Smak grzechu - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Smak grzechu - ebook
Spotkali się na nowojorskiej ulicy, poszli na kawę, spędzili długie godziny w nocnym klubie. Byli sobą zauroczeni. On zapamiętał zapach jej skóry, gdy tańczyli, smak ust, gdy się żegnali. Ale postanowił zapomnieć o tej wspaniałej kobiecie, bo był zaręczony z inną. Ona jednak postanowiła go za wszelką cenę uwieść...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3530-3 |
Rozmiar pliku: | 846 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Hej, czy to nie ty?
Mila odgarnęła z twarzy niesforne pasmo długich czarnych włosów i zniecierpliwiona podniosła wzrok znad notatek.
– Ja? Gdzie? – zapytała przyjaciółkę.
– W telewizji. Spójrz!
Mila skierowała wzrok na płaski ekran, na którym wyświetlano tak interesujące jej koleżankę newsy z życia wyższych sfer, i poczuła ucisk w żołądku.
A więc teraz cały świat ujrzał te paskudne oficjalne zdjęcia sprzed siedmiu lat: jej zaręczyny z księciem Thierrym z Sylvanii. Nadwaga, aparat na zębach i fryzura, która może świetnie prezentowała się na paryskiej modelce, ale już o wiele gorzej na zakłopotanej osiemnastoletniej księżniczce, która za wszelką cenę chciała uchodzić za bardziej wyrafinowaną i tajemniczą.
A wyszło jak zwykle – wyglądała jak klaun z drugorzędnego cyrku.
Wzruszyła ramionami.
– Ja wiem, że ta osoba jest do ciebie kompletnie niepodobna, ale to ty, tak? Księżniczka Mila Angelina z Erminii? To twoje prawdziwe dane? – pytała Sally, wskazując palcem ekran i przygwożdżając Milę oskarżycielskim wzrokiem.
Nie było sensu zaprzeczać. Ukrywając zawstydzenie, Mila lekko kiwnęła głową. Znów pochyliła się nad notatkami do rozprawy naukowej, której chyba nigdy nie będzie dane jej dokończyć. Jej wysiłek umysłowy i skupienie diabli wzięli. Ciekawa była teraz reakcji koleżanki na tę nowinę.
– I poślubisz księcia? – zawołała Sally.
Mila nie była pewna, czy przyczyną wybuchu była wieść o jej zaręczynach z księciem, czy też fakt, że nigdy nie wyjawiła najlepszej przyjaciółce swojej prawdziwej tożsamości. Westchnęła i odłożyła długopis.
Jako względnie mało znanej księżniczce z niewielkiego europejskiego państewka udawało się jej przez siedem lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych uniknąć błysku fleszy, ale chyba właśnie nastał moment stawienia czoła niezbyt wygodnej rzeczywistości.
Z Sally poznały się na roku zerowym w jednej z najbardziej prestiżowych amerykańskich uczelni. Nową przyjaciółkę dziwiło trochę, że Mila – czy raczej Angel, bo tak się przedstawiała – nie umawia się z chłopakami, utrzymuje stały kontakt z dziwną kobietą, która zachowuje się, jakby była jej przyzwoitką, i ciągnie za sobą sznur facetów, którzy wyglądają na obstawę. Zaakceptowała jednak to wszystko jako nieszkodliwe dziwactwa i nie zadawała żadnych pytań. W końcu sama też sroce spod ogona nie wypadła – jej ojciec był potentatem branży informatycznej i właścicielem gigantycznej fortuny.
Rozumiała więc typowe dla życia bogaczy ograniczenia. Obie dziewczyny instynktownie szukały nawzajem swojego towarzystwa.
Nadeszła godzina szczerości. Mila ponownie ciężko westchnęła.
– Zgadza się, jestem Mila Angelina z Erminii, narzeczona tego księcia.
– I jesteś księżniczką?
– Tak, jestem księżniczką.
Mila wstrzymała oddech, czekając na reakcję przyjaciółki. Czy to już koniec ich zażyłości?
– Ale odjazd! – wyrwało się Sally.
Najwyraźniej podniecenie zwyciężyło nad żalem, że koleżanka tak długo zwlekała z tym wyznaniem.
Mila przewróciła oczami i roześmiała się z ulgą. Sally była z natury bezceremonialna i można było się obawiać z jej strony zgoła innej reakcji.
– Zawsze miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz – dodała Sally, opadając na kanapę obok Mili i zrzucając na podłogę jej papiery. – To teraz mów. Jaki on jest?
– Kto?
Teraz z kolei Sally przewróciła oczami.
– Książę, rzecz jasna. Daj spokój, Angel, mnie możesz powiedzieć. Nikomu się nie wygadam. Chociaż trochę mnie wkurza, że przez… zaraz, zaraz… siedem lat nic mi nie powiedziałaś.
Sally złagodziła te słowa uśmiechem, ale było widać, że jest urażona.
I jak tu teraz Mila ma jej wytłumaczyć, że można przez tyle lat być narzeczoną człowieka, którego praktycznie się nie zna? Miała za sobą jedno oficjalne spotkanie, w trakcie którego była tak onieśmielona, że nie odważyła się nawet nawiązać z facetem kontaktu wzrokowego. A potem nastąpiły sporadyczne, równie oficjalne listy wymieniane za pośrednictwem poczty dyplomatycznej. Trudno w takich warunkach poznać człowieka.
– Ja… ja tak naprawdę nie wiem, jaki on jest – odparła Mila, zaczerpnąwszy powietrza. – Wyguglowałam go sobie.
Przyjaciółka zareagowała na to głośnym śmiechem.
– Czy ty siebie słyszysz? To brzmi jak jakaś baśń. Europejska księżniczka od dzieciństwa – no, okej, byłaś już pełnoletnia – zaręczona z księciem, samotnym władcą sąsiedniego kraju. – Sally westchnęła i dramatycznym gestem położyła sobie na piersi rozczapierzoną dłoń. – Jakie to romantyczne. I naprawdę wiesz o nim tyle, co znalazłaś w Google’u?
– A co w tym dziwnego? Pobieramy się w interesie naszych rodzin i naszych państw. Erminia i Sylvania od piętnastu lat stoją w obliczu wojny. Mój ślub z księciem Thierrym ma zakończyć konflikt i pojednać nasze narody. Prosta sprawa.
– A ty nie pragniesz miłości?
– Jasne, że pragnę.
Jej słowa zawisły w powietrzu.
Miłość. Mila od zawsze nie pragnęła niczego innego. Ale raczej jej nie oczekiwała. Od dziecka przysposabiana była do roli czegoś w rodzaju luksusowego produktu, którego będzie można w razie potrzeby użyć dla dobra kraju. W takim planie nie ma miejsca na miłość. Gdy miało dojść do zaręczyn, nikt nie pytał jej o zdanie. Wiedziała, że taka jest jej powinność i zaakceptowała ją. A co niby miała zrobić?
Obawiała się wtedy spotkania z sześć lat od niej starszym księciem, którego uznała za swoje przeciwieństwo. Znakomicie wyedukowany, piekielnie przystojny, niesamowicie pewny siebie. Gdy ich sobie przedstawiono, nie uszło jej uwagi niechętne spojrzenie, jakim dyskretnie ją omiótł. Najwidoczniej nie takiej narzeczonej się spodziewał. Ale nie wolno było mu ani tego okazać, ani odwołać całej imprezy. On też był niewolnikiem politycznej gry interesów, a o ich małżeństwie zadecydowały – dla zgody i pokoju między narodami – parlamenty obu krajów.
– Oczywiście, że pragnę miłości – powtórzyła Mila nieco cichszym głosem.
Poczuła, jak Sally kładzie jej rękę na ramieniu.
– Przepraszam, mogłam sobie darować te żarty.
– W porządku, nie szkodzi. – Mila uścisnęła dłoń przyjaciółki.
– Jak więc udało ci się przyjechać tu na studia? Nie powinniście pobrać się jak najszybciej, żeby zażegnać polityczne niesnaski?
Mili znów przypomniał się wyraz twarzy księcia Thierry’ego, gdy ją ujrzał. Pomyślała wtedy, że musi mnóstwo pracy włożyć w to, by poczuć się mu równą. Przede wszystkim zdobyć wykształcenie. Na szczęście jej brat, król Erminii, Rocco, też chyba dostrzegł to co ona i gdy wieczorem, zalewając się łzami, przedstawiła mu swój plan samodoskonalenia, wyraził na niego zgodę.
– Umowa przewiduje, że mamy się pobrać w moje dwudzieste piąte urodziny.
– Czyli pod koniec tego miesiąca!
– Wiem.
– Ale jeszcze nie napisałaś doktoratu.
Mila pomyślała, czego dotychczas musiała się w życiu wyrzec w związku ze swoją sytuacją.
Rezygnacja z tytułu doktora nauk humanistycznych będzie z pewnością najboleśniejszą z tych wszystkich ofiar. Jej brat nalegał, by zaliczyła choć kilka przedmiotów z dziedziny politologii, ale ona – wiedząc, że konikiem księcia jest ochrona środowiska – poszła raczej w kierunku ekologii. Cóż, nie będzie mogła pochwalić się doktoratem. Trudno. Nie wiedziała, że pisanie go zajmie jej, od urodzenia dyslektyczce, aż tak dużo czasu. Już miała odpowiedzieć przyjaciółce, gdy zauważyła, że ta pochłonięta jest czymś innym.
– Ależ z niego ciacho!
– Wiem, jak on wygląda. Nie zapominaj, że zajrzałam do Google’a – parsknęła Mila.
– Ale zobacz teraz, jest w telewizji. Przyjechał do Nowego Jorku na ten szczyt w sprawie ochrony środowiska, o którym mówił nam profesor Winslow.
Mila podniosła głowę tak gwałtownie, że omal nie doznała urazu kręgosłupa.
– Książę Thierry tu jest? W Stanach?
Tak, tam, na telewizyjnym ekranie, to był on. Nieco starszy, niż go zapamiętała, ale – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze bardziej przystojny. Serce ścisnęło jej kilka rodzajów emocji naraz. Strach, oczarowanie, tęsknota.
– Nie wiedziałaś, że ma przyjechać?
– Nie. Ale to normalne – odparła Mila, starając się nadać głosowi nonszalancki ton.
– Normalne? Naprawdę tak myślisz? – zawołała Sally piskliwie. – Facet udaje się do odległego kraju, gdzie mieszkasz od lat, i nie może zadzwonić?
– Na pewno przyjechał na krótko i ma ściśle wypełniony grafik. A ja jestem w Bostonie. To jednak jest dalej niż rzut beretem. – Wzruszyła ramionami. – A zresztą nieważne. I tak za cztery tygodnie bierzemy ślub.
Przy ostatnich słowach głos jej się załamał.
Udawała obojętność, ale czy on naprawdę nie mógł jej dać znać, że wybiera się do Ameryki? Musiała się o tym dowiadywać z telewizji?
– Phi, w głowie mi się nie mieści, że nie możecie się spotkać, skoro on tu jest – ciągnęła Sally, dla której najwyraźniej temat się nie zakończył. – Nie chcesz go zobaczyć?
– On na pewno nie ma czasu – broniła się Mila.
Nie chciała się zagłębiać w to zagadnienie. Jej uczucia związane z przyjazdem księcia Thierry’ego do Stanów dla niej samej były zagadką. Wielokrotnie wmawiała sobie, że miłość od pierwszego wejrzenia to wymysł, coś, co może wydarzyć się w romansidłach i telenowelach. Naprawdę jednak w dniu zaręczyn tęsknota za nim dosłownie weszła jej w krew. I do dziś była boleśnie odczuwana przez każdą cząstkę jej organizmu. Czy to miłość?
Mila nie miała pojęcia. W dzieciństwie nie zetknęła się z przykładem takiego uczucia.
– Gdyby był mój, stanęłabym na głowie, żeby się z nim zobaczyć – perorowała Sally. – Nawet gdyby mnie nie uprzedził o przyjeździe.
– Ale jest mój, nie twój – zaśmiała się niezbyt szczerze Mila. – A ja z nikim nie zamierzam się dzielić.
Ta uwaga rozbawiła przyjaciółkę. Mila nie odrywała wzroku od ekranu, starając się bagatelizować fakt, że padały tam także pytania o nią. Nagle zdała sobie sprawę, że skoro Sally tak szybko odkryła jej prawdziwą tożsamość, to nic nie stoi na przeszkodzie, by domyślili się jej także inni, prawda?
Pozostawała jej tylko nadzieja, że nikt nie skojarzy brzydkiego kaczątka ze zdjęć z zaręczyn z kobietą, którą teraz jest i która nie ma nic wspólnego z nieśmiałym, zębatym, pyzatym podlotkiem o grubych udach.
Gdzieś między dziewiętnastymi a dwudziestymi urodzinami przeszła gwałtowną przemianę, coś w rodzaju nieco opóźnionego rozkwitu. Dodatkowe kilogramy gdzieś się zapodziały, sylwetka była nadal pełna smakowitych krągłości, ale już nie puszysta. Włosy urosły, wyprostowały się i nabrały gęstości. Po nieszczęsnej trwałej ondulacji, którą kazała sobie zrobić przed spotkaniem z księciem, pozostało tylko przykre wspomnienie.
Ogólnie przybyło jej gracji i pewności siebie.
Czy teraz spodobałaby się przyszłemu mężowi? Nie chciałaby go odstręczać, zważywszy, jak bardzo ją pociągał.
Sally ma całkowitą rację – książę to niezłe ciacho. Promieniuje niezwykłą wprost charyzmą. W telewizji widać było, jak ludzie nie mogą oderwać od niego oczu, zupełnie jakby miał w sobie jakiś magnes.
Powinna z niecierpliwością oczekiwać zaślubin. Nie tylko dlatego, że książę się jej podobał, ale również z powodu znaczenia, jakie ślub ma dla obydwu państw. Istniejący między jej ojczystą Erminią a Sylvanią względny pokój został naruszony wiele lat temu, gdy matka księcia Thierry’ego została przyłapana na gorącym miłosnym uczynku z ermińskim dyplomatą. Gdy potem para kochanków zginęła w wypadku samochodowym, oba kraje oskarżały się nawzajem o ich śmierć. Wzmożono militarną kontrolę granic, ludność obu krajów była wzburzona. Mila rozumiała, że jej ślub z Thierrym ma położyć kres wieloletnim niesnaskom, ale marzyła o czymś więcej niż fikcyjne małżeństwo z rozsądku.
Czy książę kiedykolwiek ją pokocha? Chyba wolno jej mieć taką nadzieję?
Wzięła do ręki pilota i, chcąc wrócić do pracy nad notatkami, wyciszyła dźwięk w telewizorze. Dla Sally jednak temat najwyraźniej nie został wyczerpany.
– Powinnaś pojechać do Nowego Jorku i spotkać się z nim. Idź do hotelu i przedstaw mu się – nalegała przyjaciółka.
Mila roześmiała się bez przekonania.
– Nawet gdyby udało mi się wymknąć z Bostonu, nie przedarłabym się przez jego ochronę, uwierz mi. On jest następcą tronu, jedynym dziedzicem. To ważna persona.
– Tak jak ty. Jesteś jego narzeczoną, na miłość boską. Musi znaleźć czas dla ciebie. A jeśli chodzi o Bernadette i twoich mięśniaków – to była aluzja do przyzwoitki i obstawy – zostaw ich mnie. Jakoś ich unieszkodliwię, z twoją oczywiście pomocą.
– Nie mogę. Co będzie, jak o wszystkim dowie się mój brat?
Sally nie wiedziała, że Rocco jest aktualnie panującym królem Erminii, sądziła jedynie, że od śmierci rodziców intensywnie opiekuje się siostrą.
– To co ci zrobi? Zlituj się, kobieto, masz prawie dwadzieścia pięć lat, od siedmiu lat mieszkasz za granicą, zdobyłaś wykształcenie. Przed tobą życie wypełnione nudnymi oficjalnymi ceremoniami, przyjęciami i tym podobnym sztywniactwem. Kiedy masz się zabawić, jak nie teraz, co?
– Przekonałaś mnie – odparła Mila z drwiącym uśmieszkiem. – Co proponujesz?
– Nic prostszego. Profesor Winslow mówił, że może nam załatwić wejściówki na wykład o zrównoważonym rozwoju. Mamy chyba prawo trzymać go za słowo? Szczyt zaczyna się jutro, a wykład, którego mamy „wysłuchać” (cudzysłów został przez Sally zaznaczony odpowiednim gestem wykonanym palcami w powietrzu) odbędzie się pojutrze.
– Nie zdążymy zorganizować sobie spania.
– Moja rodzina ma do stałej dyspozycji apartament w hotelu w pobliżu miejsca, gdzie ma zamieszkać książę. Jutro po południu polecimy do Nowego Jorku odrzutowcem mojego taty. Na pewno mi nie odmówi, zwłaszcza jeśli powiem, że to wyprawa w celach naukowych. Zameldujemy się w hotelu, po czym ty udasz, że się źle poczułaś. Bernie i goryle nie muszą ci chyba towarzyszyć, kiedy leżysz w łóżku z migreną? Weźmiemy perukę blond, żebyś mogła się podawać za mnie. Zamienimy się ubraniami i po kilku godzinach ty wyjdziesz jako ja, a ja położę się w twoim pokoju do łóżka i przykryję kołdrą po czubek głowy. Co ty na to?
– Nie dadzą się nabrać.
– A co nam szkodzi spróbować? Kiedy zamierzasz spotkać się ze swoim księciem? Dopiero na ślubie? Daj spokój, co złego może się wydarzyć?
Dobre pytanie. Mogą zostać przyłapani i co wtedy? Otrzyma serię dodatkowych upomnień o tym, co jest winna swojemu krajowi. Całe jej dorastanie i wychowanie w Erminii polegało na ich wysłuchiwaniu.
W zasadzie nie wiedziała wtedy o życiu nic poza tym, czym jest dla niej kraj, a ona dla kraju. Jednak w ciągu ostatnich spędzonych w Stanach kilku lat Mila zakosztowała czegoś więcej.
Wolności. W wersji mocno okrojonej, ale jednak. Dotychczas nie wiedziała, że coś takiego w ogóle istnieje i że jest aż tak upragnione.
Rozmyślała nad pomysłem Sally, który wydał się jej łatwy w realizacji i nieskomplikowany. Może wypali? Bernadette jest teraz bardzo zajęta przygotowaniami do powrotu Mili do Erminii. Jeśli sprzeciwi się wypadowi do Nowego Jorku, zawsze można pokazać jej mejl od profesora, który pisze, jak wysoki poziom naukowy będzie prezentowany w trakcie wykładów na szczycie. Może przyzwoitka da się przekonać?
– No to jak, Mila? – naciskała Sally.
– Zrobię to.
Trudno było jej uwierzyć, że naprawdę to powiedziała. Ale już zaczęła żyć oczekiwaniem na spotkanie z księciem Thierrym. Musi przynajmniej spróbować.
– Świetnie – odparła Sally, zacierając ręce z miną wytrawnego konspiratora. – Ale będzie zabawa!
– Hej, czy to nie ty?
Mila odgarnęła z twarzy niesforne pasmo długich czarnych włosów i zniecierpliwiona podniosła wzrok znad notatek.
– Ja? Gdzie? – zapytała przyjaciółkę.
– W telewizji. Spójrz!
Mila skierowała wzrok na płaski ekran, na którym wyświetlano tak interesujące jej koleżankę newsy z życia wyższych sfer, i poczuła ucisk w żołądku.
A więc teraz cały świat ujrzał te paskudne oficjalne zdjęcia sprzed siedmiu lat: jej zaręczyny z księciem Thierrym z Sylvanii. Nadwaga, aparat na zębach i fryzura, która może świetnie prezentowała się na paryskiej modelce, ale już o wiele gorzej na zakłopotanej osiemnastoletniej księżniczce, która za wszelką cenę chciała uchodzić za bardziej wyrafinowaną i tajemniczą.
A wyszło jak zwykle – wyglądała jak klaun z drugorzędnego cyrku.
Wzruszyła ramionami.
– Ja wiem, że ta osoba jest do ciebie kompletnie niepodobna, ale to ty, tak? Księżniczka Mila Angelina z Erminii? To twoje prawdziwe dane? – pytała Sally, wskazując palcem ekran i przygwożdżając Milę oskarżycielskim wzrokiem.
Nie było sensu zaprzeczać. Ukrywając zawstydzenie, Mila lekko kiwnęła głową. Znów pochyliła się nad notatkami do rozprawy naukowej, której chyba nigdy nie będzie dane jej dokończyć. Jej wysiłek umysłowy i skupienie diabli wzięli. Ciekawa była teraz reakcji koleżanki na tę nowinę.
– I poślubisz księcia? – zawołała Sally.
Mila nie była pewna, czy przyczyną wybuchu była wieść o jej zaręczynach z księciem, czy też fakt, że nigdy nie wyjawiła najlepszej przyjaciółce swojej prawdziwej tożsamości. Westchnęła i odłożyła długopis.
Jako względnie mało znanej księżniczce z niewielkiego europejskiego państewka udawało się jej przez siedem lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych uniknąć błysku fleszy, ale chyba właśnie nastał moment stawienia czoła niezbyt wygodnej rzeczywistości.
Z Sally poznały się na roku zerowym w jednej z najbardziej prestiżowych amerykańskich uczelni. Nową przyjaciółkę dziwiło trochę, że Mila – czy raczej Angel, bo tak się przedstawiała – nie umawia się z chłopakami, utrzymuje stały kontakt z dziwną kobietą, która zachowuje się, jakby była jej przyzwoitką, i ciągnie za sobą sznur facetów, którzy wyglądają na obstawę. Zaakceptowała jednak to wszystko jako nieszkodliwe dziwactwa i nie zadawała żadnych pytań. W końcu sama też sroce spod ogona nie wypadła – jej ojciec był potentatem branży informatycznej i właścicielem gigantycznej fortuny.
Rozumiała więc typowe dla życia bogaczy ograniczenia. Obie dziewczyny instynktownie szukały nawzajem swojego towarzystwa.
Nadeszła godzina szczerości. Mila ponownie ciężko westchnęła.
– Zgadza się, jestem Mila Angelina z Erminii, narzeczona tego księcia.
– I jesteś księżniczką?
– Tak, jestem księżniczką.
Mila wstrzymała oddech, czekając na reakcję przyjaciółki. Czy to już koniec ich zażyłości?
– Ale odjazd! – wyrwało się Sally.
Najwyraźniej podniecenie zwyciężyło nad żalem, że koleżanka tak długo zwlekała z tym wyznaniem.
Mila przewróciła oczami i roześmiała się z ulgą. Sally była z natury bezceremonialna i można było się obawiać z jej strony zgoła innej reakcji.
– Zawsze miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz – dodała Sally, opadając na kanapę obok Mili i zrzucając na podłogę jej papiery. – To teraz mów. Jaki on jest?
– Kto?
Teraz z kolei Sally przewróciła oczami.
– Książę, rzecz jasna. Daj spokój, Angel, mnie możesz powiedzieć. Nikomu się nie wygadam. Chociaż trochę mnie wkurza, że przez… zaraz, zaraz… siedem lat nic mi nie powiedziałaś.
Sally złagodziła te słowa uśmiechem, ale było widać, że jest urażona.
I jak tu teraz Mila ma jej wytłumaczyć, że można przez tyle lat być narzeczoną człowieka, którego praktycznie się nie zna? Miała za sobą jedno oficjalne spotkanie, w trakcie którego była tak onieśmielona, że nie odważyła się nawet nawiązać z facetem kontaktu wzrokowego. A potem nastąpiły sporadyczne, równie oficjalne listy wymieniane za pośrednictwem poczty dyplomatycznej. Trudno w takich warunkach poznać człowieka.
– Ja… ja tak naprawdę nie wiem, jaki on jest – odparła Mila, zaczerpnąwszy powietrza. – Wyguglowałam go sobie.
Przyjaciółka zareagowała na to głośnym śmiechem.
– Czy ty siebie słyszysz? To brzmi jak jakaś baśń. Europejska księżniczka od dzieciństwa – no, okej, byłaś już pełnoletnia – zaręczona z księciem, samotnym władcą sąsiedniego kraju. – Sally westchnęła i dramatycznym gestem położyła sobie na piersi rozczapierzoną dłoń. – Jakie to romantyczne. I naprawdę wiesz o nim tyle, co znalazłaś w Google’u?
– A co w tym dziwnego? Pobieramy się w interesie naszych rodzin i naszych państw. Erminia i Sylvania od piętnastu lat stoją w obliczu wojny. Mój ślub z księciem Thierrym ma zakończyć konflikt i pojednać nasze narody. Prosta sprawa.
– A ty nie pragniesz miłości?
– Jasne, że pragnę.
Jej słowa zawisły w powietrzu.
Miłość. Mila od zawsze nie pragnęła niczego innego. Ale raczej jej nie oczekiwała. Od dziecka przysposabiana była do roli czegoś w rodzaju luksusowego produktu, którego będzie można w razie potrzeby użyć dla dobra kraju. W takim planie nie ma miejsca na miłość. Gdy miało dojść do zaręczyn, nikt nie pytał jej o zdanie. Wiedziała, że taka jest jej powinność i zaakceptowała ją. A co niby miała zrobić?
Obawiała się wtedy spotkania z sześć lat od niej starszym księciem, którego uznała za swoje przeciwieństwo. Znakomicie wyedukowany, piekielnie przystojny, niesamowicie pewny siebie. Gdy ich sobie przedstawiono, nie uszło jej uwagi niechętne spojrzenie, jakim dyskretnie ją omiótł. Najwidoczniej nie takiej narzeczonej się spodziewał. Ale nie wolno było mu ani tego okazać, ani odwołać całej imprezy. On też był niewolnikiem politycznej gry interesów, a o ich małżeństwie zadecydowały – dla zgody i pokoju między narodami – parlamenty obu krajów.
– Oczywiście, że pragnę miłości – powtórzyła Mila nieco cichszym głosem.
Poczuła, jak Sally kładzie jej rękę na ramieniu.
– Przepraszam, mogłam sobie darować te żarty.
– W porządku, nie szkodzi. – Mila uścisnęła dłoń przyjaciółki.
– Jak więc udało ci się przyjechać tu na studia? Nie powinniście pobrać się jak najszybciej, żeby zażegnać polityczne niesnaski?
Mili znów przypomniał się wyraz twarzy księcia Thierry’ego, gdy ją ujrzał. Pomyślała wtedy, że musi mnóstwo pracy włożyć w to, by poczuć się mu równą. Przede wszystkim zdobyć wykształcenie. Na szczęście jej brat, król Erminii, Rocco, też chyba dostrzegł to co ona i gdy wieczorem, zalewając się łzami, przedstawiła mu swój plan samodoskonalenia, wyraził na niego zgodę.
– Umowa przewiduje, że mamy się pobrać w moje dwudzieste piąte urodziny.
– Czyli pod koniec tego miesiąca!
– Wiem.
– Ale jeszcze nie napisałaś doktoratu.
Mila pomyślała, czego dotychczas musiała się w życiu wyrzec w związku ze swoją sytuacją.
Rezygnacja z tytułu doktora nauk humanistycznych będzie z pewnością najboleśniejszą z tych wszystkich ofiar. Jej brat nalegał, by zaliczyła choć kilka przedmiotów z dziedziny politologii, ale ona – wiedząc, że konikiem księcia jest ochrona środowiska – poszła raczej w kierunku ekologii. Cóż, nie będzie mogła pochwalić się doktoratem. Trudno. Nie wiedziała, że pisanie go zajmie jej, od urodzenia dyslektyczce, aż tak dużo czasu. Już miała odpowiedzieć przyjaciółce, gdy zauważyła, że ta pochłonięta jest czymś innym.
– Ależ z niego ciacho!
– Wiem, jak on wygląda. Nie zapominaj, że zajrzałam do Google’a – parsknęła Mila.
– Ale zobacz teraz, jest w telewizji. Przyjechał do Nowego Jorku na ten szczyt w sprawie ochrony środowiska, o którym mówił nam profesor Winslow.
Mila podniosła głowę tak gwałtownie, że omal nie doznała urazu kręgosłupa.
– Książę Thierry tu jest? W Stanach?
Tak, tam, na telewizyjnym ekranie, to był on. Nieco starszy, niż go zapamiętała, ale – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze bardziej przystojny. Serce ścisnęło jej kilka rodzajów emocji naraz. Strach, oczarowanie, tęsknota.
– Nie wiedziałaś, że ma przyjechać?
– Nie. Ale to normalne – odparła Mila, starając się nadać głosowi nonszalancki ton.
– Normalne? Naprawdę tak myślisz? – zawołała Sally piskliwie. – Facet udaje się do odległego kraju, gdzie mieszkasz od lat, i nie może zadzwonić?
– Na pewno przyjechał na krótko i ma ściśle wypełniony grafik. A ja jestem w Bostonie. To jednak jest dalej niż rzut beretem. – Wzruszyła ramionami. – A zresztą nieważne. I tak za cztery tygodnie bierzemy ślub.
Przy ostatnich słowach głos jej się załamał.
Udawała obojętność, ale czy on naprawdę nie mógł jej dać znać, że wybiera się do Ameryki? Musiała się o tym dowiadywać z telewizji?
– Phi, w głowie mi się nie mieści, że nie możecie się spotkać, skoro on tu jest – ciągnęła Sally, dla której najwyraźniej temat się nie zakończył. – Nie chcesz go zobaczyć?
– On na pewno nie ma czasu – broniła się Mila.
Nie chciała się zagłębiać w to zagadnienie. Jej uczucia związane z przyjazdem księcia Thierry’ego do Stanów dla niej samej były zagadką. Wielokrotnie wmawiała sobie, że miłość od pierwszego wejrzenia to wymysł, coś, co może wydarzyć się w romansidłach i telenowelach. Naprawdę jednak w dniu zaręczyn tęsknota za nim dosłownie weszła jej w krew. I do dziś była boleśnie odczuwana przez każdą cząstkę jej organizmu. Czy to miłość?
Mila nie miała pojęcia. W dzieciństwie nie zetknęła się z przykładem takiego uczucia.
– Gdyby był mój, stanęłabym na głowie, żeby się z nim zobaczyć – perorowała Sally. – Nawet gdyby mnie nie uprzedził o przyjeździe.
– Ale jest mój, nie twój – zaśmiała się niezbyt szczerze Mila. – A ja z nikim nie zamierzam się dzielić.
Ta uwaga rozbawiła przyjaciółkę. Mila nie odrywała wzroku od ekranu, starając się bagatelizować fakt, że padały tam także pytania o nią. Nagle zdała sobie sprawę, że skoro Sally tak szybko odkryła jej prawdziwą tożsamość, to nic nie stoi na przeszkodzie, by domyślili się jej także inni, prawda?
Pozostawała jej tylko nadzieja, że nikt nie skojarzy brzydkiego kaczątka ze zdjęć z zaręczyn z kobietą, którą teraz jest i która nie ma nic wspólnego z nieśmiałym, zębatym, pyzatym podlotkiem o grubych udach.
Gdzieś między dziewiętnastymi a dwudziestymi urodzinami przeszła gwałtowną przemianę, coś w rodzaju nieco opóźnionego rozkwitu. Dodatkowe kilogramy gdzieś się zapodziały, sylwetka była nadal pełna smakowitych krągłości, ale już nie puszysta. Włosy urosły, wyprostowały się i nabrały gęstości. Po nieszczęsnej trwałej ondulacji, którą kazała sobie zrobić przed spotkaniem z księciem, pozostało tylko przykre wspomnienie.
Ogólnie przybyło jej gracji i pewności siebie.
Czy teraz spodobałaby się przyszłemu mężowi? Nie chciałaby go odstręczać, zważywszy, jak bardzo ją pociągał.
Sally ma całkowitą rację – książę to niezłe ciacho. Promieniuje niezwykłą wprost charyzmą. W telewizji widać było, jak ludzie nie mogą oderwać od niego oczu, zupełnie jakby miał w sobie jakiś magnes.
Powinna z niecierpliwością oczekiwać zaślubin. Nie tylko dlatego, że książę się jej podobał, ale również z powodu znaczenia, jakie ślub ma dla obydwu państw. Istniejący między jej ojczystą Erminią a Sylvanią względny pokój został naruszony wiele lat temu, gdy matka księcia Thierry’ego została przyłapana na gorącym miłosnym uczynku z ermińskim dyplomatą. Gdy potem para kochanków zginęła w wypadku samochodowym, oba kraje oskarżały się nawzajem o ich śmierć. Wzmożono militarną kontrolę granic, ludność obu krajów była wzburzona. Mila rozumiała, że jej ślub z Thierrym ma położyć kres wieloletnim niesnaskom, ale marzyła o czymś więcej niż fikcyjne małżeństwo z rozsądku.
Czy książę kiedykolwiek ją pokocha? Chyba wolno jej mieć taką nadzieję?
Wzięła do ręki pilota i, chcąc wrócić do pracy nad notatkami, wyciszyła dźwięk w telewizorze. Dla Sally jednak temat najwyraźniej nie został wyczerpany.
– Powinnaś pojechać do Nowego Jorku i spotkać się z nim. Idź do hotelu i przedstaw mu się – nalegała przyjaciółka.
Mila roześmiała się bez przekonania.
– Nawet gdyby udało mi się wymknąć z Bostonu, nie przedarłabym się przez jego ochronę, uwierz mi. On jest następcą tronu, jedynym dziedzicem. To ważna persona.
– Tak jak ty. Jesteś jego narzeczoną, na miłość boską. Musi znaleźć czas dla ciebie. A jeśli chodzi o Bernadette i twoich mięśniaków – to była aluzja do przyzwoitki i obstawy – zostaw ich mnie. Jakoś ich unieszkodliwię, z twoją oczywiście pomocą.
– Nie mogę. Co będzie, jak o wszystkim dowie się mój brat?
Sally nie wiedziała, że Rocco jest aktualnie panującym królem Erminii, sądziła jedynie, że od śmierci rodziców intensywnie opiekuje się siostrą.
– To co ci zrobi? Zlituj się, kobieto, masz prawie dwadzieścia pięć lat, od siedmiu lat mieszkasz za granicą, zdobyłaś wykształcenie. Przed tobą życie wypełnione nudnymi oficjalnymi ceremoniami, przyjęciami i tym podobnym sztywniactwem. Kiedy masz się zabawić, jak nie teraz, co?
– Przekonałaś mnie – odparła Mila z drwiącym uśmieszkiem. – Co proponujesz?
– Nic prostszego. Profesor Winslow mówił, że może nam załatwić wejściówki na wykład o zrównoważonym rozwoju. Mamy chyba prawo trzymać go za słowo? Szczyt zaczyna się jutro, a wykład, którego mamy „wysłuchać” (cudzysłów został przez Sally zaznaczony odpowiednim gestem wykonanym palcami w powietrzu) odbędzie się pojutrze.
– Nie zdążymy zorganizować sobie spania.
– Moja rodzina ma do stałej dyspozycji apartament w hotelu w pobliżu miejsca, gdzie ma zamieszkać książę. Jutro po południu polecimy do Nowego Jorku odrzutowcem mojego taty. Na pewno mi nie odmówi, zwłaszcza jeśli powiem, że to wyprawa w celach naukowych. Zameldujemy się w hotelu, po czym ty udasz, że się źle poczułaś. Bernie i goryle nie muszą ci chyba towarzyszyć, kiedy leżysz w łóżku z migreną? Weźmiemy perukę blond, żebyś mogła się podawać za mnie. Zamienimy się ubraniami i po kilku godzinach ty wyjdziesz jako ja, a ja położę się w twoim pokoju do łóżka i przykryję kołdrą po czubek głowy. Co ty na to?
– Nie dadzą się nabrać.
– A co nam szkodzi spróbować? Kiedy zamierzasz spotkać się ze swoim księciem? Dopiero na ślubie? Daj spokój, co złego może się wydarzyć?
Dobre pytanie. Mogą zostać przyłapani i co wtedy? Otrzyma serię dodatkowych upomnień o tym, co jest winna swojemu krajowi. Całe jej dorastanie i wychowanie w Erminii polegało na ich wysłuchiwaniu.
W zasadzie nie wiedziała wtedy o życiu nic poza tym, czym jest dla niej kraj, a ona dla kraju. Jednak w ciągu ostatnich spędzonych w Stanach kilku lat Mila zakosztowała czegoś więcej.
Wolności. W wersji mocno okrojonej, ale jednak. Dotychczas nie wiedziała, że coś takiego w ogóle istnieje i że jest aż tak upragnione.
Rozmyślała nad pomysłem Sally, który wydał się jej łatwy w realizacji i nieskomplikowany. Może wypali? Bernadette jest teraz bardzo zajęta przygotowaniami do powrotu Mili do Erminii. Jeśli sprzeciwi się wypadowi do Nowego Jorku, zawsze można pokazać jej mejl od profesora, który pisze, jak wysoki poziom naukowy będzie prezentowany w trakcie wykładów na szczycie. Może przyzwoitka da się przekonać?
– No to jak, Mila? – naciskała Sally.
– Zrobię to.
Trudno było jej uwierzyć, że naprawdę to powiedziała. Ale już zaczęła żyć oczekiwaniem na spotkanie z księciem Thierrym. Musi przynajmniej spróbować.
– Świetnie – odparła Sally, zacierając ręce z miną wytrawnego konspiratora. – Ale będzie zabawa!
więcej..