Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Siła wybaczenia - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
17 lipca 2025
3569 pkt
punktów Virtualo

Siła wybaczenia - ebook

Anastazja Długosz chciała ułożyć sobie życie. Poszła na studia i zaczęła się spotykać z sympatycznym chłopakiem – osobą spoza środowiska, w którym się wychowała. Tak przynajmniej sądziła. Jednak o jej randkach dowiaduje się Nataniel – syn Diabła i mężczyzna, do którego kiedyś coś czuła. I który, jak się wydaje, uprzykrza jej życie na każdym kroku.

Rokita zaczyna szukać informacji i szybko dociera do niewygodnych faktów. Nowy przyjaciel Any jest powiązany z dawnymi wrogami syndykatu. Wtedy do gry wkraczają ojcowie, zwłaszcza że w tym samym czasie w mieście pojawia się nowy narkotyk. Zbyt wiele rzeczy się ze sobą łączy, by zrzucić to na przypadek.

Anastazja próbuje walczyć z uczuciem do Nataniela, który wywołuje w niej sprzeczne emocje – przede wszystkim złość i pożądanie. Gdy ta dwójka się spotyka, lecą iskry. Wkrótce Ana będzie musiała przewartościować całe swoje życie i zdecydować, którą ścieżkę obierze. Kto okaże się bohaterem, a kto tchórzem? Jedno jest pewne – Anastazja i Nataniel będą musieli stoczyć walkę, na którą nie są gotowi.

 

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68535-03-7
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Zdrada, tak jak zemsta, najlepiej smakuje, gdy serwowana jest na zimno. I właśnie była gotowa do podania.

Wilk i Viper zniknęli z Lenką i dzieckiem, a Glista z trudem się powstrzymał, żeby nie ruszyć za nimi. Wiedział, że teraz musi zaufać gościowi, który kiedyś stał po drugiej stronie. Spojrzał szybko na Anioła, ten lekko przymknął oczy. Musieliśmy wierzyć, że nasz boss wie, co robi.

Wtedy stary Lamparski westchnął ciężko i przemówił ze skruchą w głosie:

– Nie wiedziałem. Przysięgam… Nie miałem pojęcia, że Tymon to zrobił. Glista… To nie było autoryzowane. Nigdy nie pozwoliłbym na coś takiego.

Ale nie zdążył dokończyć.

– Zamknij się, staruchu! – Tymon Lamparski wpadł na środek loży jak kula armatnia. Oczy miał czerwone od furii i uniósł rękę z bronią. – Całe życie mnie ignorowałeś! Ale teraz… teraz zobaczysz. Poznań będzie mój. A syndykat? Przestanie istnieć! Za to będzie istnieć organizacja Tymona Lamparskiego! A dla ciebie, tatuśku z dupy, też nie będzie tu miejsca! Dla nikogo…

W tym momencie jego wzrok padł na Anę.

– I ty… Ty mogłaś być moją królową. Ale wybrałaś tego pieprzonego Rokitę. Bękarta Diabła.

Potem wszystko wydarzyło się w sekundę.

Tymon wycelował w...ROZDZIAŁ 1

_Nawet kiedy mam dość, jadę w piątek A2._

_W lustrze ta sama twarz, nowy makijaż._

_Nawet kiedy mi zgaszą światła._

_Ja odpalę jeszcze więcej._

PRO8L3M, Daria Zawiałow, _Na ostatnią chwilę_

Anastazja

W salonie Kreisów panowała dzika radość, nikt się nie spodziewał takich zwrotów akcji, Najpierw oświadczyny Kosy, a potem grom z jasnego nieba, czyli ciotka Kalina w ciąży! No nieźle, już wyobrażałam sobie wujka Anioła, jak chce zamordować lekarzy, jeśli coś będzie nie tak w szpitalu, gdy ciocia zacznie rodzić.

Ale tak naprawdę byłam gdzieś na uboczu tego wszystkiego, bo kilka tygodni temu coś wydarzyło się w moim życiu i teraz przebywałam w całkiem innym świecie.

Wyszłam do ogrodu, bo byłam zajęta pisaniem wiadomości z mężczyzną, który pojawił się nagle i jako jedyny traktował mnie jak kobietę, a nie gówniarę.

W pewnym momencie zorientowałam się, że ktoś koło mnie stoi. Poczułam zapach Sauvage od Diora i już wiedziałam, kto to jest. Czym prędzej schowałam telefon do przewieszonej przez ramię torebki i się odwróciłam. Przede mną stał ten dupek, Nataniel Rokita, i patrzył na mnie spod zmarszczonych brwi.

– Nie można mieć chwili spokoju? – warknęłam.

– Z kim pisałaś? – Jego głos brzmiał ponuro.

– Serio? To chyba nie twoja sprawa! – prychnęłam.

– Moja. Moim zadaniem jest chronić kobiety w tej rodzinie.

– Mnie nie musisz. – Przewróciłam oczami.

– Piszesz z jakimś facetem?

– Owszem. – Uśmiechnęłam się szeroko.

– Kim on jest? – Jego oczy wwiercały się we mnie, ale zdusiłam emocje, które zawsze wywoływała we mnie bliskość tego nieznośnego chłopaka.

– Nie twoja sprawa!

– Wiesz, że przede mną nic się nie ukryje? – powiedział ze złośliwym uśmiechem.

– Odwal się, Rokita! – Chciałam odejść, ale błyskawicznie złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Gorący dreszcz przebiegł przez całe moje ciało. Nataniel tymczasem pochylił się i zapatrzył na moje usta.

– Ana, nie doprowadzaj mnie do szału – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

– A ty nie patrz na mnie tak, jakbyś chciał mnie pocałować! – rzuciłam bezczelnie.

– Może chcę? – zapytał cicho.

– Wiesz co? Pamiętasz, jak rok temu powiedziałeś, że jestem dla ciebie jak siostra? To skutecznie ostudziło moją chęć pocałowania cię. A wtedy chciałam. Straciłeś swoją szansę, Rokita. Nara! – Odepchnęłam go. Wchodząc do salonu, wciąż czułam na sobie wzrok tego dupka, który rok temu złamał mi serce. Usiadłam do stołu, przy którym wciąż panowała wrzawa, i sięgnęłam po kieliszek z szampanem. W tym momencie moja komórka zawibrowała. Czym prędzej sięgnęłam po nią do torebki. Odblokowałam ekran i przeczytałam wiadomość:

_To jutro o osiemnastej, w umówionym miejscu. I nikomu nie mów, kim jestem. Syndykat nie może się dowiedzieć, kto jest moim ojcem, bo w życiu nie pozwolą się nam spotykać. A ja bardzo tego pragnę, Anastazjo!_

Uśmiechnęłam się sama do siebie i czym prędzej wystukałam odpowiedź:

_Bez obaw. Nie zamierzam mieć szpiegów na ogonie._

Schowałam telefon i rozejrzałam się wokół, ale moi rodzice byli zajęci rozmową z Kreisami, Kora siedziała wtulona w Kosę, a Nadia smętnie grzebała widelcem w sałatce. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Prawie nikt, bo para zielonych oczu wciąż była utkwiona w mojej twarzy, co doprowadzało mnie do szału.

Rokita stał po drugiej stronie salonu i nie spuszczał ze mnie wzroku. Uniosłam dłoń i pokazałam mu środkowy palec. Jego spojrzenie pociemniało i chyba tylko obecność naszych ojców powstrzymała go przed podbiegnięciem do mnie i… Nie wiem, co mógł i chciał zrobić, bo czułam jedynie nieznośne gorąco pełznące po karku. Zawsze czegoś podobnego doświadczałam w jego towarzystwie – pewnie dlatego, że uwielbiał mnie wkurwiać. Kiedyś byłam nim krótko zafascynowana, za co sama siebie karciłam, bo przecież nasi ojcowie przyjaźnili się od lat (chociaż ta ich przyjaźń z powodzeniem mogła nosić miano „to skomplikowane”). I w sumie wychowywaliśmy się razem. Co nie przeszkadzało mi podziwiać pięknej twarzy Nataniela, jego cholernie zielonych oczu i umięśnionego ciała. Był idealny, z czego doskonale zdawał sobie sprawę. I zadufany w sobie. Myślał, że cały świat istnieje tylko po to, aby to on miał dobrą zabawę. Nie ze mną, panie Rokita!

Gdy mnie odrzucił, widząc, że zaczynam się w niego wkręcać, obiecałam sobie, że w życiu – nigdy, przenigdy – już na niego nie spojrzę w TAKI sposób. I obiecałam sobie jeszcze jedno. Nigdy, przenigdy nie zwiążę się z kimś, kto należy do pieprzonego syndykatu!

Rozumiałam wiele, chociaż rodzice robili wszystko, abym żyła w bezpiecznej bańce. Jednak zdawałam sobie sprawę, jaką funkcję pełnił mój ojciec, skąd mieliśmy pieniądze, chociaż obecnie miał kilka firm działających _lege artis_. Ale umiałam czytać między wierszami i wiedziałam, czym jest syndykat. Dlatego chciałam trzymać się z dala od tego. Tymek był całkiem inny, pochodził z odmiennego świata. Podobno jego ojciec miał kiedyś zatarg z Aniołem, znaczy z wujkiem Gabrielem, ale Tymek trzymał się z daleka od tych wszystkich brudnych spraw. Był ode mnie pięć lat starszy, kończył ekonomię i inwestował na giełdzie. Pozostawał niezależny – miał własne mieszkanie na Winogradach w nowym apartamentowcu i nie zamierzał korzystać z majątku ojca. Powiedział mi, że w ogóle nie utrzymuje kontaktów z tamtym światem, odwiedza jedynie matkę. Był dobrym synem. Wiedziałam, że jego rodzice są po rozwodzie, a ojciec ma jakąś nową młodą dziunię. Tego Tymek także nie mógł staremu wybaczyć.

Ja z kolei swoich rodziców uważałam za przykład oddania i miłości. Chociaż mój ojciec nie należał do ludzi wylewnych, za każdym razem, gdy patrzył na mamę, jego twarz łagodniała i nie dało się nie dostrzec, że wciąż szaleje za swoją Lenką, jak do niej mówił. Wiele razy widziałam, jak się przytulają, całują, jak ojciec głaszcze policzek mamy i jej długi warkocz. Jak z czcią pochyla głowę i obsypuje pocałunkami jej dłonie, a ona gładzi go po karku.

Marzyłam o takiej miłości. Abym stała się dla kogoś całym życiem, żeby odnosił się do mnie z szacunkiem, żeby przez drobne gesty dawał mi odczuć, że jestem dla niego jedyną kobietą na świecie.

Dlatego wiedziałam, że Nataniel Rokita nigdy nie mógłby mi tego dać. Bo wsiąkł w świat syndykatu. Korzystał z tego, że wygląda fantastycznie i ma kupę forsy, rozbijał się najnowszymi autami i nawet nie musiał się zbytnio starać, aby zwrócić na siebie uwagę jakiejkolwiek dziewczyny. Zawsze miał ich dużo.

Czy byłby w stanie to poświęcić? Nie. Nie wierzyłam w to. Dlatego postanowiłam wyrzucić go z głowy.

DWA LATA PÓŹNIEJ

Po imprezie z okazji urodzin mojej młodszej siostry Laury (aż trudno uwierzyć, że ta mała miała już dwa lata!) wracałam do domu razem z mamą. Prowadziłam, bo ostatnimi czasy mama była cieniem samej siebie. Pech chciał, że Amadeusz przywlókł jakieś choróbsko ze szkoły i sprzedał je Laurze, a przez to jej impreza urodzinowa stanęła pod ogromnym znakiem zapytania, jednak szczęśliwie skończyło się tylko na trzydniowej gorączce. Za to mama przypłaciła to kilkoma nieprzespanymi nocami, krążąc od pokoju Laury do Amadeusza.

– Dobrze się czujesz, mamo? – Zerknęłam w bok.

– Wszystko w porządku. Jestem tylko trochę zmęczona. Ostatni raz spałam tak źle, kiedy Laura się urodziła – odpowiedziała, zerkając z czułością na tylne siedzenie, gdzie drzemała moja siostrzyczka. – A i tak stwierdzam, że chłopcy podczas choroby są bardziej marudni.

– A ja? Ja także byłam taka grzeczna? – Zaśmiałam się.

– Kochanie, z tobą nawet ciąża była przyjemnością. Przez pierwsze trzy miesiące ciągle spałam, z kolei z chłopakami mieszkałam z głową w toalecie. – Mama sapnęła i poczułam na sobie jej wzrok. – Ostatnio jesteś jakaś zamyślona. Wszystko w porządku?

Przysięgam, że miała jakiś szósty zmysł.

– Mam dużo nauki. – Wzruszyłam ramionami. – Nowy rok akademicki dopiero się zaczął, a profesorowie nie pozwalają nam zapomnieć, że zbliża się sesja. Albo straszą kolokwium, które będzie miało duże znaczenie przy ocenie końcowej. Więc mam zamiar trochę powkuwać.

– Brzmi naprawdę srogo. Może Nataniel trochę ci pomoże?

Moje palce automatycznie zacisnęły się na kierownicy.

– On ma swoje sprawy, a ja… Ja świetnie poradzę sobie sama.

Studiowałam na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, na drugim roku informatyki. Nataniel niedawno rozpoczął studia doktoranckie (nie pytajcie, dla mnie ten kretyn nadal był i będzie kretynem, nawet jeśli cały świat, włącznie z władzami uczelni, będzie uważał go za cholernego geniusza, który robi magisterkę w rok), w dodatku jakimś dziwnym trafem zdobył asystenturę u profesora z cyberbezpieczeństwa, ale na szczęście nie miałam z nim ćwiczeń ani wykładów. Przynajmniej na stałe, aczkolwiek ostatnio trzy razy zjawił się jako zastępstwo na zajęciach z cyberbezpieczeństwa. Moi znajomi z uczelni wiedzieli, że go znam, i właśnie to było dla mnie problemem. Ale nigdy nikt nie próbował do mnie uderzać, żebym coś załatwiła u doktora Rokity. Wiadomo, tytuł na wyrost, ale ten imbecyl lubił podkreślać swoją wyższość, gdzie i kiedy tylko mógł. No i te jego „panienki” to lubiły. Straszne to wszystko.

Z drugiej strony imponowało mi, że jednak skończył studia, bo przecież wcale nie musiał. Był pięć lat ode mnie starszy, kasy miał jak lodu, swoje biznesy. A miło to udzielał się na uczelni, prowadził wykłady i wiedziałam, że połowa studentek potajemnie do niego wzdycha. Ja zaczęłam studia rok wcześniej niż rówieśnicy, bo edukację szkolną rozpoczęłam jako pięciolatka. Byłam nad wyraz rozwinięta, czytałam jako czterolatka i stąd decyzja rodziców. Moje urodziny przypadały drugiego stycznia, zatem i tak praktycznie byłabym starsza od rówieśników. A Nataniela uważałam za cholernie zdolnego i czasami kompletnie mnie zaskakiwał. Zarządzał klubem Machina i niejednokrotnie widziałam go w akcji. Umiał się bić, a także poruszać wśród podejrzanych typków z miasta, a ci wykonywali jego polecenia. Za to za dnia zmieniał się w przykładnego studenta, wkładał koszulę lub garnitur, zakładał okulary w drogich oprawkach i całym sobą wzbudzał respekt. Z kolei wieczorem… zdejmował maskę i zmieniał się w Rokitę. Skórzana kurtka, jasny T-shirt, czarne dżinsy, sportowe buty. Szybkie auto, dudniący rap, złośliwy humor i wkurwiające teksty. Plus twarde pięści i broń na szelkach pod kurtką. To była jego codzienność. Tylko ja znałam tę jego drugą stronę. I doskonale wiedziałam, która twarz jest prawdziwa.

Odkąd Kosa został Górą, a Kora jego kobietą, rodzice już nie mieli przede mną tajemnic. Mój ojciec, niedawno prawa ręka Anioła, wiceprezes spółki Syndykat.Corp, opowiedział mi, jakie były początki organizacji. Wiedziałam, że nie wyznał wszystkiego, ale to, o czym wspomniał, dało mi obraz genezy tego wszystkiego, co mamy dzisiaj. Byliśmy doskonale sytuowani, moi bracia chodzili do prywatnych szkół, mieliśmy wielki dom w Chludowie, a także w Kołobrzegu, gdzie często zabierała nas mama. Posiadaliśmy także rezydencję w zatoce Kadyksu, gdzie raz w roku lecieliśmy z całą rodziną. Często też odwiedzał nas tam wujek Daniel lub wujek Gabriel. To właśnie tam, na wakacjach przed laty, zorientowałam się, że chyba zakochałam się w Natanielu. To było dla mnie szokujące, ale jednocześnie czułam się tak, jakby unosiła się nad ziemią. I kiedy podczas jednego gorącego wieczoru kąpaliśmy się w morzu, podpłynęłam do Nata i cholera… pocałowałam go szybko w usta.

A on…

Zaśmiał się, poczochrał mi włosy i powiedział:

– To taki siostrzany całus, mam nadzieję, mała? Bo wiesz, jesteśmy jak rodzina, pamiętasz?

Poczułam się, jakby dał mi w twarz.

Upokorzona i smutna, czym prędzej zniknęłam w domu, a Nataniel na drugi dzień już wyjechał. Od tamtej pory nasze spotkania obfitowały we wzajemne dogryzanie, ale ostatnio zaczął irytować mnie jeszcze bardziej zaborczością i wtykaniem nosa w nie swoje sprawy.

Tym bardziej nie mógł się dowiedzieć, z kim się spotykam.

Bo nie dałby mi żyć i oczywiście doniósłby o wszystkim mojemu ojcu.

Nataniel

Siedziałem w Machinie i patrzyłem na Kosę, który analizował ostatnie przychody z handlu nowym towarem, wyprodukowanym w jednym z naszych labów pod Poznaniem. Greyson stał obok niczym cerber, bo odkąd Konstanty został Górą, zarówno ja, jak i Greyson byliśmy jego przybocznymi kapitanami. Oczywiście wielka trójca nadal działała, ale na zasadzie szarej eminencji. Ojcowie oddali nam miasto, ale po cichu kontrolowali sytuację – dokonywali ewentualnych „kosmetycznych” poprawek i wskazywali właściwą drogę.

Poza tym Kosa naprawdę okazał się idealnym liderem – sprawiedliwym, hojnym, kurewsko perfekcyjnym i cholernie bezlitosnym, jeśli odkrył, że ktoś próbuje zrobić syndykat w chuja. Ale umówmy się, jeśli ktoś porywał się na naszą organizację, musiał mieć zdrowo popierdolone pod sufitem. Albo być samobójcą. Dowolnie.

Po zlikwidowaniu resztek grupy Wołkowa zostaliśmy jedynymi producentami uciech wszelkiego rodzaju na terenie północno-zachodniej Polski. Południe i Dolny Śląsk należały oczywiście do Reno, nie wchodziliśmy sobie w drogę, bo i po co. Tego tortu starczy dla wszystkich. A już mieliśmy powyżej klamek strzelanek i sprzątania po zajęciach edukacyjnych z tymi, którzy wolniej myśleli.

– Wygląda to dobrze. Otwieramy nowe dwa laby koło Rokietnicy. – Greyson spojrzał na rachunek zysków i pokiwał powoli głową. Ostatnio często chodził zamyślony i wypytywał o moją siostrę, a wtedy od razu sięgałem po broń i przeładowywałem, aby sprawdzić, czy się nie zacina. Lubiłem go, był lojalny, do tego świetnie rozwijał naszą dilerską siatkę, ale jego zainteresowanie nieletnią Nadią wkurwiało mnie niemożebnie. Oczywiście nie robił żadnych niepożądanych ruchów, za które musiałbym urwać mu jaja (lub łeb), ale za każdym razem, gdy ktokolwiek wspominał imię mojej siostry, temu chujowi zaczynały świecić się oczy. Dlatego podwoiłem jej ochronę i nagadałem ojcu, że kręciły się obok niej jakieś starsze podejrzane typy. Diabeł ześwirował i Nadia miała cholerny ogon dwa cztery ha. Nie powiem, żeby dzięki temu jej siostrzane uczucia do mnie jakoś się pogłębiły, ale nie mogłem dopuścić, by wyrwała się spod naszej kurateli i… Nie, Greyson może był zepsuty, ale nie do tego stopnia, żeby zabawiać się z siedemnastoletnią dziewczyną. Z tym, że nie ufałem Nadii. Kiedyś zhakowałem jej telefon i znalazłem w nim kilka fotografii Aleksa, które zrobiła podczas paru imprez i kilku jego wizyt w naszym rodzinnym domu. Zebrała je w albumie zatytułowanym „Grey”. No chyba nie!

Nie mówiłem o tym ojcu, bo nie chciałem, aby całkiem mu odjebało i mogło się to odbić na Greysonie, który był naprawdę doskonałym kapitanem. Jedynie Kosa o wszystkim wiedział, ale zapewnił mnie, że jego człowiek nic nie odwali i pamięta, gdzie są granice.

– No to kontynuujcie ten kierunek. Chciałbym, żebyś pociągnął temat tych dwóch ekskluzywnych klubów dla ludzi, którzy narzekają na nadmiar kasy. – Kosa popatrzył na mnie.

– Zajmuję się tym, mam na oku dwie ciekawe lokalizacje. Jedna na samym rynku, po dawnej bałkańskiej restauracji, a druga na obrzeżach, stare budynki po cegielni. Fajny loftowy klimat, można tam też zrobić elegancki hotel.

– Idealnie. – Kosa pokiwał głową i popatrzył na mnie tym swoimi zielonymi gałami. Gdy tak wgapiał się w człowieka, ten przypominał sobie grzech pierworodny.

– Nic nie zrobiłem. Dzisiaj przynajmniej. – Rozłożyłem dłonie.

– Koleżanka Kory studiuje na twoim wydziale. Ostatnio opowiadała jej o nowym asystencie profesora od cybergówna, który ma z nią zajęcia. Jest nim niesamowicie podjarana. Asystentem, nie zajęciami. Wiesz, jak cię dziewczyny nazywają?

Greyson parsknął i uniósł znacząco brew.

– Chcę wiedzieć? – Westchnąłem.

– Doktor Hardcore.

Pokiwałem głową i skrzywiłem się lekko.

– W sumie okej. Ważne, że doktor Rokita nadal jest w grze i przyciąga spragnione dupeczki.

– Kurczę, stary, wciąż nie mogę uwierzyć, że potrafisz się tak kamuflować. W nocy wkurwiający gangus, za dnia…

– Wkurwiający inteligent – dokończyłem uprzejmie.

– Wkurwiający Doktor Hardcore. – Zaśmiał się pod nosem Greyson. – Brzmi jak ksywka z pornosa.

– Wolałbym Hard Dick, ale też mi pasuje. – Wzruszyłem ramionami.

– A nawiązując do twojej zaskakującej kariery naukowej… – Kosa znowu na mnie popatrzył. – Jak tam nasza Ana?

– No pilna z niej studentka.

– Ostatnio żaliła się Korze, że jesteś okropnie wymagający i w dodatku ją wkurwiasz.

– Zgadza się wszystko. Mam z jej grupą zastępstwo i chyba zostanę na stałe.

– Ana tego nie przeżyje. – Kosa pokręcił głową.

– Chyba ja.

Greyson znowu uśmiechał się pod nosem.

– Miałbym swoją teorię na ten temat, ale chyba wolałbyś jej nie słyszeć – powiedział, klikając coś w telefonie.

– Nie, czemu? Podziel się swoimi cennymi uwagami. – Zerknąłem na niego z zainteresowaniem.

– Prościej by było, gdybyś w końcu przyznał, że ci na niej zależy. Może przestałbyś wkurwiać wszystkich dookoła.

– Dziękuję za radę, która potrzebna mi była jak koszula w dupie – odparłem, mierząc tego usłużnego dupka chłodnym wzrokiem. – Poza tym nie mogę spotykać się ze studentkami.

– Aha. I tylko to cię powstrzymuje?

– Ana jest dla mnie jak siostra – dodałem, zdając sobie sprawę, jak idiotyczne jest to, co właśnie powiedziałem.

– Oczywiście. – Greyson parsknął, a gdy spojrzałem na Kosę i już miałem pytać, czy mogę przyjebać temu chujowi w ryj, zobaczyłem, że też śmieje się bezgłośnie.

– No co? – burknąłem i opadłem na skórzany fotel.

– Sam nie wierzysz w to, co mówisz.

– Jest dla ciebie taką samą siostra, jaką Kora była dla mnie. – Kosa pokiwał głową.

– Albo jak Nadia dla mnie – rzucił szybko Greyson, ale zanim zdążyłem się zerwać, aby jebnąć mu z główki, już tego gnoja nie było.

– Serio, Kosa, niech on się trzyma z daleka od mojej siostry! – Wskazałem palcem w kierunku drzwi, za którymi zniknął Aleks. – Jak już przy siostrach jesteśmy.

– Jeśli chodzi o te prawdziwe siostry, to nie ma wątpliwości. Nie martw się, Greyson nie skrzywdzi Nadii.

– Jest dla niej za stary – warknąłem.

– Wiek to rzecz względna. Ale spoko, zanim twoja siostra osiągnie pełnoletność, Greyson już zdąży zapomnieć.

Miałem wrażenie, że Kostek nie do końca wierzy w to, co mówi. Ale postanowiłem nie drążyć tematu. Może gdy nie będę zbyt często wspominał tego dupka Aleksandra, sprawa rozejdzie się po kościach.

– A wracając do Anastazji, to wiem, że dzisiaj ma randkę.

Dobrze, że nic nie piłem, bobym się chyba udławił.

– Co? – Wybałuszyłem oczy i zacisnąłem dłonie w pięści.

– Pytasz jako brat, wykładowca, kumpel czy może… – Kosa uniósł brew. Serio, czy Góra Syndykatu zawsze musi być taka wkurwiająca?

– Jako Rokita.

– A to wiele wyjaśnia.

– Dowiem się, co to za dupek?

– Tego nie wiem. Ale idą do kina. A potem na kolację czy coś. Wiesz, świece, muzyka…

Serio, dlaczego Kosa przejął tak wiele od Anioła? Czy wraz z władzą dostał też jego wkurwiający charakter? To się jakoś przenosi? Drogą kropelkową?

Chyba zazgrzytałem zębami, bo Kostek uniósł brew i uśmiechnął się pod nosem.

– Do którego kina? – wysyczałem.

– Nie mam pojęcia, nie wypytywałem Kory, poza tym i tak by mi nie powiedziała, trzyma sztamę z Aną.

– A ogon?

– Oczywiście, że będzie z dziewczyną.

To nie podlegało żadnej dyskusji. Nasze kobiety, nasze rodziny miały dwudziestoczterogodzinną ochronę. Zbyt wiele zła wydarzyło się w świecie syndykatu, żebyśmy zapomnieli, że cholerne gówno może wypłynąć w każdej chwili. A to, że teraz nastał względny spokój, nie oznaczało, że zaraz nie pojawi się coś, co sprawi, że z automatu sięgniemy po broń.

– To… – zerwałem się i chwyciłem kurtkę – muszę lecieć!

– Do dziupli? Będziesz ją namierzał?

– Weź, Kosa… – Cholera, wolałem, gdy był moim kumplem, a nie bossem. – Czep się Greysona.

– Chciałeś mi powiedzieć, żebym się odjebał?

– Sam to powiedziałeś, jakby co! Nie śmiałbym!

Kiedy wybiegałem z jego biura, słyszałem za sobą tylko głośny śmiech.

– Dupek – wymamrotałem i czym prędzej udałem się do zaparkowanego w podwórku samochodu.

Wsiadłem do bmw M8 i niski pomruk silnika podziałał na moje zmysły uspokajająco. W kilka minut dotarłem do garażu podziemnego pod Machiną. Nie wjeżdżałem na górę, tylko poszedłem długim korytarzem umiejscowionym bezpośrednio pod klubem do mojego tajnego gabinetu. Oczywiście wiedzieli o nim wszyscy ludzie syndykatu, a zbudowałem go na wzór bunkra ojca. Tata zresztą udzielił mi cennych wskazówek. Zajmowałem się tutaj swoją hakerską robotą i miałem koparkę do kryptowalut. Często też właśnie tu podejmowane były znaczące decyzje co do naszych interesów. Ale dzisiaj zamierzałem odkopać coś innego. Musiałem wiedzieć, gdzie i z kim spotyka się moja śliczna Anastazja. Tak, właśnie moja! Długo się przed tym wzbraniałem, ale podskórnie i tak czułem, że Ana Długosz jest moja i żaden skurwiel nie będzie miał prawa położyć na niej łap. Chyba że chce mieć je ujebane przy samej dupie!

To mówiłem ja, Nataniel Rokita, syn swego ojca!
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij