Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Smaki katalońskich nocy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Smaki katalońskich nocy - ebook

Są takie miejsca, które rozpalają zmysły.

Anna całe życie podporządkowywała się innym – rodzinie, partnerom, przyjaciółkom. Przyzwyczajona do spokojnej codzienności, realizowała marzenia, które nigdy nie należały do niej. Sądziła, że tak już będzie zawsze... aż do dnia, gdy los rzucił ją samotnie na gorące hiszpańskie wybrzeże.

Wakacje, które miały być jedynie ucieczką od rutyny, szybko zmieniły się w coś więcej. Wystarczyło jedno spotkanie z barcelońskim kelnerem, Mateo, by w Annie obudziły się pragnienia, o których wcześniej nawet nie śmiała myśleć. Pod rozgrzanym słońcem Katalonii niewinne spojrzenia przerodziły się w pełne namiętności doznania. Anna nie sądziła jednak, że to dopiero początek jej przygody… I nie ostatni mężczyzna, który rozpali jej zmysły.

Cierpki smak wina na językach, rozgrzane dłonie oraz morska sól na skórze – katalońskie noce na długo nie pozwolą Annie o sobie zapomnieć.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8373-451-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Podmuch gorącego powietrza uderzył ją prosto w twarz, kiedy powoli wychodziła z podziemi metra na Placu Katalońskim. Zewsząd dochodził do niej zgiełk, śmiech, szum tętniącego życiem dużego miasta. Rozejrzała się wokół, chcąc nie tylko zorientować się, w którą stronę powinna się udać, ale także napawając się przyjemną, wakacyjną atmosferą tego miejsca. Dzieci hałaśliwie tańczyły obok fontann, a turyści robili sobie zdjęcia, przebiegając wśród gołębi, które co chwilę podrywały się do lotu, furkocząc skrzydłami. Miała do przejścia jeszcze kawałek, jakieś dwadzieścia minut piechotą do hostelu. Jednak zamiast wzywać taksówkę, zdecydowanie wolała powoli spacerować, rozglądając się z ciekawością. Walizka nie była ciężka, a Annie pierwszy raz od dłuższego czasu wcale się nie spieszyło.

Ruszyła w stronę La Rambli. Zarezerwowała sobie nocleg w dzielnicy znajdującej się na zachód od głównej i najbardziej popularnej barcelońskiej ulicy, aby móc wszędzie dotrzeć na piechotę, a wieczorem posnuć się po mieście i pozwiedzać liczne knajpki z tapasami. Minęła słynną fontannę Font de Canaletes i przyglądając się pięknym, zabytkowym kamienicom, powędrowała dalej. Jedna z najbardziej znanych promenad Europy zdawała się skupiać przeróżnej maści osobników. Od ulicznych grajków, poprzez portrecistów, malarzy usiłujących sprzedać hiszpańskie pejzaże, po stoiska ze świeżo wyciskanymi sokami lub plastikowymi kubkami wypełnionymi cząstkami owoców. La Rambla była miejscem kolorowym i głośnym. Deptak ciągnący się od Placu Katalońskiego aż do pomnika Kolumba przy porcie otoczony był z obydwu stron zatłoczonymi jezdniami, więc okrzyki sprzedawców, muzyka i śmiech mieszały się z szumem samochodów i trąbieniem na przebiegających nagle przechodniów. Wzdłuż jezdni ciągnęły się zabytkowe budynki, których fasady wyróżniały się nietuzinkowymi zdobieniami, a witryny sklepów pokazywały znane, drogie marki lub popularne sieciówki gastronomiczne. La Rambla oferowała wszelkiej maści rozrywki, brakowało na niej tylko ciszy i spokoju.

Anna nie szukała ani ciszy, ani spokoju. Postanowiła się dobrze bawić i maksymalnie wykorzystać ten samotny wyjazd. A przecież wcale nie miał być samotny. Już od dłuższego czasu, co roku, wybierała się na urlop z grupą przyjaciółek. Zwykle były to podróże po Europie, pełne śmiechu, swobody i relaksu. W tym roku było inaczej. Tylko ona i Karolina zgłosiły chęć wspólnego wyjazdu. Cała reszta miała już inne plany, co było mocno rozczarowujące i oznaczało, że dziewczyny zaczynają jakiś nowy rozdział w życiu. Karolina natomiast na tydzień przed wyjazdem paskudnie złamała nogę i dopiero co dochodziła do siebie po poważnej operacji. Anna została sama i omal nie zrezygnowała. Długo wahała się, czy zostać w Polsce, czy wyruszyć na samotną wyprawę. No bo jak to tak samotnie, bez nikogo. Co ona będzie robiła? Jak będą na nią ludzie patrzeć? Co sobie ktoś pomyśli? Ostatecznie doszła do wniosku, że do odważnych świat należy i nie będzie się zastanawiała zbyt wiele. Chciała wakacji w Hiszpanii i będzie je miała, nawet jeśli cały wszechświat mówi co innego. Poza tym dawno nie robiła nic sama. W zasadzie nie pamiętała, kiedy na cokolwiek odważyła się sama. Zawsze wszędzie chodziła z kimś: na basen z kumpelami, do kina z siostrą, na zakupy z mamą, na kawę z koleżankami z pracy. To pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy miała okazję pobyć sama ze sobą, i pomimo początkowego dyskomfortu, zaczynała mieć z tego wielką frajdę.

Zwykle podróż mijała na plotkach, lekkich rozmowach o ciuchach, kosmetykach, dietach. Tym razem weszła do jednego z kolorowych sklepików w strefie wolnocłowej i z uwagą zaczęła przyglądać się książkom i gazetom. Kryminał modnego autora, książka o samorozwoju, romansidło z happy endem… – przeskakiwała palcem po kolejnych okładkach. W sumie lot nie był długi, więc przeszła powoli do gazet. Kolorowe tabloidy krzyczały tytułami, które osądzały ludzi mających odwagę zrobić coś nieszablonowego, nie dawały spokoju uciekającym przed sensacją pięknym i bogatym albo sprzedawały pomysły na pięć sposobów na doskonały seks. Ręka Anny nieśmiało sięgnęła po miesięcznik psychologiczny. _Warsztaty ze szczęścia_ – uroczy tytuł przyciągnął jej uwagę, i chociaż normalnie nie miała czasu na czytanie tego typu artykułów ani nie miała z kim o nich dyskutować, zawsze miała na to ochotę. Mocniej zacisnęła dłoń na papierze i ruszyła do kasy z poczuciem niesamowitego zadowolenia, mimo że sama nie rozumiała, skąd ta emocja się wzięła. Tak zaczęła się jej podróż.

Dotarła do skrzyżowania z ulicą Carerr del Carme i mijając na rogu uroczy kościół, skręciła w prawo. Tu ruch był o wiele mniejszy i już tylko jakieś dziesięć minut dzieliło ją od celu. Chciała jak najszybciej zostawić walizkę i ruszyć na zwiedzanie. W końcu dotarła, zameldowała się i wtargała bagaż na czwarte piętro starej kamienicy. Pokój był odnowiony, ale nie były to warunki luksusowe. Natomiast można było poczuć atmosferę miejsca, szczególnie że z okna rozciągał się ciekawy widok na pobliskie uliczki. Było też dobrze widać ogrody na dachach barcelońskich domów. Przed wyjazdem oglądała dokument o Barcelonie, w którym grupa młodych ludzi opowiadała o przeróżnych inicjatywach dziejących się ponad głowami mieszkańców i turystów. Od tarasów, przez ogrody, również takie, gdzie uprawiano pomidory czy truskawki, po galerie sztuki i miejsca spotkań miejscowej bohemy. Anna przebrała się w cienką, kremową sukienkę mocno odsłaniającą jej nogi i ramiona. Idealnie na panujący na dworze upał. Do torebki wcisnęła tylko dużą chustę, na wypadek gdyby miała zwiedzać tego dnia jakiś kościół, chwyciła swój bidon i ruszyła żwawym, radosnym krokiem przed siebie.

Nie miała za dużo czasu przed wyjazdem na szczegółowe planowanie, ale trafiła na kilka blogów podróżniczych, które podpowiadały, jak zwiedzić to niesamowite miasto w trzy dni. Wiedziała, że jej pierwszym punktem będzie bazar La Boqueria. Rynek powstały prawie dwieście lat wcześniej był na początku otwartym miejscem handlu dla okolicznych rolników i rybaków. Dopiero na początku dwudziestego wieku został zadaszony i przyjął współczesną formę, aby zasłynąć na całym świecie z bogactwa produktów i niepowtarzalnej atmosfery. Dochodziła właśnie jedenasta, najwyższy czas na śniadanie. I rzeczywiście, to miejsce nadawało się fantastycznie na pierwszy wakacyjny posiłek.

Na wejściu uderzyła ją feeria barw i niesamowita mieszanina zapachów. Anna jeszcze nigdy nie widziała nic podobnego. Wspaniałe miejsce, zapewniające ucztę dla wszystkich zmysłów. Ze straganów aż wylewały się owoce, pięknie ułożone pomarańcze, wielkie czerwone truskawki, pocięte na drobne kawałki melony, arbuzy i kokosy. Przecięte na pół brzoskwinie aż ociekały sokiem, tak były dojrzałe. Kawałek dalej, na metalowych blatach pokrytych lodem, leżały owoce morza: kraby, homary, krewetki. Niektóre homary jeszcze ruszały delikatnie szczypcami. Wszystko było świeże, estetycznie poukładane i zachwycające w swojej różnorodności. W dalszej części bazaru Anna znalazła przekąski bardziej wytrawne – zapiekane krokiety w różnej formie i z różnym nadzieniem. Kupiła kilka sztuk na wynos i popijając świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy, ruszyła w dół La Rambli.

Kiedy dotarła do miejsca, gdzie wznosił się pomnik Kolumba, ujrzała zacumowane wzdłuż wybrzeża mniejsze i większe żaglówki, których maszty rytmicznie kołysały się na boki. Od czasu do czasu można było zobaczyć z daleka bardziej luksusowy jacht. Za każdym razem, gdy Anna widziała tego typu łodzie, zastanawiała się, kogo na to stać i jak by to było choć na kilka dni zamieszkać w takim luksusie. Przyglądała się wielkiemu jachtowi z wypisanym na boku wdzięcznym imieniem „Ariadna”. Myślami przeniosła się na skórzane beżowe kanapy. Oczami wyobraźni widziała, jak kelner podaje jej szampana, a ona w skąpym stroju kąpielowym paraduje po pokładzie. Na dziobie, na ręczniku, leży niesamowicie przystojny i oczywiście bogaty mężczyzna, a potem razem skaczą do krystalicznie czystej turkusowej wody. Anna zawsze chciała nauczyć się nurkować. Widok rafy koralowej, ryb o przeróżnych kolorach i kształtach, a także bliskość tych niesamowitych zwierząt – to było jej marzenie. Jak cudownie byłoby odkrywać podwodny świat, a potem jeść kolację w uroczym towarzystwie na pokładzie takiej właśnie Ariadny. Uśmiechnęła się do swojej fantazji. Każda z nas czasem marzy o tym, aby zażyć luksusu jak z romantycznego filmu, gdzie kochanek o śródziemnomorskiej urodzie, najlepiej jakiś niesamowicie bogaty mafioso, rozpieszczałby nas i spełniał każdą, nawet najdrobniejszą zachciankę. Z lekką głową i uśmiechem błąkającym się na ustach, dziewczyna ruszyła w stronę oceanarium.

Miała ogromną ochotę je zwiedzić. Kupiła bilet on-line jeszcze na lotnisku. Weszła do środka i od razu spore wrażenie zrobiły na niej wielkie akwaria usytuowane w ciemnym pomieszczeniu, stwarzające wrażenie głębi oceanu. Było bardzo dużo zwiedzających, a jednak panowała tu dziwna cisza. Można było usiąść na wygodnych betonowych ławach i wpatrywać się w wodę. Co chwilę pojawiały się jakieś nowe stworzenia o coraz bardziej niezwykłych kształtach. Z fascynacją obserwowała różne gatunki rekinów, ogromne żółwie morskie i wielkie manty, których ruch płetw przypominał skrzydła. Mogła tak siedzieć i patrzeć godzinami, tak bardzo było to hipnotyzujące. Jednak największe wrażenie zrobił na dziewczynie długi, przeszklony tunel, z którego można było podziwiać stworzenia żyjące w ogromnych zbiornikach.

Wychodząc z budynku, Anna spojrzała w stronę plaży Barceloneta – jednej z największych i najpopularniejszych plaż Barcelony. Niestety było już za późno, aby na nią iść; zbliżał się wieczór i dziewczyna poczuła pierwsze ukłucie głodu. Cały dzień sama dała sobie doskonale radę, mimo wcześniejszych wątpliwości. _Na dzisiaj starczy zwiedzania_ – stwierdziła w myślach – _czas na wino i tapas_. Jutro czeka ją dzień z zabytkami, a dzisiaj czas ponapawać się wieczornym zgiełkiem. Wyjęła telefon, żeby wyszukać najlepiej oceniane, najpopularniejsze miejsca w okolicy. Zawsze sprawdzała, nic nie pozostawiała przypadkowi. Możliwość przeczytania opinii internautów, obejrzenia zdjęć i porównania cen sprawia, że człowiek czuje, że wybrał najlepiej, że nie zostanie oszukany, że nikt nie będzie w stanie zjeść lepiej niż on sam, że przed nim tysiące osób też dokonało tego wyboru i było zachwyconych. To daje pewność, że wybór jest słuszny. Bez internetowych opinii bylibyśmy zagubieni. Wchodząc do pierwszego dobrze wyglądającego baru, nie wiedzielibyśmy, czy przypadkiem na sąsiedniej ulicy ludzie nie jedzą smaczniej i nie bawią się lepiej, a my jesteśmy wielkimi przegranymi, bo dokonaliśmy złego wyboru. Anna znalazła kilka opcji i ruszyła w kierunku ulicy, na której według wyszukiwarki były najwyżej oceniane bary z tradycyjnymi hiszpańskimi przekąskami. Nic, tylko wybierać.

Uliczka była wąska, czasami trudno było przeciskać się między porozstawianymi stolikami, przy których siedzieli miejscowi toczący głośne rozmowy. Pomiędzy kamienicami porozwieszane były łańcuchy z lampkami, czasami kolorowymi, innym razem dającymi ciepłe, przytulne światło. Co chwilę słychać było wybuchy śmiechu; ludzie prowadzili żywe dyskusje, dynamicznie gestykulowali i głośno witali się z nowo przybyłymi przyjaciółmi. Anna poczuła się odrobinę nieswojo. Zwykle i ona była otoczona wesołym i rozchichotanym gronem znajomych. Nie musiałaby się nad niczym zastanawiać, na pewno jedna z jej zaradnych koleżanek szybko zdecydowałaby się na jakąś miejscówkę i pewnie byłby to strzał w dziesiątkę. Wzięła głęboki oddech i zdecydowała się na bar, gdzie prawie nie było miejsca i nie widziała nikogo, kto wyglądałby jak turysta. Zwykle oznaczało to, że jest smacznie i niekosmicznie drogo.

Na barze wystawione były tapasy, porcje różnej wielkości, jedne proste, inne wyglądające dość skomplikowanie. Dziewczyna przyglądała się jedzeniu, próbując odczytać nazwy i odgadnąć przynajmniej część składników, jednakże podjęcie decyzji nie było proste. Gdyby była tu w gronie przyjaciółek, byłoby łatwiej. Nagle podniosła głowę i spostrzegła, że po drugiej stronie kontuaru stoi młody mężczyzna, który przygląda jej się z zainteresowaniem. Kelner nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia trzy, może dwadzieścia pięć lat. Był średniego wzrostu, czarne, lśniące włosy zawijały mu się zawadiacko w loki nad czołem, a na karku były krótko przycięte. Policzki i brodę pokrywał kilkudniowy, gęsty zarost, a na ustach czaił się subtelny uśmiech. Anna zaczerwieniła się lekko i spłoszyła.

– Widzę, że trudno ci podjąć decyzję. Może pomogę i opiszę, co widzisz, a ty mi potem powiesz, na co masz ochotę? – odezwał się miłym, czystym głosem, i jak się okazało płynną angielszczyzną.

– To jest tak oczywiste, że jestem turystką i nie mówię nic a nic po hiszpańsku? – odezwała się zdziwiona Anna.

– No wiesz… blond włosy, niebieskie oczy i tak jasna skóra to jednak niespotykane w Barcelonie zjawisko. – Teraz barman uśmiechnął się szeroko, ukazując cudowny, szelmowski uśmiech.

– Och… – speszyła się Anna. – W sumie masz rację. Skoro już tyle o mnie wiesz, to faktycznie pomóż, bo jeszcze zamówię coś, czemu mogę nie podołać w mój pierwszy wieczór w Katalonii.

Nie czekał na kolejną prośbę z jej strony. Po kolei zaczął opisywać pyszności wyłożone na tacach, od najprostszych kompozycji po te bardziej wyrafinowane. Anna zdecydowała się na kilka przekąsek, potem wspólnie dobrali do tego czerwone wytrawne wino, a następnie usiadła na wysokim stołku przy blacie z widokiem na gwarną ulicę. Bar był subtelnie oświetlony ledowymi lampkami, a drewniane elementy oraz dekoracje z papierowych kolorowych ptaków zwisające z sufitu tworzyły intymną atmosferę. Zaczęła przyglądać się obrazom na ścianach. Były to urocze akwarele przedstawiające żaglowce i papugi. Bar nazywał się „Pod papugami”, co uznała za dobry omen. Pamiętała z dzieciństwa, że była to jedna z ulubionych piosenek jej mamy, śpiewana przez Niemena. Rozmarzona dziewczyna zaczęła przyglądać się ludziom. W grupie siedzącej przy dużym stole na zewnątrz wszyscy najwyraźniej próbowali się przekrzykiwać, co wywoływało co chwila kolejne salwy śmiechu. Tylko dwie dziewczyny siedzące na skraju stolika zdawały się nie zwracać uwagi na pozostałych. Patrzyły sobie prosto w oczy, poświęcając sobie całą uwagę. Jedna podniosła nagle dłoń i zaczęła delikatnie sunąć palcem po ramieniu swojej sąsiadki. Anna zapatrzyła się w ten ruch, zachwycona jego subtelnością, zafascynowana jego prawdziwym znaczeniem.

– Już jestem! – usłyszała nagle za sobą. – Przynoszę wino i pierwszą część zamówienia, pozostałe są na ciepło, więc musisz jeszcze chwilę zaczekać, ale chyba ci się nie nudzi – rzekł przesympatyczny kelner, stając obok niej i rozkładając na blacie pysznie wyglądające jedzenie. – Dzisiaj ja się tobą opiekuję, więc jeśli na cokolwiek będziesz miała ochotę, to mów. Mam na imię Mateo.

Dziewczyna spojrzała zarumieniona w górę i ujrzała uśmiechniętą, przystojną twarz.

– Okej, dzięki – zaczęła powoli. – Ja mam na imię Anna i polegam dzisiaj całkowicie na tobie. – Sama nie wiedziała, skąd jej się to wyrwało. Zabrzmiało jak flirt.

– Świetnie, ty sobie tu jedz i pij, a ja wrócę później. Mamy tu dzisiaj niezły ruch, a szkoda, bo wolałbym poświęcić więcej czasu takiej klientce jak ty – rzucił, po czym odszedł dziarsko do baru i zaczął obsługiwać kolejną grupkę ludzi, którzy dopiero co weszli.

Oszołomiona Anna podniosła do ust kieliszek wina. Było dobre, aromatyczne, ale nie ciężkie. Chwyciła pierwszą z brzegu przekąskę. Na pełnoziarnistym krakersie rozsmarowana była gęsta pasta z makreli, dodatkowo udekorowana drobnymi krewetkami, świeżym ogórkiem i marynowaną w imbirze gruszką. Zachwycona, aż przymknęła oczy z przyjemności. Nie była świadoma, że młody kelner przygląda jej się cały czas, kątem oka śledząc drogę jej warg na kieliszku i patrząc, jak oblizuje palce z resztek guacamole. Dziewczyna wróciła wzrokiem do pary na zewnątrz. Kobiety siedziały już bardzo blisko siebie z pochylonymi ku sobie głowami i szeptały coś sobie dyskretnie do uszu, co chwile rzucając znaczące spojrzenia. Nagle jedna z nich uniosła palec i przytknęła go do ust swojej rozmówczyni, jakby chcąc ją uciszyć, ale tamta nie dała za wygraną. Wysunęła za to język i samym koniuszkiem oblizała podsunięty palec. Anna poczuła podniecenie na ten widok. Serce zabiło jej szybciej, a w dole brzucha poczuła znane ciepło i lekki skurcz. Ścisnęła mocniej uda. Mimo cienkiej sukienki zrobiło jej się gorąco, napiła się więc szybko wina. Dziewczyny też sięgnęły po swoje kieliszki, piły kolorowe drinki w długich szklankach. Obie wsadziły prowokacyjnie słomki do ust i zaczęły się nimi bawić, co chwilę chichocząc. Annie nie było do śmiechu. Chciała odwrócić od nich wzrok, żeby się tak nie przyglądać ostentacyjnie, ale nie mogła. Widziała, jak ręka jednej wędruje między uda drugiej dziewczyny i podsuwa wyżej kolorową spódnicę. Jedna z twarzy wyrażała coraz większą rozkosz, druga natomiast satysfakcję. Po chwili dłoń wróciła spod stołu, ale tylko po to, żeby palce mogły wylądować w ustach właścicielki. Tego Annie było już za dużo, bo sama poczuła wilgoć między udami i ochotę na podobną przyjemność. Utkwiła wzrok w swoim talerzu i postanowiła skupić się na doznaniach kulinarnych. Wino jej się skończyło i jadła już ostatni kęs, więc zaczęła się rozglądać za Mateo. Akurat wychodził z kuchni z tacą pełną przysmaków. Obsłużył najpierw dwa inne stoliki, zanim podszedł do Anny.

– Teraz mam chwilę i jestem cały twój na najbliższe pięć minut. Opowiadaj, co sprawiło, że się tak ślicznie uśmiechasz, fritatta czy może krążki kalmara w tempurze?

– Chyba wszystko po kolei, najsmaczniejsze były te krewetki. Uwielbiam krewetki, ale tak przyrządzonych jeszcze nie jadłam. I wino mi się skończyło – dodała nieśmiało. Jeszcze nigdy tak nie rozmawiała. Zawsze, gdy podróżowały z przyjaciółkami, były skupione na sobie i plotkowaniu, tym razem pierwszy raz miała okazję w spokoju porozmawiać z osobą, która ją obsługuje. Na dodatek miała wrażenie, że on z nią flirtuje, co bardzo jej schlebiało, bo wcześniej się to nie zdarzało. No chyba że to zasługa alkoholu…

– Świetnie, zaraz doniosę ci wino, a na kuchni powinni już mieć gotowe ciepłe dania dla ciebie. Mówisz, że to twój pierwszy dzień tutaj?

– Wysiadłam z samolotu jakieś dziesięć godzin temu – odparła, śmiejąc się.

– I od razu wpadłaś na mnie czy raczej czekasz na znajomych? Masz tu rodzinę? – Mateo nie ustępował.

– Może nie powinnam ci się przyznawać od razu, ale jestem tu sama. – Trochę się przestraszyła, czy nie powiedziała zbyt wiele, w końcu to obcy człowiek.

– Nie martw się, nawet gdybym chciał, to nie mógłbym być seryjnym mordercą. Na co dzień studiuję weterynarię i bardziej mam duszę pielęgniarza niż gwałciciela – odpowiedział przekornie.

– Pewnie się o tym dopiero przekonam – odparła z przekąsem. – Weterynaria powiadasz… bardzo ciekawy wybór.

– Opowiem ci resztę później i zdradzę więcej moich sekretów, ale pod warunkiem, że ty też mi coś o sobie opowiesz. A teraz czekaj, nakarmię cię – rzucił szybko i pobiegł do kuchni.

Po chwili wrócił z pełną tacą. Postawił przed nią kolorowe miseczki, kolejny kieliszek wina i przepraszając, ruszył w kierunku pary turystów, którzy właśnie usiedli przy stoliku na tyłach restauracji.

Tym razem postanowiła nie podglądać dziewczyn siedzących na dworze, wyraźnie zakochanych w sobie i niemogących doczekać się nocy. Z pewnością, gdy towarzystwo już się nagada i napije, ruszą do domu, aby dokończyć to, co zaczęły w barze. Anna cały czas widziała oczyma wyobraźni, jak kobiety celebrowały swój subtelny dotyk i jak duża była rozkosz, którą mogły sobie nawzajem dać. Trudno było zapomnieć tak inspirujący widok. Już jakiś czas temu postanowiła sobie, że koniec ze wstydzeniem się, że woli być bardziej otwarta, odważna, że chciałaby z życia czerpać garściami. Nie mogła jednak w pełni wykorzystać tego podejścia, bo wydawało jej się, że to raczej jej przyjaciółki przyciągały większość męskiej atencji. Na tych wakacjach zdecydowała, że sprawdzi, co się wydarzy, kiedy będzie sobie radzić sama. I nie miała zamiaru sobie niczego odmawiać. Nie miała żadnych zobowiązań, nikt na nią nie czekał, usychając z tęsknoty, nie pozostawiła po sobie żadnego złamanego serca. Zawsze miała wrażenie, że jest świetną kumpelą, że koledzy lubią z nią wypić piwo i pogadać na imprezie na luźne tematy, ale nikt nigdy nie zwariował na jej punkcie. Gdzieś tam skrycie marzyła jednak o tym, że komuś zawróci w głowie, że ktoś nie będzie mógł przestać o niej myśleć, że będzie jej pożądał i pragnął każdą cząstką swojego ciała. Chyba każda kobieta tak ma, chciałaby poczuć się wyjątkowa, niezbędna do życia jak powietrze. Może to z jednej strony próżność, ale z drugiej strony jedna z ludzkich potrzeb, poczucie wyjątkowości.

Anna miała wrażenie, że nie jest materiałem na femme fatale, że chyba nie ma w sobie nic, co mogłoby spowodować, że ktoś będzie odchodził od zmysłów. Patrząc w lustro, widziała zawsze po prostu zwykłą dziewczynę. Długie włosy w kolorze sarniego blondu, które latem nabierały lekko jaśniejszego odcienia. Figura według niej samej przeciętna – ani obfite kształty seksbomby, ani długaśne nogi modelki. Lubiła natomiast swoje oczy, duże, ni to zielone, ni to niebieskie, ale zwykle uśmiechnięte, w obramowaniu długich rzęs. Starała się nie zwracać uwagi na piegi, które szczególnie latem pojawiały się na czubku nosa i obsypywały lekko jej policzki. Były one spuścizną po dziadku, który był wybitnie rudy i miał choleryczny charakter. Nie to, że nie wzbudzała zainteresowania, bo przecież miała za sobą kilka związków, ale nikt nigdy nie oszalał na jej punkcie, a mężczyźni nie padali do jej stóp, gdy tylko wchodziła do klubu. Czasami czuła ukłucie zazdrości, gdy Karolina bez trudu podrywała facetów w barze albo wracała codziennie z jakiejś szalonej randki. Annie nie przydarzały się dotąd rzeczy szalone. Może czas najwyższy to zmienić? Ale jak?

Tak rozmyślając, nie zauważyła nawet, gdy kelner podszedł z tacą pełną frykasów. Stawiał przed nią po kolei małe bambusowe miseczki, opowiadając o ich zawartości. Na koniec postawił talerzyk z pysznie wyglądającym sernikiem.

– Nie zamawiałam ciasta – zdziwiła się Anna.

– Deser jest ode mnie. Uważam, że każdy, kto przybywa do Barcelony, powinien od razu pierwszego dnia zjeść ten deser. U nas piecze go codziennie babcia Margo. To taka starsza pani, która mieszka nad naszą restauracją i dorabia, piekąc ciasta. Wyobraź sobie, że po prostu któregoś dnia przyszła do właściciela, postawiła mu na blacie blachę tego właśnie sernika i powiedziała, że dobre jedzenie serwujemy, ale nie rozpieszczamy ludzi. Według niej ktoś, kto przyprowadza tu piękną kobietę na randkę, nie może stąd wyjść, nie dając swojej partnerce uprzednio przyjemności. Naprawdę tak powiedziała! Teraz ta historia jest już legendą naszego baru, a zdjęcie seniory Margo wisi nad ekspresem do kawy, obok lodówki z deserami.

Anna spojrzała we wskazanym kierunku i faktycznie w prostej drewnianej ramie wisiał uroczy portret uśmiechniętej starszej pani, której oczy rozświetlał przekorny błysk.

– Dziękuję ci serdecznie, w takim razie zabieram się do jedzenia.

Mateo uśmiechnął się szeroko i z trudem oderwał wzrok od dziewczyny.

– Smacznego, mam chwilę wolnego, więc mogę ci opowiedzieć coś o mieście, masz ochotę?

Trudno było mu odmówić, a poza tym wcale nie chciała, by odchodził. Jego uśmiechnięte oczy wpatrywały się w nią intensywnie, gdy mówił o dzielnicy, w której się znajdowali, gdy opisywał, jak na co dzień żyje się w jednym z najbardziej ukochanych przez turystów miast świata. Rozmawiali o studiach, pracy, wolnym czasie, gdy nagle Mateo zorientował się, że goście czekają na możliwość zapłacenia rachunku. Pochylił się teraz ku dziewczynie tak, że poczuła jego zapach i spojrzała prosto na jego usta.

– Anno, a może zaczekasz jeszcze godzinkę na mnie i oprowadzę cię po La Rambli? – Przed nim było jeszcze dwie godziny pracy, ale może gdyby obiecał koledze bilety na następny mecz, to on przejąłby jego obowiązki i udałoby mu się wyrwać wcześniej. Spojrzał jeszcze raz na uroczą turystkę wpychającą sobie właśnie grillowanego kalmara do ust i uznał, że warto się postarać.

Annie zrobiło się nagle gorąco i przełknęła ociekające pyszną oliwą owoce morza, co dało jej chwilę na opanowanie emocji. Nie znała chłopaka, to jej pierwszy wieczór, ale przecież było miło, a to tylko spacer po centrum. Przyjemny żar rozlewał się po jej ciele, a dreszczykowi emocji towarzyszyło wrażenie, że nareszcie dzieje się coś ekscytującego.

– Ciekawie się z tobą rozmawia, więc zaryzykuję. Zgadzam się na spacer – odpowiedziała, uśmiechając się zalotnie. _To chyba to wino_, pomyślała. – Zjem tu sobie spokojnie, a ty popracuj. Zaczekam na ciebie.

Teraz starała się skupić na tym, aby jeść powoli i delektować się każdym kęsem. Niestety z domu wyniosła brzydki nawyk jedzenia w pośpiechu. Rodzice zawsze byli w ciągłym biegu między pracą a domowymi obowiązkami, siostra wiecznie na diecie, a ona sama jadła zwykle w swoim pokoju, na szybko, żeby zdążyć na zajęcia dodatkowe. Rodzinne obiady kojarzyły jej się ze świętami, kiedy to mama miała ciśnienie, aby wszystko było perfekcyjne, tata siedział podminowany, bo się pokłócili dzień wcześniej, siostra zaś wybrzydzała, bo akurat w tym momencie nie jadła glutenu albo mięsa, albo akurat szkodziła jej laktoza. Ale mimo to te wspólne posiłki podczas świąt były miłe. Mieli wtedy okazję, aby rozmawiać, opowiadać o sobie. Na co dzień nie było na to czasu. Anna zwykle jadła jogurty albo jakieś sałaty. Dopiero na studiach nauczyła się jeść wspólnie ze współlokatorkami. Robiły razem pizzę lub organizowały pierogowe piątki. Teraz od jakiegoś czasu mieszkała sama, więc nie jadła w domu w ogóle, tylko zabierała pudełka z gotowym jedzeniem do pracy. Natomiast taka samotna kolacja składająca się z przepysznych przekąsek okazała się wyborną ucztą. To, że je się posiłek samemu, to nic strasznego, też można było go celebrować i delektować się każdą potrawą. Anna postanowiła, że musi to zastosować po powrocie do domu.

– Chodźmy stąd. Właśnie skończyłem. – Mateo stanął obok niej, przerywając jej rozmyślania. Przeczesał ręką włosy, a mimo to i tak kilka loków opadło mu na czoło. Zachęcająco wyciągnął rękę do Anny, a ona niewiele się zastanawiając, podała mu swoją dłoń.

– Jak ci się podobał wieczór w naszej knajpce. Zaspokoiłem twój głód?

– Jedzenie było fantastyczne, dziękuję. Poczekaj, dopiję wino i jestem gotowa. Dokąd idziemy?

– Myślałem, że może pójdziemy potańczyć, ale w sumie zostawmy to sobie na jutrzejszy wieczór. Dzisiaj pokażę ci Barcelonę nocą. To moja specjalność. Poza tym czekają już na nas moi przyjaciele. – Mrugnął porozumiewawczo i pociągnął ją do wyjścia. Miał dołączyć do znajomych po pracy, ale skoro udało mu się wyrwać wcześniej, postanowił zabrać piękną dziewczynę ze sobą. Pomyślał, że dzięki spotkaniu w większym gronie nie będzie się czuła skrępowana ich sam na sam.

_A więc ma być jeszcze jutro… To się jeszcze okaże_ – pomyślała Anna, ale ponieważ już poczuła sympatię do tego chłopaka i nie miała innych planów na wieczór, to czemu nie. W końcu są wakacje.

– Na jutro mam zaplanowane zwiedzanie, kupiłam już wcześniej bilety on-line do Sagrada Familia, Casa Mila i Casa Batllo. To pewnie zajmie mi cały dzień.

– A, czyli taki dzień z naszym ukochanym Gaudim – uśmiechnął się Mateo. – No to mam dla ciebie propozycję. Ja jutro też pracuję, więc po zwiedzaniu zapraszam do mojej knajpki na tapas i odpoczynek, a potem zabiorę cię do mojego ulubionego klubu.

– A jeśli po dzisiejszym wieczorze stwierdzę, że jesteś okropnie nudny i nie mam ochoty cię więcej widzieć? – zapytała przekornie, patrząc na niego spod rzęs.

– To jest w zasadzie niemożliwe – odparł pewnym, podszytym rozbawieniem głosem – ale teraz sprawiłaś, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś jutro wieczorem pojawiła się Pod Papugami.

Wieczór, ciemność rozświetlona ulicznymi latarniami, ciepłe powietrze, wino lekko szumiące w głowie i flirt – subtelny, nienachalny, zabarwiony żartami i przekomarzaniem, ale jednak flirt – spowodowały, że krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach. Poczuła się tak, jak jeszcze nigdy, bo wszystko, co miało się tego dnia wydarzyć w Barcelonie, zależało tylko od niej i miało być po prostu przyjemnością. Nic nie musiała, a wszystko mogła. Ta cudowna świadomość sprawiła, że poczuła się szczęśliwa. Odkrywała swoje nowe oblicze. Sama podejmowała decyzje, bez rodziny, bez koleżanek, bez znajomych z pracy. Tylko Barcelona i ten przystojny młody Katalończyk, który uśmiechał się do niej szczerze. Szli uliczkami pełnymi ludzi, którzy tak jak oni nie mieli ochoty tego wieczoru spędzić zamknięci w czterech ścianach, a woleli stać teraz z papierosem w jednej ręce i kieliszkiem wina w drugiej, śmiać się i głośno rozmawiać. Mateo opowiadał ciekawostki na temat okolicy, w której się znajdowali. Okazało się, że był rodowitym mieszkańcem Barcelony. Jego rodzina mieszkała w tym mieście od pokoleń. Jako student wyprowadził się z rodzinnego domu i wynajmował z kolegą mieszkanie w starej, gotyckiej dzielnicy miasta, w pobliżu katedry świętej Eulalii. Jego rodzina miała nowoczesny dom na obrzeżach, ale on wolał mieszkać w małym pokoju na najwyższym piętrze kamienicy, skąd wszystko widział z góry. Miał blisko do pracy i na uczelnię, a noce mógł spędzać, korzystając z uroków miasta.

– Byłaś już tutaj? – zapytał, gdy doszli do La Rambli.

– Tak, trochę dziś pozwiedzałam, szłam tędy aż do samego morza.

– A byłaś na plaży?

– Nie, nie zdążyłam tam dojść. Zgłodniałam i ruszyłam w poszukiwaniu jakiejś kolacji, aż natrafiłam na ciebie.

– Czyli przeznaczenie! – ucieszył się Mateo. – Chodź, zejdziemy kawałek w dół La Ramblą, a potem skręcimy w lewo w Placa Reial. Jest tam świetna miejscówka, gdzie serwują fantastyczne churros. Umówiłem się tam z przyjaciółmi. Nie martw się, polubisz ich, są całkowicie niegroźni. Kupimy wino i zapraszamy cię na piknik o północy na plaży Barceloneta.

– Mam wrażenie, że my ciągle jemy!

– Jak tu nie jeść, skoro na świecie jest tyle pysznych rzeczy? Nie martw się, na plażę jest kawałek, kilometry też zrobisz. Należy ci się pożywny posiłek. Poza tym nikt nie każe ci jeść dziesięciu churros, możesz zjeść jedno albo dwa. Ważne, żeby sprawiło ci to prawdziwą przyjemność.

Przyjemność. To słowo brzmiało w jego ustach inaczej, jakby było bardzo ważne. On się nie zastanawiał, tylko szedł przed siebie i korzystał z życia z wyrazem zadowolenia na twarzy. Na dodatek zapraszał ją do swojego świata i namawiał, by odrzuciła to, z czym przyjechała, i przynajmniej przez chwilę żyła tak jak on. To było wspaniałe uczucie. Coś nowego, coś tak bardzo innego od jej codzienności. A przecież właśnie od tego są wakacje, aby było inaczej, aby się nie martwić, nie liczyć, nie spieszyć. Trudno było tak nagle odpuścić kontrolę. Anna, zresztą jak większość kobiet w jej otoczeniu, zawsze musiała mieć wszystko zaplanowane, ciągle starała się być lepszą wersją samej siebie, stale próbowała sprostać wygórowanym oczekiwaniom otoczenia, czy to dotyczącym kariery zawodowej, czy też zgrabnej sylwetki lub życia prywatnego. Studia, praca, lepsza praca, kredyt, fitness, joga, uśmiech na fotce na media społecznościowe i… pośpiech, żeby zdążyć skorzystać z tego wszystkiego. A tu nagle ten wyjazd – bez szczegółowego planu, bez pośpiechu, bez mejkapu i ciągłych idealnych fotek. Właśnie zauważyła, że nie używała telefonu od dobrych kilku godzin i w zasadzie wcale tego nie potrzebowała. Wszystko, czego chciała, było wokół niej.

Churros faktycznie było wspaniałe, posypane cukrem z cynamonem rozbudzało zmysły. Anna nie mogła się powstrzymać i zjadła pierwsze, jeszcze ciepłe, na Placa Reial. Stali przy fontannie otoczeni wysokimi palmami, którymi obsadzony został cały plac. Wokół kręciło się mnóstwo ludzi. Szli do klubów, jednych z najpopularniejszych w Barcelonie, które znajdowały się właśnie tutaj. Mateo śledził z rozbawieniem, jak kolejne kęsy znikają w jej ustach. Gdy podniosła na niego wzrok, zauważył resztki cukru na jej wargach i zamarł zapatrzony. Już nie słyszał otaczającego go gwaru. Powoli podniósł dłoń i samym końcem palca delikatnie potarł jej usta. Jeden lekki dotyk obudził w nich burzę zmysłów. Szorstkie opuszki jego palców kontrastowały z delikatnością jej ust. Dziewczyna spojrzała na niego jak zahipnotyzowana, czując narastającą falę gorąca. Mateo nie był do końca pewny, co wyczytał z jej spojrzenia, ale ta krótka chwila wystarczyła, by utwierdzić go w przekonaniu, że warto się postarać. Chwycił jej dłoń i spletli palce.

– Cześć, Mateo! – usłyszeli radosny okrzyk.

Anna z trudem oderwała wzrok od ciemnobrązowych oczu mężczyzny. Były piękne, z długimi, gęstymi rzęsami, których prawdopodobnie zazdrościły mu wszystkie koleżanki. Zza jego pleców wyłoniła się grupa ludzi – trzy dziewczyny i czterech chłopaków. Z zaciekawieniem przyglądali się nieznajomej, a po krótkiej chwili pytający wzrok skierowali na Mateo.

– Nie przedstawisz nas? – zapytała wysoka, ładna brunetka ubrana w jeansową sukienkę, spod której wystawały długie, zgrabne nogi.

Mateo najwyraźniej był lekko zmieszany, ale od razu dokonał prezentacji.

– To jest Anna, przyleciała dzisiaj do Barcelony i bardzo potrzebuje naszej pomocy. Nigdy w życiu nie była na fajnych wakacjach i dzisiaj musimy to zmienić. – Uśmiechnął się szelmowsko.

Grupa wybuchła śmiechem i wszyscy zaczęli głośno przerzucać się uwagami po hiszpańsku. Pierwszy do Anny wyciągnął rękę niższy, barczysty chłopak i zaczął płynną angielszczyzną wypytywać o różne rzeczy związane z podróżą. Po chwili cała reszta przerzuciła się na angielski, przedstawiając się dziewczynie. Była to wesoła ekipa i najwyraźniej nie mieli nic przeciwko, że dzisiaj dołączy do nich nowa osoba. Nagle ktoś krzyknął, że najwyższa pora iść na plażę, bo zaraz zamkną wszystkie sklepy, i ruszyli dalej.

Anna i Mateo szli teraz daleko od siebie, ale zerkali co chwilę, sprawdzając, czy ta druga osoba też szuka spojrzenia. Dziewczyna szła i słuchała, jak przyjaciele przekrzykują się nawzajem i co chwilę wybuchają śmiechem z powodu jakiegoś niezrozumiałego dla niej żartu. Niski Hiszpan nie odstępował jej na krok i opowiadał o życiu w Barcelonie. Studiował prawo, ale był miłośnikiem wszelkich sportów, stąd jego atletyczna budowa ciała. Mówiąc, dużo gestykulował, dzięki czemu widziała jego umięśnione ramiona, na których pełno było tatuaży. Zobaczył, że się im przygląda, i zaczął opowiadać historię o tym, jak wytatuował sobie różę, ponieważ przegrał zakład z wykładowcą. Historia była ciekawa, ale Anna w głębi serca wolałaby rozmawiać z Mateo. Ta chwila przy fontannie spowodowała cudowne napięcie w jej ciele. Poczuła, że miałaby ochotę na więcej. Nie do końca była pewna czego więcej, ale na pewno nie chciała, aby na tym zakończyły się atrakcje tego wieczoru.

W pewnym momencie odwróciła głowę od swojego rozmówcy i spojrzała na Mateo. Zajęty był rozmową z koleżanką i chwilowo nie zwracał uwagi na nic innego. Mogła mu się swobodnie przyglądać. Był średniego wzrostu, ale wyższy od niej, co w sumie nie było wcale trudne. Nie był atletycznie zbudowany, ale szczupły, miał szerokie barki i wąskie biodra. Po jego rękach było widać, że pewnie ćwiczy razem ze swoim przyjacielem. Spojrzała wyżej, na jego twarz. Widziała męski profil, mocno zarysowaną szczękę pokrytą ciemnym zarostem. Na twarzy stale gościł uroczy uśmiech. Trzeba przyznać, że był bardzo atrakcyjny. Zastanawiała się, czy jeszcze będzie miała szansę z nim spędzić trochę czasu, czy będzie miała okazję, aby poczuć dotyk jego palców na swoich ustach. Na samą myśl o tym lekko się zaczerwieniła.

Nagle stanęli na środku małego skrzyżowania. Kilka osób, w tym Mateo, zniknęło w małym sklepiku usytuowanym na rogu kamienicy. Odeszli już od centrum i głównej ulicy, wokół panowała cisza. Anna rozejrzała się z zaciekawieniem. Niebo było jasne, rozświetlone przez księżyc, którego nie widziała, ponieważ prawdopodobnie zasłaniały go budynki. Butiki mieszczące się na parterach kamienic były już pozamykane, okna powyżej pozasłaniane drewnianymi okiennicami, a gdzieniegdzie na balkonach powiewało swojsko pranie. Koleżanki Matea zbliżyły się do Anny i standardowo zaczęły ją wypytywać o pierwsze wrażenia. Panowała swobodna, sympatyczna atmosfera. Towarzystwo wyszło ze sklepu z siatkami, które pobrzękiwały obiecująco. Mateo zdecydowanym krokiem podszedł od razu do Anny i objął ją ramieniem. Nie odsunęła się.

Ruszyli razem w stronę morza. Chłopak zaczął rozmowę o codziennym życiu, o studiach oraz planach na przyszłość. Ona natomiast opowiedziała mu o sobie, o swojej nauce, pracy w firmie marketingowej i mieszkaniu na obrzeżach Gdańska. Okazało się, że oboje są znad morza i plaża to ich drugi dom. Niespodziewanie szybko znaleźli się na miejscu. Dziewczyny już rozkładały chusty na piasku, a chłopcy otworzyli pierwszą butelkę wina. Mateo usadowił się na skraju i gestem zaprosił Annę, aby usiadła blisko niego. Nie było widać wiele gwiazd. Światła wielkiego miasta rozjaśniały niebo na tyle mocno, że nici z podziwiania gwiazdozbiorów. Okazało się jednak, że Mateo i jego przyjaciel to prawdziwi ludzie morza. Znali się od przedszkola i jak tylko byli odpowiednio duzi, rodzice nauczyli ich żeglować. Wieczór upływał więc na zabawnych opowieściach, a każdy z nich prześcigał się w popisach przed nową koleżanką.

– Anno, a czy ty już przynajmniej zamoczyłaś stopy w morzu na tych swoich wakacjach? – zapytała jedna z dziewcząt.

– No właśnie! Chodźmy sprawdzić, czy woda jest ciepła, dopóki nie wypiliśmy zbyt dużo! – krzyknęła druga i pobiegła w stronę wody, po drodze gubiąc bluzę.

Pozostali chętnie ruszyli za koleżanką. Mateo wstał i podał Annie rękę. Ta spojrzała na niego spod rzęs, po czym chwyciła jego dłoń i zgrabnie się podniosła. Podeszli do brzegu, trzymając się za ręce, a następnie stanęli i zaczęli wpatrywać się w ciemną taflę wody, która gdzieniegdzie srebrzyła się odbitym światłem miasta. Morze było cudownie ciepłe, nie tak jak Bałtyk w szczycie sezonu wakacyjnego. Fale delikatnie obmywały im stopy. Mateo stanął za jej plecami i szepnął jej do ucha:

– Masz ochotę na spacer?

Poczuła jego zapach. Bardzo męski, piżmowy. Jego gorący oddech pieścił jej delikatną skórę za uchem. Wydawało jej się, że jeszcze chwila, a jego broda zacznie ją drapać w szyję. Miała na to ogromną ochotę.

– Tak, chodźmy się przejść.

Mateo machnął ręką do przyjaciół, dając im znać, że na chwilę ich opuszczają. Ekipa była w trakcie zdejmowania jeansów i koszulek, bo wszyscy nabrali ochoty na kąpiel. Następnie chłopak objął swoją towarzyszkę w pasie i ruszyli przed siebie. Ich stopy zapadały się w mokry piasek, było to cudownie kojące uczucie. Anna uwielbiała chodzić po piasku. Czuła wtedy, że każdy kawałek jej stopy jest masowany. Odnosiła też wrażenie, że z każdą nową falą, która dotyka jej ciała, przychodzi spokój, a z każdą odpływającą falą odchodzą jej smutki, zmartwienia i wszystkie toksyczne uczucia, które czasami się kłębią w człowieku. Mogłoby się wydawać, że ktoś, kto osiągnął w życiu sukces, kto prowadzi bujne życie towarzyskie i realizuje każdą swoją zachciankę, jak nowy telefon czy nowe ciuchy, wiedzie szczęśliwe i beztroskie życie. Prawda jest taka, że każdy musi się mierzyć z pewnymi oczekiwaniami. Od dzieciństwa wmawiano Annie, że świat jest jej i na pewno osiągnie sukces, że jak będzie grzeczną dziewczynką, to wszyscy będą ją lubić, że trzeba być szczupłą, zdrową i zadbaną, bo inaczej nikt jej nie zechce. W wyniku tego Anna – od wzorowej uczennicy, przez przykładną studentkę, aż do ambitnej specjalistki z zakresu marketingu i obsługi klienta – nie spełniała swoich marzeń, a gdyby ją zapytać, czego chce i co lubi, nie potrafiłaby szczerze odpowiedzieć. To ją zatruwało. To, że nie była idealna, że nie spełniała standardów urody jak z okładki magazynu i nie potrafiła walczyć o swoje. Te wszystkie toksyczne emocje tworzyły czasami ogromne tornado w jej głowie i tylko wyobrażenie morza i tych spokojnych, oczyszczających fal przynosiło jej ulgę. Ta podróż była jej szansą na odkrycie, co naprawdę potrafi, czego naprawdę chce. Lubiła swoje życie i swoją pracę, miała świetny kontakt z klientami, szefowie ją chwalili. Miała też grono fantastycznych koleżanek i kilku chłopaków, choć żaden z jej związków nie przetrwał dłużej niż rok. Czuła się zagubiona, bo sama nie wiedziała, dokąd tak pędzi, a bezsenne noce wypełniały jej pytania o sens życia i cel jej wszystkich starań. Teraz nie musiała się nad tym zastanawiać ani spełniać jakichkolwiek standardów. Po prostu chłonęła atmosferę chwili całą sobą.

– Wstając dzisiaj z łóżka, nie sądziłem, że tak spędzę wieczór. Jesteś moją wyjątkową wakacyjną niespodzianką.

– Miło mi – zaśmiała się Anna – ale wiesz, wieczór się jeszcze nie skończył. Mam nadzieję, że jeszcze uda mi się ciebie zaskoczyć.

– Nie musisz mnie zaskakiwać, wystarczy, że jesteś.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: