Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Ślub od pierwszego kliknięcia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ślub od pierwszego kliknięcia - ebook

Do zakochania jedno… kliknięcie!

Hannah żyje w ciągłym pędzie. Zmienia prace, facetów i kontynenty. Nie ma czasu na miłość. Kiedy jednak jej przyjaciółka Jess potrzebuje pomocy ze swoją aplikacją randkową, Hannah rusza z odsieczą.

Save The Date to coś wyjątkowego. Docelowo ma połączyć ze sobą dwie bratnie dusze. Takie jak Jess i jej mąż Tom, z którym jest od dwudziestu lat. Nawet jeżeli mają gorszy okres, to wciąż są ze sobą blisko.

Od pewnego czasu firma Jess ma jednak problemy. Hannah wpada na genialny pomysł. Ona szuka sposobu na ustatkowanie się, a Save The Date potrzebuje porządnej reklamy.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67014-05-2
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

RECENZJE
ŚLUBU OD PIERWSZEGO KLIKNIĘCIA

„Zachwycająca książka. Błyskotliwa i tchnąca świeżością – jej lektura okazała się prawdziwą przyjemnością!”

– Milly Johnson

autorka bestsellerów z listy „Sunday Timesa”

„Dowcipna, ciepła, wspaniała!”

– Sophie Cousens

autorka _This Time Next Year_

„Zabawna, poprawiająca humor i przepełniona ciepłem, miłością i przyjaźnią”

– Laura Kemp

autorka _Under a Starry Sky_

„Błyskotliwa, delikatna opowieść pełna prawdziwych emocji”

– Nicola Gill

autorka _The Neighbours_

„Podnosząca na duchu i radosna powieść, od której nie sposób się oderwać!”

– Heidi Swain

autorka bestsellerów z listy „Sunday Timesa”

„Nie mogłam się od niej oderwać. Cóż za wspaniała, ciepła, mądra i dowcipna książka!”

– Alex Brown

autorka bestsellerów z listy „Sunday Timesa”

„Świeża, zabawna i zapewniająca idealne pokrzepienie w tych ponurych czasach. Bohaterowie, z którymi łatwo się utożsamić. Jednocześnie powieść ta zapewnia pełen eskapizm. Jakże łatwo było przewracać kolejne kartki”

– Lia Louis

autorka _Droga Emmie Blue_PROLOG

Hannah ścisnęła ramię taty tuż poniżej łokcia, a palce aż jej pobielały z wysiłku. Stała maksymalnie wyprostowana w nowiutkich butach, ze ściągniętymi łopatkami, w drugiej ręce trzymając nieduży, ale ładny bukiet z hortensji i astrów. Zakołysała się lekko – wiedziała, że powodem wcale nie są szpilki, do których nie nawykła.

– Nie musisz tego robić, Hannah, skarbie. Możemy wszystko odwołać, naprawdę. Mogę mu to powiedzieć zamiast ciebie.

– Nie bądź niemądry, tato, przecież tego właśnie chciałam – upierała się. Tyle że nawet dla niej słowa te brzmiały pusto i odbijały się echem w jej głowie. – Tego właśnie chcę – podkreśliła raz jeszcze. – Naprawdę nie mogę się doczekać, aż stanę obok tego mężczyzny i rozpocznie się nasze wspólne życie.

Tata delikatnie poluźnił jej uścisk na swojej ręce i poklepał ją po dłoni.

– Zawsze byłaś stanowcza, nawet jako mała dziewczynka. – Zaśmiał się cicho. – Ale pamiętaj, że w tej podróży nie jesteś sama. Kiedy tylko pojawią się problemy, a uwierz mi, na pewno do tego dojdzie, możesz liczyć na swoją rodzinę, naszą miłość i wsparcie. Wprawdzie to ty idziesz do ołtarza, lecz nie robisz tego sama. Masz przy swoim boku potężnego osiłka, czyli tatę!

– I mnie! Nie zapominaj, że masz też mnie – pisnęła jej młodsza siostra przyrodnia, która stała półtora metra przed nimi i wymyślała jakiś skomplikowany układ taneczny do znanej tylko sobie melodii. – A mamusia powiedziała, że wyglądam dziś jak księżniczka, więc zamacham różdżką i rzucę czar, aby wszystko było dobrze – dodała triumfująco, wymachując plastikowym patykiem z doczepioną do niego gwiazdą, uginającym się pod ciężarem brokatu, którym hojnie go obsypano kilka dni temu.

Hannah i jej tata zaśmiali się zgodnie, a atmosfera stała się ciut mniej napięta.

Dostrzegłszy machającą Jess, ojciec zwrócił się do córek:

– To chyba sygnał dla nas. – Spojrzał na Hannah. – Gotowa?

Strzepnęła odrobinę brokatu z policzka taty.

– Gotowa.

Zgromadzone w tym dużym pomieszczeniu osoby odwróciły się i obdarzyły ich mały pochód uśmiechami, ale Hannah wzrok miała utkwiony tylko w jednej osobie: mężczyźnie czekającym na nią przed ołtarzem. Powoli się odwrócił i ich spojrzenia się spotkały.

Nareszcie po raz pierwszy zobaczyła człowieka, którego za chwilę miała poślubić.ROZDZIAŁ 1

Jess

Jedną z niewielu cech, jakie Hannah odziedziczyła po swoim tacie, była umiejętność robienia najmocniejszego i najpyszniejszego ginu z tonikiem w dziejach ludzkości. I to właśnie był powód, dla którego ona i Jess zdążyły już opróżnić pół butelki „limitowanego rzemieślniczego ginu, destylowanego zaledwie trzy razy w roku w czasie retrogradacji Merkurego”, choć była dopiero siódma wieczorem.

– Andy i Pippa muszą ci być rzeczywiście wdzięczni, skoro przysłali butelkę takiego pretensjonalnego, koszmarnie drogiego ginu – orzekła Hannah, siorbiąc pozostały na dnie szklanki alkohol. – Nie żebym narzekała. Jest przepyszny.

– Tak się cieszę, że się zaręczyli. – Jess się uśmiechnęła. – Naprawdę wydają się stworzeni dla siebie. A jeszcze bardziej cieszy mnie to, że poznali się przez Save The Date. Jeśli więc przyjdzie im do głowy przysłać mi butelkę łez wróżki Meg, to i tak je wypiję. A skoro o tym mowa, musisz się znowu zabawić w barmankę i naszykować nam po kolejnym drinku. Właśnie sobie przypomniałam, że mam w torbie paczkę chipsów, których nie zjadłam na lunch. Serowo-cebulowe, idealnie komponujące się z dużą porcją ginu z odrobiną toniku.

Kiedy już obie radośnie sączyły drinki i chrupały chipsy, Jess dała najlepszej przyjaciółce kuksańca w bok i zagaiła:

– Jak się wczoraj udała druga randka? Nie miałam okazji porządnie cię o nią wypytać.

– Cóż, powiedzmy, że musiałam mieć nieźle w czubie, skoro zgodziłam się na drugie spotkanie, no a do trzeciego to już na pewno nie dojdzie.

– Dlaczego? Kiedy sprawdziłam jego profil w aplikacji, wydawał się w porządku. Miał całkiem normalne zdjęcia i nie twierdził, że pragnie się ożenić z kobietą w wieku od szesnastu do dwudziestu jeden lat.

– No ale też nie przyznał się do tego, że w wieku trzydziestu dziewięciu lat nadal mieszka w rodzinnym domu, a jego pokój to ołtarzyk ku czci Avengersów. Tę informację zachował w tajemnicy aż do wczoraj. Och, a jego ulubieńcem jest Kapitan Ameryka, choć przecież wszyscy wiedzą, że to najbardziej beznadziejna postać ze wszystkich Avengersów.

– Nie możesz kogoś skreślać tylko dlatego, że ma kiepski gust, jeśli chodzi o postacie z komiksów, Han!

– Halo, nie dosłyszałaś tej części o tym, że mieszka z mamą, a jego pokój chełpi się pościelą z Hulkiem i pasującymi do niej zasłonami? Na domiar złego, kiedy napisał w swoim profilu, że jest projektantem gier wideo, miał na myśli to, że całymi dniami gra na PlayStation w _Call Of Duty_, ale liczy na to, że wkrótce Sony dostrzeże jego geniusz i zaoferuje mu pracę na szczeblu kierowniczym. No i ma na imię Barry.

– Okej, wystarczy. – Jess skrzywiła się, po czym zachichotała. – To co, na wyższy poziom? – I stuknęły się z Hannah szklankami.

– No cóż, nie jestem pewna, czy da się zejść jeszcze niżej. Zresztą sądziłam, że celem mojej pracy dla twojej aplikacji jest znalezienie miłości, a potem prowadzenie insta-idealnego baru na plaży w Kolumbii razem z moim olśniewająco przystojnym mężem.

– Nie stanowisz najlepszej reklamy Save The Date, to pewne – stwierdziła Jess, na co Hannah zareagowała udawanym oburzeniem. – Ale przecież znalezienie mężczyzny marzeń to nie jest jedyny powód, dla którego tu pracujesz, prawda? Cóż może być lepszego niż otrzymywanie kasy za spędzanie ośmiu godzin dziennie w towarzystwie swojej przyjaciółki?

– Otrzymywanie kasy za spędzanie ośmiu godzin dziennie ze swoją przyjaciółką i picie ginu? – zasugerowała Hannah. – To co, jeszcze po jednym?

– Lepiej nie, inaczej zatruję bliźniaki alkoholowymi oparami, kiedy będę je całować na dobranoc. Choć w sumie jest piątek i coś mi mówi, że będę potrzebowała drinków przez resztę weekendu, szykując się na poniedziałkowe spotkanie w banku.

– Jakie spotkanie? Coś się stało? – zapytała Hannah, otwierając szeroko oczy.

– W trakcie twojej przerwy na lunch zadzwoniono do mnie z banku i poproszono, abym się zjawiła w celu omówienia kwestii biznesowych. Ale jestem pewna, że nic się nie dzieje – dodała szybko Jess tym swoim najbardziej zdecydowanym i kompetentnym tonem rasowej bizneswoman. – Nie zamierzałam nic wcześniej mówić, żeby cię nie stresować, Han. Najpewniej nie ma się czym przejmować.

Hannah z uśmiechem pociągnęła łyk ginu, Jess zaś lekko się rozluźniła.

– Na pewno to tylko jakiś drobiazg. – Hannah kiwnęła głową. – Tak świetnie ci poszło z założeniem Save The Date, no i nie ma innej aplikacji dla ludzi, którzy by chcieli się ustatkować i wziąć ślub, a nie jedynie się bzyknąć czy umówić na kilka randek. Ta unikatowa cecha pozostaje naszym największym atutem.

– Posłuchaj tylko siebie i swojej technicznej gadki. Jak nic zrobimy z ciebie bizneswoman. Koniec z pracą w badziewnych barach na drugim końcu świata!

– Musisz wiedzieć, że wszystkie bary, w których pracowałam, są wysokiej klasy! – Hannah się zaśmiała. – A sześć miesięcy temu byłam we Włoszech i trudno to uznać za drugi koniec świata.

– Owszem, ale jeszcze pół roku wcześniej w Peru czy gdzieś tam równie daleko, a jeszcze wcześniej w Australii, o ile mnie pamięć nie myli! No dobra, trzy giny z tonikiem to najpewniej o trzy za dużo, więc lepiej już pójdę i uratuję Toma ze szponów dwojga ośmiolatków, i dopilnuję, aby poszli spać.

– Tom nie potrafi sam pójść spać? – zażartowała Hannah. – Okej, szefowo, idź i zagoń bliźniaki do łóżek, a ja tu trochę ogarnę przed wyjściem. – Rozejrzała się po niedużej zabudowanej altanie na końcu ogrodu Jess i Toma, stanowiącej główną siedzibę Save The Date.

– Co ja bym bez ciebie zrobiła? – Jess się uśmiechnęła i uściskała przyjaciółkę. – Udanego weekendu i do zobaczenia w poniedziałek, chyba że masz ochotę wpaść w niedzielę na pieczeń?

– Chętnie, ale Scott i Jules zaprosili mnie na lunch, a wiesz, że nie przegapię okazji, żeby poprzytulać się z Leo.

– No raczej! Ucałuj ode mnie pana Grubcia, okej?

– Jess, nieładnie nazywać Scotta grubym, nawet jeśli jest moim bratem!

– Bardzo śmieszne. Przypomnij mi, abym więcej nie pozwalała ci szaleć z ginem. Ale pozdrów wszystkich ode mnie.

– Dobrze. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.

Zerkając na ciemne manchesterskie chmury, zasnuwające i tak już szare niebo, minęła stojącą w ogrodzie wielką trampolinę i udała się ścieżką prowadzącą do domu, który dzieliła z Tomem i ich bliźniakami, Samem i Lily.

Nim jednak dotarła do drzwi, odwróciła się, by pomachać swojej przyjaciółce. Jess stworzyła to biuro przed rokiem, kiedy dotarło do niej, że do prowadzenia firmy potrzebuje więcej przestrzeni niż ta, którą zapewnia kuchenny stół. Zaledwie sześć miesięcy temu poprosiła Hannah, aby ta została jej prawą ręką i pracowała w altanie, dzięki czemu mogła zarabiać sporo więcej niż za barem w Australii, Argentynie czy też tam, gdzie ją akurat zaniosło. Jess ucieszyła się, ale i zdziwiła, gdy Hannah przyjęła tę ofertę, gdyż to oznaczało, że po raz pierwszy od lat najbliższą przyszłość spędzi w Manchesterze. Kiedy to jednak powiedziała, Hannah wyjawiła prawdziwy powód swojej decyzji.

– Wiem, że w ostatnich latach nosiło mnie trochę po świecie, okej, sporo, ale powrót tutaj na ślub Scotta i pomaganie ci przy aplikacji pozwoliły mi doświadczyć radości pracy w ciągu dnia i posiadania wieczorów dla siebie. Chyba mam dość pracowania do drugiej w nocy i nieuchronnego kaca, który zmusza mnie do gnania zaraz po przebudzeniu po dużego Maca. A teraz Scottowi i Julii urodził się Leo, no i uznałam, że pora zapuścić korzenie gdzieś w pobliżu. Poza tym cóż może być lepszego niż otrzymywanie kasy za możliwość opierniczania się z tobą każdego dnia?

Jess przewróciła wtedy oczami, ale tak naprawdę była przeszczęśliwa, że po tylu latach pospiesznych, rozłączanych w najmniej odpowiednim momencie telefonów z drugiego końca świata wreszcie ma najlepszą przyjaciółkę obok.

Od zawsze świetnie się dogadywały, choć różniły się jak dzień i noc. Kiedy na wuefie grały w netball, to Hannah zostawała szybką jak błyskawica napastniczką skrzydłową, podczas gdy Jess zawsze była zawziętą, niezawodną obrończynią kosza. Ale ich przyjaźń jakoś się sprawdzała. A od czasu, gdy skończyły piętnaście lat, częścią tej przyjaźni stał się także Tom. Jess zaczęła się z nim umawiać pod koniec trzeciej klasy – wtedy, kiedy razem z Hannah świętowały ostatnie egzaminy i zbliżające się szesnaste urodziny. Tom wydawał im się niesłychanie dorosły, bo po wakacjach miał zacząć ostatnią klasę w liceum, poza tym chodził na kurs prawa jazdy i bywał z kumplami w pubie w każdy sobotni wieczór po skończeniu pracy w dziale delikatesów w Sainsbury’s. Tymczasem Jess i Hannah nadal były na etapie nocowania u koleżanek i podkradania łyków wódki z barków rodziców i obie wpatrywały się jak urzeczone w Toma, który zaszczycał je opowieściami o tym, jak jego koledzy puszczają pawie do kufli po piwie, i o dniach otwartych na uniwersytetach. Po pierwszych obłapiankach z Tomem Jess w życiu by nie pomyślała, że niemal dwadzieścia lat później nadal będzie go całować. Aczkolwiek musiała przyznać, że ostatnimi czasy ich usta łączyły się ze sobą zdecydowanie rzadziej. W zasadzie to prawie w ogóle.

Spędzali we troje mnóstwo czasu, a to w pokoju Jess, gdzie dziewczyny pomagały Tomowi – któremu Hannah wkrótce nadała ksywkę Tank, na cześć swojego ulubionego programu z dzieciństwa – przygotowywać się do egzaminów próbnych, a to jeżdżąc po mieście jego rzęchem przy wtórze wyśpiewywanych na cały głos gitarowych kawałków. Jess zawsze pilnowała, aby jej przyjaciółka nie czuła się jak piąte koło u wozu, a kiedy tylko Tom zdał egzaminy, lato spędzały w ogródkach piwnych w gronie jego kolegów, starając się wyglądać na starsze, aby móc spokojnie raczyć się piwem. Hannah całowała się z paroma chłopakami – a po przesadzeniu z ilością wypitego cydru nawet doszło do obściskiwania – ale nie było to nic choćby zbliżonego do tego, co łączyło Jess i Toma. A kiedy sprawy przybrały poważny obrót i Tom oświadczył, że zamierza zrobić sobie rok przerwy, aby on i Jess mogli razem pójść na studia – oczywiście ku irytacji jego rodziców – Hannah niesamowicie się cieszyła w imieniu przyjaciółki i pewnego wieczoru zapewniła po pijaku, niemniej poważnie: „Jess, jesteś jak siostra, której nie mam, a ty, Tank, jesteś jak brat, którego chciałabym mieć zamiast tego aroganckiego, wywyższającego się ćpuna, na którego rodzice nigdy nie powiedzą złego słowa!”.

Teraz, osiemnaście lat później, Jess otworzyła drzwi i zaatakowała ją kakofonia zawodzenia (Lily), śmiechu (Sam) i krzyków (Tom). Przez chwilę myślała, aby je zamknąć i wycofać się do altany, jednak zamiast tego wzięła głęboki oddech, weszła do środka i z promiennym uśmiechem przystąpiła do czegoś, co było jej drugą pracą.ROZDZIAŁ 2

Hannah

Wypiwszy tego wieczoru kieliszek wina, Hannah zaczęła się zastanawiać, kiedy jej życie uległo tak wielkiej zmianie. Jeszcze rok temu piątkowy wieczór oznaczałby pracę za barem na plaży na Bali czy w Bondi, a potem raczenie się rumem z miejscowymi, obecnie jednak najwięcej ekscytacji czerpała z rozmowy przez FaceTime z przyjaciółką Dee z Australii, która zdawała się świetnie bawić w Gold Coast, gdzie nawet poznała opalonego boga o imieniu Ade. Była szósta rano ich czasu i nie położyli się jeszcze spać po tym, jak czekali, by obejrzeć wschód słońca nad morzem. Ale po dwudziestu minutach rozpływania się Dee nad tym, jak fantastyczne wiedzie życie, opalony bóg Ade zaczął masować jej stopy i z całą pewnością nie zatrzymał się na kostkach, bo zaczęła się dekoncentrować. Nie mając ochoty oglądać pierwszego rzędu seks-przestawienia, Hannah od razu się pożegnała – bardzo lubiła Dee, ale nie aż tak.

W roztargnieniu sięgnęła po telefon i otworzyła aplikację Save The Date. Czekało na nią powiadomienie o nowych potencjalnych partiach. Niestety, choć Steven, John i Philip kreowali się na fajnych, ich zdjęcia sugerowały, że są albo maminsynkami à la Barry, albo pracownikami korporacji, którzy na czas seksu pozostają w skarpetkach. Z jękiem zamknęła okienko i zamiast tego otworzyła apkę, która – co mogła przyznać przed sobą, ale w żadnym razie nie przed Jess – była jej ulubioną aplikacją randkową. Zalogowała się na swoje konto, weszła w zapisane partie i przewijała, aż dotarła do:

Matt, 34

Lekarz, któremu niepotrzebny stetoskop, aby sprawić, by serce szybciej Ci zabiło.

W zeszłym tygodniu wymienili kilka wiadomości, ale jak na razie się nie umówili. Jako że jego aktualny status był „aktywny”, niewiele się namyślając, wysłała mu wiadomość z zapytaniem, czy ma jutro czas na drinka.

Po chwili otrzymała odpowiedź:

Hannah! A więc moje medyczne żarciki zadziałały – brawo ja! Jasne, drink to świetny pomysł. Jestem właśnie w trakcie ostatniego nocnego dyżuru w tym tygodniu (i tak, zanim zapytasz, mam akurat przerwę, a nie piszę przy łóżku pacjenta!), ale potrzebuję tylko paru godzin snu, żeby przestawić się na poniedziałkową dzienną zmianę, więc co powiesz na późny lunch w pubie George and Dragon na głównej ulicy?

Hannah się zgodziła, choć zaskoczyły ją zarówno lokalizacja, jak i godzina. Chyba jeszcze nigdy nie była w tym lokalu, ale zdecydowanie należał on do kategorii „pub dla starszych panów”, a nie „hipsterski bar, którym chcesz zaimponować”. Nie miała jednak nic do stracenia, poza tym zostawało jej całe sobotnie przedpołudnie. Może w końcu przejdzie się na siłownię. Ponownie wzięła telefon do ręki i otworzyła WhatsApp.

Hej, Tom. Mam wrażenie, jakbyśmy nie rozmawiali całe wieki. W końcu zamierzam ruszyć dupsko i zapisać się na siłownię – muszę znaleźć w okolicy taką, która jest tania, ale nie pełna pozerów. Coś ci przychodzi do głowy? x

Telefon rozświetlił się powiadomieniem oznaczającym, że Tom jeszcze nie śpi.

Siłownia bez pozerów jest jak szkoła bez niegrzecznych dzieci! Ja chodzę czasem do centrum rekreacyjnego (mają pojedyncze wejściówki) i jest tam całkiem przyzwoicie. Do zobaczenia niedługo. x

Czyli miała już plany na jutrzejsze przedpołudnie.

Po dwudziestu męczących minutach na orbitreku i (prawie) dziesięciu na wioślarzu zadowolona z siebie Hannah weszła pod prysznic. Ucieszyła się, że pamiętała o zabraniu własnego szamponu i odżywki, bo dzięki temu nie musiała korzystać z tej białej mazi kapiącej z zamocowanego na ścianie dyspensera. Spłukała włosy, owinęła się ciasno ręcznikiem i całą uwagę poświęciła zbliżającej się randce. Na zdjęciu profilowym Matt wydawał się całkiem przystojny, a jego wiadomości kreśliły obraz mężczyzny dowcipnego, troskliwego, szukającego związku z kimś zabawnym i interesującym. Czy na żywo dorówna temu opisowi? To się dopiero okaże. Hannah poświęciła więcej czasu niż zwykle na wysuszenie długich ciemnych loków oraz ich wyprostowanie (miała nadzieję, że Matt to doceni), następnie zerknąwszy na zegar wiszący na drugim końcu przebieralni, zorientowała się, że ma tylko dziesięć minut na pokonanie piętnastominutowej drogi do pubu, w którym się umówili. Pospiesznie się przypudrowała, machnęła tuszem gdzieś w okolicy rzęs, maznęła policzki różem, po czym schowała sportowy strój do torby i wsunęła stopy w conversy.

Nim zdążyła dotrzeć do pubu George and Dragon, pożałowała użycia różu – zapomniała już, jak bardzo robi się czerwona po choćby najkrótszym wysiłku fizycznym. Dyskretnie powąchała się pod pachami, próbując sobie przypomnieć, czy po prysznicu użyła dezodorantu, potem jednak dotarło do niej, że i tak za późno, aby cokolwiek z tym zrobić. Zresztą Matt był lekarzem i na pewno wąchał już dużo gorsze rzeczy niż delikatnie woniejące pachy.

Hannah pchnęła drzwi i uderzyła w nią specyficzna woń unosząca się tylko w starych pubach – była to całkiem znośna mieszanka piwa, płynu do mycia podłóg i wilgotnych stołków barowych, no i oczywiście papierosowego dymu. Stanęła w drzwiach i omiotła spojrzeniem grupki starzejących się mężczyzn otoczonych pustymi szklankami, urocze starsze pary powoli raczące się rybą z frytkami oraz siedzącego w kącie, obdarzonego niesfornymi włosami mężczyznę mniej więcej w jej wieku, który popijał guinnessa i wpatrywał się uważnie w pożółkłe menu.

Podeszła do niego.

– Zgaduję, że jesteś Matt. A ja jestem Hannah. – Obdarzyła go szerokim uśmiechem, następnie klapnęła obok niego na obitą skajem ławkę.

– Zgadłaś, dziesięć punktów dla ciebie! A w ramach nagrody możesz wybrać między krewetkami z frytkami, kurczakiem z frytkami i może zapiekanką z frytkami. Na co masz ochotę?

– Chyba na frytki z frytkami. – Zaśmiała się. – Jeśli chcesz, to pójdę i zamówię.

– Nie, nie, ja to zrobię. Na pewno nie chcesz nic do frytek? W porządku, ale uprzedzam, że nie dam sobie podkradać krewetek. No dobrze, dla pani frytki z frytkami i kieliszek wina?

– Nie, duże piwo. Jasne.

Wykonali skomplikowany taniec, kiedy Matt próbował ją minąć. Ostatecznie Hannah przykucnęła na ławie.

– Podobają mi się twoje ruchy – stwierdził, unosząc brwi, po czym udał się do baru.

Trzy piwa później Hannah miała wrażenie, że nie przestaje się śmiać. Matt raczył ją zabawnymi opowieściami o pacjentach z różnorakimi narzędziami kuchennymi tkwiącymi w różnych częściach ich ciał, jak również opisami tego, co się dzieje, kiedy przepracowani medycy postanawiają się wyluzować i fundują sobie clubbing.

– Boże, boli mnie twarz! – zawołała i pociągnęła duży łyk z kufla. Miała wrażenie, że ten w magiczny sposób ciągle się napełnia. – I kategorycznie nie chcę wiedzieć, co się ostatecznie stało z tamtym termometrem.

– Obawiam się, że jest jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażasz. No a ty? Masz w zanadrzu jakieś szalone historie o skokach na bungee w Meksyku albo imprezach przy pełni Księżyca na Koh Samui?

– Imprezy przy pełni Księżyca? Nie jestem studentką na dziekance, która przechwala się kumpelom, ile wypiła neonowych koktajli z akwarium na plaży, zanim puściła pawia na tego uroczego faceta z Wolverhampton, którego tam poznała! Musisz wiedzieć, że kiedy już szaleję, to na całego.

– Przyznaję się do błędu i najmocniej przepraszam za mierzenie cię miarą studentki na dziekance. – Matt uniósł ręce ze śmiechem. – A co konkretnie masz na myśli, mówiąc o szaleństwie?

– Mam na myśli spływ górską rzeką na Kostaryce, zejście do krateru wulkanu na Islandii i znalezienie się na muszce strzelby w Ameryce Południowej. No i oczywiście zalałam się w sztok na plaży właściwie w każdym kraju, w którym byłam. Najpewniej też puściłam pawia na niezliczoną liczbę przystojniaków, aczkolwiek nie przypominam sobie, aby któryś z nich pochodził z Wolverhampton.

– Rzeczywiście szaleństwo – przyznał Matt i pokiwał głową z aprobatą. – A co jest najlepszą rzeczą, jaką w życiu zrobiłaś?

– Najlepszą rzeczą… Okej, chcesz wersję, którą raczę każdego, kto zadaje mi to pytanie, czy prawdę?

– Jedno i drugie?

– Najlepsze, co w życiu zrobiłam, to pływanie wzdłuż Wielkiej Rafy Koralowej. To coś najbardziej zachwycającego na całym świecie.

– Dobry wybór, nie mogę nie przyznać ci racji. A jeśli miałabyś być stuprocentowo szczera?

Hannah wlała sobie resztę piwa do ust i przełknęła.

– Najlepsze, co w życiu zrobiłam, to spacer po plaży na półwyspie Gower w samym środku potężnej burzy z grzmotami i piorunami, w towarzystwie mężczyzny, z którym sądziłam, że wezmę ślub.

Zapadła cisza. Hannah wbiła wzrok w dno pustej szklanki, a Matt odchrząknął.

– A więc twierdzisz, że najlepsza rzecz, jaką miałaś okazję zrobić, przydarzyła ci się w Walii? Walijskiej Walii?

Dziwne napięcie z miejsca opadło i Hannah znowu wybuchnęła śmiechem. A potem nagle żadne z nich nie było w stanie przestać. Już, już się uspokajali, kiedy Hannah dostała czkawki, co wywołało kolejne salwy śmiechu.

– Lokalsi dziwnie na nas patrzą – udało jej się wykrztusić.

– To może pora się stąd zwijać – orzekł Matt i podał jej marynarkę. – I nie zapomnij o tym – dodał, podnosząc jej torbę sportową z podłogi i niechcący wysypując z niej adidasy oraz intensywnie różowy sportowy stanik.

Kiedy w końcu wszystko pozbierali i opuścili pub, byli bliscy histerii.

– O mój Boże, widziałeś minę tamtego biednego staruszka? – wyrzęziła Hannah. – Myślałam, że zaraz zejdzie na zawał. Musiałbyś go resuscytować na tym lepkim linoleum.

– Nie jestem pewny, czy nas tu jeszcze wpuszczą – odparł Matt. – Właściciel nie jest zadowolony z tego, że omal nie zabiliśmy połowy klienteli. Chryste, nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się śmiałem. Dobrze się czujesz? Bo jakby co, to mam przy sobie inhalator.

– Nie rozśmieszaj mnie znowu! Posłuchajcie tylko doktorka i jego gadki. No dobra, to gdzie idziemy?

– Do mnie? Mam parę piw, które wprost nie mogą się doczekać, aż zostaną skonsumowane.

Wyszczerzyła się.

– Piwo, mówisz? Wchodzę w to!

Dwie godziny później Hannah minęła ten sam pub, idąc w przeciwną stronę, ku swojemu mieszkaniu. Choć była dopiero ósma wieczór, zaczynał jej dokuczać kac, jak również uczucie niechęci do samej siebie i smutek. Zastanawiała się żałośnie, dlaczego pozwoliła sobie na to, by się z nim przespać. Winę mogła zrzucić na piwo – wypiła zdecydowanie za dużo, a sporo czasu minęło od zjedzonych w pubie frytek. Wiedziała jednak, że to nie jest jedyny powód. Chodziło o przypływ adrenaliny; o myśl, że naprawdę nie powinna zdejmować bielizny w sypialni nieznajomego; o pragnienie wstrząśnienia swoim życiem i doznania raz jeszcze tamtego uczucia beztroski, jakie towarzyszyło jej w czasie podróży; o chęć odsunięcia od siebie tamtego wspomnienia o spacerze po plaży w stronę wspólnej przyszłości w Walii.

I to wszystko było w porządku. Była młoda, wolna i z nikim niezwiązana. Jedyny problem w tym, że Matt nie.

Zostawiła go drzemiącego na łóżku i udała się do łazienki i na obchód domu w zabudowie szeregowej, który choć nieduży, chlubił się luksusową kuchnio-jadalnią i był wyposażony w całe mnóstwo głośników Bluetooth oraz meble zdecydowanie niepochodzące z IKE-i. Było oczywiste, że w służbie zdrowia zarabia się znacznie więcej niż w niewielkiej aplikacji randkowej. Wchodząc do salonu, pomyślała, że mało w tym domu charakteru. Tam jednak znalazła ścianę ozdobioną większą liczbą ramek niż niejedna galeria sztuki. Zobaczyła zdjęcia przedstawiające Matta i jego kolegów, jedno z dnia ukończenia studiów, w todze i towarzystwie rodziców, no i mnóstwo zdjęć, na których towarzyszy mu olśniewająca blondynka. W pierwszej chwili Hannah pozwoliła sobie wierzyć, że to siostra Matta – jego przecież też można było zaliczyć do przystojnych. Ale jej spojrzenie zatrzymało się na niedużej fotografii oprawionej w białą ramkę, na której para ta całuje się zdecydowanie nie jak rodzeństwo. To oraz świeczki i rośliny w doniczkach zdobiące półkę z książkami takich autorek jak: Marian Keyes, Liane Moriarty i Sophie Kinsella kazały jej sądzić, że podejście Matta do prawdy jest mniej zdrowe niż część jego szpitalnych pacjentów.

– Twoja dziewczyna wyjechała? – zapytała lekkim tonem, kiedy wróciła do sypialni i zobaczyła, że powieki Matta są lekko uniesione.

– Słucham? Co masz na myśli?

Odgrywał rolę skonsternowanego, ale Hannah w jego już w pełni otwartych oczach dostrzegła strach.

– No cóż, tutaj jej w sposób oczywisty nie ma, więc zastanawiałam się, gdzie się teraz znajduje – odparła.

– Ja… My… Mam zamiar z nią zerwać – zapewnił. – Ale tak często wyjeżdża służbowo, a ja mam tyle dyżurów i… – Urwał.

Hannah weszła do swojego mieszkania, nalała sobie szklankę wody, po czym wlała do wanny nieprzyzwoicie dużo drogiego olejku i wzięła długą kąpiel. Starała się nie myśleć o tym, jak dała drapaka z sypialni Matta, jednocześnie się przy tym ubierając, no i wybiegła z domu, nim zdążyło do niego dotrzeć, co się dzieje.

– Co z tymi ludźmi jest nie tak? – zapytała na głos w pustej łazience.

Kiedy wszechświat nie zaszczycił jej odpowiedzią, westchnęła. W głębi duszy wiedziała, że jest zirytowana nie tylko na Matta, ale także na samą siebie. Skąd mogła wiedzieć, że mimo profilu w aplikacji randkowej ma on dziewczynę, z którą nie jest pewny, czy chce zerwać? Ale miała przecież szukać kogoś, z kim spędzi resztę życia, a nie odbędzie jednorazowy numerek w wieczór, w którym on akurat nie spotyka się ze swoją dziewczyną.

Cała obolała wyszła z wanny, nie mając pewności, czy mięśnie bolą ją od ćwiczeń na siłowni, czy energetycznego seksu, i z szuflady wyjęła swoją najbardziej puchatą piżamę. Umościła się na łóżku i delikatnie otuliła nogi kolorowym kocem, który babcia wydziergała dla niej, kiedy Hannah szła na studia. Ponad piętnaście lat później był z lekka wyblakły i postrzępiony, ale i tak uważała go za jedną ze swoich najcenniejszych rzeczy, a dzisiaj potrzebowała całej możliwej pociechy, jaką zapewniają takie koce.

Gdy była młodsza, dziadkowie odgrywali w jej życiu bardzo ważną rolę. W każde niedzielne popołudnie uwielbiała słuchać, jak opowiadają o swoim małżeństwie, o przeprowadzce z Kornwalii na północ, ponieważ dziadek dostał pracę w fabryce samolotów, o wychowywaniu Joan, jej mamy. Ale najbardziej lubiła historię o tym, jak młoda Vera pewnego sobotniego wieczoru poznała szykownego Robbiego na wiejskim festynie w Kornwalii, kiedy on akurat przyjechał na przepustkę z wojska.

Hannah była zdruzgotana, gdy w czasie jej ostatniego roku studiów dziadek zmarł, ale tak naprawdę najgorsze okazało się patrzenie na zrozpaczoną babcię. Zaczęła się bać, że babcia umrze z powodu złamanego serca – a z internetu dowiedziała się, że coś takiego jest jak najbardziej możliwe. Mama kazała jej nie wierzyć we wszystko, co czyta, ale w tamtych czasach Hannah nie słuchała matczynych rad. Zresztą nawet teraz nie rozmawiała z nią o związkach, zwłaszcza że Joan dziewięć ostatnich lat spędziła sama i zgorzkniała, obserwując, jak tata Hannah wije sobie gniazdko z Charmaine i ich córeczką-niespodzianką, siedmioletnią Seraphiną.

Kiedy Hannah dorastała, mogła rozmawiać z babcią dosłownie o wszystkim, teraz jednak istniały rzeczy, o których za nic by jej nie powiedziała – jak na przykład o przespaniu się z nie-do-końca-wolnym Mattem. Nie dlatego, że tym by ją zaszokowała albo dotarłoby to do jej mamy, ale z tego powodu, że nie chciała jej martwić. Od śmierci dziadka babcia nieustannie powtarzała Hannah, że tak bardzo by chciała, aby jej wnuczka się ustatkowała i była szczęśliwa. To był jeden z powodów, dla których babcia tak bardzo kochała Jess – według niej miała ona na Hannah dobry wpływ, bo przecież wzięła ślub z ukochanym z liceum i mieli dom oraz dwoje ślicznych dzieci. I pomimo swojej żądzy przygód i impulsywności Hannah pragnęła, aby babcia była z niej dumna, dlatego marzyła o związku, jaki kiedyś łączył jej dziadków.

Jej telefon rozświetlił się wiadomością od Matta. Zignorowała ją i zamiast tego przez pół godziny przewijała jedną platformę mediów społecznościowych za drugą. Każdy oglądany przez nią wpis zdawał się poświęcony zakochanym parom, które zaręczyły się w Boże Narodzenie kilka tygodni temu i nadal dzieliły się szczęśliwą nowiną. Hannah przychodził do głowy tylko jeden dzień gorszy na zaręczyny, a mianowicie walentynki, po których niewątpliwie jej oś czasu zasypie kolejna setka przyprawiających o mdłości romantycznych zdjęć. „Ruszcie trochę wyobraźnią, ludzie!”

Obiecała Dee, że wkrótce postara się przylecieć do Australii, ale perspektywa skombinowania kasy na bilety i zakwaterowanie – kiedy ledwie udawało jej się zaoszczędzić dziesiątaka na miesiąc po opłaceniu czynszu za wynajem maleńkiego, z lekka obskurnego mieszkania oraz zaopatrzeniu się w czerwone wino – była przygnębiająca i nie bardzo miała ochotę o tym myśleć. Nie chodziło o to, że Jess kiepsko jej płaci, po prostu wszystko w UK zdawało się tyle kosztować w porównaniu z wyluzowanym życiem, jakie wiodła w Ameryce Południowej i Australii. Poza tym wiedziała, że gdyby poleciała do Brisbane, to nie chciałaby już wrócić do domu, co nie tylko byłoby nie fair wobec Jess, ale też oznaczałoby, że ominie ją wszystko, co ma związek z Leo. A jeśli w jej życiu istniało jakieś światełko, to był nim siedmiomiesięczny bratanek.

Hannah doznała szoku, kiedy nieco ponad rok temu jej brat Scott napisał, że jego dziewczyna, z którą znają się cztery miesiące, jest w ciąży, no i zapytał, czy, och, nie miałaby ochoty pojawić się za dziewięć tygodni na ich ślubie. Wcześniej zakładała, że jej starszy brat, dawniej ćpun, a nadal dzieciak, nigdy się nie ustatkuje i będzie wiódł szczęśliwe życie w swojej kawalerce, która tak naprawdę była garażem ich mamy, po rozwodzie rodziców przerobionym przez nią specjalnie dla niego. Ale skoro nawet Scottowi udało się znaleźć miłość na dłuższą metę, dlaczego jej miałoby to nie wyjść?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: