Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Siedlisko gorących serc - ebook

Data wydania:
18 kwietnia 2018
Ebook
27,90 zł
Audiobook
33,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
27,90

Siedlisko gorących serc - ebook

Anna, Kasia i Eliza goszczą w „Iskierce”, stojącej na pełnym słońca i otulonym ciszą wzgórzu. Ono jest źródłem siły i energii kobiet do kolejnych stających przed nimi wyzwań. Dobro oraz optymizm całej trójki są zaraźliwe; przyciągają licznych, poznanych na Kaszubach przyjaciół, więc „Iskierka” tętni życiem jak nigdy dotąd. Tuż obok trwa budowa siedliska, którego centralnym elementem będzie ich przyszły dom. Anna wraz z Ryszardem, w którym kocha się z wzajemnością, zajmują się jego budową. Kasia podczas wesela z Maciejem oznajmia, że pod sercem nosi jego dziecko, zaś najmłodsza bohaterka, Eliza, rozpoczyna drugi rok studiów w Gdyni. Czas tam spędzony, to dla niej również okres poważnych rozterek sercowych. Gdy pojawi się w Parchowie z dyplomem ukończenia uczelni wydarzy się coś, co ostatecznie wyjaśni tajemnicę pochodzenia Anny, ale także spowoduje, że serce Elizy zdecyduje się wreszcie, dla kogo ma bić mocniej.

Siedlisko gorących serc to ciepła, rodzinna powieść, która wywoła prawdziwą wiosnę w waszych sercach.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8310-043-2
Rozmiar pliku: 928 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Weselny kac

N ie dajcie się nabrać na jego sztuczki – powiedziała Kasia, rozejrzała się wokół, a potem zerknęła na Maćka. – To niezły aktor, ciągle gra! – roześmiała się; rozległy się oklaski uznania.

Maciej, wbity w oparcie jednego z udekorowanych dla pary młodej krzeseł, miał rozszerzone do granic możliwości źrenice. Zdjął zaparowane okulary. Przetarł je. Roz­bawiona Kaśka przyglądała mu się przez szparki w oczach. Biesiadnicy z wolna zaczynali zajmować się sobą.

– Kasiu, ale… to przecież… – usiłował wydukać.

Kasia przykryła jego usta pocałunkiem. Zrezygnowany Maciej rozłożył ramiona. Biesiada weselna trwała, Kasia dowcipkowała, ktoś od czasu do czasu do nich podszedł, zagadał, lecz Maciej tylko z rzadka odpowiadał lub blado się uśmiechał. Po weselnym przyjęciu, kiedy byli już u siebie w pokoju, próbował wrócić do tematu, ale zaczął tak niezdarnie, że Kasia biorąc to za jego poczucie humoru, zbyła go, machając ręką i zmęczona prawie natychmiast zasnęła.

Rano Maciej także nie był w sosie. Ciężko oddychał, chodził z kąta w kąt, wreszcie usiadł na foteliku naprzeciw leżącej jeszcze w łóżku i przeciągającej się Kasi.

– Sama wiesz, że nie mogę mieć dzieci. Opowiadałem ci o tym, więc jak możesz być ze mną w ciąży… –
rzucił wreszcie ponurym głosem ni to pytanie, ni to stwierdzenie.

Kasia natychmiast oprzytomniała i poderwała się na łóżku.

– Czy ty to mówisz poważnie? – spytała, cedząc słowa.

– Jak najpoważniej – skinął głową.

– Maćku, ale w moim życiu jesteś tylko… ty…

– Więc logicznie patrząc, nie powinnaś być w ciąży – powiedział cicho, ale dobitnie.

Kaśka wpatrywała się w niego z przerażeniem w oczach. Jak on może w ogóle takie rzeczy mówić? On naprawdę uwierzył, że nie może mieć dzieci. A przecież kobieta zawsze wie, czyje nosi dziecko.

– Maćku, kobieta zawsze wie, czyje nosi dziecko!
– powtórzyła głośno ostatnią swoją myśl, próbując się uśmiechnąć.

– Ale jak to możliwe, skoro ja nie mogę mieć dzieci…

– Z tego, co opowiadałeś, nigdy nie zrobiłeś żadnych badań. – Przełknęła nerwowo ślinę.

– Ale mam wadę… – wskazał palcem na podbrzusze – …która uniemożliwia mi zostanie ojcem.

– Boże! Powiedziano ci tylko, jak mi zrelacjonowałeś, że w przyszłości możesz mieć problemy, czy tak?

– Ale to na jedno wychodzi – upierał się.

– Przecież jesteś naukowcem, na Boga, i logika nie jest ci obca! – rozgniewała się, nie wytrzymując ciśnienia.

Zacisnął usta i pięści. Tego jeszcze u niego nie widziała. Zachowywał się i mówił jak mały obrażony chłopiec, który nie ma wiedzy i nie znajduje argumentów, a nie jak naukowiec.

– Maćku, powinieneś pójść na spacer i przemyśleć, jakie głupoty mi tu opowiadasz. Gdybym była młódką, pewnie bym się załamała. – Pokręciła głową. – Ale w moim wieku kobieta zastanawia się nad czym innym. Gdzie ja głupia oczy miałam, by nie dostrzec, że mój mężczyzna jest dzieciakiem? Rób, co chcesz, ale w ciąży jestem z tobą i dziecko ci urodzę – powiedziała twardo.

Maciej złapał się oburącz za głowę.

– Chyba nie uważasz, że będę ojcem nie swojego dziecka? – rzucił szorstko.

– Coś ty powiedział? – Kaśka przymknęła oczy.
– Wynoś się stąd! Ale już!

Maciej popatrzył na nią nienawistnie i z zaciętą miną wyszedł z pokoju.

– No nie! Przecież to jest patentowany głupek! Meteorologia, chmury, moczarki… srarki! – wrzasnęła.
– Ty… ty… gnojku! Gdzie mój telefon?!

Rozglądała się po pokoju.

Gdy po kilku sygnałach w telefonie odezwało się niewyraźne:

– Halo…

Rzuciła w eter:

– Marysia…?

– A kto ma być? – usłyszała znajomy, choć mocno zaspany głos przyjaciółki.

– Idziemy na spacer! – wrzasnęła Kaśka.

– To dlatego mnie budzisz? Bardzo zabawne. Pa.

– Maryśka! Obudź się. Idziemy na spacer! Za dziesięć minut bądź koło tartaku.

– Ty co, mówisz poważnie? – Marysia ziewnęła.

– A co, masz mnie za taką, co sobie żartuje?

– No, kilka razy wycięłaś mi niezły numer.

– Ale z kim jestem w ciąży, to chyba wiem, co?! Pamiętaj, za dziesięć minut spotykamy się koło tartaku!

– Ale…

Kaśka rzuciła telefonem w poduszkę. Umyła zęby, opłukała twarz, szybko ubrała się i zbiegła w dół.

– A dokąd to panna młoda tak wcześnie? – dobiegło ją z kuchni pytanie Felci; Kaśka przyhamowała.

– Maciej też gdzieś przed chwilą wyszedł – dodała matka, siedząca obok Felci przy stole; Kaśka spojrzała na obie.

– Tak to jest… – zaczęła i machnęła ręką; ruszyła dalej.

Przy tartaku, przebierając nogami z emocji, czekała już Marysia.

– Co się, Kacha, stało?

– Wyobraź sobie, że ten smarkul uważa, że to nie jego dziecko! – wrzasnęła.

– No co ty… – Marysia potrząsnęła końskim ogonem; jej oczy zrobiły się wielkie jak talerze.

– Przecież kobieta wie, z kim jest w ciąży, tak?

– No jasne, ale…

– On sobie wmówił, że to, co kiedyś usłyszał od lekarza, że może mieć w przyszłości pewne problemy, jest niepodważalne.

– Naprawdę…?

– Tak, naprawdę…

– Masz babo placek.

– Ano mam! – Kaśka tupnęła.

– A wiesz… – Marysia złapała ją pod pachę. – Wczoraj, kiedy krzyknęłaś o ciąży, wydawało mi się, że on był autentycznie zaskoczony…

– No mógł, bo nic mu wcześniej nie mówiłam. Chciałam zrobić niespodziankę! Potem myślałam, że się bawi…

– To w takim razie był niemądry pomysł… – Marysia pokręciła głową.

– Więc według ciebie, on jest takim człowiekiem, że każdorazowo powinnam się zastanawiać, czy coś, co chcę powiedzieć, jest odpowiednie na jego intelekt…?

– Teraz się wyzłośliwiasz. To nie jest przecież pierwszy lepszy głupek…

Kaśkę nie wiedzieć czemu słowa te rozśmieszyły.

– Ty się jeszcze śmiejesz? Kacha, z wami obojgiem jest coś nie teges – zachichotała Marysia.

– Słuchaj. Jak on coś takiego mógł sobie w ogóle pomyśleć… i jeszcze powiedzieć to głośno! – Kaśka machnęła ręką. – Żonie, dopiero co poślubionej… i co ja mam zrobić?

– A próbowałaś z nim rozmawiać? – Marysia zajrzała Kasi w twarz.

– No, nie wygłupiaj się. Przecież z nim rozmawiałam. To wcale nie jest śmieszne – Kaśka obruszyła się na przyjaciółkę.

– Wyście się pokłócili, a nie rozmawiali.

– Jak można rozmawiać, jeśli on się zaparł, że ma feler, bo kiedyś…

– To już mówiłaś, ale może trzeba inaczej…

– Inaczej, czyli jak? – Kasia zatrzymała się.

– Inaczej, czyli spokojnie. Wyjaśnić mu, że się myli, że jest tylko on, że nie mogłabyś…

– Marysiu! Zgłupiałaś? Ja mam się tłumaczyć? A może jeszcze przepraszać, że się… podłożyłam…!
– Kasia spojrzała w oczy przyjaciółki. – Posłuchaj, Marysiu, ja go kocham, ale takiej rozmowy z nim nie przeprowadzę. Dokładnie wiem, kiedy to się stało… – dokończyła cicho; w jej oczach pojawiły się łzy.

– Kiedy? – Marysia zajrzała jej w oczy. – Chodźmy… opowiedz, proszę.

– W domku na Mull of Kintyre…

– Tam?

– Tam właśnie.

– Jak cudownie – Marysia przewróciła oczami.

– Pokazał mi wschód słońca, a po powrocie poszliśmy… na nasz Mount Everest… – Teraz Kasia przewróciła oczami; otarła łzy. – Wszystko czułam. – Dotknęła ręką brzucha i uśmiechnęła się.

– No przecież…! To się czuje, jak się kocha.

Chwilę szły w milczeniu. Doszły do ściany lasu.

– Idziemy dalej? – Marysia zerknęła na Kasię.

– Idziemy aż do Bawernicy.

– Chyba zgłupiałaś, to będzie z dziesięć kilometrów.

– Przecież las bawernicki… to ten las.

– Ale ty jesteś! Bawernica jest na drogowskazie, co nie znaczy, że tak nazywa się las!

– No popatrz, a ja myślałam…

– Najpierw po ponad kilometrze jest Słupia, parking i droga do leśniczówki, potem po czterech kolejnych kilometrach jest Chałupa, taki niewielki przysiółek, potem za dwa kilometry Chośnica, a dopiero na końcu, po kolejnych trzech kilometrach, Bawernica.

– Ale mądrze gadasz… Razem wyszło mi rzeczywiście dziesięć. Skończyły mi się paluszki. – Uśmiechnięta Kasia pokazała palce, na których zliczała kilometry.

– A widzisz… On tak samo precyzyjnie myśli o twojej ciąży i swoim felerze – zachichotała Marysia.

– No, nie mów… – Kasia zmarszczyła czoło; ich wzrok się spotkał. – To co ja mam zrobić?

– Już powiedzieliście sobie za dużo i za głupio, bo ty chyba też coś palnęłaś, może nie?

– Szczerze? – Kasia spojrzała na Marysię; ta pokiwała głową. – Kazałam mu się wynosić…

– No, to grubo… – Marysia zamyśliła się. – Wczoraj, kiedy powiedziałaś o ciąży, a ja dojrzałam u niego coś więcej niż niedowierzanie, byłam pewna, że też widzisz to samo.

– Naprawdę byłam przekonana, że zagrał taką rolę…

– Potem to się jakoś rozmyło i machnęłam ręką, ale widzę, że miałam rację. To moja teoria pierwszego wrażenia, która u mnie prawie zawsze się sprawdza.

– Mądre to twoje psychologiczne podejście…

– Poradź się może jeszcze córki… – zachichotała Marysia.

– Teraz to już cię całkiem poniosło! – Kasia omiotła ją wzrokiem.

Chwilę szły w milczeniu. Stanęły na mostku, pod którym przepływała, lekko szemrząc, Słupia; oparły się o balustradę.

– Jak tutaj ślicznie i spokojnie. Ta rzeka płynie i płynie… Wiadomo dokąd, ale odkąd…?

– Chyba skąd? Nie wiem, gdzie ma źródło.

– Chciałam powiedzieć i ja coś mądrze, jak mój mąż naukowiec – Kasia mrugnęła. – Pytałam _odkąd_… ile tysięcy lat.

– Aha... dobre pytanie.

– Czas też płynie…

– Tylko nie pytaj mnie znowu odkąd? – Marysia potrząsnęła końskim ogonem i objęła przyjaciółkę.

– Jesteśmy tutaj rok i trzy miesiące. Niby niedługo, a spójrz, ile się zmieniło. Miałam długoletniego partnera, kochanka – Piotra, potem był Krzyś… – Kasia rozłożyła dłonie. – Teraz mam męża, który jest ojcem mojego dziecka, ale mówi, że to nie on, bo on ma feler – zaśmiała się ponuro.

– Cieszę, że już nie tupiesz i nie krzyczysz. Mam nadzieję, że dalej też nie będziesz się zamartwiać tą sprawą. – Marysia spojrzała jej w twarz.

– Mam dar dwutorowego myślenia… Chyba już ci to kiedyś mówiłam. Nie…? Kiedy tak sobie szłyśmy i rozmawiałyśmy o tym zdarzeniu, w tle obmyśliłam strategię, co z tym zrobię.

Teraz Kasia wsunęła rękę pod pachę Marysi; ruszyły w kierunku leśniczówki.

– Ciekawe to dwutorowe myślenie… Ale powiedz, co wymyśliłaś?

– Postanowiłam po prostu… przeczekać! – zawołała Kasia.

– Poważnie?

– Każda moja rozmowa z nim na ten temat będzie rodziła stres, a on kiedyś wreszcie sam wszystko zrozumie… chyba. – Kasia spojrzała poważnie na przyjaciółkę.

– Tak, to też jest sposób, tylko nie wiem…

– Znam siebie. Jeśli tak nie zrobię, będę się tylko zamartwiać. Jestem w czwartym miesiącu, zostało pięć, gdzieś w połowie lutego urodzę.

– Czy już wiesz, jaka płeć? – Marysia prawie podskoczyła. – Jakie miałaś smaki? Rzygałaś?

– Hi, hi, hi. Raz mnie tylko zemdliło, smaki mam takie… normalne. Wiesz, Marysiu, co? – Zacisnęła dłoń na jej przedramieniu. – Kiedy byłam z Elizką w ciąży, przeżywałam stres po śmierci Piotrusia…

Spojrzały po sobie.

– Nie chcę krzywdzić tej mojej kruszyny. – Położyła dłoń na brzuchu. – Śpij, dziecinko, idziemy w las – powiedziała z uśmiechem i mrugnęła do Marysi; ta z podziwu prychnęła.

– Jesteś wielka!

– A ty wiesz, jaka będę niebawem?

Kasia wydęła policzki i wykonała ruch dłonią pokazujący spodziewany rozmiar brzucha.

Zaśmiały się obie do rozpuku. Potem jakiś czas szły w milczeniu.

– A ja miałam męża, ale wybrał wolność… – rzekła w zamyśleniu Marysia. – Jest teraz tam, na niebieskich łąkach…

Wskazała na niebo prześwitujące pomiędzy sosnami.

– Och, Klausik… Ale nowy model też jest ze znakomitej półki. – Kasia przytuliła Marysię; ta zmierzyła ją karcącym wzrokiem. – No, nie glap się tak. Przecież ty zawsze dajesz dobro, więc mimo tragedii ono samo do ciebie przyszło.

– Dobrze, że to powiedziałaś… Nie zapomnę Klausa nigdy, ale Adaś bardzo kocha moje dzieci, ma z nimi cudowny kontakt, chociaż wiesz… – Marysia spojrzała na Kasię.

– Tak. To Anioł… i prawie też się w nim zakochałam – mrugnęła.

– Twoje niedoczekanie! – pisnęła Marysia i potrząsnęła końskim ogonem. – Mój ci on jest!

Objęły się.

– Mama też się czuje tutaj znakomicie, zakochała się – rozważała Kaśka. – W życiu bym nie pomyślała. Fajny ten jej Lew, znaczy Ryszard.

– Doskonały model, taki przedwojenny – Marysia uśmiechnęła się.

– Elizka dostała się na studia, na które chciała. A tak z nią walczyłam… i po co? I jeszcze poznała Igora, i może się kochają…

– I może coś z tego będzie… – mrugnęła Marysia.
– To, co Anna opowiadała o Jutce i swoich studiach, twój przypadek, a potem Elizy, a szczególnie ten Elizy… – Marysia potrząsnęła głową – …powoduje, że sporo myślę już o studiach Miłosza, a potem Joasi. To będzie ich decyzja, od początku do końca. Ja co najwyżej porozmawiam z nimi, kiedy powiedzą, na co się zdecydowali.

– A jeśli wykombinują coś nie tak?!

– Co ty nie powiesz! A Anna co wykombinowała, a ty… już nie mówiąc o Elizce?!

Zaperzona Marysia zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem.

– Jak ja cię kocham! – Ta objęła ją z całych sił. – Dobrze, że myśmy na siebie trafiły… wreszcie.

– Mnie też jest dzięki tobie łatwiej, Kasiu, też cię kocham, bo ty sprowadziłaś tutaj mojego Anioła Adasia.

– Nie zazdroszczę ci, bo mam swojego profesorka, choć on życiowo jest taki… taki… – Kasia poruszyła ramionami i wskazała na małą choinkę; zachichotały obie.

– Wszystko się ułoży.

– No jasne, że tak. Spójrz, jaka cierpliwa i wyrozumiała była i jest Felcia. Tyle lat czekała na Jana… Pięćdziesiąt lat minęło od momentu, kiedy się w nim zakochała, i on wrócił.

– On by nie wrócił… chyba nigdy… gdyby nie wy.
– Marysia potrząsnęła głową. – Wzgórze ma w sobie coś, to prawda, ale to wy jesteście katalizatorem, który uruchomił drzemiącą w nim energię, spowodował zmiany. Szukałam tego słowa jakiś czas temu i podpowiedział mi Adaś. On tak samo uważa. Troszeczkę się ze mnie śmiał, gdy mu wyjaśniłam, do opisu jakiej sytuacji brakuje mi słowa, ale potem zamilkł i tak patrzył na mnie, patrzył… wiesz, jak on potrafi.

– Wiem, przeszywa cię wzrokiem, tymi otwartymi szeroko oczami i nie masz ochoty skłamać, tylko robi się ciepło pod sercem.

– A ty skąd to wiesz? – Marysia złapała Kasię za ramiona i śmiejącymi się oczami wpatrywała w nią.

– Szczerze?

– No jasne!

– Bo jak się poznaliśmy, to też tak na mnie popatrzył…

– Kacha…

– Chciałaś wiedzieć?

– No, to mów… – Marysia cofnęła się o pół kroku i złapała pod boki.

– Madzia wyszeptała mi tym swoim aksamitem do ucha historię jego żony Kasi, kiedy on rozmawiał na środku Erina z Konradem. Gdy wrócił, z wrażenia nie mogłam z niego spuścić wzroku. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Nawet jak o czymś innym była rozmowa, to ciągle przeszywał mnie wzrokiem. A potem, po jednym z tańców, wyszliśmy zaczerpnąć powietrza i on mnie uniósł w górę i… całowaliśmy się.

– Ach, ty zołzo! Uwodziłaś mi mojego Adasia!

– Ja tylko sprawdzałam, czy się tobie nada!

– Przecież się nie znałyśmy?

– Aż tak to nie, ale piłyśmy przecież brendy w czasie burzy, a to… zobowiązuje!

Kasia zrobiła minę, po której Marysia zaczęła biegać w kółko i podskakiwać.

– Ty mój kochany… testerze pocałunków!

Skoczyła z rozpędu na Kasię.

– Uważaj, dzikusko. Trochę szacunku dla kobiety w ciąży… – obie się rozchichotały.

– Jakby ktoś nas podsłuchał, pomyślałby, że idiotki – sapnęła wreszcie Marysia.

– Lubię sobie trochę poidiocieć.

Kaśka poruszyła kilkukrotnie ramionami i biodrami.

Spoważniały po chwili.

– Więc co zrobisz z tym swoim nauczycielem z przedmieścia? – Marysia mrugnęła.

– Tak jak ci mówiłam, wezmę go na czas. Teraz mam go sporo, a on już nic głupszego nie jest w stanie wykombinować. Mam jeszcze jeden ruch, ale o nim przy innej okazji.

– Teraz, proszę… – Marysia złożyła ręce i przewróciła oczami.

– Nie ma mowy, jestem głodna i maleństwo też…

Położyła rękę na brzuchu.

*

– To wy byłyście razem?

Anna miała zasępioną minę; Felcia też spoglądała niepewnym wzrokiem na wchodzące do kuchni Kaśkę i Marysię.

– Biegałyśmy po rosie, po cudownym wrzosie! – zachichotała Marysia.

– Maciej wyjechał… Nie chciał nic mówić! – powiedziała Anna, ze smutkiem spoglądając na córkę.

Kaśka rozłożyła ramiona i bystrym wzrokiem popatrzyła kolejno na wszystkie kobiety.

– A gdybyś ty miała przygotować się na konferencję zaraz po ślubie i na pojutrze napisać dwa referaty, to byś się cieszyła? – Kaśka zatrzymała wzrok na matce.

Oczy Marysi zrobiły się jak wielkie wojskowe wazy.

– To ty wiedziałaś? Przecież nic nam rano nie mówiłaś? – spytała Anna.

– A co miałam mówić? Jak się dowiedziałam, to w ramach odtrutki poszłyśmy sobie z Marysią pobiegać we trójkę po rosie, po cudownym wrzosie…

Spojrzała na Marysię i uśmiechnęły się do siebie.

– A kto jeszcze był z wami?

Felcia wygięła się w kierunku drzwi do sieni; Anna też skierowała tam swój wzrok.

– No jak to kto? Marysia, ja i to… małe.

Kasia pogładziła się po brzuchu z uśmiechem.

– I nie jesteś zła na Macieja? – Felcia z wrażenia aż usiadła.

– On…

– …wróci jeszcze mądrzejszy – Marysia, śmiejąc się, przerwała Kaśce.

– No widzicie! A teraz, Marysiu, szamamy, bo jest co! – Kaśka spojrzała na stół.

– Jak ty się wyrażasz! – załamała ręce Anna, ale w jej oczach pojawiły się błyski dobrego humoru.

– Moja mądra, kochana synowa. – Felcia podeszła do Kasi i wyściskała ją. – Tak się tutaj martwiłyśmy z Anią, że coś się stało.

– No jasne, że się stało! – pisnęła Marysia i przybrała poważny wyraz twarzy.

Felcia z wrażenia osunęła się na krzesło i spojrzała na Annę; obie spoważniały. Wpatrywały się w Marysię.

– Czy wy tak w środku nocy musicie wrzeszczeć?
– doszedł je od progu zaspany głos Elizy; przeciągała się.

– Ale co się stało, córcia? – odważyła się po chwili spytać Felcia, nie spuszczając wciąż wzroku z Marysi.

– Nie wiem, o czym rozmawiacie, ale Kasiula jest w ciąży i to jest hit! A już sobie myślałam, że to ja będę pierwsza!

Eliza ubiegła Marysię, chichocząc; złapała palcami kawałek pasztetu z półmiska.

– Ja ci dam, dziewucho! – krzyknęła Kaśka, grożąc jej.

– A poza tym nie bierze się pasztetu z półmiska palcami! – zawołała Marysia i także złapała w palce kawałek pasztetu; Kaśka uczyniła podobnie.

– No, to szamamy! – zabormotała pełną buzią Eliza.

Anna i Felcia przeżegnały się, ale ich oczy już się śmiały.

*

W sobotę około południa do „Iskierki” przyjechał niezapowiedziany Igor. Eliza dojrzała go z werandy i wyszła na spotkanie do bramy.

– Lubisz ekstremalne przeżycia? – rzucił po przywitalnym pocałunku.

– Chyba raczej nie… – Pokręciła głową.

– Ale choć takie tyci, tyci? – Pokazał na palcach.

– Jeśli są takie, jak pokazujesz, to może… – uśmiechnęła się.

– Spójrz, jak pięknie się zrobiło i chociaż jutro już piętnasty września, warto by sprawdzić, jaka jest woda w Mauszu. Co ty na to?

– Na coś takiego mogę się skusić – mrugnęła. – I to z przyjemnością!

Za pół godziny leżeli na kocu, w ciepłym słoneczku, na mauszowskim cyplu. Rozmawiali o mijającym lecie i o tym, co może się jeszcze wydarzyć w najbliższym czasie.

– Spójrz, jak się fajnie porobiło. Mama wzięła ślub z Maciejem i dziecko na horyzoncie, Marysia podniosła się z Klausowej traumy i teraz zaczyna rozkwitać przy Adamie.

– Nam do siebie też coraz bliżej… – Igor uśmiechnięty od ucha do ucha przysunął się do Elizy; ich ciała dotknęły się.

Eliza wyciągnęła rękę i pogładziła go po torsie.

– Zostały tylko ostatnie motyle, trochę owadów, kaczki, kilka łabędzi i my… Wszyscy pozostali wyjechali.

Igor rozejrzał się wokół i nachylił do ust Elizy; całowali się długo i namiętnie.

– Może sprawdzimy, jaka jest woda? Strasznie się ciepło zrobiło… – Eliza powachlowała się dłońmi.

– Zaraz pójdę zobaczyć, tylko jeszcze jeden całus.

Kiedy ruszył w kierunku wody, Eliza wsparła się na łokciu; lubiła przypatrywać się jego wysportowanej sylwetce. Dotarłszy do wody, ledwie włożył do niej stopę, natychmiast ją stamtąd wyciągnął.

– Jakiś prąd podłączyli czy co? – rzucił w jej kierunku. – Zimna, że aż parzy!

– Nie przesadzaj! – Eliza poderwała się.

Igor chodził po wodzie jak czapla. Eliza była pewna, że sobie z niej żartuje. Kiedy jednak sama weszła do wody, z wrażenia zabrakło jej tchu.

– Ona… jest… lodo…wata! – wykrzyczała na raty.

– Tak to jest, kiedy się nie wierzy autorytetom. Kąpiemy się? – Spojrzał na nią ze śmiechem.

– Bo ja wiem – odpowiedziała niepewnie.

– Przyjechaliśmy i się nie wykąpiemy? – Zrobił minę. – Stopy już się powoli przyzwyczajają. Teraz czas na kolana – roześmiał się. – O rany! – wrzasnął, zanurzywszy się nieco głębiej.

– Wiesz co? Albo się kąpię, albo nie! – zachichotała i rzuciła się plecami na wodę. – O kurczę pieczone! – wrzasnęła po chwili, stając i otrząsając się z wody.

– Wytrzymałaś? – Spojrzał na nią z podziwem. – Jeśli ty dałaś radę, to ja też wytrzymam.

Igor odbił się od dna; jego wyprężone ciało zatoczyło łuk i z pluskiem zniknęło pod wodą. Wypłynął kilkanaście metrów od brzegu.

– Najgorszy jest pierwszy moment! – zawołał, otrząsając wodę z włosów. – Kilka zimnych nocy i popatrz, co się z wodą porobiło!

Popływali chwilę, a kiedy wyszli na brzeg, pobawili się w szybkiego berka.

– Proponuję zdjąć te mokre fatałaszki… – rzucił Igor.

– Ty też zdejmiesz? – spytała Eliza.

– W zasadzie… czemu nie? – uśmiechnął się. – Na wszelki przypadek wziąłem suche.

– Ja też.

Poskakali, zasłaniając się ręcznikami w trakcie przebierania, a po chwili opadli na koc.

– Słoneczko, grzej szybko! Ta woda naprawdę była zimna! – Eliza rozmasowywała uda.

Igor popchnął ją delikatnie. Opadła na plecy.

– Ja cię rozmasuję.

Przesuwał dłonie po jej udach w kierunku kolan i z powrotem; Eliza przyglądała mu się zza delikatnie przymkniętych oczu.

– Fachowo to robisz – pochwaliła, przyciągając go bliżej.

Przywarli do siebie. Tak jak przed kąpielą, całowali się długo i namiętnie.

– Już mi się znowu ciepło zrobiło – uśmiechnęła się Eliza i powachlowała dłońmi.

– To może znowu do wody?

– O nie, nie, nie! Przyjedziesz za dwa tygodnie na imprezę kończącą sezon?

Odwróciła się na bok i wsparła na łokciu, delikatnie smyrając go po torsie.

– Raczej tak – odparł i przyciągnął ją do siebie; położyła głowę na jego piersi.

– To super. Dobrze mi z tobą, Igorio, a teraz jeszcze tak cieplutko – ziewnęła.

– Chcesz spać? – spytał cicho.

– A mogę chwilkę?

– Możesz – powiedział, głaszcząc ją delikatnie po ramionach i plecach.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: