawego i interesującego, ot, najzupełniej poprawna przeciętność. To też, gdy nieznajomy dopił grzanego piwa, wyjął z kieszeni mały ołówek i jął nim bezmyślnie wodzić po blacie marmurowym stolika, kelner przestał się nim interesować i zajął się głaskaniem dużego, burego kota, który drzemał na kontuarze pełen filozoficznej obojętności wobec wszelkich spraw tego świata.

Wreszcie drzwi skrzypnęły po raz drugi i kelner spojrzał na wejście. Do gospody wszedł mężczyzna równie zmoczony deszczem jak pierwszy, lecz różniący się od niego i wzrostem, i wyglądem. Był to niski blondyn o włosach zaczesanych w tył i o nerwowej, przebiegłej twarzy. Rozebrał się szybko i skierował się prosto do stolika w mrocznym kącie sali, gdzie pod oleodrukiem siedział wcześniej przybyły, który ani na chwilę nie przerywał swoich bazgrot na marmurowym blacie.

Dopiero gdy niski blondyn odsunął od stolika krzesło, by zająć miejsce, tamten podniósł nagle głowę i, nie wstając, wyciągnął rękę do człowieka, którego najwidoczniej oczekiwał.

– Spóźniłem się? – zapytał blondyn, a w głosie jego brzmiała jakby nuta szacunku.

– Nie, to ja przyszedłem za wcześnie – odparł zapytany, a na twarzy jego nic było śladu uśmiechu.

Podjął ze stołu porzucony ołówek i kilkoma pociągnięciami uzupełnił rysunek aktu kobiecego kreślonego na marmurowym stoliku dla skrócenia sobie oczekiwania. Zmrużył oko, wpatrzył się w swe dzieło, po czym jednym pociągnięciem palców po rysunku zamazał go.

– Wszystko w porządku? – rzucił naraz.

– Wszystko w porządku, kapitanie.

– Nie nazywaj mnie pan kapitanem. Nonsens. I niech pan mówi po niemiecku.

– Dobrze… – blondyn o nerwowej, przebiegłej twarzy uśmiechnął się porozumiewawczo.

Zbliżył się kelner, którego zbył jakimś zamówieniem, po czym obaj mężczyźni, jakby na komendę, zaczęli rozmawiać o pogodzie i o transportach drobnicy.

Dopiero, gdy bufetowy postawił przed nowym gościem szklankę dymiącej parą, gorącej czarnej kawy i gdy cofnął się z powrotem za kontuar, ten, którego blondyn przed chwilą niepotrzebnie nazwał kapitanem, zabrał znowu głos.

– Wezwałem pana w wiadomej sprawie. Firma… – zaakcentował to słowo, a wywołało ono ponowny uśmiech na wąskie wargi mieszającego kawę mężczyzny – firma – powtórzył z naciskiem – jest bardzo zadowolona ze wskazówek, jakich nam pan dostarczył…

– Jestem nie mniej zadowolony…

– To jest mi obojętne. W każdym razie, jeżeli zdecydujemy się na tę grę, będzie to gra bardzo wielka i nie może się ona nie udać. Powtarzam, że nie wolno będzie spudłować.

Robota musi być ażurowa. Dlatego też za dostarczenie nam ewentualnych mylnych informacji będzie pan osobiście odpowiedzialny.

Blondyn przytaknął ruchem głowy, ale trudno było rozstrzygnąć, czy więcej interesowała go gorąca kawa, której miłe ciepło za każdym łykiem rozlewało mu się po ciele, czy też to, co mówił wysoki mężczyzna o kwadratowej, mocnej twarzy.

– Mam wszystkie potrzebne wiadomości i wszystkie są dobre – rzekł wreszcie. – Mam te wszystkie dane, których nam jeszcze brakowało.

– O tym później. Polecono mi najpierw pokazać coś panu. Wprawdzie dostarczył mi pan ulicznego zdjęcia tej dziewczyny i to z dość dobrym zbliżeniom twarzy, ale ponieważ pan jeden ostatecznie widział kilkakrotnie tę osobę na własne oczy, firma poleciła mi przedstawić panu te dwa zdjęcia…

Mówiący wyjął z kieszeni marynarki dwie fotografie i położył szybko na stole. Blondyn nie myślał już o kawie. Ujął oba zdjęcia w szczupłe, wypielęgnowane palce i zbliżył nieco do oczu, w tym kącie bowiem nie było istotnie zbyt widno. Poradził sobie jednak natychmiast, dobywając papierosa i oświetlając nieduże kartoniki benzynową zapalniczką. Pracował nad tą sprawą od dłuższego czasu i wystarczył mu jeden porównawczy rzut oka na fotografie.

– Owszem, podobieństwo jest i to zadziwiające. Jak oni ją znaleźli? Który to filozof powiedział, że w życiu wszystko jest zbiegiem okoliczności? Nie wie pan? Ja też nie wiem, ale musiał to ktoś powiedzieć.

Zbliżył jedną z fotografii do oczu.

– Istotnie, niezwykłe podobieństwo rysów. Więcej, ta sama budowa twarzy. Usta trochę pełniejsze, ale to drobiazg. Jest na pewno szatynką?… Może się mylę, ale tak wnoszę z fotografii… Gdy rozjaśni włosy na kolor platyny, podobieństwo stanie się niemal łudzące.

Niech pan poczeka chwilę. Będzie mi jeszcze łatwiej przeprowadzić porównanie.

Z kolei on sięgnął do portfelu.

– Co takiego?

– To inne zdjęcie panny Nielsen… – zniżył mimo woli głos, wymawiając to nazwisko. – Takie właśnie zdjęcie, jakie było mi najbardziej potrzebne! Tylko głowa w dużym zbliżeniu…

– Wycinek? – mężczyzna o kwadratowej twarzy z pozorną obojętnością rzucił okiem na mały wiotki owal papieru.

– Tak! – potwierdził ruchem głowy blondyn. – Wycinek z kinowego pisma. Co prawda sprzed dwu lat, ale w tym wieku kobiety nie zmieniają się w tak krótkim okresie czasu. Tylko uczesanie jest inne… Wyszperałem to zupełnie przypadkowo… Panna Nielsen chciała po prostu wiedzieć, czy jest fotogeniczna i posłała do filmowego tygodnika swe zdjęcie… Sądzę, że jest fotogeniczna, a zarazem jestem jej wdzięczny za ułatwienie mi roboty. Nie byłem zmuszony udawać się do fotografa i wymyślać bajeczek, które nigdy nie budzą wiary. Jak najmniej śladów – to moja zasada.

– Bardzo słuszna – pohamował tamten chłodnym tonem niespodziewany wylew wymowy blondyna. – Niech no pan pozwoli… To dobre zdjęcie… Podobieństwo występuje tu jeszcze silniej…

– Konieczna jest zmiana rysunku brwi, ale to już nie moja rzecz… W ubiegłym tygodniu przesłałem wskazaną drogą uzupełnienie rysopisu.

– Otrzymaliśmy…

– Zdaje mi się, że w tej mierze nic już nie mam do dodania. Pan weźmie i tę fotografię?

– Naturalnie.

Wysoki pan zebrał ze stolika obie fotografie i schował je starannie do portfelu, dołączając do nich wycinek z pisma filmowego pokazany mu przez blondyna.

– W ten sposób z fotografiami byłoby skończone. Rzecz prosta, potrzebujemy ich jak najwięcej… Gdyby pan miał jeszcze okazję…

– Wiem… To jasne…

– Poza tym, co ma mi pan do powiedzenia?

Urwali na chwilę, kelner bowiem zbliżył się, by zebrać zastawę. Deszcz padał w dalszym ciągu, uparty, drobny, dokuczliwy. Wskazówki zegara zbliżały się do jedenastej i do gospody przyszło kilku nowych gości. Jakiś niższy urzędnik celny, dwu rybaków w ceratowych kapuzach i pelerynach, oraz chuderlawy osobnik, którego powierzchowność absolutnie nikomu nie mogła nic powiedzieć. Obaj mężczyźni siedzący pod historycznym oleodrukiem stwierdzili z zadowoleniem, że nowoprzybyli pozajmowali stoliki po przeciwnej stronie sali. Gdy kelner oddalił się już tym razem na dobre, mogli znów wrócić do swobodnej rozmowy.

– Mam szereg cennych informacji – mówił blondyn tonem komiwojażera, oferującego swój towar – Tym cenniejszych, bo sprawdzonych ponad wszelką wątpliwość. A więc najpierw: generał na pewno nie zna swej siostrzenicy. Bawił w Szwecji tylko raz. Krótko po zawieszeniu broni, w 1919 roku, kiedy to wielu ludziom zdawało się, że w Niemczech nastanie nowy porządek… Po prostu generał obawiał się wtedy, jak mi się zdaje, o swoją głowę i wolał ją unieść cało z rewolucyjnego zamętu… Był zresztą wówczas majorem… Mała Greta miała wtedy zaledwie pięć lat…

– A potem?…

– Ani razu nie był już w Sztokholmie.

– To się zgadza z naszymi informacjami z Niemiec.

Blondyn odgarnął włosy z wysokiego czoła.

– Musi się zgadzać. – odparł z pewną pychą w głosie.

– No, a Nielsenowie?…

– Stosunki między generałem a Nielsenami rozluźniły się potem najwyraźniej… Poza tym Nielsenowi powodziło się częściej źle niż dobrze i nikt w tej rodzinie nie myślał o wyjazdach zagranicę… Tak więc generał nie widział od 1919 roku tej dziewczyny, a widział ją po raz ostatni jako dziecko.

– Co z Nielsenem?

– To kwestia kilku miesięcy… Rak wątroby!

Wysoki mężczyzna skrzywił się, jakby na samą tę myśl coś go zabolało.

– To jest dla nas i długo i krótko. Skąd pan wie, że to potrwa…

– Z dobrego źródła… Od lekarza, który leczy Nielsena.

Nieznajomy, który znowu zaczął zasmarowywać rysunkami blat stolika, przerwał nagle, podniósł żywo głowę i spojrzał przenikliwie na blondyna o chytrych rysach, lecz ten zachował zupełny spokój.

– Co pan powiedział?

– Powiedziałem, że wiem to od lekarza, leczącego Nielsena.

– Jak pan to zrobił?

– O, niech się pan nie obawia! Nielsen ma agenturę handlową, która zresztą idzie pod psem… Udałem się do lekarza, opiekującego się starym Nielsenem, pod pozorem niebudzącym najmniejszych wątpliwości… Powiedziałem, że mam kilka jego weksli w portfelu i że wobec choroby właściciela firmy, chcę się zorientować, jak daleko mogę pójść w pewnych transakcjach.

– I cóż doktor?

– Jak zwykle! – zapytany, ruszył ramionami. – Lekarz Nielsena zrazu obruszył się i zasłonił tajemnicą zawodową – oni wszyscy to najłatwiej potrafią – a potem, gdy mu chłodno wytłumaczyłem, że nie tylko powiedzeniem prawdy nikomu nie wyrządzi szkody, lecz przeciwnie odda mi tym wielką usługę i oszczędzi ewentualnych strat, zmiękł i powiedział mi, że wiedza nie jest już w stanie dopomóc biednemu Erykowi Nielsenowi i że rolą jego, jako lekarza, jest jedynie zmniejszenie cierpień beznadziejnie chorego. Prosiłem go naturalnie o dyskrecję, choć ani na chwilę nie wątpiłem, że i bez tego by jej dochował. Upewniłem się też co do dalszych losów panny Grety…

– O!…

– Wynikło to samo przez się z rozmowy. Mój Boże – rzekłem w pewnymi momencie do lekarza – cóż wobec tego zrobi z sobą córka Nielsena. Nie znam jej osobiście, ale to ładna i, zdaje się, miła dziewczyna… Czyżby pozostawała w nieświadomości co do stanu ojca? A on na to, że nie, że po rozpoznaniu choroby, uprzedził ją delikatnie, tak jednak, że pojęła od razu, iż o wyzdrowieniu nie ma mowy… Pozostałaby tu sama jak palec – dokończył wreszcie – toteż wiem, że jest zdecydowana zaraz po śmierci ojca wyjechać do Niemiec…

– Do wuja!

– Do generała von Strelitza…

Wysoki mężczyzna uśmiechnął się bodaj po raz pierwszy od początku rozmowy.

– Widzę, że jest pan nieoceniony! – zwrócił się do blondyna, choć chwalenie kogokolwiek zupełnie nie leżało w jego zwyczajach. – Nie zapomina pan o niczym. Wobec tego pozostaje mi jeszcze zapytać… – pochylił nisko głowę nad stołem – Czy pomyślał pan o statku?… To największe ryzyko naszego przedsięwzięcia…

– Na to jeszcze czas.

– Nigdy nie jest zbyt wcześnie, jeżeli chodzi o to, by nie ominąć w planie najdrobniejszego szczegółu.

Mały mężczyzna zapalił nowego papierosa.

– U licha! – zamyślił się. – Kogo by tu panu polecić? Ach, już wiem… Jest ktoś, kto się tego podejmie.

– Z zobowiązaniem milczenia?

– Dyskrecja jest kwestią sumy! Jacobsen dobrze zna swój interes…

– Kto to taki?

– Szyper, który lubi dobre, chociażby nawet niejasne interesy… Rozporządza szkunerem z motorowym napędem… Cwaniak pierwszej klasy… Przemycał do Finlandii alkohol!…

– Jak się nazywa jego szkuner?

– _Amelia Luckenbach_…

– _Amelia Luckenbach_ – powtórzył wolno tamten, jak gdyby chciał nazwę szkunera dobrze wbić sobie w pamięć – Uważa pan, że będzie odpowiedni?

– Gdy mu się szepnie na ucho mądre słowo…

– Usłyszy je we właściwym momencie. Gdzie szukać tego Jacobsena?

– Gdy _Amelia Luckenbach_ stoi w porcie, wskaże ją panu każde dziecko…

– To i dobrze.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Za oknami słychać było monotonny szmer deszczu załzawiającego szyby. Dwaj rybacy opowiadali coś sobie niskimi, gardłowymi głosami. Z kontuaru dochodziło pełne zadowolenia mruczenie kota-sybaryty.

Temat rozmowy dwu tajemniczych mężczyzn był wyczerpany. Znali się zbyt mało, by rozmawiać na tematy inne, a po prawdzie żaden z nich nie miał do tego wielkiej ochoty. Człowiek, na początku rozmowy nazwany przez małego blondyna kapitanem, wyjął notes i wertował kartki kalendarzyka. Podkreślił jakiś dzień pociągnięciem ołówka.

– Płacić! – zawołał.

Gdy bufetowy odszedł, by przynieść resztę, zwrócił się do swego towarzysza:

– Niech pan na przyszłość wyznaczy mi weselsze i ruchliwsze miejsce spotkania. Najmniej uwagi zwraca się w największym tłumie… Proszę oczekiwać dalszych instrukcji i pilnować sprawy…

– To się samo przez się rozumie!…

– Wyjdzie pan w kilka minut po mnie!…

Podali sobie ręce i spojrzeli w oczy. Kelner przyniósł resztę. Wysoki mężczyzna obojętnie schował ją do kieszeni i podszedł do wieszaka. Woda deszczowa spływająca z przemoczonego kapelusza utworzyła małą kałużę na posadzce Sali. Nieznajomy nacisnął na głowę ów mokry kapelusz, narzucił płaszcz zalatujący charakterystyczną wonią wilgotnego sukna, po czym szybko opuścił traktiernię.

Gdy znalazł się na bulwarze, rozejrzał się wokół i spojrzał na niebo. Pogoda była nadal beznadziejna. Mgła rzedła, lecz nie ustępowała, drobny deszcz mżył jak poprzednio. U stóp bulwaru majaczyły gęsto wyrastające w górę, osierocone z żagli maszty łodzi i kutrów rybackich. Jakiś statek opuszczał port, głosząc swe wyjście w morze potrójnym gwizdem syreny.

Wysoki pan drgnął, jakby się zbudził z krótkiego zamyślenia, i jął odważnie brnąć przez spływający wodą deszczową bulwar.Marek Romański, wł. Roman Dąbrowski

(ur. 1906 w Rzeszowie, zm. 20 czerwca 1974 w Buenos Aires) – polski pisarz, publicysta i dziennikarz, autor kilkudziesięciu powieści kryminalnych, wraz z Adamem Nasielskim i Antonim Marczyńskim należał do tzw. wielkiej trójki polskich pisarzy powieści kryminalnych II Rzeczypospolitej. Wcześnie osierocony i przygarnięty przez wujostwo Rydlów. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, kierunku nie skończył. W latach 20. związany z pismami socjalistycznymi - „Naprzód” (1922), „Robotnik” (1927) i „Głos młodzieży robotniczej” (1928-29). Wiadomo, że powieści kryminalne publikował już od początku lat 30. XX w., a więc wieku dwudziestu kilku lat (podobnie jak Adam Nasielski). W latach 1935-36 korespondent wojenny „Gońca Warszawskiego” z Abisynii. Szczyt popularności Romańskiego przypadł na lata tuż przed wybuchem II wojny światowej, kiedy publikował po kilka powieści rocznie. Jego losy podczas wojny są nieznane. W 1944 r. tuż przed powstaniem warszawskim przedostał się na Węgry, gdzie został złapany przez Hitlerowców i skazany na roboty przymusowe w Dolnej Bawarii. Po ucieczce do Włoch wstąpił do armii generała Władysława Andersa. Po demobilizacji wyjechał do Argentyny, gdzie mieszkał w Buenos Aires. Redagował m.in. „Głos Polski” (od 1957), opublikował również kilka powieści (być może napisanych jeszcze przed wojną). W 1951 wszystkie jego utwory zostały wycofane z polskich bibliotek oraz objęte cenzurą.

Lista publikacji Marka Romańskiego na stronie:

http://www.cmkryminaly.pl/?marek-romanskiPOLECAMY RÓWNIEŻ

KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały przedwojennej Warszawy

- Tom 1. _Marek Romański_, Mord na Placu Trzech Krzyży.
- Tom 2. _Stanisław Antoni Wotowski_, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy.
- Tom 3. _Stanisław Antoni Wotowski_, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich.
- Tom 4. _Stanisław Antoni Wotowski_, Upiorny dom w Pobereżu.
- Tom 5. _Marek Romański_, W walce z Arsène Lupin.
- Tom 6. _Marek Romański_, Mister X.
- Tom 7. _Marek Romański_, Pająk.
- Tom 8. pierwsza część. _Marek Romański_, Złote sidła.
- Tom 8. druga część. _Marek Romański_, Defraudacja, druga część.
- Tom 9. pierwsza i druga część. _Walery Przyborowski_, Widmo przy ulicy Kanonia.
- Tom 10. _Antoni Hram_, Upiór warszawskich podziemi
- Tom 11. _Kazimierz Laskowski_, Agent policyjny w Warszawie.
- Tom 12. _Walery Przyborowski_, Tajemnica czerwonej skrzyni.
- Tom 13. _Marek Romański_, Warszawski prokurator Garda.

Szpiedzy i agenci

- Tom 1. Marek Romański, Miss o szkarłatnym spojrzeniu.
- Tom 2. Marek Romański, Szpieg z Falklandów.
- Tom 3. Marek Romański, Tajemnica kanału La Manche.
- Tom 4. Marek Romański, Znak zapytania.
- Tom 5, pierwsza część. Marek Romański, Serca szpiegów.
- Tom 5, druga część. Marek Romański, Salwa o świcie.

Detektyw Piotr Vulpius

- Tom 1. Marek Romański, Tajemnica małżeństwa Forster.
- Tom 2. Marek Romański, Zycie i śmierć Branda.

Inspektor Bernard Żbik

Adam Nasielski

- Tom 1, Alibi
- Tom 2. Opera śmierci
- Tom 3. Człowiek z Kimberley
- Tom 4. Dom tajemnic w Wilanowie
- Tom 5. Grobowiec Ozyrysa
- Tom 6. Skok w otchłań
- Tom 7. Puama E
- Tom 8. As Pik
- Tom 9. Koralowy sztylet i inne opowiadania

Najciekawsze kryminały PRL

- Tom 1. _Tadeusz Starostecki_, Plan Wilka
- Tom 2. _Zuzanna Śliwa_, Bardzo niecierpliwy morderca
- Tom 3. _Janusz Faber_, Ślady prowadzą w noc
- Tom 4. _Kazimierz Kłoś_, Listy przyniosły śmierć
- Tom 5. _Janusz Roy_, Czarny koń zabija nocą
- Tom 6. _Zuzanna Śliwa_, Teodozja i cień zabójcy
- Tom 7. _Jerzy Żukowski_, Martwy punkt
- Tom 8. _Jerzy Marian Mech_, Szyfr zbrodni
- Tom 9. _G.R Tarnawa_, Zakręt samobójców
- Tom 10. _I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik_, Trucizna działa

Klasyka angielskiego kryminału

Edgar Wallace

- Tom 1. Tajemnica szpilki
- Tom 2. Czerwony Krąg
- Tom 3. Bractwo Wielkiej Żaby
- Tom 4. Szajka Zgrozy
- Tom 5. Kwadratowy szmaragd
- Tom 6. Numer Szósty
- Tom 7. Spłacony dług
- Tom 8. Łowca głów

Detektyw Asbjørn Krag

Sven Elvestad

- Tom 1. Człowiek z niebieskim szalem
- Tom 2. Czarna Gwiazda
- Tom 3. Tajemnica torpedy
- Tom 4. Pokój zmarłego

NOWE POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały Warszawskie

Wojciech Kulawski

- Tom 1. Lista sześciu.
- Tom 2. Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści.
- Tom 3. Zamknięci
- Tom 4. Poza granicą szaleństwa

Komisarz Ireneusz Waróg

Stefan Górawski

- Tom 1. Sekret włoskiego orzecha
- Tom 2. W cieniu włoskiego orzecha

Kapitan Jan Jedyna

Igor Frender

- Tom 1. Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa
- Tom 2. Mordercza proteza

Tim Mayer

Wojciech Kulawski

- Tom 1. Syryjska legenda
- Tom 2. Meksykańska hekatomba
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: