Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Śmierć all-inclusive. Jak Polacy umierają na wakacjach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 lipca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Śmierć all-inclusive. Jak Polacy umierają na wakacjach - ebook

Pakując paszport i słomkowy kapelusz, pamiętaj, że…

śmierć nie bierze urlopu.

Rozgwieżdżone niebo nad Madagaskarem, na huśtawce czwórka przyjaciół – Karolina, Radek, Marzena i Bartek. Nagle słyszą trzask – belka łamie się pod ciężarem wczasowiczów. Do Polski wrócą już we trójkę.

„Nic się nie martw, wszystko jest ok, świetnie się bawię i żadna krzywda mi się nie dzieje” – pisał Bruno do swojej mamy Aliny w mailu wysłanym z Doliny Parwati. Młody mężczyzna zaginął siedem lat temu. I podobnie jak w przypadku innych zniknięć na tym terenie – nie ma absolutnie żadnych świadków. Czy ta indyjska dolina słusznie nazywana jest Doliną Cieni?

Danuta i Marek zaginęli w wąwozie Samaria. Polaków dałoby się odnaleźć szybciej, gdyby pilot wycieczki od razu zgłosił ich zaginięcie i wraz z rezydentem z hotelu nie składał fałszywych zeznań. Po śmierci rodzeństwa opiekunowie turystów nadal zatrudnieni byli w biurze podróży.

Poznaj trzynaście historii o śmierci, kalectwie, nieuczciwych biurach podróży, leniwych rezydentach i bezradnych konsulach.

Rajskie plaże, open bar, muśnięte słońcem ciała, niezapomniane przygody

– z tym kojarzą nam się wakacje.

Może należy łączyć je także z niebezpieczeństwem i śmiercią?

 

Magda Mieśnik – autorka książek Jesionka dla trupa. Reportaż o tym, co robią z nami po śmierci, Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości i Seksualne życie Polaków. Co robimy, kiedy nikt nie patrzy.Zaczynała w „Życiu”, później pisała do „Życia Warszawy” oraz prześwietlała polityków w „Fakcie” i „Super Expressie”. Reporterka i dziennikarka.

Piotr Mieśnik – autor książek, m.in. Jesionka dla trupa. Reportaż o tym, co robią z nami po śmierci, Wyznania hieny. Jak to się robi w brukowcu oraz Jak zabiłam swojego raka. Były redaktor naczelny Wirtualnej Polski, w przeszłości wicenaczelny portalu Fakt.pl, wydawca w portalach Gazeta.pl i TVN24. Dziennikarz i reporter.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-9466-0
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CHECK IN

Te historie was przerażą. Choć nie po to je zebraliśmy. Ta książka was wzruszy. Choć nie to ma być jej najważniejszą funkcją. Te reportaże sprawią, że bardziej świadomie zaczniecie planować wyjazdy, podróże, wakacje. Tak, to może być jej uzasadnienie, choć raczej nie pierwszorzędne, bardziej „przy okazji”.

Dlaczego zatem napisaliśmy tę książkę? Chcieliśmy skonfrontować się z pewnym bardzo zakorzenionym w umysłach ludzi magicznym myśleniem. Nie wiecie, o czym mówimy? Przecież towarzyszy nam ono każdego dnia. „Wypluj te słowa” – mówimy, próbując zaklinać rzeczywistość, albo wręcz przeciwnie – wspominamy o czymś, wierząc, że wypowiedziany i nazwany najgorszy scenariusz nie ma już prawa się wydarzyć. Wsiadamy do taksówek, wierząc, że są wyjęte spod zbioru nieuchronności tego, że wypadki drogowe się zdarzają. No i wreszcie – jeździmy na urlopy, wakacje, pielgrzymki z wiarą, że ten długo wyczekiwany czas jest niejako ubezpieczony przez los. Fatum wtedy nie istnieje, karma nie wraca, a śmierć ma przesłonięte oczy.

Co więcej, lwia część historii wcale nie jest nam szczególnie odległa. Koszmary ludzi, które opisujemy, w dużej części dotyczą największych biur podróży i ubezpieczycieli działających w Polsce. Z ich ofert już korzystaliście albo wkrótce będziecie korzystać.

Nasze reportaże bez ogródek pokazują, że śmierć nie bierze urlopu, choć jeździ na wakacje. Razem z nami. Ten tak bardzo wyczekiwany czas relaksu i odpoczynku nie jest zwolniony z tradycyjnego życiowego piętna – ludzkich tragedii. Wreszcie, że małe, wydawałoby się: nieistotne, wydarzenia potrafią doprowadzić do niewyobrażalnych konsekwencji. Wszystko to w rajach na ziemi, w słońcu ciepłych krajów, w cieniu ich palm. All-inclusive.

Dlatego pakując się przed urlopem, warto zabrać ze sobą zdrowy rozsądek i rozszerzony pakiet ubezpieczenia. Wiarę w zabobony najlepiej zostawić w domu. Udanych wakacji!

Magda Mieśnik, Piotr MieśnikHUŚTAWKA NA KOŃCU ŚWIATA

– Bujamy się i patrzymy w gwiazdy. Nigdy tylu nie widziałem.

Trzask.

Nagle spadam na ziemię.

Krzyk.

To Marzena. Zmiażdżyło jej nogę. Patrzę na prawo. Karolina jest nieprzytomna. Ma krew na głowie.

Krzyczę:

– Meeeedyk!

Tyle że medyk, który próbuje ratować życie Karoliny, nie mówi po angielsku. Na Madagaskarze, oprócz malgaskiego, oficjalny język to francuski. A tego nie zna ani rezydent biura podróży, ani dyrektor hotelu. Jak podjąć decyzje dotyczące sposobu leczenia i ratowania życia, skoro nikt nic nie rozumie? Niestety zgodnie z polskim prawem rezydent i opiekun turystów nie muszą mówić w języku kraju, w którym wykupili wakacje.

Radek jest domatorem. Ma 30 lat i jest o rok starszy od Karoliny. To ją ciągnie do egzotycznych miejsc. W sumie nie musi go długo namawiać. Znajomi niedawno byli w podróży poślubnej na Madagaskarze. Opowiadali o niesamowitych plażach i przyrodzie. Poza tym mają z nimi jechać przyjaciele – Marzena i Bartek. W takim składzie wyjazd na pewno się uda.

Październik to najcieplejszy miesiąc na Madagaskarze. Temperatury przekraczają 30 stopni. Biura podróży zachwalają w ofertach białe, piaszczyste plaże, rafę koralową i krystalicznie czyste wody Oceanu Indyjskiego. „Kraina lemurów i baobabów” – piszą. Nie trzeba ich dłużej namawiać. Marzena i Bartek jadą do biura podróży, by wykupić wycieczkę. Gdy Radek i Karolina robią zakupy w markecie, odbierają telefon.

– Dodatkowe ubezpieczenie? W dupie z tym. Przecież nic się tam nie stanie, to wyjazd zorganizowany – decydują szybko.

Euforia związana z wyjazdem daje o sobie znać. Nikt nie myśli o niespodziewanych wypadkach czy chorobach.

Wylatują z Polski 25 października 2019 roku. Kilkanaście godzin lotu z przesiadką i maszyna ląduje na Nosy Be. Choć jej nazwę tłumaczy się jako „duża wyspa”, w porównaniu z leżącym osiem kilometrów na południowy wschód Madagaskarem jest maleńką kropką na Oceanie Indyjskim. To największy region turystyczny kraju. Nosy Be zamieszkuje 40 tysięcy osób, które w przeważającej większości zajmują się uprawą trzciny cukrowej, wanilii, gorzkich pomarańczy i pieprzu. Produkują cukier i rum. O swoim kraju mówią „ląd na końcu świata”, bo Madagaskar leży u południowo-wschodnich wybrzeży Afryki.

Po południu turyści z Polski docierają do oddalonego o 35 kilometrów od lotniska hotelu Orangea. Karolina jest w znakomitym humorze, dopóki nie widzi bungalowu, w którym mają spędzić najbliższy tydzień. Lecąc na Madagaskar, liczyła, że z tarasu będzie miała widok na ocean. Na miejscu okazuje się, że mała, biała chatka kryta trzciną jest nieco dalej od plaży.

– Wkurzyła się, bo wymarzyła sobie ocean za oknem. Chciała iść do recepcji i upomnieć się o lepszy bungalow. Przekonaliśmy ją, że nie ma sensu robić awantury. Najwidoczniej nie dopatrzyliśmy tego, wybierając wycieczkę. Poszliśmy na plażę. Zobaczyła niesamowity widok i się uspokoiła – opowiada Radek.

W czasie kolacji wszyscy mają już świetne humory. Rozmawiają o masażach, które polecali znajomi. Może warto z nich skorzystać w czasie pobytu? Bartek pokazuje im klimatyczne zdjęcie huśtawki ustawionej bliżej plaży. Dochodzą do wniosku, że zamiast tańszego aparatu fotograficznego lepiej mieć dobry telefon, który zrobi lepsze zdjęcia. Szybko zapada zmrok. O 21:00 jest całkiem ciemno, inaczej niż latem w Polsce. Są zmęczeni długą podróżą, ale wracając z kolacji, chcą jeszcze usiąść na huśtawce ze zdjęcia. Widzieli ją wcześniej w portfolio oferty biura podróży, w zakładce hotelu, w którym wykupili wypoczynek.

Między palmami stoi drewniana huśtawka. Po dwa skrzyżowane u szczytu pnie z każdej strony jako nogi. Na to nałożony od góry dość cienki pień, w który wbite są śruby mocujące siedzisko. Na to składa się drewniana, brązowa ławka z trzema oparciami. Jest szeroka. Bez problemu mieszczą się we czworo. Bujając się, patrzą w niebo. Co jakiś czas mija ich pracownik hotelu z latarką.

– Jest już ciemno i widać mnóstwo gwiazd. Wszyscy je podziwiamy. Pamiętam dokładnie, że patrzyłem akurat w górę. Nagle trzask. Spadam na ziemię. Huśtawka się zawaliła. Marzena krzyczy. Karolina jest nieprzytomna. Głowę ma przechyloną na bok. Widzę krew na jej twarzy i we włosach – relacjonuje Radek.

Próbuje ocucić Karolinę. Mówi do niej. Kobieta nie reaguje. Bierze ją pod ręce.

– Medyk, medyk, medyk! – krzyczy.

Próbuje nieść w stronę oświetlonych zabudowań hotelu. Tu, gdzie są, jest bardzo ciemno. W tym samym czasie Bartek próbuje pomóc Marzenie. Konstrukcja huśtawki zmiażdżyła jej nogę, która utknęła pod drewnianymi belkami. Dziewczyna krzyczy z bólu.

Radek widzi, że Karolina krwawi. Kładzie ją na ziemi w pozycji bocznej ustalonej dwa metry od huśtawki. Jej głowę opiera na swoim kolanie. Koszulką próbuje uciskać jej ranę na głowie. Pierwszy zauważa ich manager hotelu. Biegnie po pomoc. Nagle wokół Radka i Karoliny pojawia się dużo osób. Na wakacjach w hotelu jest grupa lekarzy z Polski. Zaalarmowani krzykami, przybiegają na pomoc. Ktoś ogląda głowę i twarz kobiety. Pierwsze podejrzenie to pęknięcie łuku brwiowego, które zazwyczaj mocno krwawi. Po przemyciu wodą okazuje się jednak, że skóra w tym miejscu jest cała. Jeden z lekarzy znajduje ranę we włosach. Kolejna osoba daje gazę do tamowania krwi. Ktoś wzywa karetkę. Podpowiada, że trzeba wezwać helikopter ratunkowy. Kobieta dostaje zastrzyk przeciwbólowy. Lekarze głośno naradzają się, jak jeszcze jej pomóc.

Karolina odzyskuje przytomność. Zdezorientowana pyta, co się stało. Radek mówi jej, że zerwała się huśtawka i że musi spokojnie leżeć, żeby lekarze mogli się nią zająć. Jeden z nich przykłada rannej do głowy lód w worku foliowym. Kobieta skarży się na ból głowy. Prosi o chusteczki, bo z nosa leci jej krew. Mówi, że bolą ją zęby. Polski lekarz bada jej puls na nadgarstku. Mówi, że jest dobrze wyczuwalny i miarowy. Sprawdza reakcje źrenic. Też prawidłowe.

Karolina ma ranę z prawej strony głowy. Radek krzyczy, by ktoś przyniósł wodę utlenioną. Gdy lekarze przemywają to miejsce, mężczyzna osłania kobiecie czoło, by nic nie wleciało jej do oczu. Przykłada jej gazę do rany jako prowizoryczny opatrunek. Stojący wokół ludzie oświetlają telefonami ranną, by ułatwić pracę lekarzowi.

Oczekiwanie na karetkę się przedłuża. W tym czasie lekarz mówi Radkowi, że podał Karolinie paracetamol i tramal. Mężczyzna zapisuje nazwy i dawki w telefonie, by później przekazać je ratownikom i lekarzom w szpitalu. Polscy lekarze podkreślają kilka razy, że koniecznie trzeba jej zrobić tomografię komputerową głowy i podać zastrzyk przeciwtężcowy. Radek wypytuje ich, co może dolegać Karolinie. Prosi o przedstawienie najgorszego scenariusza, dopytuje, co wtedy robić, gdzie szukać pomocy. Lekarze uspokajają go, porównując obrażenia do uderzenia głową w futrynę. Nie chcą go dodatkowo straszyć. Przypominają tylko, by domagał się zrobienia tomografii. Radek słyszy, że może się skończyć tylko na ranie głowy, kilkudniowym bólu i paru siniakach na twarzy. Medycy mówią mu, że od uderzenia Karolina może mieć tak zwane sine okulary wokół oczu i opuchliznę.

Radek prosi Bartka, by przyniósł z pokoju ich dokumenty. Są w sejfie, dlatego podaje mu kod i daje klucze. Karolinie robi się niedobrze. Mówi, że będzie wymiotować. Radek podkłada jej ręcznik pod głowę, by w razie czego zebrać wymiociny. W końcu przyjeżdża karetka. Jeden z lekarzy mówi ratownikom, co się wydarzyło i jak pomagali kobiecie. W samochodzie jest miejsce tylko dla jednej osoby rannej. Ratownicy są bardzo zdenerwowani, trzęsą im się ręce. Nie potrafią podjąć decyzji. Naradzają się i mówią, że rana nogi Marzeny to poważniejszy przypadek.

Radek i lekarze protestują. Przekonują, że Karolinie najpierw trzeba zrobić tomografię, bo nie wiadomo, jakich doznała obrażeń. W końcu ratownicy przenoszą ją na nosze i transportują do karetki. Razem z nią wsiada Radek. Przykłada jej lód do obolałej głowy. Kobieta prosi o wodę. Mężczyzna biegnie do baru i wraca z dwiema butelkami. Tuż przed odjazdem karetki jeden z polskich lekarzy mówi mu, żeby Karolina za dużo nie piła, bo być może w szpitalu podadzą jej kontrast w czasie tomografii. Chodzi o to, by nie poczuła się źle i nie zwymiotowała.

W drodze do szpitala Karolina jest przytomna. Wie, co się dzieje. Odpowiada składnie i logicznie. Skarży się, że zimno jej w nogi. Radek zdejmuje swoją koszulkę i okrywa partnerkę. Kobieta chce spać. Mężczyzna prosi, by nie zasypiała. Bierze ją za rękę i co chwilę ściska. Ona cały czas odwzajemnia uściski. Jeden z ratowników źle podaje Polce tlen do nosa. Ciecz zaczyna bulgotać. W końcu udaje mu się to zrobić poprawnie. Karolina jest coraz bardziej senna. Radek pyta ratowników, czy kobieta może zasnąć. Odpowiadają, że tak. Uspokojony daje jej odpocząć.

Dojeżdżają do Centro Sanitario Santa Maria Della Grazia. Radek pomaga ratownikom wnieść nosze do białego budynku, który bardziej przypomina magazyn. W oficjalnej nazwie ma „ośrodek zdrowia”, ale wszyscy nazywają go szpitalem. To pierwsza tak duża w tej części Nosy Be placówka medyczna. Została założona w 2012 roku przez włoską organizację Ylang-Ylang i jest zarządzana przez ojców redemptorystów. Wcześniej w poważnych przypadkach mieszkańcy wyspy i turyści po pomoc musieli jechać 70 kilometrów dalej, do Ambanji. Mieści się tam znacznie lepiej wyposażony szpital prowadzony przez ojców kapucynów. Leczenie w nim jest płatne. W przypadku poważnego schorzenia lub leczenia chirurgicznego jego koszt przekracza roczny dochód całej rodziny. Mieszkańcy wyspy rzadko decydują się na zaciągnięcie tak dużego długu i po prostu rezygnują z leczenia. Tym bardziej że, zwłaszcza w porze deszczowej, gdy wiele dróg jest nieprzejezdnych, bardzo trudno się tam dostać. Zamożniejsze osoby mogą skorzystać z prywatnego samolotu i szukać pomocy na innych wyspach.

Karolina trafia na salę zabiegową. Radek chce być przy niej, ale pracownicy szpitala pokazują mu na migi, że nie może, bo w sali jest monitoring. Okazuje się, że nikt nie mówi po angielsku. Wszędzie słychać tylko francuski. Do szpitala dojeżdżają rezydent Adrian i szef hotelu Alessandro, którzy przywożą Bartka i ranną Marzenę. Kobieta bardzo cierpi. Oni także nie są w stanie porozumieć się z personelem szpitala.

– Poprosiłem o pomoc rezydenta i szefa hotelu. Chciałem powiedzieć pracownikom szpitala, by podali Karolinie zastrzyk przeciwtężcowy i zrobili tomografię, ale okazało się, że ani rezydent, ani szef hotelu nie znają francuskiego. Nie byliśmy w stanie uzyskać żadnych informacji o dziewczynach – mówi mężczyzna.

Nagle ze szpitala dobiega krzyk Karoliny. Woła Radka. Mężczyzna wchodzi do sali zabiegowej i widzi, że pielęgniarka goli jego partnerce głowę. Ona boi się, że straci za dużo włosów. Radek po angielsku pyta pielęgniarkę, czy zszyje ranę na głowie, i tłumaczy, że Karolina boi się, że ogolą jej pół głowy. Pielęgniarka tylko kiwa głową. Nie zna angielskiego. Radek uspokaja dziewczynę, ale nie może z nią zostać. Zostaje wyproszony z sali.

W poczekalni Radek chce się upewnić, czy jego towarzyszki podróży otrzymały zastrzyki przeciwtężcowe. Rezydent mówi, że podano im leki.

– Nie wiem, jak to ustalił, bo nikt z nas nie zna francuskiego. Później okazało się, że zastrzyków nie podano – mówi.

Gdy dopytuje personel szpitala o stan Polek, słyszy tylko „stabil”. Jest już bardzo późno i Polacy muszą opuścić szpital. Mogą wrócić dopiero następnego dnia rano. Wtedy ma się pojawić lekarz i zlecić badania. Czekają do momentu, aż ich partnerki zasną.

Słyszą od rezydenta i szefa hotelu, że rano muszą sobie radzić sami. Nie otrzymają żadnego transportu. Polacy proszą więc obsługę hotelu o zamówienie taksówki na szóstą rano i spakowanie śniadania w pojemniki na wynos. Rezydent biura podróży przekazuje im, że zgłosił wypadek ubezpieczycielowi. Wspólnie sprawdzają możliwości wcześniejszego powrotu do Polski. Idąc do bungalowu, Polacy natykają się na węża. Są tak zmęczeni i przejęci stanem partnerek, że w pierwszej chwili wpadają w panikę.

Radek wraca do pokoju. Nie może spać. Pakuje rzeczy dla Karoliny: zeszyt, dokumenty, kosmetyki, zapasowe ubrania dla siebie i dla niej. Zabiera kapelusz partnerki, żeby w razie transportu osłonić jej ranną głowę. Sprawdza loty do Polski, ściąga na smartfon translator, by móc komunikować się z lekarzem i pielęgniarkami. Zapisuje mapy. Ładuje telefony, ustawia niskie zużycie baterii. Jest zawodowym żołnierzem. Wie, co należy robić w kryzysowych sytuacjach. Musi być jak najlepiej przygotowany. Szuka informacji o urazach głowy. Trafia na artykuł o piłkarzu, który został ranny, ale później wrócił do gry. Musiał tylko przez pewien czas nosić kask ochronny.

Wcześnie rano, jeszcze przed wyjazdem do szpitala, Radek idzie na miejsce wypadku.

– Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Huśtawka leżała tak, jak się zawaliła. Nikt nie zabezpieczył uszkodzonych elementów – mówi mężczyzna.

Przy pomocy pracownika hotelu podnosi z ziemi górną belkę, by ją obejrzeć i zrobić zdjęcia. Złamała się w najcieńszym miejscu, tuż przy uchwycie mocującym łańcuch trzymający siedzisko. Drewno jest ciemne. Bardzo suche.

– Gdybyśmy poszli na huśtawkę w ciągu dnia, nie pozwoliłbym nikomu na nią wsiąść. To była dramatyczna konstrukcja. Drewno nie było impregnowane, a tu występują bardzo obfite deszcze monsunowe. Jak biuro podróży może wysyłać turystów w miejsce, gdzie są tak niebezpieczne konstrukcje? Nikt ich nie sprawdza? – rzuca kolejne pytania Radek.

Od rezydenta Adriana Polacy słyszą, że do szpitala o siódmej przyjedzie tłumacz, który zna francuski. Mężczyzna pojawia się jednak dopiero po telefonicznej interwencji Bartka. Rozmawia z lekarzem i przekazuje mężczyznom, że stan ich partnerek jest stabilny.

– _OK, no problem, stabil_ – powtarza kilka razy lekarz.

Kobiety mają mieć wykonane zdjęcia RTG. Jeśli stan się nie pogorszy, być może wyjdą ze szpitala następnego dnia. Lekarz uważa, że szczepionki przeciwtężcowe nie są potrzebne. Polacy pamiętają jednak przykazania polskich lekarzy. By się upewnić, dzwonią jeszcze do Polski i konsultują się z innym lekarzem. Słyszą, że szczepionki trzeba podać pilnie. Na prośbę Bartka i Radka osoba znająca język francuski jedzie do apteki, by je kupić. Na razie nie mogą wejść do partnerek. Przez parawan widzą tylko Marzenę. Po badaniach lekarz informuje Polaków, że prześwietlenie RTG wykazało, iż Karolina ma pękniętą czaszkę i żuchwę.

– Pytałem, czy ma krwiaki w głowie, ale odparł, że nie. Teraz już wiem, że bez tomografu nie był w stanie tego stwierdzić. Po prostu liczył na to, że będzie dobrze, że to tylko pęknięta czaszka. Założą szwy i nas wypiszą – mówi Radek.

Około 10:30 do szpitala przyjeżdża manager hotelu. Słyszy od Polaków, że Marzena ma nogę złamaną w dwóch miejscach, a Karolina wymaga transportu do szpitala z tomografem komputerowym. Zaczyna organizować transport lotniczy, ale po rozmowie z lekarzem twierdzi, że stan Polki nie pozwala nawet na przewiezienie jej samochodem na lotnisko. Radek cały czas sprawdza możliwości przetransportowania Karoliny do placówki z tomografem. Najbliższa znajduje się w szpitalu w Antananarywie, stolicy Madagaskaru. Karolina ma standardowe ubezpieczenie dołączane do wycieczki zagranicznej, które pokrywa koszty leczenia do 20 tysięcy euro. Firma ubezpieczeniowa jest gotowa zapewnić transport medyczny, ale musi otrzymać raport ze szpitala, w którym przebywa pacjentka. Szpital jednak zwleka i mimo licznych ponagleń nie przekazuje żadnej dokumentacji.

– Na dodatek lekarz boi się wydać zgodę na przewiezienie Karoliny. Mijają kolejne godziny. Firma ubezpieczeniowa jest z Czech, a tam trwa długi weekend w związku ze świętem narodowym (28 października przypada Dzień Powstania Niepodległej Republiki Czechosłowackiej – przyp. aut.). Nic nie jestem w stanie załatwić – wspomina Radek.

Do szpitala dojeżdża zaalarmowany informacją o poważnych obrażeniach Karoliny rezydent. Kontaktuje się z ubezpieczycielem.

Radek próbuje uzyskać pomoc w polskim konsulacie, ale konsul jest na urlopie. Dzwoni do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Bez powodzenia. Zdesperowany kontaktuje się nawet ze swoim przełożonym w wojsku.

– Gdyby chodziło mnie, to może by pomogli, ale w tej sytuacji odmówili – mówi.

Wreszcie Polacy dostają zgodę na spotkanie z partnerkami. Bartek idzie do Marzeny, a Radek do Karoliny. Kobieta śpi lub jest nieprzytomna. Nagle się budzi. Zaczyna się trząść. Głowa wygląda bardzo źle. Jakby Polka dostała mocny cios kijem bejsbolowym. Radek robi jej zdjęcie. Fotografuje też aparaturę, do której jest podłączona. Prosiła o to firma ubezpieczeniowa.

Karolina i Radek poznali się na basenie. Oboje jako nastolatkowie wyczynowo pływali. Z sukcesami startowali w zawodach na szczeblu wojewódzkim. Mieszkając w tym samym województwie, wyjeżdżali na te same obozy i starty.

– W końcu postanowiłem, że zaproszę ją na studniówkę. Zebrałem się w sobie i tak się zaczęło. Od tej chwili byliśmy razem 12 lat.

Ona skończyła psychologię, on postanowił zostać zawodowym żołnierzem. Kończyli studia w Gdańsku. Karolina pomagała bezdomnym w ramach pracy w Towarzystwie Pomocy im. św. Brata Alberta.

Jest po 17:00. Do Radka przychodzi kolejna osoba, która pomaga tłumaczyć słowa medyków. Jest po rozmowie z lekarzem.

– Karolina nie żyje – mówi Radkowi.

Mężczyzna natychmiast chce zobaczyć partnerkę.

– Przez chwilę miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Złapałem ją za nogę, poruszyłem nią. Nic. Klatka piersiowa się nie ruszała – mówi z trudem Radek.

Słyszy, że przyczyną śmierci było „obumarcie mózgu i zatrzymanie akcji serca” i że teraz może się z nią pożegnać. Mężczyzna płacze. Nie wierzy w to, co usłyszał. Poprawia Karolinie mimikę tak, by się uśmiechała. Po wyjściu z sali dzwoni do mamy Karoliny i swoich rodziców.

– Pamiętam, że tata zapytał mnie, co teraz. Rzuciłem mu, że kurwa, nic. Że czas wcale się nie zatrzymał i wszystko dalej zapierdala, jak gdyby nigdy nic.

Radek jest w szoku. Za pośrednictwem tłumacza zaczyna dopytywać lekarza, czy Karolina by przeżyła, gdyby w szpitalu był tomograf. Lekarz twierdzi, że nie, bo już w momencie przywiezienia kobieta miała tylko osiem punktów w skali Glasgow, która pozwala ocenić stan świadomości pacjenta między innymi po urazie głowy. Ósemka oznacza, że pacjent jest nieprzytomny. Osoba przeprowadzająca wywiad medyczny zaznacza punkty w trzech kategoriach: otwieranie oczu, kontakt słowny, reakcja ruchowa. Łącznie chory może uzyskać od 3 do 15 punktów. 15 otrzymuje osoba świadoma, logicznie się wypowiadająca, spełniająca polecenia ruchowe. 3 punkty oznaczają śmierć pacjenta.

– W momencie przywiezienia do szpitala Karolina była w pełni świadoma. Skarżyła się na ból, chciało jej się pić i spać. Nie wiem, jak ktoś mógł uznać, że jest nieprzytomna. Szef szpitala mówił, że wszystko najwyraźniej przez brak tłumacza. Tyle że nie potrzeba tłumacza, by stwierdzić, czy ktoś jest przytomny – mówi Radek.

Razem z Bartkiem jadą do hotelu po najpotrzebniejsze rzeczy i wracają do Marzeny. Chcą być razem, by jakoś przetrwać ten trudny czas. Są gotowi spać na dworze, na ręcznikach, byle tylko nie zostawiać kobiety. Personel szpitala pozwala im jednak przenocować w sali, w której leży Polka. Ona śpi na jednym łóżku, drugie Bartek oddaje Radkowi. Sam spędza noc na krześle. Nie chcą wracać do hotelu. Boją się, że będą musieli opowiadać polskim turystom, co się stało z Karoliną. Na szczęście rezydent przenosi ich do innego hotelu. Gdy zabierają swoje rzeczy z bungalowu, spotykają lekarzy z Polski.

– Przekonują mnie, żebym nie odpuszczał śmierci Karoliny. Że trzeba to wyjaśnić – mówi Radek.

Do planowego wylotu zostały cztery dni. Nie ma szans na wcześniejszy powrót, dlatego Polacy muszą czekać na lot 1 listopada. Do przedostatniego dnia pobytu nie wiedzą, czy Marzena będzie mogła wrócić z nimi. Szpital nie chce oddać jej paszportu, bo nie wpłynęły jeszcze pieniądze za leczenie od firmy ubezpieczeniowej. Nie pomaga nawet potwierdzenie wysłania przelewu. Polka odzyskuje dokument, dopiero gdy środki zostają zaksięgowane na koncie placówki. Wraca do Polski razem z Radkiem i Bartkiem. Czeka ją operacja nogi i wielomiesięczna rehabilitacja.

Radek załatwia formalności związane ze sprowadzeniem ciała Karoliny do Polski. Trzeba je przetransportować z madagaskarskiego zakładu pogrzebowego na lotnisko. Polak uzyskuje zgodę z ambasady, wynajmuje firmę pogrzebową z Polski, która transportuje zwłoki na terenie całego świata. Ciało Polki wraca do kraju miesiąc po śmierci.

Rodzice bardzo chcą zobaczyć Karolinę po raz ostatni.

– Zdawałem sobie sprawę, że po takim czasie jej ciało będzie w złym stanie. Wolałem ją zapamiętać taką, jaka była wcześniej. Przekazałem tylko jej rodzicom, że jeśli będą mieli wątpliwości, to niech sprawdzą nadgarstek Karoliny. Miała na nim nowy, niedawno zrobiony tatuaż. To był flaming – mówi Radek.

Bliscy żegnają ją 25 listopada na pogrzebie w Toruniu.

– Gdy dziewczyny zostały ranne, nikt tak naprawdę nam nie pomógł. Cały czas się zastanawiam, czy gdyby rezydent znał francuski, gdyby firma ubezpieczeniowa działała sprawniej, Karolina by żyła. Wydaje mi się, że miałaby dużo, dużo większe szanse. Ludzie wyjeżdżają na wakacje nieświadomi zagrożeń. Nie chodzi o egzotyczne choroby, a o brak odpowiedniej opieki medycznej, zły stan wyposażenia hoteli, nieprzygotowanie rezydentów, którzy zawodzą w chwilach, gdy ich pomoc jest konieczna. I nikt nie ponosi za to konsekwencji – mówi Radek.

Teraz już na spokojnie wylicza, dlaczego nie udało się uratować Karoliny:

- Biuro podróży w czasie sprzedawania wycieczki nie informowało, że opieka medyczna na Madagaskarze jest trudno dostępna.
- Rezydent biura podróży nie znał urzędowego języka na Madagaskarze – francuskiego, co doprowadziło do strasznego chaosu komunikacyjnego między nimi – Radkiem i Bartkiem – a lekarzami i ubezpieczycielem.
- Firma ubezpieczeniowa nie była w stanie porozumieć się ze szpitalem, ponieważ nie miała do niego numeru. Otrzymała go od Radka, ale i tak nie doszło do kontaktu. Dyrektor szpitala stwierdził, że centrala mogła nie łączyć rozmów w języku angielskim.
- Szef szpitala nie wydał raportu z leczenia Karoliny, jednocześnie bał się wydać zgodę na jej transport do innej placówki.
- Polska ambasada w Nairobi, której podlega Madagaskar, nie udzieliła Polakom żadnej pomocy. Nie poinformowano ich, że mogą wystąpić o wsparcie do placówki dyplomatycznej jakiegokolwiek państwa Unii Europejskiej na Madagaskarze. Pracownicy takich placówek nie poinformowali też turystów, że jest możliwość zorganizowania transportu medycznego we własnym zakresie. Radek pokazuje screeny ze strony internetowej MSZ. Przed wypadkiem Karoliny znajdowała się tam następująca informacja dotycząca Madagaskaru: „W przypadkach wymagających pilnego lotniczego transportu medycznego znane placówce firmy ubezpieczeniowe współpracowały dotychczas z AMREF Flying Doctors”. Po śmierci Polki, gdy wyszło na jaw, że służby dyplomatyczne nie poinformowały o tym szukającego pomocy Radka, informacja zniknęła z witryny MSZ1.

Kilka dni po śmierci Karoliny jej mama składa do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Nie wskazuje podejrzanych. W październiku 2022 roku mijają trzy lata od śmierci kobiety. Prokurator nadal nie zakończył śledztwa i nie ustalił, co do niej doprowadziło. Radek obiecuje sobie, że wróci na Madagaskar:

– Mam tam do zrobienia rzeczy, których nie dokończyłem. Chcę odbyć zwykłą turystyczną wycieczkę, która powinna być wycieczką wesołą. Ale do tej pory mam problem choćby z powrotem do Torunia, do miasta, gdzie spędzaliśmy pierwsze wspólne chwile jako para. To strasznie trudne. I im dłużej się zastanawiam nad Madagaskarem, tym mniejszą mam ochotę, by tam znów jechać. Boli nawet wtedy, gdy tylko mówię o tym miejscu.

Zdjęcie huśtawki ustawionej w pobliżu plaży, na której doszło do wypadku, nadal widnieje na stronie internetowej biura podróży w ofercie dotyczącej hotelu, w którym wczasy wykupili Karolina i Radek.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_

1 _Polska w Kenii_, Serwis Rzeczypospolitej Polskiej, https://www.gov.pl/web/kenia/madagaskar-idp (dostęp: 15.03.2023).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: