Sherlock Holmes. Tom 25. Umierający detektyw - ebook
Sherlock Holmes. Tom 25. Umierający detektyw - ebook
Klasyczne opowieści detektywistyczne Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki. Tom 25.
Niestety potwierdzają się najgorsze obawy Watsona: jego serdeczny przyjaciel Sherlock Holmes jest śmiertelnie chory. Zrozpaczony doktor chce mu pomóc za wszelką cenę, ale Holmes, uparty jak zawsze, nie zgadza się na wizytę żadnego specjalisty.
Gdy okazuje się, że choroba Holmesa może mieć związek ze śmiertelną pułapką, morderczym podstępem i chytrym właścicielem plantacji kawy, Watson sam zaczyna tracić poczucie rzeczywistości.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8271-230-8 |
Rozmiar pliku: | 4,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Pan Sherlock Holmes jest umierający!
Patrzyłem na panią Hudson z przerażeniem. Gospodyni z 221B Baker Street stała na progu moich drzwi przy Latimer Square, gdzie mieszkałem z żoną.
Pani Hudson była bardzo poruszona. Załamywała ręce i miętosiła mankiety sukni, a oczy miała zapłakane. Na ulicy nadal stała taksówka konna, z której kobieta wysiadła. Woźnica czekał, by niezwłocznie zabrać ją razem ze mną z powrotem na Baker Street.
Taksówka konna
(zwana dorożką Hansoma)
Szybki i dość tani środek transportu publicznego, w sam raz dla dwóch osób. Sprawnie wchodzi w zakręty bez niebezpiecznych przechyłów, choć ma jedynie dwa koła. Woźnica siedzi na zewnątrz za skrzynią powozu, tak aby podróżni mogli swobodnie rozmawiać.
Z kolei dorożka Clarence’a ma cztery koła i bywa nazywana „warkotką” z powodu hałasu, jaki robi, tocząc się po bruku. Ten pojazd przydaje się grupom liczniejszym niż dwie osoby i tym, którzy podróżują z większym bagażem.
– On naprawdę umiera, doktorze Watson. Od trzech dni jest z nim coraz gorzej. Nie wiem nawet, czy dożyje jutra. Wcześniej nie chciał mi pozwolić, żebym wezwała lekarza, ale gdy go zobaczyłam dziś rano, zaczęłam nalegać. Powiedział, że wpuści wyłącznie pana.
– Wezmę tylko swoje rzeczy – rzuciłem pośpiesznie.
Chwyciłem torbę i szarpnięciem ściągnąłem płaszcz z wieszaka, niemal odrywając kołnierz. Pożegnałem się z żoną i wybiegłem na zewnątrz.
Dopiero w dorożce poczułem zawrót głowy od kłębiących się pytań. Co się stało? Jak to możliwe? Czyżby naprawdę mój drogi przyjaciel Holmes był umierający? Na samą myśl aż mi się zrobiło słabo.
Mieliśmy do pokonania zaledwie kawałek, ale droga zdawała się nieznośnie dłużyć. Zniecierpliwiony popędziłem woźnicę.
Biedna pani Hudson była cała roztrzęsiona. Wprawdzie Holmes przysparzał nieustannych kłopotów, ale traktowała go jak serdecznego przyjaciela. Cierpliwie znosiła jego bałaganiarstwo i eksperymenty chemiczne. Wiele razy musiała przepraszać sąsiadów za nieprzyjemne zapachy, wybuchające probówki i odgłosy wystrzałów dochodzące z mieszkania. Nie wspominając o barwnej galerii klientów Holmesa, którzy o najróżniejszych porach pukali do jego drzwi. Niekiedy byli to przyzwoici ludzie, ale zjawiały się też różne typy spod ciemnej gwiazdy.
Zwróciłem się do gospodyni z lekko wymuszonym uśmiechem.
– Wszystko będzie dobrze, pani Hudson. Proszę mi opowiedzieć, jak do tego doszło – odezwałem się.
– Niewiele jest do opowiadania – odrzekła, osuszając łzy chusteczką. – Pan Holmes, w ramach swojej pracy, kręcił się ostatnio po wąskich alejkach dzielnicy portowej południowego Londynu i czymś się zaraził. Tak mi powiedział. Położył się do łóżka w środę i od tamtej pory już nie wstał. Od trzech dni nie tknął jedzenia i picia.
Ogarnęło mnie przerażenie.
– Powinna pani była wezwać lekarza już wcześniej.
Dzielnica portowa
Odcinek nadbrzeża w sąsiedztwie portu morskiego lub rzecznego. Odbywa się tam załadunek i rozładunek statków, a w pobliskich dokach wykonuje się prace remontowe. W londyńskiej dzielnicy portowej zawsze kłębią się chmary ludzi wśród stert śmierdzących śmieci, zarazków, przemocy i zbrodni. Obok egzotycznych towarów z drugiego krańca świata niekiedy przypływają nieznane w Anglii choroby. W dzielnicy portowej można się często natknąć na ściganych przestępców, którzy mają nadzieję wymknąć się sprawiedliwości i uciec do dalekich krajów.
– Przecież sam pan wie, jaki on potrafi być stanowczy. Nie śmiałam się mu sprzeciwić.
Wkrótce dotarliśmy na miejsce i mogłem się przekonać na własne oczy, w jak poważnym stanie jest mój przyjaciel. Sypialnia Holmesa sprawiała ponure wrażenie. Przez okno wpadało mętne listopadowe światło, plamiąc wszystkie kąty smętną szarością. Pokój wyglądał, jakby wraz z kolorami wygasły w nim wszystkie oznaki życia. Holmes leżał nieruchomo w łóżku. Na widok jego chudej, wynędzniałej twarzy serce ścisnęło mi się z żalu.
Oczy pałały mu od gorączki i miał rozpalone policzki. Jego skóra była miejscami sucha i popękana jak starzejąca się tapeta, a wokół ust zauważyłem ciemne strupki. Chude dłonie drgały mu na pościeli. Gdy wszedłem do pokoju, z wyrazu jego twarzy domyśliłem się, że mnie rozpoznał. Odezwał się chrapliwym głosem.
– Widzisz, coś mnie jednak dopadło, Watsonie – mówił z trudem. – Wygląda na to, że nie jestem niezniszczalny.
– Mój drogi przyjacielu – odparłem, podchodząc do łóżka.
– Cofnij się! Ani kroku dalej! – W jego głosie nadal pobrzmiewał władczy ton. – Nie podchodź do mnie, bo cię wyproszę.
– Ale dlaczego? – spytałem zdezorientowany.
– Bo sobie tego nie życzę. To chyba wystarczający powód?
Pani Hudson miała rację. Pomimo osłabienia chorobą jego stanowczość wciąż budziła respekt.
– Przecież chcę ci tylko pomóc – tłumaczyłem. – Jestem lekarzem. Pozwól mi cię zbadać.
– Nie – odparł z głośnym kaszlnięciem. – Jeśli chcesz pomóc, to rób, co ci mówię.
– Dobrze, Holmesie – powiedziałem, cofając się o parę kroków.
Uspokoił się trochę.
– To dla twojego dobra, Watsonie – wychrypiał.
– Jak wiesz, Holmesie, wiele razy miałem styczność z chorymi ludźmi. Jestem po prostu zaniepokojony tym, że nie pozwalasz mi sobie pomóc.
– Wiem doskonale, co mi jest. To tropikalna choroba z Indonezji. W Anglii prawie nikt o niej nie słyszał. Ale wiadomo na pewno, że jest bardzo zaraźliwa i prawie zawsze kończy się śmiercią.