- promocja
- W empik go
Sieć. Tom 2: Czas Agentów - ebook
Sieć. Tom 2: Czas Agentów - ebook
Jeśli młodzi Utalentowani odkryją tajemnicę Agencji i zmierzą się z prawdą o Sieci, przekroczą granicę, zza której nie ma powrotu.
„Sieć. Czas Agentów” to drugi tom serii o Nicku, nastoletnim złodzieju samochodów, i grupie Utalentowanych, którzy zostają zwerbowani przez tajną organizację. Fanatyczni wyznawcy Nowej Ery dziesiątkują Utalentowanych, a pogodowe anomalie i wahania Sieci każdego dnia stają się coraz bardziej niebezpieczne. Gię dręczą koszmary i wspomnienia związane z Projektem Zero. Jej misje są coraz trudniejsze, a relacje z Nickiem i Alexem – coraz bardziej skomplikowane. Ruda nie jest już pewna, komu może zaufać; w chwiejącej się w posadach Międzynarodowej Agencji Ochrony Sieci każdy sojusznik w mgnieniu oka może stać się wrogiem.
Tymczasem Nick rozpoczyna karierę Agenta. Dokąd doprowadzą go demony przeszłości i pycha, którą osłania się jak tarczą? Jedno jest pewne – kto nie uczy się na błędach, ten znów wpada w kłopoty.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788327276544 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PIERWSZY ŚNIEG
Nick otworzył portfel i przeszukał wszystkie przegródki. Nie znalazł żadnego banknotu ani wartościowego bilonu, nic prócz zniżek na kawę i mandatu za przekroczenie prędkości. Nie był tak spłukany od czasów domu dziecka, i to wtedy, gdy jeszcze nie kradł. Zastanowił się przez chwilę. Nie miał wyboru. Wyśledził na zatłoczonym korytarzu rudzielca. Załapał Gię za ramię i z błagalnym spojrzeniem odciągnął na bok.
– Zabawna sytuacja… pocieszysz mnie finansowo? – spytał z zakłopotaną miną.
– Masz dziwne poczucie humoru… – odparła, krzyżując ręce na piersi.
– Pożycz mi trochę grosza na to klasowe wyjście do kina. Mam czas na zapłacenie tylko do końca zajęć, a nie mam gotówki.
Przechodzący obok uczniowie spoglądali na nich, szepcząc coś między sobą. Pomimo że skradzione pieniądze z komitetu rodzicielskiego magicznie odnalazły się niedługo przed zakończeniem poprzedniego semestru, to wielu uczniów wciąż pamiętało oskarżenia, jakie wisiały nad rudą uczennicą. Dyrektorka zamknęła sprawę, mimo że sprawca kradzieży nie został zdemaskowany, i oficjalnie przeprosiła Gię za rzucone na nią podejrzenia.
Ruda skrzywiła się, ale i nie kazała się długo prosić. Wygrzebała z torby portfel i wręczyła mu pieniądze.
– Ehm… a masz może drugie tyle? – dopytał, pewien, że nim skończy mówić, Gia odwróci się na pięcie.
Pokręciła głową i dołożyła kolejny banknot.
– Dzięki, oddam ci wieczorem – odpowiedział z wdzięcznością, ale i napięciem w głosie.
– Nie musisz oddawać, i tak mamy wspólny budżet.
– Okazało się, że wychowawczyni nie przyjmuje kart kredytowych jako formy płatności – z zakłopotaniem ciągnął wyjaśnienia. – A rodzice Izumi mają po prostu problemy finansowe.
– Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.
– Dlaczego wy macie ze sobą taki problem? – spytał, szczerze ciekaw odpowiedzi.
– Ja nic do niej nie mam… szacunku też nie.
Pośród tłumu uczniów wypatrzył ich Tomas i nie siląc się nawet na „dzień dobry”, włączył się do rozmowy.
– Dobrze, że jesteś, bo już nie chce mi się tego taszczyć – zwrócił się do Rudej i wyszczerzył białe zęby. – Mam dla ciebie książkę, którą pożyczyłaś Neli. Wczoraj ją odebrałem.
– Dzięki…– Zaskoczona, przejęła tomisko. – Ale co ty wczoraj robiłeś u Neli? Mnie mówiła, że jest zajęta.
– No wiesz… – Uśmiechnął się lekko zakłopotany. – Nela pomaga mi w nauce. Muszę się przyłożyć, jeśli mam dobrze zdać egzaminy i dostać się na jakieś sensowne studia. Od jakiegoś czasu co wieczór się razem uczymy. Chyba już tylko ona wierzy, że będą ze mnie ludzie. Bardzo mnie wspiera. – Zabrzmiał niezwykle szczerze i dojrzale.
Gia uśmiechnęła się na te znakomite wieści. Wyglądało na to, że po latach darcia kotów ta dwójka nareszcie odnalazła siebie nawzajem. To zabawne, jak zupełnie nieświadomi ludzie wciąż szukają tej drugiej osoby, mając ją tuż pod nosem.
– Cześć wam! – Nela w końcu pojawiła się po tym, jak zniknęła na dwie godziny, by oprowadzić nowego ucznia po szkole. – Poznajcie, oto Kiwan.
Obok niej przystanął bardzo wysoki i szarmancki uczeń z wymiany. Zaprezentował powalający uśmiech i uniósł rękę w powitalnym geście. Gęste czarne włosy związane w cienkie dredy uwodzicielsko opadały mu na twarz, a biała koszula tylko podkreślała jego ciemną karnację. Kolczyk w nosie na pewno nie był częścią szkolnego uniformu i to dziwne, że Nela nie powiedziała mu tego jako pierwsza. Kiwan położył dłoń na jej ramieniu, na co ona zupełnie nie zareagowała.
Gia z zakłopotaniem patrzyła to na nią, to na Tomasa. Nie tak wyobrażała sobie początek ich szczęśliwego związku. Tomas wyglądał na równie zaskoczonego, a po chwili również na wściekłego.
– Kiwan pochodzi z Ugandy i niestety spędzi w naszej szkole tylko jeden semestr. Wciąż ma problemy z językiem, więc bądźcie wyrozumiali. – Uśmiechnęła się, bagatelizując piorunujący wzrok Tomasa. – Kiwan, these are my friends, Gia, Nick and Tomas. – Wskazała kolejno.
– Hi! – przywitał się krótko.
– Jak powiedzieć w suahili: „Twoje imię brzmi jak choroba weneryczna”? – wycedził Tomas przez zaciśnięte zęby.
– Tomas, co w ciebie wstąpiło?! – krzyknęła oburzona Nela.
– Myślałem, że my… – Nie mógł dokończyć zdania ze złości.
– You are funny guy. – Kiwan, nie rozumiejąc sytuacji, wtrącił się życzliwie w najmniej odpowiednim momencie. – I like you.
– Spieprzaj. – Tomas nie wytrzymał i odszedł, nie odwracając się za siebie.
To była dla niego bolesna lekcja. Gdy po raz pierwszy się zaangażował, został potraktowany tak, jak zawsze sam traktował swoje dziewczyny. Miało upłynąć jednak trochę czasu, nim złość minie, a lekcja przyniesie rezultaty.
Kiwan popatrzył pytająco na Nelę, ta jednak kazała mu się nie przejmować i tylko zapisała mu swój numer na kartce. Obiecał, że zadzwoni. Gdy odszedł, Nela z rozanielonym wzrokiem zwróciła się do Gii.
– Co o nim myślisz?
– Jest bardzo… rdzennie afrykański – odparła skonsternowana całą sytuacją.
– A właśnie! Wybrałam już temat pracy semestralnej z przedsiębiorczości – obwieściła i podała Rudej i Nickowi po kartce.
– Obserwacja zachowań społecznych i relacji międzyludzkich w placówce naukowej imienia Ferdynanda Magellana oraz dobór partnerów na podstawie wspólnych zainteresowań z uwzględnieniem upodobań wizualnych – przeczytała na głos Ruda i podniosła wzrok na przyjaciółkę. – Będziesz swatką?
– Nie uogólniaj. – Nela odebrała jej kartkę i teatralnie pogroziła palcem. – Przeprowadzę ankietę i za jej pomocą każdemu w szkole dobiorę partnera.
– Całkiem fajny pomysł. – Nick pokiwał głową. – Ale w szkole przecież jest więcej dziewczyn niż chłopaków. Na szczęście. Jak chcesz to zrobić?
– Wiem, to trochę skomplikowało mój genialny plan – przyznała, miętoląc chusteczkę w dłoniach. – Ale dlatego właśnie użyłam słowa „partner”, a to nie to samo co kochanek. Nie gwarantuję, że każdy facet znajdzie dziewczynę ani na odwrót. – Przeniosła wzrok na uczniów odpoczywających na boisku. – Niektórzy poznają kogoś nowego, ktoś znajdzie przyjaciela, a inni drugą połówkę.
Jeden z przystojnych uczniów z wymiany z Hiszpanii przeszedł obok nich i zawadiackim wzrokiem przyjrzał się Neli. Puścił do niej oczko, a ona z uśmiechem zgrywała niedostępną.
– A nie sądzisz, że w swoich działaniach możesz być nieco nieobiektywna? – Gia uniosła brew i oparła rękę o biodro.
Znała skłonności przyjaciółki do flirtów; cały ten projekt przypominał jedną wielką rozmowę kwalifikacyjną na kolejnego faceta.
– A skąd, ankieta będzie anonimowa – wyjaśniła, rozwiewając wątpliwości. – To będzie rzetelna praca naukowa, niczego nie pozostawię przypadkowi. Całe przedsięwzięcie zależy od waszych cech charakteru.
– Naszych? – spytał podejrzliwie Nick.
– I tu moja prośba do was. – Uśmiechnęła się i chwyciła ich za ramiona. – Mimo że mój pomysł jest genialny w swej prostocie, to na początku mogę mieć problem ze ściągnięciem do mnie ludzi. Musicie mnie reklamować, a przede wszystkim robić mi sztuczny tłum. Nic tak dobrze nie ściąga konsumenta jak podążanie za modą.
Nick i Gia spojrzeli na siebie zmieszani. Ankieta dotycząca ich upodobań to niezręczny temat dla ludzi, którzy tylko grają swoje szkolne role, ale co mogli zrobić? Zgodzili się.
♦
Majowe słońce wpadało do pokoju z powodu wiecznie niezasłoniętych rolet. Po długo utrzymujących się gwałtownych burzach każdy promień był jak prezent od losu. Alex poczuł ciepło na twarzy, które powoli budziło go po nocy pełnej snów. Otworzył zaspane oczy, nierozbudzone myśli wciąż jeszcze błądziły po marzeniu sennym. Otrząsnął się i powoli usiadł na łóżku. Leżała obok niego, bokiem, niemal całkiem odkryta. Wzrok powędrował na dużą bliznę nad jej lewą piersią, pamiątkę jednego z najgorszych wspomnień, jakie mieli. Srebrny wisiorek niesfornie schował się pod dekoltem cienkiej koszulki, która delikatnie opływała kobiecą sylwetkę. Przełknął ślinę. To już nie była ta mała dziewczynka, przy której kiedyś się budził zepchnięty na kraniec łóżka, tylko piękna kobieta. Pochylił się nad nią i chwilę konfrontował sen z jawą. Serce zabiło mu szybciej. Naciągnął na nią pościel po samą głowę i wstał z łóżka. Spod kołdry usłyszał jej niezadowolone mruknięcie; powoli zaczęła się budzić. Uśmiechnął się pod nosem. Potrzebny mu był zimny prysznic.
Gdy wyszedł z łazienki, już nie było jej w łóżku. Był natomiast leniwie przeciągający się czarny kocur. Popatrzył na Alexa spode łba i nie zamierzał dać się przepędzić z rozgrzanej pościeli.
– Tu nie ma miejsca dla nas dwóch – zagroził zwierzakowi.
– Zostaw go, i tak nie wygrasz tej walki.
Siedziała przy blacie z ciepłym uśmiechem i zarzuconym na plecy jego swetrem. Światło słoneczne prześwitywało przez burzę rudych włosów. Przed nią stały dwa kubki ze świeżo zaparzoną kawą.
– Dzień dobry. – Podała mu kubek, gdy podszedł i oparł się o blat.
– Dzień dobry.
– Złe sny? – Z jego szarych oczu wyczytała rozkojarzenie.
Zaśmiał się i wypił łyk.
– Byłbym nienormalny, gdybym powiedział, że były „złe”. – Usiadł przy niej. – Raczej… niedostępne.
Chwilę siedzieli w milczeniu, cieszyli się swoim towarzystwem i stanem krótkiego lenistwa. Oboje chcieli, aby ta chwila mogła trwać dłużej, zawieszona między tym wszystkim, co ich otacza i tłamsi.
– Dziś wielki dzień – zaczął i dopił kawę. – Młodzi po raz pierwszy spróbują swoich sił na głównej sali treningowej.
– Wciąż nie mogę uwierzyć, że nasi zwierzchnicy się na to zgodzili. – Wstała i weszła do łazienki w poszukiwaniu swoich ubrań. Zrzuciła z siebie piżamę i zaczęła się przebierać. – Nam to ułatwi pracę, ale adeptom od teraz będzie już tylko trudniej – dodała głośniej, by mógł ją słyszeć.
Przez lekko uchylone drzwi widział lustro, a w nim jej odbicie. Po chwili odwrócił od niej wzrok, a myśli od dzisiejszego snu. Niedawna rozmowa z Rayem nie dawała mu spokoju.
– Trudno jest patrzeć, jak na naszych oczach zmieniają się z normalnych nastolatków w ludzi takich jak… – Wyszła z łazienki, szukając odpowiedniego porównania.
– Takich jak my – dokończył za nią.
♦
Adepci wchodzili pojedynczo, by trenerzy mogli dokładnie przyjrzeć się ich reakcji na panujące w sali warunki. Na pierwszy ogień poszła Lili. Wczytana dla niej misja była dedykowana komuś, kto powinien stanowić wsparcie medyczne zespołu. Jednak z powodu tego, że sprzymierzeńcami dziewczyny były hologramy, trening nie pozwalał w pełni wykorzystać Talentu młodej adeptki. Nawet jeśli trójwymiarowe obrazy postaci wyglądały na ranne, to Lili nie mogła ich uleczyć. Niemniej poradziła sobie naprawdę wzorowo, a umiejętności samego uzdrawiania miała okazję wykorzystywać na oddziałach szpitalnych Agencji.
Robertowi przypadła misja typowo sprawnościowa i po pewnym czasie wczuł się w nią tak bardzo, że jego transformacja w dzikiego kota osiągnęła najwyższy do tej pory zanotowany poziom. W przypadku Garreta wybrany stopień trudności misji był najwyższy ze wszystkich przygotowanych dla adeptów i ku uciesze trenerów, olbrzym poradził sobie śpiewająco. Należało jednak pamiętać, że dryblas był w Agencji znacznie dłużej niż pozostali rekruci i miał większe doświadczenie, a Talent wielkiej siły był niezwykle uniwersalny. Najbardziej nietypowa symulacja przypadła jednak Kurtowi, który musiał zmierzyć się nie tylko z wymagającymi zadaniami, lecz także z ekstremalnie niekorzystnymi warunkami klimatycznymi, co w kontekście ostatnich anomalii pogodowych wydawało się wyjątkowo przydatne, a dla adepta stanowiło dodatkowe utrudnienie. Wyszło na jaw, że w przypadku szybkich zmian temperatur czy ciśnienia Kurtowi było znacznie trudniej utrzymać iluzję w stabilnej formie.
Gdy przyszła kolej na Nicka, chłopak czuł, że ma przewagę nad pozostałymi. Od czasów jego pierwszej wizyty w tym miejscu minęły prawie dwa lata i wiedział już, czego może się spodziewać. Czekał na kolejne wyzwanie, któremu miał zamiar podołać.
Filip, główny informatyk aka haker Agencji i niekwestionowany król pizzy z podwójnym serem, załadował zadaną przez trenerów symulację. Przestrzeń w sali zaczęła się przekształcać, aż w pewnym momencie stała się łudząco podobna do…
– Gra w węża? – Nick z niedowierzaniem rozłożył ręce i spojrzał na pomieszczenie kontrolne, gdzie obserwowali go trenerzy. – Wy chyba żartujecie!