Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Słaby punkt - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 kwietnia 2023
Ebook
42,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
42,90

Słaby punkt - ebook

Czasem przeszłość nie pozwala żyć tu i teraz, a jedyną możliwością uwolnienia wydaje się zemsta. Nie mając innego wyboru, szukała pomocy u samego diabła. Dziewczyna, która uciekła z rodzinnej mafii, oraz bezwzględny szef, który może zabić każdego, i właśnie dlatego ona wybiera go na swojego obrońcę. Ale czy na pewno jest to ich pierwsze spotkanie? Może ich przeszłość kryje coś więcej? Zakiya Gonzales nigdy nie miała łatwego życia. Wychowana przez okrutnego ojca, znosiła jego tyranię przez długi czas, lecz kiedy ten wydał na nią wyrok śmierci za zabójstwo niedoszłego narzeczonego, zrozumiała, że najwyższy czas uciekać. Mafia jednak nie zapomina. Albo ona, albo jej ojciec. Ktoś musi zginąć, aby ktoś mógł żyć. Dziewczyna wie, że sama sobie nie poradzi, więc udaje się do Zariusa, szefa argentyńskiej mafii, słynącego z twardych rządów i brutalności. Tylko jaka będzie cena za pomoc Zakii w zemście i uwolnieniu się od przeszłości? Ta, jak się okazuje, może być o wiele bardziej mroczna i skomplikowana, niż oboje mogliby przypuszczać. Mafia, zabójstwa, brutalna przeszłość, stracona miłość, cierpienie, drugie szanse, namiętne uczucia. Dwójka skrzywdzonych ludzi, którzy razem odnajdują ukojenie. Pełen mroku oraz bólu i cierpienia z przeszłości romans mafijny opowiadający o drugiej szansie i nadziei na przetrwanie oraz nowe lepsze życie. W obfitującym w niebezpieczeństwa świecie Zakii i Zariusa czekają Was chwile zabarwione przeróżnymi emocjami i nieoczekiwanymi zwrotami akcji oraz pożądaniem i namiętnością. Ja pochłonęłam tę historię w jeden dzień. Nie potrafiłam oderwać się od czytania. Serdecznie polecam! - @ksiazka_i_dobre_wino Powieść Słaby punkt pokaże Wam okrutny i nieobliczalny świat, w którym rządzi zemsta. Podczas lektury odkryjecie zupełnie nową stronę autorki, która przybliży Wam mafijny świat. Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Gorąco polecam! - @ksiazka_sercem_w_dloni Czy słaby punkt może przekształcić się w coś silnego? O tym dowiecie się, czytając niezwykle zaskakującą, piekielnie gorącą i totalnie przewrotną historię Zakii i Zariusa. Podczas lektury emocje zmieniają się niczym w kalejdoskopie, dostarczając wrażeń godnych rollercoastera. Gorąco polecam. - Agnieszka, Złotowłosa i Książki

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8290-237-2
Rozmiar pliku: 630 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Epilog

PlaylistaProlog

If all of the kings had their queen on the throne
We would pop champagne and raise a toast
To all of the queen who are fighting alone
Baby, you’re not dancin’ on your own.

Kings & Queens – Ava Max

Zakiya

– Myślisz, że to dobry pomysł? – spytałam, trzymając się blisko Valora.

Ja, w seksownej, czerwonej sukience, i on, w czarnym garniturze, musieliśmy wyglądać na elegancką parę. Takie mieliśmy sprawiać wrażenie, mimo że przecież towarzyszący mi mężczyzna nie powinien być postrzegany jako mój partner, ponieważ był moim bratem…

Taki jednak był jego plan, a choć nie wiedziałam, co próbował osiągnąć, w tej chwili był jedyną osobą, której mogłam ufać, więc zamierzałam robić to, co mówił. I tak nie miałam wielkiego wyboru, znalazłam się pod ścianą i tylko cud mógł mnie uratować.

Cud albo sam diabeł.

W końcu miejscu, w którym obecnie się znajdowaliśmy, bliżej było do piekła niż nieba, choć obecni tu ludzie zdawali się świetnie bawić.

– Jeśli ktoś na świecie może ci pomóc, to wyłącznie Zarius – odparł, zaciskając wargi.

Widocznie nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, z tego, co się wydarzyło, i z tego, że sam nie był w stanie tego naprawić, tylko musiał prosić o pomoc. Nawet on wiedział, że to sytuacja bez wyjścia.

– Tacy ludzie jak on raczej nie pomagają za darmo.

– Oczywiście, że nie – prychnął. – Ten człowiek może być jedyną deską ratunku, jeśli jednak coś pójdzie źle, stanie się gorszym wrogiem niż ten, przed którym uciekłaś. Dlatego musisz bardzo uważać.

Nerwowo przełknęłam ślinę i pokiwałam głową na znak, że rozumiem powagę sytuacji.

– O wilku mowa.

Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego szatyna, który gdy tylko nas dostrzegł, ruszył w naszą stronę.

Był ode mnie wyższy co najmniej o głowę, dobrze zbudowany, przystojny. Wyraźne rysy twarzy, lekki zarost, pełne wargi i niebezpiecznie błyszczące oczy… Już rozumiałam, czemu Valor mnie przed nim ostrzegał. Wyglądał jak anioł, a jednocześnie kusił jak diabeł. Jak inaczej wyjaśnić to, że czułam dreszcze, zanim zdążył się do mnie odezwać?

– Valor. – Przywitał się, podając rękę. – Co robisz na moim terenie? – zapytał, od razu przeskakując wzrokiem na mnie. – I kim jest twoja piękna towarzyszka?

– Zakiya. – Podałam mu dłoń, którą od razu ucałował.

Umiał zachować się jak dżentelmen, to jednak o niczym jeszcze nie świadczyło. Wielu prezentowało idealne maniery i dobre wychowanie przy innych, a gdy nikt nie patrzył, wychodziły z nich najgorsze potwory. Zbyt dobrze przekonałam się, że to, co widać na pierwszy rzut oka, nigdy nie jest prawdą, a ludzie zawodzą prawie na każdym kroku.

Dlaczego więc, mimo tych wszystkich okropności, których doświadczyłam do tej pory, nadal miałam nadzieję? Bo czułam, że istnieje coś, o co warto walczyć, coś dobrego w tym życiu. Może nie do końca wiedziałam i pamiętałam, co to jest, ale czułam, że warto.

Wiedziałam też, że jeśli sama o siebie nie zadbam, nikt o mnie nie zadba. O ile nie chciałam ponownie skończyć w worku na zwłoki, musiałam działać i robić wszystko, co konieczne, aby przetrwać. Czasem samo to, aby dożyć kolejnego dnia, miało wysoką cenę, nie każdy to rozumiał, nie każdy doceniał to, ile wschodów i zachodów słońca może doświadczyć – nie, póki to wszystko, co miał za pewnik, nie stawało się nagle zagrożone.

Moje życie szybko się zmieniło i choć nigdy nie przypominało bajki, teraz było jeszcze gorzej.

Urodzona w mafijnej rodzinie w Wenezueli, nigdy nie miałam być księżniczką, a obiektem umów, inwestycji, wykorzystania… Jakoś jednak przetrwałam te dwadzieścia jeden lat, ucząc się nie tylko tańca czy gotowania tradycyjnych dań z babcią – która była jedyną bliską mi osobą, dopóki nie odeszła – ale przede wszystkim tego, że świat jest okrutnym miejscem, a jeśli chce się przetrwać, trzeba być jeszcze gorszym niż ludzie dookoła.

I tak chęć ratowania samej siebie i wyciśnięcia czegoś dobrego z tego życia przywiodła mnie aż do stolicy Argentyny, do wiecznie żywego, pełnego imprez i zabawy Buenos Aires, do centrum kultury, ale także mroku, jednego z największych imperiów mafijnych. Prosto w ręce samego króla tego półświatka.

Jak już wspominałam, nie uważałam samej siebie za księżniczkę, choć mój ojciec był wysoko postawiony w strukturach mafii. Od dawna nie wierzyłam też w bajki i nie liczyłam naiwnie, że jakiś książę mnie uratuje. Nie potrzebowałam tego. Miałam tylko dość bycia lekceważonym pionkiem. Teraz postanowiłam zmienić rozdanie, przejść na drugą stronę planszy i z małego pionka zmienić się w królową. A w życiu jak w szachach – król potrzebuje królowej, a królowa króla. Bez sojuszników trudno jest wygrać wojnę, a do tego właśnie się szykowałam i wiedziałam, że jeśli ktoś ma mi pomóc, to tylko najgorszy z najgorszych.

– Zarius – przedstawił się. – Twoje imię jest wyjątkowe, w sam raz dla takiej kobiety. – Puścił mi oko, aż momentalnie zrobiło mi się gorąco.

Cholera, cholera. Ten facet mógł być najgroźniejszym, jakiego spotkałam, a to oznaczało, że w żadnym razie nie powinnam była tak na niego reagować. Mógł mnie zabić jednym ruchem albo tak samo łatwo okazać się moim wybawieniem. Wszystko zależało od tego, jak uda mi się to rozegrać. I właśnie dlatego nie mogłam dać po sobie poznać niczego – od strachu po fascynację. Nie mogłam być jak otwarta księga, musiałam być bardziej jak gracz, kiedy nikt nie wie, jakie asy trzyma się w rękawie. Faceci od podanych na tacy piękności woleli to, co mniej zachwycające, ale tajemnicze, niedostępne, niezbadane. Niestety moje doświadczenia nie były zbyt pozytywne, lecz byłam dobrym obserwatorem, a z czasem nauczyłam się także świetnie udawać i grać, dzięki czemu zdawało mi się, że chociaż na razie mam kontrolę nad sytuacją i mogę poprowadzić tę narrację po swojemu.

– Takiej, czyli jakiej? – wypaliłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.

– Intensywnej – odparł, lustrując mnie wzrokiem, przez co zmarszczyłam brwi w zaskoczeniu.

Nie był to banalny komplement, jakim zwykle raczyli mężczyźni na jego miejscu, to było coś innego.

Nie byłam pewna, czy Zarius miał na myśli mój wygląd, czy jakimś cudem był w stanie dostrzec moje poharatane wnętrze. Intensywna. To interesujące określenie kogoś złamanego.

– Właśnie taka jest moja ukochana i przez to wplątała się w kłopoty, więc byłbym wdzięczny, gdybyś nam pomógł – odparł mój towarzysz.

– Jedna dobra umowa w przeszłości nie znaczy od razu, że jesteśmy przyjaciółmi, Valor – odrzekł Zarius.

Też uważałam, że liczenie na jego wsparcie w takich okolicznościach jest dość naiwne, lecz Valor się uparł, więc cóż miałam zrobić? Prawdą było, że kto pyta, nie błądzi i zawsze lepiej ponieść porażkę niż siedzieć bezczynnie i żałować, że chociaż nie podjęło się wysiłku.

– Lepiej być przyjaciółmi niż wrogami, czyż nie? – odparł Valor.

– Chyba nie próbujesz mi grozić, będąc całkowicie bezbronnym na moim terenie… – Mężczyzna się zaśmiał.

– Nie robi tego – wtrąciłam. – Nie szukamy kolejnej wojny, jedynie sprzymierzeńca…

– Twój przyjaciel powinien wiedzieć, że nic na tym świecie nie jest za darmo.

Mówiąc to, patrzył prosto w moje oczy, aż zadrżałam, lecz nie cofnęłam się ani o krok. Nie zamierzałam mu dać tej satysfakcji i poczucia, że wytrącił mnie z równowagi. I tak miał już wystarczającą przewagę, to był jego teren i gdyby chciał, łatwo mógłby się nas pozbyć, poza tym to ja miałam interes do niego, nie na odwrót. Nie musiał jeszcze widzieć, jakie wrażenie na mnie zrobił. Nawet gdy mnie onieśmielał, nie zamierzałam tego okazywać. Już nigdy więcej nie planowałam być tą, która się boi i wycofuje.

– Wie o tym i ja także wiem – odrzekłam, patrząc odważnie w jego oczy. – Proszę tylko, abyś dał mi szansę…

– Chyba mi nie odmówisz, co? – odparł Valor.

– Nie bądź taki pewny swego, za to co do ciebie… – Ponownie przeniósł wzrok na mnie. – Opowiedz mi swoją historię, piękna. Mając wszystkie informacje, z przyjemnością zastanowię się, co z tobą zrobić.

Przełknęłam nerwowo ślinę. Nie mogłam nie wyłapać tej aluzji w jego głosie. Był na swoim terenie i to on miał coś, czego od niego potrzebowałam, nic więc dziwnego, że czuł się jak król w tym rozdaniu. A królowie mają to do siebie, że chcą wszystkiego i ciągle więcej. Nie wiedziałam, czy była to taktyka, czy chciał mnie zmylić, czy i on poczuł te wibracje, ale mogłabym przysiąc, że sposób, w jaki na mnie patrzył, miał w sobie drugie dno. Jeśli mnie chciał, zdobywałam właśnie przewagę, bo miałam to wszystko do zaoferowania, i nic lepszego nie mógł otrzymać. Albo gorszego.

Nie miałam tylko pojęcia, co przerażało mnie bardziej – to, że facet taki jak Zarius chciał się mną zająć, czy to, że miałam ochotę mu na to pozwolić.

To było dziwne, jakby już od pierwszego słowa i spojrzenia wytworzyło się coś między nami. I zdawało się, że nie było to tylko w mojej głowie, bo patrzył na mnie zupełnie inaczej niż na Valora. Głębiej, bardziej przenikliwie.

Nie twierdziłam, że to zauroczenie czy zakochanie od pierwszego wejrzenia, bo nie wierzyłam w takie brednie. Raczej nie było to też pożądanie, bo choć było na czym zawiesić oko, to istniało coś jeszcze… coś jak bliźniaczy płomień.

Według opowieści mojej babci, których jako dziecko tak uwielbiałam słuchać, bliźniacze płomienie były jak jedna dusza podzielona na dwa ciała. Takie osoby miały swoje życie, ale ich cechy i bagaże doświadczeń w pewnym stopniu były podobne, a spotkanie bliźniaczego płomienia było niczym wybuch fajerwerków, bo choć nie zawsze się to rozumiało, podświadomie czuło się, że jest to coś szczególnego…

Nie wiedziałam, dlaczego właśnie tę historię przypomniałam sobie, patrząc na Zariusa, ale tak się stało. Nie zamierzałam się jednak nad tym zastanawiać, i tak miałam teraz zbyt wiele na głowie, by przejmować się jeszcze takimi sentymentalnymi bzdurami… Od dawna nie mogłam sobie na nie pozwolić.

– Z pewnością kojarzysz nazwisko Gonzales – odparłam, na co mężczyzna od razu się spiął. – Tak, mój ojciec jest najgorszym skurwysynem, który planował oddać mnie wspólnikowi. Wyobrażasz to sobie? Ma z pięćdziesiąt lat i na pewno nie potrafi zadowolić kobiety.

Na twarzy Zariusa pojawiło się rozbawienie, a ja uśmiechnęłam się lekko. Musiałam wzbudzić jego zainteresowanie, aby mi pomógł. Na szczęście byłam wręcz świetną aktorką. Przez lata udawałam, że wcale nie chcę zabić ojca, że wcale nie cierpię, że wcale nie jestem jak połamana róża, której płatki dawno zwiędły i zostały wyłącznie kolce. Przebywając w tym mrocznym świecie, nauczyłam się manipulować i kłamać, choć nie byłam z tego dumna. Jakoś jednak musiałam przetrwać.

– Dobierał się do mnie, więc go zabiłam. Cóż, teraz ścigają mnie aż dwie mafie, niedoszłego adoratora i ojca. Wszyscy chcą mnie zabić, a ja tylko nie chciałam być żoną starego zgreda, który nie wie, jak zająć się kobietą. – Westchnęłam teatralnie.

Nie była to cała prawda, ale przecież nie wiedziałam, czy mogę mu ufać. Fakt, dlaczego tak bardzo nienawidziłam ojca i dlaczego stanął przeciwko własnej córce, wolałam przemilczeć. Zresztą, skoro zwróciłam się o pomoc właśnie do niego, musiał się domyślić, że moje stosunki z ojcem są, delikatnie mówiąc, napięte, a sama nie mam innej rodziny czy bliskich, którzy w tej sytuacji mogliby mnie wesprzeć.

Wszyscy byli tylko wtedy, gdy na tym korzystali. Gdy złamałam zasady, odwrócili się, zostawiając mnie samą. Cóż, im mniej fałszywych znajomych, tym lepiej. Żaden z nich i tak nie mógł być moim przyjacielem. Ale chociaż nauczyłam się radzić sobie sama.

Kosztowało mnie to wiele potu, krwi, łez i siniaków, ale dostałam bolesną lekcję od życia i zrozumiałam to, o czym mówiła mi babcia – prawdziwa siła musi pochodzić z mojego wnętrza. Nikt nie może mnie zniszczyć, zranić bez mojego pozwolenia. Sama muszę być silna, sama muszę mieć źródło siły, pewności siebie i miłości do siebie. Z tym ostatnim było trudno, bo w miłość nie wierzyłam, a tym bardziej w to, by można było mnie pokochać, ale siłę w sobie znalazłam i nigdy więcej nie zamierzałam nikomu pozwolić, aby mi ją odebrał. To, co inni myśleli, że mnie złamie, uczyniło mnie silniejszą i teraz niczym niepowstrzymany buldożer ruszałam, aby się zemścić.

– Na szczęście ja wiem, jak zająć się kobietą. – Zarius złapał mnie za rękę, powodując dziwne mrowienie na mojej skórze, i przyciągnął mnie do siebie.

Oblizałam wargi, patrząc w jego oczy.

– I z przyjemnością ci to pokażę.

– Nie na taką pomoc liczę.

Słysząc to, Zarius się roześmiał. Jak na tak potężnego, groźnego człowieka miał bardzo łagodny, przyjemny śmiech.

– O to także będziesz prosić, ale spokojnie, możemy poczekać.

– Zależy nam na czasie – wtrącił Valor, psując tę osobliwą chwilę między nami.

Jak to możliwe, że poczułam się swobodnie na tyle, aby żartować i droczyć się z groźnym mafiosem, którego ledwo co znałam? Było to dziwne, lecz jeszcze dziwniejszy był fakt, że głos wewnątrz mnie, który można było nazwać intuicją, mówił mi, że to w porządku.

– Właśnie. A jaką rolę odgrywa w tym on? – dopytał się Zarius, zerkając z ukosa na mojego towarzysza.

– To mój…

– Narzeczony – wszedł mi w słowo Valor, a ja ledwo powstrzymałam prychnięcie.

– I sam nie umie cię ochronić? – Zarius się skrzywił. – Może zastanów się, mała, co jest dla ciebie lepsze. Ja dałbym ci wszystko.

Rozchyliłam wargi, zaskoczona jego bezpośredniością, szybko jednak się zreflektowałam, ponownie przybierając na twarz wyćwiczony, pewny uśmiech i odrzucając włosy na plecy. Wychowując się w brutalnym świecie mafii, który nie szczędził mi kopniaków od losu, nauczyłam się, że nawet czując się jak ofiara, musiałam zachowywać się jak myśliwy. Pewność siebie i zdecydowanie można było udawać tak, aby nikt się nie zorientował, i wtedy wszystko było prostsze.

– Wiem, co jest dla mnie najlepsze – odezwałam się.

– Hm, niech zgadnę zaczyna się na „Z” i kończy na „arius”?

– Trzeba ci to przyznać, masz gadane i masz poczucie humoru.

– Jeszcze nic nie widziałaś, chętnie pokażę ci więcej, Zakiyo.

Sposób, w jaki wymówił moje imię, przyprawił mnie o dreszcze. Może to ze względu na jego chropowaty głos, a może ze względu na spojrzenie, jakim mnie obdarzył, ale poczułam, że żaden układ między nami nie będzie całkiem spokojny i pełen zdystansowania. Ten facet był naprawdę gorący. Władczy, pewny siebie, dominujący. Mogłam to stwierdzić już po samym widoku, sposobie zachowania, mimice i głosie… Właśnie… Jego głos brzmiał jak połączenie słodyczy czekolady z goryczą alkoholu i naszły mnie myśli, czy jego usta smakują tak samo…

Najpewniej nie powinnam o tym w ogóle myśleć, lecz zabraniano mi tak wielu rzeczy, tak wielu spraw nigdy nie doświadczyłam, że uciekając z domu, obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, aby ktoś mnie ograniczał, i sama też nie będę tego robiła. Gdy w końcu uwolnię się od przeszłości i rodziny, zacznę życie, w którym nie będzie słowa „nie”, tylko „tak”, przygody, ekscytacje i zbieranie doświadczeń.

– Daj mi schronienie, a potem pogadamy. – Mrugnęłam do niego.

Wydawał się rozbawiony moimi słowami, ale przynajmniej miałam jego uwagę. Zobaczył, że choć przychodzę do niego po pomoc, nie jestem wystraszona i pokorna ani łatwa i uległa, a to musiało mu się spodobać.

Bzdurą było myślenie, że faceci uwielbiali uległe kobiety, które robiły, co oni chcieli. Na dłuższą metę lubili to tylko wtedy, gdy sami zamienili niepokorne kobiety w uległe wyłączenie w sypialni. W innych warunkach podane na złotej tacy najdroższe wino było mniej warte niż tanie, ale niedostępne piwo. A czym byłam ja? Koktajlem ze Smoczej Krwi.1

– Zostań, jak długo chcesz. Zwykle nie lubię niezapowiedzianych gości, ale nie odmawiam pięknym kobietom. A ty… – Spojrzał na Valora. – Pogadamy sobie i lepiej, żeby to wszystko miało sens. Wiesz, co się dzieje, gdy ktoś próbuje mnie wykiwać…

Przełknęłam nerwowo ślinę, patrząc na Zariusa. Może i był zabawny oraz czarujący, a nawet przystojny, ale nadal pozostawał szefem argentyńskiej mafii, tej, która słynęła z bycia najlepszą i najbardziej nieobliczalną w regionie, a on sam, mimo młodego wieku, był dobrze znany w naszym świecie, i to nie bez powodu. Gdyby chciał, prawdopodobnie mógłby stać się dla mnie równie wielkim wrogiem co ojciec i doskonale o tym wiedziałam, dobrowolnie wchodząc do paszczy lwa. Teraz nie było już odwrotu i cokolwiek miał mi przynieść los, byłam gotowa. Przeszłam już zbyt wiele dróg piekła, by bać się diabła. Może to on powinien bać się mnie, skoro nie było na mnie sposobu i nawet jego ogień mnie nie spalał?

Mimo wszystko chciałam walczyć o siebie i swoje życie i liczyłam, że nowo poznany mężczyzna stanie po mojej stronie, a nie przeciwko mnie. Nie mogłam jednak przewidzieć niczego, co przyniesie los. Gdybym mogła, wszystko wyglądałoby teraz inaczej…

------------------------------------------------------------------------

1 Ostry drink, składający się z alkoholi jack daniel’s whiskey, tequila gold i ostrego sosu tabasco.Rozdział 1

So, with my feelings on fire
Guess I’m a bad liar
I see how your attention builds
It’s like looking in a mirror.

Bad Liar – Selena Gomez

Zarius

Coś mi nie grało w tej historii, ale jedno spojrzenie na Zakiyę wystarczyło, aby wiedzieć, że jest warta odrobiny ryzyka. Piękna, seksowna, zadziorna dziewczyna z nutką tajemniczości. Zaciekawiła mnie, była miłą odmianą wśród dziwek, które znałem aż zbyt dobrze i przez to z czasem przestały mnie bawić. Jasne, zawsze mogłem je wymienić na kogoś nowego, lecz to nadal nie było to samo. Wciąż brakowało w tym powiewu świeżości i ekscytacji, a tym właśnie pachniała nowo poznana dziewczyna. Nie codziennie przecież ktoś przychodził prosić mnie o pomoc, a już na pewno nie kobieta taka jak ona – urodzona w mafii, mająca za ojca kogoś, kogo sam chętnie bym się pozbył.

Mała wojna z jej rodziną nie była mi straszna, przecież byłem bossem Argentyny, moja mafia była powszechnie znana jako ta najbardziej brutalna i niepokonana i oczywiście działo się tak nie bez powodu. Wychowując się w tym brutalnym świecie, najpierw nauczyłem się zabijać, a potem jeździć rowerem, ale to wszystko się opłaciło. Teraz byłem jednym z najmłodszych i najlepiej rządzących szefów, a to nie byle co. Z pewnością właśnie dlatego ta dziewczyna przyszła do mnie. Musiała wiedzieć, że nienawidzę jej ojca i że mam możliwości, aby się go pozbyć, gdybym tylko chciał. Mogłem pozbyć się każdego, mając dość broni, ludzi i pieniędzy. Musiałem jedynie odkryć, czy ta konkretna walka jest tego wszystkiego warta.

– Więc o co w tym wszystkim chodzi, co? – spytałem, gdy razem z Valorem weszliśmy do mojego gabinetu.

Zakiyę ulokowałem w jednej z gościnnych sypialni na górze, dając jej czas, aby odpoczęła, choć tak naprawdę chciałem porozmawiać w cztery oczy z mężczyzną. Człowieka zawsze łatwiej przycisnąć, gdy jest sam. Potem mógłbym zweryfikować, czy ich wersje historii się zgadzają.

– Dobrze wiesz, jakim człowiekiem jest Gonzales. Jeśli myślałeś, że w stosunku do jedynej córki okaże litość, byłeś w błędzie – stwierdził Valor.

– Mała mu podpadła i co? Zabije własną córkę za jedno przewinienie?

– Nie sądzisz, że byłby do tego zdolny?

– Pytanie, czy mówi prawdę, czy jej jedyną winą rzeczywiście jest odrzucenie narzeczonego.

– Zakiya nie kłamie, a nawet gdyby? – Wzruszył ramionami – Żaden ojciec nie powinien skazywać własnej córki na śmierć, nie uważasz?

– Nie mam doświadczeń rodzicielskich, ale domyślam się, że nie, choć obaj wiemy, że w tym świecie nie zawsze wszystko jest takie, jak być powinno, władza i zemsta rzadko idą w parze z moralnością.

– Gonzales zdecydowanie nie ma moralności i przyznasz, że chciałbyś się go pozbyć, prawda?

– Owszem, tylko że ja mógłbym to zrobić i bez waszej pomocy, a wy sobie beze mnie nie poradzicie…

– Przyznaję, Zakiya jest w trudnej sytuacji, ale może ci się przydać. Zna ojca i wyjawi ci szczegóły, dzięki którym akcja pójdzie łatwiej.

– Nie jestem z tych, którzy wybierają łatwiejsze drogi. Nie boję się pobrudzić sobie rąk.

– Oczywiście, ale czy nie lepiej jest znać wroga?

Westchnąłem.

– Dlaczego ja, co? Nie ma nikogo innego, kto mógłby jej pomóc?

– Kto zaryzykowałby wojnę z szefem wenezuelskiej mafii? – odparł pytaniem na pytanie Valor. – Gonzales zawsze trzymał ją pod kloszem, z dala od świata i rodziny. Wszyscy bliscy, których ma, są po jego stronie. Jedyna nadzieja to ktoś, kto nienawidzi go choć w połowie tak bardzo jak ona.

– Jak to mówią, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. – Pokiwałem głową.

Rzeczywiście podobno nic tak nie łączyło jak wspólna nienawiść. W końcu było to uczucie niezwykle silne, mogące wywoływać wojny i przelewać krew. O ile miłości nie widziało się w naszym świecie zbyt często, o tyle nienawiść jadło się na śniadanie, obiad i kolację. Jeśli Zakiya szukała kogoś, kto nienawidzi jej ojca i ma możliwość pozbycia się go, trafiła pod dobry adres.

– Właśnie. Wiem, że masz swoje zasady, lecz wszelkie zaszłości z jej ojcem to nie jej wina.

– Nigdy nie przekładam czyjegoś długu na kogoś innego, tak robią tylko słabi – wtrąciłem. – Tym bardziej mogła zjawić się tu sama, nie rozumiem, jaka jest twoja rola w tym wszystkim.

– Spotkaliśmy się kiedyś.

– Jedna udana rozmowa nie czyni nas przyjaciółmi, Valor – odparłem oschle. – Bądź co bądź jesteś blisko z Gonzalesem, mam uwierzyć, że ot tak się zbuntowałeś?

– Dla niej, owszem.

– Mam w to uwierzyć? – Uniosłem brwi, przyglądając mu się sceptycznie.

– A dlaczego by nie?

– A więc naprawdę się w niej zakochałeś i sam nie umiesz jej obronić? Coś mi tu śmierdzi.

– Niby co?

– Po pierwsze. Ty i miłość? – prychnąłem, kręcąc głową.

Nie znałem go dobrze. Raz zażegnał wojnę między mną a jego ojcem, ale nie sprawiał wrażenia ani amanta, ani romantyka. Zresztą w tym świecie miłość była tak rzadka jak garnek złota na końcu tęczy. Przynajmniej ja nie mogłem narzekać na brak drogocennych klejnotów. Ale miłość? To nie zdarzało się ot tak i jakoś wątpiłem, by akurat Valor ją znalazł albo by taka dziewczyna pokochała jego.

– Po drugie, nie masz jaj, aby obronić kobietę? Co z ciebie za facet? I najważniejsze. – Spojrzałem na niego wymownie. – Co taka laska zobaczyłaby w tobie?

Nie nazwałbym Valora dobrym mafiosem ani tym bardziej swoim przyjacielem. Był przecięty i w zasadzie nie odprawiłem go z kwitkiem tylko ze względu na dziewczynę. On mnie nie obchodził, ale skoro tu był, miał w tym jakiś interes, a ja musiałem dowiedzieć się jaki. W tym świecie trudno było o zaufanie, a żadna pomoc nie przychodziła bezinteresownie. Zazwyczaj grałem rolę kata i oprawcy, nie przyszło mi jeszcze być księciem dla zdesperowanej księżniczki, lecz jeśli oznaczałoby to, że mógłbym zamknąć ją w swojej wieży, byłem w stanie rozważyć tę możliwość. Najpierw jednak musiałem poznać wszystkie fakty, aby wiedzieć, czy ta zabawa w ogóle mi się opłaca.

– Bardzo śmieszne. – Zacisnął wargi, a jednak nikt się nie roześmiał.

– Mówię poważnie. Część jej historii ma sens, ojciec chciał ją wydać za kogoś, kto zamierzał ją skrzywdzić, a ona aby się ratować, uciekła. Tak było?

– Tak. – Odchrząknął. – Powiedziała, że byli sami, gdy zaczął się do niej dobierać. Zabrała mu broń i strzeliła. Zwiała przez okno i od tamtej pory się ukrywa.

Takie rzeczy w mafii się zdarzały. Córki mafiosów oddawane dla dobra interesów i faceci traktujący je jak przedmioty. Nie byłem święty, lecz dziwki, z którymi sypiałem, doskonale wiedziały, na co mogą liczyć, i same tego chciały. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszałem, tak jak widocznie ktoś próbował zmusić Zakiyę. Dziewczyna miała odwagę oraz silny instynkt przetrwania. I choć w tej sytuacji była bez winy, to musiała się ukrywać. Zaintrygowała mnie ta historia.

– Zadziałała pod wpływem impulsu, aby się bronić, ale to wydało na nią wyrok śmierci. Boi się i nie ma do kogo się zwrócić. Choć to szalone, wie, że tylko ktoś równie potężny i nieobliczany jak jej ojciec może jej teraz pomóc, więc padło na mnie. Do tej pory wszystko ma sens, ale ty? – Pokręciłem głową. – Czemu akurat tobie zaufała?

– Jestem jedyną bliską jej osobą.

– No tak, z braku innych możliwości bierze się to, co się ma. – Wzruszyłem ramionami. – A słyszałeś, że lepiej być samemu niż w złym towarzystwie?

Pochopna decyzja i brak czasu mogły wyjaśnić, dlaczego to Valora w pierwszej kolejności poprosiła o pomoc. Pewnie nie tak łatwo było jej wydostać się samej z kraju, a on miał możliwości. Ale miłość między nimi? W to nie mogłem uwierzyć i wcale nie dlatego, że dziewczyna od pierwszej chwili wpadła mi w oko.

– Aż tak bardzo przeszkadza ci moja obecność?

– Owszem – stwierdziłem otwarcie. – Rozumiem jej zamiary i działania, lecz twoich nie. Zakiya ma zbyt wiele do stracenia, aby mi zagrozić, ale ty? Nie wiem, do której bramki grasz, i sam nie rozumiem, czemu ona ci zaufała, skoro zawsze byłeś tak blisko jej ojca.

Poznałem Valora w napiętym okresie. Gonzales jak zawsze się rządził, próbował wchodzić ze swoim towarem na mój teren, a ja nigdy nie tolerowałem, gdy ktoś wpieprzał się w moje sprawy. Wtedy Valor załagodził sytuację i przekonał Gonzalesa, że nie warto zaczynać tej wojny. Dałem mu ostrzeżenie, by ze mną nie zadzierał, i sądziłem, że więcej o nim nie usłyszę, ale…

– Mówiłem ci, że…

– Zakochałeś się w niej i zmieniłeś, bla, bla, bla. Zachowaj sobie te teksty na noc kabaretową, nie używaj ich w poważnej rozmowie, w której decyduję, czy ci pomóc, czy cię zabić.

– Nie zrobiłem nic złego, abyś mi groził.

– Właśnie zabierasz mi czas, a czas jest bezcenny. Nie uważasz, że to wystarczający powód?

– Pomożesz nam czy nie? – spytał, wyraźnie tracąc cierpliwość.

Był u mnie. Na moich zasadach, na moich warunkach i na mojej łasce. To ja podejmowałem tutaj decyzje o tempie i przebiegu rozmowy, o życiu i o śmierci. O wszystkim. Nikt przecież nie pośpiesza diabła, prawda?

– Jej może i tak. Ma coś w sobie, przyznasz?

– To prawda, jest wyjątkowa.

– Chętnie poznam ją lepiej.

– Nie możesz…

– Słucham? – Roześmiałem się. – Jesteś na moim terenie, w moim domu, prosząc mnie o pomoc, i mówisz mi, że ja czegoś nie mogę? Lepiej zmień dostawcę towaru, bo to, czym cię faszeruje, ewidentnie wypala ci resztki mózgu.

– Myślisz, że możesz mną pomiatać, bo jestem u ciebie?

– Tak – przyznałem. Mam dość władzy, by pozwolić sobie na wszystko, i właśnie dlatego tu jesteście. Właśnie dlatego mogę pomóc Zakii.

To była brutalna prawda, z której i on doskonale zdawał sobie sprawę.

– A więc zrobisz to?

– Jeśli tylko wyjaśnisz mi, co jest między wami. Nie wierzę w tę część historii.

– Przecież nie kłamię.

– Nie? – Uniosłem brew.

Coś mi mówiło, że jednak nie był ze mną szczery, a na tych sprawach znałem się jak nikt. Nie na darmo chodziły plotki, że byłem detektorem kłamstw. Wychowując się w tym świecie, wykształciłem w sobie niezwykle wyczuloną intuicję i wiedziałem, jak obchodzić się z ludźmi – zarówno z tymi, których zamierzałem zabić od razu, jak i z tymi, którzy mieli trochę poczekać na swój wyrok.

– To chodźmy do niej. Pokaż mi, jak ją całujesz, jak jej dotykasz, jak ją rozbierasz… Sprawdzimy, jak zareaguje na twój dotyk. Jeśli nic nie wzbudzi moich podejrzeń, pomogę wam.

Milczał, a ja już miałem swoją odpowiedź. W cokolwiek grali, nie byli razem. Tylko po co było to udawanie? Czyżby mała Zakiya się mnie bała? A może to był jego pomysł? Może taka była jego zapłata za pomoc jej? Oczywiście wiedziałem, że wszystko ma swoją cenę, i ja także nie zamierzałam robić nic za darmo, ale nie planowałem zmuszać nikogo do kłamstwa czy udawania, to było bezsensowne i żałosne.

– Zapraszam.

Opuściłem gabinet, wiedząc, że gość podąży za mną. Oboje byli teraz na moim terenie, więc mogłem im pomóc albo wydać na nich wyrok, wszystko zależało ode mnie. To upajające poczucie władzy było moim ulubionym trunkiem. Ode mnie zależał ludzki los – to kiedy i w jaki sposób się zakończy. Ludzie mnie nienawidzili, szanowali, a przede wszystkim bali się i właśnie dzięki temu miałem ich wszystkich w garści.

Wszedłem do sypialni dziewczyny i ujrzałem ją jedynie w cienkim szlafroku, siedzącą na łóżku. Przebrała się tak, jak powiedziałem, a więc umiała się słuchać… Oblizałem wargi na jej widok. Była piękna, w zupełnie inny sposób niż wszystkie, miała w sobie coś wyjątkowego. Nie była pospolita ani wulgarna. Jej zgrabna sylwetka prezentowała się jak u modelki, a delikatna skóra wydawała się niczym aksamit. Aż chciało się to sprawdzić. Jej włosy wyglądały jak promienie słońca, a spojrzenie miało nietypowy błysk. Odnosiłem wrażenie, że gdzieś już widziałem podobny, ale za nic nie mogłem skojarzyć gdzie.

– Coś się stało? – Wstała, patrząc na nas.

Uważnie lustrowałem jej twarz. Nie wydawała się przestraszona. Przebywała na terenie wroga, ale się nie bała. Może była niepewna, nieco zagubiona, ale nie przerażona. Imponowało mi to. Wpakowała się w kłopoty i wiedziała, że sama sobie nie poradzi. Nie miała tak wielkiej dumy, aby ponieść klęskę, wierząc, że jest samowystarczalna. Większość ludzi nie mogła przełknąć własnego ego, co kończyło się ich upadkiem. Ona była inna. Ona miała odwagę nie tylko wejść do jaskini lwa, ale również prosić go o pomoc, a to wymagało nie lada charakteru.

– Przyszliśmy przeprowadzić pewien test.

– Test? – Zmarszczyła czoło, niepewnie przeskakując wzrokiem pomiędzy naszą dwójką.

– Owszem – przytaknąłem. – Chętnie zobaczę, jak okazujecie sobie czułości z narzeczonym, aby potwierdzić waszą historyjkę.

Uniosła brwi, patrząc najpierw na mnie, potem na niego. Co się działo w tej ślicznej głowie? Była jak piękna kostka Rubika, którą zamierzałem rozwiązać. Nie wiedziałem, czy po to, aby ładnie wyglądała w moim domu, czy po to, aby później rozbić się na drobniutkie, niemożliwe do ułożenia kawałki. Tak czy siak, teraz chciałem ją poznać, a byłem człowiekiem, który zawsze ulegał swoim pragnieniom. W końcu nic nie mogło mnie powstrzymać. Zdobyłem wszystko, co mogłem zdobyć, i jeśli jeszcze było na tym świecie coś, co mnie fascynowało, musiałem to mieć.

– Valor?

– Po prostu to zróbmy.

Podszedł do niej, położył dłonie na jej pośladkach i nachylił się, aby ją pocałować, ale ona zareagowała instynktownie i odepchnęła go.

Nie wiedziałem, czy być wściekłym, że mnie oszukali, czy rozbawionym postawą dziewczyny.

– Nie mogę. – Zacisnęła wargi, patrząc na niego przepraszająco, a potem spojrzała na mnie. – Nie jesteśmy razem.

– Zakiya…

Chciał ją uciszyć, lecz uniosłem rękę i podszedłem do dziewczyny. Przesunąłem delikatnie dłonią po jej policzku, złapałem za brodę i uniosłem tak, by Zakiya patrzyła mi w oczy. Chciałem wywołać w niej jakieś emocje, aby się mnie bała, a może pożądała, cokolwiek by to było, byłoby dobre, bo i tak zamierzałem wziąć więcej.

– Więc kim on jest, skoro wolisz spalić przykrywkę niż go pocałować?

– Moim bratem.

Skrzywiłem się, patrząc na dziewczynę. Nie byłem święty, miałem wiele sprośnych doświadczeń i jeszcze więcej nieetycznych fantazji. Miejsca publiczne, trójkąt, zabawki, wiązanie, dominowanie? Jasne, ale udawanie pary przez rodzeństwo? Nawet mnie to obrzydzało.

– Teraz tym bardziej uważam, że nie powinno cię tu być – stwierdziłem, spoglądając na niego.

– Nie łączy nas krew, tylko małżeństwo rodziców – wyjaśnił pośpiesznie.

Jak dla mnie niewiele to zmieniało. Tak czy siak, namówił ją do kłamstwa i udawania, co było bezsensowne i cholernie dziwne.

– Tylko winni się tłumaczą. – Wzruszyłem ramionami, skupiając całą swoją uwagę na blondynce. – Powiedz mi, piękna, dlaczego miałbym was nie zabić za kłamstwo?

– To nie był mój pomysł – przyznała, jakby z zawstydzeniem, że musi wystawić brata.

Ja jednak ceniłem szczerość i właśnie tego teraz od niej wymagałem. Zresztą gdyby dała mi jakikolwiek powód, chętnie bym się go pozbył, gość działał mi na nerwy.

– Valor twierdził, że…

– Że?

– Że jeśli będziesz znał prawdę, jako cenę za pomoc będziesz chciał mnie.

Roześmiałem się, kręcąc głową. Wolał obłapiać siostrę niż oddać ją mnie? Nie wydawało mi się, aby to wyjście było dla niej lepsze, i to nie tylko dlatego, że miałem ogromne doświadczenie i nigdy żadna panna nie narzekała po choćby chwili ze mną.

– Jestem aż taki straszny, że nie chcesz? – Przesunąłem opuszkami placów wzdłuż jej warg.

– N-nie.

Jej głos zadrżał, a kiedy spojrzała w moje oczy i dostrzegłem w nich błysk, też to czuła. Gdy jej dotykałem, między naszymi ciałami przeskakiwał impuls elektryczny, świadczący o tym, jak mocno jesteśmy naładowani pożądaniem. Kiedy tylko ją zobaczyłem, byłem pewien, że muszę jej skosztować.

– Ale nie jestem dziwką – dodała już bardziej zdecydowanym tonem. – Ani rzeczą, którą można kupić. Jeśli chcesz mnie mieć, musisz mnie zdobyć.

Uniosłem kąciki ust, wyczuwając gorące wyzwanie, które pragnąłem podjąć.

A ja wprost kochałem wyzwania.

– Nie zamierzam cię do niczego zmuszać, ale chcesz czegoś ode mnie, a wszystko ma swoją cenę.

– Jaka jest twoja cena?

Uśmiechnąłem się, bo uwielbiałem to pytanie. Gdy pytano mnie o cenę, mogłem zażądać wszystkiego, bo i tak byłem już na wygranej pozycji.

– Dojdziemy do tego – odparłem. – Najpierw chcę, żeby wszystko było jasne. Zabiłaś niedoszłego narzeczonego i uciekłaś, a ojciec i rodzina tamtego chcą cię zabić?

– Tak. – Pokiwała głową.

– I chcesz zabić ojca?

– Albo ja zabiję jego, albo on zabije mnie… – Wzruszyła ramionami i trudno było się z nią nie zgodzić. Właśnie tak to działało w tym świecie. – Uwierz mi, że na to zasługuje, ma na swoim koncie o wiele więcej niż wydanie córki na śmierć.

– Win twojego staruszka akurat nie podaję w wątpliwość, ciekawi mnie jedynie, co takiego ci zrobił, że tyle w tobie nienawiści.

Tak silne emocje i pragnienie zemsty nie brały się znikąd. Gdyby to był tylko jeden błąd, być może poszedłby w niepamięć albo chociaż żadne z nich nie posunęłoby się do tak drastycznych kroków jak życzenie sobie śmierci. Co prawda w tym świecie nie raz się zdarzało, że ojciec zabił dziecko, a dziecko rodzica, tak to już było, że często własna krew zdradzała, lecz rzadko bywało tak, że kobieta dzierżyła broń.

– Przez dwadzieścia jeden lat całkiem sporo, nie wiem, czy masz aż tyle czasu.

– Znajdzie się. – Pokiwałem głową. – Rozumiem, że teraz chcesz ode mnie pomocy, schronienia i udziału w zabójstwie?

– Nie zrobię tego sama – przyznała. – Gdyby wszystko potoczyło się inaczej, mogłabym to zrobić z zaskoczenia, ale tak… Wszyscy mnie szukają, więc gdy tylko postawię tam stopę, zabiją mnie i nawet najlepsza broń nic mi nie da, bo będą mieli przewagę.

Potrafiła mierzyć siły na zamiary i nie porywała się z motyką na słońce jak co niektórzy. Wiedziała, na ile ją stać, i umiała prosić o pomoc, gdy zdawała sobie sprawę, że nie da rady sama. To schowanie ego do kieszeni i racjonale myślenie było czymś, czego wielu ludziom brakowało, a ona to miała.

Ciekawe, czy przeszła jakieś przeszkolenie, czy samo życie zafundowało jej takie lekcje.

– To prawda, lecz czy dasz radę to zrobić nawet z moją pomocą? – zapytałem. – Dasz radę pociągnąć za spust?

– Bez wahania.

Była całkowicie pewna, a odpowiedź na to pytanie zajęła jej mniej niż sekundę, dlatego też przyjrzałem jej się zaintrygowany. Być może ta piękna dziewczyna kryła w sobie mrok równie wielki jak ten, z którym spotykałem się na co dzień. Teraz tym bardziej mnie zaintrygowała, już nie tylko wyglądem, odwagą i dziwną wibracją między nami, lecz także przeszłością i bliznami. Nigdy nie szukałem w ludziach tego, co najpiękniejsze, a tego, co najbardziej mroczne i zepsute, tak o wiele łatwiej było kogoś poznać. A ona wydawała się ciekawą osobą do rozgryzienia…

– Pozostaje więc najważniejsze pytanie, co ja będę z tego mieć?

– A czego byś chciał?

Oblizałem wargi, wizualizując sobie jedną z takich zachcianek, a konkretnie ją w samej bieliźnie w mojej sypialni.

Z pewnością byłaby to przyjemność, z której nie omieszkałbym skorzystać, lecz najpierw trzeba było myśleć rozumem, a dopiero potem kutasem.

– Powiedz mi, co ty jesteś w stanie zaoferować – odrzekłem, chcąc ją sprawdzić. – Jeśli mnie nie przekonasz, przedstawię swoje warunki.

– Samo pozbycie się mojego ojca byłoby ci na rękę – stwierdziła Zakiya. – Bez niego u władzy jest możliwość na lepsze stosunki między naszymi krajami i mafiami.

– Owszem, ale czy jesteś w stanie mi to obiecać? – spytałem. – Twój stary na pewno ma wybranego kogoś na swoje zastępstwo.

Dziewczyna spojrzała na Valora, a ja uniosłem brwi. Naprawdę to ten gość miał być szefem wenezuelskiej mafii? Nie wiedziałem, czy bardziej mnie to śmieszyło, czy irytowało, bo w żadnym razie nie stanowił dla mnie zagrożenia, ale same rozmowy z nim mogłyby doprowadzać do tego, że w końcu bym nie wytrzymał i go zabił.

– A więc to coś, co mógłby mi obiecać twój brat, a ja chcę czegoś od ciebie.

Blondynka przygryzła wargę, patrząc prosto w moje oczy, jakby usilnie się nad czymś zastanawiała. Czyżby bała się dać mi wszystko, a może obawiała się tego, co będzie później?

– Nie mam władzy w rodzinnej mafii, szczególnie teraz, gdy stałam się dla nich wrogiem, ale mam informacje i umiejętności, które mogą ci się przydać.

– Wydaje mi się czy specjalnie szukasz bocznej furtki, aby tylko nie wejść przez otwarte na środku drzwi, które oboje widzimy? – Zaśmiałem się, nachylając w jej stronę i zakręcając kosmyk jej włosów wokół palca wskazującego. – Wiele ode mnie chcesz, Zakiyo, więc twoja zapłata musi być satysfakcjonująca.

Dziewczyna przełknęła ślinę i byłem pewien, że myślała o tym samym, a nawet że również bardzo tego pragnęła. Odkąd ją zobaczyłem, czułem pożądanie, które nie malało. Zdarzało mi się to dość często, choć rzadko szło w parze zainteresowaniem osobowością, a u niej tak było. Nic więc dziwnego, że myślałem już tym, jakby to było poznać ją dogłębnie…

– Jeśli myślisz, że zapłacę ci swoim ciałem, jesteś w błędzie. Dostaniesz mnie tylko, jeśli sama tego zechcę.

– A nie chcesz?

– Nie jako formę zapłaty. Twoja pomoc to jedno, a seks to co innego.

– A więc nie mówisz „nie”? – Zaśmiałem się z rozbawieniem. – Jednak mnie pragniesz.

– Zarius… – wtrącił Valor, lecz uciszyłem go gestem, ani na moment nie odrywając wzroku od Zakii.

Ta dziewczyna miała coś w sobie, a skoro potrzebowała mojej pomocy, zamierzałem wziąć od niej wszystko, co mogła mi zaoferować. A byłem pewien, że zechce oddać mi wszystko. Umiałem tak wpływać na ludzi, zresztą widziałem to w jej oczach. Tego intensywnego napięcia między nami nie dało się nie wyczuć. Pewnie dlatego Valor tak się o nią bał, może przewidział, że tak będzie, że jej zadziorność wpadnie mi w oko, a i ona się nie wycofa… Cóż, mówi się trudno. Gdy wchodziło się do piekła, trzeba było zatańczyć z diabłem, a ja bardzo lubiłem tańczyć…

– Podoba mi się twoje podejście – stwierdziłem. – Zrobimy tak. Zostaniesz tu, ile chcesz albo póki czegoś nie wymyślimy.

– Naprawdę? – spytała, nie kryjąc zaskoczenia w głosie. – Ot tak pozwolisz mi tu zostać?

– Nie jesteś dla mnie zagrożeniem, mała, i skoro potrzebujesz mojej pomocy, wątpię, abyś chciała mieć we mnie wroga, ale i tak niełatwo będzie ci zdobyć moje zaufanie, a to w obecnej sytuacji niezbędne.

– A więc chcesz, żebym tu została, byś mógł sprawdzić moją lojalność? – Uniosła brwi. – Coś jak: przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej?

– Gdybyśmy byli wrogami, już byście nie żyli, a na przyjaźnie szkoda czasu – stwierdziłem. – Będziesz tutaj bezpieczna i zyskamy czas, aby pomyśleć, co dalej. Dokładnie sprawdzę waszą historię, a ty… – Spojrzałem na jej brata. – Jesteś dużym chłopcem, poradzisz sobie sam.

– Jestem tu dla niej.

– Doprawdy, a może po to, aby dobrać się jej do majtek? – prychnąłem.

– Jest moją siostrą, to była tylko przykrywka.

– Nie jestem ślepy, widzę, jak na nią patrzysz.

– Mylisz się – wtrąciła się dziewczyna. – On tak o mnie nie myśli.

– Posłuchaj, słodka. – Złapałem ją za brodę. – Ostatni raz mówisz do mnie, że się pomyliłem – rzuciłem ostro.

Zakiya przełknęła ślinę i powoli pokiwała głową. Świetnie, a więc mimo swojej zadziorności umiała być posłuszna. Ciekawe…

– Jeśli mówię, że twój kochany braciszek ma ochotę na twoją cipkę, to tak jest. Więc może to przed nim potrzebujesz ochrony, a nie przede mną. Daję ci moje słowo, że będziesz bezpieczna, ale zostaniesz tu sama, bez niego. To nie przytułek, a twój brat nie przypadł mi do gustu tak jak ty. Jasne?

Przytaknęła, patrząc prosto w moje oczy. Nadal nie wydawała się przestraszona, a jednak zachowywała się pokornie. Ciekawe, czy była uległa. Jak daleko mogła się posunąć? Jak daleko ja mogłem się posunąć?

Nie codziennie piękna kobieta szukała u mnie schronienia. Raczej nie określiłbym siebie jako pasterza zbłąkanych owieczek, a wilka, który na nie poluje, ale cóż, nigdy nie jest za późno, aby odnaleźć się w nowej roli i spróbować czegoś nowego. Jako człowiek ryzykujący swoje życie nauczyłem się żyć chwilą, czerpać z każdej nadarzającej się okazji, próbować wszystkiego, co tylko możliwe, i nie odmawiać nowości.

Mafijne czy nie – życie zawsze było zbyt krótkie, a już szczególnie jakby spędzić je jedynie na obowiązkach. Choć sam miałem tak wiele, wiedziałem, że w życiu wcale nie chodzi wyłączenie o zdobywanie i gromadzenie, a o doświadczanie. O krótkie, ulotne emocje warte miliony. Nowe dziwki, nowe narkotyki, nowe cele do zabicia, nowe inwestycje. To wszystko dostarczało mi wrażeń, ale niespodziewanie obudziła je we mnie także ta dziewczyna. Dlatego musiała tu zostać.

– Nie ma takiej możliwości – wtrącił Valor.

– Sam mówiłeś, że tylko on może mnie ochronić – odrzekła Zakiya, a ja uśmiechnąłem się wyniośle.

A więc wiedzieli, że byłem jej ostatnią deską ratunku, jak miło. Niezbyt dobrze było od razu przedstawiać to w negocjacjach, ale widać dziewczyna już podjęła decyzję.

– Poradzę sobie. Wracaj do domu i udawaj, że o niczym nie wiesz.

– Zostanie tutaj jest ryzykowane.

– Nie bardziej niż powrót do Wenezueli czy samotne błąkanie się po świecie. Tutaj ojciec nie będzie mnie szukać.

– A nawet jeśli, nigdy nie znajdzie – wtrąciłem.

– On jest niebezpieczny – przekonywał.

Ha. Mało powiedziane. Miałem na rękach więcej krwi, niż mogli to sobie wyobrazić, ale przecież nie byłem skurwysynem bez serca. Zabiłem tych, którzy na to zasłużyli. Piękna, szukająca schronienia dziewczyna nie wydawała się jedną z nich. Skoro dałem jej słowo, że będzie tu bezpieczna, zamierzałem go dotrzymać, o ile nie stanie się nic, co zmusi mnie do zmiany zdania. Dotrzymywałem obietnic, lecz jeśli ktoś mnie zdradzał, robiłem to dwa razy gorzej.

– Ja także. – Blondynka spojrzała na mnie, uśmiechając się zaczepnie.

Czyżby rzucała mi kolejne wyzwanie? Jak na kogoś w potrzebie była wyjątkowo zadziorna.

– Nie na darmo nazywają mnie najlepszym strzelcem.

No proszę, seksowna i niebezpieczna? To idealne połączenie, któremu nie da się oprzeć. Teraz tym bardziej czułem, że muszę ją mieć. Była jak nowy egzotyczny drink z górnej półki, dostępny jedynie dla nielicznych. Samo skosztowanie jej było przygodą, a ponad to nie lada wyzwaniem, które chciałem nie tylko podjąć, ale również wygrać.

– A więc postanowione – stwierdziłem.

Zakiya weszła do paszczy lewa, szukając schronienia przed diabłem, nie wiedząc, że to ja jestem najgorszym z najgorszych. W jednym miała rację – mając mnie po swojej stronie, nic nie mogło jej zagrozić. Pytanie tylko, jak wiele poświęci, aby mieć moją ochronę?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: