- W empik go
Serce Agisa - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Serce Agisa - ebook
„Serce Agisa” to krótka opowieść o psie, który szuka swojego miejsca na świecie. Nie pragnie niczego więcej prócz miłości i akceptacji. Ludzie jednak nie zawsze potrafią mu to zaoferować. Czy w końcu uśmiechnie się do niego szczęście?
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-689-5 |
Rozmiar pliku: | 314 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przyszedł na świat w pewien upalny, czerwcowy dzień, kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi. Podobnie jak trzech braci i dwie siostry miał czarne futro — takie jak matka, suczka Iwa, która z poświęceniem i niewyobrażalną cierpliwością znosiła piszczącą czeredę. Choć ślepy, instynktownie wyczuwał jej obecność szukając ciepłego mleka, wtulając się w ciałka rodzeństwa i czując się najszczęśliwszym stworzeniem na świecie — bezpiecznym, otoczonym troską i miłością. Zapachy mieszały się budząc niepokój, ale także dziwne, niezrozumiałe podniecenie. Jaki niezwykły musiał być ten świat, do którego nie miał dostępu? Ile niespodzianek na niego czekało? Co takiego mogło być poza tym jednym zakątkiem, który tylko czasami, na bardzo krótki czas opuszczała ich matka? I do kogo należały ręce, podnoszące go czasem do góry? Niecierpliwił się tak samo, jak i reszta rodzeństwa. Marzył, by wreszcie być większym, zobaczyć wszystko na własne oczy i dotknąć każdego drobiazgu.
W końcu nadszedł ten niezwykły, upragniony dzień, kiedy dotąd zamknięte oczy otworzyły się szeroko, dostrzegając ogromną feerię barw. Nareszcie mógł dopasować tysiące uderzających zapachów i dźwięków do rzeczy i poruszających się istot. Zrozumiał, czym jest szczęście. Z czasem zaczął też rozpoznawać głosy ludzi. Wiedział, że nadali im imiona — na niego mówili Agis. Dziwne imię, ale należące tylko i wyłącznie do niego. Przyzwyczaił się szybko i nawet podnosił głowę, gdy je słyszał.
Wrodzona ciekawość skłaniała całą gromadkę do coraz dalszych wypraw poza kojec. Jak w barwnym kalejdoskopie zmieniło się niemal wszystko. Życie nabrało sensu; z prawdziwą lubością poznawał smak posiłków jakie dawali mu ludzie; w obłędnej radości wybiegał na podwórze, gdzie wraz z rodzeństwem szalał na piasku, przeganiał gdaczące kury uciekające w popłochu na ich widok, tarzał się w trawie i wsadzał nos w pachnące upajająco kwiaty, żeby przekonać się co jest w środku. Żółte mlecze, białe stokrotki, wijące się różowe powoje — to był jego świat. Raz jeden, ta niekończąca się pogoń za przygodą omal nie zakończyła się tragedią, gdy z lubością wsunął nos do jednego z kwiatów. Nagle coś zabrzęczało, zatrzepotało skrzydłami i skierowało się wprost na niego. Natychmiast odskoczył z piskiem i potykając się na czterech, dość niezgrabnych łapkach, uciekł na oślep. Przerażony schronił się pod ogromnym liściem łopianu udając, że w ogóle go tam nie ma. Leżał tam skulony w kłębek prawie przez cały dzień. Dopiero pod wieczór — głodny i spragniony, odważył się rozejrzeć dookoła. Nie widząc wroga wyczołgał się wreszcie, by chyłkiem wrócić do kojca, gdzie już czekało rozbawione rodzeństwo i matka. Na szczęście w misce było jeszcze sporo jedzenia, więc wygłodniały uspokoił się i zjadł z apetytem przyniesioną wcześniej karmę. Ta lekcja nie poszła jednak na marne. Od tego czasu stronił od kwiatów i wolał kłaść się w cieniu rozłożystego kasztanowca, rosnącego w rogu podwórka.
Wkrótce wszędobylski Agis znalazł przyjaciela. Stary Azor był dużym owczarkiem niemieckim, który przeżył już bardzo wiele i nic sobie nie robił z harmidru, jaki robiły szczeniaki. Ludzie mawiali czasem, że jest groźny i dlatego mieszkał w ogrodzonej budzie na podwórzu. Pilnował domu, a za czujność, jaką wykazywał miał zawsze pełną miskę i dobre słowo pana. Szczeniaka intrygował ten duży pies, który zazwyczaj leżał przed budą wygrzewając się w słońcu i tylko kiedy w pobliżu kręcili się obcy, podnosił się i szczerząc kły ujadał głośno. Zaczął więc podchodzić coraz bliżej i bliżej. Niejeden raz zapędzał się niby przypadkowo w jego kierunku i machając wesoło ogonem udawał, że bawi się patykami lub skubie trawę. Azor podnosił wówczas łeb, spoglądał na rozbrykanego malca i z ciężkim westchnieniem na powrót kładł się na ziemi. To tylko zachęcało Agisa do kolejnych zaczepek, aż wreszcie odważył się przemknąć przez niewielką dziurę w ogrodzeniu, podejść i wyciągnąć nos w powitalnym geście. To był prawdziwy przełom. Owczarek zaakceptował szczeniaka i wkrótce w całej wsi głośno zaczęto rozmawiać o przyjaźni starego wilczura z młodym kundlem. Agis bawił się odtąd w jego budzie, wchodził mu na grzbiet, podgryzał ogon, a nawet jadł z miski.
Na takiej sielance minęły trzy miesiące. I wówczas, w pochmurny dzień gdy ciężkie ołowiane chmury sunęły nisko nad ziemią a potężne krople deszczu pochylały rośliny, przed dom zajechał duży, czerwony samochód. Wysiadł z niego mężczyzna. Przyjęty przez gospodarzy niemal od razu skierował swoje kroki do kojca, gdzie znajdowała się suczka z sześciorgiem szczeniąt. Pochylili się nisko, by obejrzeć psy. Niemal wszystkie szczenięta z ciekawością spoglądała na obcego; wspinały się na łapkach, by lepiej się przyjrzeć i zachęcały do zabawy. Jedynie Agis wycofał się w kąt. Jego serduszko biło niespokojnie. Czujne, brązowe oczy wpatrywały się w rękę, która głaskała jego rodzeństwo. W tym dziwnym człowieku było coś, co budziło niepokój. Agis nie wiedział czy to ten zapach, który drażnił jego nozdrza, szorstki głos czy raczej szare jak kamienie oczy przyglądające się im uważnie. Kiedy tylko wyciągnięta dłoń sięgnęła w jego stronę zjeżył się na karku i podwinął pod siebie puszysty ogon. Nie… Nie zamierzał nawet o krok zbliżyć się do tego człowieka. Nie miał jednak drogi odwrotu.
W końcu nadszedł ten niezwykły, upragniony dzień, kiedy dotąd zamknięte oczy otworzyły się szeroko, dostrzegając ogromną feerię barw. Nareszcie mógł dopasować tysiące uderzających zapachów i dźwięków do rzeczy i poruszających się istot. Zrozumiał, czym jest szczęście. Z czasem zaczął też rozpoznawać głosy ludzi. Wiedział, że nadali im imiona — na niego mówili Agis. Dziwne imię, ale należące tylko i wyłącznie do niego. Przyzwyczaił się szybko i nawet podnosił głowę, gdy je słyszał.
Wrodzona ciekawość skłaniała całą gromadkę do coraz dalszych wypraw poza kojec. Jak w barwnym kalejdoskopie zmieniło się niemal wszystko. Życie nabrało sensu; z prawdziwą lubością poznawał smak posiłków jakie dawali mu ludzie; w obłędnej radości wybiegał na podwórze, gdzie wraz z rodzeństwem szalał na piasku, przeganiał gdaczące kury uciekające w popłochu na ich widok, tarzał się w trawie i wsadzał nos w pachnące upajająco kwiaty, żeby przekonać się co jest w środku. Żółte mlecze, białe stokrotki, wijące się różowe powoje — to był jego świat. Raz jeden, ta niekończąca się pogoń za przygodą omal nie zakończyła się tragedią, gdy z lubością wsunął nos do jednego z kwiatów. Nagle coś zabrzęczało, zatrzepotało skrzydłami i skierowało się wprost na niego. Natychmiast odskoczył z piskiem i potykając się na czterech, dość niezgrabnych łapkach, uciekł na oślep. Przerażony schronił się pod ogromnym liściem łopianu udając, że w ogóle go tam nie ma. Leżał tam skulony w kłębek prawie przez cały dzień. Dopiero pod wieczór — głodny i spragniony, odważył się rozejrzeć dookoła. Nie widząc wroga wyczołgał się wreszcie, by chyłkiem wrócić do kojca, gdzie już czekało rozbawione rodzeństwo i matka. Na szczęście w misce było jeszcze sporo jedzenia, więc wygłodniały uspokoił się i zjadł z apetytem przyniesioną wcześniej karmę. Ta lekcja nie poszła jednak na marne. Od tego czasu stronił od kwiatów i wolał kłaść się w cieniu rozłożystego kasztanowca, rosnącego w rogu podwórka.
Wkrótce wszędobylski Agis znalazł przyjaciela. Stary Azor był dużym owczarkiem niemieckim, który przeżył już bardzo wiele i nic sobie nie robił z harmidru, jaki robiły szczeniaki. Ludzie mawiali czasem, że jest groźny i dlatego mieszkał w ogrodzonej budzie na podwórzu. Pilnował domu, a za czujność, jaką wykazywał miał zawsze pełną miskę i dobre słowo pana. Szczeniaka intrygował ten duży pies, który zazwyczaj leżał przed budą wygrzewając się w słońcu i tylko kiedy w pobliżu kręcili się obcy, podnosił się i szczerząc kły ujadał głośno. Zaczął więc podchodzić coraz bliżej i bliżej. Niejeden raz zapędzał się niby przypadkowo w jego kierunku i machając wesoło ogonem udawał, że bawi się patykami lub skubie trawę. Azor podnosił wówczas łeb, spoglądał na rozbrykanego malca i z ciężkim westchnieniem na powrót kładł się na ziemi. To tylko zachęcało Agisa do kolejnych zaczepek, aż wreszcie odważył się przemknąć przez niewielką dziurę w ogrodzeniu, podejść i wyciągnąć nos w powitalnym geście. To był prawdziwy przełom. Owczarek zaakceptował szczeniaka i wkrótce w całej wsi głośno zaczęto rozmawiać o przyjaźni starego wilczura z młodym kundlem. Agis bawił się odtąd w jego budzie, wchodził mu na grzbiet, podgryzał ogon, a nawet jadł z miski.
Na takiej sielance minęły trzy miesiące. I wówczas, w pochmurny dzień gdy ciężkie ołowiane chmury sunęły nisko nad ziemią a potężne krople deszczu pochylały rośliny, przed dom zajechał duży, czerwony samochód. Wysiadł z niego mężczyzna. Przyjęty przez gospodarzy niemal od razu skierował swoje kroki do kojca, gdzie znajdowała się suczka z sześciorgiem szczeniąt. Pochylili się nisko, by obejrzeć psy. Niemal wszystkie szczenięta z ciekawością spoglądała na obcego; wspinały się na łapkach, by lepiej się przyjrzeć i zachęcały do zabawy. Jedynie Agis wycofał się w kąt. Jego serduszko biło niespokojnie. Czujne, brązowe oczy wpatrywały się w rękę, która głaskała jego rodzeństwo. W tym dziwnym człowieku było coś, co budziło niepokój. Agis nie wiedział czy to ten zapach, który drażnił jego nozdrza, szorstki głos czy raczej szare jak kamienie oczy przyglądające się im uważnie. Kiedy tylko wyciągnięta dłoń sięgnęła w jego stronę zjeżył się na karku i podwinął pod siebie puszysty ogon. Nie… Nie zamierzał nawet o krok zbliżyć się do tego człowieka. Nie miał jednak drogi odwrotu.
więcej..