Slow sex. Uwolnij miłość - ebook
Slow sex. Uwolnij miłość - ebook
Udany seks to źródło energii, wyraz uczuć pomiędzy ludźmi. Wykorzystaj metody slow sex, by żyć szczęśliwiej.
Dziś, gdy zmagamy się z problemami osobistymi, ekonomicznymi, politycznymi, boimy się przyszłości, a nie potrafimy być „tu i teraz” i tęsknimy za dotykiem, nasze relacje są w kryzysie lub od nich stronimy, slow sex może dostarczyć cennych wskazówek i zainspirować do zmian.
Rozmowa dziennikarki Hanny Rydlewskiej z Martą Niedźwiecką, certyfikowaną sex coach i psycholożką to pikantna, momentami bardzo zabawna opowieść przeplatana ćwiczeniami budującymi świadome podejście do ciała, relacji i erotyki. Opowieść, która może przekonstruować twoją seksualność i pomóc odnaleźć drogę do satysfakcjonującego, intensywnego i radosnego seksu.
„Tyle mitów narosło wokół ciała! Że grzeszne, brudne, Ślepe w porywach... Tymczasem ciało to my. Ta książka nam je oddaje. Pokazuje, jak się sobą cieszyć, jak się zatrzymać na chwilę i zachwycić. Jak szanować siebie i innych, przez ciało, dzięki ciału. Jak przywrócić z nim łączność, jak je rozumieć. Lektura obowiązkowa” – Grażyna Plebanek, pisarka
„To wyjątkowa książka o tym, jak nawrócić się na seks. Nie za pomocą Tindera, ale duszy łączącej kochanków” – Manuela Gretkowska, pisarka
„Wspaniały poradnik pozwalający każdej zainteresowanej parze odzyskać zapał oraz nabyć nowe umiejętności w pielęgnowaniu swojej seksualności” – Andrzej Depko, seksuolog
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-268-3425-7 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Czas, ciało, świadomość, uważność i rytuały – to pięć filarów, na których opiera się slow sex, a także struktura naszej książki, która po raz pierwszy ukazała się pięć lat temu. W chwili jej debiutu skojarzenie wartości, których nośnikiem jest ruch slow life, z erotyką, cielesnością, satysfakcją płynącą z seksualnych spotkań mogło się niektórym wydawać dziwne lub naciągane. Ot, kolejna moda, która przeminie równie szybko, jak się pojawiła. Marketingowy wymysł, próba sprzedania oczywistości w atrakcyjnym opakowaniu. Dziś – w momencie, w którym do księgarni trafia drugie, rozszerzone wydanie tej książki – chyba nikt nie ma już wątpliwości, że slow sex to uniwersalna metoda pracy z ciałem, własnymi przekonaniami, wytrych, za pomocą którego można uwolnić miłość i samomiłość, nauczyć się pełniej przeżywać przyjemność związaną z seksem i bliskość z drugim człowiekiem.
Przez te pięć lat wiele się zmieniło, jeśli chodzi o postrzeganie seksualności w Polsce: pojawiło się wiele innych publikacji, blogów, podcastów, kursów i szkoleń. Seks, przynajmniej w teorii, przestał być tabu, przedmiotem niewybrednych żartów, o którym można mówić albo wulgarnie, albo półgębkiem. Coraz więcej z nas chce rozwijać swoją wiedzę o seksie, brać udział w warsztatach, świadomie eksplorować tę sferę życia, stara się wzmocnić pożądanie w związku lub po prostu próbuje polubić i zaakceptować siebie. W epoce po rewolucji #MeToo, w której realistyczne wizerunki ciała wypierają wreszcie sztuczne twory z Photoshopa, wydaje się to łatwiejsze niż kiedykolwiek.
To pozytywne zjawiska, chociaż trzeba też powiedzieć uczciwie, że nie pod każdym względem jest lepiej, niż było. Sytuacja polityczna i społeczna w naszym kraju sprawiła na przykład, że w dyskursie publicznym pojawiło się mnóstwo agresywnych komunikatów wypowiedzianych pod adresem tych, którzy w jakiś sposób odstają od heteronormy, którzy swoją seksualność i tożsamość płciową odczuwają i realizują inaczej, niż im próbuje dyktować konserwatywny, binarny, homo- i transfobiczny wzorzec. Brakuje też rzetelnej edukacji seksualnej, to media w dużej mierze biorą na siebie rolę, którą powinna odgrywać szkoła. Z kolei wysyp aplikacji randkowych oraz postępująca digitalizacja kontaktów międzyludzkich sprzyjają instrumentalnemu traktowaniu seksu, uzależnieniu od pornografii, rozmaitym nadużyciom emocjonalnym i seksualnym.
Przymierzając się do wznowienia naszej książki, uznałyśmy, że musimy się odnieść do zmian, jakie zaszły. Tak powstały trzy dodatkowe rozdziały. W pierwszym usiłujemy się skonfrontować z wpływem zaburzeń psychicznych na seksualność, rozmawiamy o tym, jaka jest cena, którą płacimy za podkręcone do granic wytrzymałości tempo życia, zastanawiamy się, czy wymuszona przez pandemię koronawirusa społeczna izolacja może być szansą na poprawę naszych związków, punktem zwrotnym, za sprawą którego spojrzymy inaczej na swoje bycie w świecie, także tym zmysłowym.
Drugi rozdział to próba obalenia mitów narosłych wokół osób LGBT+, opowieść o tym, że nasza seksualność to proces, a nie jednorodna i sztywna struktura. W tym procesie jest mnóstwo niuansów, niespodzianek, subiektywnych odczuć, a narzędzia, które oferuje slow sex, mogą okazać się pomocne w odkrywaniu natury własnego pożądania, w określaniu swojej erotycznej i płciowej tożsamości.
Trzeci rozdział poświęciłyśmy z kolei praktykom BDSM i, szerzej, kinkowi, czyli alternatywnym formom seksualnej ekspresji. W jakim sensie są alternatywne i wobec czego? Czym jest konsent? Dlaczego zaufanie to podstawa BDSM i jak to się ma do stereotypowych wyobrażeń rodem z „Pięćdziesięciu twarzy Greya”? Te i inne pytania są dla nas punktem wyjścia do rozmowy o badaniu granic w seksie, o wypracowywaniu własnych norm zachowań, a także o odpowiedzialnej komunikacji, bez której nie istnieje ani BDSM, ani slow sex.
W dodatkowych rozdziałach zastanawiamy się też głośno, czy slow sex jest dla wszystkich, czy wskazówki zawarte w pierwszym wydaniu książki przetrwały próbę czasu. Co nie działa? Co byśmy poprawiły? Weryfikujemy własne przekonania, nierzadko się spieramy, jednak dochodzimy do wspólnej konkluzji: slow sex jest potrzebny jak nigdy dotąd. Właśnie dlatego, że żyjemy w cieniu wielkich kryzysów. Właśnie dlatego, że zmagamy się z problemami psychicznymi, ekonomicznymi, politycznymi, że tęsknimy za dotykiem, że sami nie wiemy, czego chcemy, że boimy się przyszłości, a równocześnie nie potrafimy być „tu i teraz”, że przeżywamy perturbacje w długoletnich relacjach lub uciekamy od uczuć i wybieramy orgazm on-demand, pozornie bez kosztów emocjonalnych.
Slow sex to żaden złoty środek, błyskawiczne remedium na problemy. Wymaga od nas wysiłku, zaangażowania, wyjścia ze strefy komfortu. Nie podsuwa gotowych odpowiedzi, nie jest zbiorem pozycji, które uczynią z nas erotycznych akrobatów. Jednak korzyści, które wynikają z praktykowania seksu w wersji slow lub nawet z prób przyswojenia niektórych jego zasad, są nie do przecenienia. Te fizyczne, bo slow sex stymuluje apetyt na miłość, uczy prawidłowego oddechu, interpretowania sygnałów z ciała, przez co potęguje rozkosz. I te psychiczne, chyba jeszcze ważniejsze, jak choćby czułość, z jaką zaczynamy odnosić się do siebie, do swoich potrzeb, otwartość na oczekiwania partnera lub partnerki, ekscytacja, która towarzyszy tworzeniu miłosnych rytuałów i seksualnym spotkaniom.
Pięć lat temu przekonywałyśmy czytelniczki i czytelników do tego, żeby spojrzeli na to, jak budują swoje związki, jak pielęgnują je lub osłabiają w wymiarze erotycznym. „Bo udany seks jest źródłem niespożytej energii, najwyższym wyrazem uczuć pomiędzy ludźmi. Jest o co walczyć” – puentowałyśmy we wstępie. Dziś powtarzamy to ze zdwojoną siłą. I tej siły w poszukiwaniu utraconej przyjemności gorąco państwu życzymy.
Marta Niedźwiecka, Hanna Rydlewska