- W empik go
Słoik z marzeniami - ebook
Słoik z marzeniami - ebook
Nadia i Michał jako dzieci byli nierozłączni. Mieli też swój mały sekret – słoik, do którego wrzucali kolorowe karteczki ze swoimi marzeniami, wspomnieniami i tajemnicami. Dziecięca przyjaźń przerodziła się w miłość, niestety bez szczęśliwego zakończenia. Michał ginie tragicznie po tym, jak odkrywa sekrety łączące jego rodzinę z rodziną Nadii.
Dziewczyna nie potrafi pogodzić się z jego śmiercią i po wielu latach od tragicznego wypadku wciąż nie jest gotowa na nowy związek. Poza tym dziewczyna jest poważnie chora i nie chce wchodzić w stałą relację. Los stawia na jej drodze Kubę, który przyjechał z Anglii na urlop do Polski. Nadia nie planuje niczego ponad przelotną znajomość. Jednak to przypadkowe spotkanie staje się początkiem relacji, która może zmienić całe jej życie. Po raz pierwszy od dawna w sercu Nadii pojawia się cień nadziei na to, że w jej życiu jest jeszcze miejsce na spełnione marzenia…
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8274-003-5 |
Rozmiar pliku: | 5,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kolorowe karteczki złożone na czworo zakrywały spód pękatego słoika oklejonego starannie zieloną bibułą postrzępioną na końcach. Słoik był największy i najbardziej niezwykły spośród tych, jakie Nadii udało się znaleźć w piwniczce przypisanej do mieszkania, które zajmowała jej rodzina. Przed chwilą wrzuciła do słoika kolejną karteczkę w ulubionym różowym kolorze. Przybyło ich kilka przez ostatnią godzinę, a kiedy oboje z Michałem uznali, że na dzisiaj kończą, chłopiec umieścił w środku włączoną lampkę zasilaną dwiema bateriami guzikowymi. Następnie ostrożnie zakręcił wieczko. Przez chwilę razem z Nadią przyglądał się podświetlonej kompozycji i uśmiechał z zadowoleniem.
– Wygląda magicznie – stwierdził przyciszonym głosem. I dodał szeptem: – Myślisz, że ta lampka coś da?
Nadia z zapałem pokiwała głową, nie odrywając wzroku od słoika.
– Na pewno. Moja babcia powtarza, że odrobina magii jeszcze nikomu nie zaszkodziła. – Dziewczynka także ściszyła głos. – I że jeśli się chce, aby marzenia się spełniły, to trzeba im w tym pomóc.
– I właśnie ta lampka im pomoże?
– Będzie je ogrzewać.
– Mhm. – Michał przytaknął w sposób, który świadczył o tym, że wreszcie wyzbył się wszelkich wątpliwości.
Na pomysł stworzenia słoika wpadli jakiś czas temu, tuż po jego jedenastych urodzinach. Z początku miał to być słoik sekretów, później Nadia zaproponowała, żeby ukrywali w nim swoje marzenia, a jeszcze później, że powinni spisywać dobre wspomnienia – wtedy mógłby służyć za coś w rodzaju wspólnego pamiętnika. Ostatecznie postanowili wykorzystać wszystkie trzy opcje, odróżniając każdą z nich innym kolorem karteczek. Na zielonych spisywali wspomnienia, na niebieskich sekrety, a na różowych marzenia. Michał za nic nie chciał zgodzić się na ten kolor. Róż był dziewczyński, a słoik miał być przecież ich wspólny. Upierał się więc przy jaskrawożółtym, ale w końcu dla świętego spokoju przystał na propozycję Nadii. Tak długo nalegała, a on rzadko kiedy potrafił jej odmówić.
Jeśli chodziło o marzenia, Michał miał kilka małych i jedno ogromne. Marzył o wielkim, włochatym psie, najlepiej rudo-białym, ale mama nie znosiła zwierzęcej sierści na dywanie i kanapie. Kiedyś nieopatrznie zgodziła się na przygarnięcie kundelka, ale po dwóch tygodniach musieli odwieźć go do babci na wieś. Zdaniem mamy wszystko brudził, załatwiał się nie tam, gdzie trzeba, a kiedy zmoczył go deszcz, śmierdział jak stary, zatęchły mop. Michał zdążył już trochę przywiązać się do psiaka, choć od początku wolałby, żeby był większy i bardziej kudłaty. Obawiał się jednak, że dopóki wciąż był dzieckiem i mieszkał z rodzicami, to marzenie się nie ziści… No chyba że Nadia miała rację i zadziała magia kolorowej lampki umieszczonej w słoiku.
Wypatrzyli ją w małej kwiaciarni sąsiadującej ze szkołą, a ponieważ słoik i wszystko, co było z nim związane, to sekret najwyższej wagi, zakup lampki odbył się w tajemnicy. Michał wydał na nią równowartość czterech kanapek, które mógłby nabyć na drugie śniadanie w szkolnym sklepiku. Uznał to za małe wyrzeczenie. Podczas gdy on dokonywał zakupu, Nadia stała na czatach i miała go ostrzec, gdyby w polu widzenia pojawiła się jego mama, chociaż o takiej porze, tuż po zakończonych lekcjach, było to mało prawdopodobne.
Dziewczynka z kolei miała zupełnie inne marzenie. Najpierw chciała zapisać je tak, żeby nawet Michał nie mógł odczytać na karteczce treści, ale na to absolutnie się nie zgodził. Nie tak się umawiali! Poza tym zawsze mówili sobie o wszystkim, inaczej się nie dało. W końcu Nadia pozwoliła mu odczytać jedno zdanie nagryzmolone drobnym, wciąż trochę dziecinnym charakterem. Marzyła o szczęściu, ale nie dla siebie, tylko dla swojego ojca Raszaja. Chciała, żeby przestał czuć się nieszczęśliwy. Żeby poczuł się dobrze przy niej i nie marzył już o wyjeździe ani o wielkiej wędrówce i świecie bardziej kolorowym niż kilkunastotysięczne miasteczko, w którym mieszkali. I żeby ludzie przestali krzywić się na jego widok i nazywać go śmieciarzem. Kiedy Michał oddawał jej karteczkę, Nadia nawet na niego nie spojrzała. Ze spuszczonym wzrokiem wbitym w dywan wyglądała na zawstydzoną. On też się zawstydził, może nawet bardziej niż ona, głównie dlatego, że jego marzenie wydało mu się nagle mało istotne.
– Ale włochatego psa też bym chciała – oznajmiła po chwili dziewczynka, wyczuwając jego strapienie. – Tylko po prostu ten twój mi wystarczy.
Po krótkiej chwili zapisali wspólnie jeszcze jedną karteczkę, która także trafiła do słoika. Jak każdą inną, opatrzyli ją aktualną datą: 29 maja 1993 roku.