Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Skazani na wolność - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
8 września 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Skazani na wolność - ebook

Wolność zrodzona ze wstydu bywa bolesną pułapką

Po wielu latach życia w poczuciu wstydu i braku akceptacji, czterdziestoletni Wiktor w końcu ma wszystko – kochającą żonę, która rozumie jego potrzeby, pracę, w której się spełnia i dobrze zarabia, a także przyjaciół, z którymi może zapomnieć o codzienności. Alicja jest otwarta na nowe, nietypowe doświadczenia i fantazje seksualne, więc Wiktor nie musi już hamować swoich popędów. Korzysta zatem na tej wolności, zapraszając do małżeńskiej sypialni koleżanki, dokładnie tak jak w marzeniach większości nastolatków. Okazuje się jednak, że życie w zgodzie z potrzebami ma swoje brutalne konsekwencje, kiedy żona Wiktora ujawnia swoje fantazje. Dlaczego tak trudno mu zrozumieć, że ona może mieć ochotę na dodatkowego mężczyznę w łóżku albo spróbować czegoś, co Wiktorowi nie mieści się w głowie?

Jaki ma to związek z dzieciństwem, wychowaniem i schematami, których oboje nauczyli się dawno temu?

„Skazani na wolność” to opowieść o męskich uprzedzeniach i walce z samym sobą. Bo choć na co dzień wolność wydaje się naszym priorytetem, nie zawsze jesteśmy w stanie dać ją najbliższym na tych samych zasadach. To historia o tym, że podejmowanie decyzji w zgodzie z potrzebami jest drogą do wolności, ale każda z tych decyzji pociąga za sobą odpowiedzialność.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-714-8
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WROCŁAW, PONIEDZIAŁEK

Wiktor ułożył się wygodnie na łóżku z telefonem w dłoni. Co prawda nie było to łatwe, ponieważ miał do dyspozycji materac jedynie osiemdziesięciocentymetrowej szerokości, jednak kiedy pokręcił się odrobinę w lewo i prawo, w końcu poczuł się wystarczająco komfortowo. Ten trik podpatrzył u swojego psa, uroczej staruszki, którą uratowali ze schroniska, a ona odwdzięczyła im się bezgraniczną ufnością i wulkanem miłości. Właśnie ona nauczyła Wiktora, że wygodnie jest wtedy, kiedy poszurasz trochę tyłeczkiem, zanim opadniesz całym ciężarem na materac.

W pokoju hotelowym oprócz wąskiego łóżka był jedynie stolik z zestawem do zaparzenia kawy i lampka nocna na niewielkim stoliku. Wiktor szybko dostosował wszystko do swoich potrzeb. Bywał w hotelach tak często, że doskonale adaptował każdy pokój, aby czuć się swobodnie. Zdjął lampkę ze stolika, by zastąpić ją laptopem. Kubek na kawę wypełnił czerwonym, wytrawnym winem i w zasadzie był gotowy na relaksujący wieczór. Do pełnego odpoczynku potrzebował jednak odpowiedniego towarzystwa i wiedział, gdzie je znajdzie.

Wyświetlił w telefonie Messengera, przewinął kilka razy ekran i znalazł czat, którego szukał.

Ostatnią wiadomością, jaką zobaczył, była ta wysłana przez niego.

Co one mają ważniejszego do roboty od naszej rozmowy? – pomyślał niby z żartem, choć tak naprawdę poczuł ukłucie przykrości.

Upił łyk wina i włączył odcinek serialu na laptopie. Jeśli o to chodziło, był obsesyjnym paranoikiem pełnym natręctw. Oglądał w zasadzie ciągle to samo. Co prawda był to najpopularniejszy serial w historii wszechświata, jednak nieustanne powtarzanie odcinków pełnych gagów i żartów grupy sześciu znajomych z Nowego Jorku normalnym ludziom dawno by się znudziło.

Wiktor uśmiechnął się do siebie na pomyślane słowa. „Normalni ludzie”. Co to właściwie znaczy? Wyobraził sobie model takiego człowieka tuż obok wzorca kilograma czy metra, które widział w jednym z francuskich muzeów. Nigdy nie pamiętał w którym. Jak by taki normalny miał wyglądać? Co miałoby decydować o tym, że jest normalny? Na przykład takie dziesięć cech definiujące normalnego, dające bezwzględny dowód jego normalności. Absurd.

Zresztą na całe szczęście nie ma takiego modelu, bo z całą pewnością nie znalazłby w sobie nawet połowy z tych dowodów. I z tego akurat był dumny.

Z rozmyślań wyrwało go powiadomienie w telefonie. Jakoś tak to działa, że obojętnie co robisz i w jakim momencie, to powiadomienie i tak będzie zawsze silniejszym bodźcem. Koszmar dwudziestego pierwszego wieku… – pomyślał.

Oczywiście natychmiast wyświetlił wiadomość i uśmiechnął się serdecznie.

Tuż pod jego ostatnią wiadomością pojawił się link. Żadnych wstępów, „dzień dobry, cześć, jak się masz”. Po prostu link. Wiktor poczuł specyficzną mieszankę radości i ekscytacji. Cieszył się, że jego pomysł zaczyna działać, a na myśl o treści pod adresem natychmiast się podniecił. Był jednak moderatorem gry, więc pozory opanowania były mu potrzebne.

W:

Wow, dziękuję za link, czekamy na Alicję i startujemy.

Niemal natychmiast pojawiły się migoczące punkciki na ekranie – znak, że Alicja jest i odpisuje.

Al:

Jestem, jestem i nie mogę się doczekać.

W:

No to mamy komplet, 3, 2, 1 start.

Ogłosił rozpoczęcie gry i cała iluzja opanowania pękła jak bańka mydlana. Zerwał się z łóżka i nawet nie zauważył, że telefon spadł na podłogę. Chwycił laptopa razem ze stolikiem i ustawił je tak, żeby mógł leżeć na boku i wygodnie oglądać. Uruchomił przeglądarkę i wyświetlił rozmowę na czacie. Wziął niewielki łyk wina i kliknął w link.

Komputer chwilę ładował nową stronę, ale wreszcie wyświetlił film.

Na ekranie pojawiły się dwie młode dziewczyny. Wiktor ocenił je na dwadzieścia, może dwadzieścia dwa lata. Jedna z nich podoba mu się zacznie bardziej. Miała proste włosy, które z ledwością sięgały szyi. Były w kolorze palonego jęczmienia, jakiego dodaje się do kotła, ważąc piwo. Dziewczyna miała na sobie bawełnianą pidżamę – koszulkę i krótkie spodenki. Jej koleżanka o dłuższych, kręconych blond włosach ubrana była w niemal identyczną. Obie siedziały na dużym łóżku z drewnianą ramą i białą pościelą. Dekoracja sypialni też była właściwie wyłącznie biała. Ściany, sufit i meble lśniły czystością.

Dziewczyny w pidżamach i jasnych skarpetkach przekomarzały się, wiercąc się niespokojnie na pościeli. Wiktor uważnie obserwował ich ruchy. Co prawda skarpetki nie były białe, ale były. Jako miłośnik damskich stóp doskonale wiedział, że każda chwila oglądania może przynieść nowe doznanie. Skupiał się zatem na ich niesfornych ruchach.

Tymczasem dziewczyny niespodziewanie zaczęły się całować. No, może nie była to aż taka niespodzianka… Całowały się najpierw jak nastolatki, zaskoczone swoim zachowaniem. Szybko jednak dały po sobie poznać, że podoba im się ta zabawa i chcą więcej. Kilkoma płynnymi ruchami zdjęły sobie nawzajem pidżamy i, o zgrozo, również skarpetki. Bose stopy były dla Wiktora wspaniałym widokiem, jednak, nie wiadomo dlaczego, szczególnymi względami darzył takie w skarpetkach. To jakby ozdobna dekoracja. Teraz jednak mógł zobaczyć dziewczyny w całej okazałości.

Ta, która podobała mu się bardziej, miała pełniejsze piersi. Nie za duże, nieco większe, niż pomieści męska dłoń. Tak przynajmniej mu się wydawało. Na ich szczycie zobaczył spore brodawki w kolorze śliwki. Był już naprawdę podniecony. Druga dziewczyna brodawki miała jasne, delikatnie ciemniejsze od koloru skóry. Obie były wspaniale zbudowane, bez cienia niedoskonałości. Nierealne i nieprawdopodobne.

Bawiły się teraz ze sobą, nie ukrywając ogromnej radości. Całowały się, wzajemnie ważąc w dłoniach swoje piersi. Faworytka Wiktora położyła się na plecach, ostentacyjnie rozkładając nogi, a jej koleżanka natychmiast zanurzyła twarz pomiędzy jej udami. Podekscytowany filmem pogłośnił i usłyszał pojękiwanie i wzdychanie. Nie przepadał za odgłosami w sypialni, te były jednak subtelne i urocze.

Po kilku chwilach dziewczyny zamieniły się rolami. Ta druga uklękła na łóżku i położyła głowę na poduszce. Dzięki temu Wiktor mógł podziwiać jej wypięty tyłeczek. Jej koleżanka usadowiła się wygodnie za plecami blondynki, by pieścić jej pośladki. Język łapczywie zlizywał każdy centymetr ciała. Po chwili znudził się pośladkami i powędrował pomiędzy nie. Tam odkrył dwie jaskinie rozkoszy i smakował je na zmianę. Zanurzał się głęboko pomiędzy wargi sromowe, by już po sekundzie z takim samym zapałem wkradać się w nieco mniej dostępną, lecz bardziej kuszącą dziurkę pomiędzy pośladkami. Po chwili oderwały się od siebie, a faworytka Wiktora sięgnęła pod poduszkę i wyjęła telefon.

Niezwykły zwrot akcji – pomyślał mężczyzna, lecz już po chwili przestał się dziwić.

Koleżanki postanowiły wezwać pomoc, by jeszcze lepiej spędzić wspólny czas w sypialni. W następnej scenie w drzwiach pojawił się mężczyzna. Potężny, atletycznie zbudowany. Prawdopodobnie przystojny, choć Wiktor nigdy nie był pewny swojej oceny. Krótko przycięte, stylizowane jasne włosy, brak zarostu, niebieskie jeansy i luźna, biała koszula.

Wszedł do sypialni lekko zaniepokojony, w końcu został wezwany w trybie pilnym. Dziewczyny jednak szybko wyjaśniły mu powody interwencji, zapraszając, by podszedł do łóżka. Natychmiast rzuciły się na jego spodnie i już po sekundzie nie miał na sobie nic od pasa w dół. Sam poradził sobie z koszulą i stał teraz, jak go stwórca postanowił światu podarować.

A podarował niezłą partię. Wiele miesięcy intensywnych treningów teraz procentowało na każdym fragmencie jego ciała. Klatka piersiowa wyraźnie odstawała od mostka, na brzuchu prężyły się mięśnie płaskie i skośne. Ręce, prawie jak w atlasie anatomicznym, ilustrowały skomplikowaną machinerię tkanek i ścięgien. To wszystko było jednak dodatkiem do gigantycznego penisa, który majestatycznie prezentował się tuż przed podnieconymi dziewczynami.

Obie usiadły na brzegu łóżka, które miało taką wysokość, jakby zaprojektowano je specjalnie dla nich. Dokładnie na wysokości ust prężył im się ten gigant i bez najmniejszego trudu mogły się nim nawzajem bawić. Kiedy pierwsza ssała z zapamiętaniem jego główkę, druga językiem gładziła go po długości. Po chwili jedna z nich usiadła na wprost, by zabrać całego tylko dla siebie, a koleżanka uklękła na łóżku za nią, by chwycić jej głowę i płynnymi ruchami dociskać ją do podbrzusza mężczyzny. Ten zdradzał coraz większe podniecenie.

Dziewczyny pracowały rytmicznie i z dużą wprawą. Wiktor nie mógł sobie wyobrazić, jakim cudem tak duży penis może niemal w całości zmieścić się w ustach i gardle maleńkiej dziewczyny. Sam nieraz krztusił się z powodu szczoteczki do zębów, którą szorował ósemki.

Tymczasem na ekranie nastąpił kolejny zwrot akcji. Faworytka położyła się na plecach, jak na początku filmu, z tą różnicą, że teraz chciała już tylko mężczyznę. Ten uklęknął przy jej rozłożonych udach, zwilżył śliną palce prawej dłoni, by pogłaskać nimi nagą, pozbawioną nawet jednego włoska waginę. Sekundę potem wszedł w nią delikatnie, lecz stanowczo. Wolnymi ruchami rozpoczął rytuał. Niczym maszyna parowa musiał rozpędzić się do odpowiedniej prędkości.

Druga dziewczyna, chyba z nudów, całowała się z mężczyzną, głaskała go po torsie, by po chwili zająć się zabawą piersiami koleżanki, która z zamkniętymi oczami przeżywała teraz rozkosz. Po minucie pojawiła się na ekranie bliźniacza scena, tylko aktorki zamieniły się miejscami. Ta druga leżała pod mężczyzną, który z tą samą inicjatywą wdzierał się w nią swoim ponadprzeciętnym penisem.

Wiktor odczuł odrobinę znudzenia. Chyba liczył na nieco więcej. Jednak reguły gry zapewniały wolność wyboru. Wyciągnął rękę w kierunku laptopa, żeby przewinąć film bliżej końca, lecz nie zdążył, ponieważ aktorzy zadbali o jego niedosyt. Leżąca pod pół bogiem, pół mężczyzną dziewczyna szepnęła coś do niego zalotnie.

Wiktor oglądał film bez dźwięku, ze wstydu przed ludźmi zajmującymi sąsiednie pokoje, zatem nie zrozumiał słów. Przesłanie było jednak dość czytelne, przynajmniej dla aktora. Ideał mężczyzny uśmiechnął się jak prawdziwy filmowy amant, chwycił dłonią podstawę swojego penisa, by wolnym ruchem wyjąć go z pochwy dziewczyny i wprowadzić kilka centymetrów niżej.

Powoli i delikatnie, centymetr po centymetrze wsadzał go pomiędzy nieduże, jędrne pośladki aktorki. Dziewczyna podniosła wyżej nogi – zapewne po to, by wszystko było lepiej widoczne w oku kamery. Apollo doskonale znał technikę i już po chwili zanurzał się głęboko w tej na co dzień rzadko dostępnej seksualnie przestrzeni. Druga dziewczyna zaczęła bawić się wargami sromowymi pierwszej. Głaskała i całowała łechtaczkę, wkładała paluszek lub dwa tam, gdzie jeszcze przed chwilą królował wielki penis mężczyzny.

Wszyscy troje mieli na twarzy wyraz ekstremalnego podniecenia. Podobny wyraz musiał mieć Wiktor, który już nie chciał przewijać filmu, a dłoń, która zmierzała do laptopa, od dłuższej chwili znajdowała się pod kołdrą, w jego bokserkach.

Ostatnia scena filmu należała do faworytki Wiktora. To ona klęczała na łóżku, domagając się, by mężczyzna robił wszystko mocno i szybko. Ten, stojąc tuż za nią, podziwiał chwilę jej wypięty tyłeczek, by ponownie w niego wejść. Płynnymi ruchami wchodził w otwór, który był tematem tabu dla wielu i przedmiotem marzeń dla innych, a właściwie to dla tych samych osób. Mężczyzna był w dziewczynie tak głęboko, że obijał się udami o jej pośladki. Z każdą sekundą aktorka krzyczała głośniej, dając więcej dowodów swojej rokoszy. Minęła jeszcze minuta, aż mężczyzna bez uprzedzenia zrobił krok wstecz, a dziewczyny, jak wytrenowane, natychmiast uklękły mu pod nogami, by pomóc w rozkosznym spełnieniu.

Wiktor wyłączył film. Wiedział, że za moment uruchomi się kolejny, a to już przecież nie należało do gry. Wytarł dłonie, na których również można było znaleźć dowody rozkosznego spełnienia, i wrócił do okienka czatu. Napisał:

1: 9
2: 8
3: 10

Po niespełna minucie przeczytał:

1: 7
2: 9
3: 10

Oraz:

1: 8
2: 8
3: 9

Niezwykła zgodność – pomyślał. A to dopiero pierwsza runda.

***

Runda druga miała miejsce zaledwie kilka minut później, gdy na czacie pojawił się link numer dwa. Bez ostrzeżenia, zapowiedzi i przygotowania. Po prostu link i tyle. Wiktor zareagował z nieco mniejszym entuzjazmem; w końcu to nie te same emocje, skoro przed chwilą załatwił sprawę pod kołdrą. Jednak radość z samej gry pozostała ta sama, więc czym prędzej odpalił film. Od razu zauważył, że konwencja jest podobna. Jakby dziewczyny się umówiły. Oczywiście pojawiły się fabularne różnice – za pierwszym razem znudzone aktorki wezwały na pomoc zaradnego kolegę, tym razem to spragniony rozrywki mężczyzna szukał w grupie znajomych dwóch ledwie dorosłych kobiet.

Tak czy inaczej, cała reszta spektaklu była bardzo podobna. Dość długi wstęp, zawiązanie akcji za pomocą dwóch par ust i jednego, ogromnego penisa, rozwinięcie fabuły najpierw w jednej, a potem w drugiej, młodej, napalonej, przecudnie wyćwiczonej i wydepilowanej dziewczynie i płynne przejście do kumulacji atrakcji w postaci analnych igraszek. Wnikliwy obserwator zauważyłby różnice w kolejności scen, sekwencjach poszczególnych działań, no i w samych aktorach, choć równie atrakcyjnych. Trzeba było jednak przyznać, że sama koncepcja była podobna, a i sam scenariusz jak napisany na tej samej matrycy.

Wiktor odłożył komputer na szafkę nocną, położył się na plecach i zamyślił.

Jak to jest, że oglądanie cudzego seksu jest tak podniecające?

Odtworzył sobie w pamięci historię swojej „przyjaźni” z pornografią. Była długa i intensywna. Pierwsze wspomnienia. Początek szkoły podstawowej. Pamiętał, że zainteresował się gazetkami z nagimi kobietami, zanim jeszcze nauczył się onanizować. Co prawda nie umiał przypomnieć sobie pierwszego zdjęcia, doskonale jednak pamiętał swoją pierwszą pornograficzną zbrodnię.

Babcia Wiktora życie dzieliła między Polskę a Austrię. Był to wynik prastarych historii z komuną, ucieczką od partii, pracą za granicą… Tak czy inaczej, Wiktor od najmłodszych lat kursował między Katowicami a Wiedniem i dalej, w głąb krainy małych domków, nieprzebranych pól i zamkniętych w sobie ludzi. Pierwsze wspomnienia z Austrią, Grazem i zagranicznością. Miał wtedy jakieś siedem lat. Przynajmniej tak mu się wydawało, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zwykle mylił się w szacunkach. Tłumaczył to trudnymi sytuacjami w dzieciństwie, które wyparł i teraz mieszały mu się wydarzenia w czasie. Z drugiej strony wiele osób miało dziecięce traumy, albo raczej niewielu ich nie miało, a pomimo to ludzie dorośli raczej pamiętają swoje dzieciństwo chronologicznie. Rzecz pozostawała bez diagnozy.

Podczas pierwszej wizyty w Austrii, którą pamiętał, Wiktor buszował namiętnie w ogromnym mieszkaniu, które babcia wynajmowała na czas swoich obowiązkowych wizyt w Grazu. Mieszkanie było bardzo duże, a ponieważ on nigdy wcześniej tak dużego nie widział, to wydawałoby mu się wielkie jak Wersal. Gdyby oczywiście kiedykolwiek słyszał o Wersalu. We wszystkich pomieszczeniach mieszkania były sterty gratów, ponieważ właścicielka na co dzień traktowała je bardziej jak składzik niż pomieszczenie mieszkalne. Buszowanie w cudzych, zagranicznych gratach było dla Wiktora nawet większą atrakcją niż zwiedzanie miasta czy towarzyszenie babci podczas zakupów. Kiedy tylko mógł, bawił się w poszukiwacza skarbów, przedzierając się przez nagromadzone latami sprzęty, dekoracje, no i czasopisma.

Wiktor dokładnie pamiętał swój zachwyt nad kolorowymi gazetami niemal na każdy temat. W większości były to bezpłatne foldery reklamowe, grube na centymetr, jakie w Polsce miał zobaczyć co najmniej dziesięć lat później. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych mógł oglądać tylko okładki magazynu „Detektyw” (mama surowo zabraniała zaglądać do środka) no i „Dziennik Zachodni” (tu już bez ograniczeń, ale i bez atrakcji). Tymczasem w Austrii odkrył ciężkie kolorowe foldery z ogromnymi zdjęciami, grafikami, kolorami. Na kredowym, błyszczącym papierze. Wcale nie szeleszczące jak zwykła gazeta, tylko piszczące przy dotyku. Było w nich dosłownie wszystko. Meble, ogrody, dodatki do salonu i łazienki, sprzęt AGD, no a w jednej… gołe baby.

To było odkrycie na miarę bursztynu na plaży w Sopocie. Tylko znacznie ciekawsze. Pomiędzy katalogami reklamowymi a gazetami uczącymi wykonywania odpowiednich krojów i szycia Wiktor znalazł prawdziwego pornola – dość grubą, kolorową gazetę z samymi aktami. Te były odważne, bez najmniejszej cenzury. Zgrabne panie prężyły się na ich od lewej do prawej. Nie było panów do wspólnej zabawy, same akty. Większość kobiet była zupełnie naga. Czasami zdarzały się pończochy czy skrawki bielizny. Rozkładały nogi w bardzo wielu konfiguracjach, niemal zawsze stawiając na naturalizm, z gąszczem włosów łonowych bez najmniejszej korekty fryzjerskiej.

Wiktor pamiętał szaleńczą satysfakcję z odkrycia i podniecenie. Nie było to jednak podniecenie seksualne, a bardziej ekscytacja, że się wszystkim pochwali. Postanowił zatem dokonać przestępstwa kradzieży. Precyzyjnie dobierał momenty, kiedy był całkiem poza zasięgiem babci, by podglądać swoją zdobycz strona po stronie, planując jednocześnie wielką akcję. W dniu powrotu do Polski bardzo się bał, ale był zdeterminowany. Nie było już mowy o odwrocie. Razem z babcią krzątali się już od świtu, pakując do walizek sterty ubrań, jedzenia i innych rarytasów, wciąż mało znanych w ojczyźnie.

Tuż przed wyjściem na planowany pociąg Wiktor rozpoczął misję. Wymknął się do pokoju pod pretekstem sprawdzenia, czy o niczym nie zapomnieli i… wsunął gazetkę głęboko w spodnie, przykrywając to, co się nie zmieściło, koszulką. Był przekonany, że to słaba kryjówka i babcia od razu się połapie, pomimo to brnął w czarny świat przestępstwa, ponieważ oczami wyobraźni widział, jak chwali się kolegom czymś, o czym mogli jedynie marzyć. Ostatecznie akcja powiodła się bez najmniejszego problemu. Zajęta bagażami, biletami i szukaniem miejsc babcia w ogóle nie zwróciła uwagi na zmiany w obszarze spodni Wiktora. Zatem kilkanaście godzin później stał się przemytnikiem pornografii.

Wiktor uwiadomił sobie, że chyba ani razu nie pokazał nikomu swojej zdobyczy. Nie pamiętał, z jakiego powodu. Ze wstydu, braku okazji czy może poczucia, że to jednak złe. Tak czy inaczej, długo był wiernym czytelnikiem czasopisma, a raz nawet został przyłapany przez mamę na masturbacji w łazience.

Późniejsze wspomnienia związane z pornografią nie były tak sensacyjne. Razem z przyjacielem organizowali sobie regularne wyprawy do kiosku. Żeby łupić gazetkę, należało się naradzić. Dwukrotnie. Raz w domu lub na placu zabaw, a drugi już na miejscu, pod kioskiem. Trzeba było stanąć z boku, poza zasięgiem wzroku kioskarza albo kioskarki i ustalić plan.

Każdorazowo sprowadzał się on do podejścia i wyszeptania upragnionego tytułu możliwie niskim głosem. I każdorazowo robił to Jacek. Z dwóch powodów. Po pierwsze, on wyglądał na swój wiek, a przyjaciel miał już zalążki brody i wąsa. Po drugie, zawsze w podobnej sytuacji Wiktor był zalany wstydem po uszy, więc rozmowa z panią z kiosku była poza jego zasięgiem.

Raz poszli razem. Wstyd był mniejszy, bo zaatakowali kiosk w sąsiednim mieście, gdzie nikt nie mógł ich rozpoznać ani nie było ryzyka, że będą musieli tam wrócić. Poprosili o gazetkę, a pan o pękatej twarzy z czarnym wąsem, uśmiechając się serdecznie, powiedział:

– Papierosów bym wam nie sprzedał, ale gazetkę mogę.

Tego rodzaju przygody powtarzały się od czasu do czasu. Niezbyt często, gdyż budżety obu nie pozwalały na szaleństwa. Z drugiej strony przynajmniej czasopisma się należycie odpłacały, ponieważ „czytali” je na zmianę od deski do deski. Wielokrotnie.

Były to beztroskie czasy bez Internetu i pieniędzy. Wszelkie potrzeby były zatem zaspakajane w stopniu umiarkowanym. Może zdrowiej? Jednak w końcu sieć dotarła także do świata Wiktora, a wtedy wór nagich, pięknych kobiet rozwiązał się na dobre.

Teraz, dwadzieścia pięć lat później, Wiktor siedział na łóżku autentycznie zadumany.

Jak to właściwie działa, że pomimo satysfakcji z życia seksualnego, ekscytującej, wyjątkowej partnerki, albo jak dawniej wielu doraźnych, świat odrealnionego, karykaturalnego seksu „idealnych ludzi” na ekranie jest taki uzależniający – myślał.

Pamiętał kilka prób walki z nałogiem. Koszmar. Godziny i dni odliczania. To już pełen tydzień. To już dwa i pół miesiąca. Życie w ciągłym stresie i właściwie brak odczuwalnych pozytywnych skutków takiej terapii. Nawet mając dziesięć czy dwanaście lat, już wdrażał elementy walki z uzależnieniem. Na przykład tradycyjnie utrzymywał celibat w Wigilię Bożego Narodzenia. Nie z pobożności, a ze strachu. Mama powiedziała mu, że to, co robi się w Wigilię, potem dzieje się przez cały rok. No i w panice odkładał grzecznie rączki na kołdrę, walcząc z pokusami i syndromem odstawienia.

Dziś już, co prawda, nie musiał się ani powstrzymywać, ani ukrywać, ani nawet wstydzić swojej „pasji”, a mimo to czasami uważał się za brudnego. Pocieszał się, że ma wspaniałych sojuszników w tej przygodzie. Ta ostatnia myśl dała mu wreszcie odrobinę spokoju i radości. Ułożył się najwygodniej, jak zdołał, zamknął oczy i jeszcze zanim zasnął, wymyślił dwie kolejne kategorie do gry.WROCŁAW,
DWANAŚCIE GODZIN WCZEŚNIEJ

Wrocław od zawsze urzekał Wiktora architekturą. Rozmach, a jedocześnie brak warszawskiego przepychu czy zadęcia, które obserwował w Krakowie, pozwalały mu długo cieszyć się obrazami, dźwiękami i atmosferą miasta. I nawet jeśli spacerował w zasadzie tą samą trasą – z Ostrowa Tumskiego, gdzie miał zwyczaj nocować, na plac Dominikański, gdzie pracował – zachwycał się miastem nieustanie. Tak jak teraz, gdy mijał zabłąkanych reprezentantów wrocławskiej młodzieży. Uśmiechał się serdecznie do nich i do parku, w którym czytali książki lub rozmawiali, siedząc na ławce. Pomyślał, że dokładne ta sama młodzież w Warszawie biegałaby teraz pomiędzy zatłoczonymi przejściami dla pieszych, śpiesząc się przeokropnie, nie wiadomo dokąd.

Kiedyś usłyszał złotą radę od dobrej warszawskiej znajomej, że aby przetrwać pieszą wędrówkę przez centrum, należy w każdym z tuneli oraz na schodach do nich przyklejać się płasko do jednej ze ścian i tak właśnie pokonywać kolejne metry. Wówczas okazja do potrącenia przez tłum nieco maleje.

Tymczasem tutaj, tuż pod budynkiem Panoramy Racławickiej, istniał zupełnie inny świat. Studenci czytali, siedząc pod drzewami, starsze osoby wyprowadzały psy na spacer. Ktoś, owszem, spieszył się do pracy, ale wyglądał raczej, jakby kręcił teledysk do piosenki z tekstem Agnieszki Osieckiej, niż jakby miał zaraz zatopić się w korporacyjnej machinie sukcesu. Ot, taki Wrocław.

Wiktor zerknął na zegarek i odkrył, że właściwie też nie musi się spieszyć i może choć przez moment poczuć się jak mieszkaniec tego niezwykłego miasta. Co prawda nie miał książki ani nawet jabłka, z którym jeszcze lepiej pasowałby do atmosfery wokoło, mimo to usiadł na ławce. Ze wstydem wyjął z kieszeni telefon, który miał być zupełnie nieudanym substytutem.

Zamiast otworzyć aplikację z e-bookami, wpadł na całkowicie inny pomysł. Włączył Messengera, wyszukał swoją ulubioną konwersację grupową, stuknął w okienko i napisał:

W:

A może zagramy w grę?.

Przez kilka minut nie było żadnego odzewu. Zauważył, że nikt nawet nie odczytał jego wiadomości. Nieco zmartwiony zamknął aplikację. Wiedział, że jest wtorkowy poranek, więc członkowie grupy dzielili się na tych, którzy już intensywnie pracują, i takich, którzy jeszcze długo będą smacznie spać. Nie było szans na pogadanie o grze, choć już wiedział, że to świetny pomysł.

Schował telefon do kieszeni kurtki. Wewnętrznej, żeby trudniej było spontanicznie go wyjąć. Między innymi tak się zabezpieczał przed kompulsywnym korzystaniem ze smartfona. Wiedział, że kiedy go schowa do kieszeni zewnętrznej lub takiej w spodniach, to zaraz wyjmie go z powrotem i przegapi cały ten wrocławski, poranny urok. No cóż, jak mawiał jeden z jego ulubionych kolegów pisarzy: „Łatwiej jest zmieniać otoczenie niż wnętrze”. Wiktor nie miał wątpliwości, że i jemu było łatwiej.

Wyszedł z parku, minął majestatyczną, piękną pocztę i wszedł do hotelu. Ten już nie zachwycał urokiem, za to był doskonale przygotowany do prowadzenia szkoleń. Czuł się tutaj jak u siebie w domu. Nie zapytał zatem ani o drogę do sali szkoleniowej, ani o jej wyposażenie, ani nawet o porę przerwy lunchowej. Po minucie był już w swojej świątyni. Przez najbliższe kilka godzin będzie władał tą przestrzenią. Jednak jeszcze przez moment był po prostu Wiktorem – pełnym swoich natręctw i rytuałów.

Zaparzył kawę w wielkim i głośnym ekspresie, który stał w kącie sali wraz z trzema stołami wykwintnych, maleńkich przekąsek. Z żalem stwierdził, że po obfitym śniadaniu, jakie sobie zafundował w hotelu, w którym spędził noc, zupełnie nie ma na nie ochoty. Zatem tylko kawa i do roboty. Z filiżanką przeszedł do swojego stanowiska. Zerknął na flipchart, stolik na wszelkie przybory (zawsze za mały) i zegarek.

Bardzo bezpieczna godzina – pomyślał.

Odwiesił kurtkę na wieszak pod ścianą i już miał wyjmować przeróżne graty ze swej szkoleniowej walizki, kiedy nagle przegrał z nawykiem. Wrócił się po telefon i po raz ostatni przed południem odblokował ekran. Zobaczył dwie wiadomości, jedna pod drugą.

Jasne, że tak!

Brzmiała pierwsza. Druga była nieco mniej entuzjastyczna:

A co to za gra?.

Obie odebrał z równą radością. Od wizyty w parku rozmyślał o grze i teraz mógł wreszcie sprawdzić, na ile jego wyobrażenia pokryją się z rzeczywistością. Mogło być różnie, ale był dobrej myśli. W końcu skład graczy nie był przypadkowy. Wręcz przeciwnie, dobrany idealnie.

Wziął solidny łyk kawy i niczym wytrawny mistrz RPG zaczął wprowadzać instrukcję.

W:

Dziewczyny, przed nami pierwsza runda wyjątkowej rozgrywki. Gra, którą opracowałem, pomoże nam się lepiej poznać i przygotować do spotkania. Ktoś powiedział, że obraz wyraża więcej niż tysiąc słów, zatem:

1. Pomyśl sobie teraz o tym, co najbardziej chciałabyś zrobić właśnie z nami, kiedy spotkamy się na żywo.
2. Zastanów się, jak wyobrażasz sobie to spotkanie.
3. Pozwól sobie na szaleństwo, zero ograniczeń, to tylko gra.
4. Zobacz scena po scenie, co będziemy wspólnie robić i w jakiej konfiguracji, a potem… Poszukaj w przeogromnym zbiorze Internetu filmu, który jak najdokładniej to właśnie pokazuje.

Albo zupełnie odwrotnie… Zainspiruj się filmowymi kadrami i zdecyduj, że tego właśnie chcesz i wtedy nam to pokaż. Całość zobaczymy już dziś o 18. Każde z nas prześle swój wymarzony film, być może z krótkim opisem. Następnie ocenimy całość w konkretnych kategoriach.

Moje propozycje to:

1. Atrakcyjność całości 1–10,
2. Atrakcyjność aktorów 1–10,
3. Chcę tak z Wami 1–10,

Co wy na to?

Niestety nie mógł zaczekać na odpowiedź, ponieważ zbliżała się godzina rozpoczęcia szkolenia. Wiedział, że myśl o tym, jak dziewczyny zareagują na propozycję, raczej nie będzie pomagała w skupieniu. Był jednak profesjonalistą, więc ze spokojem usiadł na swoim miejscu i spojrzał kolejno na każde z piętnastu krzeseł stojących przed nim w półkolu.

Kolejni uczestnicy nieśmiało wchodzili do sali. Wiktor doskonale zdawał sobie sprawę z mieszanki uczuć, jaka im towarzyszyła.

To całkiem naturalne, kiedy radość i ekscytacja z nowej przygody mieszają się z obawami i niepokojem – pomyślał. Jak zawsze chodziło o ocenę i jej dramatyczne skutki dla naszej psychiki. Jak to jest, że wszystkie istoty żywe oceniają rzeczywistość, żeby przeżyć, a tylko człowiek musiał z tego zrobić narzędzie tortur? – rozważał. Czy kiedy drzewo ocenia kierunek padania promieni słonecznych, to robi sobie krzywdę? Albo kiedy kot buszujący w śmietniku ocenia, co jadalne, to robi to wbrew sobie?

Nie! Jasne, że nie tylko człowiek tak potrafi. Na przykład ocenić innych, żeby na tej ocenie wyjść stratnym. Porównać się do kogoś i poczuć smutek. Z przykrością odkryć, że inni mają droższe ciuchy i lepsze zegarki. Albo poczuć złość, że kolega kupił sobie bardziej wypasiony samochód. Ech te przymiotniki. Tyle złego sobie robimy z ich powodów…

Prowadząc swoje rozważania, rysował markerem na flipcharcie „pomoce dydaktyczne”. Były to proste rysunki, które podpowiadały uczestnikom kolejne pojęcia, które będą omawiać. Kiedy skończył, zerknął na krzesła. Zajęte były prawie wszystkie. Dwa puste miejsca przypominały te przy wigilijnym stole. Czekające na zbłąkanego gościa, którego przyjmą z radością. Tak je nawet czasami nazywał, kiedy prosił grupę o ich usunięcie.

Powiódł wzrokiem po zebranych. Spodziewał się dobrego nastawienia i ochoty do pracy. Tego rodzaju szkolenia, i to w takich zespołach, najczęściej były samą frajdą. Uczestnicy sami wybierali sobie temat zajęć i trenera. Była więc spora szansa na to, że każdy z nich jest tu świadomie i z ochotą.

Choć przed chwilą wygłosił w myślach sympozjum krytykujące ocenę, teraz gapił się i… bezczelnie oceniał. I to nawet nie w kontekście zajęć, szukając lidera, eksperta i tak dalej; bezczelnie gapił się w poszukiwaniu najładniejszej dziewczyny. Znalazł ją szybko, sprawa była oczywista. Siedziała na trzecim krześle od lewej strony. Ciemne, długie, proste włosy łagodnie opadały po obu stronach jej twarzy. Miała wyraźne, dość ostre rysy, szerokie brwi, dodające jej wyglądowi siły i odwagi. Z odległości nie widział koloru oczu, ale wydawały mu się ciemne.

Dziwne, nie lubię ciemnych oczu… – pomyślał.

Dziewczyna miała pełne usta pomalowane matową szminką w kolorze brudnego różu, też raczej nie w jego guście. I nosek, który wydał mu się okrągły. Generalnie wyglądała jak amerykańska aktorka z korzeniami ludów Ameryki Południowej. A może Turcji? Tymczasem on wolał skandynawskie bladości i wschodnioeuropejskie rysy.

O co chodzi? – pomyślał i natychmiast szeroko się uśmiechnął. Alicja, spadaj, nie zawracaj mi głowy swoim gustem! – żartobliwie skrzyczał w myślach żonę. Tyle że było już za późno. Wiedział, że częściej będzie spoglądał właśnie na trzecie krzesło od lewej.

Po kilku zdaniach wprowadzenia zaproponował wspólne przedstawienie się kilkoma prostymi zdaniami. Od dziewczyny na trzecim krześle usłyszał:

– Cześć, jestem Monika, na co dzień studiuję i piszę poezję…

Szkolenie minęło bez najmniejszych utrudnień. Temat całkowicie mu odpowiadał, mógł pozwalać sobie na dygresje, trudne pytania i wielowątkowe analizy ćwiczeń i gier. Uwielbiał sytuacje, w których trzymał wszystkie sznurki w ręku i nie był zależny od programu, obostrzeń działu HR czy wymagań menadżera. Robił to, co uważał za słuszne i co wspierało rozwój uczestników. Wspaniały pomysł na życie.

Do hotelowego pokoju dotarł około szesnastej.

I co teraz? – pomyślał.

Niby miał jeszcze pół dnia, a jednak Wiktor był typem skowronka. Cudownie efektywny od szóstej do dziesiątej rano i tyle. Teraz, po południu, to już tylko Netflix, kilka stron książki, czerwone wino i portale społecznościowe. Żadnych szans na efektywność. Trochę się na to gniewał, lecz z drugiej strony natury nie oszukasz… Wstawał więc o świcie, by nadrabiać zaległości w mailach, materiałach szkoleniowych i innych nieciekawych powinnościach. Za to popołudnia i wieczory zwyczajnie trwonił na przyjemności.

Otworzył wino i przelał do kubeczka do mycia zębów. Większość hoteli oferowała tylko takie łazienkowe szkło. Sięgnął po laptop. Odruchowo otworzył przeglądarkę Safari i zawahał się z dłonią nad klawiaturą. Wybór nie był skomplikowany, a jednak trudny. Na co właściwie bardziej miał ochotę…? O jego uwagę konkurowały dwie strony: Netflix, wybór oczywisty, i teenbabiesinsocks.com, ten mniej oczywisty, ale równie kuszący.

Jakie to niezwykłe, że ktoś pokusił się o zgromadzenie w jednym miejscu mnóstwa zdjęć młodych, atrakcyjnych dziewczyn, prezentujących swoje wdzięki w… skarpetkach. Ech, te skarpetki…

Setny raz zastanawiał się, na czym polega ich fenomen. W końcu wyszukał na stronie Netflixa jedyny serial, który go tam interesował. To był doskonały kompromis. Coś leciało, nie było ciszy, a jednocześnie mógł skupić część uwagi na przykład na przeglądaniu telefonu.

Zaraz, zaraz, przecież jesteśmy u progu wielkiej rozgrywki – przypomniał sobie. Pora na podkręcenie atmosfery w rozkosznym gniazdku fizycznych uciech.

W:

Dzień dobry drogie panie. Strasznie się za wami stęskniłem. Cały dzień rozmyślałem nad tym, na ile spodobała Wam się moja gra. Proponuję rozpocząć seans o 18:00. Nie mogę się doczekać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: