- promocja
- W empik go
Słonecznikowa 5. Zimowa uczta. Tom 4 - ebook
Słonecznikowa 5. Zimowa uczta. Tom 4 - ebook
Poznajcie sympatyczne rodzeństwo – przedszkolaki Krzysia i Lilkę oraz ich młodszego braciszka Adasia. Maluchy mieszkają w domu z ogródkiem na ulicy Słonecznikowej z mamą, tatą i kudłatym urwisem – pieskiem Zadziorem. Są ciekawe świata, zadają mnóstwo pytań i nie potrafią się nudzić.
Mróz, wiatr, padający śnieg – dla wesołego rodzeństwa z ulicy Słonecznikowej to żadna przeszkoda do tego, by świetnie się bawić! Żadne okoliczności przyrody nie są w stanie poskromić Krzysia, Lilki i Adasia, którzy bezustannie wpadają na nowe pomysły i ochoczo je realizują. Poskromienie duchów, cyrkowe sztuczki w salonie i przygotowanie… śniegu dla mamy – dla dzieciaków ze Słonecznikowej to wszystko pestka. Jednak przy tej świetnej zabawie Krzyś, Lilka i Adaś nie zapominają o tym, że zimą warto pomagać zwierzakom, dlatego szykują dla nich wspaniałe przysmaki.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-281-0 |
Rozmiar pliku: | 4,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W całym domu pachniało cynamonem i goździkami. Pan Łukasz uśmiechnął się, wdychając głęboko przyjemną woń. Przeciągnął się, zamknął laptopa i poszedł do kuchni. Tam przy dźwiękach świątecznych melodii trwała produkcja pierników. Pani Natalia właśnie wyjmowała z piekarnika pierwszą blachę pełną słodkich choinek, serduszek i gwiazdek, a dzieci z zapałem ugniatały ciasto i wykrajały kształty. Sądząc po ich zadowolonych minach i umorusanych mąką nosach, bawiły się doskonale.
– Można spróbować? – Tata sięgnął po jeszcze gorący pierniczek.
– Nie! – odpowiedziały mu zgodnie trzy dziecięce głosy.
– To na święta! – oburzyła się Lilka, ozdabiając piernikową choinkę orzechowymi bombkami. – Jeśli teraz zjemy, zabraknie na Wigilię.
– Spokojnie! – zawołała mama ze śmiechem. – Wystarczy i na teraz, i na Wigilię. Ale spróbujemy naszych wypieków dopiero wtedy, gdy wszystko będzie posprzątane. – Wymownie spojrzała na męża.
– Hm… W takim razie zabieram Zadziora na spacer – oświadczył tata, z żalem wycofując się z kuchni. – W domu trudno oprzeć się pokusie. Czy ktoś idzie ze mną?
– Nieee. – Dzieci pokręciły głowami, nie odrywając się od pracy.
Mały Adaś właśnie odnalazł w pudełku foremkę jeża i nie zamierzał jej wypuścić z rąk. Z zapałem zabrał się do wykrajania z ciasta całego stada kolczastych zwierzątek. Lilka dekorowała kolejną porcję choinek, a Krzyś z wysuniętym językiem lepił ciasteczka według własnego pomysłu. Na jego desce leżały już piracka czapka, wyścigówka, rakieta kosmiczna i dinozaur.
– Chodź, Zadziorku. – Tata poklepał psa po grzbiecie. Kundelek jako jedyny był gotów opuścić przytulną kuchnię. Wybiegł do przedpokoju, radośnie merdając ogonem. – Obawiam się, że wspólny spacer jest dziś atrakcyjny tylko dla ciebie.
Gdy wrócili z przechadzki, praca przy piernikach powoli dobiegała końca. Lilka i Adaś sprzątali foremki. W piekarniku rósł las choinek, a mama na kolejnej blasze układała liczną rodzinę jeży. Wśród nich miało się jeszcze znaleźć miejsce na pierniczek Krzysia. Z ostatniej porcji ciasta chłopiec postanowił ulepić czołg. Właśnie kształtował gąsienice, gdy nagle usłyszał podekscytowany głos siostry.
– Spójrzcie na płot! – Dziewczynka podbiegła do okna i z uwagą spojrzała na ogród.
Bracia zaraz znaleźli się obok niej.
– To gile – stwierdził z przekonaniem Krzyś, obserwując grupę ptaków dumnie prezentujących czerwone brzuszki na sztachetach ogrodzenia.
– O! A tam są dwie sikorki! – ucieszyła się Lilka i wyciągnęła dłoń w kierunku krzewu pęcherznicy.
– Nic dziwnego. – Tata usiadł i z apetytem spojrzał na półmisek pełen pierników. – Pewnie też poczuły te zapachy i wpadły na słodką przekąskę.
– Poczęstujmy je! – zawołał Krzyś. – Mamo, mówiłaś, że naszych pierników wystarczy dla wszystkich. Możemy kilka pokruszyć na parapecie?
– Coś ty! – oburzyła się Lilka. – Zapomniałeś, co mówiła pani w przedszkolu?! Ptaków nie można karmić chlebem ani ciastkami.
– Pewnie, że pamiętam. – Krzyś wzruszył ramionami. – Tylko tak żartowałem.
– Akurat! – Lilka uniosła dumnie brodę. – Wcale nie wiedziałeś.
– A właśnie że… – zaczął Krzyś, ale mama nie pozwoliła bliźniętom kontynuować sprzeczki.
– Wiecie co? – zaczęła, spoglądając za okno. – Myślę, że te ptaszki naprawdę mogą być głodne. Gdy tylko uporamy się z piernikami, przygotujemy dla nich odpowiedni poczęstunek.
– Ja im dam! Ja! – zawołał Adaś.
– I ja! – krzyknęła Lilka. – I pomogę zrobić dla nich coś do jedzenia!
– Ja tes! – dodał najmłodszy braciszek.
– A ty, Krzysiu? – zapytała mama, gdy chłopiec w milczeniu kończył lepić swoje ciastko.
– Karmienie ptaków jest dobre dla maluchów – odpowiedział obrażony. Położył na blasze gotowy piernikowy czołg i zdjął fartuszek. – Trzeba też zadbać o większe zwierzęta. Ale to zajęcie dla prawdziwych mężczyzn. Prawda, tato? Chodźmy! – zarządził i wyszedł.