Słówka - ebook
Słówka - ebook
Błyskotliwe i zabawne krótkie formy poetyckie Boya-Żeleńskiego celnie komentują ludzkie zwyczaje. Boy nie kryguje się w wyborze tematu – sięga do różnych sfer, z każdej potrafi zakpić i zadrwić, wytykając obłudę. Czytelników zachwyca lekkość tonu i trafność spostrzeżeń. Tom „Słówka” stał się na dekady skarbnicą złotych myśli i skrzydlatych słów, które do dziś z lubością powtarzamy.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65776-79-2 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słówka
O bardzo niegrzecznej literaturze polskiej i jej strapionej ciotce
Ach! co za prześliczne abecadło!
Litania ku czci P.T. Matrony Krakowskiej
Jak wygląda niedziela
Z podróży Lucjana Rydla na wschód
Piosenki „Zielonego Balonika”
Co mówili w kościele u Kapucynów
Opowieść dziadkowa o zaginionej hrabinie
Pieśń o naszych stolicach i jak je Opatrzność obdzieliła
Zur hebung des Fremdenverkehrs
Dzień p. Esika w Ostendzie
Pieśń o stu koronach
Opowieść dziadkowa o cudach jasnogórskich
Piosenka sentymentalna, której jednak nie trzeba brać zanadto serio
Joie de vivre
Głos rozjemczy w sprawie pana Wilhelma Feldmana contra Rosner, Żuławski, Tetmajer etc., etc.
Kilka słów w obronie świętości małżeństwa
Piosenka w stylu klasycznym
Zielony Balonik – Muzeum Narodowemu
Mistrzowi Styce
Pobudka
Piosenka wzruszająca
Pieśń o domu malarskim
Proroctwo królowej Jadwigi
Dobra mama
Pieśń o lwowskim Rafaelu
Historia „Prawicy Narodowej”
Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w... Poręcinie
Kuplet posła Battaglii
Z niewydanej „Szopki Krakowskiej” na rok 1908
Opowieść dziadkowa o cudach Rapperswylskich
Pożegnanie
Odsiecz Wiednia
Dziwna przygoda rodziny PołanieckichSłówka
Gdy coś mnie nadto wzruszy
Lub serce mi podrażni,
Chowam się aż po uszy
Do swojej wyobraźni.
Tam, o każdziutkiej porze,
Schronienie mam zaciszne,
Gdzie myśl wyprawiać może
Przeróżne rzeczy śmiszne.
Miast czerpać próżną chwałę
W tym, że jak z książki gada,
W głupiutkie słówka małe
Calutka się rozpada.
Te słówka mi uciechy
Sprawiają nieraz mnóstwo,
Lubię ich puste śmiechy
I ducha ich ubóstwo.
Jak błazenkowie mali
Słówko się z słówkiem cacka,
To jęzor mu wywali,
To szczypnie je znienacka.
Jedno przez drugie hasa
Wydając kwik wesoły,
Niby dzieciaków masa,
Gdy wyrwie się ze szkoły.
Jednemu w tej pogoni
Pąsem nabiegną lice,
Gdy żywszy ruch odsłoni
Młodziutkich płci różnice;
Inne troszeczkę z boku
Przystanie gdzieś nieśmiele
I stoi z mgiełką w oku
Jak zadumane cielę;
Te dwa w pustocie nowej
Objęły się przyjemnie
I same w rym gotowy
Splatają się beze mnie;
Ja patrzę na niewinne
Figielki miłych dziatek
I wolę niźli inne
Ten mały, własny światek...