Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • Empik Go W empik go

Śladami Sztucznego Człowieka: Historia Robotów Humanoidalnych - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
14 grudnia 2024
25,99
2599 pkt
punktów Virtualo

Śladami Sztucznego Człowieka: Historia Robotów Humanoidalnych - ebook

Od pradawnych mitów po współczesne laboratoria AI – „Śladami Sztucznego Człowieka – Historia Robotów Humanoidalnych” Mateusza Rossowieckiego zabiera czytelnika w podróż przez historię ludzkiej fascynacji tworzeniem własnego odbicia w maszynie. Dlaczego mechaniczny rycerz Leonarda da Vinci, automaty Hefajstosa czy androidy z filmów science fiction tak bardzo rozpalały wyobraźnię? Jak starożytne mity o sztucznym życiu ukształtowały dzisiejszą robotykę? Autor z pasją odkrywa historie pionierów tej dziedziny, pokazując, jak ich wizje wpłynęły na współczesne technologie. W dobie, gdy sztuczna inteligencja staje się codziennością, książka stawia kluczowe pytania: Czy maszyny mogą przewyższyć nas człowieczeństwem? Gdzie leży granica między twórcą a tworem? „Śladami Sztucznego Człowieka” to lektura dla każdego, kto chce zrozumieć, dokąd zmierzamy w epoce, gdy science fiction staje się rzeczywistością.

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SEN O CZŁOWIEKU-MASZYNIE

Gdy mówimy o ludzkiej fascynacji tworzeniem realistycznych maszyn, w istocie zagłębiamy się w jeden z naszych najstarszych, najbardziej szalonych snów. Pomyśl tylko - od czasów, gdy malowaliśmy na ścianach jaskiń, ta idea kołatała się w naszych głowach: A gdybyśmy tak mogli stworzyć coś, co wygląda, zachowuje się, a może nawet myśli jak my? To nie tylko kwestia sprytu czy popisywania się umiejętnościami inżynierskimi; to coś głębszego, niemal pierwotnego. Jakbyśmy byli zaprogramowani, by patrzeć na przedmioty nieożywione i myśleć: “A co, gdyby to mogło się poruszać? Gdyby to mogło mówić?”

By uchwycić, jak stary jest ten sen, możemy cofnąć się aż do starożytnych mitów i legend, które są de facto najwcześniejszymi opowieściami science fiction. Słyszałeś kiedyś o Golemie z Pragi? To było stworzenie ulepione z gliny, ożywione za pomocą mistycznych środków, by chronić naród żydowski. Brzmi trochę jak pierwowzór Terminatora, minus okulary przeciwsłoneczne i skórzana kurtka. A co powiesz na mit o Hefajstosie, greckim bogu ognia i kowalstwa, który podobno tworzył automaty - samobieżne maszyny, które według niektórych wersji mitu potrafiły nawet samodzielnie myśleć? Mówimy tu o starożytnych greckich robotach. Najwyraźniej już w tamtych czasach ludzie bawili się myślą, że moglibyśmy zbudować coś, co potrafi więcej niż tylko ładnie wyglądać.

Jedno jest pewne - nasza obsesja na punkcie realistycznych maszyn jest stara jak świat. Weźmy na przykład starochińską legendę o Yan Shi, który przedstawił królowi Mu z dynastii Zhou realistycznego mechanicznego człowieka. Ten automat potrafił chodzić, śpiewać, a nawet flirtować. Czy to była tylko iluzja, czy może coś więcej - trudno powiedzieć, ale faktem jest, że ludzie od tysięcy lat rozmyślali nad budową człekopodobnych maszyn. I nie był to jedynie zbiór przypadkowych mitów; widać wyraźnie, że istniało realne pragnienie, by tchnąć w te maszyny życie.

Cofnijmy się nieco do czasów renesansu, a zobaczymy, że ta fascynacja nie zniknęła. Po prostu stała się bardziej wyrafinowana. Leonardo da Vinci, renesansowy człowiek wszech czasów, nie poprzestał na namalowaniu Mony Lisy. Naszkicował plany mechanicznego rycerza, który mógłby siadać, wstawać, a nawet poruszać ramionami. Choć nigdy nie ujrzeliśmy tego rycerza w akcji (notatki Leonarda były, powiedzmy, nieco chaotyczne), jasne jest, że marzenie o człowieku-maszynie wciąż żyło i miało się dobrze. Ludzie zaczęli zastanawiać się, jak uczynić te maszyny bardziej praktycznymi, nie tylko pod względem ruchu, ale także tego, jak mogłyby zostać zintegrowane ze społeczeństwem.

Pomyśl o wszystkich odniesieniach do tej idei w popkulturze. Od “Frankensteina” Mary Shelley po niedawny serial “Westworld” przewija się ten uporczywy motyw ludzi próbujących stworzyć życie - lub przynajmniej jego dobrą imitację. Te opowieści to nie tylko rozrywka; to nasz sposób na zmierzenie się z konsekwencjami naszych technologicznych marzeń. Nieustannie zastanawiamy się, co to znaczy być człowiekiem i czy coś, co stworzymy, może kiedykolwiek naprawdę być ludzkie. A może po prostu boimy się, że pewnego dnia nasze kreacje nas prześcigną?

Jest też bardziej praktyczny aspekt do rozważenia. Tworzenie humanoidalnych robotów to nie tylko spełnianie jakiegoś pradawnego marzenia; to przesuwanie granic tego, co możliwe. Zawsze mieliśmy lekką obsesję na punkcie budowania czegoś, co potrafi robić to, co my - tylko lepiej, szybciej i bez narzekania. Pomyśl na przykład o w pełni zautomatyzowanych liniach montażowych w fabrykach. Te maszyny to nie tylko narzędzia; to przedłużenia nas samych, wykonujące rzeczy, których my nie możemy lub nie chcemy robić. A w miarę rozwoju sztucznej inteligencji granica między maszyną a człowiekiem będzie się zacierać.

Ale wróćmy do marzenia. Kiedy tworzymy roboty, które wyglądają i zachowują się jak my, nie chodzi tylko o funkcję - chodzi o coś głębszego. To nasza chęć powielenia siebie, dostrzeżenia odrobiny człowieczeństwa we wszystkim, co tworzymy. Czy mówimy o prostym automacie, czy w pełni autonomicznej sztucznej inteligencji, w każdej z tych kreacji jest cząstka nas. I to właśnie sprawia, że to marzenie jest tak fascynujące, tak trwałe. To nie tylko kwestia technologii; to kwestia ludzkiej potrzeby tworzenia, kontrolowania i łączenia się.

To nie jest jedynie kronika rozwoju maszyn - to głęboka opowieść o ludzkości, o naszych najskrytszych lękach i najśmielszych marzeniach, o wiecznym pragnieniu przekraczania granic własnego człowieczeństwa. Sen o człowieku-maszynie jest w swojej istocie odbiciem naszej własnej natury. To lustro, które pokazuje nam nie tylko to, gdzie byliśmy, ale także dokąd zmierzamy.

Gdy wnikamy w powody naszej obsesji na punkcie tworzenia humanoidalnych robotów, odkrywamy istną plątaninę motywacji, które wykraczają daleko poza zwykły postęp technologiczny. Pozornie mogłoby się wydawać, że po prostu popisujemy się naszymi inżynierskimi mięśniami - budując maszyny, które chodzą, mówią, a może nawet myślą jak my, bo… no cóż, po prostu możemy. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Pragnienie tworzenia robotów na nasz obraz i podobieństwo dotyka czegoś głęboko ludzkiego - to mieszanka kreatywności, kontroli, autorefleksji i być może odrobiny egzystencjalnej ciekawości.

Zacznijmy od podstaw. Ludzie od zawsze byli kreatorami. Od czasów, gdy nasi przodkowie po raz pierwszy ukształtowali krzemień w narzędzia i rozmazali pigmenty na ścianach jaskiń, mieliśmy tę nienasyconą potrzebę pozostawienia swojego śladu w świecie. Leży w naszej naturze budowanie, innowacja, przesuwanie granic tego, co możliwe. Ale z humanoidalnymi robotami ten twórczy impuls nabiera zupełnie nowego wymiaru. Nie tworzymy już tylko przedmiotów czy maszyn; tworzymy odbicia nas samych, konstruujemy byty, które naśladują naszą formę, nasze ruchy, a jeśli jesteśmy wystarczająco ambitni - nasze myśli i emocje. To nie tylko kwestia ułatwiania sobie życia czy zwiększania efektywności; to próba zbudowania mostu między człowiekiem a maszyną, uczynienia nieznanego czymś znajomym, a obcego – czymś, z czym możemy się utożsamić.

Jest coś głęboko satysfakcjonującego w budowaniu czegoś, co nie tylko działa, ale robi to w sposób, który wydaje się nam naturalny. Humanoidalny robot może poruszać się w naszym świecie, używać naszych narzędzi i wchodzić w interakcje z naszym otoczeniem w sposób, który jest dla nas zrozumiały. To jak tworzenie przedłużenia nas samych - takiego, które działa z precyzją i przewidywalnością. Gdy projektujemy roboty odzwierciedlające naszą anatomię, nie tworzymy tylko maszyn; tworzymy towarzyszy, którzy poruszają się po świecie tak jak my, rozumiejąc go w ten sam sposób. To pragnienie kontroli, panowania nad naszym otoczeniem, jest potężną siłą napędową stojącą za dążeniem do tworzenia humanoidalnych robotów.

Ale kontrola to tylko część równania. W grę wchodzi tu również znaczący element psychologiczny. My, ludzie, mamy ciekawą tendencję do antropomorfizacji, do przypisywania ludzkich cech bytom nieludzkim. To zjawisko, często nazywane “efektem Elizy” (od chatbota z lat 60., który wprowadził ludzi w błąd, sprawiając wrażenie inteligencji poprzez naśladowanie ludzkiej rozmowy), pokazuje, jak łatwo nawiązujemy kontakt z czymś, co choćby powierzchownie wydaje się do nas podobne. Gdy robot wygląda i porusza się jak człowiek, jesteśmy bardziej skłonni traktować go tak, jakby był człowiekiem. To sprawia, że nasze interakcje z technologią stają się płynniejsze, bardziej intuicyjne, a czasem nawet emocjonalnie angażujące. W istocie, humanoidalne roboty odwołują się do naszych instynktów społecznych, ułatwiając nam nawiązywanie z nimi więzi.

Kiedy tworzymy roboty na nasze podobieństwo, nie tylko rozwiązujemy praktyczne problemy; angażujemy się w pewną formę autorefleksji. Dążenie do stworzenia maszyny na obraz człowieka - z jego ruchami, myślami i emocjami - to nie tylko wyzwanie technologiczne, ale przede wszystkim podróż w głąb własnej tożsamości. W procesie tworzenia tych mechanicznych odbić nas samych, stawiamy czoła fundamentalnym pytaniom o granice ludzkich możliwości i esencję naszej egzystencji. W końcu, jeśli możemy stworzyć maszynę, która chodzi, mówi i myśli jak my, co to mówi o wyjątkowości ludzkiego doświadczenia? Czy jesteśmy naprawdę niezastąpieni, czy może nasza esencja może być uchwycona w obwodach i kodzie?

To prowadzi nas do kolejnego kluczowego punktu: wyzwania. Stworzenie humanoidalnego robota jest inżynieryjnym cudem, właśnie dlatego, że jest to niesamowicie trudne. Ruchy człowieka są płynne, złożone i niuansowe, dopracowane przez miliony lat ewolucji, aby były wydajne i adaptacyjne. Próba odtworzenia tego w maszynie jest jak próba złapania błyskawicy do butelki. To zadanie wymaga nie tylko umiejętności technicznych, ale także kreatywności, pomysłowości i nieustępliwego dążenia do przesuwania granic tego, co maszyny mogą zrobić. Złożoność tego wyzwania jest właśnie tym, co czyni je tak fascynującym. To nie tylko dążenie do stworzenia funkcjonalnej maszyny - to próba przekroczenia ostatecznych granic robotyki, potwierdzenie potęgi ludzkiego umysłu.

I nie przeoczmy wymiaru kulturowego. Nasza fascynacja humanoidalnymi robotami jest głęboko zakorzeniona w naszej zbiorowej wyobraźni. Od golemów z żydowskiego folkloru po mechanicznych rycerzy Leonarda da Vinci, od zegarowych ludzi Oświecenia po androidy współczesnej science fiction - idea tworzenia życia, lub czegoś na jego podobieństwo, zawsze nas fascynowała. Te opowieści nie są jedynie wytworami wyobraźni - to zwierciadło naszych najskrytszych pragnień, lęków i odwiecznych pytań o istotę człowieczeństwa. Kiedy budujemy humanoidalne roboty, nie angażujemy się tylko w ćwiczenie techniczne; uczestniczymy w tradycji kulturowej sięgającej wieków wstecz.

Więc dlaczego tworzymy? To złożona mieszanka czynników, połączenie kreatywności, kontroli, psychologii, aspiracji, wyzwania i wpływów kulturowych. Budujemy humanoidalne roboty, ponieważ czynią nasze interakcje z technologią bardziej naturalnymi, pozwalają nam badać granice naszego człowieczeństwa, a wyzwanie ich tworzenia jest po prostu zbyt kuszące, by mu się oprzeć.

W wielu aspektach historia humanoidalnych robotów jest historią ludzkiej kreatywności, ambicji i niekończącego się dążenia do zrozumienia siebie i naszego miejsca w świecie. A może, kto wie, pewnego dnia te roboty będą pisać własne eseje, zastanawiając się nad tym, dlaczego ludzie są tak zafascynowani tworzeniem… ludzi? Oto jest pytanie godne filozofa - zarówno z krwi i kości, jak i z krzemu i stali.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij