Ślub stulecia - ebook
Ślub stulecia - ebook
Dzięki związkowi Olivii i Carla rodzinne firmy stworzą razem prawdziwą potęgę. Olivia lubi Carla, a jeszcze bardziej kocha swoją pracę, więc wszystko zapowiada się jak najlepiej. Jednak tydzień przed ślubem Carlo wycofuje się z układu. Tę wiadomość przynosi Olivii jego starszy brat, Alessandro Sartori. Podsuwa jej też pomysł, że mogłaby w tej sytuacji poślubić jego, a fuzja odbędzie się zgodnie z planem. Olivia czuje niepokój na myśl o małżeństwie z mrocznym i niezwykle seksownym Alessandrem…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-7680-1 |
Rozmiar pliku: | 620 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– No, zaczyna to już jakoś wyglądać. – Sonia przyjrzała się krytycznie sukni Olivii, podczas gdy jedna z krawcowych klęczała pomiędzy nimi, sprawdzając długość. – Jeszcze chwila i jesteśmy w domu.
Olivia chciała odetchnąć z ulgą, ale się powstrzymała. To była ostatnia przymiarka i miała wrażenie, że stoi tak już całe wieki, podczas gdy kobiety upinają i poprawiają na niej suknię.
Która musiała być idealna.
W przyszłym tygodniu oczy całej Wenecji, a nawet całego świata, będą zwrócone właśnie na nią. Suknia musiała być wyjątkowa. Oczekiwali tego ludzie, prasa i przede wszystkim jej rodzina. Zrobiła wszystko, czego oczekiwali, a nawet więcej. Wkrótce będzie miała okazję, żeby się sprawdzić i zrealizować marzenia. W końcu będzie miała coś do powiedzenia w firmie, w której tak długo walczyła o pozycję i należny szacunek.
Olivia spojrzała w olbrzymie lustro ze złoconą ramą, w którym odbijało się światło migoczące na wodach Canal Grande.
Kobieta w lustrze nie przypominała Olivii Jennings. Nawet tej Olivii Jennings, która w końcu nauczyła się poruszać wśród europejskich elit z elegancją i wdziękiem.
W tej sukni była kimś innym.
Z pewnej odległości szyfon i jedwab zdawały się kremowe, choć tak naprawdę oba materiały wpadały w jasnoróżowe tony. Suknia miała dopasowany gorset i rozchodziła się miękko delikatnymi zakładkami aż do ziemi. Drobne, szyfonowe kwiatuszki z kryształowym środkiem pokrywały cały gorset i schodziły delikatnie na dół sukni i na przezroczyste rękawy. Gdy się poruszała, delikatne płatki poruszały się, a kryształki odbijały światło wpadające przez okna.
– Jest piękna – powiedziała krawcowa, odsuwając się lekko. – Wygląda pani jak księżniczka.
– I właśnie o taki efekt nam chodziło – skinęła głową Sonia. – Każda kobieta choć raz chce wyglądać jak księżniczka.
Nie każda.
Olivia od dawna nie wierzyła w bajki.
Tragedia, która dotknęła ją w dzieciństwie, zabiła w niej wiarę w szczęśliwe zakończenia. Gdy skończyła osiemnaście lat, na dobre pożegnała się z jakimikolwiek romantycznymi fantazjami.
Znów spojrzała w lustro, przyglądając się delikatnym kwiatkom, których szyfonowe płatki tańczyły pod jej oddechem, i poczuła dziwną tęsknotę.
Ten mężczyzna, który pierwszy raz od dziewięciu lat sprawił, że przez chwilę pragnęła uwierzyć w przeznaczenie i bratnie dusze. To było wręcz niedorzeczne. To było niczym objawienie, jakby poraził ją piorun, a serce nagle zaczęło bić w zupełnie innym rytmie.
Oczywiście do niczego jej to nie zaprowadziło. Ona mu się nawet nie podobała.
Zrobiła więc to, co zawsze – przełknęła gorycz rozczarowania i postanowiła żyć dalej. Jej dziadkowie mieli rację. Lepiej będzie dla niej, jak da sobie spokój z niedorzecznymi romansami.
Odetchnęła głębiej, a kwiaty na sukni znów zatańczyły.
Olivia uśmiechnęła się do obu kobiet.
– Wspaniale się spisałaś. Suknia jest przepiękna, a klienci będą się do nas dobijać.
– Jeśli uda ci się przekonać radę nadzorczą – wtrąciła Sonia.
Olivia skinęła głową.
– Zostaw to mnie. Opracowałam już strategię. Za kilka tygodni, gdy w końcu dostanie zasłużony awans i zasiądzie w radzie nadzorczej, otworzy się przed nią szansa, na którą pracowała przez te wszystkie lata. Była gotowa.
– Proszę się obrócić – powiedziała młodsza krawcowa.
Olivia zakręciła się wokół własnej osi, na stopach miała ręcznie robione szpilki ozdobione kryształkami. Jedwab zatańczył wokół jej nóg z czułym szeptem. Miała nadzieję, że kobiety również będą szeptać, marząc, aby, kupić tę unikalną suknię.
Krawcowa podniosła się z kolan.
– Doskonale. Pan młody będzie oszołomiony, gdy zobaczy panią idącą do ołtarza.
Olivia uśmiechnęła się uprzejmie.
– Dziękuję. – Nie było sensu tłumaczyć, jak mało było to prawdopodobne. Ona i Carlo byli przyjaciółmi, nie kochankami. To miało być małżeństwo z rozsądku.
Być może nie było to marzenie każdej kobiety, ale Olivia wolała nie wpadać ponownie w sidła miłości. Tak było wygodniej. Wzajemny szacunek i przyjaźń były solidną podstawą dla udanego małżeństwa.
Sprawdziło się w przypadku jej dziadków, więc jej i Carlowi też się uda.
Sonia pochyliła się, żeby przyjrzeć się bliżej rękawowi sukni, i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
– Mogłabyś sprawdzić, kto to? – poprosiła krawcową. – Nie spodziewam się nikogo.
Dziadkowie nie dotarli jeszcze do Wenecji, a sama przyjechała z tygodniowym wyprzedzeniem, żeby dopilnować ślubnych przygotowań.
– Nie ruszaj się przez chwilę – powiedziała Sonia, marszcząc brwi nad jednym z kwiatków, który nie był dokładnie przyszyty.
– To mężczyzna – powiedziała krawcowa, wracając do pokoju. Oczy miała szeroko otwarte i przygładziła włosy. – Przedstawił się jako il signor Sartori i chce z panią rozmawiać.
Carlo tutaj? Miał się zjawić dopiero za tydzień.
– Może zaczekać pięć minut? – odezwała się Sonia. – Powiedz mu, że pan młody nie powinien oglądać przyszłej żony w sukni ślubnej. To przynosi pecha.
– Obawiam się, że to nie może czekać – z korytarza dobiegł je głęboki głos i kobiety zamarły.
Olivia znała ten głos, jak zwykle trochę szorstki i jakby zniecierpliwiony. Poczuła dreszcz i rozchodzące się po całym ciele ciepło. Zamknęła oczy, starając się opanować. Powinna się do niego przyzwyczaić, taka reakcja była nieuzasadniona. Stosunki z przyszłym szwagrem cechowały uprzejmość i dystans.
I tak właśnie miało zostać.
Otworzyła oczy i zobaczyła, że Sonia zamarła, a asystentka automatycznie poprawiła bluzkę.
Alessandro Sartori tak właśnie działał na kobiety.
Carlo również, ale jego urok polegał w dużej mierze na pogodnym usposobieniu. Jego starszy brat był bardziej milczący, było w nim coś oziębłego.
Olivia wciągnęła powietrze i odwróciła się.
Jego ramiona zajmowały całą szerokość drzwi, był szczupły i elegancki, emanowała z niego siła sugerująca, że pod tą schludną otoczką kryje się coś dzikiego i niebezpiecznego.
Jego garnitur był jak zwykle doskonale skrojony, był chodzącą reklamą firmy Sartori, produkującej ekskluzywną odzież męską.
Olivia zastanawiała się, dlaczego zatrudnieni przez firmę guru od reklamy nie wpadli jeszcze na to, żeby wykorzystać nietypowy urok i magnetyzm drzemiący w ich szefie. Hebanowe włosy miał krótko przycięte po bokach i trochę dłuższe na czubku głowy. Lśniły teraz w świetle lampy, które podkreślało również wyraziste rysy twarzy, czarne oczy, silnie zarysowaną szczękę i zmysłowe usta, w tej chwili zaciśnięte.
Nic nowego. Alessandro Sartori zawsze tak wyglądał w jej obecności.
Poczuła ukłucie irytacji – to właśnie on razem z jej dziadkami doprowadził do jej małżeństwa z Carlem, które miało przypieczętować połączenie dwóch potężnych firm: Sartori i Dell’Orto.
Olivia wypuściła powietrze z płuc, starając się uspokoić.
Nie szukała miłości, a to małżeństwo otwierało przed nią i Carlem możliwości, na które oboje ciężko pracowali.
Chodziło tylko o to, że ktoś zdecydował za nią. Jak zwykle.
– Alessandro. Co za niespodzianka. – Miała nadzieję, że zobaczy go dopiero podczas ceremonii i nie będzie miała z nim za dużo do czynienia, choć był świadkiem. – Obawiam się, że nikogo z rodziny tu nie ma i, jak wiesz, Carlo jeszcze nie przyleciał.
Pewnie szukał dziadków Olivii. Jej rozmowy z Alessandrem Sartorim ograniczały się do wymiany zdawkowych uprzejmości. Jakby nie była dla niego partnerem do rozmów o interesach, a przecież wkrótce będą zasiadać w tym samym zarządzie.
– Przyszedłem do ciebie.
Tak po prostu, żadnych wyjaśnień, zero uśmiechu. Tylko to nieprzeniknione spojrzenie.
Zaskoczona Olivia zamilkła. Przyszedł, żeby z nią porozmawiać? Nie mogło chodzić o wesele, nie brał udziału w przygotowaniach. Ani o interesy, bo o takich sprawach rozmawiał wyłącznie w biurze, chyba że chodziło o członków zarządu, ale do nich się nie zaliczała… Jeszcze.
Olivia chciała odmówić, zaproponować, żeby umówili się na spotkanie, bo jej grafik był bardzo napięty. Chciała zobaczyć jego minę.
Szkoda, że przy okazji nie nauczył się trochę pokory.
Odwróciła się jednak do Soni.
– Przepraszam, czy możemy na chwilę przerwać? Daj nam dziesięć minut.
Sonia skinęła głową.
Kobiety wyszły. Alessandro zamknął za nimi drzwi.
Atmosfera w pokoju momentalnie się zmieniła. Choć pełen antyków salon był wysoki i przestronny, podczas rozmów i prac nad suknią wydawał się Olivii bardzo przytulny. Teraz miała wrażenie, że zapanował tu chłód.
Może to z powodu przeciągającego się milczenia Alessandra lub emanującej z niego pewności siebie. Sprawiał wrażenie, jakby zjawił się tu w bardzo ważnej sprawie.
Choć miała na nogach szpilki, musiała unieść głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Stał tak blisko, że widziała delikatne zmarszczki po obu stronach jego ust; z każdą chwilą zdawały się pogłębiać.
– Mogę ci w czymś pomóc, Alessandro?
Nagle zdała sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie była z nim sam na sam.
Serce zaczęło bić coraz szybciej, jakby się chciało wydostać z jej piersi.
– Mam ci coś do przekazania. Może lepiej usiądź.
Nie myśląc wiele, chwyciła go za rękaw i zacisnęła palce, czując twarde mięśnie jego przedramienia.
– Czy chodzi o moich dziadków? Coś im się stało? – Nigdy nie byli zbyt wylewni, ale kochali ją na swój sposób. Myśl o tym, że mogłaby ich stracić, była nie do zniesienia.
– Nie, nic z tych rzeczy. Nikomu nic się nie stało i wszyscy mają się dobrze.
Podniósł wolną rękę, jakby chciał dotknąć jej dłoni, ale zmienił zdanie.
Olivia natychmiast go puściła. Odwróciła wzrok, czując, że się wygłupiła.
– Usiądź, będzie ci wygodniej.
– Nie mogę. Nie chcę pognieść sukni.
– Można ją przecież wyprasować.
– Mogę wysłuchać cię na stojąco. Co to za wieści?
Milczał przez chwilę.
– Rozmawiałaś ostatnio z Carlem?
Olivia zmarszczyła brwi.
– Oczywiście. Jesteśmy w stałym kontakcie. – Może nie tak regularnym, jak między zakochanymi, ale mieli kontakt. Carlo był teraz w Stanach, gdzie doglądał interesów brata i nadrabiał zaległości z przyjaciółmi.
– Dziś?
Poczuła, jak na szyi zaciskają jej się lodowate palce.
– Czy wszystko w porządku? Nic mu nie jest?
– Z tego co wiem, fizycznie jest cały i zdrowy. Ale sugerowałbym, żebyś sprawdziła wiadomości. – Dziwny błysk w jego oczach i ton głosu sprawiły, że jej niepokój wzrósł.
Carlo dzwonił wcześniej, ale został przekierowany na pocztę głosową. Potem wiadomości przychodziły jedna za drugą, ale nie miała okazji ich odsłuchać.
Olivia odwróciła się gwałtownie, a suknia zawirowała wokół niej. Telefon był jednak w drugim pokoju, razem z jej ubraniami. Czuła rosnącą panikę. To musiało być coś naprawdę bardzo ważnego.
– Po prostu mi powiedz! Co się stało?
Alessandro wahał się przez chwilę, po czym skinął głową.
– Carlo cię porzucił. Uciekł z inną kobietą.