- W empik go
Skrzydła Azraela - ebook
Skrzydła Azraela - ebook
To opowieść o czterech przyjaciołach, mieszkających w internacie o zaostrzonym rygorze wychowawczym. Każdego dnia chłopcy podejmują walkę nie tylko z szkolnymi problemami, ale również próbują przezwyciężyć trapiące ich kompleksy wewnętrzne. W odnalezieniu spokoju ducha, wspiera ich nowo przybyły do szkoły nauczyciel. Stosując nietradycyjne metody nauczania, wprowadza w życie szkoły nieco światła i nadziei. Kiedy uczniowie zaczynają wierzyć we własne siły i lepsze jutro, dochodzi do tragedii.
W pierwszej część książki młodzi bohaterowie doskonalą się i zbierają doświadczenia. Rozliczenie z nauk wieku dziecięcego następuje w drugiej części powieści.
„Skrzydła Azraela” to debiut powieściowy Autorki.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63111-48-9 |
Rozmiar pliku: | 736 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdzie trafisz, przyjacielu? W nicość? A może Arkadia stanie się twoim nowym domem? Czas przestanie grać rolę dla ciebie, leżącego na elizejskich polach. I na wietrze prześlesz list zawierający jedno zdanie: „Masz mało czasu...”, a ja odpowiem: „Będę z tobą przyjacielu, ale jeszcze nie teraz...”.DZIECIŃSTWO
I
Spojrzałem na rozpromienioną twarz Daniela. Rozumiałem, czym jest przyjaźń i jak bardzo jej potrzebowaliśmy w tamtych czasach. Dzięki niej byliśmy w stanie wytrzymać lata spędzone w internacie. Ja, Błażek, Bartek oraz Daniel, nazywany Delem. Tworzyliśmy zgrany, wspierający się wzajemnie zespół. Każdy z nas był inny, mieliśmy odmienne zainteresowania i temperamenty, ale różnice nigdy nas nie dzieliły, raczej – uzupełniały. Niewyczerpana energia Błażka, jego ciągłe gadulstwo i zwariowane pomysły stanowiły napęd naszego teamu. Błyskotliwość i komunikatywność Bartka zrobiły z niego naszego adwokata; potrafił załatwić wszystko i wyciągnąć każdego z nas z tarapatów. To, co zdawało się niedostępne, wydobywał jakby spod ziemi, niczym magik, wyciągający za uszy białego królika z kapelusza. Natomiast Del, mimo że miewał równie głupie pomysły jak my, posiadał też swój własny, nieosiągalny dla innych świat. Czytając książkę, odpływał czasami w krainę wyobraźni, do której wstęp miał tylko on. Pisał i rozmyślał o rzeczach, nad którymi nikt z nas się nie zastanawiał, których nikt z nas nie rozumiał. Dla nas było po prostu za wcześnie na poważne sprawy, na egzystencjalne rozważania. Nikomu nie przeszkadzała ta szczególna przypadłość Dela. Wręcz przeciwnie – wszyscy ceniliśmy jego dojrzałość. Jako przyjaciel zawsze potrafił mnie pocieszyć albo uspokoić w momentach dramatycznych, pełnych furii. Często korzystałem z jego porad i pomocy, zarówno fizycznej, jak i intelektualnej. Lubiłem nasze wieczorne „rozmowy” na poważne tematy – Del mówił, ja słuchałem. Chociaż nie rozumiałem poglądów przyjaciela, sam prowokowałem owe wywody i dopytywałem się: „dlaczego tak myślisz?”, „co to znaczy?”. Wiedziałem, że Del jest mądrzejszy, bardziej świadomy rzeczywistości. Dzięki niemu czułem się bezpieczniejszy.
Ogólnie rzecz biorąc, gdyby nie oni nie wytrzymałbym w szkole nawet jednego dnia. A ponieważ mieszkaliśmy razem w internacie od dawna – zdawać by się mogło, że od zawsze – wtedy jeszcze nie potrafiłem wyobrazić sobie utraty chociaż jednego z nich.
Siedzieliśmy z chłopakami na parterze, gdy usłyszeliśmy dzwonek, zwiastujący zbliżającą się najgorszą lekcję na świecie. Język polski – prowadzony osobiście przez naszego dyrektora, zapatrzonego w siebie erudytę i dyktatora, który nienawidził nas oraz swojej pracy. W ogóle wątpię, czy oprócz podziwiania własnej osoby, cokolwiek innego sprawiało mu przyjemność. To on – Herbert Mazurski – był pomysłodawcą programu „zbrodnia i kara”, realizowanego w naszym internacie. Uważał, że trzymani krótko, nie będziemy sprawiali kłopotów. Doszło do tego, że lądowaliśmy na dywaniku za zwykłe bieganie po korytarzu. A co za to groziło? Strach mówić.
Pokój dyrektora był prawdziwym szeolem, w którym wizyta kończyła się kalectwem lub śmiercią (moralną bądź fizyczną). Oczywiście dyrektor nie miał prawnego pozwolenia, by decydować o końcu naszej egzystencji, ale mógł do niego doprowadzać w sposób pośredni. Na przykład w zeszłym roku Piotrek trafił na dywanik za zbicie szyby. Sam został więc zbity, a co gorsza poniżony tak dotkliwie, że jego szesnastoletni umysł nie wytrzymał presji i pogardy, którymi dyrektor go potraktował. Chłopak skazał się na śmierć przez powieszenie. Egzekucję wykonał w pochmurny niedzielny poranek za pomocą grubego, skórzanego paska, który zwykle trzymał jego przyduże, postrzępione dżinsy na odpowiedniej wysokości. Nie wskazano konkretnego winnego jego śmierci. My jednak znaliśmy prawdę. Wiedzieliśmy, kto zmusił naszego kolegę do wybrania tak ostatecznej drogi ucieczki z tego świata. Notabene uznano, że do wyniszczenia jego młodej i wątłej psychiki przyczynił się ogół społeczeństwa. Tu wymieniano rodzinę, która poświęcała mu zbyt mało czasu i uwagi, oraz rówieśników, którzy chłopca gnębili i prześladowali. Tę bzdurę oczywiście wyssano z palca naszego dyrektora, gdyż Piotrek był powszechnie lubiany. Spekulowano nawet, że chłopiec cierpiał na jakieś schorzenie psychiczne, którego wymyślnej nazwy nie jestem w stanie przytoczyć z pamięci. My wiedzieliśmy, jak było naprawdę, ale kto by nas wtedy wysłuchał i nam uwierzył. Potulnie przyjęliśmy porażkę Piotrka i naszą własną zarazem. Od dnia tej pierwszej śmierci wiele się zmieniło. Zrozumieliśmy, że Śmierć wędruje po świecie i nie interesują jej ani nasz wiek, ani nasze plany. Poznaliśmy smak pokory i zapach strachu.
Teraz znów szliśmy na spotkanie z mordercą dusz, z człowiekiem, który każdego dnia uświadamiał nam, jacy jesteśmy niedouczeni, zacofani i niewychowani. Tliła się jednak w moim sercu iskra nadziei. Dyrektor postanowił bowiem nająć do pracy nowego polonistę. Odkąd pomogliśmy poprzedniemu nauczycielowi zrezygnować z prowadzenia naszej klasy, Mazurski zajął się nami osobiście. Zabierało to jednak mnóstwo jego cennego czasu. Nie mógł jeździć na czwartkowe wykłady do miasta, a wieczorami robił się zbyt zmęczony na czytanie książek i zajmowanie się sobą. Uczenie nas było dla niego rzeczą niewygodną, co więcej – zbędną, gdyż w jego mniemaniu staliśmy na z góry przegranej pozycji. Jako ludzie bez przyszłości, bez perspektyw, niepotrzebni społeczeństwu.
Poprzedni nauczyciel zrezygnował z pracy pół roku temu, po tym jak Daniel dosypał mu do kawy środków przeczyszczających. W naszych głowach pojawiło się więc pytanie, kto zostanie naszą nową „ofiarą”. Wprawdzie można by pomyśleć, że każdy inny polonista będzie lepszy od Mazurskiego, ale sprawdzanie, jak długo da się z nami wytrzymać, stanowiło dla nas pierwszorzędną i wielce kuszącą rozrywką.
Weszliśmy do klasy, przepychając się jeden przez drugiego. Usiedliśmy w ławkach, szepcząc jeszcze na boki. Krzesła szurały o podłogę, skrzypiały otwierane blaty biurek, a zamykane stukały. Jednak gdy otworzyły się drzwi, zapadła nagła cisza, tym bardziej dojmująca, że poprzedzona wzmożonym rumorem. Wszyscy usiedli prosto, jakby połknęli kije, położyli ręce przed sobą i skierowali wzrok ku przybyłym. Mazurski wszedł pierwszy, a za nim wysoki, ciemnowłosy mężczyzna przez czterdziestką. Gdzieś z głębi klasy doleciał dźwięk upuszczonego na betonową podłogę długopisu. Nikt się nie odwrócił i żadne krzesło nie zaskrzypiało. Długopis leżał na ziemi. Dyrektor na wskroś przepalił wzrokiem chłopca, który śmiał zakłócić ten piękny moment napięcia, po czym rzekł:
– Przedstawiam wam waszego nowego nauczyciela, pana Konrada Brackiego. – Po tym wstępie, spojrzawszy na nas spode łba, zwrócił się do polonisty: – Zostawiam ich panu. Gdyby pan czegoś potrzebował, jestem w gabinecie, ale obym nie musiał... Żadnego pajacowania i zero wygłupów! – krzyknął do nas na odchodne, zmierzył jeszcze raz całą klasę surowym wzrokiem i wyszedł.
Bracki stał przez chwilę na środku sali, a następnie, krocząc tyłem, doszedł do biurka. Nie spuszczał nas z oczu, jakby w obawie, że gdy się odwróci, wbijemy mu nóż w plecy. Zapewne sporo już słyszał o naszych brutalnych skłonnościach... Nie dziwiło mnie to. Byliśmy znani w szkole z mniej lub bardziej finezyjnych sposobów dręczenia belfrów. Swoją drogą, ten nowy zdawał się nie różnić niczym od innych. Potężne dłonie, gotowe w każdej chwili zdzielić któregoś z nas przez głowę, postura przygarbiona od siedzenia przy biurku i zimne spojrzenie, jak gdyby wierzył, że jednym rzutem oka zdolny jest zamrozić całą klasę albo zamienić nas w kamienne posągi, niczym mitologiczna Meduza. Zwrócony ciągle w naszą stronę, oparł się o brzeg blatu. Wziął do ręki dziennik i wlepiając wzrok w kartki (jakby widział tam coś ciekawego...), odezwał się po raz pierwszy:
– Oto, co mam wam do przekazania... – zamknął dziennik, spojrzał na nas i ruszył, jak żołnierz w euforii rzucający się na wroga, w głąb klasy. – Bądźcie odważni! Bądźcie dzielni, jak wasi ojcowie przed wami. Miejcie wiarę! Śmiało naprzód! – ściszył nieco ton głosu: – Kto powiedział te słowa? Ktoś wie? Może pan, panie... – spojrzał na jednego z uczniów.Oficyna wydawnicza RW2010 proponuje:
Dariusz Kankowski: RE-HORACHTE. PIERWSZE SPOTKANIE
Powieść przygodowo-fantastyczna, w której akcja goni akcję i roi się od tajemnic. Czterech chłopców wyrusza w rejs, który na zawsze odmieni ich życie. Zaczyna się od katastrofy morskiej, następnie wybucha wulkan, a potem napięcie rośnie.
Młody autor w swoim powieściowym debiucie funduje nam fantastyczną podróż, pełną przygód, zwrotów akcji, gwałtownych emocji i wzruszeń. Czytelnik, zasiadając do lektury, rusza razem z młodymi bohaterami w jazdę bez trzymanki. Czekają ich: walki, ucieczki, dziwne spotkania, wędrówki w czasie i przestrzeni, zmagania z przeznaczeniem, mordercze turnieje, a przede wszystkim szukanie drogi do prawdy o sobie samym…
Dariusz Kankowski: RE-HORACHTE. MARTWY CHŁOPIEC
W drugiej części cyklu powieściowego Re-Horachte powracają znani nam z Pierwszego spotkania bohaterowie. Wydaje się, że chłopcy zapomnieli o wydarzeniach sprzed roku, że wrócili do codzienności. Tymczasem młodych przyjaciół czeka kolejna niebezpieczna, pełna przygód i emocji podróż, przed nimi kolejne tajemnice do odkrycia.
Nieoczekiwanie podejmą się misji odnalezienia starożytnych artefaktów. W trakcie okaże się, że ich los jest nierozerwalnie związany z wydarzeniami z odległej przeszłości oraz tajemniczymi Dziećmi Stulecia, które według przepowiedni mają ocalić świat przed nieuchronnie nadciągającą zagładą. Będą pościgi, ucieczki, walki, trudne wybory i nieprzewidziane spotkania. Oraz... anioły.
A kim jest Martwy chłopiec? Koniecznie musisz się dowiedzieć!
Aneta Rzepka: SONATA O MARZENIACH
Znajdę cię w wielkim mieście, wśród zwykłych zmagań...
Czasem nawet porządna, miła, dobra dziewczyna zrobi coś niemądrego. Natalia Klimek wraca wzburzona z wywiadówki. Nauczycielka poinformowała ją, że jej córka, klasowy skarbnik, przywłaszczyła sobie pieniądze, wpłacone przez kolegów na ubezpieczenie. Natalia nie wierzy, nie mieści jej się to w głowie, ale... Iza przyznaje się do kradzieży. Zarazem odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego to zrobiła. Co się za tym wszystkim kryje? Jaką rolę odegrała w całej sprawie kapryśna Dominika? Czy pomoże kuzynce pozbyć się etykietki złodziejki? Zwłaszcza że Izie tak bardzo zależy na dobrej opinii w oczach Łukasza...
Izę i Dominikę dzieli bardzo wiele. Jedna jest osobą życzliwą, otwartą na świat, potrafiącą czerpać radość z małych rzeczy. Druga to egoistka, która lubi błyszczeć i nie zważa, kogo zrani w drodze do celu. A jednak obie szukają w życiu tego samego: miłości, akceptacji, poczucia bezpieczeństwa; obie wierzą w spełnienie marzeń, nawet jeśli się z tym nie zdradzają.
Aneta Rzepka: MAGIA KASZTANA
Nie wierzysz w talizmany? Nie musisz. Wystarczy, że pozwolisz działać magii...
Po śmierci rodziców życie Kamili całkowicie się zmienia. Musi opuścić dom, przyjaciół, ukochaną wieś i przeprowadzić się do stolicy, by zamieszkać z ciotką, której nie zna. Ma nadzieję, że kiedyś wróci do domu, ale świat pędzi do przodu, pozbawiając ją złudzeń. W pokonywaniu codziennych trudności pomaga jej... kasztan i uczucie do chłopaka o kasztanowych oczach.
Małgosia jest realistką twardo stąpającą po ziemi. Kocha, mocno i szczerze, niestety bez wzajemności. A układ koleżeński to dla niej za mało. Próbując uciec przed uczuciem, pakuje się w spore kłopoty. Ofiarowany przez przyjaciółkę kasztan budzi uśmiech niedowierzania, lecz wbrew rozsądkowi przyjmuje talizman, bo kto wie... Magia kasztana to powieść o codzienności, w którą wplątała się czarodziejska nić nadziei...
Aneta Rzepka: KIESZENIE PRZESZŁOŚCI
Kornelia i Ola pochodzą z dwóch różnych światów, ale obie zostały boleśnie zranione i dlatego doskonale się rozumieją. Trudne, nierzadko traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa sprawiają, że przyjaciółki nie zawsze podejmują słuszne decyzje. Zachowują się dziwnie i niejednoznacznie. Nie są ani dobre, ani złe. Próbują być sobą, ale najpierw muszą siebie odnaleźć.
Kornelia uważa, że „samotność jest do bani”. Dlatego tkwi w związku opartym na przemocy – z chłopakiem, którego nie kocha. Bo nie umie kochać. A raczej boi się miłości, która odsłania w człowieku najsłabsze punkty i czyni go podatnym na zranienie.
Ola ma dwie twarze: jest szaloną dziewczyną pragnącą dobrze się bawić i poważną panią prezes zarządzającą rodzinną firmą. Seks bez zobowiązań oraz balansowanie na granicy ryzyka pozwalają jej utrzymać niezbędną równowagę psychiczną. Tylko tak potrafi odreagować stres.
Mężczyźni, którzy pojawiają się w życiu tych dwóch młodych kobiet, również niosą w kieszeniach sporo niełatwych doświadczeń...
Czy Ola i Nela odważą się być sobą, czy sięgną po marzenia, czy odnajdą miłość i czy jej nie stracą?
Żywe dialogi, barwne postaci, wartka akcja oraz wplątana w fabułę nić tajemnicy sprawiają, że „Kieszenie przeszłości” czyta się z zapartym tchem. Zarezerwujcie sobie czas, bo jak zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać.
Edward Zyman: GDY KRZYWE JEST PROSTE
W życiu jak matematyce: jeżeli idzie za łatwo, zapewne robisz coś źle.
Siedemnastoletnia Caroline Prajs urodziła się w Kanadzie. W wieku dwunastu lat wyjechała wraz z rodzicami do Polski. Jest więc dość rzadkim przypadkiem emigrantki, której sytuacja stanowi odwrócenie losów znacznej części współczesnej polskiej młodzieży. „Gdy krzywe jest proste” to wartka, pełna uroku, humoru i wzruszeń opowieść o relacjach rodzinnych młodej bohaterki i jej trudnej adaptacji do odmiennych warunków i nowego środowiska.
Żywa narracja i dowcipne dialogi wprowadzają czytelnika w świat życiowych problemów nastolatków oraz niełatwe dylematy ich pierwszych młodzieńczych miłości.
Joanna Łukowska: WYBORY
Gdy dorastasz, rodzice wciąż traktują cię jak dziecko, zarazem każą ci podejmować życiowe decyzje.
Wybory to zbiór siedmiu pełnych ciepła i humoru nowelek, opowiadających o dorastaniu, przyjaźni, miłości i podejmowaniu decyzji: tych błahych i tych na całe życie. Coś dla młodszych i starszych, dla dziewcząt i chłopaków, dla wszystkich, którzy nie wstydzą się swoich uczuć.
Tytułowe „Wybory” to historia rozgrywki między prymuską Zosią a nonszalanckim Antkiem Romanem, dwojga imion, z których jedno jest nazwiskiem. Oboje, nieco wbrew sobie, zostają wmanewrowani w wybory na przewodniczącego samorządu szkolnego. Kto wygra? A może inne wybory okażą się dużo ważniejsze…
Kolejne opowiadania o znamiennych tytułach zapewnią czytelnikom wiele emocji i zaskakujących point: „Pyzo, wróć”, „Dziennik, pryszcze i cudze sekrety”, „Działka, moja zmora”, „Wakacje w siodle”, „Korepetycje z przyjaźni”, „Smok i dziewica”.
Emma Popik: TAJEMNICE EMILKI
Zadawaj pytania i szukaj odpowiedzi.
„Tajemnice Emilki” to opowieść o wrażliwej, ciekawej świata dziewczynce, która nawet nie podejrzewa, jak wiele zmieni w jej życiu jedno wydarzenie, jeden sekret. Emilka zaczyna inaczej postrzegać świat wokół siebie. Próbując rozwikłać zagadkę kociąt, poznaje tajemnice innych. Zaczyna zadawać pytania, których wcześniej nie zadawała. I widzi rzeczy, na które przedtem nie zwracała uwagi.
Kto porzucił kotki pod płotem? Kim są sieroty europejskie? Czemu chłopcy się biją? Dlaczego bibliotekarz w ciepły dzień chodzi w szaliku? Kto mieszka w dzikim sadzie? Kto rozmawiał pod oknami dziwnie trzaskającym głosem? Co ukrywa Babcia? A Jolka? Co znaczy grzeczność Nuli? Jaki naprawdę jest Aki? Co trzyma w swojej wielkiej torebce pani Rysia? Może dobre wychowanie? Czy bliźnięta mogą być zupełnie do siebie niepodobne?
Wiele pytań zaprząta Emilkę, która podąża od jednej przygody do drugiej, od jednego sekretu do drugiego. Niepostrzeżenie kształtuje się charakter Emilki – staje się coraz silniejsza, odważniejsza i pewniejsza siebie. Zdobywa wiedzę, jak odmawiać, gdy nie chce czegoś zrobić, i jak nie przejmować się tym, na co nie ma wpływu.
Joanna Łukowska: PAŃSTWO TAMICKIE
Kraina niezwyczajnej codzienności
Powieść obyczajowa w dwudziestu epizodach, które łączy para bohaterów – młode małżeństwo, wchodzące w dorosłe życie na przełomie lat 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku. Zaczyna się od „ślubu z rozsądku”, czyli... dla mieszkania. Takie były czasy, że osobie samotnej przysługiwała zaledwie kawalerka, a małżeństwu „aż” M3. Sporo humoru w codzienności, czasem zaskakujący finał, trochę wzruszeń i smutku, trochę grozy, odrobina magii... Jak to w życiu.
Bohaterami są ludzie, duzi i mali, zwierzęta, duchy oraz święci. Książka, która bawi, wzrusza i pokrzepia. To patchworkowa opowieść, w której kolejne rozdziały są jak kolorowe kawałki kołdry – każdy inny, ale razem tworzą zgrabną i ciepłą całość.
Veronique Wolf: MOJA MAMA PIJE
„Moja mama pije” to historia alkoholizmu matki, widziana oczami jej córki. Dziewczynka, uczennica podstawówki, nie rozumie istoty choroby alkoholowej. Miota się między miłością a nienawiścią do własnej matki. Nie potrafi poradzić sobie z emocjami. Dzięki ojcu i wsparciu przyjaciół dojrzewa jednak do tego, by spojrzeć swoim demonom w twarz, uporać się ze wstydem i poczuciem winy.
Siła utworu polega na przeniesieniu punktu ciężkości narracji z osoby uzależnionej na osoby współuzależnione, które cierpią nie mniej niż sam chory. Autorka porusza także kwestię polskich stereotypów, choćby sztandarowego przekonania, że pijącego mężczyznę można zrozumieć, ale kobieta-pijaczka to „wstyd, skandal i obraza boska”.
A choroba nie wybiera, może dopaść każdego. Ciebie również...