Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Śmierć genialnego muzyka. Walka cudów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Śmierć genialnego muzyka. Walka cudów - ebook

Zapraszamy Cię do fascynującej podróży przez mroczne zakamarki ludzkiej duszy w opowiadaniach Leo Belmonta, zatytułowanych „Śmierć genialnego muzyka. Walka cudów”. To niezwykła opowieść o życiu w nieszczęściu i nieopisanej nędzy, której bohaterowie stawiają czoła życiowym trudnościom, miłości, rozpaczy i śmierci. W tych dwóch opowiadaniach Belmont splata wątki smutnego bytowania z tragicznymi okolicznościami egzystencji. To nie tylko historie życiowych upadków, lecz również głębokie przemyślenia na temat trudności, z jakimi muszą się mierzyć bohaterowie prozy Belmonta. Autor rzuca światło na konflikt pomiędzy uczonością a obskurantyzmem, ukazując złożoność ludzkiej psychiki.

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7639-535-7
Rozmiar pliku: 72 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ŚMIERĆ GENIALNEGO MUZYKA.

(Z tragedii życia).

Wszedł cicho, głowę opuścił, nie podał mu ręki i w ponurem milczeniu niemal upadł na fotel..

Tamtemu oczy latały w niepokoju straszliwym.

Drżącemi rękoma opierając się o stół, zapytał głosem złamanym:

— No, co?...

Przybyły ciężko odetchnął i zapytał:

— Jesteś sam?...

— Sam... zupełnie...

— A służba?

— Wysłałem...

I czekał, jak się czeka wyroku śmierci...

Wtedy gość zdławionym głosem wyrzekł:

— Stało się... umarł!

Wówczas ów zadygotał cały. Jego piękna twarz nabrała koloru ziemi. I z jego ust wydarło się w jęku:

— Bracie!.. jakie to okropne!.. jakie to okropne!..

I jął płakać jak dziecko, wtuliwszy się w kąt kanapy.

Gryząc wargi i łamiąc palce przechadzał się drugi po pokoju. Snać pasował się z burzą wewnętrzną, która mu pchała jakieś słowa na usta. Bo otwierał je i zamykał bez dźwięku kilkakroć. Wreszcie nie wytrzymał, stanął pośrodku pokoju i zwracając się do brata, począł mówić z coraz twardszym akcentem w głosie. A tamten, słuchając, osuwał się coraz głębiej w sofę i oczy mu gasły, a twarz czerniała.

— Coś ty uczynił? — nie z nami, nie z naszem uczciwem imieniem, nie z sercem tych wszystkich, co cię kochali — o to mniejsza!.. Coś ty uczynił ze sobą — z twojem imieniem? — z twoją sławą? — z twojemi pieśniami? — z czystym wpływem twojej muzyki?... Jakie ty miałeś prawo zohydzić swój geniusz?!... W jednej chwili pobrukać, pokalać, zapluć, zadeptać, zabłocić — wszystko, co tobie, szczęśliwszemu, natura dała, do czego ludzie się modlili, co ja starszy brat, wielbiłem w tobie?

— Tak... tak... tak... — lękliwie powtarzał tamten, szczękając febrycznie zębami.

Surowy głos ciągnął:

— Jak ty mogłeś tak poniżyć się... przedemną!? Bo jeżeli przedemną, to i przed wszystkimi, których przerastasz tak samo... Czy tobie wolno było zapomnieć, że twoje imię należy do Europy — że jest jednem z tych, które historja zapamięta na zawsze — że teraz nie w blasku, a w błocie przejdzie od pokoleń do pokoleń!.. Czy wolno było zapomnieć tobie, że tyś chlubą naszego kraju, który z takim trudem dorabia się uznania narodów Zachodu — żeś ty jedną z tarcz naszego honoru w obliczu ludzkości?... Złotemi literami napisałeś imię naszego narodu w historyi muzyki — może jeden z najpierwszych, największych w tej dziedzinie u nas — może nawet najpotężniejszy w tej chwili w Europie, jako mistrz tonów — zapisałeś je złotemi literami, aby rzucić potem w kałużę...

Dlaczego to zrobiłeś?!“

Krzyczał i łamał ręce...

I tchórzliwie tamten opuszczał głowę — i garbił się — twarz mu jakgdyby malała — mięśnie krzepły i kurczyły się — a przebierając bezradnie rękoma, głosem zawodzącym tłomaczył się i obwiniał zarazem:

— Postąpiłem podle... szukałem nowych nieznanych wrażeń... Czasem życie, sława, wszystko nudzi... O, ty tego nie rozumiesz!.. Szuka się podrażnień nieznanych, szalonych... Było się marzeniem w niebie — aż tam, gdzie wrota nieba są zamknięte... już dalej iść niepodobna... Próbuje się: rozewrzeć błoto... i piekło... Iść przeciw naturze — to wydaje się: zwyciężyć naturę... postawić swoje „ja“, swoje „chcę“ wyżej jej przepisów, praw!... A zarazem zadrwić z porządku społecznego... zaprotestować przeciw despotyzmowi jego narzuconych rozsądno-hygienicznych przepisów... w zbydlęceniu potwierdzić swoje ludzkie „ja“... boski kaprys swojej woli... A! jakie głupstwa!.. jakie głupstwa!.. podłe świństwo!.. Jest się zdruzgotanym!.. Niepodobna prosto ustać w formie bydlęcej... O, gdybym miał na swoją obronę choćby... chorobę, zwyrodnienie, nienaturalność popędów od urodzenia! Ale nie... nie... tylko podły kaprys zepsucia... tylko wybryk przesytu... tylko hańba... i zbrodnia!

Zerwał się z kanapy.

— Nie! nie! — wołał dziko — ja tylko rozum straciłem... To nie był grzech.. zbrodnia... to było coś gorszego... to była klątwa!

— No, ale co teraz będzie?... Czyś o tem myślał?..

I zanim tamten zdążył odpowiedzieć, mówił:

— Ja myślałem za ciebie... Słuchaj... trzeba działać... Wracam od ojca.. tego studenta... Myślałem, że milczeć będzie ze względu na pamięć syna... Powiada: „umarli nie noszą hańby...“ „miortwyje srama nie imut...“ Powiada: „syn mój był niepełnoletni...“ Powiada: „winien kusiciel... ten, co urządzał orgię... Spoili mi syna“. Groził prokuratorem... Powoływałem się na twoją sławę, na twój geniusz. Odpowiedział twardo: „genialnym ludziom nie wolno rozbijać na równej drodze... Ludzkości tacy geniusze są niepotrzebni...“

— Więc... grozi sądem?

— Tak!

— Ależ to niemożliwe!..

— To nie-mo-żli-we... Musisz ratować twoje imię... dla sztuki i dla ludzkości... Prosiłem o ekspiację dla ciebie... Dał się ubłagać... Udzielił nam trzy godziny czasu... Słuchaj... musisz!..

Muzyk wyprostował się nagle i przez poczerniałą żółtość jego twarzy przeleciał jasny płomień i twarz......................WALKA CUDÓW.

(Tragiczny dokument z życia żydowskiego).

A któż wie, że wszystko jest cudem i że walka ciemnoty

z nauką jest śmiertelnym bojem dwu cudowności?...

... To się dzieje w Warszawie... w tej części Warszawy, która zwie się żydowską, o której gazety chrześcijańskie nie lubią mówić, troszkę przez obrzydzenie, troszkę dlatego, żeby nie stracić abonentów „asymilowanych,“ o której gazety postępowe nie-chrześcijańskie nie lubią mówić akurat z tych samych powodów, o której żydzi asymilowani nie lubią mówić, bo to niewypada dla nich, że taka Warszawa istnieje, o której mówi „Rola“ z fantazji katolickiej, grając głośno brutalne melodje, które „szlachetna“ część prasy wstydliwie powtarza na głuchych klawiaturach, o której „Izraelita“ udaje, że mówi — mówiąc o tysiącach innych rzeczy żydowskich, mających zupełnie luźny związek z tą Warszawą żydowską i dlatego wyglądających, jak srebrny lichtarz siedmioramienny...

To się dzieje nie dwa tysiące lat temu, ale dzisiaj, bo, jak obaczycie, to się tak dawno dziać nie mogło, gdyż wynalazek mikroskopu — o którym będzie mowa — nie jest tak dawny; chociaż w jednej swojej połowie mogłoby to się dziać doskonale dwa tysiące lat temu — gdyż działo się wówczas tak samo...

... Mianowicie stary Aron powrócił do domu... Żona dyskretnie usunęła się za próg. Była „nieczystą,“ wybierała się właśnie do mikwy. Położyła klucz do spiżarki dla męża na stole, gdyż w tym okresie nie mogła mu go podać, aby przypadkiem jej „nieczysta“ ręka kobieca nie zetknęła się z czystą ręką męża. Przesunęła się obok syna Joela delikatnie, aby go nie pokalać, bo tak każe „czystość“ w Izraelu, od tysięcy lat zachowywana jednakowo.

Joel wszedł do pokoju. Zaczerwienił się, zobaczywszy ojca. Miał sumienie — nieczyste.

Widział, że stary ojciec przygarbił się cały w fotelu, że jego czoło, zmarszczone troską wyżywienia i wychowania dwunaściorga dzieci z ciężkiego zarobku, sfałdowało się podwójnie — że z koralowych jego powiek upadła srebrna łza na srebrną brodę, stoczyła się i zginęła w czarnych zwojach kapoty.

Serce Joela stukało boleśnie w piersi. Wiedział, że to on był tej łzy powodem — wiedział, że ojciec zaraz przemówi do niego.

— Joelu!

Przysunął się — i stanął w postawie pełnej poszanowania z lekko nachyloną głową o twarzy szlachetnej, ożywionej myślą rozbudzoną wcześnie.

— Joelu!... ty mi się nie podobasz...

Młody człowiek milczał...

Ojciec westchnął:

— Joelu!... ty rano się dzisiaj modliłeś, ale ja widziałem, że ty się nie kiwasz... Ty jesteś bardzo dumny... Ty chcesz być większy od króla Dawida — który się kiwał.

Syn milczał. Tylko zgiętemi palcami zlekka nerwowo przebierał po czystej kapocie.

— Joelu!... Twoja kapota mi się nie podoba. Ty myślisz, że jak ty zarabiasz już sam we fabryce, to ty możesz sobie już wymyśleć, jaki ma być krój kapoty...

Milczenie, pełne szacunku. Tylko pierś syna podnosi się ciężko.

— Joelu!... wczoraj rabin zwrócił moją uwagę na to, że ty nie nosisz zupełnie ani śladu pejsów. Ty się golisz przy samych uszach. Nu, ja ciebie, jak ojciec, obronił. Ja powiedziałem — słyszałeś sam — że my teraz jesteśmy w niewoli; to nie możemy wszystkiego zachowywać, jak każe zakon... Ale ja byłem dumny „na ciebie.“ Ja powiedziałem rabinowi, że ty umiesz na pamięć trzysta stronic Tosefty i dwieście stronic Miszny i możesz powiedzieć, jak przekłuć szpilką, jakie słowo znajduje się w przekłutem miejscu na każdej stronicy, którą ci zadać z tych pięciuset... I rabin przekłuł, a ty nie odpowiedziałeś...

— Zapomniałem — ozwał się cicho syn z głębokiem westchnieniem.

— Ja wiem, że to nieprawda. Jeszcze rok temu, jak miałeś lat siedemnaście, to ty wiedziałeś. Ty nie chciałeś rabinowi odpowiedzieć i nie chciałeś mnie zrobić dumę i przyjemność. Ja wiem... Ty przestałeś czytać Talmud...

Młody człowiek mimowoli poruszył się niecierpliwie.

Joel!... ty już nie chcesz słuchać, co ojciec mówi. A z kobietą to ty gadasz... Cały wieczór wczoraj...

— Mówiłem z siostrą Rojzą...

— Ja też to powiadam... Z kobietą rozmawiasz... Czy to tobie wypada?... Czy to jest ta twoja przyzwoitość?... Czy na to ty naukę masz?.. Ileś ty mnie kosztował!... Co ja twojemu mełamedowi zapłacił! A tyś rozum zgubił... Ty i z siostrą swoją coś zrobiłeś. Ona..........................
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: