Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sex Education. Ruszamy na trip życia! - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 listopada 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,99

Sex Education. Ruszamy na trip życia! - ebook

Dołącz do szalonej wyprawy twoich przyjaciół z „Sex Education”!

Nie jest wielkim zaskoczeniem, że Sean, brat Maeve, znowu wpakował się w kłopoty. Nie może liczyć na nikogo innego, więc Maeve pakuje plecak i wyrusza ratować mu skórę. Otis, Eric i Aimee nie zamierzają opuścić jej w takiej chwili – zmieniają jednoosobową akcję ratunkową Maeve w trip życia!

Kiedy przyjaciele wkraczają do gry, okazuje się, że na Seanie ciążą kryminalne zarzuty za coś dużo poważniejszego niż jego wcześniejsze wybryki. Wydaje się, że tym razem się nie wywinie, jednak dociekliwość Otisa i Erica powoduje, że krąg podejrzanych się poszerza. Pojawia się cień szansy na wyciągnięcie Seana z niezłego bagna.

W tej historii odnajdziesz wszystko, za co kochasz serial „Sex Education” – niepowtarzalnych bohaterów z ich problemami, emocje, humor i szczerość, która nie boi się żadnej cenzury! Nawet jeśli powoduje, że oblewasz się rumieńcem... :)

Powieść na podstawie genialnego serialu Netfliksa stworzonego przez Laurie Nunn.

Kategoria: Young Adult
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-947-4
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Maeve zamknęła książkę i westchnęła.

Odchyliła głowę na oparcie kanapy i zmrużyła oczy od promieni słońca wpadających przez szparę w zasłonach w przyczepie kempingowej. Uniosła prawą dłoń i zaczęła przygryzać paznokieć kciuka, niecierpliwie postukując w okładkę książki palcami lewej.

Czytała _Dziwne losy Jane Eyre_ już kilka razy, ale ten fragment wciąż ją wkurzał. Nie cierpiała kuzyna Jane, Johna Reeda, i przy każdej kolejnej lekturze wydawał jej się coraz gorszy. Znęcał się nad Jane wyłącznie dlatego, że on miał wszystko, a ona była sama jak palec.

– Arogancki fiut – odezwała się Maeve w pustym pokoju.

Przestała przygryzać paznokieć, położyła dłonie na brzuchu i wlepiła wzrok w sufit. Z przyczepy na końcu alejki dobiegały stłumione dźwięki muzyki, a także cichy gwar rozmów i śmiech. Poczuła ukłucie samotności.

– Właśnie tak się kończy czytanie sióstr Brontë – Maeve skarciła samą siebie, po czym przeczesała włosy ręką i usiadła prosto.

Odkładając książkę na bok, dostrzegła wystającą spod leżącej obok torby paczkę papierosów. Sięgnęła po nią, wyciągnęła jednego, a później zgarnęła ze stołu zapalniczkę. Wstała z kanapy, podeszła do drzwi, otworzyła je i wyszła na dwór.

– Dzień dobry, złotko.

Maeve uniosła wzrok znad zapalanego właśnie papierosa i zobaczyła uśmiechniętą Cynthię, właścicielkę pola kempingowego, rozwieszającą pranie.

– Dzień dobry, Cynthio – odparła, wydmuchując dym i skrzyżowała ramiona na piersi.

– Śliczny mamy dzionek – stwierdziła kobieta, przypinając do sznura dżinsową spódniczkę wyglądającą wypisz wymaluj tak samo jak ta, którą miała na sobie. – Wszystko w porządku? Co porabiasz?

– Czytam książkę.

– Ach, to uroczo. Jakąś dobrą?

– _Dziwne losy Jane Eyre_.

– Chyba też to czytałam – odparła w zamyśleniu Cynthia. – Występuje w niej borsuk?

Zanim Maeve zdążyła odpowiedzieć, drzwi przyczepy właścicieli kempingu się otworzyły i stanął w nich mąż Cynthii, Jeffrey, ubrany w wypłowiałą białą koszulkę bez rękawów, neonowo zieloną opaskę na głowę i parę bardzo obcisłych, mikroskopijnych spodenek do ćwiczeń. Oparł ręce na biodrach i głęboko zaczerpnął powietrza. Maeve nie zdołała stłumić złośliwego chichotu.

– Co to ma być, Jeffrey? – zwróciła się do niego żona, marszcząc z obrzydzeniem nos.

– Zumba – odparł, przekręcając głowę z jednej strony na drugą z głośnym chrupnięciem. – Doszedłem do wniosku, że na dworze będę miał większą swobodę ruchów.

– Odkąd to ćwiczysz zumbę?

– Od dzisiaj. Postanowiłem się tym zająć na poważnie.

Pogłośnił stojące w przyczepie radio, z którego buchnęły dźwięki muzyki pop. Pod ostrzałem karcącego spojrzenia żony zszedł na trawę, sprawdził, czy ma równo założoną opaskę, po czym gwałtownie wyrzucił nogę do przodu.

– Dopiero się rozgrzewam – poinformował Maeve.

– Świetnie – odparła, starając się nie patrzeć w jego stronę.

Cynthia pokręciła z rozczarowaniem głową.

– Wyglądasz jak idiota, Jeffrey.

– Kiedyś zająłem drugie miejsce w konkursie tańców latynoamerykańskich – oznajmił, ignorując komentarz żony. Leciutko się zachwiał, prostując nogę po wymachu, po czym zaczął energicznie kręcić biodrami. – Powiedziano mi, że mam spory potencjał.

– Kto ci tak powiedział? Twoja babcia? – mruknęła pod nosem Cynthia.

Rozbawiona Maeve po raz ostatni zaciągnęła się papierosem. Tymczasem Jeffrey zrobił kilka kroków najpierw w jedną, a później w drugą stronę, kompletnie nie do rytmu, klaszcząc przy tym w ręce.

– Do zobaczenia później – powiedziała, gasząc niedopałek. – Dobrej zabawy, Jeffrey. Postaraj się niczego sobie nie naciągnąć.

– Dzięki – odparł, unosząc do góry kciuki i poruszając energicznie ramionami.

– Nie zapomnij zapłacić mi w tym tygodniu czynszu, złotko – dodała Cynthia z nieszczerym uśmiechem, zwracając się do Maeve. – Ostatnio spóźniłaś się o dzień i chociaż chętnie zrobiłabym dla ciebie wyjątek, to by było nie fair wobec innych.

– Dostaniesz pieniądze na czas.

– Dzięki, złotko.

Kilkoro dzieciaków przebiegło obok Jeffreya i prawie oberwało w twarz, gdy ten wziął się do robienia pajacyków. Zaskoczony stracił równowagę i poleciał do przodu, a wtedy opaska zsunęła mu się na oczy.

– Ej! – zawołał za śmiejącymi się z niego dzieciakami, poprawiając sobie opaskę. – Uważajcie, co robicie!

– Pamiętam, jaka byłaś w ich wieku – odezwała się Cynthia do Maeve, przeciągle wzdychając. – Bez przerwy pakowałaś się w kłopoty. Tak jak twój brat. Nie było nikogo, kto mógłby was dopilnować, bo przecież wasza matka miała własne problemy. A właśnie, co u twojego brata? Radzi sobie jakoś?

– U niego wszystko dobrze, dziękuję. Wręcz świetnie.

– To miło.

Maeve ze skrępowaniem wskazała na drzwi przyczepy.

– Chyba powinnam wrócić do czytania.

– Tak, niezła historia. Wredny upierdliwiec z tego borsuka.

Jeffrey gwałtownie się zatrzymał, przerywając swój bieg w miejscu.

– Co za borsuk? Chyba nie wlazł do przyczepy?

– Nie ma żadnego borsuka, Jeffrey – odparła Cynthia, mrużąc z obrzydzeniem oczy. – Miałam na myśli bohatera książki, którą właśnie czyta Maeve.

– Na razie – pożegnała się z nimi dziewczyna.

– Na razie, złotko.

Wchodząc do przyczepy i zamykając za sobą drzwi, uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jak Cynthia nazywa swojego męża „pizdą”.

Wyjęła telefon z kieszeni, by sprawdzić, czy nie przyszła jakaś nowa wiadomość, i z rozczarowaniem stwierdziła, że nie. Okłamała Cynthię w sprawie swojego brata, Seana. Dawno się do niej nie odzywał i za każdym razem, gdy patrzyła na wyświetlacz, liczyła na to, że jakimś cudem pojawi się na nim wiadomość od brata z informacją o tym, gdzie się on podziewa, albo chociaż zapewnieniem, że u niego wszystko w porządku. Powinna się już przyzwyczaić do braku wiadomości. To, że jej głupi brat znikał na długie miesiące, nie było niczym nowym, a Maeve umiała się o siebie zatroszczyć sama.

A jednak tęskniła.

Nieważne. Schowała telefon do kieszeni i spojrzała na leżący na stole formularz, który wypełniła poprzedniego wieczoru. Stała nad nim przez chwilę, dopóki w jej głowie nie zabrzmiał głos: „chrzanić to”.

Pewnym krokiem weszła do sypialni, chwyciła kosmetyczkę i spojrzała w lustro. Malując oczy czarnym eyelinerem, myślała o wiszącym w oknie księgarni ogłoszeniu: „Potrzebny pracownik na pół etatu. Wiadomość na miejscu”.

Wczoraj przechodziła tamtędy razem z kolegą ze szkoły, Otisem, a gdy zauważyła ogłoszenie, bez wahania zatrzymała się, żeby je przeczytać. Serce zaczęło jej walić jak szalone. Kiedy myślała o znalezieniu sobie pracy na lato, raczej wyobrażała sobie, że wyląduje w centrum handlowym na stoisku z koktajlami albo goframi. Nie spodziewała się, że może znaleźć pracę zgodną z jej zainteresowaniami, którą naprawdę polubi.

– Maeve, nie możesz się tak nagle zatrzymywać – powiedział Otis, stając obok, gdy wpatrywała się w ogłoszenie jak urzeczona. – Szedłem i gadałem do ciebie, aż prawie wpadłem na latarnię, kiedy się odwróciłem, żeby sprawdzić, gdzie zniknęłaś.

Bez słowa zaczęła przygryzać kciuk, nawet nie patrząc na Otisa, a on przeniósł wzrok na ogłoszenie.

– Może się zgłosisz? Byłabyś w tym świetna! – stwierdził entuzjastycznie.

– Nie bądź idiotą.

– Daj spokój, wejdźmy do środka. Załatwimy to od razu.

– Nie mogę.

Maeve spuściła wzrok, a później pokręciła głową i ruszyła przed siebie szybkim krokiem. Zdążyła odejść spory kawałek, zanim Otis ją dogonił.

– Dlaczego nie? – Nie dawał za wygraną. – Dlaczego nie możesz się zgłosić?

– Bo nie będą chcieli, żeby ktoś taki jak ja pracował w ich księgarni.

– Masz na myśli kogoś, kto jest bardzo mądry i oblatany w książkach?

Kącik ust Maeve leciutko się uniósł.

– Oblatany w książkach?

– No dobra. – Otis przewrócił oczami i wsunął ręce do kieszeni. – Kiepsko to ująłem, ale przecież wiesz, o co mi chodzi. Naprawdę uważam, że powinnaś się zgłosić. Mogłabyś całymi dniami opowiadać klientom o genialnej literaturze feministycznej. To twoja wymarzona praca.

– Nie przyjmą mnie, Otis.

– Dlaczego nie?

– Bo... – Wyrzuciła ręce do góry w geście irytacji. – Spójrz na mnie! Nie należę do osób, które lądują na ciepłej posadce w księgarni. Mam kolczyk w nosie i farbowane włosy.

– A no tak, przepraszam. Nie wiedziałem, że będziesz się ubiegać o tę pracę w latach pięćdziesiątych.

Maeve westchnęła i mocno zacisnęła usta.

– Powinnaś się przynajmniej zastanowić – odezwał się Otis, szturchając ją łokciem w ramię. – Może jutro tu wrócisz.

– Dobrze.

– Świetnie. – Wyjął z kieszeni złożoną kartkę papieru i podał koleżance. – A tu masz formularz.

– Co u...

– Wszedłem do środka i zgarnąłem go z lady. Było całkiem miło. Pachniało... książkami.

– To księgarnia, Otis.

Trzymał formularz przed twarzą Maeve i potrząsał nim, aż w końcu wzięła go, marszcząc brwi na widok zadowolonej miny kolegi.

– Ale ty jesteś wkurzający.

– Raczej wspierający. Wiesz, kto naprawdę jest wkurzający? Moja mama. Zorganizowała warsztaty waginalne o ósmej rano i zwlekła mnie z łóżka, żebym przygotował dla wszystkich herbatę.

Otis zaczął narzekać na Jean, swoją matkę-seksterapeutkę, a Maeve wbrew sobie wybuchnęła śmiechem i poczuła, że poprawia jej się nastrój. Kiedy już się pożegnali, wróciła do domu, usiadła przy stole i wypełniła formularz, zadziwiająco pełna nadziei.

Poprawiając w przyczepie makijaż, uświadomiła sobie, że bezwiednie się uśmiecha, wspominając dzień spędzony z Otisem.

Przez pewien czas wydawało jej się, że Otis ją lubi. Tak na poważnie. I owszem, zdarzały się chwile, kiedy miała ochotę wyznać mu, jakie uczucia w niej wzbudza. Ale to by było zbyt skomplikowane i ryzykowne. Gdyby coś poszło nie tak, gdyby jak zwykle zawaliła sprawę i straciła Otisa...

Właściwie jej się to nie opłacało. Byli przecież przyjaciółmi. I to dobrymi. Ten układ się sprawdzał. Zresztą, kto wie, co teraz czuł do niej Otis? Na pewno już się z niej wyleczył.

Oboje się z siebie wyleczyli. Prawda?

Maeve odsunęła od siebie tę myśl, schowała kredkę do kosmetyczki i zaczęła szukać szminki. Oceniła w lustrze swój strój: ciemnoczerwony top i krótką czarną spódniczkę, a do tego kabaretki i czarne, wiązane buty na obcasie. Dzień był gorący, ale i tak zarzuciła na ramiona skórzaną kurtkę.

Po raz ostatni zerknęła w lustro, sięgnęła po telefon i napisała do Otisa:

Odpowiedź przyszła błyskawicznie:

Maeve uśmiechnęła się, odłożyła telefon na stół i poszła wstawić wodę na herbatę. Bawiła się wisiorkiem, wyobrażając sobie, jak wchodzi do księgarni i składa zgłoszenie. Nagle jej spojrzenie przyciągnęła leżąca na kanapie torebka. Musiała sprawdzić zawartość portmonetki. Usiłując sobie przypomnieć, ile pieniędzy jej zostało, ze skrzywioną miną sięgnęła po torebkę.

Otworzyła portmonetkę i odetchnęła z ulgą. Wystarczy na czynsz. Potrzebowała jednak pracy, jeśli miała go dalej opłacać. Przerwa w nauce oznaczała również zawieszenie działalności sekskliniki, więc nie mogła liczyć na żaden dochód.

Założenie tajnej kliniki dla uczniów do spółki z Otisem okazało się genialnym pomysłem. Maeve zajmowała się sprawami administracyjnymi: umawiała wizyty, inkasowała pieniądze, a on robił to, w czym był naprawdę dobry: udzielał porad dotyczących seksu i związków. Miał dar, wrodzony talent do terapeutyzowania, zupełnie jakby mieszkając z matką, przesiąknął jej wiedzą i umiejętnościami. Okazało się, że ludzie, z którymi chodzili do szkoły, NAPRAWDĘ potrzebowali pomocy. Klinika odniosła wielki sukces.

Ale skoro nie mogli się tym teraz zajmować, musiała sobie znaleźć wakacyjną pracę.

Gdy jej telefon zaczął wibrować, Maeve aż podskoczyła, wyrwana ze snu na jawie o zatrudnieniu się w księgarni. Pewnie Otis chciał jej powiedzieć, że jednak nie da rady przyjechać. Walcząc z przedwczesnym rozczarowaniem, sięgnęła po telefon, ale nie rozpoznała numeru. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy w ogóle powinna odbierać. Zrobiła to dosłownie w ostatniej chwili, zanim przestał dzwonić.

– Halo?

– Czeeeeeść, żabo.

Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, słysząc w telefonie głos brata. Nareszcie.

– Gdzieś ty się, kurwa, podziewał? – warknęła.

– A więc tęskniłaś?

– Wyjechałeś bez pożegnania. – Maeve aż kipiała ze złości. – Znowu.

– Posłuchaj, wiem, że się gniewasz, ale potrzebuję twojej pomocy.

Maeve zamknęła oczy, czując jak serce podchodzi jej do gardła. W głosie Seana słychać było napięcie i zmęczenie. Coś tu nie grało. W przeciwnym razie by do niej nie zadzwonił.

– Żabciu? – odezwał się znowu. – Daj spokój. Mam kłopoty. Odezwij się.

– Czego potrzebujesz? – zapytała cicho.

– Ciebie.

– Co się dokładnie stało?

– Chcę, żebyś tu przyjechała i pomogła mi rozwiązać pewien problem. Aresztowali mnie – dodał po chwili.

– Co?!

– Daję słowo, że nie zrobiłem nic złego. Przysięgam, Maeve. To zwykłe nieporozumienie. Ci ludzie myślą, że ukradłem brylantowy naszyjnik. Spotykałem się z taką jedną dziewczyną i... Posłuchaj, ja tego nie zrobiłem, Maeve. Musisz mi pomóc to udowodnić.

– Dzwonisz z więzienia?

– Nie, zatrzymali mnie na 24 godziny, a później zwolnili za kaucją. Zadekowałem się u kumpla. Policja przyjechała do jego domu z nakazem przeszukania, kiedy siedziałem w areszcie, i niczego nie znaleźli. Bo to nie ja wziąłem ten naszyjnik. Ale wiem, że będą chcieli zrzucić winę na mnie. To tylko kwestia czasu, zanim znowu mnie zgarną.

– Brylantowy naszyjnik – powtórzyła Maeve, krążąc nerwowo po pokoju i starając się nie panikować. – Mówisz o prawdziwych brylantach?

– Jeszcze jak. Żałuj, że go nie widziałaś. Jest wart kupę szmalu.

– To brzmi jak żart.

– Ale nim nie jest.

– Dlaczego myślą, że to ty go ukradłeś?

– To trochę skomplikowane, ale jedno jest pewne: ja tego nie zrobiłem. Musisz tu przyjechać i pomóc mi to udowodnić.

– Niby jak, do cholery? Niech cię szlag, Sean! To poważna sprawa!

– I dlatego dzwonię do ciebie. Masz głowę na karku. Nie mam tu nikogo po swojej stronie. Policja nawet nie szuka innych podejrzanych, ale gdyby udało nam się ustalić, kto naprawdę buchnął ten naszyjnik, daliby mi spokój. Tylko ciebie mogę poprosić o pomoc. Błagam. Przyjedziesz tu i pomożesz mi to jakoś ogarnąć?

Maeve przez chwilę nic nie mówiła. Mózg jej się zagotował od nadmiaru informacji, gdy próbowała wymyślić najlepsze rozwiązanie.

– Proszę cię, żabo – odezwał się błagalnie Sean i dodał z nadzieją: – Jak przyjedziesz, usmażę ci naleśniki z uśmiechniętymi buźkami i bitą śmietaną.

– To nie jest najlepszy moment na naleśniki, Sean.

– Zawsze jest dobry moment na naleśniki. – Zaśmiał się, a po chwili odezwał się już poważniejszym i bardziej niepewnym tonem. – Naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Ci ludzie mają władzę. Myślę, że wpadłem po uszy w gówno i jeśli teraz czegoś nie zrobię, może już nigdy się z tego nie wygrzebię. Tylko ty mi zostałaś.

Maeve przygryzła wargę.

– Dobra.

– Przyjedziesz?

– Tak.

– Dziękuję. – Odetchnął z wyraźną ulgą. – Przywróciłaś mi nadzieję, żabo. Wiem, że jeśli ktoś miałby mnie wyciągnąć z tego bigosu, to tylko ty.

– Gdzie cię znajdę?

– Wyślę ci adres. Spakuj ciuchy na kilka dni. To dość daleko. Masz od kogo pożyczyć samochód?

– Poradzę sobie.

Sean jeszcze raz podziękował siostrze, obiecując, że jakoś jej to wynagrodzi, i się rozłączył. Nie tracąc ani chwili, Maeve wysłała wiadomość do Aimee – jedynej koleżanki z samochodem, jaka przychodziła jej do głowy – z pytaniem, czy może do niej wpaść. Czekając na odpowiedź, zobaczyła leżące na stole zgłoszenie do pracy w księgarni. Przysunęła je bliżej siebie i zerknęła na to, co wcześniej napisała. W tym momencie dostała odpowiedź od Aimee.

Zgniotła kartkę w kulkę i rzuciła na stół.

Musiała się spakować.2

– Hej, dokąd się wybierasz?

Maeve przekręciła klucz w zamku w drzwiach przyczepy, a gdy się odwróciła, zobaczyła Otisa z niewyraźną miną prowadzącego w jej stronę rower. Na szczęście Jeffrey dał sobie spokój z zumbą i ani on, ani jego żona nie pętali się w pobliżu.

– Jestem prawie pewien, że nie musisz nocować w księgarni, żeby pokazać, jak bardzo ci zależy – mówił dalej Otis, zerkając podejrzliwie na przewieszoną przez ramię torbę Maeve.

– Zmiana planów – odparła zwięźle, schodząc po stopniach. – Przepraszam, powinnam była do ciebie napisać. Muszę iść.

– W porządku. Dokąd? – zapytał, zawracając rower, i ruszył za nią.

– Do Aimee.

– Urządza piżama party czy coś w tym stylu?

– Nie, bo nie mamy już ośmiu lat. Muszę pożyczyć od niej samochód.

– Po co ci samochód?

– Zadajesz za dużo pytań, Otisie.

– A ty udzielasz za mało odpowiedzi, Maeve.

Nic na to nie powiedziała, po prostu szła dalej.

– Hej, daj spokój! – Kask podskakiwał mu na głowie, gdy przyspieszył, próbując jej dotrzymać kroku. – Co się dzieje?

Maeve odwróciła się w jego stronę, dopiero gdy złapał ją za rękę. Skorzystał z okazji, by rozpiąć pasek pod brodą i ściągnąć kask. Gdyby Maeve nie była tak wkurzona na cały świat, na pewno wyśmiałaby jego włosy, sterczące na wszystkie strony.

– Porozmawiaj ze mną – poprosił łagodnie i wtedy wreszcie spojrzała mu w oczy.

Na tym właśnie polegał talent Otisa. Potrafił tak na ciebie spojrzeć, że miało się ochotę o wszystkim mu powiedzieć, jakby mógł sprawić, że problemy znikną. Może i nie był wykwalifikowanym terapeutą, tylko zwyczajnym nastolatkiem, ale naprawdę miał dar. Maeve nie umiała dokładnie tego opisać, po prostu... ufała mu.

Wysoki i chudy jak patyk, Otis Milburn był bystry, serdeczny i wiecznie skrępowany, jakby kiepsko się czuł we własnej skórze. Zachowywał się tak, jakby bez przerwy przepraszał cały świat za swoje istnienie. Nie pasował do roli seksguru ani tym bardziej przyjaciela Maeve Wiley. Na początku ich znajomości Maeve nie mogła go rozgryźć, a on sprawiał wrażenie, jakby się jej bał. Jednak w końcu między nimi zaskoczyło. Nie dało się tego logicznie wytłumaczyć.

– No dobra – powiedziała, wykopując spod buta kępkę luźnej trawy. – Dzwonił do mnie Sean.

– Twój brat? – Otisowi zaświeciły się oczy. – To super! Czy raczej nie...?

Maeve zacisnęła szczęki.

– Ma kłopoty.

– Jakiego rodzaju? – zapytał Otis, marszcząc z niepokojem brwi.

– Policja myśli, że ukradł bardzo cenny naszyjnik – wyjaśniła. – Sean nie wie, co robić. Chce, żebym pomogła mu oczyścić dobre imię i udowodnić, że jest niewinny.

– A jest? – zapytał ostrożnie Otis.

Maeve zawahała się.

– Nie wiem.

Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, że to powiedziała. Chciała wierzyć bratu, ale już to wcześniej przerabiali. Sean był mistrzem w składaniu obietnic; gorzej z ich dotrzymywaniem. Potrafił też zamydlić ludziom oczy swoim urokiem osobistym i przekonującymi kłamstwami. Szczerze mówiąc, Maeve nie wiedziała, do czego mógłby się posunąć, żeby zdobyć pieniądze, gdyby naprawdę ich potrzebował.

A brylantowy naszyjnik był sporo wart.

– Nie wiem – powtórzyła, zła na siebie, że nie ma pewności. – Ale muszę coś zrobić. Nie mogę go z tym zostawić samego.

– Okej – Otis przytaknął z namysłem. – Jadę z tobą.

– Co?

– Jadę z tobą – powtórzył.

– Nie. Nie ma mowy.

– Nie puszczę cię tam samej – oznajmił stanowczo.– To jakaś grubsza afera. Przyda ci się przyjaciel.

Maeve zaczęła się wahać.

– Nie mogę cię o to prosić.

– I nie prosisz. – Wzruszył ramionami. – Sam się wprosiłem. Cała ta sprawa może się okazać dla ciebie zbyt stresująca i osobista, więc powinnaś mieć przy sobie kogoś, kto pomoże ci zachować dystans. Pozwól sobie pomóc.

Maeve uniosła brwi.

– W porządku. Ale to nie jest zabawa, Otis. Mój brat może skończyć w więzieniu.

– Wiem.

– Ani wakacje.

– Wcale tak nie myślałem. Wrócę do domu, spakuję się i przyjadę do Aimee.

Maeve kiwnęła głową, a Otis odjechał w swoją stronę. Odprowadziła go wzrokiem, ciesząc się, że nie będzie musiała przechodzić przez to sama.

Z Otisem wszystko wydawało się odrobinkę lepsze.

*

– O mój Boże! – pisnęła Aimee, szeroko otwierając oczy. – To PRZEZNACZENIE!

Maeve była zaskoczona reakcją przyjaciółki.

– Co?

– Oczywiście nie chodzi mi o tę akcję z twoim bratem. Gówniana sprawa – wyjaśniła szybko Aimee, siadając po turecku na środku łóżka, a Maeve przycupnęła na brzegu. – Ale właśnie miałam cię zapytać, czy nie wybierzesz się ze mną! W hali sportowej odbędzie się zlot fanów pieczenia i pomyślałam, że mogłybyśmy tam pojechać razem. W takim dużym mieście nudziłabym się sama, ale skoro i tak musisz tam jechać, możemy to zrobić razem! Mówiłam, że to przeznaczenie.

Maeve zamrugała.

– Zlot fanów pieczenia?

– Ekstra, nie? Wymarzona impreza dla przyszłej piekarki. Poza tym ma być w opór darmowych babeczek i innych słodkości.

– Fajnie – odparła Maeve, postanawiając przemilczeć fakt, że gdy jej przyjaciółka próbowała ostatnio upiec ciasto, prawie podpaliła kuchnię. A jej biszkopt okazał się tak twardy, że Maeve nieomal złamała sobie na nim ząb. – Czyli możemy wziąć twój samochód?

– Jasne! – Rozpromieniona Aimee przerzuciła swoje gęste, falowane blond włosy przez ramię. – Spakuję tylko parę rzeczy i możemy jechać. Jak długo tam zostaniemy?

– Nie jestem pewna. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą.

– No to spakuję się na parę dni, tak na wszelki wypadek. – Aimee zeskoczyła z łóżka i podbiegła do szafy. – Jak myślisz, co powinnam wziąć na taki zlot?

W odpowiedzi Maeve tylko się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami. Entuzjazm przyjaciółki był zaraźliwy i dziwnie kojący w obliczu panicznego strachu o brata. Maeve ulżyło, że Aimee zgodziła się z nią jechać, chociaż nie była tym zbytnio zaskoczona. Aimee często działała spontanicznie, a jej mało zaangażowana matka raczej nie zamierzała jej powstrzymać przed nieplanowaną podróżą.

Słodka i naiwna Aimee należała do grona ulubieńców Maeve. Potrafiła znaleźć coś dobrego w każdej osobie i sytuacji, dostrzec promyczek nadziei w najczęściej ponurym świecie. Była również troskliwa, wyrozumiała i często mówiła przezabawne rzeczy, chociaż nie zawsze zdawała sobie z tego sprawę. Niedawno postanowiła zostać zawodową piekarką, chociaż nigdy wcześniej nie piekła. Wszyscy wiedzieli, że brakuje jej wrodzonego talentu, ale Maeve doceniała jej zaangażowanie.

– Myślisz, że będę potrzebowała własnego fartuszka? – zapytała Aimee. Zdjęła z wieszaków kilka jaskrawych, różnokolorowych topów i położyła je na łóżku. – Oj, muszę pamiętać o majtkach. Na pewno mi się przydadzą.

– Z pewnością.

– Bez obaw, spakuję się raz-dwa. Pewnie bardzo się martwisz o Seana.

Maeve spuściła wzrok.

– Trochę.

– Wyciągniemy go z tego – z determinacją oznajmiła Aimee. – Masz moje słowo.

– Dzięki.

– Jeden z moich kuzynów uciekł z pierdla, przekupując strażników ziołem i paczką cukierków Werther’s Original, więc jakby co, mamy już plan awaryjny.

Maeve spojrzała na przyjaciółkę, żeby przekonać się, czy żartuje. Nie żartowała.

– Świetnie – odparła. – Pocieszyłaś mnie.

Rozległ się dźwięk dzwonka przy bramie i Maeve zaoferowała, że pójdzie otworzyć, żeby Aimee mogła dokończyć pakowanie. Kiedy wpuściła Otisa i obserwowała przez okno, jak pokonuje żwirowany podjazd, przez chwilę zamyśliła się nad tym, w jak wspaniałej rezydencji mieszka Aimee.

Była to wiejska posiadłość z przystrzyżonymi trawnikami i bramą z czarnego żelaza na końcu długiego podjazdu. Wnętrze rezydencji wypełniał labirynt przestronnych, gustownie urządzonych pokoi z wielkimi kominkami, kosztownymi perskimi dywanami i wiekowymi malowidłami przedstawiającymi sielskie scenki rodzajowe. Na wszystkich stolikach i gzymsach kominków pyszniły się bezcenne wazony z chińskiej porcelany, w oknach zaś wisiały ciężkie kotary z wytłaczanymi wzorami, wyglądające niby żywcem wyjęte z pałacu. Na końcu korytarza mieściła się piękna jadalnia z długim stołem z rzeźbionymi nogami, przy którym stało ze dwanaście krzeseł.

Maeve przypomniała sobie maleńki stolik w przyczepie i prychnęła z przekąsem.

– Hej – przywitała się z Otisem, otwierając mu drzwi. – Coś ty taki spocony?

– Ekhm, bo przyszedłem tu na piechotę, a dzień jest upalny? – odparł, rzucając plecak na podłogę w korytarzu. – Muszę się napić wody.

– Twoja mama zgodziła się, żebyś z nami pojechał? – zapytała Maeve, idąc za kolegą do kuchni.

Oboje odwiedzali Aimee już parę razy i znali rozkład pomieszczeń w rezydencji. Za każdym razem zakładali, że rodziców przyjaciółki nie ma w domu, i nigdy się jeszcze nie pomylili.

– Zdefiniuj „zgodziła się”. – Otis odkręcił kran i nalał zimnej wody do szklanki. – Nic jej nie będzie. Powiedziałem, że to ważne.

Otis i Jean kiepsko się ze sobą ostatnio dogadywali – ona czuła, że syn ją odtrąca, on miał wrażenie, że matka go tłamsi. Żadne z nich nie było się też w stanie powstrzymać od analizowania zachowań tego drugiego.

Otis wiedział, że trzyma matkę na dystans, ale robił tak dlatego, że dojrzewał. Nie mógł się z nią dzielić absolutnie wszystkim. Rozumiał, że Jean ma tylko jego i że może bać się odrzucenia po tym, jak zostawił ich tata Otisa, albo dlatego że nie oswoiła się jeszcze z myślą, że jej syn ma własne życie. Musiała jednak znaleźć jakiś sposób na to, żeby dojść z tym wszystkim do ładu.

Jean martwiła się, że jej syn nie radzi sobie z dorastaniem i nawiązywaniem zdrowych relacji z rówieśnikami, i rozpaczliwie dawała mu do zrozumienia, że ich dom to bezpieczna przestrzeń, w której mogą rozmawiać absolutnie o wszystkim, co ma jakiś związek z przyjaźnią albo seksem. Chętnie pomogłaby mu w przetrwaniu burzliwego okresu dojrzewania. Dlaczego nie chciał jej na to pozwolić?

Początek wakacji był pasmem porażek w domu Milburnów. Otis starał się jak najczęściej z niego wychodzić, a gdy już musiał wrócić, zamykał się w swoim pokoju i włączał muzykę na cały regulator, starając się zagłuszyć tyleż uprzejme, co uciążliwe prośby matki o to, żeby zszedł do niej na dół na małą pogawędkę.

Otis martwił się tym, że Sean ma kłopoty, jednak był mu też wdzięczny za to, że może się wyrwać z domu.

– Dobrze, że sobie ode mnie odpocznie – mówił dalej Otis. – Nie może wiedzieć, co robię przez cały czas. Chociaż bardzo by chciała. Pewnie kiedy my tu sobie rozmawiamy, ona myszkuje po moim pokoju, by dowiedzieć się, dlaczego wyjechałem.

– Matka grzebie w twoich rzeczach? – zapytała Maeve, dostrzegając dziwną figurkę ropuchy stojącą z boku blatu; ciekawe, jak by to było, mieć tyle pieniędzy, żeby kupować sobie przypadkowe brzydactwa takie jak to.

– Tak – odparł z westchnieniem. – Myśli, że o tym nie wiem, ale się myli.

– O rany.

Maeve nic więcej na ten temat nie powiedziała. Oparła się o blat i zaczęła obgryzać paznokcie, a Otis pił wodę. Chciała mu powiedzieć, że jest szczęściarzem, mając kogoś, kto tak o niego dba i tak się nim przejmuje, że pragnie poznać jego życie w najdrobniejszych szczegółach. Ale to przecież nie była jej sprawa.

Trudno było nie myśleć o własnej mamie, gdy inni skarżyli się na swoje. Maeve chętnie ponarzekałaby na to, że jej matka za bardzo się o nią martwi. Nie miała jednak pojęcia, gdzie ona teraz jest. Zresztą nieważne. Maeve potrafiła się o siebie zatroszczyć.

Poza tym nie miała czasu na użalanie się nad sobą. Musiała się dowiedzieć prawdy na temat Seana i skradzionego naszyjnika. Nie chciała, żeby jej brat poszedł w ślady mamy i trafił do więzienia tak jak ona przed laty. Nie zamierzała go też zostawić, tak jak to kiedyś zrobił ich ojciec. Sean uważał, że są sami na tym świecie, ale ona nie chciała, żeby się tak czuł. Przynajmniej mieli siebie, prawda?

Skórka przy jednym z paznokci zaczęła krwawić. Maeve szybko odsunęła rękę od ust. Otis dopił wodę, odstawił szklankę na blat i skrzywił się z bólu.

– Dobrze się czujesz? – zapytała Maeve, gdy zamknął oczy i ścisnął nasadę nosa.

– Mózg mi zamarzł – jęknął. – Nie powinienem wypijać duszkiem całej szklanki lodowato zimnej wody.

– Ty naprawdę żyjesz na krawędzi, Otis – droczyła się z nim Maeve, rozbawiona jego zbolałymi minami.

– Czy Aimee pożyczy nam samochód? – zapytał, gdy już poczuł się lepiej.

– Jedzie z nami. I tak wybierała się na zlot piekarzy.

– Aha, to dobrze.

Otis zaczął się wiercić i odchrząknął nerwowo. Sprawiał wrażenie, jakby miał zamiar coś jeszcze dodać, ale ostatecznie się rozmyślił. Maeve patrzyła na niego podejrzliwie.

– Co się dzieje, Otis?

– Mm?

– Wyglądasz na... zestresowanego.

– Wcale nie – odparł z miną niewiniątka. Zamierzał nonszalancko oprzeć się o blat, ale łokieć mu się obsunął i poleciał do przodu, zanim zdołał odzyskać równowagę.

– No dalej – pospieszyła go Maeve. – Wyrzuć to z siebie.

– Kiedy się pakowałem, zadzwonił do mnie Eric – zaczął Otis.

Maeve spiorunowała go wzrokiem.

– I...?

– Wspomniałem mu, dokąd jedziemy.

– A wyjaśniłeś mu, po co to robimy?

– Nie! – Otis wyglądał na urażonego samą sugestią, że mógłby się tak zachować. – Ale powiedziałem, że jedziemy na parę dni, i okazuje się, że w któryś z najbliższych wieczorów w The Courtyard odbędzie się rewia drag queen, którą zawsze chciał zobaczyć...

Otis urwał w pół zdania i popatrzył wyczekująco na Maeve, jakby licząc na to, że dopowie sobie resztę i zapewni go, że jasne, nie ma problemu. Ale ona wciąż przyglądała mu się z krzywą miną.

– Tak więc – zaczął niepewnie – zaproponowałem, żeby pojechał z nami.

Maeve skrzyżowała ramiona na piersi.

– Pomoc Erica może nam się przydać – tłumaczył nerwowo Otis. – Nie będzie nam przeszkadzał, a poza tym... nie mogłem mu odmówić.

– To nie jest żadna pieprzona szkolna wycieczka, Otisie.

– Wiem!

– Mój brat siedzi po uszy w gównie. Ma poważne problemy.

– Wiem. Rozumiem to wszystko. – Zrobił krok w jej stronę. – Przysięgam, że traktuję to bardzo poważnie. Ale skoro i tak tam jedziemy, a Aimee wybiera się z nami... to równie dobrze możemy pozwolić jechać Ericowi. Jeśli nie masz nic przeciwko – dodał szybko, próbując rozszyfrować jej minę.

Maeve westchnęła.

– Niech ci będzie.

Otis uśmiechnął się z wdzięcznością, a ona wycofała się do korytarza, słysząc schodzącą na dół Aimee. Maeve lubiła Erica, ale nie żartowała wcześniej: mieli ważną sprawę do załatwienia i nic nie powinno ich rozpraszać.

– Tu się schowałaś – powiedziała Aimee, ciągnąc walizkę w stronę drzwi. – Potrzebuję twojej pomocy.

– W czym?

– Myślisz, że powinnam zabrać ze sobą przybory kuchenne? Na przykład ubijaczkę? Mam tylko elektryczną, która zajmuje sporo miejsca. Nie chcę, żeby przewalała się po całej walizce i wkręcała w ramiączka od staników. – Twarz Aimee rozjaśniła się, gdy spojrzała ponad ramieniem przyjaciółki. – Cześć, Otis!

– Cześć, Aimee – odparł Otis, machając jej niezgrabnie.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: