- W empik go
Skomplikowana - ebook
Skomplikowana - ebook
Miłość... niby prosta, a jednak tak bardzo skomplikowana, szczególnie gdy jedna ze stron ma już poważne zobowiązania. Czy taka miłość ma szansę przetrwać i się rozwinąć?
„Paulina w towarzystwie Marcina czuła się szczęśliwa, natomiast w domu zawsze dopadały ją wyrzuty sumienia. Tłumaczyła sobie na różne sposoby, że nic złego nie robi, ale demony moralności tylko czyhały na nią, gdy zaczynała analizować związek z Marcinem.”
Paulina, młoda lekarka, przez przypadek poznaje starszego o 10 lat policjanta. Policjanta czarującego, niezwykle przystojnego, bardzo w niej zakochanego i… żonatego. Czy ich skomplikowana sytuacja pozwoli im cieszyć się prawdziwą miłością? Czy, mimo stojących na ich drodze trudności, uda im się rozwinąć kiełkujące w nich uczucie? A może wartości, którymi kierują się w życiu i poczucie moralności nie pozwolą im na kontynuowanie tej relacji?
„Skomplikowana” to powieść o skomplikowanej znajomości ze skomplikowanym małżeństwem w tle i skomplikowanymi decyzjami, doskonale obrazująca to, jak skomplikowane może być życie...
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67036-17-7 |
Rozmiar pliku: | 735 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z całego serca pragnę podziękować moim bliskim. Bez Was napisanie tej powieści nie byłoby możliwe.
Dziękuję mojemu synowi Fabianowi. Bez Ciebie ta książka by nie powstała. Kiedy zaczynałam pisać powieść, Ty miałeś niespełna pięć miesięcy. Dziękuję Ci za to, że pozwoliłeś mi pisać tę książkę, którą napisałam dla Ciebie jako przeprosiny, że niekiedy poświęcałam ci za mało czasu. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że mam wyjątkowego i cudownego syna. Bardzo mocno Cię kocham, synku.
Pragnę podziękować mojemu mężowi Robertowi za miłość, wsparcie, za wiarę, że się uda i za ogromną cierpliwość. Wiem, kochanie, że czasami bywam nieznośna, ale wszystko co robię, robię dla Was – dla Ciebie i naszego syna. Dziękuję Ci za każdy dzień, który mogę spędzić u twego boku. Kocham Cię, mężu.
Dziękuję mojemu bratu Albertowi za zachętę do napisania książki podczas urlopu macierzyńskiego. Dziękuję Ci za motywację do pisania i wiarę w moje marzenia. To od Ciebie wszystko się zaczęło. To Ty mnie namówiłeś i to była najlepsza przygoda w moim życiu. Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham, mój braciszku.
Jestem ogromnie wdzięczna moim rodzicom: mamie Barbarze i tacie Stanisławowi za nieskończoną wiarę we mnie i moje możliwość. Dziękuję wam za miłość i wsparcie, jakim mnie obdarzyliście. Ostatnie trzy lata były dla naszej rodziny trudne, ale wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej. Kocham Cię, mamo, jesteś dla mnie największą bohaterką i najsilniejszą kobietą, jaką znam. Wiele przeszłaś w ostatnim czasie, ale byłaś bardzo dzielna i za to Cię podziwiam. Zawsze byłaś dla mnie przyjaciółką, której mogłam powiedzieć o wszystkim. Tobie, tato, dziękuję za wsparcie i odwagę, aby marzyć. Nie mogłam mieć lepszych rodziców i zawsze będę Was mocno kochała.
Składam gorące podziękowania dla całego zespołu wydawnictwa Borgis. Dziękuję Wam za cierpliwość, wasze zaangażowanie, pomoc, każdą cenną wskazówkę. Pragnę podziękować Wam za życzliwość i pracę na każdym etapie procesu wydawniczego mojej powieści, a przede wszystkim za szansę, jaką od was otrzymałam. Za to, że zobaczyliście w mojej książce coś więcej, niż tylko litery układające się w słowa. Współpraca z Wami to czysta przyjemność.
Dziękuję za to wszystko, co w ostatnim czasie wydarzyło się w moim życiu. Wierzę, że wszystko jest po coś. Czasami to, co nas spotyka w życiu, początkowo wydaje się nam porażką, ale wraz z upływem czasu staje się tak naprawdę początkiem naszego sukcesu.
A na koniec pragnę podziękować wszystkim czytelnikom, którzy zechcą poświęcić swój cenny czas na przeczytanie mojej książki.PONIEDZIAŁEK
23 czerwca 2014
Jeden dzień, który zmienił życie Pauliny. Wywrócił je do góry nogami. To miał być dzień jak co dzień, ale nie był. Paulina wracała z zajęć. Zasiedziała się z profesorem, dyskutując o nowym przypadku. Zresztą jak zawsze. Zajęcia to było coś, co kochała. Przez całe studia należała do koła naukowego medycyny sądowej i z tą dziedziną wiązała przyszłość zawodową. Niestety, tego dnia spóźniła się na autobus.
– Cholera by to wzięła – mruknęła pod nosem Paulina i zerknęła na rozkład jazdy. „Następny autobus za czterdzieści pięć minut. No nie. Nie będę czekała. Nie lubię czekać. Idę pieszo, tym bardziej że i tak nie dam rady dziś pobiegać. To zrobię chociaż porządny spacer. Dotlenię się spalinami” – pomyślała i uśmiechnęła się.
Droga mijała jej nawet szybko. Był ciepły czerwcowy wieczór. Myślała o tym, co będzie robić wieczorem i o planach na następny weekend. Kolega Piotrek chciał zaprosić ją na kawę, ale uznała, że to nie jest najlepszy pomysł. „Piotrek niech pozostanie kolegą, a nie kimś więcej. Lubię go, ale tylko w kategorii dobry kumpel. Fajny z niego chłopak, jednak nie w moim typie”. Z rozmyślania wyrwał ją głos kobiety, która wołała o pomoc. Dziewczyna rozejrzała się i zauważyła, że obok kobiety leży nieprzytomny chłopak. Co sił w nogach pobiegła do nich. Po chwili u jej boku pojawił się mężczyzna.
– Co się stało? – zapytała.
– Nie wiem. Nagle osunął się na ziemię – odpowiedziała przerażona kobieta.
Paulina pochyliła się nad nieprzytomnym chłopakiem. Niestety, nie czuła na swoim policzku przepływu powietrza. „Najprawdopodobniej nie oddycha. Cholera, pewnie się zatrzymał” – pomyślała. Już miała wyjmować telefon z torebki, aby zadzwonić na numer alarmowy, ale usłyszała głos za sobą:
– Pomogę ci, jestem policjantem. Zadzwonię pod sto dwanaście – powiedział nieznajomy mężczyzna.
– OK. Obawiam się, że to NZK – rzuciła.
– NZK?
– Nagłe zatrzymanie krążenia. Musimy rozpocząć masaż serca, ale myślę, że będzie konieczna reanimacja. Dzwoń i powiedz, że na miejscu jest lekarz i niech jak najszybciej przyślą nam zespół – powiedziała i rozpoczęła uciskanie klatki piersiowej chłopaka.
Nieznajomy szybko wezwał pogotowie, a później jej pomagał. Co dwie minuty wymieniali się podczas masażu serca, tak aby ich działanie było jak najbardziej efektywne. Podczas gdy jedna osoba uciskała klatkę piersiową, druga wykonywała wdechy ratownicze. Po kilku minutach z oddali usłyszeli jadącą karetkę. Paulina odetchnęła z ulgą. Z karetki wyskoczył zespół ratunkowy, a dziewczyna rozpoznała tam swojego kolegę ze studiów – Łukasza.
– Cześć, Łukasz. Mamy najprawdopodobniej NZK – powiedziała.
– Ooo, cześć. No nie spodziewałem się ciebie tutaj. To co, pomoże nam pani doktor? – zapytał młody lekarz.
– Pewnie. Przysięga do czegoś zobowiązuje.
Już po chwili założyła rękawiczki i przystąpiła do udzielania pomocy. Konieczna była defibrylacja. Cała akcja trwała dosyć długo, ale udało się przywrócić czynności życiowe chłopakowi. Podczas przygotowywania pacjenta do transportu nieznajomy mężczyzna podszedł do Pauliny i Łukasza, i zapytał:
– I co z chłopakiem?
– Czas pokaże – odpowiedział Łukasz, patrząc w stronę pacjenta. – Dobra robota. Uratowaliście chłopakowi życie.
Paulina spojrzała na nieznajomego i uśmiechnęła się do niego.
– A może jednak anestezjologia zamiast medycyny sądowej? Ratowałabyś życie. To jest satysfakcja, a nie praca z nieboszczykami – powiedział młody lekarz, zwracając się do Pauliny.
– Łukasz, tłumaczyłam ci już.
– Tak, wiem, fascynacja twórczością Simona Becketta. Chcesz być jak doktor Hunter – odpowiedział i zaśmiał się wesoło.
– Już wszystko wiesz. Nawet nie muszę zbytnio się tłumaczyć.
– To może dwie specjalizacje?
– Taaaa, i dwa życia – zaśmiała się.
– Tak zdolna osoba jak ty z pewnością dałaby radę.
– Z pewnością… Już nie przesadzaj. Przeciętniak ze mnie i tyle.
Nieznajomy przysłuchiwał się całej rozmowie, która chwilami przypominała utarczkę słowną, ale widać było, że młodzi darzą się sympatią. „Ale ma poczucie humoru i dystans do siebie” – pomyślał o młodej lekarce. „Niesamowita jest”. Przyglądał się nieznajomej, o której z każdą chwilą wiedział więcej. Była średniego wzrostu niebieskooką blondynką. Bardzo zgrabną. Po chwili usłyszał, że lekarz żegna się z dziewczyną, więc teraz miał okazję z nią porozmawiać.
– Świetna robota. Gratuluję. To od początku. Nazywam się Marcin Kędzierski i, jak już wiesz, jestem policjantem – powiedział z uśmiechem, przyglądając się dziewczynie. Był nią zauroczony.
– Też gratuluję. Jestem Paulina Pietrzykowska i, jak już wiesz, jestem lekarzem – odparła lekko rozbawiona.
– Bardzo mi zaimponowałaś.
– Oj, przestań. Wiesz, taki zawód, a raczej powołanie.
– Powołanie?
– A ty tak nie masz? – zapytała. – Przecież jesteś policjantem.
– Ja nazywam to predyspozycjami – odpowiedział Marcin.
– No, tak. Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to powołanie. Chociaż muszę przyznać ci rację, że sama chęć niesienia pomocy nie wystarczy, jeżeli człowiek boi się krwi. No, lekarzem to już nie zostanie – stwierdziła i zaczęła się śmiać.
– Więc sama widzisz, że trochę racji mam. Rozumiem, że ty lekarzem zostałaś z powołania.
– Można to tak ująć. Zaczęło się od miłości do biologii, a później do nauk medycznych i tak oto zostałam lekarzem.
– Ale ten twój kolega coś mówił o medycynie sądowej.
– Łukasz namawia mnie na anestezjologię, natomiast ja chcę specjalizować się w medycynie sądowej. Marzę o tym od pierwszego roku studiów.
– To chyba bardzo ciężka specjalizacja?
– Jak każda. – Paulina uśmiechnęła się. – Marzy mi się praca w Zakładzie Medycyny Sądowej. Interesuję się również kryminalistyką. – Po chwili spojrzała na zegarek i stwierdziła:
– Późno już, muszę wracać do domu.
– Może cię odprowadzę? Daleko stąd mieszkasz? – zapytał, skrycie licząc, że Paula się zgodzi.
– W sumie to będzie mi bardzo miło, a poza tym będę czuła się bezpiecznie przy tobie. W końcu jesteś policjantem – zażartowała i dodała: – Mieszkam tu, na Ochocie, a dokładnie przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku.
– Ale niespodzianka. Ja mieszkam przy Włodarzewskiej.
– To mieszkamy bardzo blisko siebie. Szkoda, że wcześniej się nie spotkaliśmy.
– Szkoda, szkoda, ale nie ma tego złego… Spotkaliśmy się dzisiaj. To co, idziemy?
– Tak. To teraz ty mi opowiedz coś o sobie.
– A co chcesz wiedzieć?
– Wszystko. – Paula zaśmiała się i po chwili dodała: – Użyłeś bardzo podchwytliwego pytania.
– Dlaczego?
– Bo teraz mogę zamęczać cię pytaniami – żartowała. – A uwierz mi, że uwielbiam to robić.
– Specjalistą od przesłuchań to akurat w naszym duecie jestem ja.
– Czyżby?
– Pewnie.
– To się zaraz przekonamy – podpuszczała Paulina.
– Naprawdę oczekujesz tego, że będę zamęczał cię pytaniami? Z przyjemnością to uczynię i nie tylko…
– Co to znaczy „i nie tylko”?
– Nic, nic…
– Ej, coś zasugerowałeś?
– Nic takiego. Wiesz co, tutaj mają dobrą kawę. Może wstąpimy i weźmiemy na wynos? – zaproponował.
– Kawa o tej porze to nie najlepszy pomysł, ale lemoniada to i owszem.
– To idziemy, ale ja płacę.
– O, nie. Ja płacę za siebie – oburzyła się na żarty Paulina i pokazała język Marcinowi, na co on zareagował śmiechem. W tej chwili uświadomiła sobie, że bardzo swobodnie czuje się w jego towarzystwie. Miała wrażenie, jakby znali się od lat, a przecież przypadkiem zetknęli się może godzinę temu. „Ale dziwne uczucie” – pomyślała.
Po kupieniu lemoniady na wynos poszli jeszcze na spacer do pobliskiego parku i cały czas rozmawiali. Marcin był oczarowany nowo poznaną dziewczyną. Nigdy wcześniej z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało. Nawet z własną żoną. Czas płynął, a oni gadali o wszystkim i o niczym.
– Czyli mówisz, że od dziecka chciałeś zostać policjantem. W takim razie spełniłeś swoje dziecięce marzenie – stwierdziła.
– No, nie do końca. Marzy mi się praca w dochodzeniówce, ale na razie pracuję w prewencji. Liczę, że dostanę przeniesienie.
– Rozumiem. To w takim razie mamy jednak coś wspólnego: kręci nas kryminalistyka! – zawołała wesoło.
„I nie tylko” – pomyślał. „A najbardziej to kręcisz mnie ty, niebieskooka nimfo”.
– Ale się zamyśliłeś. Ciekawe, o czym.
– Hi, hi… O tobie.
– Jasne. Już ci uwierzę.
– Możesz wierzyć lub nie. Zrobiło się chłodno. Nie jest ci zimno? Masz gęsią skórkę.
Dopiero teraz zorientowała się, że jest już naprawdę późno. Tak się zagadała z Marcinem, że straciła rachubę czasu, i nie tylko. Głowę chyba też.
– Dam ci moją kurtkę. – Paulinę wyrwały z zamyślenia słowa Marcina, który wyjął z plecaka kurtkę i ją okrył. Kurtka pachniała męskimi perfumami. Ten zapach jej się podobał. Było jej miło, że obcy mężczyzna tak się o nią troszczy. „Za dużo sobie wyobrażasz” – fuknęła na siebie w myślach.
– Teraz będzie ci ciepło i mi nie zmarzniesz – powiedział, uśmiechając się, i puścił do niej oko. Paula trochę się zawstydziła i zaczęła bawić się kosmykiem włosów, które niepokornie wydostały się spod upiętego kucyka. Marcin chyba to zauważył, ponieważ dotknął pasemka jej włosów, a później dłoni dziewczyny.
– Ach, te niesforne włosy – szepnęła, a jej oddech przyspieszył.
Marcin, dalej bawiąc się jej włosami, powiedział:
– Powinnaś nosić rozpuszczone włosy, wiesz? Są takie piękne i delikatne.
Paulina czuła narastające zawstydzenie. Uniosła głowę i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Nie umiała określić, jak długo to trwało, ale na szczęście zadzwonił telefon Marcina i wybawił ją z opresji. Teraz mogła patrzeć na przystojnego mężczyznę bez skrępowania, bo miała pewność, że on, pochłonięty rozmową, tego nie widzi. Był wysokim, bardzo przystojnym brunetem o niebieskich oczach i to było najbardziej niesamowite. „Brunet i niebieskie oczy” – pomyślała. „A to dopiero psikus”.
***
„Ten cholerny telefon” – pomyślał Marcin i odrzucił połączenie. „Na dodatek dzwoni Julia. Lepiej być już chyba nie mogło. Postaram się poprowadzić tę rozmowę tak, aby Paulina się nie domyśliła, że dzwoni moja żona. To nie jest dobry moment, aby jej o tym mówić. Tylko czy kiedykolwiek będzie lepszy? Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale prawda jest taka, że z Julią od dawna się nie dogadujemy, a ciąża to tylko pogłębiła. Dotychczas dawałem radę, przymykałem na to oko, ale dzisiaj, kiedy spotkałem tę dziewczynę, wszystko się zmieniło. Od razu zrozumiałem, że na kogoś takiego czekałem całe życie. Już bardziej nie mogłem sobie skomplikować życia”. Postanowił oddzwonić do żony.
Po skończonej rozmowie Marcin podszedł do Pauli i zaproponował, że odprowadzi ją do domu.
– Nie musisz, dam sobie radę – powiedziała.
– Nie muszę, ale chcę – odpowiedział z uśmiechem. – Poza tym lepiej, żebyś sama nie wracała do domu.
Spacer minął im na opowieściach Marcina o pracy i o pasji, jaką są motocykle. Dziewczyna uważnie go słuchała, ale cały czas myśli zaprzątał jej odebrany przez niego telefon.
„Ciekawe, kto do niego zadzwonił” – myślała, ale nie miała śmiałości, by zapytać. A i Marcin nie był w tej kwestii wylewny, więc postanowiła milczeć.
Była rozczarowana, że tak szybko znaleźli się pod blokiem, w którym mieszkała. Chciała choć przez chwilę jeszcze posłuchać głosu swojego rozmówcy lub na niego popatrzeć, ale czas biegł nieubłaganie i ich spotkanie powoli dobiegało końca. Paula nawet przez moment zastanawiała się, czy zaprosić Marcina na kawę.
„Jest dwudziesta trzecia” – pomyślała, zerkając na zegarek. „To nie najlepsza pora na kawę. Jeszcze pomyślałby sobie, że chcesz go zwabić”. Dziewczyna zaśmiała się w duchu. „A poza tym, biorąc pod uwagę wcześniejszą sytuację w parku, to mogłoby się różnie skończyć” – uśmiechnęła się pod nosem.
– Tutaj mieszkam – powiedziała i wskazała ręką w kierunku okna. – A tam jest mój pokój.
Marcin patrzył na nią i zdawał się nie słyszeć tego, co mówiła.
– Dziękuję za miłą rozmowę – kontynuowała. – I za spacer.
Miała wrażenie, że cała płonie pod wpływem jego wzroku. „Cholera, pewnie się zarumieniłam” – pomyślała. W końcu Marcin wydusił z siebie:
– To ja dziękuję. Dla mnie to zaszczyt, że mogłem poznać tak cudowną osobę.
– Nie żartuj ze mnie, bo się na ciebie obrażę – odpowiedziała, udając zagniewaną.
– Nawet bym nie śmiał.
– To masz szczęście. Muszę już iść, jest późno.
– Masz rację. W takim razie dobranoc.
– Dobranoc – odpowiedziała i nieśmiało się uśmiechnęła.
W tej chwili Marcin złapał ją za rękę, objął i pocałował. Paulina chciała się nawet początkowo wyrwać z jego objęć, ale po chwili poddała się pocałunkowi. Kiedy przestali, Marcin powiedział:
– Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć.
Patrzyła na niego i nie wierzyła w to, co się stało. Najpierw ten namiętny pocałunek, a teraz te słowa. Co Marcin miał na myśli, mówiąc, że to nie powinno się zdarzyć? Miała mętlik w głowie. Słowa Marcina wyrwały ją z plątaniny własnych myśli.
– Lepiej będzie, jak już pójdę. Kolorowych snów. Nie gniewaj się na mnie.
– Nie gniewam się na ciebie – powiedziała łagodnie. – Dobranoc.
Odwróciła się i weszła do bloku. Marcin chwilę stał w bezruchu i ruszył do domu. Swojego domu, gdzie czekała na niego ciężarna żona z synkiem. Jego głowa była ciężka od nawału myśli, które atakowały go z każdej strony. Zastanawiał się, jak się wytłumaczyć żonie z tak późnego powrotu. W domu powinien być ponad pięć godzin temu. Postanowił powiedzieć, że musiał zostać dłużej w pracy. Zresztą Julii i tak to nigdy nie obchodziło. Zawsze krytykowała jego pracę. Idąc, poczuł, że jest naprawdę chłodno i wtedy przypomniał sobie, że pożyczył kurtkę Paulinie, a ta zapomniała mu ją oddać. „No cóż” – pomyślał. „Będzie okazja, żeby znów się spotkać. I kolejna okazja, aby kłamać”. To drugie nie napawało go radością. Nie lubił kłamać, a w tym momencie oszukiwał nie tylko swoją żonę, ale również nowo poznaną dziewczynę, i to naprawdę go zabolało.
Wchodząc do domu, zauważył, że w salonie pali się światło. „Czyli Julia nie śpi” – pomyślał.
– No w końcu wróciłeś. – Usłyszał pełen pretensji głos żony. – Ile można pracować?
– Zeszło mi w pracy. Poza tym jeszcze udzielałem pierwszej pomocy chłopakowi na ulicy.
„Tu przynajmniej mówię prawdę” – pomyślał.
– No tak. Nikt inny nie mógł. Wiesz, że dzisiaj miałam wizytę u ginekologa? A ty jak zwykle nie miałeś czasu. Pojechał ze mną mój ojciec. Na niego zawsze mogę liczyć, w przeciwieństwie do ciebie.
„Cholera, zapomniałem o tym” – pomyślał. „Zamiast jechać z żoną do lekarza, flirtowałem z inną”.
– Przepraszam cię.
– Nie przepraszaj, tylko zmień pracę. Nie możesz pracować u mojego ojca w firmie? Zarabiałbyś dużo lepsze pieniądze.
– Julio, rozmawialiśmy już o tym. Nie zamierzam zmieniać pracy. Robię to, co lubię, i sprawia mi to satysfakcję.
– Tak. Ty i ta twoja idea. Nie rozumiem cię kompletnie. Pracując u mojego ojca, miałbyś wszystko.
– Nie. To ty miałabyś wszystko, nie ja. Ja za to byłbym niewolnikiem twojego ojca.
– Przesadzasz. A nawet jeśli, to co? Mielibyśmy pieniądze, a tak to nie mamy nic, bo ty unosisz się honorem.
– Julka, nie będę pracował u twojego ojca. Powtarzałem już to chyba ze sto razy.
– Nie rozumiem cię. Ty i te twoje niedorzeczne zasady.
– W tym jednym masz rację. Nie rozumiesz mnie, a powiem nawet więcej, że powoli przez te twoje ciągłe pretensje coraz gorzej się dogadujemy. Nie zauważyłaś tego? – zapytał poirytowany całą sytuacją.
– My od początku się kiepsko dogadujemy – syknęła Julia. – Ale liczyłam, że zmądrzejesz i przystaniesz na propozycję mojego ojca. Czasami zastanawiam się, czy dobrze wtedy wybrałam pomiędzy tobą a Piotrem. Może mój ojciec miał wtedy rację i…
– Nie kończ, proszę. Nie chcę już tego słuchać. Jestem zmęczony. – Marcin przerwał żonie i poszedł wziąć prysznic.
„I ten Piotr” – pomyślał. „Ulubieniec ojca Julii. Teść był wściekły, że Julia wybrała mnie. To przykre, że Julia pomimo tylu lat małżeństwa nadal mi to wypomina”.
Po kłótni z żoną stracił ochotę na kolację. To zdarzało się coraz częściej. Praca to był jego azyl, a gdy wracał do domu, to tylko ciągłe kłótnie i pretensje. Jedyną radością był jego synek Gucio. Tak naprawdę to dla niego pozostawali jeszcze małżeństwem. No, a teraz jeszcze dla drugiego dziecka, którego się spodziewali. Marcin miał paskudny humor po kłótni z Julią, ale na myśl o Paulinie twarz mu pojaśniała. Analizował minuta po minucie całe ich przypadkowe spotkanie.
„Jest naprawdę inna” – pomyślał. „Dawno nikt mi tak nie zaimponował. W sumie to chyba nigdy wcześniej. A w dodatku jest ładna, naprawdę ładna. Zauroczyła mnie, i to bardzo. Marcin, co ty sobie myślisz? Chyba już całkowicie oszalałeś. Jest od ciebie dużo młodsza. Chyba z dziesięć lat, a poza tym masz żonę i synka, i jeszcze dziecko w drodze. Nie wolno ci nawet tak myśleć. Daj sobie spokój”. Powtarzał te słowa jak mantrę, ale nic to nie dawało. Jego myślami zawładnęła niebieskooka dziewczyna. Wrócił do domu, ale obecny był w nim tylko ciałem, bo myśli krążyły wokół Pauliny. Gdy żona już spała, postanowił poszukać dziewczyny na portalu społecznościowym. Wpisał imię i nazwisko i wyskoczyło kilka profili. Jednym z nich okazał się profil tej, której szukał. Kliknął i zaczął przeglądać. „Ładna, wykształcona, z poczuciem humoru i wysportowana. Kobieta idealna” – pomyślał. „I tak jak myślałem, młodsza. O dziesięć lat, ale nie wygląda na małolatę. Status związku – wolna. Ciekawe. W takim razie już nie jest wolna. Może moja” – zażartował w duchu, ale po chwili się skarcił za te myśli. „Marcin, co ty sobie wyobrażasz. Żooonnnaaa, pamiętaj o tym”.
Przejrzał zdjęcia i postanowił wysłać zaproszenie. „Może przyjmie” – pomyślał z nadzieją i położył się spać. Rano czekał go kolejny dzień pracy.
***
Paulina długo nie mogła zapomnieć o Marcinie. Te jego błękitne oczy. Mogłaby się w nich zanurzyć i nigdy nie wypływać.
„Taki facet, i jaki przystojny. Ideał. Świetnie zbudowany. Pewnie lubi sport, tak jak ja. To się w sumie dobrze składa. Paula, o czym ty myślisz? Wzdychasz do faceta, którego poznałaś przed paroma godzinami. To niedorzeczne. Nie zachowuj się jak nastolatka. Ten etap już dawno za tobą” – pomyślała. Weszła do domu. Było już naprawdę późno. „Marzę o prysznicu i spaniu. Chociaż o tym drugim to nie. Za bardzo zaprząta mnie Marcin. Szybko wezmę prysznic i coś poczytam”.
– Ciekawe, co tam słychać w świecie internetu – powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. Przez cały dzień nie miała na to czasu. Weszła na swoje konto społecznościowe i znieruchomiała. To on. On, to znaczy Marcin, wysłał jej zaproszenie.
– Och – westchnęła. – Czyli też o mnie myśli. Zaproszenie przyjęła od razu. „Wiek… dziesięć lat starszy” – analizowała. „Nie wyglądał, jakby był o tyle starszy ode mnie. Status związku nieokreślony, ale moment, zdjęcie w tle z dzieckiem. Czyżby jego…” – przejrzała zdjęcia i zrozumiała, że ma rodzinę. Rodzinę. Paulina poczuła ukłucie zawodu w sercu.
„Oj, idiotka z ciebie” – myślała. „Naprawdę myślałaś, że taki facet nie jest w związku. Oj, ty naiwna”.
Ze smutkiem i rozczarowaniem zamknęła laptop i położyła się spać. Cieszyła się, że ma teraz trochę wolnego. Potrzebowała odpoczynku po ostatnim bardzo intensywnym czasie studiów i egzaminów, a za chwilę czekała ją decyzja, od której być może zależała jej dalsza ścieżka zawodowa.ŚRODA
25 czerwca 2014
Paulina obudziła się wcześnie rano. Promienie wschodzącego słońca tańczyły na ścianie. Leniwie przeciągnęła się w łóżku i postanowiła wstać. Starała się nie myśleć o tym, co było wczoraj. Odsunęła emocje na bok, aby móc się skupić na nowym dniu. Dziś, jak nigdy, musiała podejść do wszystkiego zadaniowo. Już wczoraj postanowiła, że pójdzie do Zakładu Medycyny Sądowej, o którym mówił profesor, i spróbuje złożyć CV. „Może się uda” – pomyślała z nadzieją. „Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy przez jedno głupie, naiwne zauroczenie. Nim się obejrzysz, a będziesz się z tego śmiała, że byłaś aż tak naiwna i głupia. Tymczasem trzeba brać się do roboty. I nie zapominaj, że masz teraz wakacje i czeka cię spotkanie z Kaśką. Już ona sprowadzi cię na ziemię”.
Paula weszła do budynku Zakładu Medycyny Sądowej. Skierowała się schodami na górę i już po chwili była przed sekretariatem. Zawahała się jeszcze przez moment i gdy już miała wchodzić do pokoju, nagle otworzyły się drzwi, w których stanął profesor Jarecki.
– Dzień dobry, panie profesorze – powiedziała zaskoczona Paulina.
– Dzień dobry, pani Paulino. Widzę, że pani posłuchała – odpowiedział profesor Jarecki, wskazując na plik dokumentów, które miała w ręku dziewczyna.
– Tak, panie profesorze.
– Profesorze Jarecki, a czy może…. – rozległ się głos mężczyzny, który po chwili stał już obok profesora. Jak się późnej okazało, był to kierownik Zakładu Medycyny Sądowej.
– Panie profesorze, chciałbym przedstawić panu świeżo upieczoną doktor Pietrzykowską, która chciałaby odbyć rezydenturę w naszym Zakładzie Medycyny Sądowej.
– Witam panią. Krzysztof Złynecki. Jestem kierownikiem tego zakładu. Szukamy teraz lekarzy, ale wie pani doktor, nie każdy chce, a przede wszystkim nie każdy nadaje się do pracy w prosektorium – zwrócił się do Pauliny.
– Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, ale bardzo zależy mi na rezydenturze w tym zakładzie – powiedziała trochę nieśmiało i dodała po chwili: – To dla mnie ogromna szansa.
– Doktor Pietrzykowska jest bardzo zdolną, młodą lekarką, panie profesorze.
– To się chwali. Czy mógłbym prosić o pani CV?
– Oczywiście. – Paulina uśmiechnęła się nieśmiało i podała dokumenty kierownikowi.
– Dziękuję pani. Obiecuję, że skontaktuję się z panią – odpowiedział profesor i przyjął dokumenty.
– To ja dziękuję, panie profesorze – zwróciła się do kierownika Paulina i to samo powtórzyła w kierunku Jareckiego: – Dziękuję, panie profesorze.
Pożegnała się z wykładowcami i wyszła.
Była w szoku. Nie wiedziała, co ma myśleć o tym wszystkim. „Ale fart. Wchodząc do sekretariatu, wpadłam na mojego profesora, a później jeszcze na kierownika zakładu. Może to dobry znak? Może dostanę szansę robienia tu specjalizacji? Oby się udało”. Była tak zaaferowana dzisiejszym zdarzeniem, że nawet nie myślała o Marcinie. Niestety, stan ten nie trwał zbyt długo. Sięgnęła po telefon i zobaczyła nieodebrane połączenie i wiadomość od niego.
M. _Hej, Paula. Życzę miłego dnia i pozytywnego rozwiązania dzisiejszych spraw_.
Postanowiła mu odpowiedzieć:
P. _Dziękuję i również życzę miłego dnia. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli._
„Wszystko ułoży się po mojej myśli…” – powtórzyła w myślach. „Również w kwestii ciebie. Tylko co to znaczy po mojej myśli… że znikniesz z mojego życia bez śladu, że kiedykolwiek w nim byłeś. Czy może nasza znajomość się rozwinie? Tylko że ona może rozwinąć się tylko w jednym kierunku. W romans. Po raz pierwszy w życiu nie wiem, czego chcę. Nie wiem, czego oczekuję od Marcina i od tej zwariowanej znajomości. Moje życie chyba bardziej nie może się już pokomplikować”.
M. _Też mam taką nadzieję. Trzymam za ciebie kciuki_.
P. _Dziękuję_.
M. _Mam dzisiaj wolne popołudnie, może spotkalibyśmy się na kawę?_
P. _Mąż i ojciec ma wolne popołudnie. Nie wierzę._
M. _Jak widać, dla ciebie ma. Spotkamy się?_
P. _A w jakim celu?_
M. _Miłego spędzenia czasu, jak również spokojnej rozmowy. Wczoraj nie było jakoś okazji._
P. _Wczoraj nie było okazji i dzisiaj też nie będzie._
M. _Dlaczego? Nie chcesz?_
P. _Nie ma mnie w Warszawie._
„Musiałam okłamać Marcina. Cokolwiek bym odpisała, to i tak byłoby kłamstwem. Jeżeli napiszę, że nie chcę się z nim spotkać, to skłamię, ponieważ tak naprawdę chcę, ale z drugiej strony muszę ugrać trochę czasu na przemyślenie albo złapanie dystansu do niego, bo nie mogę przestać o nim myśleć. A powinnam o nim zapomnieć z wiadomych względów. Już lepiej napisać, że mnie nie ma w Warszawie i tyle. Musiałabym mieć wybitnego pecha, aby go spotkać na ulicy, tym bardziej że i tak nigdzie nie zamierzam wychodzić. A poza tym mieszkamy dosłownie obok siebie i dopiero teraz się spotkaliśmy. Nie popadajmy w obłęd” – pomyślała.
M. _Rozumiem. Długo cię nie będzie?_
P. _Nie wiem jeszcze_.
M. _Jak wrócisz, to daj mi znać, proszę._
P. _Zastanowię się._
M. _To zastanawiaj się szybciej. Ja wiem_, _czego chcę._
„On wie, czego chce, a ja? Ja już nawet nie wiem, co mam myśleć, co powinnam, a czego nie. Dlaczego to jest tak bardzo skomplikowane? A może jednak skrycie wiem, tylko boję się sama przed sobą przyznać? Potrzebuję Kaśki. Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać. Jak dobrze, że już jutro przyjeżdża, a tymczasem trzeba jakoś zakończyć tę konwersację.
P. _Przepraszam cię, ale jestem bardzo zajęta pewną sprawą i muszę się na tym skupić._
„I dlaczego tak kłamiesz? Przecież tą sprawą jest Marcin. Wszystko, co miałaś dzisiaj zrobić, już wykonałaś. Masz dużo czasu na przemyślenia. Może zdołasz poukładać sobie to wszystko w głowie”.
M. _Rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam ci już._
P. _Nic nie rozumiesz. I nie przeszkadzasz mi. Muszę poukładać sobie coś w głowie._
M. _To w takim razie myśl… o mnie… Wiem, że to dotyczy mnie. Nie oszukasz policjanta. Mam tylko nadzieję, że pozytywnie rozpatrzysz moją skromną osobę. A w razie wątpliwości zawsze mogę z tobą porozmawiać i wiele ci wyjaśnić. I rozwiać wątpliwości._
Paulina uśmiechnęła się, czytając wiadomość od niego.
P. _Tak, masz rację. Ta ważna sprawa dotyczy ciebie. Potrzebuję trochę spokoju. Trochę przestrzeni tylko dla siebie_.
M. _Rozumem cię i szanuję to._
P. _Cieszę się, że to rozumiesz._
M. _Nie mam innego wyjścia. Do później._
P. _Do później. Pa._
„A jednak się domyślił. Aż tak mnie przejrzał? Aż tak się odkrywam? Może on jednak ma inteligencję emocjonalną? Już nie wiem, co jest gorsze. W jaki sposób mam to sobie poukładać w głowie? Nie wiem”.
Po powrocie do domu długo myślała o tej skomplikowanej relacji z Marcinem. Postanowiła wybrać się do Łazienek Królewskich. Może piękno przyrody pozwoli jej uporać się z dręczącymi emocjami. Dziewczyna liczyła, że spacer uporządkuje wszystko w jej głowie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki albo pozwoli zapomnieć choć na chwilę o przystojnym brunecie.
***
Marcin miał dziś wolne w pracy, więc postanowił wykorzystać ten czas na remont pokoju synka. Obiecał już dawno Guciowi, że pomaluje ściany i założy fototapetę z widokiem na kosmos. Chłopiec nie mógł się tego doczekać. Marcin zajął się remontem, choć jego myśli krążyły natrętnie wokół Pauliny. Julia jak zwykle miała zły nastrój. Wszystko ją irytowało. Z zamyślenia wyrwał go podniesiony głos żony dobiegający z kuchni. Gdy wszedł, zobaczył małego Gucia zapłakanego, sprzątającego rozsypane płatki.
– A co tu się stało? – zapytał zaskoczony całą sytuacją Marcin.
– Rozsypałem płatki i mama jest teraz na mnie zła.
– Synku, ale nic się przecież nie stało – zwrócił się do Gucia, a później do Julii: – A ty dlaczego krzyczysz na naszego syna?
– Znalazł się idealny ojciec.
– On ma dopiero pięć lat. Nie powinnaś na niego tak krzyczeć. To, że masz zły humor, nie znaczy, że możesz wyżywać się na innych.
– Przestań już. Lepiej weź się do pracy.
– Z przyjemnością – odpowiedział i zwrócił się do syna: – Pomożesz mi?
– Tak! – wykrzyknął radośnie chłopiec.
Resztę dnia Marcin spędził na remoncie, zajmowaniu się synem i myśleniu o Paulinie.
Przez chwilę rozważał, czy iść z synkiem na ulubione lody do pobliskiego parku, ale ostatecznie pograli w piłkę przed domem. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że gdyby poszedł z Guciem do parku, to być może spotkałby tam Paulinę.
***
Paulina długo analizowała relację z Marcinem. Spacer w Łazienkach Królewskich przeciągnął się, ale tak naprawdę niczego nowego nie wniósł do jej aktualnej sytuacji emocjonalnej. Była rozdarta pomiędzy głosem serca a rozsądkiem. Jedno podpowiadało, że to uczucie, któremu powinna dać szansę, a drugie kategorycznie tego zabraniało, powołując się na szeroko rozumianą moralność. Bijąc się z myślami, podjęła decyzję, że nie spotka się już więcej z Marcinem. Z ciężkim sercem przyznała rację moralności i zasadom, które kiedyś wyznawała. Kiedyś… To dobre słowo, ponieważ teraz nie czuła, aby to były jej zasady. Podjęła decyzję, ale to nie była do końca jej decyzja. Na spacerze spoglądała z zazdrością na zakochane pary. Po raz pierwszy ją to zabolało. Samotność, którą tak sobie ceniła, teraz zaczęła przeszkadzać, ciążyć. Przez chwilę pomarzyła nawet, jakby to było, gdyby związała się z Marcinem. „To niedorzeczne” – skarciła się w myślach. Po powrocie do domu postanowiła pobiegać. „Może trening uspokoi moją głowę” – pomyślała. Założyła ulubiony strój i popędziła przed siebie. Z każdym krokiem utwierdzała się w przekonaniu, że powinna zakończyć znajomość z nowo poznanym mężczyzną. Z takim postanowieniem wróciła do domu. Podczas gdy brała prysznic, przyszła wiadomość od Marcina.
***
Marcin postanowił napisać do Pauliny. Był ciekawy, jaką decyzję podjęła.
M. _I co wymyśliłaś?_
P. _W tej sytuacji nie wymyślę nic sensownego._
M. _Co postanowiłaś?_
P. _Bardzo cię lubię, ale nie możemy się już więcej spotykać_.
M. _Ale dlaczego?_
Z jednej strony był zaskoczony decyzją Pauliny, ale z drugiej brał pod uwagę taką ewentualność. Uderzyło go to i zabolało bardzo mocno.
P. _Doskonale wiesz, dlaczego podjęłam taką decyzję. Chyba nie muszę ci tłumaczyć_.
M. _Zastanów się jeszcze, proszę. Ty niczego nie tracisz w przeciwieństwie do mnie._
P. _Zatem powinieneś przemyśleć swoją sytuację. Nie chcę nikogo ranić. Nie chcę ranić również siebie._
M. _Daj nam szansę._
P. _To niemożliwe._
M. _W takim razie chciałbym zostać twoim przyjacielem, skoro nie mogę być kimś więcej. Zostań moją przyjaciółką._
Marcin był zdesperowany. Nie chciał kończyć w taki sposób tej znajomości.
P. _Jak ty sobie to wyobrażasz po tym wszystkim? Doskonale wiesz, że to się nie uda. Jesteśmy sobą zauroczeni i nie myślimy racjonalnie_.
„Tak, masz rację, ale nie potrafię inaczej” – myślał. „Nie chcę cię stracić, nie teraz”.
M. _W uczuciach nie ma miejsca na rozsądek._
P. _Zgadzam się, ale tylko wtedy, kiedy oboje zainteresowani są wolni. A ty nie jesteś. Nie zapominaj o tym, proszę_.
M. _Porozmawiajmy. Wszystko Ci wytłumaczę. Mogę zaraz do Ciebie przyjechać_.
Chciał wyznać, co czuje do Pauliny, ale ona nie dawała mu szans.
P. _Zapomniałeś, nie ma mnie przecież w Warszawie_.
„No tak. Z tego wszystkiego zapomniałem o tym. Jestem tak zakręcony na jej punkcie, że przestaję myśleć racjonalnie. To niepodobne do mnie” – pomyślał Marcin.
M. _No tak. To spotkajmy się po twoim powrocie._
P. _To nie najlepszy pomysł. Nie będziemy się już spotykać, rozmawiać i pisać. Nie utrudniaj mi tego. To nie jest dla mnie łatwa decyzja. Przez wzgląd na mnie, błagam, uszanuj moją decyzję._
„Dlaczego jesteś taka uparta? Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać? Dlaczego nie dajesz mi szansy?” – pytał w myślach. Nie mógł tego zrozumieć, ale nie chciał też być natrętny. To była trudna sytuacja i dla Pauliny, i dla niego.
M. _Rozumiem cię i zgadzam się z twoją decyzją, ale tylko dlatego, że bardzo cię szanuję i bardzo lubię. Nie chcę cię ranić. Przepraszam_.
P. _Nie masz mnie za co przepraszać. Życzę ci powodzenia, dużo szczęścia i miłości._
M. _Dziękuję i wzajemnie. Pamiętaj, że nie zapomnę o tobie tak szybko_.
P. _Ja również. To, co robimy, jest dla naszego dobra i dobra twojej rodziny. Pa._
M. _Pa…_
„Dla mnie nastała już noc” – pomyślał Marcin. „Ona była słońcem, a teraz panuje w moim życiu mrok. Spodziewałem się tego, bo na nic innego nie mogłem liczyć. Gdybym nie miał rodziny, ona zostałaby moją żoną, a tak muszę o niej zapomnieć. Wystarczyło kilka godzin, abym się w niej zakochał. Co ona ma takiego w sobie, czego nie ma moja żona? Wszystko. One są jak woda i ogień. Dziś żałuję, że Julia nie wybrała wtedy Piotra, ale czasu nie da się cofnąć. Muszę pogodzić się z tym, że już nigdy nie zobaczę Pauliny. Muszę o niej zapomnieć”.
Poszedł na górę do pokoju synka. Patrzył, jak chłopiec spokojnie śpi. Julii jeszcze nie było w domu. Zerknął na zegarek i pomyślał: „Już dwudziesta druga, a Julii nie ma jeszcze w domu. To dziwne”.
Próbował dodzwonić się do żony, ale nie odbierała. Powoli zaczął się martwić, że może coś jej się stało. „Jest przecież w ciąży” – tłumaczył sobie i już miał… nawet zadzwonić do teścia, ale przed domem zaparkował samochód Piotra. Po chwili z auta wysiadła roześmiana Julia. Pomachała jeszcze radośnie na pożegnanie Piotrowi i skierowała się do domu. Gdy weszła i spojrzała na Marcina, jej twarz spochmurniała.
– Jesteś? – zapytała zaskoczona.
– A gdzie powinienem według ciebie być?
– Myślałam, że pojechałeś z Guciem do rodziców.
– Nie. Nie miałem tego w planach.
Julia przeszła obok męża, nawet się z nim nie witając. Marcin poczuł zapach męskich perfum.
„To nie moje, ale skądś znam tam zapach” – zastanawiał się. „To zapach perfum Piotra. Na pewno to jego perfumy. Ale…”. Z zamyślenia wyrwał go głos żony.
– Jestem taka zmęczona. Idę pod prysznic i kładę się spać.
„Skąd ten zapach perfum Piotra? To, że jechała z nim autem, nie oznacza, że od razu powinna być przesiąknięta jego perfumami. To tak nie działa. Chyba, że… Nie chcę o tym wszystkim myśleć. Nie mam na to siły” – zadręczał się. Przygnębiony poszedł do pokoju synka i tam zasnął. Obudził go palący ból karku. Zerknął na zegarek. Było już po drugiej. Poszedł pod prysznic, licząc, że wodą zmyje natrętne myśli, ale nic takiego się nie stało. Nie chciał kłaść się koło Julii, więc postanowił spać dziś w salonie. Kłębiące myśli nie dawały nawet cienia szansy na sen. Myślał o Julii i Paulinie.
Analizował swoje małżeństwo, ale jedna myśl nie dawała mu spokoju nie tylko dziś, ale od pewnego czasu. Myśl, że tego małżeństwa nie da się już uratować. Nie chodziło nawet o to, że Marcinowi podobała się Paulina. To nie miało związku z nią. Kryzys ich małżeństwa zaczął się na długo przed poznawaniem Pauli, a ich spotkanie utwierdziło go tylko w przekonaniu, że już nic nie uratuje tego związku. Nawet narodziny drugiego dziecka nic nie zmienią. Z każdym dniem czuł, że przepaść rozdzielająca go z Julią staje się coraz większa. „To prędzej czy później skończy się rozwodem” – myślał. „Najbardziej szkoda jest mi dzieci. One najbardziej to przeżyją, bo ja i Julia jako związek figurujemy już tylko na papierze. Może narodziny coś zmienią, ale jest jeszcze ten Piotr. Teraz bardzo często tu się pojawia. Kiedyś tak nie było. Na początku naszego małżeństwa Julia w ogóle nie widywała się z Piotrem, ale od około roku były mojej żony przychodzi coraz częściej. Czasami odnoszę wrażenie, że ona woli spędzać czas z nim niż ze mną. Nasze małżeństwo zaczęło rozpadać się już wcześniej, a spotkanie z Pauliną otworzyło mi tylko oczy”. Zastanawiał się nawet, czy jego żona nie ma romansu z Piotrem. Ten zapach perfum mężczyzny nie dawał mu spokoju. Nie chciał rozmawiać na ten temat z żoną, bo z pewnością zakończyłoby się to kłótnią. A na kłótnie miał teraz jak najmniejszą ochotę. Marcin zasnął dopiero nad ranem.
***
Paulina nie mogła zasnąć. Wiedziała, że podjęła dobrą decyzję, ale coś nie dawało jej spokoju. Na samą myśl o Marcinie czuła bolesne ukłucie w sercu. Mężczyzna jej się podobał. Nikt od dawna nie zawrócił jej tak mocno w głowie. „Może to ten, na którego czekałam całe życie?” – pomyślała przez chwilę. „Ale życie zrobiło mi psikusa i postawiło na drodze mężczyznę, który ma rodzinę. Co za absurd”. Chcąc wyłączyć myśli, zaczęła czytać książkę, ale litery nie chciały układać się w słowa, a słowa nie chciały tworzyć zdań.
– Nic z tego nie rozumiem! – wrzasnęła i rzuciła książką. Ta, upadając, otworzyła się w połowie na utworze _Kolczyki_ Jana Twardowskiego. Podnosząc książkę, przeczytała wiersz, a później powtarzała w myślach. „…by wybrać miłość mądrą / kochać nieszczęśliwą…”¹. „Tylko czy można kogoś kochać po zaledwie kilku godzinach spędzonych razem? Teraz to już i tak nie ma znaczenia. Muszę o nim zapomnieć dla dobra naszego, mojego. Choć nie wiem, co tu jest dobrem. To raczej wybór pomiędzy mniejszym a większym złem”. Paulina jeszcze długo nie mogła zasnąć. A gdy zmorzył ją sen, śniła, jak uśmiechnięty Marcin z nią tańczy. Wirują coraz szybciej i w pewnym momencie Marcin znika. Obudziła się z uczuciem rozczarowania. „To tylko sen. Niestety” – pomyślała i spojrzała na zegarek. „Dopiero piąta piętnaście. Mogę jeszcze pospać dobre dwie godziny”.
------------------------------------------------------------------------
¹ J. Twardowski, _Kolczyki_, _Zaufałem drodze. Wiersze z lat 1932–2006_, Oficyna ASPRA-JR, Warszawa 2007, s. 571.