- W empik go
Siostrzyczki - ebook
Siostrzyczki - ebook
Filmowe zagrywki i brutalne czyny Pewnej nocy na komendę zgłoszono brutalny napad i włamanie. Jak się okazało, nie było to jedyne przestępstwo bezwzględnych sprawców. W ślad za nimi podążyli oficerowie Adam Kruger i Dagmara Madej. Zabójcze Opowieści to cykl kryminalnych opowieści i podcastów o makabrycznych zabójstwach i innych poruszających przestępstwach, które zainspirowały autora do zadania pytań o naturę ludzką. Michał Larek – pisarz i autor podcastów. Autor „Chirurga” i serii kryminalnej Dekada oraz współautor „Martwych ciał” i „Mężczyzny w białych butach” (wraz z Waldemarem Ciszakiem). Prowadzi warsztaty ze storytellingu.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66613-95-9 |
Rozmiar pliku: | 947 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dla porucznika Adama Krugera ta historia zaczęła się niewinnie, choć z wyrazistym podtekstem erotycznym, który wprawił go w mocne zakłopotanie.
Później, kiedy ją opowiadał przy różnego rodzaju okazjach, zaczynał od wyrazistego sformułowania: „Wybiła właśnie północ”. Ale w rzeczywistości było już dobrze po dwudziestej czwartej.
Oficer siedział w swoim służbowym pokoju, popijał kawę, raz po raz przecierał zmęczone oczy i wypełniał zaległe protokoły. Czasami podnosił wzrok znad dokumentów i spoglądał na zegarek. Był bardzo niepocieszony, że musiał tkwić w niedzielę na komendzie z dala od swojej ukochanej Basi. Kiedyś lubił weekendowe dyżury, ostatnio wręcz przeciwnie. Im bliżej było do ich zaplanowanego na wrzesień ślubu, tym trudniej znosił rozłąkę z narzeczoną. No cóż, Basia okazała się najważniejszą kobietą jego życia. Dziwne, niespodziewane, ale prawdziwe. Zakochał się na amen.
W pewnym momencie wrócił myślami do dnia, w którym poznał Basię, i zaczął z przyjemnością odtwarzać sobie tamtą dramatyczną sytuację. I wtedy właśnie zadzwonił telefon.
Porucznik dopił zimną już kawę i nie spiesząc się, sięgnął po słuchawkę.
– Jakaś pani do ciebie. – Usłyszał tubalny głos kolegi z biura przepustek.
– Jaka pani?
– Fajna cizia. – Rozległ się szept, w którym wybrzmiał niekłamany zachwyt nad kobiecym ciałem. – Sam bym ją chętnie przesłuchał. Za pomocą wszystkich metod, które są opisane w szkoleniowych skryptach.
Kruger skrzywił się, bo nie lubił takich tekstów.
– W jakiej sprawie?
– Mówi, że została napadnięta i chce złożyć zawiadomienie.
– Już schodzę.
Dziesięć minut później porucznik wpatrywał się w młodą kobietę, która opowiedziała mu pokrótce, że została napadnięta w bramie pobliskiej kamienicy. Do gwałtu nie doszło, bo sprawcę spłoszył dozorca, który szczęśliwie wyszedł ze śmieciami na podwórze.
– Dokładnie w momencie, w którym jego… wie pan porucznik co… dotykało mojej buzi. A był zwarty i gotowy… – powiedziawszy to, kobieta wbiła wzrok w oficera.
Nie wyglądała na przesadnie przejętą, ale doświadczenie mu podpowiadało, że to mogły być pozory. Ludzie przecież różnie reagują na agresję. Czasami płaczą, czasami się śmieją, a czasami wydają się całkowicie obojętni.
Była ładną długowłosą blondynką. Miała na sobie wiosenny niebieski płaszczyk, białą bluzkę z głębokim dekoltem, skórzaną czerwoną spódniczkę i czarne botki. Zapach jej intensywnych perfum drażnił nos Krugera.
Chrząknął.
– Bandzior uciekł – podjęła kobieta, która przedstawiła się na początku rozmowy jako Aleksandra Jędryka – ale zostawił ślad.
– Jaki ślad?
– Na pupie.
Kruger uniósł brwi.
– Słucham?
– Już tłumaczę, panie poruczniku. – Jędryka musiała usłyszeć w jego głosie niedowierzanie albo nawet zniecierpliwienie, bo nagle zrobiła poważną minę i wyjaśniła rzeczowo: – Gdy mnie powalił na ziemię, położył na brzuchu, podniósł mi spódniczkę, opuścił majtki i klepnął bardzo mocno w pupę. W ten sposób zostawił ślad. Sprawdzałam w lustrze. Sine odciski.
Kruger nie wiedział, jak zareagować na te słowa. Przemknęło mu przez głowę, że to jakiś żart chłopaków z kryminalnego, którzy gustują w podobnych zabawach.
„Podesłali mi ją” – pomyślał. „A teraz nasłuchują pod drzwiami”.
Po chwili jednak zreflektował się, że jest przecież niedziela i prawie nikogo nie ma na komendzie. A poza tym przychodzą tu różne oryginały z najrozmaitszymi zgłoszeniami. Tydzień temu na przykład w biurze przepustek pojawił się pewien starszy mężczyzna, który złożył zawiadomienie, że od paru dni śledzą go agenci CIA.
– Pozwalam panu je zdjąć, może będą na niej odciski palców.
Porucznik otworzył szeroko oczy.
– Co mi pani pozwala zdjąć i z czego?
– Ślady z mojej pupy, panie poruczniku – doprecyzowała neutralnym tonem – Ten zboczeniec może zaatakować kolejną kobietę. Może macie jego odciski w swojej kartotece? Trzeba to koniecznie sprawdzić. Czy się mylę?
– Chyba nie – wymamrotał oficer, coraz bardziej zdezorientowany.
Zerknął na drzwi i wytężył słuch. Niczego podejrzanego jednak nie usłyszał.
– No więc właśnie. – Jędryka wstała energicznie z krzesła.
– Proszę się dokładniej przyjrzeć – rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym podciągnęła spódniczkę, odsłaniając czarne majtki.
Porucznik zaczerwienił się i już chciał głośno zaprotestować, gdy nagle otworzyły się drzwi.
Kruger i Jędryka wbili wzrok w postać, która stanęła w progu. Ten pierwszy był przerażony, ta druga była rozczarowana nagłym wtargnięciem intruza.
– Co tu się za striptiz odpieprza?
To była porucznik Dagmara Madej, pseudonim Zbój, z wydziału kryminalnego. Jeden z najlepszych operacyjniaków w całej komendzie miejskiej.
– To nie striptiz – burknęła Jędryka, opuszczając spódniczkę. – Chciałam pokazać panu porucznikowi ślady, które zostawił na moim ciele zboczeniec.
Dagmara zarechotała.
– Rozumiem, rozumiem, ale mam dla pani złe wieści – oznajmiła po chwili. – Zabezpieczenie śladów musicie przełożyć na inny termin. Porywam pana porucznika. Mamy pilne wezwanie.
Kruger czerwony jak burak wstał zza biurka i zaczął nerwowo skubać swoje perfekcyjnie przystrzyżone wąsy.
– Co się dzieje? – zapytał speszony.
– Mamy napad.
Porucznik spojrzał na Jędrykę.
– Przepraszam, ale musimy przerwać czynności…
Dagmara parsknęła.
– Sporządzę notatkę i przekażę ją dalej. – Kruger zignorował koleżankę. – Mam pani dane. Na pewno zajmiemy się sprawą. A teraz muszę panią przeprosić.
– Ale śladów pan nie zabezpieczył…– zaprotestowała Jędryka, sięgając po wiosenny płaszczyk, który na początku rozmowy powiesiła na krześle. – Do jutra zniknie.
– Nic nie szkodzi, nie jest to konieczne. Naprawdę muszę już panią przeprosić. Pilna robota na nas czeka.
Jędryka głośno westchnęła, teatralnym ruchem poprawiła swoje długie jasne włosy i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy dotknęła klamki, spojrzała na oficera.
– Przypomina mi pan pewnego aktora – rzuciła. – Zapomniałam, jak się nazywa. Grał w _Podwójnym ubezpieczeniu_. Freddy… Freddy…
– Fred MacMurray – rzuciła Dagmara, zerkając z ironicznym uśmieszkiem na kolegę.
– O właśnie! Fred MacMurray, piękny mężczyzna. – Jędryka obdarzyła oficera uważnym spojrzeniem. – No nic, nie przeszkadzam już. Do widzenia.
Kruger skinął głową na pożegnanie.
– Od dzisiaj jesteś Freddy – powiedziała Dagmara, gdy Jędryka zamknęła za sobą drzwi.
– Daj mi spokój – warknął Kruger. – Sama z siebie nagle postanowiła pokazać mi… – urwał, nie wiedząc, jakiego użyć słowa.
– Dupę – podpowiedziała mu koleżanka. – Ja wiem, że kapitan Żbik nie korzysta z tego rodzaju słów, ale właśnie na to się zapowiadało.
Porucznik zignorował zaczepki i zabrał się do porządkowania dokumentów leżących na biurku.
– Scena jak z filmu noir. Szlachetny detektyw i rozpustna femme fatale. – Dagmara nie dawała za wygraną. – Tylko te tanie perfumy psują hollywoodzki efekt. – Pociągnęła nosem.
– Naprawdę mamy napad? – zmienił temat Kruger.
– Tak, Freddy, willa na Sołaczu. Podobno sprawca mocno poturbował jakąś kobiecinę.