Siedemnaście miłych pań - ebook
Siedemnaście miłych pań - ebook
Zbiór siedemnastu opowiadań, w których autorka, mistrzyni obserwacji, burzy konwencjonalne opinie o „słabej kobiecie”. Ironizując, z lekkim dystansem, nie boi się powiedzieć wprost tego, na co innym brakuje odwagi w czasach politycznej poprawności: kobieta potrafi być potworem, sadystką, cyniczną intrygantką, a wszystko po to, by... pełnić rolę przypisaną jej w świecie rządzonym przez mężczyzn. Bo też ogólny wydźwięk tych opowiadań to gorzka, choć niepozbawiona elementów humorystycznych, ocena obu płci. Nigdzie w twórczości Patricii Highsmith nie występują bardziej zjadliwie prześmiewcze szkice postaci niż te, które znalazły się w opowiadaniach tego tomu. Jeszcze raz znalazła potwierdzenie opinia Grahama Greena o kunszcie Highsmith – to „poetka zrozumienia”.
„Patricia Highsmith jest często nazywana autorką kryminałów, co brzmi trochę tak, jakby Picassa nazywać kreślarzem”
„Cleveland Plain Dealer”
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7392-860-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Młody mężczyzna poprosił ojca dziewczyny o jej rękę i otrzymał ją w pudełku – lewą rękę.
OJCIEC: Prosiłeś o jej rękę i dostałeś. Ale moim zdaniem chciałeś też innych rzeczy i wziąłeś je sobie.
MŁODZIENIEC: Nie bardzo rozumiem, co pan ma na myśli.
OJCIEC: A co, według ciebie, miałbym mieć? Nie możesz zaprzeczyć, że jestem człowiekiem bardziej honorowym od ciebie, bo zabrałeś coś mojej rodzinie, nie pytając o pozwolenie, podczas gdy ja, poproszony o rękę córki, uczciwie ci ją dałem.
Prawdę powiedziawszy, młody mężczyzna nigdy nie dopuścił się niczego niestosownego. Ojciec był zwyczajnie podejrzliwy i miał plugawe myśli. Niemniej mógł teraz w majestacie prawa uczynić go odpowiedzialnym za utrzymywanie dziewczyny i wyciągać od niego pieniądze. Młodzieniec musiał przyznać, że posiada rękę jego córki – choć w akcie rozpaczy pochował ją, najpierw ucałowawszy. Miała już bowiem prawie dwa tygodnie.
Młody człowiek chciał się zobaczyć z dziewczyną i usilnie o to zabiegał, ale dostęp do niej skutecznie blokowali natarczywi handlarze. Podpisywała czeki prawą ręką. Daleka od wykrwawienia się na śmierć, żyła pełnią życia.
Młodzieniec ogłosił w gazetach, że kobieta odeszła od jego łoża i stołu. Musiał jednak najpierw udowodnić, że kiedykolwiek z nich korzystała. W końcu nie było to „małżeństwo” zawarte na papierze lub w kościele. Ale bez wątpienia miał jej rękę i podpisał pokwitowanie, kiedy paczka do niego dotarła.
– O co chodzi z tą ręką? – tłumaczył się policji, zrozpaczony i ogołocony do ostatniego pensa. – Jej ręka spoczywa zakopana w moim ogrodzie.
– Na dodatek jest pan kryminalistą? Nie dość, że pańskie życie uległo kompletnej dezorganizacji, to jeszcze jest pan psychopatą? Czyżby przy jakiejś okazji obciął pan rękę własnej żonie?
– Nie obciąłem, a ona nawet nie jest moją żoną!
– Ma jej rękę, a mimo to ona nie jest jego żoną! – natrząsali się z niego przedstawiciele prawa. – I co mamy z nim począć? Jest pozbawiony zdrowego rozsądku, a może nawet szalony.
– Trzeba będzie go zamknąć w zakładzie psychiatrycznym. Jest bankrutem, więc w grę wchodzi tylko instytucja państwowa.
Tak więc młodzieniec znalazł się w odosobnieniu i raz w miesiącu dziewczyna, której rękę otrzymał, przychodziła niczym sumienna żona, żeby popatrzeć na niego przez drucianą siatkę. I jak większość żon, nie miała mu nic do powiedzenia. Ale ładnie się uśmiechała. Jego stan zapewniał jej niewielką rentę. Kikut ukrywała w mufce.
Ponieważ młodzieniec zaczął czuć do niej tak wielkie obrzydzenie, że nie mógł już na nią patrzeć, umieszczono go na oddziale o surowszym rygorze, gdzie pozbawiony książek i towarzystwa innych ludzi naprawdę stracił zmysły.
Kiedy zwariował, wszystko, co mu się przydarzyło – prośba o rękę ukochanej i jej otrzymanie – stało się dla niego zrozumiałe. Uświadomił sobie, jak straszliwą popełnił omyłkę, może nawet przestępstwo, bo przecież był winny barbarzyńskiego domagania się ręki dziewczyny.
Porozmawiał z ludźmi, którzy go przetrzymywali, i wyznał, że zrozumiał swój błąd.
– Jaki błąd? Poprosić o rękę dziewczyny? Sam tak postąpiłem, zanim wziąłem ślub.
Młodzieniec poczuł, że bezpowrotnie stracił rozum, nie potrafił bowiem nawiązać z nikim kontaktu. Przez wiele dni odmawiał jedzenia, aż wreszcie położył się na łóżku twarzą do ściany i umarł.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------