Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Skarb Mafii. Bez Granic. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 czerwca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Skarb Mafii. Bez Granic. Tom 2 - ebook

Jackie czuje, że minęła się z przeznaczeniem. Sam Gates też chce dla niej innego życia. Zdaje sobie sprawę, że to jedyny sposób, aby ich uczucie przetrwało przeciwności, jakie niesie ze sobą przynależność do świata mafii. Mężczyzna uważa, że Nick popełnił błąd, gdy odsunął siostrę od rodzinnego interesu. Sprawa przetargu staje się doskonałą okazją, aby odwrócić los. Również posada menadżera w klubie Scaner sprawia, że Jackie ląduje w samym centrum wydarzeń. Bez granic to druga część czterotomowej serii, w której główna bohaterka nawiązuje relacje z żołnierzami Gatesa, powoli uodparnia się na problemy i przyswaja nowe zasady. Bo w świecie mafii jedynie przestrzeganie reguł potrafi zagłuszyć krzyk własnego sumienia.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788396897367
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Brooklyn, Nowy Jork, 2007 r.

Odebrałam ostatnie zamówienie – mocno wysmażony stek z podwójną porcją frytek. Z uśmiechem na twarzy zaniosłam talerz do stolika numer dziewięć. Starsza pani podziękowała cichym burknięciem i niewielkim napiwkiem.

Tego dnia zastępowałam Tinę. Jej dzieci zachorowały i nie mogła przyjść do pracy, więc wzięłam dwie zmiany. Gdy wybiła dziewiąta, przekręciłam klucz w drzwiach i zasłoniłam żaluzje. Przez trzy miesiące pracy w Shitty Food zdążyłam nabrać wprawy i sprzątanie całej sali zajmowało mi zaledwie dwadzieścia minut. Kuchnię porządkował Roy – przeraźliwie chudy małolat, który rzucił szkołę i podjął pracę, żeby wspomóc matkę wychowującą jeszcze trójkę jego rodzeństwa. Dostał fuchę na zmywaku i za każdym razem, kiedy niósł stertę naczyń, miałam wrażenie, że pęknie mu kręgosłup i wszystko się potłucze.

Posiłki przyrządzał nasz szef Ted. Pracował równie ciężko jak my i pewnie dlatego dobrze nas traktował, bo na własnej skórze doświadczał, co znaczy harówa w jego gównianym przybytku. Niestety lokal nie zbijał kokosów i Ted nie płacił zbyt wiele, ale przynajmniej regularnie – zawsze pod koniec tygodnia. Głównie z tej przyczyny zdecydowałam się na wstawanie o szóstej rano i noszenie różowego uniformu oraz białego fartuszka. Codziennie przed rozpoczęciem zmiany wpinałam we włosy obciachową różową kokardę, w której wyglądałam nie tyle śmiesznie, ile idiotycznie, i z uśmiechem przyklejonym do twarzy stawałam za barem.

Na początku sądziłam, że zostanę tam najwyżej miesiąc. Równocześnie szukałam innego, bardziej ambitnego zajęcia. Ale mijały całe tygodnie, a ja wciąż nie mogłam nic znaleźć. Brakowało mi pieniędzy i co gorsza – pomysłów na przyszłość. Noszenie hamburgerów w Shitty Food pochłonęło mnie na dobre, a tymczasowe zajęcie przerodziło się w stałą pracę. W końcu nastała jesień, a ja z początkiem listopada rozpoczynałam czwarty już miesiąc kelnerowania w lokalu Teda Webera.

Naciągnęłam kozaki i włożyłam krótki szary płaszczyk. Padał drobny deszcz, więc zapięłam kołnierz pod szyją i zarzuciłam na głowę kaptur. Na przystanku nie miałam co liczyć na miejsce pod dachem. W autobusie też panował tłok. Po całym dniu chodzenia pragnęłam choć na chwilę usiąść, ale niestety nie wypatrzyłam żadnego wolnego siedzenia i do samego końca jechałam przyczepiona do zimnej metalowej poręczy oraz rudej nastolatki.

Mustang stał pod blokiem. Ścisnęło mi się serce, gdy go mijałam. Bruce’owi powiedziałam, że jest zepsuty i czeka na swoją kolej u mechanika. Zaczął coś podejrzewać, kiedy upływały kolejne dni, a ja wciąż wracałam do domu piechotą, w dodatku śmierdząca przesmażonym olejem. Kilka razy mnie przyłapał. Specjalnie przyjeżdżał wcześniej i czekał na parkingu. Tłumaczyłam, że byłam na hamburgerach i widocznie ubranie przesiąkło zapachem lokalu, w którym jadłam, ale on mi nie wierzył. Raczej nie kupił też historyjki, jakoby codziennie biegam po galeriach. Nic jednak nie mówił, po prostu przyglądał się temu i milczał. Nie wysłał żadnego ze swoich ludzi, żeby mnie śledził. Mógł to zrobić, ale postanowił załatwić tę sprawę jak każdy zwykły facet.

Jedynie Paula znała prawdę. Dowiedziała się, że pracuję w Shitty Food, przez przypadek, kiedy przyszła do nas na obiad ze swoimi nowymi koleżankami. Miała nietęgą minę, gdy zobaczyła mnie z tą kokardą na głowie. Postraszyłam ją, że jeśli wypapla Nickowi, to wyrwę jej jęzor gołymi rękami. Obiecała, że do końca swoich dni będzie milczeć jak grób. Wytrzymała miesiąc.

Wyszłam spod prysznica i właśnie wycierałam włosy ręcznikiem, gdy usłyszałam sygnał telefonu domowego.

– Cześć. Co słychać? – odezwała się przyjaciółka.

– Wszystko okej. A u ciebie?

– W porządku. Słuchaj, dzwonię, bo mamy wolne miejsce w rubryce porad małżeńskich. Może miałabyś ochotę wrócić do dziennikarstwa?

– Do dziennikarstwa… w rubryce porad… Hmm. Wiesz, chyba nie będę zainteresowana. Nawet nie jestem mężatką.

– Oj, daj spokój, Jackie! Proponuję ci normalną pracę, a ty zamiast tego wolisz smażyć frytki?

– Dla mnie normalniejsze jest smażenie frytek niż udzielanie porad małżeńskich.

– Naprawdę cię nie rozumiem. Gdybym miała takich bogatych braci jak ty, nie wychodziłabym z ich portfeli.

– Nie jestem taka. Umiem sama o siebie zadbać.

– No właśnie widziałam – odparła złośliwie.

– Poza tym nie chcę pracować pod twoje dyktando. Taki układ kompletnie mnie nie interesuje.

– Wiesz, wszystkie moje koleżanki powiedziały, że masz nierówno pod sufitem. Nawet Bruce się zdziwił, kiedy usłyszał, czym się zajmujesz – wypaliła.

Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach.

– Bruce? Skąd o tym wie Bruce?! – Z wrażenia aż wstałam z kanapy, na której chwilę wcześniej usiadłam.

– Rozmawiałam z nim w Scanerze i jakoś tak mi się wyrwało – przyznała.

– Paula! Miałaś nikomu o tym nie wspominać! – zdenerwowałam się. Gdybym mogła, zadusiłabym ją przez telefon.

– Co ci zależy?! Sypiasz z nim czy jak?

Ugryzłam się w język, po czym wygłosiłam z wyrzutem:

– Powiedzieć Bruce’owi to jak powiedzieć moim braciom! Przez ciebie będą mi teraz suszyć głowę! Dzięki, że dotrzymałaś słowa! – Odłożyłam słuchawkę, nie czekając na reakcję.

Nie miałam pojęcia, jak Gates to z niej wyciągnął. Pewnie użył jakiegoś podstępu. Ale to nie zmieniało faktu, że złamała obietnicę, i podejrzewałam, że być może zrobiła to z premedytacją, by mnie oczernić. Przecież w duchu ze mnie drwiła. Uważała, że jestem idiotką, choć nigdy nie powiedziała tego na głos.

Paula zmieniła się nie do poznania. To nie była już ta sama dziewczyna, którą znałam na początku. Od pieniędzy mojego brata poprzewracało jej się w głowie. Nick kupił jej nowy samochód i apartament na Manhattanie, a także załatwił posadę redaktorki naczelnej w jednym z kolorowych pism dla kobiet. Wiązał z Paulą nadzieje na przyszłość. Widział ją w roli żony i matki swoich dzieci, dlatego był taki hojny. W końcu innych kochanek nie obsypywał tak wartościowymi prezentami, a ona miała wszystko, co chciała: najdroższe ciuchy, buty i torebki. Kupowała szminki warte więcej niż jedna moja pensja i ostentacyjnie mi to wypominała.

Niekiedy chodziłam z nią na zakupy do luksusowych sklepów, oczywiście tylko dla towarzystwa. Zachowywała się skandalicznie wobec ekspedientek. Rozkazywała im i poniżała je, a one biegały dookoła niej, jakby była jakąś księżniczką. Bawiło ją to tak samo jak kupowanie jakichś szmat za tysiące dolarów. W niektórych wyglądała kretyńsko, ale brała pod uwagę jedynie cenę i metkę. Złota karta Nicka miała naprawdę duży limit, więc Paula mogła się popisywać.

Po jakimś czasie nasze kontakty zaczęły się ograniczać do przypadkowych spotkań. Paula miała teraz nowe koleżanki, z którymi mogła szczebiotać do woli na nieinteresujące mnie tematy. W końcu ile można gadać o ciuchach i kosmetykach? Tolerowałam ją tylko dlatego, że była dziewczyną mojego brata.

Po tym, jak wszystko wypaplała, wizyta Gatesa w Shitty Food była kwestią czasu. Następnego dnia spoglądałam na drzwi przy każdym brzdęknięciu miedzianego dzwoneczka, oczekując, że może tym razem to on stanie w progu. Zawitał dopiero po tygodniu, dwie godziny przed końcem mojej zmiany.

Właśnie wycierałam szklanki przy barze, kiedy spostrzegłam czarnego forda F-150 raptor zajeżdżającego na parking przed lokalem. Bruce wysiadł z samochodu i powoli, ale pewnie wkroczył do restauracji. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, ogarnął mnie straszny wstyd. Próbowałam unikać jego wzroku. Miałam nadzieję, że zajmie miejsce przy stolikach obsługiwanych przez Tinę. Oczywiście usiadł przy barze i zaczął czytać menu wypisane na podświetlanych tablicach przytwierdzonych do ściany. Ociągałam się najdłużej, jak mogłam, i czekałam, aż Tina wróci z sali. Koleżanka zmarszczyła brwi, widząc, że nie przyjmuję zamówienia, i popędziła mnie wzrokiem. Nawet nie drgnęłam, więc pośpiesznie zebrała talerze i ruszyła na pomoc. Niestety szef był szybszy.

– Jackie, zostaw te szklanki! Nie widzisz, że klient czeka?!

– Widzę. Ślepa nie jestem – odparłam zrezygnowana.

Odłożyłam ścierkę, chwyciłam bloczek i ruszyłam w stronę drugiego końca blatu.

– Co podać? – zapytałam niepewnie.

Nie wiedziałam, czego się spodziewać po Brusie, ale zdążyłam poznać go na tyle, by mieć pewność, że nie wyciągnie mnie siłą zza baru i nie wywlecze za włosy na parking. Taką praktykę mógłby zastosować jedynie Nick.

– Podwójny cheeseburger, małe frytki i cola bez cukru – złożył zamówienie jak każdy zwykły klient.

– Proszę bardzo – odparłam, zapisując zestaw numer dwa.

Wyrwałam kartkę i przypięłam ją na karuzeli w okienku między kuchnią a barem. To samo uczyniła Tina, która właśnie przyniosła pęk zamówień z sali. Tego dnia ruch był naprawdę duży.

– Sześć bez cukru i cztery zwykłe – poinformowała.

– Robi się – rzuciłam i stanęłam przy dystrybutorze. Zwolniłam dźwignię, a po ściankach naczynia popłynął ciemny napój gazowany.

– Przystojny jak cholera – wyszeptała nagle, spoglądając ukradkiem w stronę Gatesa.

– Kto? – Udałam głupią.

– Ten facet, którego obsługujesz.

– Ach, ten. Rzeczywiście niczego sobie.

– Jakiś nadziany, od razu widać. Chyba wpadłaś mu w oko, wzroku od ciebie nie odrywa.

Zerknęłam w tamtą stronę. Faktycznie, Bruce wciąż na mnie patrzył. Myślałam, że za chwilę wpełznę ze wstydu pod bar.

– Zestaw drugi! – usłyszałam z kuchni. Przerwałam nalewanie coli i odebrałam zamówienie.

– Życzymy smacznego – powiedziałam, stawiając talerz przed Gatesem.

Milczał. Zerknął z rozbawieniem na kokardę w moich włosach i wepchnął sobie frytkę do ust.

Wróciłam do obowiązków. Klientów ciągle przybywało, więc szef zawołał mnie do pomocy w kuchni. Wytarłam cały stos talerzy, a kiedy wróciłam, Tina podawała Bruce’owi małe piwo. Pomyślałam, że najwyraźniej będzie tu czekał jeszcze przez godzinę, jednak tuż przed piątą poprosił o rachunek. Kwota na paragonie nie przekraczała trzydziestu dolców.

– Reszty nie trzeba – powiedział i położył przede mną studolarowy banknot, po czym wstał i wyszedł.

– Mówiłam, że wpadłaś mu w oko – skomentowała Tina, tęsknym wzrokiem patrząc, jak czarny ford odjeżdża z parkingu. – Ach, gdybym ja miała takie szczęście do facetów… Na twoim miejscu wcisnęłabym mu numer telefonu do bułki.

Po szóstej zrzuciłam z siebie różowy strój kelnerki i włożyłam normalne ciuchy. Śmierdziały olejem, mimo że trzymałam je w zamkniętej szafce. Pożegnałam Tinę machnięciem ręki i wyszłam. Miałam nadzieję zdążyć na autobus, bo nie lubiłam jeździć metrem. Skręciłam za budynek i stanęłam jak wryta. Mój facet nie odpuścił. Czekał na mnie z tyłu i oparty o samochód palił papierosa. Zmieszałam się i nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam, jak pieką mnie policzki.

Bruce wyrzucił niedopałek, bez słowa otworzył drzwi raptora i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Posłusznie wsiadłam. Zerkałam na niego niepewnie, podczas gdy on patrzył na mnie bezlitośnie. Nie chciałam awantury i nie zamierzałam tłumaczyć swoich decyzji. Czułam jednak ogromne zażenowanie. Wiedziałam, że nie popiera pracy w Shitty Food i na pewno nie daruje mi kłamstwa.

Bez słowa odpalił silnik i wyjechał na ulicę. Długo prowadził w milczeniu, aż wreszcie powiedział ze stoickim spokojem:

– Ten zapach jest nie do wytrzymania. Ale żarcie było całkiem dobre. – Uchylił szybę.

– Bo u nas zawsze wszystko jest świeże – wypaliłam.

Spojrzał na mnie, jakbym się urwała z choinki, a ja spuściłam głowę jeszcze bardziej zawstydzona.

Dojechaliśmy do stacji benzynowej, ale Bruce nie podjechał pod dystrybutor. Stanął na bocznym parkingu przy sklepie, zgasił silnik i westchnął ciężko.

– Powiesz mi, dlaczego ukrywałaś, że pracujesz w tym lokalu?

Czułam na sobie jego wzrok. Oczekiwał odpowiedzi.

– Nie robię nic złego – odparłam skruszona.

– Oczywiście, że nie – przyznał. Patrzył na mnie, wciąż czekając, aż się wytłumaczę.

– Zarabiam na własne utrzymanie – powiedziałam w końcu. – Chcę być niezależna – dodałam.

– Od moich pieniędzy?

– Od waszych pieniędzy – poprawiłam.

– Nie bardzo ci to wychodzi. Wiem, że zalegasz z ubezpieczeniem samochodu i czynszem za mieszkanie.

Teraz dopiero poczułam się głupio.

– Jestem nowa, dostaję niewielką pensję. Większość zarobków pokrywają napiwki, zazwyczaj nie są duże. Ale czego można oczekiwać po takiej knajpie?

– Chcesz całe życie roznosić hamburgery? To jest szczyt twoich marzeń?

– Moje marzenia się nie spełnią. Bracia nigdy na to nie pozwolą.

Bruce pomyślał chwilę, po czym znów zapytał:

– Dlaczego nie nosisz kolczyków, które kupiłem ci na Florydzie?

– One są warte trzydzieści tysięcy dolarów!

– Za mało?

– Zwariowałeś?! Mogę założyć je na jakąś szczególną okazję, ale nie będę ich nosić na co dzień!

– Chcę, żebyś nosiła je na co dzień! I chcę, żebyś zrezygnowała z pracy w tym bajzlu. I wiesz co? Nie będę owijał w bawełnę – zdenerwował się. – Jesteś moją kobietą, kobietą Bruce’a Gatesa, a to oznacza koniec podawania hamburgerów i wożenia się śmierdzącymi autobusami! Dziś ostatni raz tam harowałaś. Rozumiesz?!

– A jeśli się nie zgodzę, to co? Dostanę w twarz czy przyłożysz mi pistolet do głowy?!

Bruce próbował nad sobą zapanować. Nabrał powietrza i powoli uwolnił je z płuc.

– Chyba nie mówisz poważnie? – zapytał przez zaciśnięte zęby. W jego czarnych oczach zobaczyłam charakterystyczny chłód.

Odpuściłam.

– To miało być jedynie tymczasowe zajęcie – powiedziałam smutnym tonem. – Ale nie mogę znaleźć nic, co by mi odpowiadało.

– Wróć do dziennikarstwa. Mamy dużo znajomości. Dostaniesz pracę w każdej gazecie, powiedz tylko słowo.

– Nie chcę ani waszych pieniędzy, ani tym bardziej znajomości!

Gates zacisnął ręce na kierownicy. Jego spojrzenie wbiło mnie w fotel.

– Idę po papierosy. Muszę zapalić, bo zaraz mnie szlag trafi! – syknął i wysiadł.

Zanim jednak zamknął drzwi, zapytał ironicznie:

– Nic ci nie kupować? Zgadłem?

– Kup mi batonik!

– Jaki?!

– Z ciastkiem i czekoladą! – wykrzyczałam bliska płaczu.

Rozmowa ze mną nie należała do łatwych pod żadnym względem. Czasami kaprysiłam jak dziecko i uparcie obstawałam przy swoim. Mimo że miałam dwadzieścia dwa lata, nie byłam zbyt dojrzała. Niekiedy naprawdę potrafiłam zajść za skórę. Bruce był już trzydziestojednoletnim, poważnym facetem. Nie zawsze pojmował tok mojego myślenia. Zresztą nie tylko on. Tak naprawdę jedynie Bart rozumiał i akceptował moje decyzje, które innym wydawały się nielogiczne. On wiedział, że nie robię nikomu na złość, tylko postępuję zgodnie z własnym sumieniem i osobistymi przekonaniami.

Gates prawdopodobnie nigdy nie rozmawiał w ten sposób z kobietą. Usiłował przeprowadzić tę dyskusję według swojego scenariusza. Tym razem musiał użyć jedynie rozumu. Nie siły rąk, ale siły perswazji. Podobnie jak Nick niejednokrotnie miał ochotę złapać mnie za włosy i przywołać do porządku. Nie wiem, co takiego w sobie miałam, że za każdym razem, gdy już podnosili rękę, zaraz rezygnowali i miękło im serce.

Bruce wyszedł ze sklepu i stanął przed samochodem. Zaciągał się papierosem, od czasu do czasu zerkając na mnie przez szybę. Obstawanie przy swoim nie miało sensu, tak samo jak dalsza praca w Shitty Food. Zdawałam sobie sprawę, że muszę odejść i poszukać innego zajęcia. Teraz, kiedy on poznał prawdę, miałam dodatkową motywację.

Wysiadłam z samochodu i oparłam głowę na jego torsie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu objął mnie ramieniem. Nie chciałam, żeby się złościł, więc postanowiłam się wytłumaczyć.

– Bruce? – wyszeptałam. – Przepraszam cię. To miała być tylko praca na chwilę, góra na miesiąc. Potrzebowałam pieniędzy, ale nie mogłam znaleźć nic innego. Tak bardzo mi wstyd, że cię okłamałam – powiedziałam uniżonym głosem i zadarłam głowę, aby zmiękczyć go słodką minką.

– Nigdy więcej tego nie rób, nie okłamuj mnie – poprosił spokojnie.

Pokiwałam głową.

– Obiecuję – odparłam, a on pocałował mnie w czoło. – Jesteś na mnie zły?

– Owszem, ale zaraz mi przejdzie.

Wzięłam głęboki oddech. Musiałam powiedzieć mu coś jeszcze i miałam nadzieję, że nie dostanie szału.

– Chciałabym tam zostać do końca tygodnia – oznajmiłam. – Nie mogę ich zostawić na lodzie. To fajni ludzie. Polubiłam ich – dodałam błagalnym tonem. – To tylko trzy dni.

– Niech będzie. Ale jutro pogadam z Bartem, bo sam nie umiem sobie z tobą poradzić. Pomożemy ci znaleźć inną pracę, czy ci się to podoba, czy nie. Chyba że nie chcesz pracować, to powiedz od razu. Dobrze wiesz, że nie musisz.

– Nie będę żyć na twój koszt. Nie chcę być niczyją utrzymanką. Wolę mieć mało, ale przynajmniej swoje.

– Jackie, to ci nie wyjdzie. Spójrz prawdzie w oczy. Powiedz: czy pasuje ci ta klitka w bloku? Marna pensja? Praca od świtu do nocy? Powiedz mi tu i teraz: czy jesteś zadowolona ze swojego życia?

Spuściłam wzrok.

– Bruce, ja nie radzę sobie w normalnym świecie. Od momentu zakończenia sprawy Hopkinsa wciąż mam nieodparte wrażenie, że coś mnie ominęło.

– Mówiłem ci, że mogę to zmienić.

– Nie masz takiej siły.

– Mam jej więcej, niż myślisz, ale do tego nie potrzeba siły, skarbie. Jeśli coś jest ci pisane, los sam podsunie rozwiązanie.

– Mój los już dawno został przesądzony i to właśnie Nick o nim zadecydował.

Bruce nie skomentował tego zdania. Rzucił peta na chodnik i przydeptał go butem. Potem sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki i wydobył skórzany portfel. Wyciągnął z niego jedną ze swoich kart płatniczych.

– Weź. – Podał mi szary kawałek plastiku. – Zapłać ubezpieczenie samochodu i czynsz za mieszkanie. Możesz wydać więcej, jeśli chcesz. Nawet wszystko.

Zawahałam się. Przyjęcie tej karty oznaczałoby dla mnie zerwanie z niezależnością i porzucenie wszystkich dotychczasowych przekonań. Miałam duże opory, żeby wziąć te pieniądze, i naprawdę byłam gotowa odmówić.

– Jackie, nawet mnie nie wkurzaj – syknął, widząc, że nie wyciągam ręki.

Zgodziłam się niepewnie dla świętego spokoju.

– Dziękuję – odparłam skromnie i złożyłam pocałunek na jego ustach.

Odniosłam wrażenie, że całował inaczej niż zwykle. W jakiś szczególny sposób, jakby wiedział, że teraz wszystko się ułoży.

– Kocham cię, skarbie – powiedział i wyjął z kieszeni pięć różnych batonów z ciasteczkiem i czekoladą.

***

Kiedy następnego ranka czekałam na autobus, czułam się jakoś inaczej. Miałam wrażenie, że wszystko dookoła jest inne. Ludzie, budynki, samochody… Ten cały uliczny gwar brzmiał po nowemu. Zmiany dosłownie wisiały w powietrzu. Czułam się tak lekko i cudownie. Zrzuciłam duży ciężar, który pewnie jeszcze długo by mnie przygniatał, gdyby nie paplanie mojej koleżanki. Co prawda najadłam się wstydu przed Gatesem i czekała mnie jeszcze kolejna porcja przed braćmi, ale w gruncie rzeczy tym razem lekkomyślność Pauli wyszła mi na dobre.

Oczywiście skorzystałam z karty i opłaciłam zobowiązania. Narobiłam tak dużych długów, że musiałam wysłać swój honor w kosmos i zapomnieć o nim na zawsze. Bruce miał rację. Jego kobieta powinna coś sobą reprezentować. Nie mogłam w imię dziecinnych przekonań biegać z frytkami i śmierdzieć olejem. Wreszcie to zrozumiałam i poczułam dużą ulgę, że rezygnuję z pracy w Shitty Food. Już na wejściu poinformowałam o tym szefa i pozostałych. Byli bardzo zawiedzeni.

Przez te trzy dni Bruce codziennie przychodził w porze lunchu, zjadał zestaw drugi i zostawiał sowity napiwek. Wiedział, że pieniądze nie są wyłącznie dla mnie. Dzieliłam je na troje, pomiędzy siebie, Tinę i Roya. Takie obowiązywały zasady. I chociaż wszyscy wiedzieli, że Bruce przychodzi jedynie ze względu na mnie oraz że to on jest powodem mojego odejścia z pracy, i tak łapczywie przyjmowali banknoty.

W piątkowy wieczór przyjechał przed końcem mojej zmiany. Zamówił piwo i czekał. Po zamknięciu szef wypłacił mi ostatnią pensję i wręczył mały prezent. Także Tina i Roy przygotowali upominki. Wszystkie musiałam otworzyć przy nich. Ted podarował mi sztucznego hamburgera na sprężynce, Roy – świnkę skarbonkę, a Tina – różowe pluszowe kajdanki. Pożegnałam ich z żalem, ale też z poczuciem ulgi, bo miałam już dość takiego życia. Zawierzyłam swój los Gatesowi i to było najlepsze, co mogłam wtedy zrobić.ROZDZIAŁ 1

Upięłam włosy w luźny kucyk. Chciałam mieć pewność, że Bruce zauważy kolczyki. Wyglądały ślicznie. Białe złoto i brylanty dodawały mojej twarzy niesamowitego blasku. Włożyłam ładne ciuchy, choć nie szłam na randkę, tylko na ścięcie głowy. Zgasiłam światło i zamknęłam mieszkanie. Po raz pierwszy od kilku tygodni odpaliłam mustanga. Silnik zaskoczył za pierwszym razem, a jego mocne brzmienie przyprawiło mnie o gęsią skórkę.

Otworzyłam bramę prowadzącą na boczny parking własnym pilotem, który dostałam od braci. Ustawiłam samochód przodem do wyjazdu, na wypadek gdybym musiała w pośpiechu uciekać przed rozjuszonym Nickiem. Wstukałam na klawiaturze kod – datę moich urodzin – i po usłyszeniu cichego brzęczenia nieśmiało weszłam do sejfu. Bruce i Bart już czekali.

– Wejdź dalej. Usiądź – zaprosił Bart.

Bez słowa zajęłam miejsce w wygodnym skórzanym fotelu stojącym przy fornirowanym stole.

Mój facet patrzył na mnie jak na jakieś zjawisko nadprzyrodzone. Kiedy znajdował się obok, moje serce biło mocniej. Zdjęłam kurtkę, bo nagle zrobiło mi się gorąco.

– Chcesz coś do picia? – Bart starał się nie zwracać uwagi na pożądanie, które zawisło w powietrzu.

– Wodę – poprosiłam cicho.

Podniósł tyłek i leniwie poczłapał do aneksu kuchennego.

– Może być z lodówki? – zapytał, przetrząsając wszystkie szafki.

– Tak – odparłam, nie spuszczając wzroku z Bruce’a.

– A może być z butelki?

– Jasne.

Po długich poszukiwaniach dostałam czystą szklankę. Zauważyłam, że w aneksie kuchennym panuje bałagan. Zgadłam, że nie wpuszczają tu sprzątaczek ani żadnych kobiet niezwiązanych z interesami. W końcu nawet nasza księżniczka posprzątałaby to pobojowisko.

– I co, siostra? Przyjechałaś samochodem czy autobusem? – Bart zaczął się ze mnie nabijać.

– Bardzo śmieszne – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Gdzie Nick?

– Gdzieś łazi. Bez obaw, zaraz przyjdzie.

– Już nie mogę się doczekać – odparłam ironicznie.

– Ładne kolczyki – zauważył. – Kiedy je zobaczy, skuma na sto procent – dodał i wymownie popatrzył na kolegę.

– Powiem, że nie są prawdziwe – rzuciłam szybko.

– Nie uwierzy – stwierdził pewnie. – Wczoraj kupił identyczne. Byłem przy tym. To najnowszy projekt z limitowanej serii Brilliant Moments od Gold Fire, prawda?

– Bruce sprezentował mi je na Florydzie. – Westchnęłam ciężko.

– Można je dostać w każdym firmowym salonie – poinformował brat.

– Jak to możliwe, że wybrał takie same dla Pauli? – zdziwiłam się.

– To proste. W tym sezonie to flagowy model w ich ofercie. Słyszałem na własne uszy.

– Niech to szlag – skwitował Bruce, patrząc, jak ściągam błyskotki.

Nick nie mógł się teraz o nas dowiedzieć, bo na pewno nie wyszłabym z sejfu w jednym kawałku, dlatego upchnęłam świecidełka do najgłębszej kieszeni torebki i dokładnie sprawdziłam, czy są bezpieczne. A już miałam nadzieję, że wkrótce przeparaduję w nich przed Paulą. Tymczasem to ona znów miała zadzierać nosa i ostentacyjnie pokazywać, co dostała.

– Wolałabym, żeby Nick już się zjawił. Chcę to mieć wreszcie za sobą – powiedziałam i spróbowałam odkręcić butelkę. – Co to za nakrętki?! – wyrzuciłam.

Bruce pomógł mi otworzyć wodę tak jak kiedyś, gdy byłam tu z nim sama, zanim jeszcze zaczęliśmy się spotykać.

Bart wydobył telefon i wybrał numer brata.

– Jackie przyszła. Zdążyła już zapuścić korzenie – powiedział. – No przecież dzwonię! – oburzył się do słuchawki i pokręcił głową, odkładając komórkę na stół.

Dałabym sobie rękę uciąć, że przypisał sobie fascynujące odkrycie w Shitty Food, a rola Bruce’a została całkowicie pominięta. Nie rozumiałam więc, dlaczego mój ukochany będzie uczestniczył w tej awanturze – bo tej się spodziewałam.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Nick zszedł z góry niemal natychmiast. Rzucił mi krótkie spojrzenie i podszedł do lodówki, żeby wziąć sobie butelkę mineralnej. Stanął po przeciwnej stronie stołu i przez chwilę walczył z nakrętką, żeby zaraz pociągnąć duży łyk wody. Był spokojny. Już wiedziałam, że nie będzie krzyczał. Pewnie dlatego rozpoczęcie rozmowy sprawiało mu tak duży kłopot.

W końcu przeczesał ręką swoje długie kręcone włosy i głośno odchrząknął.

– Posłuchaj, Jackie… – zaczął. – Potrzebujemy kogoś do prowadzenia tego lokalu. – Zatoczył ręką łuk, akcentując tym samym, że chodzi mu o ten właśnie budynek. – Szukamy osoby godnej zaufania, która przejęłaby sprawy organizacyjne, finanse i te inne bzdety. Do tej pory robiliśmy to na zmianę… – Zawiesił głos. – Naprawdę szukaliśmy menadżera – dodał, jakby chciał podkreślić, że nie stworzyli tego stanowiska wyłącznie ze względu na mnie. – Pomyśleliśmy, że skoro nie masz teraz innego zajęcia, to może zechcesz pracować tutaj. Ja i Bart bardzo byśmy tego chcieli. Nawet Bruce nie znalazł lepszego kandydata. Sądzimy, że jesteś najodpowiedniejszą osobą na to stanowisko.

Tego nie przewidziałabym nawet w najodważniejszych snach. Naprawdę zaskoczyli mnie tą propozycją i formą, w jakiej Nick ją przekazał. Starannie dobierał każde słowo, uważając, żeby przypadkiem nie palnąć czegoś, co mogłoby mnie zdenerwować i sprawić, że odmówię ze zwykłej przekory. Nie przez przypadek to właśnie on wygłaszał tę sztywną mowę. Jego zdanie było dla mnie najważniejsze.

Wyczułam, że bracia dokładnie zaplanowali i omówili przebieg spotkania. Oczami wyobraźni widziałam, jak Bart poucza brata, żeby zachował spokój i nie wspominał o Shitty Food. To dlatego Bruce uczestniczył w rozmowie – bo formalnie również miał prawo do podejmowania decyzji dotyczących lokalu. Najzabawniejsze, że właśnie on to zaaranżował. Można powiedzieć, że w zasadzie to Nick odgrywał obecnie główną rolę w tym przedstawieniu.

Wszyscy trzej w milczeniu oczekiwali na odpowiedź. Na ich twarzach dostrzegłam napięcie i cień wątpliwości. Nie mieli przecież pewności, że zaakceptuję tę propozycję. Siedzieli jak na szpilkach, jakbym zaraz miała oznajmić, czy wygrałam milion, czy przegrałam życie.

– Skarbie, zanim cokolwiek powiesz… – Nick próbował dalej mnie przekonywać.

– Dobrze – powiedziałam cicho.

Każdy pochylił się do przodu i nadstawił uszu.

– Zgadzam się – potwierdziłam głośno i niemal w tym samym momencie usłyszałam odgłos ulgi.

Bart klasnął w dłonie.

– No to witamy w klubie! – oznajmił zadowolony.

Wyszczerzyłam zęby w reakcji na uśmiechy zwycięstwa, jakie zagościły nagle na ich ustach, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przegrałam bitwę, którą toczyłam od wielu lat – bitwę o niezależność. W końcu praca w Scanerze dawała braciom więcej możliwości kontrolowania mnie. Wtedy jeszcze nie sądziłam, że będzie to poniekąd działać również w przeciwną stronę.

– Powinniśmy to uczcić – zauważył Bruce i wstał.

Nick zatrzymał go gestem ręki.

– Zanim otworzymy szampana, chciałbym zamienić z siostrą kilka słów na osobności.

Chłopaki spojrzały na niego z zaskoczeniem i przerażeniem jednocześnie. Tego na pewno nie ustalali.

– Może odłożysz to na później – zasugerował wymownie Bart.

– Wybaczcie, ale muszę powiedzieć jej to teraz i raz na zawsze zamknąć ten temat.

Nick dobrze odegrał swoją rolę. Najpierw zagadał grzecznie i spokojnie, żebym tylko uległa, a teraz zamierzał wylać z siebie żółć, która zalegała mu na dnie żołądka. Inaczej nie byłby sobą.

Mocno chwycił mnie pod ramię i pociągnął w stronę aneksu wypoczynkowego umiejscowionego za komputerową wyspą. Od reszty pomieszczenia odgradzała go jedynie szklana półprzezroczysta ściana. W środku stały stolik i skórzane kanapy, a na podłodze leżał lekko przybrudzony puchaty dywan.

Oparłam się plecami o luksfery, a Nick klapnął na stoliku. Wsparł łokcie na kolanach i splótł dłonie. Przez moment wpatrywał się w moje stopy, a potem lekko zadarł głowę i spojrzał na mnie z przejęciem.

– Następnym razem, gdy będziesz w trudnej sytuacji finansowej, po prostu nam powiedz – zaczął łagodnie. – Wiem, że pragniesz być niezależna, i do tej pory przymykałem na to oko, bo sądziłem, że gdy naprawdę zabraknie ci kasy, wreszcie oprzytomniejesz. Tymczasem wolałaś smażyć kotlety, niż poprosić o pomoc własnych braci. Muszę ci powiedzieć, że jesteś egoistką, a twoje zachowanie jest po prostu niepoważne.

– Co ty pleciesz, Nicky? Ja egoistką?! – wyrzuciłam obrażona.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele z Bartem poświęciliśmy, żebyś miała w miarę normalny dom, przyzwoite warunki do nauki i miłość, której nie mogli ci już dać rodzice? Wybacz mi to, co teraz powiem, ale gdyby nie ty, nasze życie wyglądałoby kompletnie inaczej. Mógłbym pić do upadłego, imprezować do rana… – mówił, a mnie łzy napłynęły do oczu – …sprzedać dom w Jersey, zamieszkać na Manhattanie i cieszyć się niezależnością. Mógłbym jeść jakieś śmieci w przydrożnych barach, nie przejmować się niczym! Nie myśleć, czy zjadłaś śniadanie, czy byłaś w szkole, czy znów zwijasz się z bólu, bo dostałaś tej pieprzonej miesiączki, i czy równo rosną ci cycki! Mógłbym ruchać panienki w każdą noc, którą musiałem poświęcać tobie! – Zaakcentował mocniej ostatnie zdanie.

Zerknął ma mnie, aby się upewnić, że nie przesadził.

– Ale wiesz co?! – kontynuował. – Nie żałuję, bo jesteś cudownym owocem mojej pracy i poświęcenia. Zawsze bardzo cię kochałem. Od chwili, kiedy matka położyła mi na rękach małą, śliczną kruszynkę. Już wtedy obiecałem sobie, że nigdy nie pozwolę, żeby spotkała cię jakakolwiek krzywda. Czułem, że jestem za ciebie odpowiedzialny nie mniej niż rodzice. Myślałem, że szlag mnie trafi, kiedy Bart powiedział o twoich długach i pracy w tym smrodzie. Już sam nie wiem, czy mam być zły na siebie, czy na ciebie. Bo na co nam były te wszystkie lata wyrzeczeń, skoro szczytem twoich marzeń jest noszenie hamburgerów?! Uwierz, że naprawdę byłem do tej pory wyrozumiały. To nawet dobrze, że radzisz sobie sama i nie boisz się żadnej pracy. Fajnie, pokazałaś, na co cię stać. Ale to koniec, rozumiesz?! Bo ja po prostu dłużej tego nie zniosę i nie zamierzam tego tolerować! Moja siostra nie będzie harować w spelunie – rzekł kategorycznie.

– Nick, daj już spokój – odezwał się zza ściany drugi brat.

– Nie zamierzam. Ona musi to w końcu pojąć – rzucił, wychylając głowę, aby słowa skierowane w głąb centralnego pomieszczenia sejfu były lepiej słyszalne.

Wygłosił to tak stanowczo, że Bart spasował, a może po prostu uznał, że taka reprymenda mi się przyda.

Znów zapanowała kompletna cisza. Nick zrobił krótką pauzę. Odetchnął, a potem zebrał się w sobie i ciągnął dalej.

– Powiedz: jak byś się czuła na moim miejscu? Gdybyś miała wszystko, czego pragniesz? Najnowsze samochody, ciuchy, kosmetyki. Wyobraź sobie, że siedzisz w ekskluzywnej restauracji nad wykwintnym posiłkiem za kilkaset dolców za porcję i nagle otrzymujesz wiadomość, że twoja siostra tyra urobiona po łokcie w jakimś Shitty Food, ma długi, niezapłacone rachunki, a jej miesięczna pensja leży właśnie na twoim talerzu. Powiedz: przełknęłabyś chociaż kęs? Bo mnie, kurwa, stanął w gardle! – Wstał ze stolika. – Proszę cię, następnym razem pomyśl nie tylko o sobie, ale również o braciach, którym bardzo na tobie zależy. Przestań zgrywać taką niezależną, bo to ci kompletnie nie wychodzi. Daj sobie pomóc, od tego przecież jest rodzina – zakończył, ledwie opanowując emocje.

Zwiesiłam głowę.

– Przepraszam cię – wydusiłam przez zaciśnięte gardło. – Ja nigdy nie myślałam o tym w taki sposób.

– Wiem, w końcu masz jeszcze gluty pod nosem – odparł i wyciągnął z kieszeni pudełeczko owinięte złotym ozdobnym papierem z czerwoną kokardką przyklejoną na wieczku. – Mam dla ciebie mały prezent. Na dobry początek. Chciałbym, żebyś za każdym razem, kiedy to założysz, przypomniała sobie, że jesteś dla nas bardzo ważna. – Podał mi pakunek. – Przemyśl to wszystko, Jackie – dorzucił i wyszedł. Tak po prostu odszedł, zostawiając mnie opartą o ścianę, ze łzami w oczach i z ogromnym poczuciem winy.

Zdjęłam kokardę i papierek. Serce zabiło mi mocniej. Już widziałam takie pudełko. Czarne, zamszowe, ze złotymi zdobieniami. Miałam jednakowe w domu! Podniosłam wieczko i prawie pisnęłam z wrażenia. Trzymałam w ręku komplet brylantowych kolczyków za trzydzieści tysięcy dolarów! Identyczny jak ten, który kilka minut temu ściągnęłam z uszu i skrzętnie ukryłam w torebce. Nie mogłam uwierzyć, że kupił je z myślą o mnie, a nie o Pauli. Rozkleiłam się. Łzy leciały mi ciurkiem po policzkach, kiedy położyłam prezent na stole, żeby Bruce i Bart zobaczyli, co dostałam. Na pewno zżerała ich ciekawość. Przecież słyszeli każde słowo naszej rozmowy.

– Bardzo was przepraszam – wyszeptałam, naciągając kurtkę. – Za to, że dziś nie wypiję z wami szampana, i za wszystkie moje głupoty. Kiedy mam przyjść do pracy? – Pociągnęłam nosem. Przez dłuższą chwilę był to jedyny odgłos, jaki dało się tam usłyszeć.

– Przyjdź jutro na dziewiątą. – Wreszcie odpowiedział Nick, bo Bart i Bruce siedzieli jak zamurowani.

Przytaknęłam, wyjęłam kolczyki z pudełka, założyłam je i zabrałam torebkę.

– Będę na pewno – odparłam i wyszłam.

Tego dnia Nick otworzył mi oczy. Zobaczyłam wszystkie błędy, które popełniłam przez zaledwie półtora roku mieszkania na Brooklynie. Za każdym razem słono za nie płaciłam. Moi bracia również, ale jak dotąd nie zdawałam sobie z tego sprawy, a może po prostu nie dopuszczałam tej myśli do głowy. Już dawno puściłam w niepamięć problemy, których im przysporzyłam, gdy wywołałam aferę z Hopkinsem. Zapomniałam już o kłamstwach, które im wtedy wciskałam, i przede wszystkim nigdy nie przyjmowałam od nich pomocy finansowej. Mówiłam, że świetnie sobie radzę, więc spali spokojnie, pewni, że niczego mi nie brakuje. Odrzucałam każdą propozycję wsparcia w zwyczajnych, codziennych sprawach. Uważałam, że wszystko muszę załatwiać sama, choć oni niejednokrotnie wyciągali pomocną dłoń. Chcieli dla mnie jak najlepiej.

Tymczasem ja utrudniałam sobie życie na własne życzenie. I co wynikło z tej niezależności? Kupa długów i wstydu. Nie pomyślałam, że świat, który mnie otacza, nie jest taki piękny, jak sądziłam, i zwykłym ludziom nic nie przychodzi łatwo. Muszą o wszystko walczyć, drapać pazurami albo wyrywać siłą. Ja nie umiałam toczyć bitew, wydzierać innym z gardeł czy iść po trupach do celu. Nie miałam już tej werwy i zapału, jakie rozpalały mnie na początku. Właśnie dlatego ugrzęzłam w lokalu Teda Webera. Ale teraz szansa na lepsze życie znajdowała się tuż obok. Sięgnęłam po nią nie tylko ze względu na perspektywę lepszej sytuacji finansowej, ale też z głęboko ukrytą nadzieją na całkowitą odmianę mojej przeciętnej egzystencji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: