Sherlock Holmes. Tom 26. Diadem z berylami - ebook
Sherlock Holmes. Tom 26. Diadem z berylami - ebook
Klasyczne opowieści detektywistyczne Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki. Tom 26. Gdy z drogocennego diademu, który pan Holder zobowiązał się bezpiecznie przechować, znika odłamany kawałek, życie bankiera wywraca się do góry nogami. Policyjne śledztwo utknęło, a jedynym podejrzanym jest syn pana Holdera. Teraz cała nadzieja w wybitnych zdolnościach Sherlocka Holmesa. Czy genialny detektyw zdoła odnaleźć zaginione beryle, zanim będzie za późno?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-8271-295-7 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnego rześkiego lutowego poranka spoglądałem przez okno naszego salonu przy Baker Street, aż nagle zauważyłem coś osobliwego.
– Holmesie – odezwałem się – chodź, zobacz, po ulicy kręci się jakiś jegomość i dziwnie się zachowuje.
Mój przyjaciel wstał z fotela, podszedł do okna i zajrzał mi przez ramię.
Wczorajszy śnieg leżał po obu stronach ulicy, połyskując migotliwie w zimowym słońcu. Koła powozów utworzyły przy krawężnikach błotniste zaspy, które następnie zamarzły, przez co chodnik stał się bardzo śliski.
Z naszego okna widać było zaledwie parę osób. Ktoś niespiesznie wyprowadzał psa, kobieta wracała z piekarni, niosąc kilka bochenków chleba, a pewien mężczyzna zachowywał się dość osobliwie.
Był to wysoki, dobrze zbudowany człowiek o wyrazistych rysach twarzy. Miał na sobie czarny surdut, perłowoszare spodnie i lśniący cylinder. Mógł mieć około pięćdziesiątki i wyglądał na jakiegoś oficjela.
Biegł ulicą, co chwilę bezradnie wyrzucając ręce nad głowę i wykrzywiając twarz w dziwacznych grymasach. Zatrzymywał się przy każdych drzwiach wzdłuż Baker Street, spoglądał na numer domu i biegł dalej z nachmurzonym czołem.
– Ciekawe, co go tak wzburzyło – zastanawiałem się.
– Wkrótce się tego dowiemy – odparł Holmes, zacierając dłonie z ekscytacją. – Myślę, że wybiera się właśnie do nas.
– Jak to? – zdziwiłem się.
– To zapewne nowy klient z jakąś pilną sprawą. Znam już te objawy: gorączkowe bieganie w tę i z powrotem po ulicy z paniką na twarzy i wgapianie się w numery domów. Na pewno próbuje znaleźć 221B. Szykuje nam się nowa zagadka.
Ledwie Holmes wypowiedział te słowa, a zziajany mężczyzna zatrzymał się przed naszymi drzwiami i rozległ się tak donośny i natarczywy dźwięk dzwonka, że aż szyby w oknach zadrżały. Nasza gospodyni, pani Hudson, wpuściła gościa, następnie usłyszeliśmy kroki na schodach, po czym drzwi do naszego salonu otworzyły się.
– Panie Holmes – odezwała się pani Hudson, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej, gdyż mężczyzna wyminął ją i wparował do pokoju, dysząc ciężko i wymachując rękami. Dopiero wtedy zauważyłem, że na jego twarzy oprócz paniki maluje się też głęboki smutek.
Przez chwilę nie mógł z siebie wydobyć głosu. Stał chwiejnie, trzymając się oburącz za głowę. Podprowadziliśmy go do fotela i pomogliśmy mu usiąść. Następnie Holmes przysiadł obok niego i położył mu rękę na dłoni w uspokajającym geście.
– Na pewno zaraz dojdzie do siebie – zapewniłem panią Hudson, zanim wyszła, zamknąwszy za sobą drzwi.
– Tutaj nic panu nie grozi – mówił do gościa Holmes łagodnym tonem. – Nie ma pośpiechu. Niech pan sobie spokojnie odsapnie, a potem proszę mi powiedzieć, w czym mogę pomóc. Spróbuję zaradzić pańskim problemom bez względu na to, jak bardzo są poważne.
Przez minutę lub dwie mężczyzna siedział, posapując i najwyraźniej usiłując się nie rozpłakać. Następnie wyciągnął chusteczkę, otarł pot z czoła, wziął głęboki oddech i zwrócił się w naszą stronę.