Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Sformatowani - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 listopada 2024
30,29
3029 pkt
punktów Virtualo

Sformatowani - ebook

Sformatowani, to opowieść inspirowana ostatnią czarownicą w Europie spaloną na stosie w Reszlu. Akcja toczy się we współczesnym świecie i opowiada o Joannie, której spokój burzy niesamowity sen. Od tego czasu spotyka ją szereg dziwnych wydarzeń związanych z tajemniczą legendą. Odkrywa sekrety rodzinne, przez co musi zmierzyć się z klątwą, która nad nią ciąży.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8384-819-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział II

Jubileusz

— Czarne czy czerwone szpilki? — pytam Anikę stojąc przed lustrem i próbując wycisnąć z mojego ciała wszystko, co najlepsze. Trochę pudru, dobry fryzjer i wyglądam jak odnowiona lampa w salonie. Tak pomyślałam, uśmiechając się sama do siebie.

— Zdecydowanie czerwone i ta czarna, ołówkowa sukienka — odpowiedziała bez namysłu.

— Nie sądzisz, że wyglądam zbyt wyzywająco?

Zawahałam się. Nie jestem przecież podlotkiem jak Laura. Okładka „Vouge’a” — to nie dla mnie. Chyba powinnam bardziej wtopić się w tło.

— Proszę cię, mamo, nie jesteś emerytką, masz doskonałą figurę i powinnaś ją podkreślać — odpowiedziała pewna siebie Anika.

— Dobrze, zbieram się, bo nie zdążę na przemowę prezesa. Dzięki za pomoc, mała.

Zarzuciłam jasny płaszcz i zebrałam się do wyjścia.

— Udanej zabawy! — Krzyknął głos z fotela z pilotem w ręku, nawet na mnie nie spoglądając. „Odnowiona lampa” też nie przyciąga uwagi. Przywykłam. Pobiegłam do taksówki i po kilku minutach byłam na miejscu. Impreza została organizowana w nowo otwartym lokalu „Sztolnia”, gdzie na pierwszym planie widniała zabudowa barowa w stylu loftowym stworzona przez Maćka. Prezes pysznił się i zaczepiał wszystkich przybyłych inwestorów i klientów. Przywdział maskę z szarmanckim uśmiechem. Uzbrojony po zęby, toczył strategiczne rozgrywki decydujące o pozycji firmy. Laura zadbała o każdy szczegół swojego wyglądu i stanowiła doskonałe tło dla prezesa, który potrzebował jej tylko po to, aby bawiła gości. Udałam się bliżej baru, wzrokiem szukałam Edzi. Kelner poczęstował mnie lampką szampana i zaprosił do środka, rzeczywiście lokal robił wrażenie. Zachowane wszystkie normy współczesnego looku. Anice by się spodobało, pomyślałam. Zanim usiadłam przy barze, poczułam dotyk na moim prawym ramieniu.

— Cześć, ślicznotko. — Usłyszałam głos Edzi, która wyglądała jak milion dolarów. Kruczoczarne włosy opadały na jej ramiona, a oczy błyszczały jak diamenty. Opięta sukienka podkreślała jej doskonałą figurę i zgrabne nogi. Uniżona służebnica swojego męża tyrana w końcu była tym, kim powinna być zawsze: silną, piękna i niezależną kobietą. Chociaż przez chwilę.

— Cześć. Kochana, przeszłaś samą siebie, wyglądasz rewelacyjnie — odpowiedziałam z zachwytem.

— Dziękuję. Jednak patrząc na ciebie, widzę niezłą konkurencję. Mamuśki rządzą — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, który ukazał zęby białe niczym z reklamy pasty.

— Chodźmy zająć dobrą miejscówkę, zaraz boss zacznie swoją szopkę. Nie może nas to ominąć — powiedziała Edzia i udała się w kierunku stolików przeznaczonych dla uczestników jubileuszu.

— Witam wszystkich zgromadzonych. Dziękuję, że zechcieliście być z nami w tym ważnym dla nas dniu — zaczął prezes. Ustawił „program” pełen entuzjazmu, ekspresji i uprzejmości. Dobrze, że nie witał załogi okrętu jak co dzień w pracy, to jakaś odmiana. Były dyplomy, statuetki i wyróżnienia dla najbardziej opłacalnych projektów. Oczywiście, wszędzie kasa. Wartości ludzkie zawsze na drugim planie.

— Teraz zapraszam moją załogę. — Zabrzmiało z mównicy. Niestety, nie udało się przetrwać tego przedstawienia bez dodatkowych atrakcji. Z niechęcią udałam się na piedestał, słuchając powtarzających się od lat formułek.

— To dzięki tym osobom jesteśmy dziś w tym miejscu. To zaszczyt pracować w takim zespole, oddanym i pięknym — powiedział pan Andrzej, odkręcając się w naszą stronę. Jego wzrok powędrował do najmłodszych stażystek w nieprzyzwoicie krótkich spódnicach. Wyglądał przy nich jak alfons, ale przecież facetom wszystko wypada. Kobiecie nie przystoi romans z młodszym facetem, zbyt duża ilość alkoholu czy papierosy. Za to panowie mogą wszystko. Patrząc na reakcję podlotków, zakładam, że w najbliższym czasie mogą się spodziewać awansu. Po przemówieniach udaliśmy się na raut. Oczywiście z Edzią rządziłyśmy na parkiecie, zabawa była wyśmienita. Nie potrzeba nam towarzystwa panów, aby spędzić miło czas, po tylu latach związku nic w mężczyznach nas nie zaskakuje. Chyba mamy przesyt testosteronu, a raczej usługiwania płci przeciwnej, która później przypisuje sobie wszystkie zasługi. To nie znaczy, że nie wzbudzałyśmy zainteresowania, wręcz przeciwnie. Zmęczona adoracją inwestorów i maską uległej i miłej kobiety wzięłam lampkę szampana i udałam się na górne partie lokalu.

— Ciszej, tu będzie idealnie.

Dobiegł mnie głos z zakamarka obok loggi na pierwszym piętrze lokalu. Zza zasłonki widać było długie blond włosy i białą koszulę. Rzuciła mi się w oczy czerwona bielizna, pełne piersi i idealna talia chyba Anetki, młodej stażystki. Męskie dłonie dokładnie badały każdy centymetr jej ciała, odkrywając nowe części garderoby. Czuć było woń wymieszanych perfum. Po chwili para zatopiła się w miłosnym uniesieniu, co chwilę uciszając się w miłosnej ekstazie. Ja po cichu uciekłam z miejsca akcji i zeszłam schodami na dół.

— Gdzie byłaś? — zapytała Edzia. — Szukałam cię po całym lokalu.

Edzia patrzyła na mnie wyczekująco, a ja w napięciu obserwowałam schody z piętra. Zżerała mnie ciekawość, z kim zabawiała się nasza stażystka.

— Jana! — krzyknęła z irytacją Edzia. Tak skracała moje imię.

— Cicho, zaraz ci wszystko powiem, chodź bliżej baru.

Koleżanka niechętnie udała się za mną. Nie miała ochoty na żadne podchody. Po chwili z piętra zeszłą Anetka — nasza najmłodsza stażystka. Jednak miałam rację, to była ona. Poprawiła włosy, pasek i udała się do łazienki.

— Dobra, mów wreszcie, gdzie byłaś i co to za dziwne zachowanie. Nie mam czasu na głupoty. Zaraz muszę iść do domu — powiedziała Edzia, która najwyraźniej otrzymała już kilka ostrych SMS-ów od dobrze wstawionego męża. Zawsze tak się kończyło, kiedy byłyśmy na imprezach.

— Zobacz, prezes schodzi z piętra.

— I co z tego? Niech sobie schodzi — odpowiedziała wyraźnie poirytowana Edzia.

— Nakryłam go z Anetką w dwuznacznej sytuacji, a raczej w akcji na pięterku.

Wypiłam łyk drinka, nie wierząc w to, co zobaczyłam. Przecież mógłby być jej ojcem, ma rodzinę, żonę. Zniesmaczona sytuacją, uświadomiłam sobie, że dziewczyna jest raptem dwa lata starsza od mojej córki. Spojrzałam na prezesa wzrokiem pełnym obrzydzenia.

— Żadna nowość, nie ona pierwsza, nie ostatnia — odpowiedziała Edzia, której najwyraźniej już nic nie jest w stanie zaskoczyć.

— Ja zbieram się do domu, bo mój pan i władca mnie zlinczuje. Mam większe problemy niż kochanki prezesa. Cześć.

— Zaczekaj, idę z tobą — odpowiedziałam i udałam się do wyjścia.

Po powrocie długo nie mogłam zasnąć, myśląc, jak niewiele dziś znaczą miłość, wierność i uczciwość. Współczesny „program” nakierunkowany jest na zaspokajanie potrzeb, nieważne, jakim kosztem. W takich momentach doceniam mojego męża, który jest jednak wersją starszego „oprogramowania”, dla którego rodzina jest najważniejsza. Co prawda nie potrafi okazywać uczuć, ale liczy się z wartościami, które współcześnie są wypierane. Może to moje nudne, poukładane życie jest jednak OK. Mam mądre, zdrowe dzieci, wiernego męża oraz brak marzeń i pasji. Z takimi rozterkami zasnęłam.

— Dzień dobry, Asiu, czas wstawać.

Obudził mnie głos Maćka. Jednym ruchem naciągnęłam kołdrę na głowę, sygnalizując, że to jeszcze nie pora na mnie, choć słońce za oknem sygnalizowało późną godzinę.

— Czy w ogóle zamierzasz dziś wstać? Liczyliśmy na jakiś obiad.

Maciek nie dawał za wygraną. Powoli otworzyłam oczy, przyglądając się smukłej sylwetce mojego męża, który stał w drzwiach naszej sypialni.

— Która godzina? — zapytałam, wychylając się spod kołdry.

— Jedenasta trzydzieści. Widzę, że impreza była udana. Wyglądasz, jakby cię przejechał walec — odpowiedział mój dowcipny mąż, który zauważa mnie tylko wtedy, gdy jest głodny.

— Dzięki, na ciebie zawsze można liczyć. Przyniesiesz mi szklankę wody? — zapytałam i powoli zsunęłam się na brzeg łóżka.

— Pewnie. Widzę, że drinki ci służyły — odpowiedział drwiącym głosem Maciej i wyszedł z sypialni. Rozejrzałam się, szukając telefonu, który dostrzegłam na parapecie.

— Rozładowany — powiedziałam pod nosem. Nie potrafiłam się odnaleźć, chyba rzeczywiście za dużo wypiłam.

— Woda dla pani.

Maciek z szyderczym uśmiechem postawił szklankę na szafce nocnej.

— Dziękuję. Zaraz się ogarnę, ale na obiad raczej nie liczcie. Może zamówmy dziś pizzę? — odpowiedziałam i wzięłam łyk wody.

— Tak myślałem. Zrobić ci kawę? — zapytał, wyraźnie mając frajdę z tego, w jakim jestem stanie.

— Chętnie, dziękuję.

Rzadko mi się zdarza doprowadzić się do takiego stanu, więc wszystkich domowników to bawiło. Wzięłam szybki prysznic i odzyskałam trochę sił witalnych, a po kawie już było całkiem nieźle.

— Jak tam impreza, widziałaś moją zabudowę baru? — zapytał Maciej, popijając kawę ze swojego ulubionego kubka.

— Tak. Powiem ci, że to chyba twój najlepszy projekt. Robi niesamowite wrażenie. Ogólnie cały lokal jest zachowany w rewelacyjnym klimacie.

Naprawdę tak myślałam. Uważam, że to jedno z najlepszych miejsc w naszej dzielnicy. Nowoczesny look i duża ilość ciepłego światła sprawiały, że to miejsce stało się bardzo przytulne.

— Jak impreza? Nic nie mówisz, tak jakbyś była niezadowolona.

Maciej najwyraźniej był ciekawy, skąd u mnie taki kac.

— Impreza jak impreza. Zaczęło się od nudnych przemówień i fałszywych uśmiechów prezesa, a skończyło na kilku drinkach. Jak widać.

Uśmiechnęłam się z trudem, gdyż strasznie bolała mnie głowa.

— Tylko tyle? Czyżby obyło się bez afery ze strony mężusia twojej przyjaciółki?

Maciej nadal rozpamiętywał sprawę męża Edzi, mimo tego że utarł mu nosa i wygrał sprawę sądową.

— W sumie to nie wiem. Wyszłam z imprezy z Edytą, bo chyba rzeczywiście ten dupek coś do niej wypisywał, ale nie pytałam.

Zamyśliłam się na chwilę i pobiegłam po swój telefon do sypialni. Szybko go uruchomiłam, a po chwili zaczęły przychodzić wiadomości od Edzi. Nie mogła dostać się do mieszkania, bo nie miała kluczy, a jej mąż nie chciał jej otworzyć drzwi albo zasnął pijany. Wiadomości przychodziły jedna po drugiej. Była spanikowana, bo na sygnał domofonu i dzwonek telefonu nie reagowały również dzieci. Dalej pisała, że dzwoni na policję, a ja, czytając to mało nie zemdlałam. Jak mogłam nie zauważyć, że mam rozładowany telefon, powinnam tam z nią być. Serce kołatało mi w piersi, nie wiedziałam, co mam robić. Jechać do niej, dzwonić?

— Maciej, przyjdź, proszę. Miałeś rację, tam wydarzyło się coś złego. Zobacz.

Czytał wiadomości, po czym zamilkł.

— Asiu, chyba powinniśmy tam pojechać. Kurczę, ciekawe, czy mają wymieniony piecyk gazowy… Z tego co wiem, w ich bloku jeszcze nie była modernizowana sieć ciepłownicza. To nie wygląda najlepiej, tym bardziej że jej dzieci też nie reagowały.

Komentarz Macieja nie pomógł. Wpadłam w panikę, zaczęłam nerwowo szukać jakichś ubrań, gdy nagle rozległ się dzwonek telefonu. Edzia.

— Cześć, kochana. Co się stało? Miałam rozładowany telefon, przepraszam cię najmocniej. Jesteście cali? — zaczęłam nerwowo tłumaczyć się przez telefon.

— Spokojnie, nie denerwuj się. Nic się nie stało, a my wszyscy jesteśmy zdrowi.

Zdębiałam. Jak to OK? Przecież stała trzy godziny na klatce, bo nikt nie otwierał drzwi od jej mieszkania.

— Jak to? A te wszystkie wiadomości? — odpowiedziałam nieco zaskoczona.

— Przepraszam, Jana. Spanikowałam, nikt nie otwierał, a ja nie wiedziałam, co robić. Mój mąż się upił, zasnął przy włączonym telewizorze i nie słyszał ani telefonu, ani domofonu. Bałam się o dzieci i zadzwoniłam na policję. Na szczęście Andrzej otworzył i zdążyłam wycofać zgłoszenie. Gdy przyszła informacja, że masz włączony telefon, od razu zadzwoniłam, żebyś się nie martwiła.

Słuchałam Edzi i nie potrafiłam sobie wyobrazić, co ona może teraz czuć. Jej życie było jedną wielką porażką, a ona nie zamierzała nic z tym robić.Rozdział III

Zima

Święta za pasem, czuć zapach świerku, a tłok w galeriach handlowych zniechęca do robienia zakupów. Lubię święta. Szczególnie odkąd urodziły się dzieci, to wyjątkowy czas, który mogliśmy spędzać wspólnie, a słowo „rodzina” zyskało na wartości. Anika i Aleks nie mają dziadków, niestety rodzice moi i mojego męża odeszli w młodym wieku, co sprawia, że jeszcze bardziej doceniamy swoją obecność. Lubię kupować prezenty — w przeciwieństwie do Maćka, który każdego roku każe mi się określić i niczym robot realizuje moje zamówienie. Nie mam o to pretensji, to nawet wygodne i zawsze jestem zadowolona z prezentu. Anika otrzymała swoją wyczekaną kartę graficzną, a Aleks — lustrzankę z funkcją video.

— Wszystkiego najlepszego, kochani, dużo miłości i cierpliwości — powiedziałam przy stole wigilijnym. Atmosfera świąt jest magiczna. Wszyscy dostosowani do okazji, pełni nadziei na przyszłość. Podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy życzenia. Po wieczerzy zabraliśmy się za rozpakowywanie prezentów.

— Mam dla was jeszcze coś — oznajmił Aleks i wręczył nam tygodniowy karnet narciarski do Ośrodka Narciarskiego Dąbrówka w Suwałkach.

— Dziękujemy, kochanie, naprawdę nie musiałeś — powiedziałam z udawaną radością. Myślałam, że zapomniał o tej wyprawie, jednak mój syn jest bardziej przebiegły, niż myślałam.

— Super, tylko karnet obejmuje sam stok narciarski, a gdzie będziemy nocowali? — zauważyła słusznie Anika.

— Tu zostawiłem pole do popisu mamie. — Z uśmiechem i wymownym spojrzeniem powiedział Aleks.

— Synu, ale to za miesiąc! — powiedziałam podniesionym tonem. Atmosfera świąt uleciała. Przez cały wieczór myślałam, gdzie ja teraz znajdę noclegi dla czteroosobowej rodziny. To całe Podlasie do dziura, nawet nie ma porządnych dróg. Latem można jeszcze popływać żaglami, ale zimą? Po kolacji każdy uciekł do swojej dziupli, a Maciek znowu utknął w swoim fotelu z pilotem w ręku. Jak zwykle mało go obchodził wyjazd na narty. Pojedzie albo nie pojedzie, jak mu się zachce.

— Poszukajmy jakichś kwater. W końcu to takie zadupie, może nikt tam nie jeździ zimą i znajdziemy coś sensownego — powiedziałam sama do siebie, zamykając się w swojej dziupli. Niestety, wszystkie portale noclegowe nie chciały ze mną współpracować. Chyba większość osób stwierdziła, że Podlasie o tej porze roku nie będzie oblegane i zarezerwowała tam noclegi. Pokonana prezentem Aleksa, zostawiłam to na później…

Święta szybko minęły i trzeba było wrócić do codziennej rutyny.

— Witam moją załogę. Czy na naszym okręcie zaszły jakieś zmiany? Jak minęły święta?

Prezes wparował do biura pełen energii do pracy. Od imprezy jubileuszowej nie mogę na niego patrzeć. Oczywiście zaangażowanie stażystki przełożyło się na jej awans i długoterminowa umowę. Ciekawe, ilu klientów pozyska i jak rozliczy projekty? Obawiam się, że tyłek za nią tego nie zrobi.

— Wspaniale, już nie mogę doczekać się imprezy sylwestrowej — odpowiedziała pełna entuzjazmu Laura. Ta chociaż znała swoją wartość i nie pakowała się wszystkim do łóżka. Oprócz urody miała jeszcze trochę wiedzy i doświadczenia. Nic dziwnego, że była wizytówką szefa. Zabierał ją na wszystkie ważniejsze spotkania, co niekoniecznie podobało się Anetce.

— Musimy dostarczyć pełną dokumentację tych pięciu projektów do końca roku, inaczej zostaną nałożone kary finansowe. Bardzo proszę, abyście się tym zajęły.

Prezes położył dokumenty na biurku.

— Szykuje się pracowity tydzień — mruknęła Edzia, nie odwracając wzroku od komputera.

Spojrzałam na nią kątem oka. Nie wyglądała najlepiej, chyba znowu miała jakiś problem. Podkrążone oczy, szara cera i przygaszony wzrok. Nie chciałam jej ciągnąć za język, jak będzie miała potrzebę, sama powie.

— Co dostałyście na święta? — wyświergotała Laura, która akurat się zaręczyła i dzieliła się tą wiadomością z całym światem. Nie ma co się dziwić, miał chłopak gest. Paryż, wieża Eiffla, niczym w romantycznym filmie. Niech się cieszy, po dwudziestu latach już takich ekscytacji nie będzie.

— Ja otrzymałam karnet narciarski do wykorzystania w Ośrodku Narciarskim Dąbrówka w Suwałkach — odpowiedziałam, zrezygnowana.

— To tam jest stok narciarski? — odpowiedziała Edzia, wyraźnie zaskoczona.

— Niestety jest, co gorsza mój karnet nie obejmuje noclegów i teraz muszę na ostatnią chwilę znaleźć jakąś kwaterę dla czterech dorosłych osób.

Edzia spojrzała na mnie z politowaniem i stwierdziła sarkastycznie:

— Prezent trafiony w dziesiątkę.

Pracowałyśmy dłużej niż zwykle. Koniec roku to zawsze trudny okres rozliczeniowy. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, pieniądze –rozliczone, a projekty — zatwierdzone. Szarobura pogoda nie mobilizuje do pracy.

— Przydałby się śnieg. Świat stałby się piękniejszy — powiedziała Edzia, wychodząc z budynku. Wyraźnie zżerały ją depresja i problemy domowe.

— To prawda. Ciekawe, czy ten karnet narciarski w ogóle ma sens — odpowiedziałam, dalej myśląc o tym, że mam coraz mniej czasu na znalezienie noclegu. Wracając do domu, mijałam alejki sklepowe, butiki odzieżowe, drogerie, aż natknęłam się na biuro podróży.

— Może tu znajdę jakieś kwatery noclegowe w Suwałkach? — powiedziałam pod nosem i nacisnęłam klamkę biura. W środku panował przyjemny klimat: wszędzie kolorowe zdjęcia, uśmiechnięte twarze wprawiające w wakacyjny nastrój. Niestety, wróciła myśl „nocleg w Suwałkach”.

— Witam. Potrzebuję kwatery dla czterech osób w Suwałkach w ostatnim tygodniu stycznia. Czy macie państwo w sprzedaży miejsca noclegowe? — wydukałam w drzwiach, zakładając, że na pewno nic się nie znajdzie.

— Witam serdecznie w Biurze Turystycznym „Podróżnik”. Miło nam panią gościć. Proszę usiąść, postaram się pani pomóc. Ogólnie zajmujemy się sprzedażą wycieczek krajowych i zagranicznych, a nie miejsc noclegowych. Ale postaram się coś znaleźć. Zapraszam bliżej — odpowiedziała pani w zbroi biurowej, z przyklejonym uśmiechem i równo upiętym kokiem. Trzeba przyznać, że swoim profesjonalizmem zdobyła moje zaufanie.

— Dziękuję, myślałam, że już nie ma dla mnie ratunku — odpowiedziałam pełna wdzięczności.

— Rzeczywiście, okres jest krótki i większość kwater jest zajęta, ale pochodzę z Podlasia i mogę dać kilka kontaktów do prywatnych przedsiębiorców. Musi się pani liczyć z tym, że w tak krótkim czasie będą dostępne tylko prywatne kwatery. Będą to bardziej standardy gospodarstwa agroturystycznego, nie czterogwiazdkowego hotelu.

Mówiła jak robot, jednocześnie badając moją reakcję na wypowiedziane słowa. Kolejna osoba „zaprogramowana na efektywną obsługę klienta”. Czuć tu kunszt i doświadczenie. Zdecydowanie była „elastyczna” i asertywna jak na współczesne czasy przystało.

— Zdaję sobie z tego sprawę. Będę wdzięczna za jakąkolwiek pomoc — odpowiedziałam i cierpliwie czekałam na notatki od pani za biurkiem.

— To kwatery, które udało mi się znaleźć, proszę dzwonić, może coś się uda znaleźć.

Podała mi kartkę z nazwami i numerami telefonów.

— Dziękuję. Ile płacę? — zapytałam.

— Nic, mam nadzieję, że pomogłam. Zapraszam w przyszłości, jeżeli zechce pani wyjechać na wycieczkę zorganizowaną przez nasze biuro — odpowiedziała z miłym uśmiechem.

— Dziękuję za pomoc, na pewno skorzystamy z usług biura, planując wyjazd wakacyjny. Do widzenia.

Wyszłam z biura pośpiesznym krokiem. Już chciałam mieć z głowy problem noclegów, tym bardziej że Aleks coraz bardziej naciskał. Jego projekt nie mógł czekać. Wracając do domu, wykonałam kilka telefonów, niestety bez skutku, ale właściciel „Bobrowej Chatki” obiecał pomóc i podesłać kontakt do znajomych z Gołdapi, którzy co prawda przyjmują turystów tylko w okresie letnim, ale może pomogą. Moja cierpliwość od dawna nie była tak długo testowana. Weszłam do mieszkania i usiadłam na kanapie, zrezygnowana. Straciłam nadzieję.

— Mamo, twój telefon dzwoni — powiedziała Anika, wychylając głowę ze swojej dziupli.

— Już idę.

— Halo? — Biegnąc z salonu, ledwo zdążyłam odebrać.

— Witam, nazywam się Henryk Ruciński, dostałem numer od właściciela „Bobrowej Chatki”. Słyszałem, że potrzebuje pani kwatery w ostatnim tygodniu stycznia? — powiedział dziwnie znajomy głos w słuchawce. Byłam pewna, że już go słyszałam, tylko nie wiedziałam gdzie.

— Tak. Dziękuję za telefon. Planujemy tygodniowy pobyt połączony ze zjazdami narciarskimi w Ośrodku Narciarskim Dąbrówka w Suwałkach.

— Nie wiem, czy zdaje sobie pani sprawę z tego, że nasza „Chata na końcu świata” znajduje się pięćdziesiąt kilometrów od Suwałk? — odpowiedział głos z najwyraźniej opadającym entuzjazmem. Skądś to znałam. Jakby déjà vu. Miałam już dość poszukiwań, było mi wszystko jedno, ważne, że będzie gdzie przenocować. Bez namysłu odpowiedziałam:

— Nie szkodzi. Bardzo proszę o zarezerwowanie miejsc dla czterech dorosłych osób. Proszę zapisać mój e–mail: [email protected], bardzo proszę o przesłanie wyceny pobytu i podanie kwoty zaliczki.

— Dobrze, w najbliższym czasie postaram przesłać wszystkie informacje. Życzę miłego wieczoru, pani Asiu — pożegnał się głos w słuchawce i zamilkł, a ja oniemiałam. Czyżby to ten sam facet, z którym rozmawiałam w pracy? Niemożliwe, przecież takie rzeczy się nie zdarzają.

— Właśnie zarezerwowałam dla nas kwaterę na wyjazd zimowy — obwieściłam wszystkim, bardzo z siebie zadowolona, i ze spokojem udałam się do swojej dziupli, ciesząc się „świętym spokojem”. Jednak nie trwało to długo, obowiązki gosposi nie poczekają. Powrót Maćka zmusił mnie do wyjścia z mojej ostoi spokoju. Zaczęło do mnie docierać, że raczej nie zadowoli go fakt, że będzie musiał nas wozić pięćdziesiąt kilometrów każdego dnia na stok narciarski. Postawiłam parujące leczo na stole i w milczeniu usiadłam naprzeciw Maćka.

— Mów. Przecież widzę, że chcesz mi coś powiedzieć.

To zadziwiające, jak mój mąż mnie doskonale znał

— Znalazłam kwaterę na nasz zimowy wyjazd — odpowiedziałam, dozując emocje.

— Świetnie. Już myślałem, że znowu coś się stało, usiadłaś z taką grobową miną.

Uśmiechnęłam się delikatnie i kontynuowałam.

— Widzisz, bo rzeczywiście jest problem.

Maciej podniósł głowę i patrzył na mnie wyczekująco.

— Jaki problem? Znowu ten mąż twojej przyjaciółki?

W ostatnim czasie całe nasze życie kręciło się wokół problemów Edzi. Nic dziwnego, że od razu pomyślał o niej.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij