- promocja
- W empik go
Smak wspomnień - ebook
Smak wspomnień - ebook
Laura mieszka w otoczeniu natury, starając się łączyć życie zawodowe z opieką i wychowaniem nastolatki. Uczestniczy też w terapii AA, gdzie stawia czoła uzależnieniu.
Nicol ukończyła szkołę podstawową i w tajemnicy przed Laurą w odległym mieście składa dokumenty rekrutacyjne do liceum. Dziewczyna otrzymuje pozytywną odpowiedź i staje przed dylematem, co dalej. Z pomocą przychodzi Mirella Wolf, a to skończyć się może wyłącznie katastrofą.
Poturbowana Nicol trafia na wieś do rodziców Laury, a tam w jej ręce wpada stare pudełko z pamiątkami, które prowokują nastolatkę do przeprowadzenia własnego śledztwa wobec tajemniczej babki Laury.
Czy każda z tajemnic znajdzie wyjaśnienie? Czy przeszłość ma wpływ na teraźniejszość?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8014-5 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ponad rok minął od odczytania wyroku sądu, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Nie sądziłam, że tak się zakończy awantura o opiekę nad córką Igora. Właśnie tak o niej myślę. Nicol jest dzieckiem, którego nie zdążył poznać, ale ja zdołałam pokochać. Lęk przed stratą dodawał mi sił, a wsparcie Mileny i Jacka pozwoliło mi pozostać przy zdrowych zmysłach. Może dlatego poprosili, żebym została świadkiem na ich ślubie. Nie mam pojęcia, kiedy doszli do tego etapu swojego związku, ale cieszę się ich szczęściem.
Gabrysia zadbała o to, żebym się nie nudziła w Szeligówce. Jej pomysł z pracą w social mediach okazał się strzałem w dziesiątkę. Zgłaszało się do mnie coraz więcej firm z prośbą, bym wypromowała je w sieci. Idealny układ. Dzięki temu mam czas chodzić na długie spacery z Dianą, kiedy nie pracuje jako ratownik w policji.
Nie mogłam się nie zgodzić na propozycję Marcina, który obiecał, że dopilnuje, by Diana mogła robić to, do czego została wytresowana. Często się spotykamy, a ja lubię nasze rozmowy. Odkąd opowiedział o przeszczepie nerki, zrozumiałam, że nigdy nie można się poddawać, a każdy dzień należy traktować jak dar, na który zasługujemy. Wciąż też zastanawia mnie data przeszczepu jego nerki. Kiedyś muszę go o to zapytać.
Nadal chodzę na spotkania AA. To one dają mi siłę do tego, by w siebie nie zwątpić i jak najlepiej opiekować się osobą, za którą jestem odpowiedzialna, a która jest najjaśniejszym promykiem w mojej codzienności.
Nicol zamieszkała ze mną zaraz po ogłoszeniu wyroku. Eulalia początkowo oświadczyła, że nie zamierza się poddać i będzie walczyć, ale zdecydowana reakcja całej rodziny Wolfów sprawiła, że dała nam spokój, a dom w Szeligówce podarowała wnuczce. Ja mogę w nim mieszkać do momentu, w którym Nicol nie zdecyduje inaczej.
Za dwa miesiące rozpocznie się nowy rok szkolny i tym razem zadebiutuję jako opiekun prawny uczennicy liceum. Już się boję, że nie będę wystarczająco stanowcza w stawianiu granic. Ale cóż, nie myli się ten, kto nic nie robi…ROZDZIAŁ 1
Leniwie płynące po niebie chmury na chwilę zasłoniły słońce. Lekki powiew lipcowego wiatru orzeźwił leżącą w trawie dziewczynę. Zaskoczona tym nagłym dotykiem chłodu, powoli uniosła powieki, lecz zaraz ponownie zamknęła oczy.
Zasłużyła na odpoczynek, podobnie jak leżąca obok niej przyjaciółka. Niedawno wyszły z lasu, gdzie uganiały się za wiewiórkami i dzięciołami. Nie chciały zrobić im krzywdy, przeciwnie – liczyły na to, że będą miały okazję, by obserwować zwierzęta. Jedna z nich miała ochotę na zabawę po pracowitym dniu.
Dłoń Nicol bezwiednie powędrowała w stronę drzemiącej przyjaciółki. Jak dobrze, że ją miała. Potrzebowała możliwości zwierzenia się z najgłębiej skrywanych obaw. Choć od roku chodziła na terapię do poleconej przez Marcina psycholożki, wciąż miewała koszmary. Za każdym razem stoi na klifie w Newquay. Otula ją mrok. Słyszy huk uderzających o skały spienionych fal. Próbuje wsłuchać się w ich rytm. Nagle czuje silne szarpnięcie. Traci równowagę i spada. Usiłuje krzyczeć, lecz głos więźnie jej w gardle. Chce się czegoś złapać, ale jej palce nie wyczuwają stabilnego oparcia. Szybuje w powietrzu z pewnością, że za moment jej życie dobiegnie końca. Wtedy wybudza się, siada na łóżku oszołomiona. W amoku szuka śpiącej u jej stóp Diany. Przytula się do jej puszystej sierści i szlocha, dopóki nie zaśnie wyczerpana. Takiej przyjaźni potrzebuje, dlatego tyle czasu spędza z pupilką, gdy tylko ta powróci ze służby.
Niespodziewany dzwonek telefonu pozbawił Nicol możliwości dalszego leniuchowania.
– Hejka – usłyszała znajomy głos.
– Dzień dobry, ciociu – odezwała się.
– A ty znowu z tym „ciociu”. Mówiłam ci, że nie jestem na tyle stara, żebyś nazywała mnie ciotką – oburzyła się Gabriela. – Daj sobie z tym spokój, bo się wreszcie obrażę.
– Dobrze, cio… – Ugryzła się w język. – Dobrze, już dobrze – dodała pojednawczo. – Wiadomo już coś?
– Owszem – odparła Gabrysia, a w jej głosie dało się wyczuć ekscytację. – Powiedziałaś już Laurze?
– Yhm…
– Tak?
– No…
– To tak czy nie? – Tym razem głos ciotki zdradzał zniecierpliwienie.
– Nie – westchnęła.
– Niki… Przecież rozmawiałyśmy o tym. Laura musi o wszystkim wiedzieć. Ona jest za ciebie odpowiedzialna i bardzo jej na tobie zależy.
– Wiem… Ale ona tego nie chce.
– Teraz musisz podjąć ostateczną decyzję, bo jesteś na liście.
– Tak? – Nicol zerwała się na równe nogi. W ślad za nią podskoczyła Diana i zaczęła kręcić się niespokojnie. – Wszystko dobrze, malutka – uspokoiła pupilkę. – Naprawdę się dostałam? – upewniła się.
– Powiedz o tym Laurze – nalegała Gabrysia. – Masz niewiele czasu na dopełnienie formalności.
– Dzięki, cio… – znów przerwała. – Dzięki, Gabrysiu.
Kiedy ciotka się rozłączyła, Nicol podskoczyła z radości, a potem uklękła i zaczęła tulić Dianę. Tak bardzo się cieszyła. Ten sukces zawdzięczała wyłącznie sobie. Kosztowało ją to wiele pracy i mnóstwo determinacji. Smak zwycięstwa był przez to wyjątkowo słodki. Nigdy wcześniej nie czuła takiej dumy z siebie samej. Oczyma wyobraźni widziała Igora cieszącego się jej osiągnięciem. I choć nie zdążyła poznać ojca, to dzięki opowieściom Laury i Gabrysi miała wrażenie, że nieraz czuje jego bliskość i słyszy jego głos. Ale co powie Laura? Tego nie była pewna. A raczej była przekonana, że nie będzie jej gratulowała. W końcu postąpiła wbrew jej sugestiom.
Nicol ruszyła w stronę domu. Choć wakacje trwały od tygodnia, Laura wciąż pracowała. Miała naprawdę dużo zleceń i świetnie radziła sobie w biznesie. Założyła własną firmę i świadczyła usługi jako wolny strzelec. Wybierała tylko te projekty, które dawały jej możliwość rozwoju, a przy tym spełniały wymagania finansowe. Na razie nie narzekała. Klienci płacili jej w terminie, dzięki czemu w ferie wyjechały na tydzień do Trójmiasta. Zamieszkały w przyjemnym pensjonacie tuż przy sopockim molo. Długie wycieczki wybrzeżem połączone z opowieściami Laury o historii Polski stanowiły wyjątkowe lekcje, które Nicol wiąż doskonale pamiętała. Nie stroniła od wizyt w muzeach, a nawet w kościołach, bo choć sama nie była osobą wierzącą, to miała świadomość ogromu historii kryjącej się w starych obrazach, barwnych freskach czy drewnianych, bogato zdobionych ołtarzach.
W wakacje planowały jechać do Wrocławia, a później na kilka dni do Pragi. Obydwie nie mogły się już doczekać wspólnego wypoczynku, ale na razie Laura miała dużo pracy. Niespodziewanie jakiś projekt się przeciągnął, bo klient nie potrafił określić, czego tak naprawdę chce, a to uruchomiło prawdziwą lawinę. Jak się okazało, w branży reklamowej sezon ogórkowy nie istnieje. Przeciwnie, wszyscy chcą wprowadzić nowy produkt zaraz po zakończeniu wakacji. Laura wiedziała, że to okazja na prawdziwy zarobek, dlatego nie chciała nikomu odmówić. Przez to lista klientów się wydłużyła, a termin wyjazdu na wymarzony urlop wciąż się oddalał.
Nicol minęła posesję pani Marii. Odruchowo zajrzała na podwórko, choć wiedziała, że nikogo nie dostrzeże. Sąsiadka ostatniej zimy znacznie podupadła na zdrowiu i aktualnie przebywała w sanatorium. Swoją krowę przekazała pod opiekę sołtysowi wsi, a kur doglądała Laura. Teraz kilka z nich spacerowało po podwórku, dbając o to, by trawa nadmiernie nie urosła.
Kiedy Nicol weszła do domu, w którym od roku mieszkała razem z Laurą, głód natychmiast dał o sobie znać. Od śniadania nie miała niczego w ustach. Diana zaczęła chłeptać wodę ze swojej miski. Nicol też nalała sobie wody do szklanki. Przebiegła wzrokiem po kuchni, ale nie zauważyła żadnych oznak świadczących o tym, że ktoś przygotowywał obiad. Zajrzała do lodówki. Dostrzegła słoik z gołąbkami. Przypomniała sobie ich smak. Nigdy wcześniej nie jadła gotowanego pulpeta zawiniętego w liście kapusty. Laura jednak stanęła na wysokości zadania i przygotowała niesamowite danie. Gołąbków było tak dużo, że jadły je przez trzy dni, a resztę zawekowała.
Dziewczyna wrzuciła do saganka zawartość słoika i włączyła gaz. Szybko poczuła przyjemny zapach. Najwidoczniej Dianie też się spodobał, bo przydreptała do opiekunki i zaczęła łasić się do jej nóg.
– Też byś chciała? – Mrugnęła porozumiewawczo. – Na razie zaserwuję ci coś psiego – zaproponowała i napełniła miskę jedzeniem wyjętym z puszki.
Diana niepewnie patrzyła na swoją porcję, unosząc łeb w poszukiwaniu przyjemniejszej woni, która wciąż unosiła się nad sagankiem.
– Bierz się do jedzenia, księżniczko, bo nie dostaniesz deseru – zagroziła Nicol, choć w jej głosie pobrzmiewał śmiech.
Pies posłusznie wrócił do miski i zaczął powoli jeść, od czasu do czasu łypiąc w stronę saganka.
– Niki, przepraszam – głos wchodzącej do kuchni Laury przerwał ciszę. – Zajęłam się robotą i zapomniałam o obiedzie.
– Nic się nie stało. Przecież mamy zapas gołąbków. – Uśmiechnęła się.
– Jutro ugotuję coś innego. Muszę tylko skończyć tę kampanię dla Uniki – tłumaczyła Laura. – Inaczej prezes mnie wykończy. Codziennie podrzuca mi kolejne pomysły, które nijak się mają do myśli przewodniej i tracę czas, żeby go przekonać, że na tym etapie prac jest już za późno na zmiany. A ten uparty osioł nie odpuszcza. Teraz pluję sobie w brodę, że wzięłam to zlecenie.
– Skąd mogłaś wiedzieć, że to taki upierdliwiec.
– A skąd ty znasz takie słowo? – Laura natychmiast stała się czujna. Przez ostatni rok musiała się wiele nauczyć o świecie nastolatków. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że od czasu, kiedy sama chodziła do szkoły, tyle się zmieniło.
Bardzo poważnie podeszła do obowiązków rodzicielskich. Uczestniczyła we wszystkich zebraniach w szkole. Miała też kontakt z wychowawczynią Nicol i często do niej dzwoniła, by podpytać, czy wszystko w porządku. Nie mówiła o tym nastolatce, bo nie chciała, by ta czuła się kontrolowana. Nie wybaczyłaby sobie jednak, gdyby ktokolwiek skrzywdził jej podopieczną. Dostatecznie dużo wycierpiała, zanim na siebie trafiły. A w szkole, wiadomo, że różnie bywa. Nicol dołączyła do ósmej klasy. Wszyscy znali się od lat, a ona była tą nową. Laura martwiła się o to, czy dziewczyna zdoła się zaaklimatyzować. Drżała, odbierając telefon ze szkoły. Już pierwszego dnia poszła do szkolnego pedagoga i poprosiła o roztoczenie szczególnej opieki nad córką. Tak ją nazywała w rozmowach z nieznajomymi.
– To jedno z ładniejszych słów, które w tym roku poznałam – odparła z przekąsem.
– O losie!
– Laura, wyluzuj.
– Wiem, wiem. Przesadzam?
– Ociupinkę – zaśmiała się.
Gołąbki już się zagrzały, więc usiadły przy stole i zjadły ze smakiem. Nicol w kilku słowach opowiedziała o porannej wyprawie do lasu. Nie lubiła strzępić języka po próżnicy.
Kiedy talerze opustoszały i chwilowo zapadła cisza, nastolatka głośno przełknęła ślinę i odezwała się:
– Mam dla ciebie niespodziankę.
Laura podniosła na nią zaciekawiony wzrok.
– Masz chłopaka i dlatego ciągle nie ma cię w domu – wypaliła dumna z siebie niczym Sherlock Holmes, który właśnie rozwikłał kolejną skomplikowaną zagadkę.
– Daj spokój – żachnęła się Nicol.
– No co, daj spokój? Przecież jesteś sympatyczną dziewczyną.
– Ale tutaj nie ma sympatycznych chłopaków – wyraźnie zaakcentowała słowo, żeby Laura nie miała najmniejszych wątpliwości, co myśli o tutejszych nastolatkach.
– Marudna jesteś.
– Mam dobry wzór – odgryzła się.
– Teraz to przesadziłaś.
– To dlaczego jesteś sama, skoro tu jest tylu sympatycznych facetów?
Nicol wiedziała, że wyciągnęła potężne działa, przed którymi Laura szybko umknie. Nie myliła się.
– Muszę wracać do Uniki i jej prezesa – stwierdziła. – Porozmawiamy wieczorem.
– Koniecznie – podsumowała nastolatka i podniosła się, by schować naczynia do zmywarki.
– Dzięki za pyszny obiad.
– Do usług – odparła i nalała sobie soku.
Wyszła na taras, usiadła na drewnianej kanapie wyściełanej poduchami i zmrużyła oczy, pozwalając słońcu pieścić policzki. Wiedziała, że wcześniej czy później musi dojść do konfrontacji z Laurą. Nie może tego odwlekać w nieskończoność. Nagle w jej głowie zaświtała myśl, która uporczywie wciąż do niej powracała. Zerwała się na równe nogi, wbiegła do domu, szybko pokonała schody i wparowała do swojego pokoju. Wyciągnęła torbę i zaczęła do niej wrzucać najpotrzebniejsze ubrania. Kiedy skończyła, zmęczona i podekscytowana, usiadła na łóżku, żeby ocenić swoje szanse. Uznała, że powinna wziąć Laurę z zaskoczenia. Z tą myślą ruszyła do pokoju, który kiedyś należał do jej ojca.
– Hej, mogę na chwilę? – Uchyliła drzwi i zajrzała do środka.
– Jasne. – Laura odwróciła się od komputera i spojrzała na dziewczynę. – Coś się stało?
– Wszystko w porządku, ale tak sobie pomyślałam, że skoro ty jesteś zajęta, a żona dziadka zaprasza mnie do siebie na parę dni, to może powinnam skorzystać.
– Niki, przepraszam, że akurat teraz, gdy nie chodzisz do szkoły i mogłybyśmy spędzać ze sobą więcej czasu, to ja mam urwanie głowy.
– Laura, ja to wszystko rozumiem. Nie potrzebuję niańczenia. Wiem, że szybciej skończysz ten projekt, gdy nie będziesz musiała myśleć o tym, co mi przygotować na obiad.
– Ale, Niki… Mirella? – westchnęła z rezygnacją. – Naprawdę? Chcesz do niej jechać?
– Jadę do dziadka. On jest spoko.
– Ale Mirella…
– Ona jest śmieszna, ale nieszkodliwa.
– No, sama nie wiem.
– Proszę cię. Nie jestem już dzieckiem.
Laura z powątpiewaniem patrzyła na dziewczynę. Rzeczywiście, za chwilę miała iść do liceum. Musiała dać jej więcej swobody. Może faktycznie w samotności zdoła się skupić wyłącznie na pracy, szybko skończy projekt i rozpocznie zasłużony urlop.
– Sprawdź rozkład pociągów, odwiozę cię na stację – odparła pojednawczo.
– Dzięki, jesteś kochana.
Te słowa wzruszyły Laurę. Nicol wciąż czuła się niepewnie, gdy miała określić swoje uczucia. Psycholożka, do której chodziły, tłumaczyła Laurze, że to zachowanie typowe dla osób, które przez lata były emocjonalnie zaniedbywane. Budowały wokół siebie mur, który mogły skruszyć jedynie czas i troska.
– Zdążymy na ten przed piętnastą?
– Postaram się – odparła Laura, wstając zza biurka. – Zabrałaś wszystko, czego potrzebujesz?
Dziewczyna skinęła głową i pognała po torbę. Po chwili jechały w stronę Nowego Targu.
Gdy dotarły na miejsce, Laura kupiła bilet na najbliższy kurs do Warszawy i odprowadziła przybraną córkę na peron.
– Przepraszam – zaczęła, wciąż niepogodzona z wyjazdem dziewczyny.
– To tylko kilka dni.
– Wiem, ale i tak jakoś mi ciężko.
– Zadzwonię, jak dojadę do Warszawy.
– Żeby tylko Mirella nie zapomniała cię odebrać z peronu.
– Umówię się z dziadkiem – obiecała Nicol.
– Dbaj o siebie i baw się dobrze.
– Dokładnie tak będzie – zapewniła, a potem chwyciła torbę i spojrzała na nadjeżdżający pociąg.
Laura zbliżyła się i objęła dziewczynę. Przez chwilę stały przytulone. Zapewne każda z nich myślała o czym innym, ale tylko Laura się odezwała:
– Już za tobą tęsknię.
Nicol uśmiechnęła się i odsunęła, by wsiąść do pociągu, który właśnie się zatrzymał. Pomachała na pożegnanie, po czym zniknęła w przedziale.
Laura wróciła na parking, wsiadła do auta i ruszyła do domu, gdzie czekały na nią Diana i kury sąsiadki. Pani Maria bardzo wspierała Laurę w decyzji o podjęciu się opieki nad córką Igora. Szybko pokochała Nicol i zaczęła ją traktować jak jedno z wnucząt, za którymi bardzo tęskniła.
Tymczasem Nicol usiadła w pociągu i odetchnęła z ulgą. Pierwsza część planu poszła nadzwyczaj gładko. Oby reszta też się powiodła. Wyjęła telefon i wybrała numer.
– Cześć, babciu – zaczęła.
– Jaka babciu?! – Oburzenie rozmówczyni wprawiło jej młodzieńcze serce w palpitacje.
– Ciociu? – spróbowała inaczej.
– Po prostu Mirella.
– Zapomniałam – skłamała, choć dokładnie pamiętała, że Mirella kazała jej mówić do siebie po imieniu. Minął rok, odkąd poznała rodzinę ojca, ale wciąż czuła się niepewnie. – Czy możesz wyjechać po mnie na stację?
– Już jadę, cukiereczku – zaszczebiotała Mirella.
– Nie, nie!
– Słoneczko, to ty się zdecyduj w końcu – stwierdziła nieco zniecierpliwiona.
– Proszę, żebyś wyjechała, ale dopiero przed dwudziestą drugą. Dam znać dokładnie, gdy będę już bliżej Warszawy.
– Oczywiście, kochanie.
Nicol odetchnęła z ulgą i się rozłączyła. Mirella była ciekawym zjawiskiem, to prawdziwa zagadka, dlaczego dziadek zdecydował się na życie z taką kobietą. Owszem, babka Eulalia bywała nieznośna i Nicol na własnej skórze odczuła jej upór w walce o prawo do opieki, ale zyskiwała przy bliższym poznaniu. Miała naprawdę dobry gust, a ubrań, które upychała w kolejnych szafach, zazdrościła jej niejedna nastolatka.
Gdy wysiadła na Dworcu Centralnym, natychmiast dostrzegła barwną sukienkę Mirelli i ogromny kapelusz na jej głowie. Wprawdzie nie była przygotowana na tak wylewne powitanie, ale musiała znieść uściski, pocałunki i podszczypywania policzków, jeśli zamierzała zrealizować swój plan.
Do apartamentu Wolfów w warszawskim Wilanowie dotarły przed dwudziestą trzecią. Nicol była zbyt zmęczona, by jeść kolację czy rozmawiać. Czekała już tylko, aż będzie mogła położyć się do łóżka. Na szczęście senior rodu okazał się wyrozumiały i rozmowy pozostawił na kolejny dzień.
Rankiem dziewczyna miała już plan. Mirella była idealną osobą do jego realizacji. Po śniadaniu, w czasie którego usta kobiety się nie zamykały, dziewczyna zaniosła naczynia do zmywarki i zaparzyła sobie kolejny kubek herbaty, którą zabieliła mlekiem. To był jeden z nielicznych typowo brytyjskich rytuałów, z których nie potrafiła zrezygnować.
– Jak ty możesz to pić? – Mirella spojrzała na herbatę z odrazą.
– Właśnie z mlekiem jest najlepsza.
– Brrr. – Wzdrygnęła się. – Już nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy na zakupy – szybko zmieniła temat.
– Ja też, ale najpierw muszę załatwić formalności. Pomożesz mi?
– Oczywiście, cukiereczku – odparła i zatrzepotała sztucznymi rzęsami. – Czego potrzebujesz?
– Laura nie miała czasu, żeby ze mną przyjechać, bo złapała ważne zlecenie, a potrzebujemy pieniędzy, żeby wyjechać na wakacje, więc nie mogę jej teraz rozpraszać – zaczęła.
Mirella przekrzywiała głowę to w jedną, to znów w drugą stronę, jakby nie mogła pojąć logiki tego pokrętnego wyjaśnienia, ale słuchała uważnie.
– Mogłabyś pójść ze mną w jedno miejsce?
– Dla ciebie wszystko, słoneczko. Poczekaj, tylko się ubiorę i możemy ruszać w miasto – odparła.
Nicol niepewnym wzrokiem zmierzyła kobietę od stóp do głów, bo mogłaby przysiąc, że ta jest ubrana co najmniej jak na wyjście do kina lub kawiarni. Nie chcąc jednak psuć dobrej atmosfery, zachowała tę uwagę dla siebie.
Taksówka już na nie czekała, gdy wyszły z apartamentowca. Nicol podała adres. Gdy dotarły do celu, Mirella ze zdziwieniem rozejrzała się na boki.
– Co tu jest?
– Szkoła.
– Yhm.
– Dostałam się i od września zamierzam się tutaj uczyć.
– No i gitara – roześmiała się kobieta. – W końcu będziemy miały więcej czasu dla siebie.
Nicol pragnęła podjąć naukę w stolicy z nieco innego powodu, ale wiedziała, że to nie najlepszy moment na wyjaśnienia.
– Musisz tylko podpisać dokumenty i będziemy wolne – przekonywała dziewczyna.
– Myślisz, że mi pozwolą?
– Przecież jesteś moją przyszywaną babką.
– Ciii! – huknęła z taką siłą, że Nicol aż podskoczyła. – Nie tak głośno – wyjaśniała nieco ciszej.
– Przepraszam, ale to prawda.
– Prawda czy nie, lepiej ludziom nie mieszać w głowie, bo jeszcze zaczną dopytywać, ile mam lat. Po co to komu? Najważniejsze jest to, na ile lat wyglądamy i jak się czujemy.
Nicol nie miała wątpliwości, że biorąc pod uwagę samopoczucie Mirelli, można by jej dać nie więcej niż osiemnaście lat. Jeśli chodzi o wygląd, to było już znacznie gorzej, choć wciąż sprawiała wrażenie młodszej, niż była w rzeczywistości. Regularne wizyty u kosmetyczki, chirurga plastycznego, dietetyka i fizjoterapeuty były w stanie zdziałać cuda. I oto ten cud natury defilował w stronę wejścia do liceum imienia Stefana Batorego.
Głośne postukiwania wysokich obcasów niosły się po długim korytarzu zabytkowego budynku. Dwie sekretarki niemal jednocześnie podniosły wzrok na wchodzącą do pomieszczenia kobietę. Nicol podała swoje nazwisko i jej dokumenty szybko trafiły na biurko. Korpulentna sekretarka wskazała Mirelli długopis oklejony przezroczystą taśmą i przymocowany do wysokiego kontuaru oddzielającego petentów. Kobieta z niesmakiem spojrzała we wskazanym kierunku i sięgnęła do maleńkiej torebki z wyraźnym logo Dolce & Gabbana, po czym wyciągnęła złote pióro z własnymi inicjałami. Nicol zamarła. Jeśli któraś z sekretarek połapie się w czym rzecz, wywalą je na bruk i nici z jej planów.
Tymczasem Mirella maznęła długi wywijas w miejscu podpisu rodzica lub prawnego opiekuna i z szerokim uśmiechem spytała:
– Czy to już wszystko? Spieszę się do fryzjera.
Sekretarki zgodnie skinęły głowami, nie mając bladego pojęcia, jak brzmi nazwisko podpisującej się kobiety, ale nie chcąc pokrzyżować jej planów, zaakceptowały dokumenty.
Nicol, przejęta tym, co przed chwilą nastąpiło, niemal biegła do czekającej na nie taksówki. Mirella w wysokich szpilkach nie mogła nadążyć za dziewczyną. Wreszcie, mocno zmachana, zasiadła na tylnej kanapie i zarządziła wyjazd na umówioną wizytę w salonie fryzjerskim. Nie kryła podekscytowania, szczegółowo opisując to, co ukochany stylista fryzur wyczaruje z jej długich blond włosów. Tymczasem Nicol czuła ekscytację z zupełnie innego powodu. Nareszcie spełniła marzenie o nauce w Warszawie. Kochała Szeligówkę za jej wyjątkowy klimat i zapierające dech w piersiach widoki, ale jednocześnie czuła, że potrzebuje przestrzeni. Przez całe życie mieszkała w mieście. Może Newquay nie należało do metropolii, ale latem, gdy wypełniało je tłumy turystów, było naprawdę gwarno. Czasem tęskniła za anonimowością. Poza tym chciała nadrobić zaległości i poznać stolicę. Przyjeżdżając do Warszawy na kilka dni, nie miała na to szansy. Rodzina ojca była jedyną, jaką miała. Tym bardziej nie chciała widywać ich tylko od święta.
Taksówka się zatrzymała i Mirella uregulowała rachunek, a następnie z wyćwiczoną elegancją przerzuciła nogi przez próg samochodu i stanęła na chodniku. Nicol ruszyła jej śladem. Po chwili stanęły w przestronnym holu, w którym ustawiono welurowe kanapy w kolorze miodowym, a obok nich donice z dorodnymi palmami. Siedząca w recepcji dziewczyna na ich widok poderwała się z miejsca i natychmiast przekartkowała kalendarz. Z uśmiechem na ustach i ulgą na twarzy obwieściła, że do umówionej wizyty pozostało dziesięć minut. Natychmiast zaproponowała kawę. Mirella nie odmówiła. Nicol zaś poprosiła o szklankę wody.
Po kilku minutach w holu pojawił się młody mężczyzna z nastroszoną czupryną na czubku głowy i wygolonymi bokami.
– Witaj, Majrella – odezwał się i rozłożył ramiona na powitanie.
„Majrella” ochoczo wpadła w jego objęcia i nad wyraz długo w nich tkwiła, co nie umknęło uwadze Nicol.
– Jak dobrze cię widzieć – ucieszyła się kobieta, wciąż nie rezygnując z uścisku.
– Gotowa na pieszczoty? – zachichotał laluś, nieco odsuwając Mirellę od siebie, by móc spojrzeć jej w oczy.
Nicol aż się zakrztusiła. Recepcjonistka ruszyła na pomoc i mocno klepnęła ją między łopatki. Dziewczyna o mało się nie przewróciła. Zaniepokojona Mirella również do niej podbiegła.
– Już dobrze, nic mi nie jest – zapewniła nastolatka. – Żyję.
– Ale mnie nastraszyłaś, cukiereczku – żaliła się Mirella. – Nie rób tego więcej, bo jeszcze osiwieję.
– A tego byśmy nie chcieli – dokończył jej myśl laluś.
Mirella rzuciła mu wdzięczne spojrzenie i ostrożnie poklepała Nicol po plecach.
– Zacznij od niej. Znacznie bardziej cię potrzebuje – stwierdziła, pokazując na włosy dziewczyny.
– Majrella, a co z tobą? Już wszystko gotowe – stwierdził zaskoczony zmianą planów.
– Jakoś przetrwam do następnego tygodnia bez zbawiennego dotyku twoich rąk – wyjaśniała ze smutkiem. – Wtedy sobie pofolgujemy.
– Musisz być kimś wyjątkowym, skoro Majrella oddała ci swoją cotygodniową dawkę rozkoszy – stwierdził mężczyzna i poprowadził Nicol na fotel.
– Wyczaruj na jej głowie coś, czego bym się nie powstydziła – odrzekła tajemniczo Mirella i zamaszystym krokiem odeszła w stronę kanapy.
Dwie godziny później, widząc efekty pracy lalusia, zasypała Nicol ochami i achami. Dziewczyna chwilę wcześniej widziała swoją fryzurę w lustrze i chcąc nie chcąc westchnęła. Wyglądała jak gwiazdy telewizyjnego talent show. Dotychczas nie miała pojęcia, że ma na głowie aż tyle włosów, które mogą być idealnie równe i jedwabiście gładkie. Na co dzień wiązała je w koński ogon lub w koka i nie zajmowała sobie głowy ich prostowaniem. Dzisiaj spojrzała na swoje odbicie w lustrze i po raz pierwszy nie potrafiła oderwać wzroku. Dotychczas wolała unikać swojego odbicia w lustrze. Bała się, że jej wygląd zdradza to, co przeszła w Newquay.
Kiedy już Mirella skończyła głosić peany na cześć talentu lalusia i niewątpliwej urody Nicol, wyszły z salonu i ponownie wsiadły do taksówki.
– Włoska, grecka, japońska, czy może tajska? – spytała Mirella, patrząc na podopieczną.
Ta najwidoczniej nie zrozumiała, bo nerwowo spoglądała to na kobietę, to znów na kierowcę.
– Restauracja – pospieszyła z wyjaśnieniem Mirella.
– Polska?
Kobieta zmarkotniała. Widocznie liczyła na inne smaki, ale uznała, że musi się przemóc i spełnić zachcianki gościa.
Gdy po sutym obiedzie udały się na zakupy do ulubionej galerii w Złotych Tarasach, Nicol nie miała wątpliwości, która z nich lepiej się bawi. Mirella była w swoim żywiole, kiedy wybierała kolejne stroje dla Nicol. Objuczone papierowymi torbami we wszystkich kolorach tęczy, do domu dotarły przed wieczorem. Nicol ze zmęczenia padła na łóżko w pokoju gościnnym i nie wstała nawet na kolację. Potrzebowała odpoczynku. Wszystko inne musiało zaczekać. Nawet rozmowa z Laurą. Ta wymagała od niej dużo odwagi.
Z łóżka zwlokła się dopiero następnego dnia przed południem. Gdy weszła do jadalni, stół wciąż był zastawiony. Mirella siedziała, pijąc czarną kawę.
– Przepraszam, że nie wstałam na śniadanie – odezwała się Nicol, siadając przy stole.
– Nie chcieliśmy cię budzić. Naprawdę byłaś zmęczona.
– Chciałam porozmawiać z dziadkiem.
– Chyba od nas nie uciekasz? – Mirella niemal zamarła.
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
– Janusz pognał do Harpexu, bo Eulalia znowu czegoś nie ogarnęła. Czasem mam wrażenie, że ta kobieta nie potrafi funkcjonować bez mojego męża. Niby taka ważna pani prezes – fuknęła niezadowolona. – Wieczorem zaplanowałam kolację z kilkoma przyjaciółmi. Chciałabym cię przedstawić.
– Nie chciałabym komplikować wam planów.
– Ale co to za komplikacja, słoneczko. Janusz jest z ciebie taki dumny. Poza tym ucieszył się, że do nas przyjechałaś. A teraz czas przedstawić cię naszym przyjaciołom. I właśnie dlatego musimy kupić ci jakąś piękną sukienkę.
– Wczoraj kupiłaś mi tyle ubrań, że na pewno coś wybiorę.
– Coś? Jakie coś, cukiereczku – oburzyła się. – Musimy znaleźć piękną kreację. Wnuczka Janusza Wolfa nie może chodzić w byleczym.
– Ale…
– Nie ma żadnego ale. Najpierw lecimy do kosmetyczki, a później szybkie zakupy. Wieczorem musimy wyglądać zjawiskowo.
Dalsze dyskusje nie miały sensu. Nicol zjadła śniadanie i wróciła do pokoju, by się ubrać. Dopiero teraz dostrzegła kilkanaście nieodebranych połączeń od Laury. Czym prędzej wybrała numer i czekała, nerwowo zaciskając i rozprostowując pięści.
– Wszystko w porządku? – usłyszała zamiast powitania.
– Tak – zaczęła Nicol, ale zanim dokończyła, posypał się potok słów, w których pobrzmiewały ból i troska. – Wiem i przepraszam, że wcześniej nie odebrałam – tłumaczyła w chwilach, gdy Laura nabierała powietrza, by dalej narzekać. – Wszystko jest w najlepszym porządku, więc niczym się nie przejmuj.
– Tak myślałam – odparła, wreszcie nieco spokojniejsza. – Pewnie Mirella nie daje ci chwili wytchnienia. Jeszcze parę dni i przyjadę po ciebie. Na razie musisz sobie z nią radzić.
– Próbuję, ale ona jest nieobliczalna niczym Etna. Nigdy nie wiadomo, czym zaskoczy. Dzisiaj wydaje przyjęcie na moją cześć i za chwilę wychodzimy na zakupy.
– To leć i baw się dobrze na przyjęciu.
– Ja i przyjęcie… Dobre sobie…
– Ze mną nie będziesz mieć takich atrakcji, więc korzystaj, póki możesz – zaśmiała się.
Nicol wiedziała, że Laura już się nie gniewa. Pewnie zdążyła się za nią stęsknić. Może więc zdołałaby przełknąć informację o wyborze liceum.
– Laura, wiesz co… Muszę ci coś powiedzieć… – zaczęła. – Wiem, że nie będziesz zadowolona, ale zdecydowałam… to znaczy bardzo bym chciała… Zależy mi na tym, żebyś zrozumiała… – usiłowała wydukać jakieś logiczne zdanie.
– Słoneczko, musimy iść – przerwała jej wchodząca do pokoju Mirella. – Taksówka już na nas czeka.
– Pogadamy później – rzuciła do słuchawki Nicol.
– Zadzwoń w wolnej chwili – poprosiła Laura i się rozłączyła.
Mirella Wolf pociągnęła dziewczynę. Miały napięty grafik.
Wieczorem były już po zabiegu w salonie piękności i wizycie w ekskluzywnym butiku, w którym Mirella kupiła dwie sukienki, po jednej dla siebie i Nicol.
Gdy wróciły do apartamentu, w drzwiach przywitał je Janusz. Na widok wnuczki uśmiechnął się promiennie. Tak bardzo przypominała mu Igora i Gabrysię. We wspomnieniach widział swoje dzieci goniące za kaczkami w parku. Eulalia śmiała się do rozpuku, a on nie potrafił się zdecydować, czy powinien bronić kaczek, czy odwrócić od nich uwagę swoich dzieci. Kiedy spłoszone ptaki poderwały się i odfrunęły, a Gabrysia zaczęła płakać, tulił ją i pocieszał. Wiedział, że taka jest rola rodziców. Z czasem dzieci dorosły, a oni weszli w nowe role. Niekiedy tego żałował.
– Dwie piękne kobiety i to pod jednym dachem – powitał je.
– Dziadku…
– Co, dziadku? Przecież to prawda. – Wzruszył ramionami i ucałował najpierw wnuczkę, a potem żonę.
– Czy nie prosiłeś Nicol, żeby mówiła do ciebie po imieniu? – upewniła się Mirella, drażliwa na tym punkcie.
– Nie wstydzę się swojego wieku, więc śmiało możesz nazywać mnie dziadkiem – zwrócił się do zdezorientowanej nastolatki.
– Ja na szczęście nie jestem babcią – zaśmiała się Mirella i podreptała do sypialni, by rozpakować sukienkę.
Janusz wzruszył ramionami i odprowadził wnuczkę do pokoju gościnnego, żeby mogła się przygotować. Sam wrócił do kuchni, by upewnić się, że dwaj wynajęci na ten wieczór kelnerzy kończą nakrywać stół.
Przyjęcie było dla Nicol męczące. Uśmiechy na nieznajomych twarzach. Żarty wypowiadane głosami, których wcześniej nie słyszała. Wścibskie pytania pierwszy raz spotkanych ludzi.
Przed północą wymknęła się z salonu, licząc na to, że nikt nie dostrzeże jej zniknięcia.
Obudziła się, bo słońce mocno grzało przez niezaciągnięte rolety. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Wciąż czuła się tak zmęczona, jakby przebiegła maraton. Na szczęście tego dnia Mirella też odczuwała zgubne skutki wczorajszej kolacji zakrapianej szampanem i innymi drogimi trunkami, dlatego do późnego popołudnia wylegiwała się w łóżku. Dzięki temu Nicol zaznała odrobiny spokoju.
Wieczorem, po powrocie Janusza z kolejnego spotkania z Eulalią, usiedli do kolacji, ale wciąż zmęczeni, szybko się pożegnali i wrócili do łóżek.
Następnego dnia po śniadaniu Mirella zaplanowała wyjście do kina, a później obiad w pobliskiej włoskiej restauracji. Janusz najwidoczniej załatwił wszystkie sprawy w Harpexie, bo zdecydował się im towarzyszyć. Po obiedzie jednak nie wrócił do domu, chciał zajrzeć do własnej firmy, której ostatnio poświęcał mniej czasu.
Mirella zaś z przekonaniem stwierdziła, że zaniedbała swoje ciało, które usychało niczym kwiat bez wody, i nie bacząc na nic, umówiła się na masaż relaksacyjny. Oczywiście Nicol miała zasmakować podobnej przyjemności. W porze podwieczorku obydwie leżały nagie na stole, poddając się drobnym dłoniom małych Tajek znanych ze swego talentu do masażu.
Po zabiegu rozochocona Mirella podreptała do łaźni fińskiej. Nicol miała dość. Ubrała się i wyszła przed salon masażu. Chciała się czegoś napić. Po przeciwnej stronie ulicy dostrzegła mały sklep spożywczy. Postanowiła do niego wejść i już po chwili gasiła pragnienie wodą mineralną. W pobliżu znajdował się również niewielki skwerek porośnięty wysokimi drzewami. Nicol postanowiła usiąść na ławce i tu poczekać – wejście do salonu pozostawało w zasięgu wzroku, ale i tak na wszelki wypadek wysłała Mirelli wiadomość, gdzie ma jej szukać. Zanim schowała telefon, spojrzała na wyświetlacz, na którym widniało jej zdjęcie z Laurą i Dianą. Tamtego dnia wracały z wyprawy do Doliny Chochołowskiej. Był początek maja i rozkwitły krokusy, tworząc piękny fioletowy dywan. Marcin nalegał, żeby uwiecznić ten widok na zdjęciu. Nicol zdążyła go polubić, dlatego zawsze zgadzała się, żeby im towarzyszył, gdy wychodziły w góry.
W pewnej chwili usłyszała dzwonek telefonu. Spojrzała na wyświetlacz, po czym odebrała połączenie. Mirella poinformowała ją, że właśnie skończyła zabiegi i spieszy się na spotkanie z przyjaciółką, dlatego czym prędzej powinny wsiadać do taksówki.
Nicol ruszyła w stronę wysokiego budynku, z którego za moment miała wyjść Mirella. Właśnie dochodziła do ulicy, gdy telefon ponownie się rozdzwonił. Chwyciła słuchawkę i nacisnęła zielony przycisk.
– Hej, teraz masz chwilkę? Wczoraj coś mi chciałaś powiedzieć, ale nie bardzo miałyśmy na to czas – odezwała się Laura.
– Tak – odparła Nicol, wciąż spoglądając na drugą stronę ulicy. – Bo wiesz, bardzo bym chciała lepiej poznać Warszawę…
– Oczywiście, rozumiem. Też kiedyś bardzo chciałam wyjechać do stolicy.
– Właśnie, dobrze wiesz, jakie tu są możliwości… – ciągnęła. W tym samym momencie dostrzegła machającą do niej Mirellę. Taksówka rzeczywiście już czekała. Mirella wskazała na zegarek, po czym złożyła dłonie jak do modlitwy. – Chciałabym tu zostać na dłużej – przyznała i zeszła z krawężniaka. Przejście dla pieszych było nieco dalej, ale Mirella wyglądała na coraz bardziej zniecierpliwioną.
– Skoro chcesz, to nie mogę ci zabronić.
– Tylko że ja myślałam o… – zaczęła, ale głos uwiązł jej w gardle, gdyż poczuła ból. Telefon wypadł jej z dłoni, z impetem uderzył o asfalt i roztrzaskał się na maleńkie elementy, które rozsypały się po czarnej nawierzchni. W tej samej chwili rozległ się przeraźliwy krzyk i pisk opon.ROZDZIAŁ 2
Laura mijała kolejne stacje benzynowe i przydrożne bary, ale nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, by do któregoś wejść. Zatrzymała się tylko raz, gdy musiała uzupełnić paliwo. Otaczająca ją noc tylko potęgowała strach. Wiedziała, że nie powinna prowadzić auta, ale nie mogła czekać do rana. Pewnie i tak by nie zasnęła, więc o odpoczynku nie było mowy. Musiała jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Oczywiście przez cały czas była w kontakcie z Wolfami, ale wolała mieć wszystko pod kontrolą.
Od Warszawy dzieliło ją już tylko dwadzieścia kilometrów. Przetarła oczy i sięgnęła po papierowy kubek z kawą. Niestety okazał się pusty. Musiała radzić sobie inaczej. Włączyła muzykę i skupiła się na drodze.
Dochodziła północ, gdy zaparkowała na terenie prywatnej kliniki, do której Janusz Wolf zabrał wnuczkę zaraz po tym, jak trafiła na izbę przyjęć miejskiego szpitala. Złapała torebkę i ignorując ostry ból karku, ruszyła do wejścia. Młoda recepcjonistka, usłyszawszy, kim jest Laura, natychmiast zadzwoniła po lekarza dyżurnego, a potem zaproponowała coś do picia. Rozsądek podpowiadał Laurze, by zrezygnowała z kolejnej kawy. Ciśnienie i tak miała już za wysokie. Poprosiła o wodę. Czekając na lekarza, przemierzała hol w tę i z powrotem.
Po chwili w drzwiach pojawił się młody lekarz w seledynowym fartuchu i obuwiu medycznym. Przedstawił się i pokrótce zrelacjonował sytuację Nicol. Laura wysłuchała go z uwagą, a gdy tylko skończył mówić, natychmiast zapytała o możliwość odwiedzenia córki. Lekarz nie był zaskoczony. Zaprowadził kobietę na oddział, ostrożnie uchylił drzwi do sali, wpuścił Laurę do środka i dyskretnie zamknął za sobą drzwi.
Drobna brunetka leżała na dużym łóżku tuż pod ścianą.
– Niki – westchnęła cicho Laura, podbiegła do łóżka i przytuliła dziewczynę. – Kochanie, tak się bałam – dodała, zapominając o uwagach lekarza, by nie dostarczać pacjentce dodatkowych emocji, a co najważniejsze, nie budzić jej.
– Przepraszam – wyszeptała Nicol, gdy tylko otworzyła oczy.
– Ale za co ty mnie przepraszasz, kochanie? To moja wina, że cię zagadałam.
– Nie…
– Już dobrze, niczym się nie przejmuj. Teraz już wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna podciągnęła się nieco wyżej na łóżku i ułożyła na kołdrze zagipsowaną lewą dłoń z dwoma złamanymi palcami. Wszystko ją bolało, ale lekarze zapewnili, że jest tylko poobijana. Większe zagrożenie stanowiło wstrząśnienie mózgu, dlatego przez kilka dni powinna zostać na obserwacji.
– Laura, ja…
– Śpij – przerwała jej. – Musisz odpocząć. Zostanę przy tobie.
– Ciocia, babcia i dziadek też są tutaj.
– Tak?
– Nie chcę im robić kłopotu, więc niech już wracają do domu. Ty mi wystarczysz.
Serce Laury załopotało ze szczęścia. Nie bacząc na nic, przytuliła dziewczynę. Ta syknęła z bólu.
– Wybacz… – Poderwała się na równe nogi. – Zaraz wracam.
Młoda recepcjonistka mimo nocnej zmiany wciąż się uśmiechała. Bez słowa zaprowadziła Laurę do elegancko urządzonego pokoju dla gości. Tam czekała rodzina Wolfów.
– Już jestem i zostanę z Nicol – obwieściła.
– Jesteś zmęczona podróżą. Może lepiej odpocznij i rano przyjdziesz – zaproponował Janusz.
– Nic mi nie jest – odparła i odruchowo poprawiła długie włosy niedbale zebrane na czubku głowy w koka.
Gdy dowiedziała się o wypadku, nie pomyślała o tym, by się przebrać czy uczesać. Liczyła się tylko Niki. Musiała jak najszybciej ją zobaczyć i upewnić się, że zapewnienia Gabrysi nie mijają się z prawdą.
– Zaczekam z nią do rana, a później możemy się zmienić – zadecydowała.
– Ja przyjdę rano – zaoferowała Eulalia spokojnie.
Dopiero teraz Laura dostrzegła brak makijażu i zmęczenie malujące się na jej twarzy. Chyba ostatnio nie miała czasu na wizyty w salonie piękności. Tę uwagę pozostawiła jednak dla siebie. Pojednawczo skinęła głową i machnąwszy dłonią na pożegnanie, wróciła do sali, w której Nicol zdążyła znowu zasnąć. Przycupnęła w fotelu stojącym pod ścianą naprzeciwko łóżka i powróciła wspomnieniami do ich pierwszych wspólnych dni w Szeligówce.
We wrześniu Niki poszła do nowej szkoły. Był to dla niej pierwszy i za razem ostatni rok nauki w tej szkole. Z jednej strony mówiła o tym, że chce poznać nowych ludzi, ale z drugiej bała się nawiązać prawdziwie bliskie relacje. Ten brak więzi z rówieśnikami martwił Laurę najbardziej. Wiedziała, że dziewczyna w tym wieku potrzebuje przyjaciółki, z którą będzie mogła rozmawiać na każdy temat. Może zdołałaby się otworzyć i opowiedzieć o tym, co ją dręczyło. Do tej pory niechętnie dzieliła się wspomnieniami z życia w Anglii. Tylko nocne koszmary przypominały im o wydarzeniach z Newquay.
Z nauką nie miała większych kłopotów. Na szczęście dyrektorka w szkole postarała się o dodatkowe lekcje języka polskiego i historii. Nicol wykorzystała swoją szansę, a nauczyciele doceniali jej starania i zaangażowanie. Laura też pomagała w przygotowywaniach do sprawdzianów, a gdy nadszedł czas egzaminów końcowych, mocno trzymała kciuki za wysoki wynik. Gdy się udało, czuła taką dumę, jak wtedy, gdy sama zdała egzaminy wstępne do liceum, a później na studia.
Nawet nie spostrzegła, gdy znużenie zamieniło się w sen.
Rano zbudził ją szept nachylającej się nad nią pielęgniarki, która poinformowała, że za chwilę nastąpi obchód, po którym otrzyma więcej informacji o stanie zdrowia córki. Laura podziękowała, po czym przywitała się z Niki, która również się przebudziła, a później wyszła do łazienki, by nieco się odświeżyć. Gdy wróciła, lekarz już na nią czekał. Tym razem był to starszy mężczyzna ubrany w białą koszulę i marynarkę w pepitkę, na którą narzucił biały fartuch. W kilku zdaniach poinformował Laurę o stanie zdrowia nastolatki i obwieścił, że jutro podejmą decyzję o wypisie.
Kobieta podziękowała za opiekę nad córką i wróciła do sali, w której zjawiła się też Eulalia.
– Tutaj są klucze – powiedziała na powitanie i podała zestaw kilku kluczy. – Portier wie, że przyjedziesz, więc gdybyś miała problem z otwarciem drzwi, po prostu wezwij go na górę.
Laura nie zdążyła odpowiedzieć. Rzeczywiście kilkugodzinna jazda samochodem, a później drzemka w fotelu doszczętnie ją wykończyły. Musiała rozprostować kości.
– Przed obiadem przyjdzie tu Janusz, więc nie musisz się spieszyć – dodała Eulalia, która dzisiaj zdążyła już się umalować i w związku z tym wyglądała znacznie lepiej niż w nocy, jednak jej zachowanie wciąż budziło niepokój Laury. Na tyle dobrze poznała niedoszłą teściową, że podejrzewała, iż znowu coś knuje i wkrótce wyciągnie swojego asa z rękawa.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki